„NIE SKLEJAĆ NA SIŁĘ!”. Rewelacyjna propozycja felietonisty „Kuriera WNET” Henryka Krzyżanowskiego na rok wyborczy

Zamiast nieszczerych apeli o jedność i zakończenie wojny polsko-polskiej, lepiej zastanowić się, jak dokonać separacji w sposób kulturalny. Oba plemiona mają już swoją prasę i media elektroniczne.

Henryk Krzyżanowski

O separacji plemion

„To co nas podzieliło – to się już nie sklei”, napisał Wieszcz Rymkiewicz. A poetów trzeba słuchać, bo widzą lepiej i dalej. Zamiast nieszczerych apeli o jedność i zakończenie wojny polsko-polskiej, lepiej zastanowić się, jak dokonać separacji w sposób kulturalny. Jako wolnościowiec receptę widziałbym w istnieniu odrębnych i równoległych instytucji. Początek już został zrobiony – taki system z powodzeniem działa w mediach. Oba plemiona mają swoją prasę i media elektroniczne.

Z oświatą nie powinno być problemu. Szkoły dadzą się podzielić bez większej trudności. „Nasze” dzieci będą poznawać dzieje Polski w ich wymiarze chwalebnym i walecznym, a „ich” dzieci jako ciąg niegodziwości i szwejkowskich idiotyzmów.

U nas przygotowanie do życia w rodzinie, u nich seksedukacja z lateksem na bananie.

Wbrew obawom, nie będzie też wcale trudno z sądami. System równoległy funkcjonował przecież w średniowieczu – były osobne sądy dla szlachty, Żydów i duchowieństwa. W procesach cywilnych strony najpierw się ugodzą, czy iść do sądu ziobrystów, czy nadzwyczajnej kasty; przy braku ugody rzut monetą. W procesach karnych oskarżony sam wybierze – jak średniowieczny żak, który mógł ocalić życie, odwołując się do sądu biskupiego.

System podatkowy i socjalny również nie będzie problemem. Oni niech sobie pracują do 67 roku życia, my tak jak teraz; u nich nie ma 500 plus, u nas jest. Za to ich emeryci z SB powracają do dotychczasowego wymiaru emerytury.

Zaletą proponowanego rozwiązania jest dobrowolność – każdy zadeklaruje, do którego plemienia należy i bierze cały pakiet. Zmieniać można by tylko co jakiś czas, nie za często.

W miarę upływu czasu wykształci się zapewne jakaś forma separacji przestrzennej – oba plemiona będą dobrowolnie skupiać się na swoich ulicach i dzielnicach. Gdy to już się dokona, będzie można pomyśleć o imigrantach, czyli, jak my mówimy, nachodźcach. My nie będziemy protestować, kiedy oni będą w swoich dzielnicach lokować kontyngenty wyznaczone w Brukseli czy Berlinie. Ale z drugiej strony, proszę nie wymagać od nas, byśmy pilnowali czy wręcz łapali tych nachodźców, którzy, nie dbając o kontyngenty, będą wiać do krainy szczęśliwości za Odrą. Co to, to nie – sami ich sobie łapcie!

Mamy rok wyborczy i myślę, że ten pomysł skromnego felietonisty może być podchwycony przez wszystkie partie. Wraz z hasłem: „NIE SKLEJAĆ NA SIŁĘ!”.

Felieton Henryka Krzyżanowskiego pt. „O separacji plemion” znajduje się na s. 1 marcowego „Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Henryka Krzyżanowskiego pt. „O separacji plemion” na s. 1 marcowego „Kuriera WNET”, nr 57/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Moje amerykańskie marzenie. Rzecz będzie o naszych i amerykańskich interesach/ Jan A. Kowalski, „Kurier WNET” nr 57/2019

To skandal większy niż Amber Gold, że przez 30 lat Polska nie rozwiązała problemu zadośćuczynienia/zwrotu mienia wywłaszczonym przez komunistów polskim właścicielom; także tym pochodzenia żydowskiego.

Jan A. Kowalski

Moje amerykańskie marzenie

Przedstawię je wbrew niemałej liczbie malkontentów, zwłaszcza w kontekście słynnej Ustawy 447 i jednak blamażu naszej dyplomacji na zakończenie warszawskiej Konferencji Bliskowschodniej. Uprzedzam też: jestem zdecydowanym orędownikiem współpracy ze Stanami Zjednoczonymi. I wcale nie chodzi o robienie Amerykanom „łaski” (wypowiadamy na sposób przedwojenny, jak Radek Sikorski, tak między l a ł). Rzecz będzie tylko i wyłącznie o naszych interesach. I o interesach amerykańskich również.

Pierwsza zaleta USA to odległość. Nie graniczymy ze Stanami, jak z Niemcami lub Rosją.

I w interesie amerykańskim w żadnej mierze nie leży zrobienie z Polski swojego 51. stanu, a nawet terytorium zależnego. Po negatywnym doświadczeniu z Portoryko, które ani nie chce stać się 51. stanem – bo przyjęłoby wspólne obowiązki – ani państwem niepodległym – bo straciłoby amerykańskie przywileje, Amerykanie bardzo sceptycznie myślą o powiększaniu swojego terytorium. Amerykanie też nie chcą nikomu robić „łaski”.

Druga zaleta USA – to status militarnego Imperium Wolności. Najsilniejsze państwo świata dla zapewnienia swojej światowej dominacji nawiązuje współpracę ze słabszymi państwami. A zwłaszcza z państwami o strategicznym dla Imperium położeniu na kuli ziemskiej. Za współpracę przy utrzymaniu Pax Americana oferuje pomoc militarną i zapewnia bezpieczeństwo terytorialne współpracującego państwa. Oczywiście nie rozwiąże żadnego wewnętrznego problemu danego państwa. W odróżnieniu od Niemiec, Rosji lub Unii Europejskiej. Zatem jeżeli chcemy być niepodległym państwem wolnych obywateli, wybór ścisłej współpracy z USA powinien być naszym priorytetem.

Niestety z drugiej zalety amerykańskiej wynika też pewna niedogodność. To obywatele amerykańscy (a nie my) wybierają swojego prezydenta. W dodatku dysponuje on dużą samodzielną władzą kreowania polityki. Dlatego amerykańska polityka podlega ustawicznym modyfikacjom. Półtora roku temu amerykański prezydent Donald Trump docenił nasze bohaterstwo i umiłowanie wolności w swoim przemówieniu w Warszawie. Od tego momentu stało się jasne, że Amerykanie chcą z nas zrobić swojego sojusznika w naszej części świata. I w oparciu o nas stworzyć sojusz Trójmorza. Po to, żeby szachować Niemcy i Rosję i żeby utrzymać swoją dominację nad światem.

Warszawska gwarancja bezpieczeństwa wygłoszona przez Donalda Trumpa spadła nam jak manna z nieba, w czasie ustawicznych brukselskich gróźb. Powinniśmy ją szybko pozbierać, żeby nie zamieniła się we wstrętne robaki.

Żeby tak się nie stało, nie możemy obrażać się na Marka Pompeo w wyimaginowanym poczuciu doznanej krzywdy. Bo przecież to skandal większy niż Amber Gold, że przez 30 lat Polska nie rozwiązała problemu zadośćuczynienia/zwrotu mienia wywłaszczonym przez komunistów polskim właścicielom; tym pochodzenia żydowskiego również. Bo przecież to skandal, że na wszystko znajdują się pieniądze (od kiedy władzę zdobył Obóz Dobrej Zmiany), ale na odszkodowania nie. Nie dziwi anty-reprywatyzacyjna rozgrywka Obozu Okrągłego Stołu, bo dzięki niej byli komuniści uwłaszczyli się na majątku narodowym, nie oddając niczego byłym właścicielom (z wyłączeniem mienia kościelnego; trochę skandal). To dzięki niej Henryk Stokłosa, właściciel 10 000 hektarów, przebił o 4000 hektarów największego posiadacza ziemskiego II Rzeczypospolitej, księcia Sapiehę.

