„Przebaczenie nie może niszczyć śladów historii”. Promocja książki ze wspomnieniami prof. Karola M. Pospieszalskiego

Wydarzenia opisywane są z perspektywy rzetelnego uczonego, prawnika, szykanowanego na macierzystej uczelni. Potoczysta narracja, a także znakomita pamięć szczegółów dodatkowo podnoszą wartość książki.

„Przebaczenie nie może niszczyć śladów historii. Gdyby tak było, nie mógłbym pisać wspomnień i utrwalać w nich zgodnych z prawdą faktów”.

Fot. A. Tabaczyńska

19 lutego w Instytucie Zachodnim w Poznaniu odbyła się promocja wspomnień autora powyższych słów, profesora Karola Mariana Pospieszalskiego. Publikacja nosi tytuł To wszystko przeżyłem… i została wydana już po jego śmierci. Oparta została na spisanych przez niego wspomnieniach oraz innych tekstach autobiograficznych rozproszonych w archiwach PAN, Instytutu Zachodniego czy Biblioteki Uniwersyteckiej.

Wspomnienia obejmują okres od dzieciństwa i wczesnej młodości po początek lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Innymi słowy, jest to niezwykła panorama dziejów Polski czasów zaborów, na które przypada dzieciństwo K.M. Pospieszalskiego w Cesarstwie Niemieckim i w polsko-niemieckiej rodzinie, dalej dwudziestolecie niepodległości, czyli lata gimnazjalne, studenckie i pracy w sądownictwie autora. Kolejna część to tragiczny czas II wojny światowej: ucieczka przed grożącą kaźnią, wysiedlenie z wcielonego do III Rzeszy Poznania do Częstochowy w Generalnym Gubernatorstwie, codzienność wygnańca, który wszystko utracił, oraz zaangażowanie w pracę konspiracyjną. Zwieńczeniem wspomnień są czasy PRL-u, od stalinowskiego terroru po stan wojenny.

Wydarzenia, szczególnie te powojenne, opisywane są z perspektywy rzetelnego uczonego, uczciwego badacza dziejów okupacji, prawnika szykanowanego na swojej macierzystej uczelni.

Trudno przecenić wartość opisywanych przez Pospieszalskiego realiów funkcjonowania nauki polskiej po II wojnie światowej, kulis karier i porażek, zmagań z cenzurą, partyjną kontrolą, ubeckimi groźbami czy „układami” wszelkiego autoramentu.

Potoczysta narracja, a także znakomita pamięć szczegółów dodatkowo podnoszą wartość książki.

Autor wspomnień, Karol Marian Pospieszalski (1909–2007), był prawnikiem, historykiem, profesorem nauk prawnych. W czasie II wojny światowej działał w podziemnej organizacji „Ojczyzna”. Po wojnie należał do grona założycieli Instytutu Zachodniego w Poznaniu, w którym pracował w latach 1945–1966. Równolegle był wykładowcą na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Dokumentalista, wnikliwy badacz, znawca dziejów okupacji niemieckiej w Polsce, inicjator i wydawca serii „Documenta Occupationis”; autor licznych opracowań naukowych z zakresu problematyki okupacyjnej i prawniczej.

Opr. Aleksandra Tabaczyńska

Artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „To wszystko przeżyłem” znajduje się na s. 2 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


Od 4 kwietnia aż do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, 70 numer „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, pod adresem gumroad.com, w cenie 4,5 zł.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie naszego radia wnet.fm.

Artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „To wszystko przeżyłem” na s. 2 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Andrzej Jarczewski: Krzysztofa Karonia uważam za najważniejszego filozofa ostatnich lat w Polsce i może na świecie

Krzysztof Karoń na ogół daje odpowiedzi, które mnie przekonują. Wyjątek stanowią jego poglądy ekonomiczne, skażone zbyt długim obcowaniem z literaturą marksistowską: Karoń nie lubi bogaczy.

Andrzej Jarczewski

More geometrico

W zeszłorocznym artykule zwróciłem uwagę na metodę, konsekwentnie stosowaną przez Karonia i na okładce, i w rozumowaniu. Tę metodę – tym razem dopowiem: całkowicie błędną – wymyślił Kartezjusz, a Spinoza doprowadził do absurdu. Otóż Kartezjusz, skądinąd genialny matematyk i ważny filozof, bezpodstawnie założył, że filozofię można uprawiać na wzór geometrii euklidesowej: przyjąć jakieś pewniki, a całą resztę logicznie wyprowadzać na niewzruszonym fundamencie tych pewników.

Ta atrakcyjna metoda zawiera w sobie dwa słabe punkty: 1) W jaki sposób się dowiemy, że wybrane dla danej kwestii aksjomaty są poprawne? Wszak nawet drobna nieścisłość na początku może doprowadzić do skutków nieprzewidywalnych, co opisuje (nieznana Kartezjuszowi) teoria chaosu. 2) Skąd wiemy, że w danej dyscyplinie, np. w filozofii, logika jest narzędziem właściwym, gwarantującym poprawność wyników? Historia filozofii – wbrew pozorom – wcale tego nie dowodzi.

Metoda more geometrico u Karonia polega na zdefiniowaniu „pojęć podstawowych” i konsekwentnym stosowaniu tych pojęć tylko w ściśle określonym znaczeniu, z bezwzględnym odrzuceniem innych definicji. O ile samo ujęcie pojęć podstawowych uważam za istotny i cenny wkład Karonia do reinterpretacji marksizmu, to sztywne trzymanie się tych samych założeń w różnych kontekstach prowadzi do wniosków mocno ryzykownych.

Niezmienność logiki

W geometrii twierdzenie raz dowiedzione, np. przez Talesa, będzie tak samo słuszne po tysiącu lat, jak i po tysiącu wieków. Nawet jeżeli ludzkość nie poczeka, by to sprawdzić.

Podobnie – wszystkie prawa logiki formalnej były słuszne, zanim na świecie pojawił się człowiek i w niezmienionej postaci będą obowiązywać, gdy przeminiemy. Wystarczy, że przed śmiercią ostatniego człowieka ktoś wyśle w kosmos definicję jednego tylko działania na zbiorze dwuelementowym (np. binegacji). Obserwatorzy z dalekiej galaktyki na tej podstawie dojdą do takich samych zasad działania komputerów jak my w XX wieku.

Okładka książki Krzysztofa Karonia „historia antykultury 1.0” | Fot. ze zbiorów A. Jarczewskiego

Logika nie ma w sobie zdolności do zmiany. Gdybyśmy nawet (błędnie) założyli, że logika miała jakikolwiek związek z językiem w czasach, gdy Arystoteles pisał swoje genialne Analityki, to zauważmy, że przez te dwa i pół tysiąca lat ludzie się pozmieniali, narody i języki są inne, a niezmienione Analityki pozostają tak samo poprawne jak zawsze. O takich bytach, jak logika i człowieczeństwo, możemy mówić: ‘byty konwergentne’, istniejące obok siebie bez żadnego koniecznego związku. Z logiki możemy korzystać tylko w prostych wnioskowaniach. Z każdym kolejnym piętrem niby niezawodnej dedukcji logika jest coraz mniej pewna w warunkach realnych. Tylko w świecie komputerów logika jest niezawodna zawsze.

Metoda czasownikowa

To, czym działalność Karonia (książka i wykłady) różni się od przeciętnej produkcji filozoficznej w Polsce, to nie tylko oryginalność idei głównej, bo o to by nawet nie było trudno w kraju, który dopiero przyswaja zachodnią filozofię XX wieku, prawie niedostępną w czasach, gdy powstawała. Nasi wykładowcy filozofii musieli być komunistami w PRL-u, a później szybciutko wyprali się z sowieckiego marksizmu leninowskiego, by wpaść w objęcia marksizmu frankfurckiego, którym zarażają i porażają swoich następców. Do dziś pisane są doktoraty i habilitacje o tym, który marksista na Zachodzie co mniema o jakimś koncepcie innego marksisty z wieku XX. Żenada.

Z mojego punktu widzenia wielką wartością metody Karonia jest czasownikowość. Autor nie operuje rzeczownikami abstrakcyjnymi, zakłamującymi rzeczywistość. Niekiedy je cytuje, ale ich nie wprowadza do swojego języka, pełnego współczesnych kolokwializmów i doskonale zrozumiałego. Cechą wypowiedzi Karonia jest dokładne nazywanie czynności, które są lub muszą być wykonywane. Na ogół są to czasowniki, choć pojawiają się też nazwy rzeczownikowe, które – jak np. ‘terror’ – rozumiemy w Polsce wszyscy tak samo i trochę inaczej niż Francuzi czy Rosjanie. Zdarzają się też czasowniki metaforyczne, np. ‘zaorać’, ale – nie wiedząc, co dokładnie ten czasownik znaczy – wiemy dokładnie, o co Karoniowi chodzi.

Słowo-klucz: kradzież

Na każdym kroku Karoń przypomina – i to jest jego wielka zasługa – że kto nie pracuje, ten musi kraść. Tę (dla wielu nowatorską) prawidłowość Karoń pokazuje na dziesiątkach przykładów.

