Postulat 13. porozumień gdańskich do dziś nie może doczekać się realizacji i nikt do niego nie wraca, nawet Solidarność

Żaden z postulatów nie dotyczył likwidacji komunizmu w Polsce i odzyskania niepodległości Polski, ale wprowadzenie w życie chociażby tego jednego prowadziłoby na drogę do takiego rozwiązania.

Józef Wieczorek

Mimo medialnego ogłoszenia upadku komunizmu, komunistyczne kadry kierownicze, dobrane według kryteriów partyjnych, a przynajmniej lojalnościowych wobec władzy – nie ucierpiały, a nawet na tzw. obaleniu komunizmu zyskały, co było i jest widoczne m.in. w sektorze akademickim – tym, który reprodukuje kadry kierownicze, elity państwa.

W PRL dominowała negatywna selekcja kadr i im wyższe stanowiska i tytuły, tym wyższych władz partyjnych potrzebna była akceptacja i wsparcie, czego znający realia PRL nie negują. Trudno jest jednak zrozumieć, że te kadry, starannie wyselekcjonowane metodami komunistycznymi, mimo obalenia komunizmu, nadal się cieszyły i cieszą prestiżem i to także, a może i bardziej, wśród uznających się, a nawet uznawanych za antykomunistów. Natomiast wyeliminowani przez nich w wyniku czyszczenia sektora przed transformacją czerwonej zarazy w zarazę tęczową, nader często pozostają nadal wyeliminowani, nieraz wręcz objęci ostracyzmem środowiskowym. Gdyby postulat trzynasty został wprowadzony w życie, taka sytuacja byłaby niemożliwa.

(…) W sektorze akademickim obejmowanie stanowisk oczywiście zależy od posiadania różnych stopni i tytułów z nazwy naukowych, ale ich zdobywanie/otrzymywanie nie zawsze jest uwarunkowane merytorycznie.

W PRL o stopniach i tytułach decydowała tzw. Centralna Komisja Kwalifikacyjna ds. Stopni i Tytułów, kontrolowana przez Komitet Centralny [PZPR], a po transformacji – CK pozostająca poza kontrolą. Opaczna transformacja naczelnego ogniwa decyzyjnego KC w CK przyniosła w sektorze nauki tylko opaczne skutki – jeszcze większą dewaluację stopni i tytułów wydawanych w układzie zamkniętym i degradację jakości nauki, mimo imponującego wzrostu nieruchomości akademickich i całej infrastruktury, a także wielokrotnego zwiększenia nakładów finansowych księgowanych po stronie wydatków na naukę (niestety wobec zapaści moralnej i braku należytej kontroli w niemałym stopniu marnowanych).

Przeskok od kilkunastu-kilkudziesięciu dolarów (w PRL) do tysiąca i więcej dolarów (w III RP) na głowę akademicką miesięcznie, plus finansowanie grantowe (czego nie było w PRL) nie wydobył środowiska z biedy, szczególnie moralnej, i w relacjach ze światem nasza pozycja spadła, zamiast wzrosnąć.

Kadry selekcjonowane nie według autentycznych kryteriów merytorycznych, ale w znacznej mierze pozamerytorycznie, nie są w stanie dokonać dobrej zmiany. Do tego potrzebna byłaby realizacja postulatu trzynastego porozumień sierpniowych. (…)

Do trzynastego postulatu sierpniowego nikt nie wraca! Obecny szef Komisji Krajowej NSZZ Solidarność, Piotr Duda, w wystąpieniu podczas 37 Ogólnopolskiej Pielgrzymki Ludzi Pracy na Jasną Górę (Częstochowa, 15 września 2019 r.) mówił o realizacji postulatu 1. i 14., przeskakując nad postulatem 13., który nadal jest feralny.

Cały artykuł Józefa Wieczorka pt. „Postulat trzynasty porozumień gdańskich po latach” znajduje się na s. 16 październikowego „Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Postulat trzynasty porozumień gdańskich po latach” na s. 16 październikowego „Kuriera WNET”, nr 64/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

O doskonałości pedagoga. Zarys postaci koryfeusza pedagogiki polskiej nakreślony na podstawie jego aktywności na blogu

Na swoim blogu zaapelował: „Jeśli masz zamiar kogoś obrazić, to zrezygnuj z komentowania”. Przypuszczalnie skierował go tylko do osób chcących komentować to, co on pisze, natomiast nie do siebie.

Józef Wieczorek

Jeden z nielicznych koryfeuszy nauki polskiej, prof. dr hab. Bogusław Śliwerski, prowadzi od lat blog Pedagog, i to nadzwyczaj systematycznie. Co dzień jeden tekst, także w soboty i niedziele. Bez wytchnienia. Doprawdy imponujące, tym bardziej, że jednocześnie jest profesorem Uniwersytetu Łódzkiego, profesorem kontraktowym w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie (imponujący ilościowo wykaz działalności naukowej na stronie uczelni) i od lat bryluje w sektorze nadawania stopni i tytułów naukowych jako osoba odpowiedzialna za ich wartość.

Profesor był członkiem Centralnej Komisji do spraw Stopni i Tytułów, a od czerwca tego roku jest członkiem Rady Doskonałości Naukowej, która za nadrzędny swój cel ma „trzymanie poziomu” (prof. Grzegorz Węgrzyn w „Forum Akademickim” 7/8, 2019). W CK znajdował się w czołówce pisarzy recenzji habilitacyjnych, co chyba nie było korzystne dla utrzymania należytego poziomu naukowego, o czym świadczy spadek poziomu prac habilitacyjnych.

Co więcej, jak oznajmia na swoim blogu, jest redaktorem naczelnym kwartalnika „Studia z Teorii Wychowania”, członkiem rad naukowych czasopism pedagogicznych: „Litera Scripta Journals”, „The New Educational Review”,„Rocznik Pedagogiczny KNP PAN”,„Chowanna”, „Przegląd Pedagogiczny”, „Forum Oświatowe”, „Auxilium Sociale Novum”, „Ars Educandi”, „Wychowanie na co Dzień”, „Problemy Wczesnej Edukacji” i „Horyzonty Wychowania”, z czym wiąże się na ogół znaczna praca recenzencka.

Ponadto ostatnio wydał Książki (nie)godne czytania (Kraków 2017), Meblowanie szkolnej demokracji (Warszawa 2017), Habilitacja. Diagnoza. Procedury Etyka. Postulaty (Kraków 2017), Harcerstwo źródłem pedagogicznej pasji (Kraków 2016); Edukacja (w) polityce – polityka (w) edukacji. Inspiracje do badań polityki oświatowej (Kraków 2015); Diagnoza uspołecznienia publicznego szkolnictwa III RP w gorsecie centralizmu (Kraków 2013); Pedagogika ogólna. Podstawowe prawidłowości (Kraków 2012). Zamieścił je w zakładce „Ulubione książki”, co najlepiej świadczy o tym, że lubi to, co robi! Chociaż szkoda, że nie ujawnił, czy lubi jakiekolwiek książki innych autorów.