Tak, brak przyjęcia ustawy reprywatyzacyjnej za czasów Obozu Dobrej Zmiany to powód do wstydu, którego nie sposób wytłumaczyć nawet socjalistycznymi ciągotkami Prawa i Sprawiedliwości. Bo zostaliśmy chyba ostatnim państwem byłego komunistycznego Obozu (poza Bułgarią?), który nie zadośćuczynił byłym właścicielom.

Co oczywiście nie oznacza, że mamy cokolwiek oddawać obywatelom innych państw, a tym bardziej wypasionym holokaustowym przedsiębiorstwom. Niemniej nie krzyczmy w amoku, jeżeli ktoś przypomina prawdę oczywistą, jak Mark Pompeo.

Tym, co powinniśmy zrobić dla naszego narodu, jest wykorzystanie tej amerykańskiej zmiany polityki w odniesieniu do Europy. Zmiany, oby nie chwilowo, tak korzystnej dla naszego państwa. Wykorzystać to możemy w sposób dwojaki, a w zasadzie jeden. Bo państwo, pomimo różnorakich sfer swojego funkcjonowania, jest spójną całością i nie da się zmienić jednego bez zmiany wszystkiego.

Po pierwsze, musimy zreformować polską armię. Ale nie w taki harcersko-biurokratyczny sposób, jak zaczął to robić Antoni Macierewicz z pomocą Bartka Misiewicza, a kontynuuje minister Błaszczak. W dzisiejszych czasach wojnę można prowadzić bez jej wypowiadania, co widzimy na Ukrainie. Można również, dysponując przewagą technologiczną, punktowo, precyzyjnie zniszczyć centra dowodzenia przeciwnika. O cyberprzestrzeni nie wspominając. A potem po prostu zająć dane terytorium, pozbawione dowodzenia i koordynacji obrony. Dlatego Polska, mając takie a nie inne położenie geograficzne i będąc technologicznie/militarnie słabsza od swoich sąsiadów, musi kompletnie zrewidować swoją doktrynę obronną. Amerykańskie wsparcie militarne i obecność amerykańskiego wojska wykorzystać do odbudowy powszechnej, obywatelskiej armii.

Wojskami obrony terytorialnej w obecnym kształcie nie zwiększymy naszego bezpieczeństwa. Musimy wzorem I Rzeczypospolitej, wzorem wykorzystanym we współczesnej Szwajcarii, z każdego sprawnego obywatela uczynić potencjalnego obrońcę ojczyzny. Prawie 50% obywateli (wszyscy mężczyźni) Szwajcarii posiada broń, którą umie się posługiwać po ukończonym obowiązkowym przeszkoleniu wojskowym. I taki system musimy zastosować w Polsce.

Sprawna i rzeczywista obrona terytorialna to uzbrojeni mieszkańcy danej wsi, gminy, doliny. Znający doskonale teren i nie potrzebujący specjalnych rozkazów wyższego dowództwa. Niech tylko wejdą zielone ludziki z jakiejkolwiek armii świata i spróbują przeżyć dłużej niż tydzień. Oczywiście taką ochotniczą armią nie da się podbić jakiegokolwiek państwa, nawet sąsiedzkiego. Ale chyba nie zamierzamy nikogo podbijać?

Po drugie, musimy zreformować polskie państwo. Państwo czyli struktury organizacyjne polskiego narodu. Odrzucić ze wstrętem tego potworka zmajstrowanego przy Okrągłym Stole, który hamuje rozwój polskiego narodu. Musimy wyeliminować wszystkie obecne patologie. Strukturalne patologie, które opanowały nasze życie społeczne w każdym jego przejawie. Bo gdzie nie poskrobać, to patologia. Niezależnie czy to szkoła, szpital czy armia. I zbudować silne państwo, tworzone i zarządzane przez wolnych obywateli – V Rzeczpospolitą, o której pięknie rozpisuję się od długiego czasu. Tylko takie państwo zapewni nam rozwój. Zachęci do powrotu miliony Polaków z zagranicy. Pozwoli nam wszystkim się bogacić, cieszyć wolnością dzieci bożych… a w razie czego obronić. Tylko taka, obywatelska organizacja naszego życia zbiorowego pozwoli nam przetrwać w bezwzględnym globalnym świecie sprzecznych interesów. Dokonajmy tego szybko, póki mamy amerykańskie poparcie.

Takie mam amerykańskie marzenie. Piękne, prawda?

Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „Moje amerykańskie marzenie” znajduje się na s. 4 marcowego „Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „Moje amerykańskie marzenie” na s. 4 marcowego „Kuriera WNET”, nr 57/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Antropogeniczne CO₂ to kilka procent całkowitego dwutlenku węgla. W globalnym ociepleniu ma wymiar humorystyczny

Lobbowany od kilkunastu lat dominujący podatek od CO₂ może przyczyniać się nawet do wzrostu globalnego ocieplenia. Jest niesprawiedliwy i preferuje jedne państwa, a niszczy gospodarki innych.

Jacek Musiał
Michał Musiał

Podatek od energii

Piąty już Raport Intergovernmental Panel on Climate Change (IPCC) przytacza wyliczenia, sugerujące mniejszy wpływ na powstawanie globalnego ocieplenia na skutek całkowicie uwolnionej energii, aniżeli CO₂. Wynika to z przeszacowania wpływu efektu cieplarnianego pochodzącego od CO₂ przy niedostrzeganiu wszystkich antropogenicznych źródeł i wtórnych skutków energii, najprawdopodobniej na poziomie porównywalnym lub wyższym od wpływu antropogenicznie uwalnianego CO₂. (…)

Należy uznać, że najkorzystniejszy dla środowiska (proekologiczny) i najsprawiedliwszy byłby podatek od energii ogółem.

Świeżo osiągniętych pozycji będą jednak zapewne zaciekle bronić przede wszystkim bardzo silne lobby energetyki jądrowej i gazowej, by zachować dotychczasową, obiektywnie nieuzasadnioną przewagę nad konkurencją.

Podatek od produkcji przemysłowej wolnej wody

Pozornie woda jest obojętna dla środowiska. Faktem jednak też jest, że woda i jej para są głównymi sprawcami efektu cieplarnianego. (…)

Za efekt cieplarniany wody odpowiada para wodna w najniższych warstwach troposfery, w odróżnieniu od efektu antycieplarnianego warstw zewnętrznych troposfery i stratosfery, który jest powodowany przez tzw. albedo. Od dawien dawna wiadomo, że jeśli niebo jest bezchmurne, to noc jest chłodna i, odwrotnie, zachmurzone niebo to częściej ciepła noc. W publikacjach nagminnie zamieszczane są informacje, że CO₂ stanowi (przykładowo) 81% efektu cieplarnianego, pomijające niewygodny fakt, że najważniejszym czynnikiem tego zjawiska jest nawet w 95% woda. (…)

Podatek wyłącznie od uwolnionej wody byłby korzystniejszy ekologicznie niż podatek od CO₂, lecz jeszcze niepełny. Prawie nie tknąłby np. skutków energetyki jądrowej.

Podatek od metanu

(…) Metanu jest w atmosferze jeszcze niewiele – znacznie mniej niż CO₂. Jednak jego udział w efekcie cieplarnianym nie jest mały. Pomiary poziomów CH₄ i CO₂ odbywają się najczęściej na poziomie litosfery, nie uwzględniając faktu, że metan jako gaz lekki unosi się do wyższych warstw atmosfery, w odróżnieniu od CO₂, który jest wyraźnie cięższy, a na dodatek wchodzi w interakcje z wodą najniższych warstw atmosfery. Ludzkość zastała na Ziemi metan w większości zamknięty w naturalnych zbiornikach podziemnych lub uwięziony w klatratach. Nie do pominięcia jest też metan powstający w wyniku procesów gnilnych, z których zaledwie niewielką część stanowią znane wszystkim zainteresowanym tematem przysłowiowe już krowie bąki. Biorąc pod uwagę dynamikę wzrostu stężenia metanu w atmosferze w ciągu minionych 150 lat, należy postulować obłożenie metanu szczególnie wysokimi podatkami. (…)

Podatek od wodoru

(…) Wodór sam w sobie nie jest traktowany jako gaz cieplarniany. Powstająca jednak z jego spalania woda w obecności spalin klasycznych staje się groźnym elementem smogu.