Raczej nie mówi o Siódmym Przykazaniu, ale cały jego wykład oparty jest na przekonaniu, że kradzież jest zła. I z tym nie próbuję polemizować. Natomiast problemy zaczynają się, gdy poznajemy różne rodzaje aktywności człowieka, nazywane przez Karonia ‘kradzieżą’. Tyle wstępnych uwag, pozwalających przejść do omówienia błędu metody w książce i w internetowych wykładach Krzysztofa Karonia.

Fundamentalna kategoria systemu Karonia – pojęcie ‘kradzieży’ – występuje jako rzeczownik w tym sensie nieprecyzyjny, że pozwala sobą nazwać różne czynności, które autor potępia, a które mogą być uważane za godne uznania przez innych uczestników tego dyskursu (pardon, Karoń nie używa takich „brzydkich” słów, jak ‘dyskurs’, ale ja nie jestem na to uczulony, bo ta nazwa jest trafna, choć trefna). Podejście Karonia ma charakter agensowy: „nie kradnij!”, dla odmiany moja książka zajmuje się głównie biernymi prawami pacjensa, w tym: „nie być okradanym”.

Rodzaje spekulacji

Według Karonia: „spekulacja – to zarabianie pieniędzy bez wytwarzania jakichkolwiek dóbr (coś za nic)” oraz: „kto akceptuje spekulację, akceptuje kradzież”.

Te poglądy są w kolejnych wykładach i w książce szeroko uzasadniane. Tu jednak mamy do czynienia z przejściem na pozycje rzeczownikowe. Ponieważ spekulacja zawsze jest kradzieżą, a kradzież zawsze jest złem – spekulacja jest złem. Same rzeczowniki. Tymczasem w życiu społecznym mamy do czynienia z różnymi rodzajami spekulowania. Jedne są złe, a inne są konieczne w taki sposób, że ich ocena w kategoriach dobra i zła staje się nierelewantna (do czynności „koniecznych” i niepoddających się wartościowaniu w tych kategoriach zaliczam m.in. oddychanie, jedzenie, picie itd.). (…)

Społeczne kontinuum

Okładka angielskiej wersji książki Andrzeja Jarczewskiego pt. „The Verbal Philosophy of Real Time” | Fot. A. Jarczewski

Na koniec powiem coś o własnej książce, by zasygnalizować, z jakich pozycji odnoszę się do dzieła Karonia. Otóż zasadnicza różnica widoczna jest już na okładkach. U mnie nie ma czarnych kwadratów na białym tle, symbolizujących metodę more geometrico. Nie ma postulatu wyraźnego oddzielenia dobra od zła. Zamiast tego widzimy kłębowisko dziwnych krzywych, które jest uogólnieniem – rozważanej wewnątrz książki – koncepcji osoby we wspólnocie (nie: koncepcji człowieka jako indywiduum). (…)

Wyobraźmy sobie jakąś większą społeczność, w której znajdziemy ludzi o różnym stopniu uczciwości. Spróbujmy ich uszeregować względem wybranej cechy w taki sposób, by na pierwszym miejscu postawić osobę o zerowym natężeniu tej cechy (teraz: bezwzględnego złodzieja), a na ostatnim – człowieka, który za żadne skarby i pod żadną groźbą nie byłby w stanie ukraść nikomu niczego. Pomijam w tym przykładzie kwestię możliwości pomiaru danej cechy; chodzi o pewną hipotezę, o to, jak sobie wyobrażamy rozkład wybranej cechy w społeczeństwie. Podobnie można by rysować np. rozkład bogactwa i badać w ten sposób wiele innych parametrów. (…)

Ludzie nie dzielą się (dwuwartościowo) na dobrych i złych, ale że między skrajnościami znajdziemy przeważającą część populacji, która generalnie potępia kradzież. Gdyby jednak ceną za krystaliczną uczciwość było wymordowanie naszej rodziny, miasta, a w końcu wszystkich ludzi na Ziemi – otóż gdyby cena doskonałości była za wysoka, to jednak zgodzilibyśmy się nie być aż tak doskonali jak Savonarola.

Zapewne zaliczamy siebie do tej większości, która na podobnych prezentacjach zajmuje miejsce między punktami wyróżnionymi na osi poziomej, czyli charakteryzuje się społecznie akceptowalnym natężeniem badanej cechy, oznaczanym na osi pionowej (pomijamy tu szczegóły, opracowane w książce). Dodatkowym parametrem jest tu czas.

Dziś jesteśmy radykalnie uczciwi, ale kiedyś tam w przeszłości znaleźliśmy się w takiej jakby trochę niewyraźnej sytuacji, że właściwie sami nie wiemy, czy to było bardzo uczciwe, czy może nie za bardzo.

Obserwator zewnętrzny, który nie szukałby mętnych samousprawiedliwień, oceniłby nas wtedy jednoznacznie: złodziej! Ale my oczywiście się z nim nie zgadzamy, no… nie w pełni, bo intencje były w zasadzie jakby nie takie złe itd.

„The verbal philosophy of real time”

W przekładzie na polski – tytuł mojej książki brzmiałby dość niezręcznie: „Filozofia czasownikowa czasu rzeczywistego”. Oprócz metody czasownikowej i hipotezy społecznego kontinuum wprowadzam tam – znaną z informatyki – koncepcję czasu rzeczywistego, który biegnie sekwencjami czasu zegarowego: od każdej przyczyny do jej nieuniknionego skutku. Przedmiotem pierwszej części książki jest czasownikowa teoria prawdy, a drugiej – czasownikowa teoria dobra.

O zawartości książki napiszę, jak ukaże się jej polskie wydanie, bo obecna cena egzemplarza papierowego – 65 ₤ – gwarantuje raczej, że nikt tego w Polsce nie kupi (Google Books oferuje e-booka za 286 zł). Teraz tylko wyjaśnię, dlaczego o tej książce wspominam w kontekście Historii antykultury 1.0. Otóż we wspomnianej tu na wstępie zeszłorocznej recenzji książki Karonia zawarłem opinię, że należy to dzieło wydać w innych językach. Wiem, że doradzać łatwo, wykonać trudno. Przetestowałem więc na własnym grzbiecie, jak to się robi bez żadnych grantów ani jakiegokolwiek wsparcia, w prowincjonalnych Gliwicach i w wieku lat… 70, co ma znaczenie, bo Krzysztof Karoń jest ode mnie znacznie młodszy, mieszka w Warszawie, ma lepsze zaplecze i pójdzie mu dużo łatwiej 🙂

Cały artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Karoń więźniem własnej metody” znajduje się na s. 18 marcowego „Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


Od 4 kwietnia aż do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, 70 numer „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, pod adresem gumroad.com, w cenie 4,5 zł.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie naszego radia wnet.fm.

Artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Karoń więźniem własnej metody” na s. 18 marcowego „Kuriera WNET”, nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Studio Dublin – 27 marca 2020 – Agnieszka Białek, Bogdan Feręc, Piotr Słotwiński, Jakub Grabiasz i Alex Sławiński

W piątkowe przedpołudnie w Radiu WNET, tradycyjnie informacje z Republiki Irlandii. Także rozmowy, analizy, przeglądy prasy i korespondencje. Dublin i Irlandia w czasach zarazy – tydzień kolejny.

W gronie gości:

  • Agnieszka Białek – pedagog, trener, przedsiębiorca z Belfastu
  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com
  • Piotr Słotwiński – politolog, dziennikarz, reportażysta i kronikarz Polonii w Cork
  • Jakub Grabiasz – redakcja sportowa Studia 37 Dublin
  • Alex Sławiński – dziennikarz, Studio Londyn Radia WNET

Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Realizator: Dariusz Kąkol (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)

 

W piątkowym Studiu Dublin, łączyliśmy się tradycyjnie z Bogdanem Feręcem, szefem portalu Polska-IE.com.  Największe wyspiarskie dzienniki donoszą o tym, że walczą o przetrwanie i absolutnie nie wiedzą jak wyglądać będzie „papierowe życie” po czasach zarazy. Tymczasem Republika szykuje się na wzrost zachorowań.

Tutaj wysłuchasz Wyspiarskiego Serwisu Radia WNET:

 

W Republice Irlandii odnotowano 19 przypadków śmiertelnych i 1819 zakażonych. Na wyspie mamy teraz (stan na piątek 27 marca, godzina 8:10) 66 ognisk infekcji, w tym 9 w domach opieki, 8 w szpitalach i 2 w zakładach opieki długoterminowej.

Irlandia przygotowuje się teraz na najgorsze, bo chociaż powoli, to liczba zakażeń rośnie, a dotychczasowe dane wyglądają niepokojąco. Co ważne, Irlandia czerpie ze wzorców europejskich, przygląda się popełnionym wcześniej przez inne państwa błędom, więc reaguje w sposób, który zwiększa bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańców wyspy.