Aby zdobyć siły na taką aktywność, trzeba czasem wypocząć i profesor oznajmił na blogu, czego nie napisze ze względu na urlop, przerywając blogowanie od początku lipca do końca sierpnia. Jednocześnie informuje: „Zapewne zmartwią się moją nieobecnością w sieci hejterzy, faryzeusze, cynicy, hipokryci czy pozorni sojusznicy mojej aktywności społeczno-oświatowej, gdyż nie będą mieli »paliwa« do swoich toksycznych manipulacji, podwieszania się pod moje wpisy, by wyłudzać czytanie ich postmodernistycznych wyziewów w internecie czy lokalnej prasie” – demaskując istnienie jakiś bliżej nieokreślonych sił naruszających tak bardzo potrzebny błogostan pana profesora. Niewątpliwie zamknięcie na okres wakacyjny swoistej stacji paliwowej może prowadzić do obezwładnienia potencjalnego przeciwnika, którego profesor jednak nie ujawnił. (…)

W pożegnalnym, przed urlopem, wpisie na blogu ostro zaatakował także nieujawnioną publicznie osobę: „Nie będzie pocieszona osoba podszywająca się pod polską naukę, ale kompromitująca ją swoimi pseudonaukowymi rozprawami, w wyniku czego nie otrzymała stopnia doktora habilitowanego na jednym z uniwersytetów. Takich dotkniętych porażką, a nieprzyjmującym do wiadomości braku własnych kompetencji i nierozumiejących popełnianych błędów we własnych rozprawach jest wiele w naszym kraju”.

Nie wiadomo dlaczego profesor nie ujawnia personaliów atakowanych czytelników, którym przypisuje czy to zaburzenia psychiczne, czy rozprawianie pseudonaukowe. Chyba bije na oślep czymś poirytowany, nie dając żadnych konkretnych profesorskich porad, jak ci nieszczęśnicy winni osiągnąć akceptowany przez niego – w końcu członka Rady Doskonałości Naukowej – poziom doskonałości. (…)

Profesor zapowiada na blogu zbliżający się X Zjazd Pedagogiczny (18–20 września 2019 w Warszawie) (…) Pisze: „Zobaczymy się na X Jubileuszowym Zjeździe Pedagogicznym w Warszawie, gdzie będę miał możliwość podzielenia się z Państwem analizą powodów zanikającego zaufania w środowisku nauk pedagogicznych, które dotknięte jest grą pozorów, środowiskowymi manipulacjami, fenomenem zdrad i zanikającej etyki recenzowania publikacji. Wierność nauce jest odwagą w uniwersytetach handlujących stopniami naukowymi, gdzie niektórzy profesorowie wolą tracić godność i własną wiarygodność”.

(…) O patologiach/etyce/historii i teraźniejszości środowiska akademickiego piszę od lat (…) nie zauważyłem, żeby pan profesor podjął się polemiki z moimi tekstami. No może z jednym wyjątkiem, kiedy w swojej książce Turystyka habilitacyjna Polaków na Słowację w latach 2005–2016 z przekąsem wyrażał się o moich interpretacjach negatywnego znaczenia dla nauki przygranicznego ruchu habilitacyjnego (mój blog – Dwie pasje Polaków: turystyka i habilitacja, w jedno połączone).

Pan profesor też był negatywnie nastawiony do tych patologii, ale niestety nie podzielił się swoimi działaniami na rzecz ich powstrzymania (może ich nie było?), kiedy był obecny przez spory czas na jednym z tych najbardziej patologicznych uniwersytetów słowackich, stanowiących cel peregrynacji habilitacyjnych polskich miłośników stopni i tytułów naukowych, choć niekoniecznie nauki.

Profesor w swych tekstach jawi się jako wręcz fanatyczny zwolennik obecnego systemu tytularnego, dyskredytując tych, którzy nie są posiadaczami niewiele wartych tytułów, za nadawanie których w jakimś stopniu sam odpowiada.

Cały artykuł Józefa Wieczorka pt. „O doskonałości pedagoga” znajduje się na s. 8 i 9 wrześniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 63/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „O doskonałości pedagoga” na s. 8 wrześniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 63/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jak wychodzić z plaży, czyli innowacyjne wynalazki polskich naukowców. Doktorat wdrożeniowy na temat odpiaszczania stóp!

Środowisko akademickie odważnie chowa głowy w piasek i nie zanosi się na to, aby naukowcy dokonali innowacyjnego wynalazku urządzenia do wyciągania głów akademickich z piasku i wdrożyli go w życie.

Józef Wieczorek

Przed ubiegłorocznymi wakacjami portal Nauka w Polsce informował, że „Naukowcy ułatwią nawet wyjście z plaży”, co winno skutkować wzrostem podupadającego niestety prestiżu polskich naukowców. Po wdrożeniu programu 500+ polskie plaże zapełniają się rodzinami i wynalazek, który ułatwi im wychodzenie z plaży, winien być powitany z entuzjazmem, a reforma Gowina – nieraz krytykowana – zyskać jednak zwolenników. Przecież ma ona stymulować innowacje, pod względem których wciąż pozostajemy w ogonie Europy.

Kiedy Gowin w swej reformie przeforsował doktoraty wdrożeniowe, zespół absolwentów Uniwersytetu Śląskiego, Politechniki Śląskiej oraz Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie podjął się innowacyjnego wyzwania na rzecz efektywnego rozwoju, projektując urządzenie do czyszczenia stóp dla osób opuszczających plaże. Rozwiązanie już opatentowano. Czyli sukces.

Jak wiadomo, nasze plaże są piaszczyste, mimo długotrwałego panowania komunizmu, który jest takim systemem, że i pustynie (a także plaże) może ogołocić z piasku, jak nas uczył nieoceniony Jan Pietrzak (mimo, że nie profesor, a nawet nie doktor). Nam się udało, na naszych plażach piasek jeszcze jest (choć nie zawsze czysty) i może dlatego wielu (także profesorów) uważa, że czego jak czego, ale komunizmu to u nas nie było. Jasne, jakby był, to piasku na plażach byśmy przecież nie mieli. Ale skoro piasek jest, a my na plaże wchodzimy, to nasze stopy mogą się nim oblepić, co, rzecz jasna, w życiu pozaplażowym bywa niewygodne.

W PRL-u wielu plażowiczów oczyszczało stopy z piasku ręcznie, szczególnie ci, którym sylwetka umożliwiała schylanie się. Ale wzrost dobrobytu w III RP spowodował, że wielu plażowiczów nosi brzuchy opadające aż do stóp i schylić się tak nisko nie mają szans, a sam brzuch ich nie wyczyści. Gdzieniegdzie stosowano zatem urządzenia wykorzystujące strumień wody pod ciśnieniem, którym nawet największe grubasy są w stanie obmyć swoje stopy po opuszczeniu plaży.

„Rozwiązanie to jest jednak nieekologiczne i kosztochłonne, wiąże się bowiem ze znacznym zużyciem czystej wody, wymaga też zastosowania odpowiedniej infrastruktury doprowadzającej ją do urządzenia” – tak krytycznie oceniają istniejący przez lata stan rzeczy naukowcy, którzy zaprojektowali innowacyjny wynalazek – urządzenie, w którym „niskociśnieniowy strumień powietrza dokładnie oczyści stopy plażowiczów z piasku oraz innych zanieczyszczeń”.

