Trzeba wybudować na nowo taką siłę polityczną, która będzie nie tylko w stanie pokonać PiS, ale też przedstawić ofertę atrakcyjniejszą niż do tej pory.
Pomysł Donalda Tuska zakłada, że Polska jest między dwoma niebezpiecznymi dla niej biegunami – PiS-em a lewicą. Między nimi sytuować się ma centrowe środowisko polityczne, mające rys zarówno tradycji konserwatywnej, jak i liberalnej. Jak dodawał były szef Rady Europejskiej:
Czasami bywa tak, nie tylko w Polsce, że dla prawicowej wersji socjalizmu jedyną alternatywą jest lewicowy socjalizm. … Wolałbym uniknąć tego dość dramatycznego scenariusza.
W tym celu potrzebna jest budowa trwałego porozumienia między PO a PSL, którego patronem chce być Tusk. Jak skomentował to jeden z ludowców, cytowany przez „Rzeczpospolitą”:
Tusk teraz mówi to, co PSL akcentowało przed kampanią, że trzeba budować centrum, ale konserwatywne.
Tymczasem swoją kampanię prezydencką rozkręca Władysław Kosiniak-Kamysz. Poparcie w prawyborach prezydenckich Platformy Tusk obiecał Małgorzacie Kidawie-Błońskiej, niegdyś rzeczniczce jego rządu.
Pozostaje pytanie jak na zwrot Tuska w stronę PSL zareaguje ta część elektoratu Koalicji Obywatelskiej i Platformy, która jest liberalna obyczajowo i oczekuje przełamania impasu w sprawach związków osób tej samej płci i zakazu aborcji. Poza Platformą KO tworzą bowiem liberalno-lewicowe partie: Nowoczesna, Zieloni i Inicjatywa Polska, które deklaracja Tuska stawia w niewygodnej pozycji.
A.P.