Prof. Leszek Marks: Naukowcy nie podejmują nieskrępowanej dyskusji o klimacie, bo boją się utracić granty

Featured Video Play Icon

Środowisko geologów jest raczej sceptyczne wobec narracji o wpływie człowieka na klimat, ale debatę krępuje lęk przed utratą grantów – mówi prof. Leszek Marks, geolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Zachęcamy do wysłuchania całej audycji!

Profesor zaznacza, że dla oceny wpływu działalności człowieka na klimat nie potrzebne są badania o zjawiskach w przyrodzie na przestrzeni setek czy milionów lat.

„Potrzebna nam jest skala mała, a nie ogromna” – mówi i dodaje, że wystarczająca jest tu perspektywa kilku tysięcy lat.

Naukowiec wskazuje, że w dobrze udokumentowanej historii ludzkości były już okresy radykalnego ocieplenia.

„Tak było w średniowieczu, w którym podczas ocieplenia nastąpił gwałtowany wzrost gospodarczy” – podkreśla.

Podnosi, że co do ogólne zasady, obecność CO2 w atmosferze służy wysokim plonom w rolnictwie. Radykalne ograniczenie tego gazu mogłoby grozić niebezpiecznemu deficytowi pożywienia na świecie. Wg prof. Marksa w skali globalnej wpływ działania człowieka na klimat jest marginalny lub wręcz pomijalny. Zgadza się on natomiast, że działanie człowieka może wpływać na istotne ocieplenie w skali lokalnej, przede wszystkim, jeśli chodzi o wielkie, zabetonowane miasta.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego popiera lokalne przeciwdziałanie takim zjawiskom. Mówi w tym kontekście m.in. o zalesianiu czy stawianiu na luźniejszą zabudowę. Pytany o swoje ewentualne poparcie dla referendum ws. Zielonego Ładu odpowiada, że wszystko zależy od pytań. Podkreśla, że nie wyklucza, że w tym politycznym projekcie mogą się znaleźć punktowe rozwiązania warte popierania. Wskazuje tu np. na ograniczenie pestycydów w rolnictwie.

Zobacz także:

Zbigniew Kuźmiuk: Niemcy z Francuzami chcą uzyskać pełnię władzy nad krajami UE

  • Jacek Pruszyński
    Jacek Pruszyński :

    Codzienny plan dorosłej osoby w XXI wieku wygląda zwykle tak samo; pobudka, parzenie kawy lub herbaty w niedoświetlonym i niedostatecznie wietrzonym mieszkaniu, osiem lub więcej godzin spędzonych przy stanowisku komputerowym, lub też na linii produkcyjnej, z przerwami przeznaczonymi na skorzystanie z e-mediów w celu aktualizacji wiadomości z „świata zewnętrznego”.

    Następnie przygotowanie i spożycie posiłku, godzina lub dwie spędzone przed jakimś ekranem i na koniec sen. Podstawowym element powyższego scenariusza, jest spędzanie obecnie większość czasu w zamkniętych pomieszczeniach. W efekcie, mamy nie tylko zanik więź z biomem w obrębie którego żyli i funkcjonowali nasi przodkowie, ale również postępująca utrata związku z naturalnymi rytmami dobowymi.

    Ludzie przeważnie nie zdają sobie sprawy, ile naprawdę czasu spędzają wewnątrz różnego rodzaju pomieszczeń, ponieważ zwykle nie rejestruje się faktu, że minęło już wiele godzin od ostatniego „wyjścia na zewnątrz” , zwłaszcza gdy ktoś jest pochłonięty swoimi czynnościami.

    Za wyjściowe dane można przyjąć wyniki ankiety sfinansowanej przez amerykańską Agencję Ochrony Środowiska. Jako ograniczenia badania wymienić należy nie uwzględnienie w badaniach niektórych populacji, które spędzają dużą część czasu na zewnątrz, np. osób bezdomnych. Z drugiej strony, nie uwzględniono w nim również osób w ciężkim stanie zdrowia, które przez 100 % czasu przebywają w pomieszczeniach. Z badań wynikło, że Amerykanie spędzają średnio 87% swojego czasu w pomieszczeniach zamkniętych i dodatkowo około 6% w różnych środkach transportu, a precyzyjniej:
    74,1% czasu spędzali w domu/biurze/fabryce,
    11,0% w innych pomieszczeniach,
    5,5% w środkach transportu i 1,8% w barach/restauracjach.
    Natomiast na pobyt w środowisku otwartym statystyczny Amerykanin przeznaczał 7,6% swojego czasu.
    Równie alarmujących danych dostarczają badania Indoor Time – Microenvironment – Activity Patterns in Seven Regions of Europe – przeciętny obywatel Europy spędza około 22 godzin na dobę w różnego rodzaju pomieszczeniach.

    Pandemia Covid-19 i wynikające z niej ograniczenia w swobodnym przemieszczaniu się wprowadzone przez niektóre rządy dodatkowo zatrzymały ludzi w ich domach.

