Ile wynosi prawdziwy poziom zadłużenia Polski? W ekonomii niczego nie dostaje się darmo, za wszystko ktoś kiedyś płaci

Przeciętny obywatel myśli, że z długiem publicznym jest tak, jak z jego własnym. Wziąłem pożyczkę w wys. 10 tys., zaś mój roczny dochód wynosi 50 tys., więc dług stanowi 20% mojego „PKB”.

Kazimierz Dadak

Niestety, prawdę mówi dowcip, w którym na pytanie, ile wynosi 2+2, przedstawiciele różnych zawodów bez namysłu mówią – cztery! – natomiast statystyk szczelnie zamyka drzwi i okna i szeptem pyta, a ile Pan chce, żeby wyszło? Rzecz jasna, nie jest to wina statystyków, ale polityków, dodajmy nieuczciwych polityków. Teoretycznie, nieuczciwych polityków winna trzymać w ryzach czwarta władza, ale, jak wykazuje praktyka, nie tylko polska, jest to w większości wypadków tylko teoretyczna możliwość.

(…) traktat z Maastricht jako warunek przyjęcia danego państwa do strefy euro wymagał posiadania długu sektora publicznego poniżej 60% PKB i użycie SNA93 spowodowałoby, że do przyjęcia euro kwalifikowałby się tylko Luksemburg. W granicach 60% nie mieścili się nawet najgorliwsi strażnicy cnoty fiskalnej – Niemcy.

Z tego powodu Eurostat opracował normę o nazwie ESA95 (wprowadzoną w życie w 1995 r.). Różniła się ona od SNA93 między innymi tym, że do poziomu zadłużenia nie wliczano kredytów zaciągniętych od innych rządów. Sygnał wydawał się być oczywisty: jeśli jakiś członek strefy euro popadnie w kłopoty finansowe, to inne rządy ten dług mu sprolongują, a może nawet i umorzą. Zdaje się, że Grecja poważnie potraktowała tę wskazówkę, ale nie wyszło jej to na zdrowie. Podobny los czeka także innych łatwowiernych. (…)

Ci, którzy wszelką nadzieję pokładają w Unii, orzekną, że poziom 50% PKB przekroczyliśmy już w roku 2010 i od tej pory dług utrzymuje się powyżej tej granicy, ale o podjęciu jakichś kroków zaradczych, do których rządzących teoretycznie zobowiązuje ustawa, było i jest cicho.

Natomiast pesymiści, którzy sądzą, że żadne państwo nam nigdy nic nie daruje, że nie zacznie nam spadać z nieba manna, która zasypie dziurę w FUS, i nie przydarzą się nam inne cuda gospodarcze, muszą zauważyć, że polskie zadłużenie wynosi już 67,8% PKB. Co więcej, nie sposób nie dostrzec, że trzeci próg ostrożnościowy (60% PKB) przekroczyliśmy już sześć lat temu, a rodzimi strażnicy czystości fiskalnej milczą na ten temat jak zaklęci. (…)

Wzrost zadłużenia o ponad 94 miliardy w roku ubiegłym w wielkim stopniu jest wynikiem wprowadzenia nowych programów społecznych. W najbliższych latach obciążenie z tego tytułu będzie się powiększać ze względu na nieuchronny wzrost niewydolności ZUS wynikający z przywrócenia niższego wieku emerytalnego.

Mówiąc wprost, Polska weszła na drogę, którą w latach 2001–2009 kroczyła Grecja – wówczas też rządzona przez nominalnie konserwatywny rząd. Miejmy nadzieję, że wynik tego eksperymentu w przypadku Polski będzie mieć „happy end”, ale niżej podpisany nie jest skłonny przyjmować zakładów, że tak się stanie.

Wypada podkreślić jedną, nadzwyczaj ważną sprawę. Jeśli rządzący coś „dają”, to dają tylko i wyłącznie z kieszeni bliźniego. Władza nie prowadzi żadnej działalności gospodarczej przynoszącej dochody – spółki skarbu państwa nie są własnością państwa, państwo nimi tylko zawiaduje w imieniu prawowitego właściciela, którym jesteś TY, Drogi Rodaku. Rząd tylko przekłada pieniądze z kieszeni jednego obywatela do kieszeni drugiego.

W naszym przypadku chodzi o przyszłego podatnika, ponieważ gwałtownie rośnie zadłużenie sektora publicznego (czyli wszystkich przyszłych podatników). Mówiąc wprost, obecny dług będą spłacać ci, których narodziny rząd tak szczodrze dziś subsydiuje. W ekonomii niczego nie dostaje się za darmo, za wszystko ktoś kiedyś płaci. (…)

Nieocenione zasługi w tym, z jednej strony, zadłużaniu, a, z drugiej, w ukrywaniu prawdziwego stanu rzeczy, położyła koalicja PO-PSL, przyjazne im media i świat naukowy – czyli elity. Byłbym szczęśliwy, gdybym mógł powiedzieć, że wraz ze zmianą władzy sytuacja w zakresie zadłużenia uległa radykalnej poprawie. (…)

PiS, obejmując rządy w końcu 2015 r., zastał kraj poważnie zadłużony. Zatem pole manewru gospodarczego miał poważnie ograniczone. Strategia przyspieszenia tempa wzrostu gospodarczego miała pewne szanse powodzenia, gdyby była ona wcześniej szczegółowo opracowana i nowa władza poświęciłby wszystkie środki na szeroko pojęte inwestycje (obejmujące także, na przykład, prace badawczo-rozwojowe). Zamiast koncentracji na tej sprawie, rządy rozpoczęto od wcielania w życie bardzo kosztownych programów społecznych.

Owszem, okres transformacji cechował się nagromadzeniem wielkich nierówności i te niesprawiedliwości należy koniecznie likwidować. Poprawę stopy życiowej uboższych można osiągnąć albo w drodze przyspieszenia wzrostu PKB (a co za tym idzie, i płac), albo w drodze programów społecznych. Natomiast nie można tego czynić na oba sposoby naraz, bo każda gospodarka cierpi na syndrom „krótkiej kołderki”. Wybierając drugą opcję, władze zamknęły sobie drogę do przyspieszenia tempa rozwoju gospodarczego, co ma ogromne znaczenie z punktu widzenia interesującej nas kwestii, czyli długu publicznego.

Cały artykuł Kazimierza Dadaka pt. „Ile wynosi prawdziwy poziom zadłużenia Polski?” można przeczytać na s. 18 majowego „Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Kazimierza Dadaka pt. „Ile wynosi prawdziwy poziom zadłużenia Polski?” na s. 18 „Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl

Komentarze