Dr Tony Holohan, główny dyrektor medyczny w departamencie zdrowia powiedział, że

Część mieszkańców Irlandii, błędnie interpretuje informacje, jakie są podawane, czyli uważa, że skoro nie jest w grupie podwyższonego ryzyka, może omijać zalecenia.To prawda w przypadku osób młodych, ale nie jest to pełna prawda, bo i te osoby są zagrożone zakażeniem, chociaż ich organizmy są nieco bardziej odporne.

Doktor Holohan stwierdził, że również osoby młode trafiają w Irlandii na OIOM-y, a tam leczone są z powodu ciężkich stanów koronawirusowych. 

Dublin. Most O’Connella w centrum Dublina w godzinach szczytu. Stolica Irlandii podczas epidemii. Fot. Tomasz Wybranowski

W piątkowym Studiu Dublin w przeglądzie prasy głównie o koronawirusie i o tym, jak wpływa na życie na Wyspie, które mimo czasów próby i zarazy toczy się swoim rytmem. Dáil Éireann, irlandzka niższa izba parlamentu uchwalił ustawę o środkach nadzwyczajnych w interesie publicznym z powodu epidemii Covid-19.

Ta specjalna uchwała dała rządowi premiera Leo Varadkara nadzwyczajne uprawnienia do radzenia sobie z epidemią i złagodzenia załamania gospodarczego. W ustawie m.in. zapisy o zamrożeniu czynszów dla najemców i zakazie eksmisji.

Ustawa wprowadza w życie pakiet programów wsparcia o wartości blisko 3,7 miliarda euro. Irlandzki rząd będzie między innymi partycypował w kosztach wynagrodzeń pracowników pozostających na przymusowych postojach z powodu epidemii, lub już posiadających statut osoby bezrobotne. 

W Republice Irlandii wprowadzono zakaz eksmisji w czasie pandemii Covid-19. Irlandzki rząd ogłosił wczoraj szereg środków nadzwyczajnych, w tym zmianę w prawie zaproponowaną przez ministra budownictwa Eoghana Murphy’ego by chronić najemców dotkniętych kryzysem spowodawanym epidemią.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z szefem Polska-IE.com Bogdanem Feręcem:

 

 

Agnieszka Białek/ Foto. Agnieszka Białek Zbiory własne

W Studiu Dublin łączyliśmy się z naszą korespondentką Agnieszką Białek. Wielka Brytania i Irlandia Północna w obliczu koronawirusa są nieco zagubione, ale zdecydowanie radzą sobie i politycy, i mieszkańcy Ulsteru.

Tymczasem premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson zarażony jest koronawirusem. Informację potwierdziły służby prasowe rządu. Premier Johnson poddał się izolacji przy Downing Street 10.

W czwartek 26 marca, w godzinach popołudniowych brytyjskie ministerstwo zdrowia podało, iż pierwszy raz od początku epidemii koronawirusa, liczba nowych zgonów w ciągu jednego dnia przekroczyła 100. Odnotowano 115 zgonów (ze środy na czwartek) : 103 w Anglii, 6 w Walii i po 3 w Szkocji oraz Irlandii Północnej. Ogólna liczba zgonów na wyspach od początku pandemii to: 578, zakażonych: 11 683 osób

Początkiem tygodnia wprowadzono stan kwarantanny narodowej. Wprowadzone rozporządzenie określa m. in. :zasady opuszczania domu, dodatkowe uprawnienia policji. Każdej osobie, która łamie zasady rozporządzenia dotyczące nieuzasadnionego opuszczenia domu, grozi grzywna w wysokości £60 (£30 jeśli grzywna zostanie opłacona do 14 dni). Niezależnie od rozporządzenia, prokuratura dla Anglii i Walii poinformowała, iż celowe kaszlnięcie lub splunięcie na kogoś z zamiarem zrobienia krzywdy jest traktowane jako napaść za co grozi do 6 miesięcy więzienia.

Koronawirus w Irlandii Północnej i Belfaście. Premier Irlandii Północnej Arlene Foster zapowiedziała, że władze wykonawcze muszą zapewnić rezerwy na więcej łóżek szpitalnych. Ze źródeł nieoficjalnych wiadomo, że w szpitalach trwa już reorganizacja. Dąży się do stworzenia dużych oddziałów wyspecjalizowanych w walce z wirusem, ratujących życie i zdrowie. Zakłada się także adaptację budynków, które mogłyby spełniać role oddziałów szpitalnych. Wicepremier Irlandii Północnej Michelle O’Neill zwróciła się z apelem do przedsiębiorców, by zakmknęli mniej kluczowe w tym czasie biznesy:

Pozwólcie, że to powiem, weźcie odpowiedzialność za swoich pracowników.

W Irlandii Północnej wprowadzono już specjalistyczne samochody dla każdej dzielnicy policyjnej, dla funkcjonariuszy przeszkolonych do radzenia sobie w sytuacjach, w których ludzie mogą wykazywać objawy zarażenia Covid-19.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Agnieszką Białek:

 

 

Kuba Grabiasz – Sport Studio Dublin. Fot. arch. Studio 37.

W Studiu Dublin nie może zabraknąć Jakuba Grabiasza. Czas zarazy koronowirusa unieważnił wydarzenia sportowe. Przed tygodniem informowaliśmy o kolejnych odwołanych, bądź przełożonych rozgrywkach sportowych, które zamarły totalnie.

Smutne jest to, że czas wiosny zawsze kojarzy się z tenisem i turniejami Rolanda Garrosa i Wimbledonem. 

Jakub Grabiasz opowiedział także o swoich refleksjach z czasu dżumy i koronazarazy z zachodniej części Irlandii. Rzecz o solidarności i ludzkiej życzliwości w czasach próby, poczcie irlandzkiej i jej inicjatywach, nadziei zwiększenia produkcji respiratorów w Galway, restauracjach i ofiarności sportowych celebrytów, wreszcie ostatnich i nadzwyczajnych decyzjach władz GAA, czyli Gaelic Athletic Association.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Jakubem Grabiaszem, któremu cała ekipa Radia WNET i Studia 37 składa moc urodzinowych życzeń!

 

Piotr Słotwiński z małżonką Agnieszką. Fot. archiwum prywatne.

W Studiu Dublin Piotr Słotwiński, kronikarz Polonii w Republice Irlandii, dziennikarz i działacz społeczny opowiadał o swoich refleksjach związanych z epidemią wirusa Covid – 19.  Przypomniał także, że gdy koronowirus zaczynał zalewać świat, jako pierwszy powiedział, że parady ku czci św. Patryka 17 marca po prostu się nie odbędą.

Za pośrednictwem eteru Radia WNET złożył życzenia urodzinowe swojej małżonce Agnieszce. Do życzeń dołącza i ekipa Studia 37 Dublin.

 

Aleksander Sławiński.
Alex Sławiński, Radio WNET Londyn. Fot. archiwum Alexa Sławińskiego.

Alex Sławiński, serce Studia Londyn opowiedział o życiu codziennym podczas epidemii koronawirusa w Londynie i na jego przedmieściach.

W czwartek 26 marca raz pierwszy od początku epidemii koronawirusa liczba zgonów w ciągu jednego dnia przekroczyła 100. Jedna trzecia brytyjskich przypadków zarażenia Covid – 19 została zdiagnozowana w stołecznym Londynie.

Pod względem statystyki liczby wszystkich zgonów Wielka Brytania jest na siódmej pozycji tej tragicznej listy na świecie, w kolejności za Włochami, Hiszpanią, Chinami, Iranem, Francją i USA. Z powodu epidemii koronawirusa brytyjski parlament 26 marca zawiesił posiedzenia, rozpoczynając wcześniej niż zakładano przerwę świąteczną. Wedle zapowiedzi posłowie i lordowie mają powrócić do pracynie wcześniej niż 21 kwietnia.

Alex Sławiński zapowiedział także nową odsłonę Studia Londyn. W najbliższą niedzielę program potrwa nie godzinę a trzy godziny i rozpocznie się o godzinie 9:00. 

Tutaj do wysłuchania korespondencja Alexa Sławińskiego:

 

„Studio Dublin” zawsze w piątki na antenie Radia WNET, tuż po Poranku WNET Krzysztofa Skowrońskiego. 

 

Partner Radia WNET i Studia Dublin

 

Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © 2020

 

Studio 37 na antenie Radia WNET: wtorki i czwartki od 14:00 do 16:00.
Studio Dublin na antenie Radia WNET w piątki od 9:15. W czasach zarazy Muzyczne Nocne Studio 37 od poniedziałku do czwartku od 19:00 do 22:00.

Poezja Karola Wojtyły to medytacja wielkiego poety o Bogu i człowieku – Urodziłem się w roku 1920 – 21.03.2020 r.

Największą wartością dramatów Jana Pawła II jest poszukiwanie obecności Bożej w życiu codziennym. Są one próbą ukazania ludzi i człowieczeństwa w różnych doświadczeniach życiowych.

Studio Dublin – 20 marca 2020 – Bogdan Feręc, Agnieszka Białek, Kuba Grabiasz

W piątkowy poranek tradycyjnie w Radiu WNET przenosimy się do Republiki Irlandii. W Studiu Dublin informacje, wywiady, analizy oraz przeglądy prasy. Wiosna, która przyszła jest w cieniu koronawirusa.

