Marcin P. przed komisją śledczą ds. Amber Gold: „Politycy sami szukali kontaktu ze mną, w tym prezydent Gdańska”

Podczas przesłuchania Marcin P. zeznał również, że źródłem jego przecieków było ABW, a nie Michał Tusk. Na sugestię, że ma okazję „zwrócić coś Polakom, odpowiedział – Polakom nic do zwrócenia nie mam.

„Ja nic Polakom do zwrócenia nie mam, panie pośle (…) kompletnie nic” – tak świadek skomentował słowa Witolda Zembaczyńskiego (Nowoczesna), że podczas środowego przesłuchania ma niepowtarzalną okazję do tego, by „zwrócić coś Polakom”. Kategorycznie zaprzeczył też, że Amber Gold była piramidą finansową.

Zeznający przed komisją śledczą były szef Amber Gold odmawia odpowiedzi na znaczną część pytań, powołując się na toczące się przeciw niemu postępowanie karne. Odmówił m.in. na pytanie o kontakty z politykami, choć później wymienił kilka nazwisk. Odmówił także odpowiedzi, jacy „profesorowie mu doradzali”.

Przewodnicząca komisji ds. Amber Gold Małgorzata Wassermann (PiS) pytała Marcina P., czy w zakresie swojej działalności i bieżącego funkcjonowania jego firma kontaktowała się z politykami na Pomorzu.

– Nie pozostawałem na Pomorzu w kontakcie z żadnymi politykami. Politycy sami szukali ze mną kontaktu, ja raczej próbowałem się zawsze od polityków odcinać – odpowiedział Marcin P.

[related id=”26921″ side=”left”]Dopytywany, którzy politycy szukali z nim kontaktu, stwierdził: – Na pewno prezydent miasta Gdańska poprzez port lotniczy w Gdańsku. (…) Ja do końca nie pamiętam np. sytuacji ze sponsorowaniem filmu „Wałęsa”, bo mnie w tym czasie w biurze nie było, ale z relacji moich pracowników, o ile dobrze pamiętam, pani Martyny Piwońskiej, to sam pan prezydent Gdańska dostarczył mi propozycję i chciał ze mną rozmawiać na temat sponsorowania filmu o Wałęsie – podkreślił.

– Chęć znalezienia kontaktu ze strony polityków różnych opcji zawsze była, chyba najczęstszy był jednak z członkami Prezydium Miasta Gdańska z tego względu, że spółka miała siedzibę na terenie Gdańska – dodał Marcin P.

Witold Zembaczyński przypomniał, że Marcin P. wielokrotnie w rozmowach telefonicznych, które komisja ma w materiale, wspominał, że funkcjonariusze ABW mają się u niego pojawić. – Czy to były tylko takie pana domysły i czy miał pan przecieki z ABW? – pytał poseł Nowoczesnej.

– Tak, miałem takie przecieki, nie były to (przecieki) od Michała Tuska, to były przecieki z ABW, ale nie bezpośrednio przez ABW (były mi) dostarczane, były (mi dostarczane) przez osoby trzecie, związane z ABW, w tym także przez niektórych dziennikarzy – powiedział świadek.

Tygodnik „wSieci” ujawnił stenogramy z podsłuchów ABW założonych u Marcina P. Wynika z nich, że tuż po upadku OLT Express na przełomie lipca i sierpnia 2012 r. P. „spieniężał wszystko”; wiedział, że jest podsłuchiwany i miał informacje, że w Amber Gold pojawią się „cisi panowie z ABW”.

Pytany później przez Małgorzatę Wassermann (PiS), od którego momentu wiedział, że ABW się nim interesuje, P. odparł, że od końca lipca 2012 r., kiedy „ostatni bank nam wypowiedział umowę rachunków bankowych”. Dodał, że to zainteresowanie „na pewno” dotyczyło działalności Amber Gold.

Marcin P. zeznał, że nie uzyskał samego planu śledztwa, tylko informacje o zaplanowanych czynnościach ABW ws. Amber Gold, m.in. co do zweryfikowania kont bankowych spółki i przepływów pieniężnych, a nie wobec niego. Dodał: „15 sierpnia dowiedziałem się, że 16 z rana przyjdzie do mnie ABW do mieszkania i do spółki”. Zeznał, że dowiedział się tego z SMS-a wysłanego z nieznanego mu numeru, „który można odszukać”. – W SMS-ie był komentarz, że mam uciekać, ale nie planowałem żadnej ucieczki – dodał P.

Pytany przez Małgorzatę Wassermann, czy o czynnościach ABW uprzedzał go Emil Marat, P. odparł: „Tak, na pewno tak”. Dopytywany, skąd Marat to wiedział, P. odparł, że miał on się zajmować PR Amber Gold i postawił warunek, że będzie współpracował tylko z radcą prawnym Pawłem Kunachowiczem, który prowadził kancelarię w Warszawie.

– Emil Marat wielokrotnie sugerował mi także, że jest możliwość wykorzystania kontaktów pana Pawła Kunachowicza z politykami co do załatwienia tej sprawy, czytaj Amber Gold” – zeznał Marcin P. Pytany przez Wassermann, na kogo Marat się powoływał, Marcin P. odpowiedział: „powoływał się na kogoś z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, ale nazwiska nie jestem w stanie podać”. Wassermann spytała: „Czy powoływał się na pana Cichockiego?”. Marcin P. odpowiedział: „Być może tak”.

Zapytany przez później przez Małgorzatę Wassermann, na czym miałaby polegać rola tych polityków, P. odparł: – Któryś z tych polityków był koordynatorem służb specjalnych, odpowiedzialnym za ABW (…) Oni mieli po prostu także uzyskać informacje ze strony ABW, jakie czynności są prowadzone, jakie są realizowane i w jaki sposób można je zablokować albo zmienić. (…) Takie były sugestie; ja nie skorzystałem z takich możliwości wpływania – oświadczył świadek.

W 2012 r. ówczesny szef MSW Jacek Cichocki miał uprawnienia w zakresie koordynacji działalności Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Służby Wywiadu Wojskowego i Centralnego Biura Antykorupcyjnego.

PAP/WJB

Komentarze