Aby uzyskać wodór, trzeba go wytworzyć. Technologie nie są ani ekologiczne, ani tanie. Tu pojawia się podatek ekologiczny Pigou, który nakazuje uwzględnić szkody środowiskowe pojawiające się na dowolnym etapie wytwarzania dóbr. Jedyna iskierka nadziei wobec wodoru jest w biotechnologii, gdzie algi miałyby przy jego produkcji wykorzystywać energię słoneczną.

Podatek od emisji innych gazów i substancji niegazowych

Lista i cennik za odprowadzanie do środowiska substancji szkodliwych znajdują się w aktach prawnych wydawanych przez organy władzy lub administracji państwowej. (…) Tu warto wspomnieć o sadzy. Sadza powstaje w przypadku niewłaściwego spalania węgla i paliw płynnych, w tym i gazu ziemnego!

Sadza zmniejsza albedo terenów, gdzie osiadła, zwiększając (w dzień) temperaturę powierzchni. O ile we współczesnych elektrociepłowniach i innych dużych zakładach rzadko dochodzi do emisji sadzy, to największym problemem są miliony kominów gospodarstw indywidualnych.

Podatek od sadzy w tym przypadku nie jest możliwy do wyegzekwowania. Jeszcze w latach 60. ub. wieku dobre szkoły zawodowe kształciły absolwentów w zawodzie zduna. Później zawód upadł, a piece budowali najczęściej domorośli rzemieślnicy. (…) Wspomniane piece i duża część tak zbudowanych kotłów służy do dziś… Nadzieję na przyszłość dają wprowadzone w 2017 roku w Polsce przepisy dotyczące jakości kotłów. (…)

Podatek od ubytku terenów leśnych

Rocznie na świecie ubywa 12–15 mln ha lasów, głównie pod tereny rolnicze. (…)

W bilansie globalnego ocieplenia temat rolnictwa jest niewygodny. Przede wszystkim zaburza ideologię CO₂ i związanych z nim potencjalnych podatków lub instrumentów finansowych mogących podlegać spekulacji.

Rolnictwo oddziałuje na globalne ocieplenie na wiele sposobów:

  1. Przejmuje tereny leśne, będące do tej pory „płucami świata”. (…)
  2. Przejmuje tereny stepowe, cechujące się wysokim albedo.
  3. Ziemia uprawna ma bardzo rozwiniętą powierzchnię parowania wskutek zabiegów agrotechnicznych, w szczególności orki.
  4. Nawadnianie pól prowadzi do parowania ogromnych ilości wody – najważniejszego i wielokrotnie silniejszego aniżeli CO₂ gazu cieplarnianego.
  5. Rolnictwo ma względnie krótkie okresy wegetacji, poza tym okresem gleba jest ugorem o rozwiniętej powierzchni parowania.
  6. Ponad stokrotnie wzrosła produkcja pestycydów, w tym chlorowanych i fluorowanych, pomijanych w bilansie aerozoli 50 lat temu, gdy tworzono zręby teorii wpływu GHG (z ang. ‘greenhouse gases’ – gazy cieplarniane) na AGW.
  7. Nawozy sztuczne, z których uwalniane są do atmosfery lotne związki przede wszystkim azotowe i fosforowe, są kolejnym niedocenionym elementem wpływu na środowisko, w szczególności na efekt cieplarniany pochodzący od troposferycznych tlenków azotu i wtórnie – ozonu. Około dziewięciokrotnie wzrosło w minionych 50 latach zużycie nawozów azotowych.
  8. Zaburzony został tradycyjny obieg wody w przyrodzie: wskutek nawadniania znikają całe rzeki. Dotychczas cieki szybko odprowadzały wodę do mórz i oceanów w dominujących kierunkach NS; obecnie zostawia się im czas na nagrzanie i parowanie (tu także: wpływ zapór).
  9. W procesach trawienia zwierząt hodowlanych (przysłowiowe krowie bąki) oraz kompostowaniu ogromnych ilości odpadów rolniczych powstaje metan, najsilniejszy gaz cieplarniany.
  10. Zabiegi agrotechniczne przyczyniają się do znacznego wzrostu ilości w aerozolu biologicznym, sięgającym górnych warstw troposfery, zarodników grzybów, np. cladosporium i alternaria. Aerozol biologiczny ma bliżej nieokreślony udział w globalnym ociepleniu.

Wymienione poważne argumenty powinny zmusić ONZ do zdecydowanego przeciwstawienia się postępującym wylesieniom pod rolnictwo. Najskuteczniejszym argumentem powinny tu być drakońskie podatki od ubytku terenów leśnych. W Polsce obowiązują stosowne podatki ekologiczne. (…)

Mix podatków ekologicznych

W żadnym kraju nie istnieje system danin, który by sensownie uwzględniał wpływ na globalne ocieplenie wszystkich wymienionych wyżej podatków.

Propagowany od kilkunastu lat dominujący podatek od CO₂ może przyczyniać się nawet do wzrostu globalnego ocieplenia. Jest niesprawiedliwy i preferuje jedne państwa, a niszczy gospodarki innych. Najbardziej zbliżony do optymalnego byłby dominujący podatek od całkowitej energii, z ewentualnym uwzględnieniem dodatkowych czynników. Inna kombinacja to opodatkowanie według rzeczywistego wpływu na efekt cieplarniany, a więc proporcjonalnie do uwalniania wody i dwutlenku węgla z uwzględnieniem wag dla wody i CO₂ dla każdego rodzaju paliwa.

Cały artykuł Jacka i Michała Musiałów pt. „Sprzedam patent na podatek (II). Alternatywne podatki ekologiczne” znajduje się na s. 1 i 3 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jacka i Michała Musiałów pt. „Sprzedam patent na podatek (II). Alternatywne podatki ekologiczne” na s. 1 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Książka zrodzona z tęsknoty za Polską. „Tobie Polsko. Projekty kulturowe” – Ryszard Surmacz, stały autor „Kuriera WNET”

Mottem książki „Tobie Polsko. Projekty kulturowe” Ryszarda Surmacza mogą być słowa Jana Olszewskiego: „Nie da się stworzyć nowej historii Polski bez odtworzenia jej moralnych fundamentów”.

Stefania Mąsiorska

Pierwsze, co rzuca się w oczy, to osobisty, indywidualny i emocjonalny styl tej opowieści o Polsce w kontekście geopolitycznym. Autor pokazuje nasze państwo na tle jego historii i szerszych układów politycznych i przywołuje wielkie nazwiska z naszych dziejów – od Pawła Włodkowica (średniowiecze) do Jana Pawła II. Tak powstał w książce poczet najwybitniejszych postaci naszego dziedzictwa kulturowego, które wpłynęły na losy Polski i Polaków i na myślenie autora.

Ryszard Surmacz świadom, że „po okresie dewastacji kulturowej, jakiej dokonał w nas komunizm i postkomunizm (III RP), staliśmy się ofiarami źle zorganizowanego państwa i stosownie do tego bałamutnego sposobu myślenia”, odsłania „niewolniczy sposób myślenia statystycznego Polaka, który nie wierzy, że ma prawo do interpretacji własnej przeszłości, do własnej polityki wewnętrznej i zagranicznej”.

Dlatego widzi konieczność ukształtowania na nowo naszych elit z nadzieją na odnalezienie przez nie właściwego miejsca Polski w historii i świecie, odszukanie właściwego punktu odniesienia do przeszłości Polski, zwłaszcza II RP, i pilną potrzebę opracowania kryteriów oceny PRL-u oraz poszukiwanie własnego, „bezdyskusyjnie naszego ośrodka siły jako punktu oparcia i warunku rozwoju”.