    Wywarło to ogromny wpływ na formy spędzania wolnego czasu „społeczeństwa lockdownu”, wprowadzenie obostrzeń przełożyło się na istotne zmiany, które można by określić jako „czas wolny spędzany w przestrzeni cyfrowej”. Wspominany spadek aktywności spowodował to, co zostało nazwane „antropauzą” . Nazwa ta celnie oddaje przerwę we współczesnych wzorcach interakcji i działań międzyludzkich. Ten okres, choć ograniczony czasowo, ma nadal olbrzymi wpływ na etap post-antropauzy; to znaczy czasów, w których mobilność i aktywność stopniowo zostały wznowione.

    Jednocześnie choć nie można powiedzieć, że to pandemia Covid-19 zapoczątkowała erę pracy zdalnej, to pandemia nasiliła ten trend, owocując „gospodarką cyfrową”, w której e-commerce czy nauczanie on-line stało się ważnym źródłem dochodów

    Badanie przeprowadzone w 2023 przez PEW Research pokazało, że obecnie około jedna trzecia pracowników, których praca może być wykonywana zdalnie, cały czas pracuje z domu. To znaczący wzrost w porównaniu z zaledwie 7% osób pracujących w ten sposób przed pandemią. Co więcej, również wielu pracowników hybrydowych twierdzi, że wolałoby spędzać więcej czasu pracując z domu niż obecnie.

    Pozwala to na założenie, że współczesne rozwinięte społeczeństwa stają się gatunkiem żyjącym w pomieszczeniach. że można prowadzić dyskusję czy właściwym określeniem dla obecnego społeczeństwa jest „pokolenie zamknięte”, czy może już „gatunek domowy”.

    Jedną z konsekwencji jest narastające stężenie zanieczyszczeń które wzrosły z powodu takich czynników, jak energooszczędna konstrukcja budynków, (która może nie zapewniać odpowiedniej wymiany powietrza), oraz zwiększone wykorzystywanie syntetycznych materiałów budowlanych, które mogą uwalniać lotne substancje toksyczne. Istotnie znaczenie ma również powszechne stosowanie wewnątrz pomieszczeń preparatów chemii gospodarczej i higieny osobistej.

    Związany z problemem zanieczyszczeń termin „jakość powietrza w pomieszczeniach” odnosi się do jakości powietrza w domu, szkole, biurze, fabryce lub innym środowisku budowlanym.
    Pomimo tego, że ludzie pytani o zanieczyszczenie powietrza, zwykle myślą o okolicach dużych fabryk lub ruchliwych obszarów miejskich o wysokim poziomie emisji spalin z samochodów to właśnie potencjalny wpływ jakości powietrza w pomieszczeniach na zdrowie ludzi ma coraz większe znaczenie .

    Zanieczyszczenia pochodzenia zewnętrznego mogą przedostawać się do pomieszczeń przez systemy wentylacyjne i pęknięcia w konstrukcjach. Niektóre z nich dostają się do pomieszczeń przez fundamenty budynków (np. radon) tworzący się w miejscach, w których uran naturalnie występujący w skałach i glebie ulega rozpadowi). Na obszarach z zanieczyszczonymi wodami gruntowymi lub glebami, do wnętrza budynków mogą przedostawać się lotne chemikalia .

    Jednym z przykładów znaczenia jakości środowiska panującego w pomieszczeniach zamkniętych jest „syndrom chorego budynku”, który polega na tym, że różne osoby doświadczają podobnych dolegliwości po wejściu do konkretnego budynku, przy czym objawy te zmniejszają się lub zanikają po jego opuszczeniu.

    Niemniej istotne są konsekwencje związane z odłączeniem organizmu od naturalnych rytmów natury – i powiązanego z nimi rytmu okołodobowego nadzorowanego przez zegar biologiczny, który dostosowuje fizjologię organizmu do różnych faz snu i czuwania. Ekspozycja na cykle światło-ciemność, stanowiąca jedną z kluczowych części prawidłowego funkcjonowania, związana jest z rolą światła w codziennym resetowaniu naszego zegara okołodobowego. Intensywność światła na zewnątrz w ciągu dnia waha się od 10 000 do wielu dziesiątek tysięcy luksów, w zależności od zachmurzenia, podczas gdy w większości środowisk wewnętrznych natężenie światła jest znacznie mniejsza.

    Z miedzy innymi tych powodów, można by chyba zaryzykować stwierdzenie, że o ile wpływ człowieka na globalną sytuacje klimatyczną jest wątpliwy, to panujący obecnie trend, objawiający się migracjami ludności z wsi oraz małych i średnich miast do metropolii nasila obserwowane od pewnego czasu zmiany w „przestrzeniach miejskich”.

    Ciągły napływ ludności wymaga zwiększenia gęstości i intensywności zabudowy, co prowadzi do postępującego zagęszczania ludności na obszarach zurbanizowanych.

    Sytuacja ta, skutkuje powstawaniem specyficznego i w znacznej mierze negatywnego środowiska miejskiego, i skłania do dokładniejszego przyjrzenia się nie tylko wzajemnym relacjom między organizmami żywymi i środowiskiem nieożywionym, ale także związanymi z nimi szansami przetrwania społeczeństw.

Komentarze