W gronie gości:

  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com
  • Agnieszka Białek – pedagog, trener, przedsiębiorca z Belfastu
  • Jakub Grabiasz – redakcja sportowa Studia 37 Dublin

Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Realizator: Dariusz Kąkol (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)

 

Bogdan Feręc, szef portalu Polska – IE. Fot.: arch. Bogdana Feręca.

W piątkowym Studiu Dublin w przeglądzie prasy głównie o koronawirusie i jej objawach pandemicznych w Republice Irlandii. Pierwsze analizy przypadków Covid-19 w Irlandii dostarczają interesującego i nieco zachęcającego, ale niekompletnego obrazu tego, jak sobie radzi Irlandia w walce z chorobą – donosi dziennik The Irish Times.

W Republice Irlandii wprowadono zakaz eksmisji w czasie pandemii Covid-19. Irlandzki rząd ogłosił wczoraj szereg środków nadzwyczajnych, w tym zmianę w prawie zaproponowaną przez ministra budownictwa Eoghana Murphy’ego, w celu ochrony najemców dotkniętych kryzysem spowodawanym pandemią.

To są wczesne dni pandemii, kiedy liczby zaczęły pęcznieć w sprawach, zaledwie trzy tygodnie po wystąpieniu pierwszego przypadku, trzeba to podkreślić.

I o tym w rozmowie z Bogdanem Feręcem, szefem portalu Polska-IE, która rozpoczęła audycję ze Szmaragdowej Wyspy. Wczoraj na posiedzeniu gabinetu Leo Varadkara ustalono nadzwyczajne środki zabezpieczające najemców. Przede wszystkim prowadzono tymczasowy zakaz eksmisji, ale też zakaz podnoszenia czynszu dla osób, które dotknięte zostały kryzysem koronawirusowym.

Ponadto rząd wprowadził na okres trwania pandemii wirusa Covid-19 wydłużony okres wypowiedzenia najmu mieszkania i w przypadku najemców, którzy mieszkają w lokalu poniżej sześciu miesięcy, okres wypowiedzenia wzrasta z 28 do 90 dni. Z informacji, jakie posiada rząd, wynika, że już teraz dziesiątki tysięcy osób w całej Irlandii straciło pracę, a firmy zamykane są czasowo lub niestety na stałe.

Władze Republiki Irlandii ostrzegają, że z powodu pandemii pracę może stracić 400 000 Irlandczyków i rezydentów. 

Irlandzka minister opieki społecznej Regina Doherty oświadczyła, że ​​rząd spodziewa się, że ta nadzwyczajna sytuacja spowoduje likwidację 400 000 miejsc pracy – podaje piątkowe wydanie „Irish Examiner”.

Dáil, irlandzki sejm zebrał się wczoraj ponownie. W posiedzeniu wzięło udział niewielu posłów, którzy też stosują izolację, jako ochronę przed koronawirusem.

Dublińska siedziba Taoiseach’a (irlandzkie określenie na premiera). Fot. Tomasz Szustek / Studio 37 Dublin

Kolejne 191 przypadków koronawirusa zostało zdiagnozowanych w Republice Irlandii wczoraj, co daje już łączną liczbę 557 zachorowań.

Irlandzki departament Zdrowia HSE poinformował o trzeciej osobie, która zmarła wczoraj wieczorem. To kobieta w średnim wieku ze wschodniej części wyspy.

Krzywa wzrostu zakażeń Covid – 19 „jest zgodna z przewidywanymi epidemiologów i środowiska medycznego” podkreśla Tony Holohan główny lekarz Republiki Irlandii i doradca rządu ds. medycznych Tony’ego Holohana – zgodna z przewidywaniami ekspertów.

Władze poinformowały też, że do biur Intereo wpłynęło już ponad 62 tys. wniosków o zasiłki od osób, które utraciły pracę. Około dwudziestu procent to wnioski od osób samozatrudnionych, które nie mogą pracować z powodu ograniczeń związanych z pandemią.

Rozmowy z Bogdanem Feręcem posłuchasz tutaj:

Tutaj wysłuchasz przeglądu prasy irlandzkiej i najnowszych doniesień z Irlandii:

 

W Studiu Dublin łączyliśmy się z naszą korespondentką Agnieszką Białek. Wielka Brytania i Irlandia Północna w obliczu koronawirusa są nieco zagubione.

Rząd Wielkiej Brytani w czwartek 18 marca 2020 zdecydował na zamknięcie szkół do odwołania. Podczas ostatniej konferencji prasowej premier Boris Johnson powiedział:

Nie mogę przysiąc i powiedzieć, że do końca czerwca będziemy na krzywej spadkowej zachorowań. To możliwe, ale nie mogę powiedzieć, że tak będzie na pewno.

Agnieszka Białek/ Foto. Agnieszka Białek Zbiory własne

Premier Johnson przekonywał, że w odróżnieniu od kryzysu z roku 2008, kiedy ówczesny rząd ratował przede wszystkim banki, tym razem jego rząd po pierwsze postawi na ochronę życia i zdrowia obywateli Zjednoczonego Królestwa.

Wielka Brytania czeka na propozycje ministra finansów, związane z działaniami mającymi chronić firmy i pracowników w tym trudnym czasie. Ponadto brytyjski rząd złożył w Izbie Gmin projekt nadzwyczajnej ustawy do walki z koronawirusem przewidującej m.in przyznanie policji prawa do zatrzymania i izolacji ludzi w celu ochrony zdrowia publicznego.

Projekt ten przewiduje także m.in: umożliwienie powrotu do pracy emerytowanym pracownikom służby zdrowia i opieki społecznej oraz umożliwienie rejestracji w systemie studentów ostatnich lat kierunków medycznych. Obowiązywanie rozwiązań ma być ograniczone do dwóch lat.

Koronawirus w Irlandii Północnej oraz w Belfaście

Minister zdrowia Irlandii Północnej Robin Swann, po tym jak Departament Zdrowia ogłosił pierwszy przypadek śmierci w Belfaście a tym samym w Irlandii Północnej, przewiduje ok. 9 000 zgonów dla tej części Wielkiej Brytanii.

Jednocześnie minister zapowiedział zwiększenie liczby testów na koronawirusa do ok. 800 dziennie, oraz przeniesienie studentów pielęgniarstwa i położnych na opiekę kliniczną. Podkreśla się, że jedynym skutecznym sposobem walki z wirusem jest izolacja.

Belfast ucichł, ulice są prawie puste. Stan zachorowań w UK: 3263 Liczba zgonów w UK: 144 Stan zachorowań w Irlandii Północnej: 77 Liczba zgonów w Irlandii Północnej – stan godzinę 9:45 19 marca 2020 – zakończyła Agnieszka Białek.

Relacji z Belfastu posłuchasz tutaj:

 

Jakub Grabiasz, szef redakcji sportowej Studia 37.

W finale Studia Dublin Jakub Grabiasz i informacje o kolejnych odwołanych rozgrwykach sportowych, które właściciwie zamarły, z wyjątkiem spotkań ligii wyścigów konnych. Tegoroczne rozgrywki Pucharu Sześciu Narodów zostały odwołane. 

Pod znakiem zapytania stało rozegranie barażowego meczu piłkarzy Republiki Irlandii o udział w mistrzostwach Europy 2020. Jak wiemy finał Euro w piłce nożnej został przeniesiony na czerwie 2021 roku. Początkowo rozważano, że spotkanie między Słowacją a Republiką Irlandii może zostać rozegrany bez udziału publiczności, albo przeniesiony do innego kraju z powodu kryzysu spowodowanego pandemią koronowirusa. Mecz miał pierwotnie być rozegrany 26 marca w Bratysławie.

Decyzję o przełożeniu meczu na czerwiec 2020 roku zgodnie podjęły obie federacje piłkarskie i słowacki rząd. Podczas rozmów federacji połkarskich Słowacji i Republiki Irlandii cytowano takie oto słowa:

Absolutnie niczego nie możemy wykluczyć. Ale także nie powinniśmy popadać w panikę. Trzeba nam cały czas śledzić sytuację z rozwojem wirusa, bo zdrowie ludzi jest najważniejsze, niż jakikolwiek mecz – powiedział Aleksander Čeferin prezydent UEFA.

Tomasz Wybranowski i Jakub Grabiasz podkreślili wielką solidarność mieszkańców Irlandii wobec pandemii:

Jestem zbudowany postawą Irlandczyków i rezydentów mieszkających na Wyspie. Z Irlandczyków mogą brać przykład inne narody. – zaakcentował Jakub Grabiasz.

Rozmowa z Jakubem Grabiaszem do wysłuchania tutaj:

 

Tomasz Wybranowski, szef muzyczny Radia WNET i Studia 37 Dublin. Fot. Tomasz Szustek

„Studio Dublin” zawsze w piątki na antenie Radia WNET, tuż po Poranku WNET Krzysztofa Skowrońskiego. 


opracowanie: Katarzyna Sudak, Bogdan Feręc i Tomasz Wybranowski. Współpraca Aleksander Popielarz. 