Tę nadzieję daje mu świadomość, że „państwo polskie kilkakrotnie w swojej historii naprawiało swoją organizację i swoje elity”. Wiedząc, że „współcześni Polacy mają coraz większy problem z poczuciem świadomości kulturowej i postawą odpowiedzialności za jej rozwój”, poważną część swojej książki poświęcił programom: kulturowemu dla Polski, rewitalizacji kulturowej ziem odzyskanych, rewitalizacji kulturowej Ziemi Lubelskiej w oparciu o Muzeum Ziem Wschodnich Dawnej Rzeczypospolitej. Proponuje też zorganizowanie Muzeum Polskiej Demokracji i zwraca uwagę na konieczność powstania „pełnowymiarowej polskiej gazety państwowej”. Cenne dla czytelnika w tej nieraz zawiłej, wymagającej koncentracji uwagi lekturze są kompozycyjne wsparcia w postaci: „podsumowań”, „streszczeń”, „zakończeń”.

Książka powstała w związku ze 100-leciem odzyskania niepodległości przez Polskę – z niepokoju, dumy i nadziei Polaka tęskniącego za kulturowym powrotem do „domu przodków”, za Polską „piękną, życzliwą i przyjazną dla wszystkich”, jak ta z lat 1980–1981.

Ryszard Surmacz, były reporter i historyk, pracował w kilku redakcjach krajowych i w lubelskim Oddziale IPN. „Obywatel” trzech polskich regionów geograficznych: ziem zachodnich, Śląska i Ziemi Lubelskiej. Autor ośmiu książek: „Znów tracimy Śląsk”, Lublin 1999; „Ostatnia na drogę”, Lublin 2004; „Rozmowy o… »grzechu pierworodnym«”, Lublin 2006; „Geopolityka”, Lublin 2008; „Powstania narodowe. Czy były potrzebne?”, Lublin 2009; „Wyrównać przechył. Program kulturowy dla Polski”, Lublin 2013; „Przeszłość dla przyszłości. Rozmowy o Polsce z prof. Anną Pawełczyńską”, Lublin 2015; (red.) „Z prądem czy pod prąd. Anna Pawełczyńska myśliciel społeczny”, Lublin 2017. Także autor ok. 1000 artykułów o tematyce kulturowo-społeczno-historycznej.

Cała recenzja Stefanii Mąsiorskiej pt. „Książka zrodzona z tęsknoty za Polską” znajduje się na s. 6 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Recenzja Stefanii Mąsiorskiej pt. „Książka zrodzona z tęsknoty za Polską” na s. 6 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Muzeum Saturn w Czeladzi – dziesięć lat troski o trwanie i zachowanie dla potomnych lokalnego dziedzictwa kulturowego

Andriolli, podróżując w 1887 r. po Zagłębiu Dąbrowskim, zwiedzał kopalnię węgla kamiennego „Ernest Michał” i oprócz opisu wykonał również cykl ilustracji przedstawiających zakład i samą miejscowość.

Anna Binek-Zajda

Muzeum Saturn w Czeladzi (…) otworzyło swe podwoje w dniu 1 marca 2009 r. (…) Nowo uruchomionej instytucji, dla której przeznaczono lokalizację w zabytkowym gmachu dawnej willi zajmowanej do 1939 r. przez naczelnego dyrektora zakładu górniczego i jego rodzinę, nadano nazwę Muzeum Saturn w Czeladzi, nawiązując do zlikwidowanej Kopalni Węgla Kamiennego „Saturn”. Dodanie określenia ‘Saturn’ było zatem ukłonem wobec industrialnej przeszłości miasta, a także zaakcentowaniem jego bogatych tradycji górniczych. (…)

Fot. J. Kubasik

Podstawę zbiorów Muzeum Saturn utworzyły przekazy Czeladzkiej Izby Tradycji. Celem pozyskania znajdujących się w rozproszeniu materiałów źródłowych mających związek z Czeladzią, Muzeum inicjowało kontakty z instytucjami, urzędami, a zwłaszcza z osobami prywatnymi, prowadząc równolegle kwerendy w domach aukcyjnych oraz na portalach internetowych. Przy poparciu ówczesnych władz miejskich rozpoczęto wielką kampanię propagandową w regionalnej prasie. Apelowano do mieszkańców o pomoc w zbieraniu pamiątek. Poprzez zakupy, dary, przekazy i depozyty kolekcja muzealna systematycznie powiększała się. Czeladzka placówka gromadzi oraz chroni obiekty kultury materialnej w statutowo określonym zakresie w dziedzinie historii miasta, dziejów górnictwa i geologii. Zbiory liczące aktualnie ponad trzy tysiące eksponatów podlegają katalogowaniu, inwentaryzowaniu, naukowemu opracowywaniu oraz ewidencjonowaniu w formie elektronicznej.

Fot. J. Kubasik

Trzon historycznych zbiorów Muzeum Saturn stanowi bogata dokumentacja dotycząca wielowątkowej przeszłości Czeladzi i losów jej mieszkańców, którą tworzą archiwalia rodzinne, pisma urzędowe, osobista i administracyjna korespondencja, świadectwa życia codziennego – afisze, ulotki, plakaty, druki okolicznościowe. Na uwagę zasługuje ponadto nieoceniona baza materiałowa dotycząca dziejów kultury, oświaty, społecznych stowarzyszeń oraz organizacji. Bogactwo i różnorodność kulturową miasta ukazują eksponaty obrazujące wszelkie przejawy życia codziennego czeladzian. W zbiorach znalazły się zatem zarówno narzędzia rolnicze, jak i przedmioty gospodarstwa domowego oraz wytwory rzemieślnicze.

Fot. J. Kubasik

Muzeum Saturn posiada również pamiątki piśmiennictwa czeladzkiego, niemałą grupę tytułów prasowych podejmujących tematykę społecznego i gospodarczego rozwoju Czeladzi po 1945 r., konspiracyjne wydawnictwa informacyjne z okresu II wojny światowej oraz czasopisma bezdebitowe. Szczególnie ciekawą grupą zabytków jest kolekcja kartograficzna, na którą składają się mapy luźne oraz miejskie plany z XIX i XX w. Niezwykle cenny materiał ikonograficzny stanowią archiwalne fotografie niosące ze sobą niepowtarzalną szansę zajrzenia do intymnego świata czeladzkich rodów. Odrębnym przedmiotem zainteresowań kolekcjonerskich są szklane klisze negatywowe o imponujących wartościach dokumentalnych i historycznych, a także karty pocztowe, w głównej mierze okazy ilustrujące widoki Czeladzi – również regionu – odznaczające się walorami poznawczymi. (…)

Fot. J. Kubasik

Niestety z uwagi na to, że powierzchnia muzeum jest niewielka, przejściowo nie posiada ono wystawy stałej. Działalność wystawiennicza jest na razie realizowana w postaci okolicznościowych, historycznych i artystycznych ekspozycji czasowych. Część z nich jest użyczana z innych placówek muzealnych i instytucji kulturalnych. W programie wystawienniczym nie brakuje jednakże autorskich wystaw przygotowywanych w dużej mierze z materiałów własnych, czemu przyświeca koncepcja ukazywania różnorodności społecznej i kulturowej miasta w wieloaspektowych kontekstach oraz sytuacjach. Te wystawy cieszą się największym zainteresowaniem zwiedzających, także z uwagi na nowatorskie aranżacje.

Fot. J. Kubasik

Od samego początku istnienia muzeum niezwykle dynamicznie rozwija się oferta z zakresu edukacji muzealnej. Żywy kontakt z przedmiotem czy artefaktem sprawia, że zwiedzający lepiej zapamiętują i rozumieją wydarzenia z przeszłości. Przy pomocy intuicyjnego poznania, bezpośredniego oglądu, a nade wszystko emocji mają szansę poczuć się pełnoprawnymi odbiorcami kultury, czy nawet jej współtwórcami. Inspirowany antropologią zmysłów dobór metod, środków i narzędzi przekazu, atrakcyjnych treści, jak również możliwości prowadzenia dyskursu, stanowiąc swoiste zaproszenie kierowane nie tylko do dzieci i młodzieży, lecz także dorosłych i seniorów, zachęca do angażowania się w proces edukacji trwającej całe życie. Pośród licznych propozycji odbiegających od konwencjonalnego stylu realizacji muzealnej misji kształceniowej na szczególne wyróżnienie zasługują „Wieczory historyczne na Saturnie”, czyli mający dość liczne grono admiratorów cykl naukowych spotkań okraszonych odrobiną lekkości i rozrywki, których celem jest odkrywanie nieznanych lub zapomnianych kart z bogatej historii regionu zagłębiowskiego. W nurt ten wpisuje się ponadto cały wachlarz lekcji muzealnych, a także wycieczek z elementami gier terenowych.

Ważną płaszczyznę aktywności czeladzkiej placówki muzealnej stanowią zadania związane z przypominaniem tradycji i obyczajów. W palecie proponowanych form znajdują się m.in. interesujące warsztaty ginących umiejętności, oparte na oryginalnych technikach, skierowane głównie do najmłodszych odbiorców, odbywające się dwukrotnie w ciągu roku pod jednym tytułem „Spotkania z tradycją”.

Cały artykuł Anny Binek-Zajdy pt. „Jubileuszowa dekada działalności Muzeum Saturn w Czeladzi” znajduje się na s. 11 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Anny Binek-Zajdy pt. „Jubileuszowa dekada działalności Muzeum Saturn w Czeladzi” na s. 11 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Na rynku polskim obce firmy mają wsparcie swoich rządów, a polskie średnie firmy – nie. Gdzie patriotyzm gospodarczy?

W Zarządzie Polskich Linii Kolejowych (PLK) pozostają ludzie związani z PO. Broniąc swojego wizerunku, podtrzymują w imieniu PLK swoje niektóre wcześniejsze, urągające uczciwości biznesowej decyzje.

Marek Wyszyński

Jesteśmy firmą rodzinną działającą na rynku budownictwa kolejowego i drogowego od 25 lat, ze znakomitym przygotowaniem merytorycznym oraz doświadczeniem, aktualnie w upadłości układowej. Co doprowadziło nas do takiego stanu?

W 2014 r. firma PKP PLK SA, łamiąc podpisane ustalenia, odstąpiła od umowy z nami na rewitalizację odcinka linii kolejowej nr 131 Chorzów Batory—Tczew. Realizację przekazano korporacji zagranicznej.

W efekcie PLK nałożyły na nas kary w wysokości ca 15 mln zł, przez co stworzyły sobie alibi do zabrania nam kwoty w wysokości 6 mln zł z tytułu gwarancji należytego wykonania oraz 5 mln zł – z niezapłaconej należności z ostatniej faktury. Dodatkowo PLK chciała obciążyć kwotą 10 mln zł naszego konsorcjanta.

W wyniku powstałej sytuacji, tj. utraty płynności finansowej, sąd w marcu 2015 r. ogłosił naszą upadłość z możliwością zawarcia układu. Przez firmę przeszło „tsunami”, pozbawiające nas środków do życia. (…)

Można stwierdzić, że od wielu lat istnieje szerszy problem, związany z realizacją inwestycji PLK i GDDKiA, pomimo istniejących przepisów, związany z płatnościami za wykonane roboty podmiotom rodzimym będącymi podwykonawcami firm zagranicznych.

Urzędnicy unikają jak ognia płacenia bezpośrednio podwykonawcom, pomimo niezbitych dowodów w postaci stosownych dokumentów.

Szczególne zasługi w tym zakresie ma obsługa prawna zamawiających, która z zasady neguje możliwość uregulowania płatności, odsyłając poszkodowanych podwykonawców do sądów.

Czy właściwe jest realizowanie kontraktów z „nowej perspektywy”, głównie przez Włochów, Czechów, Niemców czy Hiszpanów? Niejednokrotnie te firmy to tzw. „teczki” bez kadry kierowniczej, nadzoru, zespołów roboczych, maszyn i narzędzi. Wykorzystują one w sposób bezwzględny rodzime siły wytwórcze, podkupując naszych pracowników i pozostawiając po sobie nieuregulowane należności. Polskie średnie firmy nie mają żadnego wsparcia w zakresie pozyskania odpowiednich gwarancji czy finansowania działalności przy realizacji kontraktów infrastrukturalnych. Na rynku polskim pojawiają się nowe firmy zagraniczne, które mają wsparcie swoich rządów i instytucji finansowych, a my będziemy dla nich wyrobnikami bez możliwości rozwoju, przy wydatnej pomocy naszych urzędników, którzy nie rozumieją idei patriotyzmu gospodarczego czy budowania polskiego kapitału.

Podejście takie łamie naturalne podstawy patriotyzmu gospodarczego, postrzeganego wprost, bez modnych ostatnio „unowocześnień” definicyjnych.

Pomimo zmiany rządu w 2015 r. i obiecanej nam pomocy ze strony „Dobrej Zmiany”, określone, znane nam z imienia i nazwiska osoby, pozostające w PLK ze „starych” układów, uniemożliwiają polubowne załatwienie sporu.

Nasze wielokrotne monity oraz prośby o ugodę, kierowane w okresie „Dobrej Zmiany” do PLK oraz odpowiednich urzędów, spotkały się jak dotąd z odmową bądź milczeniem.

Cały artykuł Marka Wyszyńskiego pt. „Ratujmy polski kapitał w budownictwie. Studium przypadku” znajduje się na s. 12 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Marka Wyszyńskiego pt. „Ratujmy polski kapitał w budownictwie. Studium przypadku” na s. 12 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Historia tych, którzy współpracują z represyjnym reżimem Chin i karmią bestię, jaką jest KPCh, nie wygląda dobrze

W interesach z państwem jednopartyjnym nie wolno zapominać o słowach Mao Zedonga, założyciela KPCh: „praca polityczna jest źródłem życia dla całej pracy ekonomicznej” i: „komunizm nie jest miłością”.

Peter Zhang

We wrześniu 2013 roku podczas wizyty państwowej w Kazachstanie sekretarz generalny Komunistycznej Partii Chin (KPCh) Xi Jinping zaproponował strategię Ekonomicznego Pasa Jedwabnego Szlaku. W październiku 2013 roku, w przemówieniu na Ludowym Zgromadzeniu Konsultacyjnym Republiki Indonezji, przedstawił przedsięwzięcie Morskiego Jedwabnego Szlaku XXI wieku. (…)

Banki chińskie mają pozyskać prawie 1 bilion dolarów na budowę dróg, torów, mostów, lotnisk i portów w wybranych bardzo biednych krajach. To doprowadziło do ogólnoświatowej spekulacji na temat motywów Pekinu.

Według „Financial Times” agencja ratingowa Fitch ma poważne wątpliwości w kwestii zdolności Pekinu do przeprowadzenia rzetelnej analizy ryzyka inwestycji zagranicznych z powodu jego fatalnych wyników w zarządzaniu rentownymi projektami w kraju w ostatnich latach – szczególnie w świetle powiększającej się sumy kredytów zagrożonych.

Autorzy raportu Fitch Ratings sugerują, że geopolityczne interesy związane z BRI biorą górę nad korzyściami handlowymi. W przeciwieństwie do poprzednich zagranicznych inwestycji Pekinu, które skupiały się przede wszystkim na pozyskiwaniu energii i zasobów naturalnych, BRI pozwala Pekinowi rozwiązać problem nadmiaru krajowych mocy produkcyjnych praktycznie we wszystkich sektorach przemysłu – niektóre zakłady produkcyjne przeniosły się nawet do krajów uczestniczących w projekcie.(…)

Politycy z Zachodu wyrażają także obawy i zastrzeżenia dotyczące wielu zdumiewających operacji, jakie Pekin przeprowadza na całym świecie za pośrednictwem swojego agresywnego BRI. Finansowanie infrastruktury w ponad 60 krajach, przy jednoczesnym ogromnym ryzyku finansowym, jest dość ambitnym przedsięwzięciem. Ryzyko takie pojawia się w kontekście niebezpiecznego i rosnącego zadłużenia. (…)

Chiny przez lata czerpały olbrzymie korzyści z nadwyżki handlowej na świecie i grabieży technologicznego know-how z Zachodu, ale sytuacja ulega zmianie z powodu powiększającego się systemu ceł ochronnych w wielu krajach, m.in. w Stanach Zjednoczonych. W ubiegłym miesiącu Pekin zmuszony był wyciągnąć 116 mld USD z rezerw banku centralnego, aby ustabilizować i pobudzić swoją gospodarkę.

Według raportu Instytutu Finansów Międzynarodowych (IIF), całkowity stosunek zadłużenia Chin do PKB przekroczył 300%, podczas gdy stosunek zadłużenia przedsiębiorstw do PKB wyniósł u nich 160,3%. Suma tych długów – na Zachodzie nie można jej z niczym porównać – jest alarmująca w przypadku dużej gospodarki, której rząd występuje w roli pożyczkodawcy i pożyczkobiorcy, a co dziwniejsze, również organu regulującego. (…) Chiński system banków państwowych pełniących rolę pożyczkodawców oraz przedsiębiorstw państwowych będących pożyczkobiorcami nie jest już zrównoważony i ostatecznie doprowadzi do powstania strat większych niż to, co może zostać wchłonięte, to z kolei doprowadzi do niewypłacalności, być może nawet kolejnego kryzysu finansowego, podobnego do tego w Grecji. (…)

W międzyczasie spadający wskaźnik urodzeń i starzejąca się populacja wywołały dodatkowe obawy: o kurczącą się siłę roboczą oraz rosnące koszty i tak już nadwyrężonego systemu opieki zdrowotnej.

W 2016 roku Pekin zlikwidował politykę jednego dziecka, ale działanie to podjęto prawdopodobnie za późno, ponieważ jeszcze przez kilka pokoleń dane demograficzne nie wykażą znaczącej poprawy, co doprowadzi do spadku standardu życia, a to stanie się polityczną odpowiedzialnością dla KPCh. (…)

Dyplomacja prowadzona przy użyciu pułapki zadłużeniowej – wartej miliardy dolarów na inwestycje infrastrukturalne w biorących w nich udział krajach z Azji Środkowej, Europy, Azji Południowej i Afryki – kupiła KPCh kilku przyjaciół na całym świecie. To pozwoliło jej, przynajmniej tymczasowo, zyskać pewne znaczenie i wywierać wpływy geopolityczne. Jednakże biorcy niekoniecznie są zadowoleni z długów, na które nie mogą sobie pozwolić, i czują się uwięzieni. Projekt rozwoju portu Hambantota na Sri Lance może być przykładem rujnującej pułapki zadłużeniowej. Sri Lanka musiała przekazać Chinom swój port – oddała go w dzierżawę na 99 lat – w zamian za anulowanie przez Chińczyków długu wartego 1,4 mld USD.

W Afryce Kenijczycy stoją w obliczu podobnej sytuacji, gdyż trwają rozmowy na temat przekazania Chinom strategicznych aktywów w zamian za długi, jakie są winni Pekinowi. W skład majątku, który prawdopodobnie zostanie oddany, wchodzą m.in. dochodowy port w Mombasie i linie kolejowe Kenya Standard Gauge Railway. Niektóre kraje afrykańskie narzekają po cichu, że BRI często przyznaje firmom z Chin wykonanie zagranicznych projektów infrastrukturalnych. Zatem pożyczone pieniądze trafiają ostatecznie do chińskich kieszeni. Ponad połowa pomocy zagranicznej ze strony Pekinu trafia na kontynent afrykański za pośrednictwem chińskich towarów zalewających tamtejsze rynki. Stanowi to część polityki zagranicznej ukierunkowanej na biorące udział w głosowaniach państwa członkowskie Organizacji Narodów Zjednoczonych w celu uzyskania ich wsparcia w sprawach międzynarodowych. (…)

Krytycy zarzucają Pekinowi angażowanie się w neokolonializm poprzez projekty BRI w Afryce. Wysiłki Pekinu zmierzające do zbudowania „nierozerwalnej przyjaźni między Chinami a Afryką” wydają się teraz napięte, ponieważ zadłużenie tamtejszych krajów, jednego po drugim, gwałtownie rośnie. Wnikliwi sinolodzy rozumieją, że każda strategia lub inicjatywa KPCh ma na celu wyłącznie utrzymanie jej władzy, niezależnie od kosztów ekonomicznych i politycznych. BRI jest klasycznym tego przykładem.

Partia totalitarna nie musi ubiegać się o zgodę swoich obywateli na szastanie pieniędzmi po całym świecie, chińscy obywatele nie muszą też czerpać korzyści z tych zagranicznych przygód.

Peter Zhang zajmuje się ekonomią polityczną Chin i Azji Wschodniej. Jest absolwentem Pekińskiego Uniwersytetu Studiów Międzynarodowych, Fletcher School of Law and Diplomacy, ukończył także Harvard Kennedy School. Oryginalna, angielska wersja jego tekstu została opublikowana przez „The Epoch Times” 17 lutego br.

Cały artykuł Petera Zhanga pt. „Fałszywe obietnice Chin” znajduje się na s. 2 marcowego „Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Petera Zhanga pt. „Fałszywe obietnice Chin” na s. 2 marcowego „Kuriera WNET”, nr 57/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

W każdym wieku można w sobie odkryć pasję tańca, a przy tym nabyć dodatkowych, przydatnych w życiu umiejętności

Nasze dzieciaki bardzo szybko wiedzą, dokąd pójdą do szkoły średniej, co po maturze, bo nauczyły się zarządzania własnym czasem. Chcesz rozwijać pasje, nie możesz zaniedbywać obowiązków.

Aleksandra Tabaczyńska

Ofertę na rynku tanecznym można znaleźć dla wszystkich grup wiekowych. Jednak warto rozpocząć naukę tańca od dziecka. Przekonuje o tym Ewa Skrzypek – współwłaścicielka wolsztyńskiej szkoły tańca Latina, działającej od 2001 roku. Jej założycielem jest Rafał Skrzypek, dyplomowany instruktor tańca sportowego, a prywatnie mąż Ewy. (…)

Powinno się tańczyć, i to od najmłodszych lat. Wiadomo, dzieci potrzebują bardzo dużo ruchu. Jednak dobrze jest, gdy ten ruch służy nie tylko zaspokojeniu potrzeby, ale także podniesieniu wydolności. Innymi słowy – nabyciu lepszej sprawności fizycznej. Jestem nauczycielką i patrzę na dzieci także oczami wychowawcy.

Ruch to jedno; ważna jest także grupa rówieśnicza. Zabieramy nasze dzieci na obozy, na warsztaty, bo tam mamy możliwość wspierania rozwoju społecznego dziecka trochę inaczej niż w szkole. Nasi instruktorzy są zobligowani do tego, by szukać dróg dotarcia do każdego uczestnika. Mamy oczywiście swój system oceny umiejętności dziecka. Wiadomo, że musi być on sprawiedliwy, jednoznaczny i zrozumiały dla młodych tancerzy. Jednak w dziedzinie takiej jak taniec ta sprawiedliwość ma inny wymiar. Są dzieci sprawniejsze ruchowo, są tęższe, są wycofane, a są też przebojowe i utalentowane albo pracowite lub nie. Chodzi o to by każde z nich miało możliwość odniesienia jakiegoś sukcesu. Jednak sukces ten musi być wypracowany i realny. Na przykład nieśmiałe dziecko, które na co dzień stoi w trzeciej linii formacji tanecznej, musi mieć szansę na to, by je dostrzeżono i właściwie oceniono jego wysiłki. Wydaje mi się, że to nam wychodzi. Oczywiście zawsze szukamy też perełek. I często tak jest, że są to właśnie dzieci skryte, nieśmiałe, ale w oczach widać od razu to coś. To, czego szukamy.

Taniec jest to forma ruchu, kształtowania sylwetki, poczucia rytmu, ale nie tylko. Uczy też nawiązywania kontaktów, przełamywania się, elegancji ruchu, a także pewnej obyczajowości. Taniec towarzyski musi być elegancki, tancerze muszą wiedzieć, co oznaczają dobre maniery, i umieć je zastosować.

Czy taniec byłby atrakcyjny, gdyby nie wytworność ruchów czy szyk strojów? Z pewnością nie byłby tak widowiskowy. Te wszystkie elementy trzeba wypracować. Jest nam dużo łatwiej niż w szkole, bo nasze dzieci są zaangażowane i mają określone cele, ambicje, do czegoś dążą. To ważna platforma startowa, dzięki niej mamy szanse wypracować nie tylko figury taneczne, ale też pewną ogładę, której oczywiście wymagamy. Nauka tańca wymaga od tancerza dyscypliny. Nasze dzieciaki bardzo szybko wiedzą, dokąd pójdą do szkoły średniej, co po maturze, bo nauczyły się zarządzania własnym czasem. Chcesz rozwijać pasje, nie możesz zaniedbywać obowiązków. Trzeba pracować szybko i efektywnie. Nie ma czasu do stracenia. Nie da się udawać, że tańczysz. (…)

Uczniowie Latiny odnoszą sukcesy. Grupa hip-hopowa pod kierunkiem Łukasza Kukulskiego wystąpiła w 2011 roku na Międzynarodowym Dziecięcym Festiwalu Piosenki i Tańca w Koninie, gdzie zdobyła „Złoty Aplauz”. W roku 2015 Jan Nowak i Zofia Hasik zostali brązowymi medalistami Mistrzostw Polski w tańcach standardowych. W kategorii tańców towarzyskich Bartosz Wysocki i Amelia Kaczmarek uzyskali wicemistrzostwo Polski w 10 tańcach w latach 2015 i 2016. Karol Śledź i Maja Olbińska uzyskali tytuł Mistrza Polski w tańcach standardowych w roku 2017. (Maja tańczy w Latinie już od swych pierwszych kroków tanecznych). Miłosz Drzewiecki i Oliwia Telesz zostali trzykrotnymi medalistami mistrzostw Polski w tańcach standardowych w latach 2016, 2017 i 2018.

Cały artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Latina – wolsztyńska szkoła tańca” znajduje się na s. 8 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Latina – wolsztyńska szkoła tańca” na s. 8 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Antoni Macierewicz o śp. Janie Olszewskim: Był przyjacielem wiernym, lojalnym, mądrym, zawsze gotowym do rady i wsparcia

Jan Olszewski to była postać, której idee i działania były atakowane, ale to nie ma nic wspólnego z polską racją stanu, tylko z obcymi wpływami. Dla nich był kontrowersyjny. Dla Polaków – nie.

Łukasz Jankowski
Antoni Macierewicz

Kiedy i w jakich okolicznościach poznał Pan Jana Olszewskiego?

Lata temu, między rokiem 1972 a 1974. Okoliczności były związane z naszą działalnością antykomunistyczną, która szła trochę odrębnymi torami, bo byliśmy z różnych pokoleń. Jan Olszewski był starszy ode mnie o osiemnaście lat. Opieraliśmy się jednak na tym samym przeświadczeniu, że trzeba szukać wszelkich dróg, żeby Polska odzyskała niepodległość spod okupacji sowieckiej. Ja działałem w środowisku 1. Warszawskiej Drużyny Harcerzy, a Jan Olszewski w środowisku opozycyjnym, które wyrosło jeszcze z Szarych Szeregów, z Armii Krajowej, później ze wsparcia PSL-u jako emanacji polskiego ruchu wolnościowego i różnych działań konspiracyjnych, półjawnych i jawnych. Towarzyszyła mu zawsze bardzo silna wola znajdywania najróżnorodniejszych narzędzi, byleby wspomagały one odzyskanie niepodległości. Podobnie myślały środowiska, z którym ja współpracowałem. To mieliśmy zawsze wspólne.

Dzisiaj różne media próbują uczynić z Jana Olszewskiego zwolennika i uczestnika rozmów Okrągłego Stołu. Ale diagnoza jego i całej formacji niepodległościowej była jasna: mamy do czynienia z wielką manipulacją, której uczestnicy – jeżeli ktoś się zdecydował na uczestniczenie – muszą sobie zdawać sprawę, że szanse, żeby przeprowadzić korzystne dla Polski rozwiązania, są minimalne albo żadne, bo dominacja strony esbeckiej, która organizowała to, z panem Kiszczakiem na czele, była tak wielka, że tylko naiwni mogli sądzić, że z tego może się urodzić coś dobrego. I dlatego Jan Olszewski odmówił uczestnictwa, mimo że proponowano mu kierownictwo „podstolika” prawnego. Był nie tylko człowiekiem uczciwym, ale bardzo dobrze rozumiał naturę komunizmu i manipulacji, jakie komunizm uprawia wobec narodu polskiego.

Był świadom, że komunizm, przepoczwarzając się, nigdy nie pozbył się swego antypolskiego ostrza, tak charakterystycznego zwłaszcza dla jego rosyjskiej i postrosyjskiej wersji, nawet wtedy, jeżeli pisana jest językiem angielskim czy niemieckim.

(…) Spotkali się Panowie na początku lat siedemdziesiątych. Potem była ścisła współpraca w ramach KOR-u.

Nie tylko w ramach KOR-u, chociaż KOR był bardzo ważną częścią naszego działania. Jan Olszewski współorganizował KOR, był współautorem apelu do społeczeństwa, który zapoczątkował istnienie Komitetu Obrony Robotników. Inicjował także szereg późniejszych i wcześniejszych działań.

Trzeba tutaj przywołać fakt, o którym mało się wie i mało mówi. Jan Olszewski był pod olbrzymim wpływem postaci i działań księdza kardynała Wyszyńskiego. Był chyba na wszystkich mszach, gdy kardynał Wyszyński wygłaszał tak zwane kazania świętokrzyskie w kościele Św. Krzyża, gdzie podsumowywał katolicką naukę społeczną właśnie w aspekcie niepodległościowym.

Działo się to w czasie komunistycznych prób pogorszenia i tak już sowieckiej i dla Polski niekorzystnej tzw. konstytucji PRL-u. (…)

To musiało być trudne, kiedy towarzysze walki z komuną z dnia na dzień stają się politycznymi przeciwnikami.

To oczywiście personalnie bywało trudne, ale u Jana Olszewskiego zawsze dominował punkt odniesienia, którym była niepodległość Polski. On oczywiście starał się nie zrywać więzi personalnych, ale też nigdy nie pozwalał, by sprawy personalne w jakikolwiek sposób zagroziły podstawowemu kierunkowi niepodległościowemu. W ogóle był bardzo ostrożny w ferowaniu wyroków i nadużywaniu ocen moralnych do spraw politycznych. Pamiętam taką scenę, którą warto przywołać, bo mówi się tak dzisiaj wiele o mowie nienawiści. Ten wielki wysyp mowy nienawiści zaczął się, od razu z wielkim natężeniem, po zrealizowaniu przeze mnie, oczywiście we współpracy z Janem Olszewskim jako premierem ówczesnego rządu, uchwały lustracyjnej. Otóż podczas jednego z wielu takich ataków, które spadły na niego, na mnie, na całą formację w ogóle, ze strony SLD, ale także Unii Demokratycznej – tak to się chyba nazywało – i posłów z innych partii politycznych; straszliwe wyzwiska – Jan Olszewski wstał i powiedział: „Panowie, nie nudźcie, nie nudźcie, wy od ʼ45 roku powtarzacie te same frazesy, już mam tego dosyć, nawet się oburzać na was nie warto, wy po prostu nudzicie”. I to była jego najmocniejsza polemika z tymi, którzy byli po prostu pionkami w rozgrywce rosyjskiej przeciwko Polsce. (…)

Nadszedł moment, kiedy Jan Olszewski, chcąc nie chcąc, stał się liderem polskiej prawicy. Bo do funkcji premiera, o ile wiem, wcale się nie rwał.

Jan Olszewski miał pełną świadomość tego, że aby Polskę odbudować, trzeba skupić siły sejmowe i pozasejmowe, które reprezentują kierunek niepodległościowy. (…) A będąc w pełni świadom, jakie są intencje przeciwników, rozumiejąc, że rząd, który tworzy, być może będzie musiał działać w sytuacji de facto mniejszościowej, wykorzystał ten moment, w którym różnym ludziom zależało na uczestnictwie, w tym także ludziom z Kongresu Liberalno-Demokratycznego, którzy aby się uwiarygodnić, nie mogli od razu wystąpić przeciwko Janowi Olszewskiemu. I dzięki temu ten rząd powstał i mógł zarysować program niepodległościowy, który towarzyszy nam do dnia dzisiejszego.

Bo to, co dobrego zrealizowała Dobra Zmiana, zwłaszcza w latach 2015–2018, wywodzi się z programu zarysowanego wówczas przez Jana Olszewskiego, czyli oparcia odbudowy państwa polskiego i niepodległości państwa polskiego na sprawiedliwości społecznej, na zablokowaniu złodziejskiej tzw. prywatyzacji, czyli po prostu grabienia majątku narodowego. Z prywatyzacją ani z reprywatyzacją nie miało to nic wspólnego.

Program ten przewidywał także powstrzymanie niszczenia i odbudowę polskiego rolnictwa. Przypominam, że Okrągły Stół zniszczył polskie rolnictwo. Otworzył wrota dla napływu taniej żywności, która rujnowała polskich rolników. Jan Olszewski wprowadził ceny minimalne na płody rolne, co zahamowało destrukcję polskiego rolnictwa, doprowadził do powiększenia się polskiego eksportu i zrównoważenia polskiego budżetu, a także zablokował możliwość usytuowania na trwałe rosyjskiej agentury w dawnych bazach sowieckich na terenie Polski. W pełni zaaprobował uchwałę lustracyjną, którą ja wykonywałem, i związane z nią działania, które doprowadziły do ujawnienia przynajmniej części agentury w Sejmie i w ówczesnym aparacie władzy. Od spraw społecznych przez sprawy geopolityczne po sprawy prawno-karne myśl niepodległościowa Jana Olszewskiego miała na celu odbudowę silnej Polski. (…)

Krzysztof Wyszkowski zaapelował o postawienie w Warszawie pomnika śp. Janowi Olszewskiemu.

Myślę, że powstanie niejeden pomnik Jana Olszewskiego, bo ta postać uosabia najbardziej szlachetny wymiar idei niepodległościowej, najbliższy naszej tradycji narodowej. To mu się należy. Był mężem stanu, twórcą polskiego ruchu niepodległościowego.

Powinniśmy kształtować zewnętrzną przestrzeń wizualną, w której porusza się każdy polski obywatel, także przywołując oblicze Jana Olszewskiego, to co robił i co symbolizuje. To jest dla mnie oczywiste. A jak będzie? Dzisiaj jedna z dziennikarek w wywiadzie powiedziała do mnie: to taka kontrowersyjna postać… Odpowiedziałem: rzeczywiście, on był postacią kontrowersyjną dla przeciwników Polski. Nie ma co do tego cienia wątpliwości. Tak, to była postać, której idee i działania były atakowane, ale to nie ma nic wspólnego z polską racją stanu, tylko z obcymi wpływami. Dla nich był kontrowersyjny. Dla Polaków – nie.

Cały wywiad Łukasza Jankowskiego z Antonim Macierewiczem pt. „Mąż stanu zawsze wierny” znajduje się na s. 10 marcowego „Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Łukasza Jankowskiego z Antonim Macierewiczem pt. „Mąż stanu zawsze wierny” na s. 10 marcowego „Kuriera WNET”, nr 57/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Procesy wyborcze w wybranych krajach jako wybór cywilizacyjny: quo vadis?” Spotkanie na uniwersytecie w Czerniowcach

Wyrażano obawy o przebieg procesów wyborczych na Ukrainie i w Mołdawii i ich wynik w kontekście możliwych manipulacji opinią publiczną i wpływem czynników zewnętrznych na preferencje wyborcze.

Mariusz Patey

16 lutego na uniwersytecie w Czerniowcach odbyła się konferencja pt. „Procesy wyborcze w wybranych krajach jako wybór cywilizacyjny: quo vadis?”, w której uczestniczyli politolodzy, publicyści, obserwatorzy polityczni, przedstawiciele think tanków z Ukrainy, Mołdawii, Białorusi i Polski. Analizowano zbliżające się wybory. Wyrażano obawy o przebieg procesów wyborczych na Ukrainie i w Mołdawii i ich wynik w kontekście możliwych manipulacji opinią publiczną i wpływem czynników zewnętrznych na preferencje wyborcze. (…)

Nasz region, doświadczony totalitaryzmami, wykazuje pewną analogię do sytuacji w Niemczech w 1945 roku.

Niemcy po upadku reżimu nazistowskiego przeżyły głęboki, konsekwentnie prowadzony proces denazyfikacji, narzucony i nadzorowany przez administrację państw alianckich. Polegał on na szeroko zakrojonych działaniach mających na celu rozmontowanie wpływów ideologii narodowosocjalistycznej. Odsunięto od władzy wielu ludzi związanych z reżimem hitlerowskim. Nawet tak wybitne postacie, jak prof. Martin Heidegger, musiały odejść z życia publicznego. Liczni aktywiści NSDAP zostali skazani w procesach, wielu udało się na emigrację. Majątek po NSDAP i innych organizacjach nazistowskich został rozdysponowany pomiędzy nowe podmioty polityczne, mające przejąć odpowiedzialność za nowe, demokratyczne Niemcy.

Beneficjentami zmian zostały partie reprezentujące dość szerokie spektrum poglądów: CDU, CSU, FDP i SDP. Po okresie przejściowym okazało się, że Niemcy jako państwo graniczące z Blokiem Wschodnim musi w warunkach zimnej wojny bronić nowo powstałych instytucji demokratycznych przed działaniami służb krajów komunistycznych. Pojawiła się potrzeba uniezależnienia partii politycznych od finansowania ze źródeł prywatnych, których pochodzenie było trudne do sprawdzenia.

W 1967 r. dokonano zmian aktów prawnych regulujących finansowanie partii politycznych, i podmiotów powiązanych z rynkiem polityki, tj. stowarzyszeń młodzieżowych, think tanków itp. Partie polityczne zaczęły zyskiwać wsparcie finansowe z budżetu państwa, a jego wysokość była uzależniona od liczby głosów, jakie dana partia otrzymała w wyborach. Niski próg, na poziomie 1%, nie uniemożliwiał nowym projektom politycznym wchodzenia na rynek polityki. W ten sposób mogła na przykład rozwijać się Partia Zielonych.

Droga do budowy systemów demokratycznych w państwach bloku komunistycznego, mimo pewnych podobieństw sytuacji wyjściowej, przebiegała jednak odmiennie. W żadnym z tych państw nie zdecydowano się na pełną dekomunizację.

W Polsce na przykład dawni komuniści z powodzeniem aspirowali na eksponowane stanowiska w nauce, edukacji, wymiarze sprawiedliwości, wojsku, policji, służbach i gospodarce. Proces lustracji był ograniczony i nastawiony na włączenie dawnych pracowników komunistycznego aparatu w pracę w nowych warunkach systemowych, a nie wykluczanie czy eliminację z zawodu. Weryfikacja dotyczyła jedynie osób pracujących w aparacie władzy i resortach siłowych, mających na sumieniu represjonowanie osób związanych z opozycją demokratyczną. (…)

System finansowania partii politycznych w Polsce nie pozwala na rozwój struktur ze względu na ograniczenia budżetowe, jest także mało zrozumiały dla wyborców i promuje zastany układ władzy. Partie, mimo dotacji, w dalszym ciągu są uzależnione od różnych form pomocy finansowej z innych źródeł. Skutkiem tego jest słabość instytucji partii politycznych, „wodzowski”, wywodzący się tradycji minionego okresu sposób sprawowania władzy (to przywódcy partyjni mogą liczyć na zainteresowanie mediów i środki finansowe), fasadowość demokracji wewnętrznej w partiach. Nie pomaga też w rozwoju rynku polityki zbytnia koncentracja kapitałów na prywatnym rynku mediów. A jeśli system organizacji wewnątrzpartyjnej jest nietransparentny, trudno oczekiwać, aby jakość polskiej demokracji była wysoka.

Cały artykuł Mariusza Pateya pt. „Przed wyborami” znajduje się na s. 12 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Mariusza Pateya pt. „Przed wyborami” na s. 12 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego