Co czwarty Polak to emigrant. Nieprzypadkowo do największych niegdyś kar należała banicja – wydalenie z Ojczyzny

W czasie swych wędrówek po świecie spotykałem rodaków, którzy osiągnęli wiele sukcesów zawodowych, ludzi zamożnych i sławnych w nowym kraju osiedlenia, ale nie spotkałem szczęśliwego Polaka.

Władysław Grodecki

Dwadzieścia lat temu odwiedziłem Nową Zelandię, przez półtora miesiąca mieszkałem właśnie w Petone i poznałem tych Kresowiaków, wygnańców, tułaczy! Na Antypodach (w Australii i Nowej Zelandii) po raz pierwszy zauważyłem, że Ci Polacy są inni niż nad Wisłą. Dlaczego? Tam chyba najlepiej zrozumiałem, czym jest życie na emigracji.

Przybyli tu ze względów ekonomicznych lub politycznych. Nigdy nie czynili tego dobrowolnie i dlatego tęsknota za odległą Ojczyzną powodowała wewnętrzne rozdarcie i wątpliwości, gdzie jest ich prawdziwy dom. (…)

Gdy w czerwcu 1943 r. statek transportujący dzieci do Meksyku zatrzymał się w Wellingtonie dla uzupełnienia paliwa, na molo zjawiła się hr. Maria Wodzicka reprezentująca PCK. Widok wycieńczonych „tułaczych dzieci” zrobił na niej tak wstrząsające wrażenie, że ich losem zainteresowała swą przyjaciółkę, żonę premiera Petera Frazera, a za jego pośrednictwem rząd nowozelandzki. Jeden z parlamentarzystów miał ponoć powiedzieć: „nie tylko powinniśmy przyjąć polskie dzieci, ale uczynić wszystko, by nigdy do Polski nie chciały powrócić…”. 1 listopada1944 r. do tego pięknego i gościnnego kraju z żołnierzami nowozelandzkimi i amerykańskimi wracającymi z wojny na pokładzie statku USA „Gen. Randoll” przywieziono 734 polskich sierot i 105 osób personelu.

Stamtąd zawieziono je do niewielkiej miejscowości na północy – Pahiatua, gdzie powstał obóz. Polski personel robił wszystko, by dzieci nie asymilowały się w nowym środowisku i po wojnie wróciły do Polski. Wychowywane w duchu miłości do utraconej Ojczyzny, najchętniej uczyły się języka polskiego, historii i geografii.

Niestety, gdy wojna się skończyła, nie było już gdzie wracać (wschodnie rejony Polski na mocy układów jałtańskich zostały włączone do Rosji!) i wszystkie dzieci, które osiągnęły pełnoletność w chwili rozwiązania obozu, podjęły dramatyczną decyzję pozostania w Nowej Zelandii! (…)

Do dziś „Dzieci Pahiatua” pięknie mówią po polsku, znają historię ojczystą, kochają swą i przodków Ojczyznę, ale niestety nie potrafili tej umiejętności wszczepić swoim synom i córkom.

Cały reportaż Władysława Grodeckiego pt. „Życie w dwóch światach” można przeczytać na s. 4 marcowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 33/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Reportaż Władysława Grodeckiego pt. „Życie w dwóch światach” na s. 4 marcowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 33/2017, wnet.webbook.pl

Komentarze