Partner Radia WNET i Studia Dublin

 

 Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © 2020

 

Tomasz Wybranowski, redaktor wydania i prowadzący Studio Dublin. Produkcja Studio 37 Dublin

Kiedy Chopin usiłował zadebiutować w Paryżu, stolicę Francji nawiedziła szalejąca po świecie zaraza przywleczona z Azji

Pianista, chorowity z natury, ocalał prawdopodobnie dlatego, że dbały o osobistą higienę, mył często ręce. Środek zapobiegawczy pewny, ale trudno do niego przekonać Francuzów.

Piotr Witt

1 marca, w 210 rocznicę urodzin Chopina, Rafał Blechacz grał z orkiestrą poznańską 1. Koncert Fortepianowy w Théâtre des Champs-Élysées. Do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy nie zostanie odwołany. Po koncercie, zakończonym owacją dla genialnego Rafała, w tej najbardziej prestiżowej sali koncertowej Francji podpisywałem moją książkę o Chopinie. Z powodu koronawirusa książka nabrała złowrogiej aktualności. Pisząc ją, musiałem przestudiować mechanizm epidemii, a raczej pandemii.

W roku, kiedy Chopin usiłował zadebiutować w Paryżu, stolicę Francji nawiedziła zaraza przywleczona z Azji i szalejąca po świecie. Zanim dotarła tutaj, przez wiele miesięcy czyniła spustoszenia w krajach napotkanych po drodze.

Wówczas zarazki podróżowały dyliżansem i wozem drabiniastym, obecnie latają jetem. W Paryżu wybuchła jak teraz, w pełni karnawału, i trwała przez rok.

Pozostawiła w samej stolicy 22 tysiące trupów i strach na wiele lat. Chodziło o prątki cholery, wobec których medycyna była bezradna, tak jak dziś jest bezradna wobec wirusa covid 19. Próbowano rozmaitych środków leczniczych. Przed kilku dniami lekarze z Marsylii pochwalili się leczeniem chlorofiliną stosowaną z powodzeniem w malarii. Fałszywa nadzieja bez dalszego ciągu.

Instytut Włoski w Paryżu odwołał koncert przewidziany na ostatni czwartek. Anulowano karnawał w Niceii i Święto Cytryn w Mentonie. W XIX wieku również odwołano masowe imprezy, m.in. koncerty. Zamykano granice i nakazano kwarantanny, jak obecnie w Chinach i jak rozsądek nakazywałby postąpić gdzie indziej. Pianista, chorowity z natury, ocalał prawdopodobnie dlatego, że dbały o osobistą higienę, mył często ręce. Środek zapobiegawczy pewny, ale trudno do niego przekonać Francuzów.

Ze wszystkich lekarzy, których przez lata wzywaliśmy do domu, tylko jeden podszedł do umywalki.

Obecna epidemia przesłoniła zupełnie moje intencje. Książka przez pryzmat covid 19 jest odczytywana jako kronika roku zarazy, chociaż nie po to starałem się zrekonstruować 15 pierwszych miesięcy kompozytora w Paryżu, aby poprzestać na chorobie. Istota moich dociekań sprowadza się do ustalenia: ile Chopin jest winien Rotszyldowi?

Początki kariery Chopina znane są dzisiaj z dziesiątków biografii. Można o nich mówić jak o ewangeliach, że są synoptyczne. Wystarczy przeczytać jedną, żeby znać je wszystkie: wiosną 1832 r. kompozytor został zaprowadzony przez Radziwilła na przyjęcie do Rotszylda, zagrał po kolacji i zaraz miał Paryż u stóp.

Wszystko to bajki. Wiosną 1832 r. w Paryżu szalała epidemia cholery. Codziennie ludzie umierali setkami. Zabrakło karawanów i trumien. Grabarze odmawiali pracy z obawy przed zarażeniem. Radziwiłła nie było w stolicy od początku stycznia. Przerażony Rotszyld uciekł za granicę. Zamknięto teatry i sale koncertowe. Bezrobotny Chopin pozostał w Paryżu, bo nie miał za co wyjechać. Mieszkał do końca roku w nieopalanej mansardzie.

Biografowie nie zauważyli epidemii, która była, zauważyli za to Rotszylda i Radziwiłła, których nie było.

Zwłaszcza Rotszylda. Andre Gauthier wyjaśnia: „Tego samego wieczoru, gdy się spotkali, książę Radziwiłł zabrał go na przyjęcie do barona de Rothschilda, gdzie znajdował się »cały Paryż« arystokracji i finansów. (…) To stamtąd, jak się zdaje, dobry smak wychodzi…” – powie [Fryderyk; PW] później”.

W tym opisie nie ma ani słowa prawdy.

Felieton „Ile Chopin jest winien Rotszyldom” Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w „Kurierze WNET” nr 69/2020, s. 3 – „Wolna Europa”, gumroad.com.

Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdą środę w Poranku WNET na wnet.fm.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Cena „Kuriera WNET” w wersji elektronicznej i w prenumeracie pozostaje na razie niezmieniona.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 9 kwietnia 2020 roku!

Felieton Piotra Witta pt. „Ile Chopin jest winien Rotszyldom” na s. 3 „Wolna Europa” marcowego „Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Musztra”. Rady z przymrużeniem oka – nie tylko dla dziesięcioletnich ministrantów. Opowiadanie Aleksandry Tabaczyńskiej

Nie wolno nam ziewać w czasie mszy, a gdyby komuś się zachciało, to mamy całą instrukcję, co zrobić. – Mów, synku. Może też skorzystam – mama chyba żartowała, ale nie byłem pewny, więc odpowiedziałem.

Aleksandra Tabaczyńska

Musztra

Jestem ministrantem od niedawna. Mamy fajnego księdza opiekuna, fajnego prezesa ministrantów, tylko jednego fajnego zastępcę prezesa, bo drugi już nie jest fajny, fajne zbiórki, fajne… Tak sobie rozmyślałem, szykując się na mszę świętą, gdy usłyszałem głos mamy:

– Co robisz tyle czasu w tej łazience?

– Myję się! – odkrzyknąłem i otworzyłem drzwi.

–Tak długo? Coś się stało? – mama, jak zwykle, była zaniepokojona.

– Szkoda gadać, Neptun – wiesz, mamo, nasz prezes – strasznie ciśnie. Powiedział, że obowiązkowo na mszę mamy przychodzić z wyczyszczonymi butami i wymyci. Bardzo dobitnie kazał się trzymać tej kolejności: najpierw buty, potem ręce i dziób. Na niektórych z nas to nawet dziwnie patrzył.

– Może będą nawet kary? – zmartwiła się mama. – Pucuj się, synku, pucuj.

– Jakie kary? – prawie rozśmiałem się. – Traktuję to jako normalkę. Ale, mamo, wiesz, co jest nagrodą? Neptun powiedział, że każdy, kto będzie przestrzegał Musztry Armii Liturgicznej, zajmie I albo II miejsce. Innych miejsc nie będzie, czyli wszyscy wygrają – tłumaczyłem dalej. – Pierwszą nagrodą jest to, że prezes wszędzie zaświadczy, że jest twoim kumplem. Jak go spotkasz w mieście, to się z tobą przywita jak z kolegą ze służby. A najlepszych nawet odwiedzi w szkole na dużej przerwie i zrobi „szacun”. Tacy świetni mają być też dla nas wszyscy starsi ministranci.

Dziwny był ten konkurs. W pierwszej chwili myśleliśmy, że prezes chce nam jakiś obciach zrobić w szkole, więc powiedzieliśmy, że nikt już nie wita się „szacun”, tylko „siema, Eniu, witam, co tam?!” I wiecie, co Neptun zrobił, nie uwierzycie: westchnął i powiedział, że niech będzie.

– Dla takiej nagrody warto się umyć – usłyszałem głos mamy pełen podziwu, tylko nie wiem dla kogo. – A na czym polega ta musztra? – pytała dalej.

– To trening żołnierski, którego celem jest wyszkolenie ministrantów w sprawnym i równoczesnym wykonywaniu komend – wyjaśniałem. – Trening obejmuje szkolenie pojedynczych żołnierzy, czyli sprawne zajmowanie miejsca w szyku podczas zbiórek (między innymi w szeregu, dwuszeregu, kolumnie marszowej), marsz równym krokiem, zwroty w miejscu i podczas marszu oraz oddawanie honorów, czyli klękanie. – Czułem się dumny, gdy to wszystko wyrecytowałem.

– Brzmi bardzo profesjonalnie – zauważyła z uznaniem mama. – A co jest drugą nagrodą?

– Masakra. Indywidualne szkolenie u najlepszego ceremoniarza, Welona, z którym nawet ksiądz biskup konsultuje, co ma być w kolejności na mszy. Już ostatnio u niego zdawaliśmy śpiewanie kolęd przed chodzeniem po kolędzie. Pamiętasz, mamo?

– Oczywiście. Dobra służba przez cały rok i znajomość kolęd. To chyba sprawiedliwe.

– Owszem, ale Welon kazał nam śpiewać wszystkie kolędy od czwartej zwrotki, potem trzecią, a z drugiej i pierwszej wcale nie pytał. Wiesz, co to za kolęda: „potem i króle widziani”?

– Chyba Mędrcy świata.

– Akurat, Bóg się rodzi! – zagiąłem mamę.

– No dobra, czyli jak będziecie wyczyszczeni i wymusztrowani, to rozumiem, że zyskasz dużo dobrych, starszych kolegów, którzy pomogą ci w trudnościach – ucieszyła się mama.

– Właśnie – potwierdziłem – Neptun powiedział, że wszyscy ministranci to wspólnota i mamy sobie pomagać, również poza terenem ołtarza. Bardzo wszystkich chłopaków to ucieszyło i zaczęliśmy zgłaszać Neptunowi różne problemy, które mogliby pomóc załatwić starsi ministranci. Piecyk ma na pieńku z takim chłopakiem z szóstej, który naskarżył na niego, że przyniósł do szkoły zapalniczkę, a na mnie nadali, że mam scyzoryk w kieszeni…

– Dosyć – przerwała mi zdenerwowana mama – bo zaraz ja na ciebie nadam ojcu! To jest nie do uwierzenia!

– Widzisz, mamo, reagujesz jak Neptun. Też się zaraz zdenerwował. To nie koniec, wprowadzili z Lokiem, swoim zastępcą, oprócz musztry i higieny jeszcze inne punkty.

– O! Ciekawe? – mama znowu była podejrzliwa.

– Na przykład nie wolno nam ziewać w czasie mszy, a gdyby komuś się zachciało, to mamy całą instrukcję, co należy zrobić.

– Umieram z ciekawości, mów, synku. Może też skorzystam – mama chyba żartowała, ale nie byłem pewny, więc odpowiedziałem.

– Gdy cię dopadnie taka chętka, to musisz dyskretnie schylić głowę i jeśli jest możliwość, schować się za kolegę, zasłonić usta i w ogóle udawać, że nie ziewasz. Neptun powiedział, że jak ktoś będzie błaznował z ziewaniem, to nie ręczy za siebie. Kolejny punkt to zakaz zabawy w czasie mszy sznurami od alb. Kiedyś się z chłopakami powiązaliśmy podczas kazania, no i oczywiście była draka. Lok poradził nam, że najlepiej wsłuchać się w to, co mówi ksiądz, bo można nawet się wciągnąć i wtedy nie chce się ani ziewać, ani bawić sznurami. Wie, co mówi, bo stosuje to od pięciu lat. Szkoda, że mi nie powiedzieli wcześniej, że jest taki sposób. Ile miałbym mniej kłopotów! Albo to: gdy komuś z wiernych w czasie mszy zadzwoni telefon, to nie mamy jeden przez drugiego patrzeć i zgadywać, komu. Wyglądamy wtedy podobno jak stado surykatek. Każą nam udawać, że tego nie słyszymy. Mimo, że tak cisną, postanowiliśmy z Kefirem i Piecykiem wygrać, ale interesuje nas tylko pierwsza nagroda.

– Ciekawe dlaczego? – ze strachem spytała mama.

– Bo koniecznie chcemy zobaczyć miny Neptuna i starszych chłopaków, jak będą tłumaczyć naszemu dyrkowi i panu woźnemu, że przyszli całą bandą na dużą przerwę powiedzieć nam „siemka, Eniu, witam, co tam?!”.

Opowiadanie pochodzi z książki Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Armia księdza Marka”. Można ją nabyć przez internet: www.armiaksiedzamarka.pl lub www.facebook.com/Armia-Ksiedza-Marka. Kontakt z autorką: [email protected].

Opowiadanie Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Musztra” znajduje się na s. 8 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Cena „Kuriera WNET” w wersji elektronicznej i w prenumeracie pozostaje na razie niezmieniona.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 9 kwietnia 2020 roku!

Opowiadanie Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Musztra” na s. 8 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wspomnienie o śp. Wojciechu Piotrze Kwiatku – jakim go zapamiętało środowisko dziennikarskie i przyjaciele

Pierwszy żal to ten, że odszedł człowiek, który był w naszym serdecznym krajobrazie codziennym, a drugi, że Wojtek miał jeszcze w sobie ogromny potencjał intelektualny, twórczy, duchowy i literacki.

Wspomnienie o Bratku*

Jerzy Biernacki

Rankiem 5 lutego 2020 roku odszedł od nas redaktor Wojciech Piotr Kwiatek. Prażanin, silnie odczuwający więź z ludowym etosem warszawskiej Pragi, miłośnik twórczości Marka Nowakowskiego. Umawiał się w ostatnich latach najchętniej w kawiarni „Piotruś” przy Nowym Świecie, w pobliżu lub przy stoliku upamiętniającym pisarza. O tym jednak wiedzieli jedynie najbliżsi jego przyjaciele. Naturalnie jego wizjer ogarniał znacznie szersze horyzonty, przede wszystkim kultury, nie tylko polskiej, a także polityki i życia społecznego.

Za komuny, po studiach filologicznych na Uniwersytecie Wrocławskim i Warszawskim, „ukrył się” w światku czy może w świecie (daleki jestem od pomniejszania jego wartości) literatury detektywistycznej, czy szerzej – kryminalnej, która stała się (czy może była od początku, skoro rozważaniom nie wyłącznie teoretycznym na ten temat poświęcił swoją pracę magisterską) jego wielką pasją. Po latach z pracy magisterskiej zrobił interesującą książkę pt. Zagadki bez niewiadomych. Kto i kiedy zamordował polską powieść kryminalną? Jako redaktor „Iskier” wyszukiwał młode talenty, sam próbował z powodzeniem dołączyć do grona autorów literatury kryminalnej, pisząc m.in. opowiadania wydane pt. Słaba płeć czy minipowieść Za żadne pieniądze.

Żywy nerw kryminalny przejawia jego późniejsza znacznie powieść radiowa Kretowisko, pisana z odcinka na odcinek i odczytywana w Radiu WNET w okresie jego początków. Wbrew pozorom, mimo oczywistej instrumentalności i zawężeń związanych z warunkami, w jakich powstało, Kretowisko ma samodzielną wartość literacką i jako kryminał, i jako political fiction, i jako powieść z kluczem.

Trzeba było powstania przed dziesięciu laty Radia WNET Krzysztofa Skowrońskiego, żeby doszło do odkrycia niezwykłego talentu radiowego Wojtka. Bez wątpienia od początku stał się jedną z ikon tego niezwykłego i tak świetnie rozwijającego się Radia.

Jego audycja wieczorna poświęcona szeroko pojętej kulturze, pt. Smaki i niesmaki, do której współprowadzenia miałem zaszczyt być zaproszony w okresie, gdy Radio nadawało audycje jeszcze z Hotelu Europejskiego, a potem z lokalu przy Koszykowej 8 (krótko to trwało jedynie z mojej winy), gromadziła postaci i mówiła o zjawiskach i wydarzeniach, którymi prawie nikt inny w tym czasie się nie zajmował. O takich, jak Galeria Działań na Ursynowie, jak problemy zmieniającego się języka debaty publicznej, upadek teatru czy misji telewizji publicznej albo fatalny los jednego z najwybitniejszych polskich publicystów o pokroju konserwatywnym, Piotra Skórzyńskiego. Kurier Kulturalny Wojtka Kwiatka, piątkowe kilkuminutowe wejścia na zakończenie Poranka WNET, poświęcone filmowi/filmom, książce, wystawie czy przedstawieniu teatralnemu, to były perełki felietonistyki kulturalnej. Czuł formę radiową, żywe słowo, jak mało kto.

Już wiele lat przedtem prezentował się jako znakomity, waleczny publicysta piszący. Najpierw jako członek redakcji „Tysola”, czyli „Tygodnika Solidarność”, skąd odszedł, poróżniwszy się z Andrzejem Gelbergiem, ale przede wszystkim na łamach niezapomnianego tygodnika „Nasza Polska” Marii Adamus, gdzie był przez wiele lat sekretarzem redakcji. Jego publikowane tam przez pewien czas Dialogi europejskie, gdyby je rozbudował i zebrał w książce, byłyby rewelacją intelektualno-literacką.

Ironia, pogranicze groteski, ośmieszanie różnych „europejskich” głupstw przy pozorach zachowywania powagi (to tak jak opowiada się dowcipy z kamienna twarzą) i oswajanie przerozmaitej grozy i zgrozy, której elementy właśnie się ziszczają na naszych oczach i dotykają naszego kraju – to treść owych niedokończonych dialogów.

Naturalnie w okresie swego sekretarzowania w „Naszej Polsce” i także później Wojtek pisywał wstępniaki i felietony, wyróżniające się aktualnym wyczuciem politycznym i świadomością, jak głęboko i nieodwracalnie skutkują błędy polityków, jeśli idzie o przyszłość kraju i narodu. Wprowadzał także na łamy poważnego tygodnika polityczno-kulturalnego formy lżejsze, oparte na właściwym mu poczuciu humoru, bez którego nie ma właściwie dobrego felietonu. Świetnie się też bawił, współpracując z redaktorem technicznym, w sprawach związanych z layoutem pisma, obróbką zdjęć, które układali niekiedy jak rozrzucone karty do gry, żeby czytelnika nie nudził grzeczny, banalny ich porządek. Pamiętam, jak kiedyś daliśmy zdjęcie Antoniego Macierewicza z kotem, ale coś nam w nim nie pasowało i postanowiliśmy zdjąć głowę Antoniego i dać nieco inaczej ułożoną z innego zdjęcia – wypadło znacznie lepiej. Antoni zdumiony zachodził w głowę, co to za fotografia, dopóki nie dowiedział się od nas prawdy.

Nie sposób w kilku zdaniach ogarnąć zakresu, formy i efektów jego kilkunastoletniej pracy w „Naszej Polsce”. Był tam centralną postacią, redaktorem, który potrafił współpracować z szefem bez schlebiania mu i z poczuciem, że ma prawo do czynienia mu w razie potrzeby krytycznych uwag, będąc zrazem łącznikiem między podwójnym kierownictwem redakcji (pani Maria miała decydujący głos, zwłaszcza w sprawach programowych i z zakresu „wysokiej polityki”, redaktor naczelny odpowiadał – krótko mówiąc – za dziennikarski profesjonalizm pisma) a gronem pracowników i współpracowników.

Jak przystało na indywidualistę, Wojtek miał również inne rzeczy niedokończone (nawiązuję tu do owych niedokończonych Dialogów europejskich), jak choćby spisywane w formie eseistycznej swoje rozmowy z Bogiem, o których raz kiedyś mi wspomniał.

Jakiś czas temu przeżył on głęboką metanoję, rzeczywiste nawrócenie. Poprosił ks. Stanisława Małkowskiego (który był kapelanem redakcji „Naszej Polski”) o przewodnictwo duchowe i pod tym wpływem, jak myślę, szedł duchowo wzwyż.

Kilka lat temu wznowił książkę wydaną 23 lata wcześniej, o początkach transformacji, w której pewną rolę odegrała także „długa ręka Moskwy”, ujawniona przez Sławomira Cenckiewicza dwadzieścia lat później. W Akrobatach i kuglarzach z 1993 roku (wznowionych bodaj w 2016 roku) autor nie ma co do tego złudzeń, podobnie jak co do tego, kogo ta ręka dotknęła i przemieniła nie do poznania. Książka Akrobaci i kuglarze ma wiele innych jeszcze zalet. Wystarczy powiedzieć, że dotyczy m.in. okresu powołania, półrocznego trwania i obalenia rządu Jana Olszewskiego i że jej autor miał dostęp do wszelkich informacji, pracując, zdaje się, w biurze prasowym partii Jarosława i Lecha Kaczyńskich Porozumienie Centrum. Autor odkrywa i demaskuje przyczyny takich a nie innych postaw znanych polityków (ukrytych pod lekko tylko zmienionymi nazwiskami, łatwymi do rozszyfrowania), i jest w tym bezlitosny. Wznowioną książkę zaopatrzył w 14 rysunków śp. Antoniego Chodorowskiego, z których prawie każdy jest samodzielnym arcydziełem rysowanej publicystyki

I wreszcie znakomita książka sprzed kilku lat, pt. Obywatel: powieść sensacyjna, political fiction całą gębą, napisana najwyraźniej pod wpływem gorącej tęsknoty do sprawiedliwości, do zadośćuczynienia za popełnione zło. W ostatnim czasie narodziła się nadzieja na ekranizację powieści. Wojtek napisał scenariusz (z pomocą fachowca z tej dziedziny), zaaprobowany przez Polski Instytut Sztuki Filmowej, i zimą miały rozpocząć się zdjęcia do filmu. Obawiam się, czy w obliczu śmierci autora książki projekt ten nie zostanie zaniechany.

W Internecie, na Facebooku i w materiałach Radia WNET napisano wiele o tym, jakim Wojtek Kwiatek był człowiekiem, że do kolegów z Radia zwracał się słowami „Piękne Panie i Szlachetni Panowie”, że był wyczulony na dziejące się zło i dążył ku dobru, że był szarmancki wobec pań i lojalny w przyjaźni. To wszystko prawda.

Ale prawdą jest też, że każdą swoją audycję zaczynał od określenia stanu przyrody i pogody i od ich wpływu na psychikę człowieka, na nastrój rozpoczynającego się wieczoru. On, człowiek z gruntu „miastowy”, reagował cienkoskóro na wiatr, ulewę za oknem czy po prostu deszcz, jesienny deszcz. Miał naturę poety i zresztą pisywał dobre wiersze, jak np. ten o rozbieraniu choinki.

Rozbieranie choinki

Już jest po wszystkim. Już nikt się nie cieszy.
Zmęczonym gestem opuszcza gałązki
Stara choinka. Już ciążą łańcuchy
I świecidełka i anioł z papieru
Który już nie jest in excelsis, bo się
Czubek choinki pochylił ku ziemi.

Już jest po wszystkim. Rozbierzesz choinkę
Radość i ciepło w przegródki powkładasz
Jeszcze Cię może co ściśnie za gardło
Jak przy życzeniach w wigilijny wieczór.
„Mama” i „tata”, nie „ojciec” i „matka” –
Tak o nich mówisz dwa razy do roku.

Potem się sprzątnie, by ślad nie pozostał
Skrzętnie wybierze się igły spod stołu
Resztę opłatka zje brat, bo mu każesz
Mówiąc: zjedz, gnoju, przecież nie wyrzucę.
Obrazki, które dał ksiądz po kolędzie
Schowasz w pudełku na listy. Jak zawsze.

I będzie dobrze. Tak jak w zeszłym roku
Znów będzie można się modlić a potem
Lżyć i przeklinać i mówić, że „kocham”.

W sieci wymienione są też wszystkie sprawowane przezeń funkcje, zwłaszcza w SDP, gdzie był m.in. wiceprzewodniczącym Klubu Publicystyki Kulturalnej, i to wiceprzewodniczącym twórczym, samodzielnym. Warto jeszcze podkreślić, że oprócz kryminałów jego wielką pasją był film. Nawet w ostatnich latach, trudnych dla niego z powodu gnębiących go chorób, nie opuszczał żadnego pokazu, bez względu na samopoczucie. W SDP prowadził dyskusyjny klub filmowy.

Wojtek był też człowiekiem z gitarą. Lubił śpiewać, miał przyjemny, głęboki głos. W ogóle lubił muzykę, zarówno poważną, jak i rozrywkową. Ze szczególną pieczołowitością przygotowywał stronę muzyczną swojej audycji Smaki i niesmaki. Jedną z tych audycji poświęciliśmy w całości dziełu muzycznemu Kiko Argüello pt. Cierpienie niewinnych, przedstawionemu kilka lat temu na terenie niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau w obecności kilkudziesięciu rabinów żydowskich z całego świata i wielu biskupów Kościoła katolickiego. Grała orkiestra symfoniczna i śpiewał chór, liczące razem coś około 300 czy nawet więcej wykonawców.

Pamiętam też wspaniały, zainicjowany przez Wojtka koncert kolęd podczas jednego ze spotkań opłatkowych w Klubie Publicystyki Kulturalnej SDP. Próbowałem mu towarzyszyć, ale tylko on znał na pamięć wszystkie zwrotki śpiewanych kolęd i wykonywał je z rozmachem i swadą, tak że udało mu się rozśpiewać cały klub. Był bez wątpienia człowiekiem wielu przeznaczeń.

Można by wymieniać kolejne role czy funkcje pełnione przez Wojtka, jak np. rola członka kapituły (przez 10 lat) przyznawania medalu Opoki, nagrody społecznej imienia wspomnianego Piotra Skórzyńskiego, z którym się przyjaźnił, którego twórczość znał dobrze, niezwykle wysoko cenił i celnie potrafił o niej mówić. Bo miał on tę niezwykłą cechę, że nie zazdrościł nikomu jego wybitności, jego dorobku czy sukcesów, lecz – jak w tym przypadku – starał się wiedzę o nich rozpowszechniać. Wobec szczelnie zamilczanego Skórzyńskiego miało to szczególne znaczenie i wymagało odwagi cywilnej wysokiej miary. W 11 edycjach Opoki otrzymała medale (Opoki Ducha, Opoki Słowa i Opoki Czynu) plejada wybitnych niezłomnych Polaków, żeby wymienić tylko: Jerzego Narbutta, ks. Stanisława Małkowskiego, premiera Jana Olszewskiego, prof. Andrzeja Nowaka, Annę Walentynowicz, Marię Adamus, Antoniego Macierewicza, Marka Jana Chodakiewicza, Marcina Dybowskiego czy inż. Jacka Karpińskiego.

Myślę, że na zakończenie trzeba powiedzieć o podwójnym żalu: pierwszy żal to ten, że odszedł człowiek, który był w naszym serdecznym krajobrazie codziennym, a drugi żal to ten, że Wojtek miał jeszcze w sobie ogromny potencjał intelektualny, twórczy, duchowy i literacki. Jego dorobek pozwalał mu z pewnością myśleć o sobie: non omnis moriar. Ale nie skończył jeszcze 69 lat. Dlaczego, Panie Boże, nie dałeś mu choćby dekady? Twoja wola, Panie. R.I.P.

*Bratek to imię, jakie nadał autor „Kretowiska” sobie jako jednej z postaci powieści.

Artykuł Jerzego Biernackiego pt. „Wspomnienie o Bratku” znajduje się na s. 2 marcowego „Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Cena „Kuriera WNET” w wersji elektronicznej i w prenumeracie pozostaje na razie niezmieniona.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 9 kwietnia 2020 roku!

Artykuł Jerzego Biernackiego pt. „Wspomnienie o Bratku” na s. 2marcowego „Kuriera WNET”, nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Kolejne opowiadanie o przygodach sympatycznego dziesięciolatka z tomiku Aleksandry Tabaczyńskiej „Armia księdza Marka”

– Za chwilę wybuchnę. Słowo daję, nie dotrwam do końca. Co dalej? – Moja mama strasznie wszystkim się przejmuje, mimo to opowiadałem, bo wiedziałem, że będzie ze mnie bardzo zadowolona.

Aleksandra Tabaczyńska

Skok

Wróciłem z zebrania ministrantów w świetnym humorze.

– Stało się coś? Jesteś taki zadowolony po tej zbiórce – w głosie mamy, jak zwykle, było „złe przeczucie”.

– A tam, Neptun jest niesprawiedliwy. No prawie nie dotrzymał słowa – odpowiedziałem zgodnie z prawdą i uśmiechnąłem się tajemniczo. A co!

– Żartujesz? – zdziwiła się mama. – Wydawało mi się, że bardzo mu zależy na młodszych ministrantach. Znam jego mamę i chętnie, polubownie oczywiście, załatwię ci każdą sprawę.

– Mamo, błagam – zawołałem – jak zrobić komuś obciach, to ty zawsze pierwsza! Po prostu Neptun był w szkole i okazało się, że nie stoimy najlepiej z matmy. Do tego mieliśmy pecha, na ostatnim sprawdzianie nie było Łukasza i tego Piotrka, co repetuje. Ludwiczak też zrobił unik na ból brzucha, więc ktoś musiał być ostatni i to byłem ja.

– Słucham?! – tym razem mama już krzyknęła. Widać było, że nie ma żartów. – Najgorzej napisałeś sprawdzian z matmy? I ty mi mówisz o robieniu obciachu?

– Oj mamo – tłumaczyłem – ci trzej zawsze są ostatni, tym razem ich nie było, to nie moja wina.

– Wrócimy do tego za chwilę – mama była wyraźnie zdenerwowana – A co na to wasz prezes Neptun? Tylko, proszę, bez wygłupów, powiedz, jak było, bo i tak się dowiem.

– Strasznie się przejął i powiedział, że nie będzie prezesem ciemnoty matematycznej – dosłownie powtórzyłem słowa prezesa, a że miałem na końcu rewelacyjnego newsa, więc bez ściemy opowiedziałem dalej. – Neptun uważa, że wszyscy ministranci powinni się dobrze uczyć i palnął nam, jak zwykle, okolicznościową mówkę. Na koniec dodał, że starsi chłopcy są najczęściej w klasach matematycznych i przodują w logicznym myśleniu, więc kazał im przyjść pół godziny później. My, podstawówka, w tym czasie pouczymy się matmy właśnie z prezesem. Ci, którzy napiszą następny sprawdzian najlepiej z klasy, dostaną nagrodę od księdza Marka, który też podobno bardzo zmartwił się – jak powiedział Neptun – że przy ołtarzu ma armię matematycznych analfabetów.

– Nie wiem, czy nie powinniśmy przerwać tej rozmowy, za chwilę wybuchnę. Słowo daję, nie dotrwam do końca. Co dalej? – Moja mama strasznie wszystkim się przejmuje, mimo to opowiadałem, bo wiedziałem, że będzie ze mnie bardzo zadowolona.

– No i zaczął dyktować zadania – wyjaśniłem. – Na przykład o wannie, co to ją zapomnieli odetkać i kapała do niej woda i coś tam trzeba było zgadnąć, o dwóch pociągach i trzeba było wykombinować, gdzie się spotkają i takie tam. O, to będziesz wiedziała – ucieszyłem się, bo to zadanie było wprost idealne dla mojej mamy – prosto z kuchni: oblicz wagę ryby, wiedząc, że jej ogon waży 3 kg, głowa tyle samo, co ogon i pół tułowia, a tułów waży tyle co głowa i ogon razem.

– Ja używam wyłącznie filetów. Ogonów się brzydzę – odpowiedziała mama srogim głosem. Wcale się nawet nie zastanowiła, tylko ponaglała mnie, żebym dalej mówił. – Co było potem? Zrozumieliście te zadania?

– Nie, no skąd – odpowiedziałem szczerze. – Uczciwie mówiąc, jestem prawie pewien, że nie było sposobu na te zadanka. Ale Neptun tak się starał, tak nam tłumaczył, że nikt nie miał odwagi mu powiedzieć prawdy. Zresztą uważaliśmy z chłopakami, że to byłoby bardzo nieelegancko w stosunku do prezesa ministrantów. W końcu podał do wyliczenia zadanie z naszej branży: w ciemnej zakrystii ministrant zapalał 100 świeczek. Każdą kolejną świeczkę zapalał 6 minut po poprzedniej. Ile czasu było jasno, jeśli jedna świeczka pali się 15 minut?

I Piecyk na to (ten to zawsze coś zbroi), że wystarczy spytać pana kościelnego, nie trzeba liczyć. Po tej odpowiedzi prezes wyglądał, jakby chciał się rozpłakać. Nikt nie miał serca przyznać, że nie kumamy.

– Prawdziwi wrażliwcy z was – jakoś dziwnie powiedziała mama.

– Rachujemy sobie w najlepsze – opowiadałem dalej – a tu zaczynają wchodzić starsze chłopaki – same biegasy z matmy. Więc Neptun podał wszystkim zadanie, takie na gimnastykę umysłu. O księdzu proboszczu, co miał trzy wejścia do kościoła, przez które mnóstwo ludzi wchodziło i wychodziło, z dziećmi i bez, do tego spóźniało się lub wychodziło przed czasem. Neptun chciał, żebyśmy zgadli, ile jest najwięcej ludzi w kościele, zanim wyjdą ci, co wychodzą wcześniej, i uwzględnili tych, co się spóźnili. No i zaczęła się licytacja. Ktoś zawołał 369, inny 7523 albo 1020. Padało dużo propozycji, chłopcy spierali się. Niektórzy liczyli na kalkulatorze, inni mówili, że źle postawili przecinek. Jeden twierdził, że do problemu należy podejść algebraicznie, drugi, że arytmetycznie. Jednym słowem… Neptun znowu był bliski płaczu.

– Biedny chłopak – mama pożałowała Neptuna. – I ty mówisz, że jest niesprawiedliwy, nie dotrzymuje słowa.

– To, o czym ci opowiadam, działo się tydzień temu. Prezes prawie nie dotrzymał słowa po tym, jak dziś najlepiej w klasie napisałem sprawdzian z matmy. – Wiedziałem, że mama się ucieszy i że ją zaskoczę.

– Żartujesz?! Cudnie, widzisz, jednak wysiłek nie poszedł w las. Mówisz wreszcie coś pozytywnego. – Mama była uradowana, uściskała mnie. Poczułem się świetnie, bo bardzo lubię sprawiać przyjemność moim rodzicom.

– W szkole nie było Emilki, Igora i tej Marzeny, co zawsze skarży. Właściwie to byliśmy tylko trzej z naszej klasy, bo reszta ma grypę i pani połączyła lekcje z innymi piątymi klasami. Z naszej V A ja byłem pierwszy, Kefir drugi, a Piecyk trzeci. Na 6 zadań miałem tylko 9 błędów, Kefir 11, a Piecyk 12. Ubłagaliśmy panią, żeby dopisała na sprawdzianie, że mamy te miejsca w V A i pani w końcu się zgodziła.

– No i co?! – mama krzyknęła tak, że aż się wystraszyłem. – Chyba nie poszedłeś się pochwalić? Nie wolno ci tego sprawdzianu nikomu pokazywać!

– Oj mamo, jasne, że poszliśmy pokazać. Prezes spojrzał, a potem zapytał nas bardzo groźnym głosem: co to jest? Zaczęliśmy tłumaczyć, no i zrobiła się draka. Na to właśnie wszedł ksiądz Marek i powiedział do Neptuna, że nic tak nie dodaje skrzydeł, jak poczucie sukcesu. Żeby zachęcić nas do dalszych postępów w nauce, kazał nam trzem, za fantastyczny skok z ostatniej pozycji na podium, ufundować lody.

Opowiadanie pochodzi z książki Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Armia księdza Marka”. Książkę można nabyć pod adresem internetowym: http://www.armiaksiedzamarka.pl lub https://www.facebook.com/Armia-Ksiedza-Marka. Kontakt z autorką: [email protected].

Opowiadanie Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Skok” znajduje się na s. 8 „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Opowiadanie Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Skok” na s. 8 „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego