W różnych państwach – także w Polsce – coraz częściej ma miejsce urąganie bezprecedensowej II-wojennej tragedii Polaków

Pracownikom dyplomatycznym towarzyszy często, prócz wyłącznie „grzesiukowej” wiedzy, także poczucie tymczasowości i pokusa obrony „dobrych relacji”, często wręcz kosztem polskiego narodowego interesu.

Dariusz Brożyniak

„Tu, w Gusen, mamy do czynienia z niemieckim Katyniem… Pragnę wyrazić nadzieję, że władze Republiki Austrii i austriackie instytucje odpowiedzialne za kwestie miejsc pamięci właściwie zagospodarują tereny i budynki stanowiące w przeszłości integralną część obozu koncentracyjnego Gusen.

Będziemy wymagać zapewnienia międzynarodowych standardów, jakim podlegają obozy w Auschwitz czy Sobibór… Oczekujemy tego także w imieniu 44 600 zamordowanych w tym obozie, niewinnych ludzi. Oni zdecydowanie zbyt długo czekają na ten ostatni akt łaski i akt pamięci, jaki winny jest im rząd Republiki Austrii…” – to słowa wicepremiera rządu RP i ministra kultury i dziedzictwa narodowego prof. Glińskiego.

Bardzo znamienne, odważne i dobitne słowa, wypowiedziane po raz pierwszy od dekad w Austrii, definiujące pewien stan rzeczy jednoznacznie. Słowa także uniwersalne, prawdziwe wszędzie tam, gdzie próbuje się urągać II-wojennej bezprecedensowej tragedii Polaków. Urąga się jednak uparcie i coraz częściej. Urąga się najchętniej w Niemczech, Austrii, na Łotwie, na Ukrainie, w Izraelu, ale i w Polsce. Wybrani przez naród politycy z wyjątkową niechęcią konfrontują się z tą rzeczywistością. Oni chcą wygodnie przejść przez swą kadencję, łakomi na każdy łatwy sukces. Nie cierpią tych, którzy wskazują sprawy zamiecione pod dywan lub wymagające wysiłku i mądrej walki o pozytywny rezultat. (…)

Tak się nieoczekiwanie politycznie złożyło, że prawica narodowa, ta dociekliwa i zadająca konkretne, twarde i trudne pytania, coraz bardziej staje się cichym wrogiem tej niosącej tak wiele nadziei „dobrej zmiany”. Do zwalczania tejże patriotycznej prawicy wykorzystywane są nawet „ciemne siły” poprzedniego systemu, nie mówiąc już o całej rzeszy „zrehabilitowanych przekrzt” III RP. Przypominać to zaczyna coraz bardziej okrzyknięcie Solidarności Walczącej organizacją terrorystyczną i wydanie nawet przez rząd Mazowieckiego listów gończych za jej prominentnymi działaczami, aż do 1992 roku (sic!). Zjawiska te – nieco usprawiedliwione nie mającą precedensu w Europie Zachodniej i nawet Środkowej brutalizacją życia politycznego, a szczególnie kampanii wyborczej – nie mogą i nie powinny znajdować żadnej akceptacji wobec kwestii naszej polskiej, narodowej pamięci.

Tymczasem przykład ruchów kibicowskich, które pierwsze upomniały się, bez względu na konsekwencje stadionowych regulaminów, o żołnierzy wyklętych, jest jednoznacznym dowodem na zaniechania władzy. Robią to zresztą nadal, broniąc dobrego imienia Polski przed agresywnie antynarodową narracją Niemiec.

Orlęta Lwowskie to byli także batiarzy z określonych lwowskich dzielnic, jednak poczucie honoru, patriotyzmu i obowiązek wobec ojczyzny stawiały wtedy także polityków i dyplomatów w jeden szereg towarzyszy broni.

W dzisiejszej Polsce młyny dyplomacji mielą nadal niezwykle powoli, ale można odnieść wrażenie, że także nieskutecznie. Tylko bowiem z poczuciem wstydu można wysłuchiwać relacji o niemożliwym latami do przełamania status quo pomnika z orłem bez korony, braku upamiętnień w ogóle, celowych zaniechaniach czy pogardliwym stosunku wielu ustanowionych z urzędu „zarządców” nawet do ofiar i ich bliskich. Pracownikom dyplomatycznym towarzyszy często, prócz wyłącznie „grzesiukowej” wiedzy, także poczucie tymczasowości i pokusa obrony „dobrych relacji”, często wręcz kosztem polskiego narodowego interesu. Usłużne „szare eminencje”, najczęściej rodacy uwikłani od lat w lokalne interesy, podpowiadają priorytety i rozwiązania bezkonfliktowe, bo wygodne wyłącznie dla drugiej strony. „Handlowanie” polską racją stanu z obcymi dla własnych, najczęściej „małych” karier jest jedną z najpaskudniejszych naszych narodowych wad, spatologizowanych dodatkowo zaborami. Niechlubnym przykładem jest tutaj właśnie Austria.

Cały artykuł Dariusza Brożyniaka pt. „Po czynach ich poznacie” znajduje się na s. 12 lipcowego „Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Dariusza Brożyniaka pt. „Po czynach ich poznacie” na s. 12 lipcowego „Kuriera WNET”, nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Komentarze