Rok 2017 – kolejny rok „dobrej zmiany”. Najbardziej radosnym wydarzeniem, w mojej ocenie, jest wzrost liczby urodzeń

Ze wstępnych danych statystycznych wynika, że ubiegły rok był pod tym względem rekordowy. Bez wątpienia duża w tym zasługa tak zacięcie zwalczanego przez opozycję programu 500 plus.

Aleksandra Tabaczyńska

A gdy jestem przy 500 plus, to prawdziwą wdzięcznością w stosunku do rządzących napawa mnie fakt zlikwidowania ubóstwa wśród rodzin wielodzietnych.

Lipcowa wizyta Donalda Trumpa w Polsce to dla mnie najbardziej wzruszające i doniosłe przeżycie polityczne o międzynarodowej skali. Myślę, że każdemu patriocie na długo zapadnie w sercu pasja, z jaką z ust amerykańskiego prezydenta wybrzmiewał na cały świat wielki szacunek i uznanie dla heroizmu Polaków, naszej postawy religijnej i umiłowania wolności.

„Różaniec do granic” to z kolei najważniejsze dla mnie wydarzenie roku 2017. Wspomnienie mojego udziału w modlitwie w intencji pokoju w Polsce i na świecie wraz z milionem rodaków odbieram jako dar Opatrzności.

Oczekiwania w 2018 roku sprowadzam do kolejnych reform „dobrej zmiany”. Liczę na dalszą nieugiętą postawę władz Polski w sprawie tzw. uchodźców. Wspieramy bardzo rzetelnie mieszkańców krajów objętych wojną i mamy pełne prawo sami wybrać formę, w jakiej świadczymy pomoc. Z nadzieją patrzę też na wybory samorządowe, szczególnie ważne dla mnie w Wielkopolsce.

I jeśli wolno mi pomarzyć jeszcze chwilkę, to patrząc na projekty architektów Warszawy, którzy wizualizują centrum stolicy bez Pałacu Kultury, w mojej wyobraźni buduje się projekt powrotu do Poznania Pomnika Wdzięczności na jego miejsce.

Przy dzisiejszych możliwościach zaprojektowanie na nowo placu Adama Mickiewicza nie wydaje się trudne czy niemożliwe. Jednak 100. rocznica odzyskania niepodległości będzie świętowana jeszcze bez Pomnika Chrystusa Króla w Poznaniu.

Oby wybory samorządowe w 2018 roku skutecznie odsunęły lewackie władze Poznania na czele z kolorowym Jackiem. A my, mieszkańcy Wielkopolski, wraz z nowo wybranym samorządem i prezydentem przywrócimy symbol odrodzenia Polski Poznaniowi. Może nawet w miejscu jego dawnej lokalizacji. Kto wie?!

Felieton Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Rok Dobrej Zmiany” znajduje się na s. 3 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Rok Dobrej Zmiany” na s. 3 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl

Moje marzenia na Nowy Rok: Chciałabym, by Poznań odzyskał należne mu miejsce na mapie Polski i Europy

Chciałabym, by wreszcie stanął na swoim miejscu Pomnik Wdzięczności i abyśmy już nigdy nie stanęli na krawędzi jej utraty ani w lęku przed roztopieniem się w bezkształtnym tyglu pseudonowoczesności.

Danuta Moroz-Namysłowska

Poznań – królewskie miasto Wielkiej Polski, na obszarze której już ponad 1050 lat temu decydowały się losy chrystianizującej się Europy. Byliśmy już wówczas, mówiąc współczesnym językiem w centrum wydarzeń. To dzięki Świętosławie, córce Mieszka I i Dobrawy, siostrze Bolesława Chrobrego, krew piastowska popłynęła do europejskich dynastii. Najsłynniejszym z jej potomków jest twórca skandynawskiego i angielskiego imperium, Knut Wielki.

Tę królową i matkę królów, której dzieje wplatają się w dzieje Polski, Danii, Szwecji, Norwegii i Anglii, utrwaliły islandzkie sagi jako Sigridę Storradę – dumną władczynię, której decyzje były znaczące dla ówczesnej Europy. W tradycji duńskiej pojawia się jako Gunhilda. A w polskiej? Kto o niej do niedawna słyszał i co wiedział? I dlaczego nie? Nie sądzę, by ktoś znał na to trafną odpowiedź. (…)

Gdyby nie pojawienie niemal szekspirowskiego formatu polskiej pisarki Elżbiety Cherezińskiej, współczesna polska powieść historyczna leżałaby odłogiem. I to wydarzenie, poprzedzające oczywiście opiniowany rok 2017, dla mnie osobiście uważam za najważniejsze. Bo ja dopiero w 2017 roku wczytuję się w jej dzieła i obdarzam nimi rodzinę i przyjaciół. Obawiam się, że nie starczy mi życia, by poznać ogrom jej literackiego dorobku – bowiem jest to autorka młoda i w sile talentu.

Cherezińska w sposób fantastyczny wprowadza i Polskę, i jej historię, i literaturę do Europy – tej prawdziwej Europy, z tradycjami godnymi poznawania, naśladowania lub korygowania. Bo przecież nasz kulturotwórczy kontynent nie może poprzestać na popkulturowych Disneylandach, Szrekach, myszkach Miki, kaczorach Donaldach etc…

Chciałabym, by Poznań odzyskał należne mu miejsce na mapie Polski i Europy. By wreszcie stanął na swoim miejscu Pomnik Wdzięczności za odzyskaną w 1918 roku niepodległość Ojczyzny i obyśmy już nigdy nie stanęli ani na krawędzi jej utraty, ani w lęku przed roztopieniem się w bezkształtnym tyglu pseudonowoczesności. Chrońmy dorobek tysiącleci i pieczołowicie go pomnażajmy.

Cały felieton Danuty Moroz-Namysłowskiej pt. „Moje marzenia na Nowy Rok” znajduje się na s. 3 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Danuty Moroz-Namysłowskiej pt. „Moje marzenia na Nowy Rok” na s. 3 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl

Prusacy przegrali „walkę o kulturę” z Polakami. Galicyjska machina polonizacyjna też działała niewiarygodnie sprawnie

Dziś mamy hołubionych i nagradzanych luminarzy kultury. Tokarczuk, Stasiuk, Klata, Lupa, Strzępka, Holland. Czy dokonania artystyczne tych twórców mogłyby pomóc Polakom w przetrwaniu ciężkich czasów?

Jan Martini

Czy warto było narażać życie, ratując książki? Trzeba było być bardzo zmotywowanym, przenosząc stosy książek przez linię frontu pod Ropczycami. Bo książki zostały już wyzwolone i noszą ślady aktywności wyzwolicieli – powyrywane okładki, podarte strony. Ale zostały troskliwie poskładane, luźne kartki pozbierane. Choć w Nieboskiej Komedii brakuje końca, a Król Duch pozbawiony jest początku, uznano, że trzeba je trzymać. Relikwie? Na wszystkich ex libris: „Inż. Michał Swoboda”. To syn Czecha – „banmistrza”, kolejarza raczej niskiej rangi. „Pan naczelnik na kuleji, co do lampy nafty leji”, był odpowiedzialny za utrzymanie odcinka torów – jeździł drezyną, sprawdzał rozjazdy i sygnalizację. Ale jego syn ukończył już politechnikę. Z czasem będzie tam wykładowcą. Będzie urzędował we wspaniałym gmachu Dyrekcji Kolei we Lwowie, stanie się twórcą polskiego systemu sygnalizacji kolejowych i będzie budowniczym linii kolejowej Lwów–Łuck. Dzisiejsi pasażerowie z pewnością nie wiedzą, kto im zbudował tę linię. (…)

Dlaczego w bibliotece Michała Swobody nie ma książek czeskich czy niemieckich? Młodsza siostra inżyniera – córka Czecha kolejarza – poślubiła wnuka Włocha, oficera austriackiej armii. Ich syn ma już polskie imię – zgrzytające i szeleszczące w połączeniu z włoskim nazwiskiem.

Galicyjska machina polonizacyjna działała niewiarygodnie sprawnie. Na rusyfikację czy germanizację wydawano krocie, ale polonizacja poddanych cesarza Austrii, którzy zasiedzieli się w Galicji, przebiegała kompletnie bezkosztowo. Bywało, że dzieci austriackich urzędników czy oficerów szły przez „kordon” walczyć w polskich powstaniach. Trudno zrozumieć powody, dla których ci przybysze „zapisywali” się do polskości. Przecież ustalenia Kongresu Wiedeńskiego miały obowiązywać „do krańca historii”.(…)

Polskość żyła w kulturze. Siłę oddziaływania polskiej kultury docenił Stalin i wyciągnął wnioski z zaniedbań poprzednich zaborców. Jego urzędnicy – bracia Goldbergowie – działali kompleksowo, zajmując się „ciałem i duszą” Polaków. Młodszy przyjął nazwisko Różański i zajmował się ciałami w kazamatach Rakowieckiej, ale ważniejsze zadanie przypadło starszemu, „rzuconemu na odcinek” kultury. Stylizowany na polskiego szlachciurę z sumiastym wąsem i tubalnym głosem, Beniamin Goldberg jako Jerzy Borejsza zorganizował prężne wydawnictwo Czytelnik (Cz. Miłosz: „wszyscy byliśmy w stajni Borejszy”). (…)

Prusacy przegrali swoją „walkę o kulturę” z Polakami. Jednak „Kulturkampf” Stalina zakończył się sukcesem – testament Borejszy trwa, mimo upadku komuny. Przemysł można zlikwidować szybko, także linie lotnicze, pocztę czy koleje, ale urabianie ludzkich mózgów za pomocą kultury wymaga „długiego marszu”. Ten marsz, niestety, ludzie kultury ukształtowani w okresie „słusznie minionym” – kontynuują (K. Janda: „nie oddamy wam kultury”). Czy tylko wskutek bezwładności? (,,,)

Równocześnie zarzut cenzurowania sztuki i ograniczania swobody twórczej artystów jest tak ciężki, że nie ma przed nim obrony. Samo środowisko twórcze jednak stosuje bezwzględną cenzurę (mimo deklarowanej tolerancji) wobec artystów, którzy ośmielili się nie „płynąć w głównym nurcie”. Grozi im ostracyzm towarzyski i zawodowy. Taką dintojrę środowiskową poznali już aktorzy występujący w szopce Marcina Wolskiego czy w filmie Smoleńsk.

Mamy hołubionych i nagradzanych luminarzy kultury. Tokarczuk, Stasiuk, Klata, Lupa, Strzępka, Holland. Czy dokonania artystyczne tych twórców mogłyby pomóc Polakom w przetrwaniu ciężkich czasów?

Cały artykuł Jana Martiniego pt. „Książki” znajduje się na s. 5 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jana Martiniego pt. „Książki” na s. 5 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl

2017 – rok obaw i nadziei. Fabryki trolli, lawina fake newsów – ich skuteczność maleje wraz ze wzrostem naszej wiedzy

Oficjalnie Polska ma fatalną prasę – przegraliśmy 27 do jednego, mamy ohydną twarz antysemitów, wycinamy puszczę, przestaliśmy być państwem prawa – ale prywatnie Europejczycy postrzegają nas inaczej.

Jan Martini

Prawdopodobnie w 2017 roku, w 100-lecie tzw. Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej (puczu zorganizowanego za niemieckie pieniądze), Rosjanie zamierzali rozpocząć budowę „wspólnego europejskiego domu od Lizbony po Władywostok”. Skutki dla nas byłyby fatalne, niezależnie, czy Rosja zostałaby członkiem UE, czy Unia zgłosiłaby akces do Wspólnoty Niepodległych Państw. Takie spektakularne wydarzenie byłoby ukoronowaniem rocznicy. (…)

Niedawno prezydent Putin powiedział, że Rosja nie zamierza budować na świecie nowych baz ani rozpoczynać kosztownego wyścigu zbrojeń. Bazy nie są potrzebne, gdyż Rosjanie od lat osiągają cele polityczne innymi środkami. O tym, że stosują na dużą skalę manipulacje w światowych mass mediach, było wiadomo od dawna, ale że od lat wpływają na wybory w demokratycznych państwach, dowiedzieliśmy dopiero w 2017 roku (wprawdzie Anatolij Golicyn dawno pisał, że funkcjonariusze KGB już w 1984 roku ingerowali w amerykańskie wybory, ale kto czyta Golicyna?)

Wiemy także o instalowaniu adminów w różnych portalach (czy np. redaktorów w Wikipedii), o fabrykach trolli, zasypywaniu portali społecznościowych fake newsami. Skuteczność takich metod maleje wraz z upowszechnianiem się naszej wiedzy.

Metody rosyjskich wojsk cybernetycznych były do czasu bardzo skuteczne w kreowaniu napięć społecznych. Potrafili np. zwoływać na Facebooku zwolenników i przeciwników aborcji na tę samą godzinę i w tym samym miejscu, prowokując zamieszki. Głębokie podziały w Polsce są prawdopodobnie również dziełem radzieckich profesjonalistów. (…)

Oficjalnie Polska ma fatalną prasę – przegraliśmy 27 do jednego, mamy ohydną twarz antysemitów, wycinamy puszczę, przestaliśmy być państwem prawa – ale prywatnie Europejczycy postrzegają nas inaczej. Podczas moich wakacji w Szkocji zostałem mile zaskoczony przez kelnerkę, która wyrażała się z entuzjazmem o naszej premier wzywającej: „Europo, wstań z kolan!”. Wygląda na to, że opinie prostych ludzi z wolna zaczynają rozumieć nawet odporni na wiedzę zachodni eksperci.

Cały felieton Jana Martiniego pt. „Rok obaw i nadziei” znajduje się na s. 2 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Jana Martiniego pt. „Rok obaw i nadziei” na s. 2 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl

Beata Szydło asem w talii Jarosława Kaczyńskiego. Jej doświadczenie i wizerunek zbudują fundament pod następne wybory

Nie milkną echa dymisji rządu premier Szydło. Wyborcy PiS nie rozumieją tego posunięcia. Jednak ten ruch jest przejawem geniuszu Jarosława Kaczyńskiego, który już rozgrywa następne kampanie wyborcze.

Michał Bąkowski

Prezes PiS ma świadomość, że starcie w przyszłorocznych wyborach samorządowych będzie miało fundamentalne znaczenie w kontekście długofalowych rządów jego partii. Obecnie w większości województw władzę niepodzielną pełni koalicja PO-PSL, natomiast stanowiska prezydentów największych polskich miast zdominowane są przez przedstawicieli Platformy Obywatelskiej lub jej sympatyków. Gdyby PiS-owi udało się odzyskać samorządy, korzyści będą dwie: skuteczniejsze realizowanie przez rząd polityki centralnej oraz stworzenie mocnych podwalin pod kolejną kampanię prezydencką i parlamentarną. Kampania wyborcza, prowadzona przez pozostające przy władzy PiS-owskie samorządy oraz ośrodki centralne, będzie miała dużą moc uderzeniową.

Geniusz Jarosława Kaczyńskiego to dalekowzroczność oraz umiejętne rotowanie zasobami ludzkimi. Beata Szydło jest bardzo pozytywnie postrzegana przez społeczeństwo, głównie za sprawą udanej polityki socjalnej rządu. Można śmiało powiedzieć, że dla wielu polskich rodzin była premier jest Beatą „500+” Szydło. Do tego inne rozwiązania polityki socjalnej: „Mieszkanie+”, podniesienie płacy minimalnej oraz kwoty minimalnej emerytury. Dodatkowo rząd znakomicie sprzedaje PR-owo spadek bezrobocia, szczyt NATO czy organizację Światowych Dni Młodzieży. To wszystko wpływa pozytywnie na wizerunek byłej Pani premier.

Jednak pełniąc dotychczasową funkcję, nie mogłaby skutecznie wykorzystać swojej popularności na rzecz nadchodzących wyborów. Natomiast objęcie nowej funkcji o dużo mówiącej nazwie – wicepremiera ds. społecznych – będzie umożliwiało częste podróże po całym kraju i bliski kontakt z potencjalnymi wyborcami. Prezes Kaczyński zapewne pamięta, że Szydło bardzo dobrze rozegrała kampanię prezydencką Andrzeja Dudy, a następnie wygrała starcie w batalii parlamentarnej. Teraz jej umiejętności, doświadczenie i pozytywny wizerunek mają zapewnić dobre fundamenty pod nadchodzące wybory.

Oczywiście lukę po Beacie Szydło trzeba było wypełnić osobą, która może również przynieść korzystne rozwiązania dla partii i rządu. Mateusz Morawiecki na pewno będzie bardzo dobrze radził sobie w zagadnieniach związanych z sprawami finansowymi. Pozycja eksperta, którą uzyskał, obracając się w kręgach bankowych, na pewno stawia go na mocnej pozycji w debacie dyplomatycznej z Brukselą i Waszyngtonem. Możemy się więc spodziewać, że niedługo Pani Szydło zacznie objazd kraju w celu zaktywizowania lokalnych struktur i zabiegania o głosy społeczeństwa.

Felieton Michała Bąkowskiego pt. „Beata Szydło asem w talii Jarosława Kaczyńskiego” znajduje się na s. 6 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Michała Bąkowskiego pt. „Beata Szydło asem w talii Jarosława Kaczyńskiego” na s. 6 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl

 

Brukselski odlot eurokratów. Jaskrawo naruszono traktaty i kolejny raz pokazano, że w UE obowiązują podwójne miary

Zamykanie katalońskich polityków w kryminale to konieczna obrona demokracji, zaś uchwalona przez polski Sejm ustawa zmieniająca organizację sądów to niedopuszczalne naruszenie europejskich standardów.

Henryk Krzyżanowski

Brukselski odlot eurokratów, czyli uruchomienie wobec Polski surowego artykułu 7, postawił w głupiej sytuacji krajową opozycję. Choć z jednej strony opozycjoniści zapewne się cieszą, że „zagranica” wreszcie się ruszyła i szturchnęła rządzących, to z drugiej nie mogą nie odczuwać zakłopotania wobec stylu, w jakim to poszturchiwanie się odbywa. Bowiem jaskrawo naruszono przy tym traktaty (ustrój sądownictwa to sprawa wewnętrzna krajów członkowskich) oraz pokazano, nie po raz pierwszy przecież, że w UE obowiązują podwójne miary. Zamykanie katalońskich polityków w kryminale stanowi konieczną obronę demokracji, zaś uchwalona przez polski Sejm ustawa zmieniająca organizację sądów to niedopuszczalne naruszenie europejskich standardów. Pięknie, nie ma co. Nie dziwi więc, że krajowi zwolennicy dyscyplinowania Polski przez KE wolą nie chwalić tej ingerencji wprost, a uciekają się do metafor.

W telewizyjnej dyskusji jeden z czołowych polityków PO użył więc porównania do piłki nożnej, mówiąc, że Polska słusznie dostała żółtą kartkę za faule i niestosowanie się do reguł gry. Niestety, politycy polemizujący z nim w studio tę fałszywą metaforę podjęli i dyskusja potoczyła się dalej wokół zasad na piłkarskim boisku. Niepotrzebnie, bowiem polityka jest czymś kompletnie innym od sportu, choćby przez to, że nie obowiązują w niej sztuczne reguły, uzgodnione z góry (i przestrzegane) przez zawodników, którzy w grze uczestniczą w sposób całkowicie dobrowolny. A udział w międzynarodowej polityce dla narodów i państw dobrowolny przecież nie jest.

Drugą przenośnią zaciemniającą widzenie jest obraz szkoły. Publicysta opozycyjnej gazety pisze o przeniesieniu się na własne życzenie z europejskiego mainstreamu do „oślej ławki”. To jest jeszcze bardziej dziwaczne – jeśli UE to szkoła, to kto jest nauczycielką i kiedy będzie rozdanie świadectw? A czy będą promocje?

Znamienne, że opozycyjni inteligenci z uporem odwołują się do pedagogiki zawstydzania Polaków, mimo iż ta od dawna wykazuje swą nieskuteczność. Owszem, podatna na nią jest część profesury z państwowych uniwersytetów oraz artyści-performerzy i dziennikarze opozycyjnych mediów. Ale przeciętnego wyborcę skłania ona raczej do głosowania na PiS lub, w przypadku zwolenników PO, do pozostania w domu. Czyżby więc obsesjonat Leo Timmermans był ukrytym agentem PiS-u?

Co ważne, u podstaw sporu polskich władz z unijną wierchuszką nie leży wcale praworządność. Chodzi o fundamentalnie odmienne podejście do przyszłości Europy – my chcemy Unii niezależnych państw narodowych, a eurokraci dążą do stworzenia jednego państwa rządzonego z Brukseli. To jest konflikt ideologiczny, który musimy podjąć i w którym nie wolno nam ustąpić ani o krok.

Felieton Henryka Krzyżanowskiego pt. „O szaleństwie eurokratów” znajduje się na s. 3 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Henryka Krzyżanowskiego pt. „O szaleństwie eurokratów” na s. 3 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl

2017 – rok ważnych niespodzianek w Wielkopolsce i w całej Polsce / Jolanta Hajdasz, „Wielkopolski Kurier WNET” 43/2017

W pierwszych dniach Nowego Roku przypomnieć chcę tylko najważniejsze i najpiękniejsze wydarzenia związane z naszym miastem i regionem, takie, które w pamięci powinny nam zostać na wiele, wiele lat.

Jolanta Hajdasz

Z Łodzi do Krakowa

Zdecydowanie jednym z najważniejszych, historycznych wydarzeń minionego roku jest objęcie przez poznaniaka funkcji metropolity krakowskiego, jednej z najważniejszych w Kościele nie tylko polskim, ale także powszechnym. (…) poznaniacy cały czas traktują go jak swojego współmieszkańca, interesują się tym, co głosi i jak mu się wiedzie w Krakowie. Zdają sobie bowiem sprawę, że dla środowisk niechętnych Kościołowi ta nominacja była zaskakująca. Wystarczyło przejrzeć tytuły w internecie i prasie drukowanej. Nowego arcybiskupa krakowskiego regularnie atakował i „Newsweek”, i „Gazeta Wyborcza” pisząc, że słynie on z „kontrowersyjnych wypowiedzi”, choć w zasadzie może mu zarzucić tylko to, że hierarcha w trakcie swojej dotychczasowej posługi jest wierny nauczaniu Kościoła.(…)

Po raz piąty w Pile

Jeszcze kilka lat temu leżąca w północnej części Wielkopolski Piła była symbolem postkomunizmu, mówiło się o tym mieście „czerwona Piła”, bo tu wpływy komunistycznego aparatu partyjnego były wyjątkowo silne. Piła była przecież jedynym miastem w Polsce, gdzie Komitet Obywatelski „Solidarności” w 1989 r. przegrał rywalizację o mandat senatora…. A teraz to właśnie w Pile odbywają się największe i najbardziej widowiskowe w Wielkopolsce marsze upamiętniające Żołnierzy Wyklętych, a liczba imprez organizowanych już od pięciu lat w ramach Dni Pamięci Żołnierzy Wyklętych jest imponująca.

Wielka w tym zasługa charyzmatycznego salezjanina, ks. Jarosława Wąsowicza z Piły, który jest nieformalnym kapelanem środowisk kibicowskich. W inicjowanych przez niego marszach idą razem chłopcy i dziewczęta, młodzi ojcowie i matki z dziećmi, a obok nich ludzie starsi, nierzadko potomkowie tych, którzy siedzieli w więzieniach, których mordowano. (…)

Przełom w sprawie abpa Baraniaka

(…) W minionym roku w czerwcu, po 6 latach od decyzji urągającej pamięci prześladowanego kapłana, nowy prezes IPN Jarosław Szarek i dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu prok. Andrzej Pozorski wznowili śledztwo dotyczące prześladowania przez komunistów w latach 50. arcybiskupa Antoniego Baraniaka. (…)

We wrześniu nastąpiła jeszcze uchwała Sejmu RP oddająca cześć abpowi Baraniakowi w 40 rocznicę śmierci, a w październiku – sesja naukowa o nim w Belwederze, z udziałem Prezydenta RP Andrzeja Dudy. Na tej sesji abp Stanisław Gądecki zapowiedział wszczęcie procesu beatyfikacyjnego abpa Baraniaka.

Odznaczenie prof. Stanisława Mikołajczaka

W grudniu 2017 r. został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski prof. dr hab. Stanisław Mikołajczak, założyciel i przewodniczący Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Lecha Kaczyńskiego oraz prezes Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika Wdzięczności w Poznaniu. Order ten to drugie pod względem starszeństwa polskie państwowe odznaczenie cywilne (po Orderze Orła Białego) nadawane za wybitne osiągnięcia na polu m.in. oświaty, nauki, działalności społecznej i służby państwowej.

Cały artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Rok ważnych niespodzianek” znajduje się na s. 1 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Rok ważnych niespodzianek” na s. 1 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl

Znaczące wydarzenia roku ubiegłego – na pewno nie pedałowanie na rowerze i zacieśnianie współpracy ze Słupskiem

Wielkie zadania na rok 2018 – zrozumienie istoty niepodległości, zrozumienie, że polskość to absolutna normalność, odróżnienie niepodległości od wasalstwa wobec Brukseli, ugruntowanie patriotyzmu.

Paweł Bortkiewicz TChr

Nie ukrywam, że mam sporą trudność we wskazaniu znaczących wydarzeń w Wielkopolsce i Poznaniu w 2017 r. Za takie bowiem trudno mi uznać na przykład promowanie Poznania jako „miasta otwartego i tolerancyjnego”, czego wyrazem był udział urzędnika państwowego, jakim jest prezydent miasta, w hucpach pod tytułem Marsz Równości czy Kongres Kobiet. Pedałowanie na rowerze i zacieśnianie współpracy ze Słupskiem czy p. Biedroniem jest być może wzruszające w pewnych kręgach, ale niekoniecznie ociera się o sens.

W tej sytuacji wydarzeniem poznańskim realnej rangi jest w moim odczuciu wydobycie i ocalenie pamięci o postaci abpa Antoniego Baraniaka, męczennika doby komunistycznej. Wyrazem tego były podpisy zebrane w sprawie wszczęcia procesu beatyfikacyjnego, ogromna promocja tej postaci za sprawą m.in. filmu p. Jolanty Hajdasz i wreszcie ogłoszenie 7 października przez obecnego Metropolitę Poznańskiego wszczęcia procesu beatyfikacyjnego.

Wydarzeniem bardzo znaczącym jest oczywiście celebracja 99 rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Ona w sposób naturalny otwiera na nadzieje roku 2018 – roku 100-lecia odzyskania Niepodległości.

Polonia Restituta… Dziś takie rozumienie Polski jest chyba równie aktualne, co przed laty, choć z innych powodów. Potrzeba odrodzenia Polski, zrozumienie istoty niepodległości, zrozumienie, że polskość to absolutna normalność, odróżnienie niepodległości od uległości wasalskiej wobec Brukseli, ugruntowanie patriotyzmu – historycznego, gospodarczego, ekonomicznego, politycznego – to wielkie zadania na rok 2018. I nadzieje, które niech się spełnią.

Felieton Pawła Bortkiewicza TChr pt. „Z nadzieją w 2018” znajduje się na s. 2 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Pawła Bortkiewicza TChr pt. „Z nadzieją w 2018” na s. 2 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl

Bożonarodzeniowe szczęście z lipowego klocka wystrugane. Góralska szopka, która przywraca ciepło rodzinnego domu

Rano kupiłem choinkę i obowiązkowo umieściłem pod nią moją czarodziejską szopkę, której nie oddałbym za żadne skarby świata, bo ilekroć na nią patrzę, znów jestem z Mamą i Tatą w naszym starym domu.

Krzysztof Pasierbiewicz

– Pora ubrać drzewko – pomyślałem i przystawiłem krzesło do pawlacza, skąd wyjąłem przedwojenne pudło po butach od Baty, przewiązane wstążką. Usiadłem w fotelu, rozwiązałem kokardkę i delikatnie uniosłem tekturowe wieczko. Czegóż tam nie było?! Na wierzchu leżał szpic, który Tata co roku uroczyście nabijał na czubek jodłowej choinki. Był też kolorowy łańcuch, który kiedyś własnoręcznie babcia posklejała. Ozdobny krzyżyk ze szklanych paciorków nanizanych na jedwabną nitkę, przechowywany w rodzinie od kilku pokoleń. Porcelanowe krasnale w czerwonych czapeczkach, koszyczki z poziomkami i kiście winogron. A także niezdarnie sklejone aniołki, które przed laty wycięliśmy z bratem z celofanu, i pająki, srebrzysto-złote warkocze anielskich włosów, wyleniały pajac od wuja, co zginął w Katyniu, i kilka barwnych bombek polukrowanych obficie błyszczącym brokatem…

Długo się wpatrywałem w rodzinne pamiątki, biorąc każdą z osobna do ręki, delikatnie jak ksiądz hostię w czasie podniesienia, bo sobie uświadomiłem, że największym moim skarbem jest to pożółkłe pudełko, w którym zamknęło się moje szczęśliwe dzieciństwo, ów szczęsny czas, kiedy byliśmy szczęśliwi jak już nigdy potem, gdy w roku 1952 tatę za AK wykończyła ubecja.

Kiedy kończyłem ubierać choinkę, przypomniałem sobie o szopce, którą w lecie od starego górala kupiłem. Wygrzebałem ją tedy z pawlacza, rozpakowałem i postawiłem pod choinką po omacku, bo w międzyczasie zapadł ciemny, grudniowy wieczór. A jak zapaliłem choinkowe lampki, stał się cud grudniowej nocy przedświątecznej, bowiem w blasku kolorowych kinkiecików zobaczyłem, jakie cacko kupiłem od starego gazdy.

Od rozświetlonej szopki biło ciepło, jakie zapamiętałem z dzieciństwa, gdy w naszym starym domu co rano Mama rozpalała piec. I zdało mi się, że ją widzę, jak zagląda w ciemnawą czeluść paleniska, gdzie pod warstwą popiołu tli się jeszcze kilka bladopomarańczowych węgielków, a ona wygrzebuje z dna wiadra wyszczerbioną szuflą bryłki węgla, układając je ostrożnie na wystygłym ruszcie i przymyka żeliwne żebrowane drzwiczki, dmuchając wprawnie w palenisko, aż wygasłe ogarki ożyją i rozbłyśnie pierwszy nieśmiały płomyk. I raptem piec złapał cug i jęzory złotawych płomieni wystrzeliły w górę, oblizując szamotowe cegły. Wydawało mi się, że znów się przytulam do fajansowych kafli, wsłuchując się w melodię buzującego ognia. Uwielbiałem ten odgłos, bo dawał mi poczucie bezpiecznego domu i beztroskiego dzieciństwa. Zdało mi się, że znów czuję dziś już zapomniane atłasowe ciepło kaflowego pieca.

(…) I znów, wpatrując się w to góralskie arcydzieło, znalazłem się w naszym rodzinnym domu, w którym przed Świętami pachniało cynamonem i rodzinnym szczęściem, a przed Wigilią na rozgrzanej do czerwoności blasze kuchennego pieca dochodził postny barszcz na suszonych borowikach, w szabaśniku skwierczał świąteczny indor, starszy brat mełł mak, Tata w ucierał masę na tort, którą mu ukradkiem podkradałem paluchem z makutry, a Mama skrobała w pośpiechu karpie, dając każdemu z domowników po łusce na szczęście.

Znów powrócił rok 1951. Po wigilijnej kolacji Mama z Tatą wstali od świątecznego stołu, zasiedli do naszego Steinwaya i podgrywając cichutko na cztery ręce, zaintonowali kolędę, która mi się wryła w duszę: Lulajże Jezuniu, moja Perełko, lulaj ulubione me Pieścidełko. Lulajże Jezuniu, lulajże lulaj, a Ty go, Matulu, w płaczu utulaj. Nie wiedzieliśmy wtedy, iż była to nasza ostatnia Wigilia z Tatą. Mama odeszła kilka lat później, bo pękło jest serce. Tak kochała Tatę.

Dziś rano kupiłem choinkę i obowiązkowo umieściłem pod nią moją czarodziejską szopkę, której nie oddałbym za żadne skarby świata, bo ilekroć na nią patrzę, znów jestem z Mamą i Tatą w naszym starym domu wypełnionym rodzinnym szczęściem.

Cały artykuł Krzysztofa Pasierbiewicza pt. „Bożonarodzeniowe szczęście z lipowego klocka wystrugane” znajduje się na s. 8 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Krzysztofa Pasierbiewicza pt. „Bożonarodzeniowe szczęście z lipowego klocka wystrugane” na s. 8 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl

Patriotyzm, dyskrecja, lojalność. Wielka klasa Beaty Szydło / Jolanta Hajdasz, „Wielkopolski Kurier WNET” nr 43/2017

Możliwe, że odejście Beaty Szydło zostało wymuszone przez czynniki znajdujące się poza jej ugrupowaniem politycznym, a nawet poza naszym krajem, o czym może świadczyć brak uzasadnienia tego kroku.

Jolanta Hajdasz

Podsumowując 2017 rok, nie sposób nie wrócić do wymuszonej rezygnacji Beaty Szydło z funkcji premiera. Cofnijmy się na moment w czasie i zamiast prognozować najbliższe 12 miesięcy, na chłodno i bez emocji spróbujmy sobie odpowiedzieć na proste pytanie – czy misja Beaty Szydło została przerwana? W mojej ocenie takie zagrożenie istnieje, szczególnie jeśli rozumiemy „misję Beaty Szydło” jako naprawę i przebudowę państwa polskiego po błędach i celowych działaniach różnych grup interesów zarówno w okresie tzw. transformacji ustrojowej lat dziewięćdziesiątych, jak i w latach późniejszych, określanych symbolicznym mianem III RP.

Wiele wskazuje bowiem na to, że odejście Beaty Szydło zostało wymuszone przez czynniki znajdujące się poza jej ugrupowaniem politycznym, a nawet poza naszym krajem, o czym świadczyć może styl jej odwołania i tak naprawdę brak racjonalnego uzasadnienia tego kroku. Widocznie planowała ona działania, które tym zewnętrznym czynnikom bardzo przeszkadzały. Na przykład to, czego nie udało się do tej pory wprowadzić rządowi „dobrej zmiany”, a więc likwidację aborcji eugenicznej, znalezienie wyjścia dla setek tysięcy osób uwikłanych w kredyty frankowe czy dekoncentrację mediów.

Najtrudniejsze w pełnieniu przez nią funkcji premiera były kontakty międzynarodowe, szczególnie te z politykami UE. Ataki na Polskę powtarzały się przecież tak często, rozmowy i negocjacje z Niemcami czy Francuzami stawały się wyjątkowo trudne i mało przyjemne, gdy Beata Szydło, broniąc interesów Polski, publicznie mówiła to, czego oni nie chcieli słuchać nawet w kuluarach.

Wypowiedziane przez nią w Parlamencie Europejskim słowa „Europo, dokąd zmierzasz? Powstań i obudź się ze snu, albo będziesz płakać nad swoimi dziećmi codziennie!” cytowano chyba na całym świecie, a my mieliśmy wrażenie, że po raz pierwszy od lat słuchamy wystąpienia polskiego polityka, który nie stara się za wszelką cenę pozyskać przychylności polityków zachodnich, tylko racjonalnie i odważnie prezentuje polską rację stanu.

Niełatwe dla niej były zapewne także relacje z niektórymi politykami z jej obozu politycznego, Zjednoczonej Prawicy. Widać czasem było aż nazbyt wyraźnie ogromne, niezaspokojone ambicje jej współpracowników i ich zawodową zazdrość o jej popularność i autorytet.

Ale to już historia. I znajdzie ona w niej swoje miejsce także z powodu stylu, w jakim zeszła ze sceny politycznej. U szczytu popularności, zarówno jej, jak i kierowanego przez nią gabinetu, przy bardzo dobrych wskaźnikach ekonomicznych – kogo chciała wymienić w swoim rządzie, że sama musiała odejść, gdy jej się to nie udało?

Dyskrecja, pokora, lojalność w stosunku do partii, której jest reprezentantką, budzą szacunek i podziw. Beata Szydło publicznie mówiła tylko o tym, że najważniejsza jest Polska i służba dla niej. A przecież po ludzku rzecz biorąc, mogłaby się czuć rozczarowana i oszukana, tak jak rozczarowani i oszukani poczuli się jej wyborcy, którzy zauważyli przecież, że choć teoretycznie odchodziła sama, z własnej woli, to w praktyce została po prostu usunięta.

W tym trudnym dla siebie momencie Beata Szydło pokazała klasę wielkiego polityka i wyznaczyła nowy styl odejścia z funkcji, który może stać się wzorem postawy politycznej tak odmiennej od dotychczasowego standardu odchodzenia od polityki, z hasłem „po mnie choćby potop”. Wielka klasa.

Możemy tylko życzyć sobie, by w 2018 r. zwyciężyła odpowiedzialność i rozsądek polityczny, a rządzący kontynuowali misję premier Beaty Szydło. Z szacunku dla niej i z pożytkiem dla nas wszystkich.

Artykuł wstępny redaktor naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET” Jolanty Hajdasz znajduje się na s. 1 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny redaktor naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET” Jolanty Hajdasz na s. 1 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl