Aneta Markowska, redaktor naczelna express.olsztyn.pl: Mocne tematy niepokornego portalu solą w oku „układu miejskiego”

Dzień 50. z 80/ Olsztyn/ Chodzi o spółdzielnię „Pojezierze” i tzw. mieszkania dla swojaków, czyli sprzedawanie mieszkań krewnym i znajomym prezesa po zaniżonych cenach – powiedziała Aneta Markowska.

Express.olsztyn.pl to portal internetowy, który został utworzony na bazie gazety papierowej. Początki tego tytułu nie były łatwe, bowiem gdy gazeta zaczęła wychodzić pięć lat temu w wersji papierowej, „były tutaj duże perturbacje na rynku wydawniczym”.

– Zmowa cenowa, nie chciano nas w kioskach, nie chciano zaakceptować naszej „za niskiej” ceny, były nawet interpelacje poselskie w tej sprawie, no, niestety, nie udało się – powiedziała redaktor naczelna express.olsztyn.pl Aneta Markowska, gość Aleksandra Wierzejskiego w Poranku Wnet z Olsztyna. Kolporterzy, nie przyjmując gazety, twierdzili, że jej cena była za niska i dlatego odmawiali jej kolportażu.

– Jeśli gazeta jest najtańsza na rynku, w dodatku porusza tematykę miejską, to ludzie będą kupowali tę gazetę, a nie inną, która ma ugruntowana pozycję – powiedziała Markowska. Jej zdaniem to, że nie mogła wydawać i kolportować swojej gazety, wynikało ze zmowy wydawców i kolporterów w tym regionie.

– Jeżeli zrobicie droższą gazetę, to wam weźmiemy, jeżeli w tej cenie, to nie – argumentowali kolporterzy, jak relacjonuje Markowska. -Zaczęliśmy wydawać gazetę, tyle że bezpłatnie, i była rozdawana „z ręki”.

Zaznaczyła, że z reklamodawcami również było ciężko. Mocna tematyka odstraszała wielu z nich, bo „nie wszystkie firmy chciały się narażać układowi miejskiemu”. Skończyło się na portalu internetowym. Wśród wielu trudnych tematów, jakimi zajmuje się redakcja, znalazły się również te poruszające kwestie wykupu mieszkań w spółdzielniach mieszkaniowych Olsztyna.

– Jako pierwsi pisaliśmy o tzw. kamienicy wybrańców w Olsztynie, zresztą sprawa jest w prokuraturze i mogę powiedzieć, że chodzi tu o spółdzielnię „Pojezierze” i tzw. mieszkania dla swojaków, czyli sprzedawanie krewnym i znajomym prezesa po zaniżonych cenach mieszkań, na których bardzo łatwo można było zarobić, bo ponad połowa tych mieszkań została sprzedana na wolnym rynku – powiedziała Markowska.

Jej gazeta również poruszała tematykę nieprawidłowości w wymiarze sprawiedliwości, co skutkowało podjęciem współpracy z Bogusławem Owocem, zwolennikiem opcji zerowej w sądownictwie. Podjęła również temat Michała K., słynnego asesora komorniczego z Łodzi, który „ma zasądzoną karę pozbawienia wolności, ale ciężko go za kratki wsadzić”. Jak twierdzi naczelna express.olsztyn.pl, osoba ta nie odbywa kary, bo początkowo ukrywała się, a aktualnie ponoć jest chora.

Kolejnym tematem, którym zajęła się redakcja naszego gościa, były działania firm windykacyjnych, co jest „tematem rzeką”. Jej zdaniem firmy windykacyjne często wcielają się w rolę komorników i doprowadzają nawet do śmierci ludzi.

– Ostatnio mieliśmy właśnie przypadek – mogę podać nazwisko, bo mam zgodę rodziny – Leonarda Pszczoły, nękanego licznymi telefonami za trzy tysiące długu narosłego do 10 tysięcy, którego serce nie wytrzymało – powiedziała Markowska, dodając, że zmarły miał problemy psychiczne z tego powodu, udokumentowane pobytami w szpitalu, a sprawa przeciwko firmie windykacyjnej znalazła swój finał w prokuraturze. Redakcja express.olsztyn.pl będzie się bacznie temu przyglądała.

Jej zdaniem w przyszłorocznej kampanii wyborczej do samorządów głównym tematem będą drogi, bowiem Olsztyn należy do jednych z najbardziej zakorkowanych polskich miast, w którym „jeździ się gorzej niż po Krakowie”.

– Drugim wiodącym tematem będzie wyszukiwanie minusów „dobrej zmiany” – przewiduje dziennikarka. Jej zdaniem obóz aktualnie rządzący „bardzo opieszale albo w ogóle nie odpowiada na pytania, które nas interesują”. Przykładowo problemem są takie pytania, jak chociażby wykształcenie radnych, temat ich pracy magisterskiej czy przebieg kariery zawodowej.

Express Olsztyn jest laureatem Nagrody Wolności Słowa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich przyznanej w 2016 roku za rok 2015.

MoRo

Chcesz wysłuchać Poranka Wnet, kliknij tutaj

Wywiad z Anetą Markowską naczelną www.express.olsztyn.pl w części siódmej Poranka Wnet.

Jakie nazwy ulic i placów pozostały na Warmii i Mazurach po czasach komunistycznych? Jakimi innymi je zastąpić?

Dzień 50. z 80 / Olsztyn / Poranek WNET – W dzisiejszej audycji o dekomunizacji nazewnictwa, o konieczności upamiętniania mniej i bardziej znanych zasłużonych Polaków oraz o architekturze Olsztyna.

Jednym z tematów rozmów w Poranku WNET były liczne jeszcze upamiętnienia działaczy komunistycznych pozostałe w przestrzeni publicznej Olsztyna, a także Warmii i Mazur. Aleksander Wierzejski rozmawiał o tym z olsztynianami Andrzejem Dramińskim z tutejszego oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, wydawcą regionalnego miesięcznika „Debata”, z historykiem i księgarzem Wojciechem Koziołem i z architektem Sławomirem Hryniewiczem.

Wojciech Kozioł powiedział, że w Olsztynie nie ma ulic imienia 22 lipca lub Manifestu PKWN, ale pozostała na przykład ulica Dąbrowszczaków. Jest też wiele innych nazw upamiętniających mniej znane dzisiaj osoby zasłużone dla komunizmu, np. ulice Hanki Sawickiej czy Wincentego Pstrowskiego. Rada miasta przedstawiła IPN bardzo długą listę nazw ulic i miejsc w mieście, które proponuje zmienić. Czy jest powszechna zgoda na zmianę nazw i na jakie? Lokalne stowarzyszenie protestuje przeciwko zmianie nazwy ulicy Dąbrowszczaków. Są to młodzi komuniści czy też maoiści. Jednym ze znaczących udanych przykładów likwidacji symboli komunistycznej władzy jest usunięcie pomnika sowieckiego generała Iwana Czerniachowskiego w Pieniężnie.

Andrzej Dramiński, którego miesięcznik „Debata” zajmuje się między innymi kwestią usunięcia z przestrzeni publicznej nazw sławiących komunizm i jego bohaterów, zwrócił uwagę, że oprócz nazw wspomnianych przez Wojciecha Kozioła jest wiele innych sławiących „nie wiadomo co”, jak np. ulica Wyzwolenia. Nie wiadomo, o jakie wyzwolenie chodzi, od czego, od Niemców? A może ma to być „wyzwolenie społeczne”? Nie ma też wątpliwości, że należy zmienić nazwę ulicy Dąbrowszczaków, którzy byli formacją powiązaną z NKWD, tak samo jak jej dowódca gen. Karol Świerczewski.

Zdaniem wydawcy nowymi patronami „zdekomunizowanych” ulic mogłyby być osoby zasłużone dla rozwoju Olsztyna, np. burmistrz z przełomu XIX i XX wieku Oskar Belian, który był Niemcem, ale jego zasługi dla miasta były wielkiei warto o nich pamiętać. Inną osobą jest Anna Walentynowicz, która działała w opozycji antykomunistycznej, nie mając żadnych powiązań ze służbami PRL, nie musiała się więc nikomu z niczego potem tłumaczyć, jak niestety wiele innych głośnych osób z Solidarności. [related id=34684]

Inna postać, którą należałoby szczególnie upamiętnić, to Wojciech Kętrzyński, polski działacz z przełomu XIX i XX wieku, wieloletni dyrektor Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Lwowie. Urodził się jako Adalbert von Winkler, ale odkrył, że jego prawdziwe nazwisko to Kętrzyński. Odtąd do końca życia czuł się Polakiem i bardzo zasłużył się dla Polski.

Byli też Niemcy, którym Polska i katolicyzm wiele zawdzięczają, na przykład proboszcz z Gietrzwałdu ksiądz Augustyn Weichsel. Był on nawet represjonowany przez Niemców. W tym kontekście bardzo wymowne jest to, że objawienia maryjne nastąpiły w Gietrzwałdzie, czyli w południowej części Warmii, w której polskość zachowała się dużo lepiej niż na jej północnych terenach. Ważne też jest to, że Matka Boża w Gietrzwałdzie przemówiła po polsku, a nie po niemiecku.

Objawienia miały bardzo duży wpływ na rozwój polskości i świadomości narodowej, gdyż pielgrzymi przyjeżdżający do Gietrzwałdu odwiedzali tutejszą księgarnię, w której sprzedawane były polskie książki, modlitewniki czy kalendarze. Jej właścicielem był Andrzej Samulowski, który co prawda ma swoją ulicę w Olsztynie, ale niestety bardzo małą.

Sławomir Hryniewicz zapytany o to, czy w Olsztynie są podobne problemy z reprywatyzacją jak w Warszawie, powiedział, że Olsztyn „ma to szczęście czy nieszczęście”, że leży na terenie tzw. ziem odzyskanych. Dawni właściciele albo nie żyją, albo nie ma z nimi kontaktu, więc tego rodzaju działania jak te
ujawnione w Warszawie (tzw. dzika reprywatyzacja) tutaj nie mają miejsca. Przyznał, że w Olsztynie są innego rodzaju nieprawidłowości związane z nieruchomościami: „Nie takie jak w Warszawie, ale mamy swoje grzechy na sumieniu”.

Jako architekt opowiedział o olsztyńskiej Starówce, która – podobnie jak warszawska – nie przetrwała wojny i została prawie w całości odbudowana w latach 60. Zniszczona została nie w czasie walk armii radzieckiej o Olsztyn, ale już po zdobyciu miasta przez Armię Czerwoną, która zburzyła dużą część miasta w ramach swoistego odwetu na Niemcach. Poza zamkiem, katedrą, Wysoką Bramą i kilkoma kamienicami cała stara część miasta nie zachowała się. To, co oglądamy dzisiaj, to jest udana, ale rekonstrukcja.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy ze Sławomirem Hryniewiczem, Wojciechem Koziołem i Andrzejem Dramińskim w pierwszej i czwartej części dzisiejszego Poranka WNET.

JS