I dalej:

„Urządzenie składa się z podestu z wbudowaną komorą czyszczenia oraz siedziskiem ułatwiającym wykonanie czynności przez osobę korzystającą z tego rozwiązania. Komora czyszczenia wyposażona jest w zestaw co najmniej sześciu dysz zasilanych niskociśnieniowym strumieniem powietrza i zakończonych silikonowymi fibrylami ułatwiającymi oczyszczanie stóp”.

Jak widać, technologicznie urządzenie jest bez zarzutu, a siedzisko niezbędne dla czyszczącego stopy umożliwia ich oczyszczenie nawet przez grubasów mających problemy z pochylaniem się nad swoim poplażowym losem. Zalety opatentowanego urządzenia podnosiła także „Gazeta Lekarska”, jako że „umożliwi także dezynfekcję stóp osób przebywających np. na basenie”. Urządzenie jest jednak spore, więc niezbędna jest przyczepa do samochodu, ale tych przynajmniej już nie trzeba innowacyjnie wynajdywać.

Korzyści z wynalazku poplażowego urządzenia winny być wszechstronne. Bo i plażowicze będą mogli wrócić z plaż bez piasku na stopach, więc nic nie będzie ich uwierało w życiu miejskim, a i wynalazcy po odniesionym sukcesie mogą liczyć po wakacjach na wręczenie im wdrożeniowych doktoratów, które ministerstwo niewątpliwie im przygotuje, jak tylko sobie stopy oczyści z piasku.

Korzyść dla uczelni będzie też znaczna, bo krzywa doktorska im wzrośnie i utrzymają, a nawet podniosą swoje kategorie mierzone ilością stopni i tytułów naukowych, wdrożeniowych w szczególności.

Niestety podczas krótkiej wizyty na plaży w roku ubiegłym i w tym nie zauważyłem ani jednego takiego urządzenia na polskich plażach. Sądziłem, że ze względu na doniosłość wynalazku może takie urządzenia zostaną zastosowane na innych plażach – niekiedy także piaszczystych – bardziej postępowych krajów Wspólnoty Europejskiej. W końcu kooperacja wspólnotowa jest coraz lepsza.

Kilka godzin w tym roku przebywałem na jednej z plaż włoskich, także piaszczystej, bo mimo okresowego zauroczenia postępową ideologią niemałej części Włochów, komunizmu w tym kraju nie zainstalowano i piasku na przedpolu Apeninów, na brzegach adriatyckich nie brakuje. Piasek ten, podobnie jak piasek plaż bałtyckich, przyczepia się do nóg, ale stosowania polskiego wynalazku do ich odpiaszczenia nie zauważyłem. Ludziska po prostu obmywają nogi wodą z zainstalowanych kranów plażowych i udają się na ulubioną pizzę czy kawę.

Cały artykuł Józefa Wieczorka pt. „Jak wychodzić z plaży, czyli innowacyjne wynalazki polskich naukowców” znajduje się na s. 12 wrześniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 63/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Jak wychodzić z plaży, czyli innowacyjne wynalazki polskich naukowców” na s. 12 wrześniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 63/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Konstytucja dla nauki wprowadza obywateli w błąd, bo to ani konstytucja, ani nie obejmuje w pełni nauki w Polsce

Środki z budżetu przeznaczone na naukę służą tak naprawdę do celów z nauką nie mających nic wspólnego, m.in. do wspierania swoistych agencji nieruchomości o wprowadzających w błąd nazwach naukowych.

Józef Wieczorek

Najwyższa Izba Kontroli co jakiś czas kontroluje instytuty badawcze, publikując swoje raporty. Ostatnio opublikowała raport o kontroli Instytutu Badań Rynku, Konsumpcji i Koniunktur, którego „podstawą gospodarki finansowej był najem powierzchni biurowej, a nie działalność merytoryczna, badawczo-naukowa, na którą otrzymywał dotacje”. Mimo złej sytuacji finansowej w instytucie zatrudniano kolejnych pracowników i podwyższano płace. (…)

Raport NIK informuje: „Zgodnie ze Statutem IBRKiK z kwietnia 2017 r. przedmiotem podstawowej działalności Instytutu były badania naukowe i prace rozwojowe w dziedzinie nauk społecznych i humanistycznych. (…) W 2017 r. i 2018 r. Instytut otrzymał także dwie dotacje celowe o łącznej wysokości ponad 11 mln zł (…). Po kompleksowej ocenie jednostek naukowo-badawczych, przeprowadzonej w 2017 r. przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Instytut otrzymał kategorię B, co oznacza poziom akceptowalny z rekomendacją wzmocnienia działalności naukowo-badawczej. Taką samą kategorię miał w latach poprzednich”.

Po kontroli instytutu NIK zwrócił uwagę, że „podstawą gospodarki finansowej Instytutu, od początku 2017 r. do połowy 2018 r., był właśnie wynajem powierzchni biurowych oraz dotacje budżetowe.

W 2016 r. wpływy z wynajmu stanowiły 62 proc. łącznych przychodów, a w 2017 r. blisko 54 proc. Dla porównania przychody z działalności merytorycznej (własnych prac naukowo-badawczych) w 2016 r. stanowiły nieznacznie ponad 3 proc. łącznych przychodów, a w 2017 r. niecałe 9 proc.”.

Zasadne jest zatem pytanie – dlaczego przez lata taki instytut był traktowany jako instytut naukowy, otrzymywał na prowadzenie badań naukowych dotacje z budżetu, oceniany był nie najgorzej! (kategoria B)? Czy nie byłoby zasadne, aby funkcjonował zatem nie jako instytut badawczy, tylko jako agencja nieruchomości, rzecz jasna bez dotacji z kieszeni podatnika, których przecież – jak ciągle słyszymy – nie ma na naukę? Skoro pieniądze z budżetu przeznaczone na naukę służą tak naprawdę do celów z nauką nie mających nic wspólnego, m.in. do wspierania swoistych agencji nieruchomości o wprowadzających w błąd nazwach naukowych, to trudno się dziwić, że na naukę pieniędzy nie starcza.

Taki stan rzeczy to nie jest wyjątek. Osiem lat temu NIK skontrolował 32 instytuty badawcze, informując: „Instytuty badawcze zarabiają na działalności gospodarczej, między innymi wynajmując lokale. Tylko połowa z nich osiąga jakiekolwiek zyski z gospodarowania własnością intelektualną. Choć w przypadku żadnego instytutu nie przekroczyły one 4 proc. ogółu przychodów, to instytucje te nie płaciły podatku dochodowego, zwykle wykorzystując zapisy o zwolnieniu z tytułu prowadzenia działalności badawczej”. (…)

Pozostaje do wykonania jeszcze jeden krok – autonomiczne przekształcenie się organów zarządzających uczelniami w agencje nieruchomości. Jak pokazują przykłady instytutów badawczych, z wynajmu nieruchomości da się utrzymać, a z produkcji wyrobów intelektualnych i tak utrzymać się nie są w stanie.

Cały artykuł Józefa Wieczorka pt. „Instytuty badawcze czy agencje nieruchomości?” znajduje się na s. 12 lipcowego „Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Instytuty badawcze czy agencje nieruchomości?” na s. 12 lipcowego „Kuriera WNET”, nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Szkolnictwo wyższe i nauka winny być siłą napędową pomyślnego rozwoju cywilizacyjnego Polski i filarem jej modernizacji

Celem sektora nauki i szkolnictwa wyższego nie powinno być jedynie maksymalne zwiększenie nakładów budżetowych na naukę, lecz podniesienie rezultatów działalności tego sektora do poziomu światowego.

Józef Wieczorek

Realizacja Planu na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju nie powiedzie się bez zdecydowanego zmniejszenia marnotrawstwa finansów księgowanych po stronie wydatków na szkolnictwo wyższe i naukę. Konieczne jest zintensyfikowanie i zwiększenie roli wytwarzanej w kraju rzetelnej wiedzy i technologii oraz zdecydowanie lepsze niż dotychczas wykorzystanie osiągnięć i dokonań naszych naukowców. (…)

Niestety ustawa 2.0 nie ustaliła takich reguł, aby sektor nauki i szkolnictwa wyższego był finansowany przede wszystkim za wyniki pracy, a szkodnicy akademiccy – przenoszeni w stan nieszkodliwości tak dla nauki, jak i gospodarki.

Celem sektora nauki i szkolnictwa wyższego nie powinno być jedynie maksymalne zwiększenie nakładów budżetowych na naukę, lecz podniesienie rezultatów działalności tego sektora do poziomu światowego.

Po 30 latach funkcjonowania sektora nauki i szkolnictwa wyższego w tzw. wolnej Polsce, mimo wielokrotnego zwiększenia finansów na ten sektor, nie doszło nawet do utrzymania poziomu nauki i szkolnictwa wyższego na poziomie z czasów PRL, a zatem brak jest pozytywnej korelacji między nakładami i rezultatami w tym sektorze. Do tej pory nie opracowano nawet Planu na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju Sektora Nauki i Szkolnictwa Wyższego, koncentrując się jedynie na niezbyt odpowiedzialnym planie zwiększania nakładów na ten marnotrawny sektor. (…)

Nie bez przyczyny, mimo ogromnej ilości profesorów (belwederskich) i doktorów (habilitowanych), w porównaniu z liczącą się resztą świata jesteśmy mizerią naukową, a poziom innowacyjności naszej gospodarki jest na europejskim dnie. Trudno, żeby było inaczej, skoro w wyniku polityki kadrowej, w tym czystek pozamerytorycznych/politycznych, usuwano ze stanowisk, i to jeszcze tuż przed transformacją, osoby uznane za zagrożenie dla „przewodniej siły narodu”. Kadry mamy więc takie, jakie mamy, a przez minione 30 lat robiono wiele, a nawet więcej, żeby wypędzeni z sektora akademickiego nigdy do niego nie wrócili, żeby najlepsi opuszczali ten system bezpowrotnie i aby wysokie standardy tak edukacji, jak i nauki, a w szczególności standardy etyczne, nie zakłócały błogostanu akademickiego. Stąd w ciągu 30 lat obserwuje się wzrost poziomu patologii akademickich, a te nawet nie były przedmiotem debat przed wprowadzeniem ustawy 2.0. (…)

Przed laty starano tłumaczyć słabość nauki i edukacji wyższej kiepską bazą lokalową i infrastrukturą nauki. Po latach, po znacznych wydatkach, poziom nieruchomości akademickich osiągnął poziom europejski, a nawet światowy, a poziom nauki i edukacji wyższej się nie podniósł, a nawet spadł.

Cały artykuł Józefa Wieczorka pt. „Zmniejszyć marnotrawstwo finansowania nauki!” znajduje się na s. 10 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Zmniejszyć marnotrawstwo finansowania nauki!” na s. 10 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Czy „Konstytucja dla nauki” jest konstytucyjna? Potwierdza bowiem ustawowo istnienie nadzwyczajnej kasty sędziowskiej

Nawet jak sędzia popadnie w demencję starczą, nie będzie można z nim rozwiązać umowy o pracę ani zmienić warunków pracy. Rygory obowiązujące innych uczonych mają się nie stosować do tych sędziów!

Józef Wieczorek

Od prawie roku środowisko akademickie wprowadza w życie ustawę z dnia 20 lipca 2018 r. Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce, określaną zwodniczo mianem „Konstytucja dla nauki”. Niektórzy wieszczyli, że ta ustawa oznacza kryzys, a nawet śmierć nauki w Polsce, ale póki co, dało się rok przeżyć, choć nie bez wstrząsów. (…)

Ale środowisko często nie zgadza się z postanowieniami ustawy.

Co jakiś czas słyszymy o protestach, szczególnie humanistów, którzy obawiają się, że humanistyka reformy nie przetrwa, bo wyznacznikiem wartości nauki w ustawie jest głównie zainteresowanie rynku wynikami badań, na czym zyskują dyscypliny techniczne, przyrodnicze.

Protesty – zapewne jako swoiste uzupełnienie konsultacji środowiskowych – miały zresztą miejsce jeszcze przed wprowadzeniem ustawy. (…)

Art. 32 Konstytucji RP mówi, że wszyscy są równi wobec prawa, ale art. 121 tzw. Konstytucji dla nauki mówi, że sędziowie wysokich organów sądownictwa mają być jednak równiejsi, bo w tym artykule mamy, co następuje:
„Art. 121a.
1.     Nie można rozwiązać umowy o pracę ani zmienić warunków pracy nauczyciela akademickiego będącego sędzią Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego lub Naczelnego Sądu Administracyjnego.
2.     Umowa o pracę nauczyciela akademickiego, o którym mowa w ust. 1, zawarta na czas określony, staje się z dniem objęcia stanowiska sędziego umową o pracę na czas nieokreślony.
3.      W przypadku nauczyciela akademickiego, o którym mowa w ust. 1, który utracił urząd sędziego albo utracił uprawnienie do stanu spoczynku, nie stosuje się ograniczenia, o którym mowa w ust. 1.
4.      Umowa o pracę nauczyciela akademickiego, o którym mowa w ust. 1, który utracił urząd sędziego albo utracił uprawnienie do stanu spoczynku, wygasa, z wyłączeniem sytuacji zrzeczenia się urzędu sędziego albo uprawnienia do stanu spoczynku”.

A zatem taki zapis nie dość, że niejako wzmacnia patologiczną wieloetatowość (dwa etaty to też ‘wiele’), to uczelnie mają zatrudniać takich sędziów dożywotnio, bez względu na to, jaki potencjał intelektualny sobą reprezentują. Nawet jak sędzia popadnie w demencję starczą, nie będzie można z nim rozwiązać umowy o pracę ani zmienić warunków pracy. Rygory obowiązujące innych uczonych mają się nie stosować do tych sędziów! Czyli wśród równych mają być równiejsi. A zatem w „Konstytucji dla nauki” znalazło się ustawowe potwierdzenie istnienia nadzwyczajnej kasty sędziowskiej, co przecież nie jest zgodne z Konstytucją RP.

Słusznie Rzecznik Praw Obywatelskich zauważył, że „rozwiązanie takie narusza trzy konstytucyjne zasady: zasadę autonomii szkół wyższych, zasadę równości oraz zasadę ochrony pracy”, a przy tym nie było objęte konsultacjami ze środowiskiem akademickim.

Cały artykuł Józefa Wieczorka pt. „Czy Konstytucja dla nauki jest konstytucyjna?” znajduje się na s. 9 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Czy Konstytucja dla nauki jest konstytucyjna?” na s. 9 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Część Rodzin Katyńskich nie zaprzestała starań o powrót szczątków ich bliskich do kraju, część jest temu przeciwna

Wśród Rodzin Katyńskich trwa walka o ofiary zbrodni katyńskiej i to w sytuacji, kiedy to strona rosyjska nie daje gwarancji, że cmentarze w przyszłości nie zostaną sprofanowane czy wręcz zniszczone.

Józef Wieczorek

Czy ofiary zbrodni katyńskiej wrócą do Polski?

Wraca sprawa powrotu szczątków ofiar zbrodni katyńskiej do Polski, o czym było głośno przed kilku laty (Ciała ofiar Katynia wrócą do kraju?, Newsweek, 27.01.2012), ale problem jakby zniknął z przestrzeni publicznej. Tadeusz Płużański, zważywszy na obecną sytuację w Rosji i powtarzanie kłamstwa katyńskiego w państwie Putina, w kwietniu w „Tygodniku Solidarność” ponowił pytanie: „czy nie lepiej zabrać z nieludzkiej ziemi szczątki zamordowanych polskich oficerów i pochować je w kraju?.

Chodzi o realizację testamentu ofiar

Pytanie jak najbardziej zasadne, tym bardziej, że część rodzin katyńskich bynajmniej nie zaprzestała starań o powrót szczątków ich bliskich do kraju, czyli o realizację testamentu ofiar zbrodni katyńskiej.

Krystyna Krzyszkowiak, córka oficera Policji Państwowej zamordowanego w Twerze, ukrytego w Miednoje w składowisku zwłok ofiar z obozu w Ostaszkowie, w książce Poszukiwania (Warszawa 2016) pisze:

„Nikt z zamordowanych 22 tysięcy Polaków nie wychodził na wojnę, nie przekazawszy ustnie swoich oczekiwań związanych ze śmiercią. Nikt też, znając prawo wojenne, nie wyobrażał sobie, że nie zostanie pochowany w ojczyźnie, co gwarantuje to prawo”.

Mając to na uwadze, część rodzin katyńskich występuje z roszczeniami obywatelskimi o doprowadzenie przez władze Rzeczypospolitej do sprowadzenia szczątków ofiar zbrodni katyńskiej z Katynia, Miednoje i Charkowa do ojczyzny.

W folderze wydanym na okoliczność konferencji „Katyń w myślach i w sercu”, która miała miejsce 16 maja w Muzeum Katyńskim w Warszawie, czytamy: „Rodziny Ofiar, sukcesorzy prawni zamordowanych w Katyniu, Charkowie i Twerze z obozów Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa, na których dokonano zbrodni wojennej na stalinowski rozkaz z 5 marca 1940 roku, działając w oparciu o przysługujące i niezbywalne prawo pochowania zwłok – wraz z prawem do ekshumacji oraz prawnym obowiązkiem do sprawowania kultu zmarłych – osób najbliższych, dążą do prawnego, rodzinnego i chrześcijańskiego zakończenia faktu tej zbrodni”.

Jednocześnie rodziny Ofiar informują o bulwersujących faktach, o których na ogół Polacy nie wiedzą: „Prowadzone przez Polskę prace archeologiczne doprowadziły, w myśl obcego kulturowo i religijnie nakazu, do pozostawienia szczątków w miejscu zbrodni. Zostały one wydobyte w sposób przeczący światowym zasadom prac archeologicznych, włożone do »śmieciowych« worów bez jakichkolwiek zabezpieczeń, a następnie ponownie wrzucone do dołów śmierci z 1940 roku, tak w Charkowie, jak i w Miednoje”.

A zatem dokonano chwilowej ekshumacji szczątków z dołów śmierci, a następnie z powrotem tam je zdeponowano w workach po śmieciach.

Te rodziny stanowczo argumentują: „Żadne eksponaty w Muzeum Katyńskim, malutkie pomniczki rozsiane po miasteczkach czy napisane na ten temat książki nie załatwiają najistotniejszej sprawy – pogrzebania doczesnych szczątków. Taki właśnie nakaz wiary, który nie został dotąd zrealizowany, ciąży i spoczywa na Rzeczypospolitej”. Oraz: „Są dowody zbrodni, są Porozumienia, Umowy i Konwencje, czas na ekshumację i sprowadzenie szczątków zwłok Ofiar zbrodni katyńskiej z Katynia, Miednoje i Charkowa w celu pochowania ich w ziemi ojczystej”.

Artykuł 4 Umowy między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Federacji Rosyjskiej o grobach i miejscach pamięci ofiar wojen i represji, sporządzonej w Krakowie dnia 22 lutego 1994 r. mówi: „Ekshumacja szczątków zwłok żołnierzy i osób cywilnych w celu identyfikacji pochowanych lub przekazania ich do pochowania w ojczyźnie będzie prowadzona wyłącznie na prośbę zainteresowanej Strony i za zgodą Strony, na której terytorium państwowym one spoczywają”.

A zatem brano pod uwagę możliwość pochowania zwłok Ofiar Katyńskich w ojczyźnie po ekshumacji, a nie pozostawienie ich na miejscu zbrodni, na nieludzkiej ziemi.

W 1996 roku powstał nawet projekt utworzenia w dolnym kościele Świętego Krzyża w Warszawie Narodowego Sanktuarium Katyńskiego, z uznaniem pobłogosławiony przez Ojca Świętego Jana Pawła II.

„(…) Trzeba żywić nadzieję, że Sanktuarium Katyńskie, jako miejsce modlitewnej zadumy i niegasnącej pamięci o tych bolesnych dniach, stanie się ośrodkiem kształtowania sumień w oparciu o świadectwo wierności, jakie dali pomordowani synowie Narodu polskiego…”. Następnie w 2011 roku Metropolita Warszawski ks. Kazimierz Kardynał Nycz ustanowił w dolnej Bazylice Świętego Krzyża na Trakcie Królewskim Sanktuarium Katyńskie w Warszawie.

W wyniku umów z władzami rosyjskimi i ukraińskimi doszło do budowy polskich cmentarzy wojennych w Charkowie-Piatichatkach, Katyniu, Miednoje (r. 2000) i Kijowie-Bykowni (r. 2012) jako miejsc pochówku polskich jeńców wojennych rozstrzelanych wiosną 1940 roku przez NKWD. Ale do dziś nie zlokalizowano miejsca pochówku prawie 4 tysięcy ofiar i z tzw. listy białoruskiej.

Witomiła Wołk-Jezierska, córka zamordowanego w Katyniu por. art. Wincentego Wołka, oficera 10 Pułku Artylerii Ciężkiej w Pikulicach-Przemyślu uważa, że „Tam nie ma grobów, są doły śmierci. Pamiętając o historii, nie mamy żadnych gwarancji, że cmentarze w Rosji i na Ukrainie nie zostaną w przyszłości zniszczone albo zlikwidowane”. Jest ona artystą plastykiem, autorką projektu sztandaru Warszawskiej Rodziny Katyńskiej, była jedną z 13 krewnych Ofiar Katyńskich wnoszących Skargę katyńską do Trybunału w Strasburgu. Należy do coraz większej grupy krewnych ofiar zabiegających o sprowadzenie doczesnych szczątków ofiar zbrodni katyńskiej do ojczyzny, argumentując:

„Cmentarz w Polsce położy kres zamiarowi Stalina, aby zatrzeć historię zamordowanych ludzi. Tylko w kraju mogą liczyć na godny pochówek. Na Wschodzie powinny zostać jedynie symboliczne miejsca pamięci”.

Krzysztof Tomaszewski, wnuk Szymona Tomaszewskiego, oficera policji zamordowanego w Twerze (obecnie w dołach śmierci w Miednoje) na konferencji w muzeum katyńskim zaprezentował Listę, udokumentowaną w latach 1994–2005 oryginałami podpisów osób zabiegających o sprowadzenie doczesnych szczątków ofiar zbrodni Katyńskiej na cmentarz w ojczyźnie, liczącą 1017 podpisów. Na sprowadzenie szczątków ofiar zbrodni katyńskiej do Polski czeka więc niemałe grono krewnych.

Rozdarcie wśród Rodzin Katyńskich

W przemówieniu Prezes Zarządu Federacji Rodzin Katyńskich Izabelli Sariusz-Skąpskiej w Kijowie-Bykowni 22 października 2017 znalazły się słowa zdumiewające i wręcz obraźliwe dla takich działań:

„Niestety, odlane w żeliwie i wykute w kamieniu słowa z katyńskich nekropolii muszą bronić tych miejsc także przed słowami głupoty i bezmyślności. Odradza się podła idea, aby Polskie Cmentarze Wojenne, gdzie spoczęły ofiary zbrodni katyńskiej zniszczyć, a to, co jeszcze zostało w ziemi, przenieść do kraju. Tutaj, w Bykowni, w imieniu rodzin zebranych w ogólnopolskiej Federacji Rodzin Katyńskich, mam obowiązek powiedzieć z całą mocą: nigdy nie dopuścimy do zacierania śladów zbrodni!”. A w liście otwartym z dnia 10 maja 2016 r. Federacji Rodzin Katyńskich czytamy nie mniej zdumiewającą argumentację: „Udzielanie jakiejkolwiek instytucji prawa do ekshumowania grobów naszych Bliskich oznaczałoby możliwość ponownego zbezczeszczenia Ich szczątków, jakiego wcześniej dokonywali sowieccy barbarzyńcy. Demagogiczny apel o »przenoszenie« do Polski katyńskich nekropolii to zarazem wezwanie do niszczenia dowodów zbrodni katyńskiej tam, na miejscu. Dzięki temu po latach niechętni prawdzie pseudonaukowcy uzyskaliby argument, że ten bezprecedensowy mord na polskich jeńcach wojny 1939 nigdy się nie wydarzył!”.

Widać rozdarcie Rodzin Katyńskich i ostry spór odnośnie do dalszych losów szczątków Ofiar Katyńskich.

Władze Państwa Polskiego stoją w tym sporze raczej po stronie Federacji Rodzin Katyńskich i nigdy nie występowały do władz Rosji czy Ukrainy o sprowadzenie szczątków Ofiar Katyńskich, choć możliwość takiego rozwiązania zakładały umowy 1994 r. Jedynie Jarosław Kaczyński w relacjach z rodzinami katyńskimi wyraził zdanie, że ofiary zbrodni katyńskiej winny spocząć na Polskiej ziemi, aby ich groby nie były przedmiotem politycznych gier Rosji.

Żołnierze Wyklęci – tak, Ofiary Katyńskie – nie?

W ostatnich latach ekipy IPN pod kierunkiem prof. Szwagrzyka przeszukują miejsca zbrodni komunistycznych na żołnierzach podziemia niepodległościowego. Prof. Szwagrzyk zapowiada, że nie spocznie, dopóki wszystkie szczątki Żołnierzy Wyklętych nie zostaną wydobyte i pochowane po chrześcijańsku w grobach, a nie bezczeszczone w „dołach niepamięci”. Co pewien czas dokonuje się pochówku zidentyfikowanych szczątków czy to w Panteonie na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach (jeszcze nie ukończonym), czy w innych grobach na innych cmentarzach. Wola rodzin jest decydująca. Np. szczątki majora Zygmunta Szendzielarza odnalezione na Łączce spoczęły nie w Panteonie, lecz w grobie rodzinnym. W Krakowie czekają na chrześcijański pochówek ekshumowane na cmentarzu Rakowickim (ul. Prandoty) szczątki ks. Władysława Gurgacza, zamordowanego w więzieniu na Montelupich. Nie pojawiają się argumenty, że ekshumacja szczątków, wydobywanie ich z dołów, gdzie miały pozostawać w niepamięci, prowadzi do zacierania dowodów zbrodni komunistycznych i ponownego bezczeszczenia pomordowanych. Na miejscach zbrodni odsłania się tablice pamięci, ale szczątki grzebie się po chrześcijańsku w grobach, a nie pozostawia w dołach, tam gdzie zamordowani byli wrzucani.

Identyfikacja wszystkich szczątków Żołnierzy Wyklętych nie jest możliwa, ale jednak nie wysuwa się takich argumentów jak w przypadku Ofiar Katyńskich, że skoro jednoznaczna identyfikacja osób w mogiłach zbiorowych jest bardzo trudna i nie wszyscy zostaną zidentyfikowani, to ich ekshumacja i sprowadzenie do Polski jest niemożliwe. Widać jawną sprzeczność oficjalnego postępowania i argumentacji wobec szczątków Żołnierzy Wyklętych i Ofiar Katyńskich. Co więcej, szczątki Żołnierzy Wyklętych przed ekshumacją na ogół spoczywają w ojczyźnie, a szczątki katyńskie na nieludzkiej ziemi.

Cywilizacyjne dylematy

Trzeba przypomnieć, że po katastrofie smoleńskiej też były pomysły pochowania szczątków ofiar w jednej zbiorowej mogile i to na miejscu katastrofy, jednak takiego pomysłu nie zrealizowano.

Ekshumacja szczątków ofiar katastrofy, przeciwko której też były protesty (m.in. przewodniczącej Federacji Rodzin Katyńskich), przyniosła wiele dowodów profanacji szczątków przez stronę rosyjską.

Poprzez sprowadzenie szczątków ofiar katastrofy i ich pochowanie w grobach nie zlikwidowano dowodów katastrofy, tak jak sprowadzenie szczątków samolotu też by takiego dowodu nie zlikwidowało, wręcz przeciwnie. Jego zbadanie na miejscu w Polsce dawałoby większe szanse na wyjaśnienie przyczyn katastrofy, podczas gdy pozostawianie wraku na miejscu katastrofy takiej możliwości nie daje, a dowody są niszczone.

Jasne, że ew. powrót szczątków Ofiar Katyńskich to trudne przedsięwzięcie, ale jest możliwe. Zasłanianie się brakiem zgody strony rosyjskiej jest nieuzasadnione, gdyż strona Polska o takie przeniesienie w ogóle nie wystąpiła, choć umowa na to zezwala! Sprowadzenie szczątków katyńskich nie stanowiłoby ich profanacji, lecz spełnienie chrześcijańskiego obowiązku pochowania w grobach, zgodnie z wolą niemałej części rodzin katyńskich, które nie powinny być wyszydzane, wyśmiewane przez innych członków rodzin katyńskich – zwolenników ich pozostawienia tam, gdzie zostały wrzucone do dołów i profanowane, także wiele lat po zbrodni, właśnie dla zatarcia jej śladów. Niestety profanacje miały miejsce także podczas prowadzenia prac archeologicznych przez stronę polską.

Wśród Rodzin Katyńskich trwa walka o ofiary zbrodni katyńskiej i to w sytuacji, kiedy to strona rosyjska jest tą, która gra politycznie do dnia dzisiejszego zbrodnią katyńską i nie daje gwarancji, że cmentarze w przyszłości nie zostaną sprofanowane czy wręcz zniszczone. Sprawa powrotu ofiar zbrodni katyńskiej wymaga merytorycznej dyskusji, a nie obrzucania licznych rodzin katyńskich zarzutami o niecne zamiary niszczenia dowodów zbrodni.

Polska jest krajem, jak się podkreśla, cywilizacji łacińskiej, gdzie szczątki zmarłych traktuje się inaczej niż w krajach cywilizacji turańskiej.

Niestety żyjemy w czasach wskazujących na upadek naszej cywilizacji, czego sytuacja wokół ofiar zbrodni katyńskiej może być jednym z dowodów.

Dokumentacja materiałów z konferencji w Muzeum Katyńskim znajduje się na kanale YouTube autora tekstu.

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Czy ofiary zbrodni katyńskiej wrócą do Polski?” znajduje się na s. 3 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Czy ofiary zbrodni katyńskiej wrócą do Polski?” na s. 3 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Kasacja niewygodnego dziennikarza, czyli proces Józefa W. Nie bez przyczyny naprawa sądownictwa jest sprawą pilną

Skazywanie niewinnych przez sądy III RP jest faktem. Większe zainteresowanie opinii publicznej niż uniewinnianie przestępców budzi uniewinnianie sędziów, którzy kradną „z roztargnienia”.

Józef Wieczorek

Od 4 lat jestem „grillowany” w krakowskich sądach za ujawnienie na platformie YouTube nagrania z rozprawy, która podobno miała być niejawna, ale ja o tym nie zostałem skutecznie poinformowany, a niejawny status rozprawy budził zdecydowany sprzeciw oskarżonego w trakcie kampanii wyborczej Adama Słomki, jako naruszający Konstytucję RP. Rozprawa przed Sądem Okręgowym w Krakowie sprzed 4 lat wpisywała się w kampanię wyborczą, ale doprowadziła do uniewinnienia Adama Słomki od absurdalnych zarzutów. To chyba miało pozostać tajemnicą, podczas gdy absurdalne oskarżenia były jawne!

Mimo, że nagranie przebiegu rozprawy odbyło się za wiedzą i zgodą sądu (po protestach!), prokuratura prowadziła dochodzenie, kto tego dokonał i kto film rozpowszechnia. Film od początku za wiedzą i przyzwoleniem prokuratury i kolejnych sądów był i jest dostępny w sieci, a ja jestem sądzony za ten „przestępczy” czyn.

Co więcej, podczas jednej z rozpraw film był emitowany dla zainteresowanych na korytarzu sądowym, za wiedza i zgodą sądu! Co prawda prokurator na rozprawie – dokumentowanej społecznie – oświadczył, że film nie ujawnił żadnej tajemnicy, nikomu nie zaszkodził, ja na nim nic nie zarobiłem (działam bowiem pro publico bono), ale skazać trzeba.

Sąd podzielił ten pogląd i w pierwszej instancji zostałem skazany. Przestroga przed obywatelską działalnością dla dobra publicznego – oczywista! Nadmieniam, że z moich filmów sądy niejednokrotnie korzystały jako z materiałów dowodowych, nieraz ze skutkiem uniewinnienia niesłusznie oskarżanych. Zresztą bezpłatnie, czasem bez mojej wiedzy i zgody. Nieraz zabezpieczałem prawidłowy przebieg procesu sądowego, rejestrując go w ramach kontroli społecznej. Niejako w podziękowaniu, sądy rozpoczęły „grillowanie” niewygodnego dla nich dziennikarza. Tak się złożyło, że nie zgodzono się na przełożenie terminu „grillowania” ze względu na mój udział w pogrzebie Żołnierzy Wyklętych – Danuty Siedzikówny „Inki” i Feliksa Selmanowicza „Zagończyka” w Gdańsku, tak że na pierwszą rozprawę musiałem wracać nocą, bezpośrednio na salę sądową. Później z rozmaitych powodów przesuwano terminy kolejnych rozpraw, bo sąd – z jakichś przyczyn – nie miał mocy, aby je prowadzić.

Fot. Józef Wieczorek

Moja apelacja od wyroku skazującego mnie, jak podkreślałem, za działalność pro publico bono, była 3-krotnie odraczana, a i czwarty termin został przesunięty, co prawda tylko o jeden dzień – ze względu na zbyt duże zainteresowanie opinii publicznej. Mimo rozbudowy krakowskich gmachów sądowych w ostatnich latach, sąd na rozprawie 26 kwietnia 2018 r. nie był w stanie znaleźć większej sali, zdolnej pomieścić weteranów opozycji antykomunistycznej i media społecznościowe. Ostatecznie rozprawa odbyła się w godzinach rannych dnia następnego (27 kwietnia), co nieco zmniejszyło frekwencję zainteresowanych, ale przeniesienie rozprawy chyba dla jej wyniku było korzystne. Sąd miał dodatkowy czas na przemyślenie sprawy i ostatecznie podjął decyzję o uniewinnieniu niewinnego, co nie jest częstym zwyczajem polskich sądów. (…)

Przez wiele lat w Sądzie Najwyższym, wbrew Konstytucji RP, która mówi: Art. 28. 1. Godłem Rzeczypospolitej Polskiej jest wizerunek orła białego w koronie w czerwonym polu; 4. Godło, barwy i hymn Rzeczypospolitej Polskiej podlegają ochronie prawnej,

rozprawy odbywały się w salach z umieszczonymi na ścianach jakimiś zielonymi ptaszyskami (zielone wrony?) i dopiero po przeprowadzeniu kontroli społecznej funkcjonowania Sądu Najwyższego, dokonanej przez grupę opozycjonistów antykomunistycznych (m.in. Zygmunt Miernik, Adam Słomka, Paweł Zdun), doszło do umieszczenia na salach rozpraw godła polskiego, zgodnie z obowiązującą Konstytucją.

To jest jeden z przykładów, że na straży Konstytucji często stoją obywatele (nieraz w sądach karani!), a nie sędziowie, którzy na takiej straży stać powinni i za to są wynagradzani. To pokazuje, jak ważna jest kontrola społeczna władzy, także sądowniczej, aby Polska stała się państwem prawa.

Cały artykuł Józefa Wieczorka pt. „Kasacja niewygodnego dziennikarza, czyli proces Józefa W.” znajduje się na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Kasacja niewygodnego dziennikarza, czyli proces Józefa W.” na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

W Osielcu odsłonięto pomnik mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, skazanego na 18-krotną karę śmierci i zamordowanego

On nie został stracony. Został zamordowany strzałem w potylicę przez oprawcę, który strzelał na wzór katyński w głowę. Nie został pochowany, bo chować to znaczy złożyć do grobu, oddać szacunek.

Józef Wieczorek

Ten jeden z najwybitniejszych dowódców podziemia niepodległościowego 30 czerwca 1948 roku został pojmany przez UB w małej miejscowości Osielec pod Jordanowem (Beskid Makowski) wraz ze swoją towarzyszką życia Lidią Lwow. Po skazaniu przez sędziego Mieczysława Widaja na 18-krotną karę śmierci, został zamordowany w więzieniu na Mokotowie 8 lutego 1951 roku. (…)

Piękna uroczystość odsłonięcia pomnika odbyła się w Osielcu 24 marca 2019 r. z udziałem wojewody małopolskiego Piotra Ćwika, wójta gminy Jordanów Artura Kudzi, a IPN – fundatora pomnika – reprezentowali: wiceprezes IPN dr hab. Krzysztof Szwagrzyk, dyrektor krakowskiego IPN, dr hab. Filip Musiał i dr Maciej Korkuć. W uroczystości brała udział kompania honorowa 8. Bazy Lotnictwa Transportowego w Krakowie Garnizonu Kraków-Balice oraz orkiestra wojskowa z 34. Dywizjonu Rakietowego Obrony Powietrznej w Bytomiu. Uroczystość poprzedziła msza św. w kościele parafialnym. (…)

Trzeba przypomnieć słowa majora, kiedy odtwarzał w Borach Tucholskich V Brygadę Wileńską:

Nie jesteśmy żadną bandą, tak jak nas nazywają zdrajcy i wyrodni synowie naszej ojczyzny. My jesteśmy z miast i wiosek polskich. My chcemy, by Polska była rządzona przez Polaków oddanych sprawie i wybranych przez cały Naród, a ludzi takich mamy, którzy i słowa głośno nie mogą powiedzieć, bo UB wraz z kliką oficerów sowieckich czuwa. Dlatego też wypowiedzieliśmy walkę na śmierć lub życie tym, którzy za pieniądze, ordery lub stanowiska z rąk sowieckich mordują najlepszych Polaków domagających się wolności i sprawiedliwości.

To piękne i jakże prawdziwe słowa, których jednak nie chcą przyjmować do wiadomości ci, którzy o wolną Polskę nie walczyli i nie walczą. Krzysztof Szwagrzyk w mowie podczas uroczystości odsłonięciu pomnika podkreślił: On nie został stracony. Został zamordowany strzałem w potylicę. Nie przez pluton, tylko przez oprawcę, który strzelał na wzór katyński w głowę. Nie został pochowany na Łączce, bo chować to znaczy złożyć kogoś do grobu, pochować to znaczy oddać mu szacunek. (…)

Szczątki mjr. Zygmunta Szendzielarza zostały odnalezione przez badaczy IPN pod kierunkiem prof. Krzysztofa Szwagrzyka, w wyniku prac ekshumacyjnych na Łączce na warszawskich Powązkach, w 2013 r. (…)

V Brygada Wileńska AK prowadziła walki z oddziałami Armii Czerwonej, Ludowego Wojska Polskiego, KBW, NKWD, z UB i MO. Likwidowano instalatorów systemu komunistycznego uważanych przez podziemie niepodległościowe za zdrajców. Zygmunt Szendzielarz należał do najbardziej zaciekłych wrogów instalatorów komunizmu, stąd nawet po śmierci urabiano mu opinię mordercy, zbrodniarza. Paradoksalnie, w czasie PRL, kiedy na ogół nie mówiono o podziemiu niepodległościowym ani w szkołach, a nawet w domach, Łupaszkę spopularyzował jeden z wyrodnych synów naszej ojczyzny – towarzysz Wiesław, czyli Władysław Gomułka, podczas ataków w okresie marca 1968 r. na adiutanta majora Szendzielarza z okresu białostockiego, Leona Lecha Beynara, później znanego pisarza historycznego – Pawła Jasienicę.

Cały artykuł Józefa Wieczorka pt. „Powrót legendarnego majora” znajduje się na s. 16 majowego „Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Powrót legendarnego majora” na s. 16 majowego „Kuriera WNET”, nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Polonia wiedeńska była zmuszona świętować w ambasadzie Dzień Polonii 2 maja i podwójne święto 3 maja – w dniu 1 maja!

Na ok. 80 osób o poglądach prawicowych, zaangażowanych we Wiedniu w działalność patriotyczną, otrzymaliśmy 5 podwójnych zaproszeń. Co to za kadry dyplomatyczne mamy dzisiaj do dyspozycji?

Józef Wieczorek

Otrzymałem list od Polonii wiedeńskiej poruszonej organizowaniem przez Ambasadę Polską święta 3 Maja w dniu 1 maja! Co więcej, tylko znikoma część osób zaangażowanych w działalność patriotyczną we Wiedniu otrzymała zaproszenia na uroczystość. Czyżby korpus dyplomatyczny skierowany do Wiednia otrzymał zbyt dobre wykształcenie według standardów obowiązujących jeszcze w PRL? Czy podczas uroczystości na budynku ambasady zostanie zachowany parytet flagowy z tamtych czasów?

Zaproszenie na uroczystość w ambasadzie. Fot. A. Waligóra

„Wiedeń 23.04.2019 r.

Drogie Koleżanki i Koledzy,

jak pewnie wszystkim wiadomo, wielkimi krokami zbliżają się szczególnie uroczyste dni dla Polaków, takich jak Wy i ja, czyli mieszkających poza granicami Polski.

Nazywają nas POLONIĄ i dlatego nawet zorganizowano nam DZIEŃ POLONII, który przypada na 2 maja (czwartek). Pięknie to wszystko zostało przemyślane, bo połączone bezpośrednio z dniem następnym – naszym świętem państwowym – narodowym, 3 maja, czyli Dniem Konstytucji, (ale dla wielu dodatkowo jest to dzień Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski), który w tym roku obchodzimy w piątek.

W zasadzie każda ambasada Polski i placówka dyplomatyczna powinna, ze względów, o których mówi tzw. DOBRA ZMIANA, zaproponować swojej Polonii jakąś chwilę, podczas której ci, co mogą, spotkaliby się ze swoimi reprezentantami czy też przyjaciółmi. W końcu z polskich pieniędzy pochodzą wszystkie apanaże dyplomatów i pracowników tychże placówek. Oni mają zresztą specjalny fundusz ta takie cele. Powiedzmy, że przynajmniej dwa razy do roku powinniśmy mieć taką przyjemność: 2-3 maja oraz 11 listopada.

Na ok. 80 osób o poglądach prawicowych, zaangażowanych we Wiedniu w działalność patriotyczną, otrzymaliśmy 5 zaproszeń (niby podwójnych). Ciekawe, czy to zalecenie Ministra Spraw Zagranicznych, by urządzić POLONII te święta właśnie 1 maja?

My powinniśmy to nasze podwójne święto obchodzić np. w piątek, czyli 3 maja, lub w najczarniejszym scenariuszu – 4 maja w sobotę. Oni zafundowali ten weekend majowy komuchom.

Co to za kadry dyplomatyczne mamy dzisiaj do dyspozycji?”

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Polonia wiedeńska nie chce świętować 1 maja” znajduje się na s. 9 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Polonia wiedeńska nie chce świętować 1 maja” na s. 9 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego