Traktat pandemiczny – spisek czy wzmocnienie instrumentów ochrony zdrowia? / Jolanta Hajdasz, „Kurier WNET” nr 95/2022

Dyskusja jest konieczna już teraz. W przyszłości może być za późno na pytania i wątpliwości, bo przecież nikt nie ma uprawnień do kontrolowania WHO, a organizację tę chroni immunitet dyplomatyczny.

Jolanta Hajdasz

Globalny „Traktat pandemiczny”

Tuż po świętach wielkanocnych minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował (w wywiadzie dla TVN24), iż Polska skorzystała z tzw. klauzuli siły wyższej i przekazała Komisji Europejskiej i firmie farmaceutycznej Pfizer, że odmawia przyjmowania kolejnych szczepionek przeciw covid-19, a także wykonywania płatności za nie.

Minister powiedział, że w magazynach w Polsce przechowywanych jest obecnie 25 mln szczepionek przeciw COVID-19 oraz że Polska ma zamówionych blisko 70 mln dawek, że chciała te szczepionki „przekazywać albo odsprzedawać tym krajom, które niestety nie miały do nich dostępu w pierwszej kolejności”, ale sytuacja epidemiczna na świecie jest na tyle dobra, że nie ma już takiego zapotrzebowania.

Jak być może pamiętamy, negocjacje dotyczące zakupu szczepionek były prowadzone przez Komisję Europejską, Polska zwróciła się więc i do niej i do głównych ich producentów, „żeby te dostawy, które były planowane w tak dużej liczbie w najbliższych kwartałach po prostu rozłożyć bardziej w czasie, np. żeby rozłożyć te dostawy na 10 lat i – co najważniejsze – płacić wtedy, gdy otrzymujemy szczepionki” – wyjaśniał minister i dodał, że „niestety, Polska spotkała się z kompletnym brakiem elastyczności po stronie producentów”.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że ten kontrakt ma specyficzną konstrukcję, bo zawarty jest między Komisją Europejską a producentami, a więc Polska nie ma jak go wypowiedzieć, bo nie jest w ogóle jego stroną.

Kwoty, o których mowa, są niestety ogromne – w tym roku chodzi o 2 mld złotych, a w przyszłym ten kontrakt z tylko jedną firmą produkująca covidowe szczepionki, to jest 6 mld zł. W kontekście tego, że instytucje unijne nie są w stanie pomóc Polsce w finansowaniu pomocy uchodźcom z Ukrainy, zmuszanie nas do płacenia za niepotrzebne w tak ogromnych ilościach szczepionki jest co najmniej zastanawiające i kontrowersyjne. Problem: jak odstąpić od kontraktu, którego się nie podpisało – jest więc jednym z tych, który zostaje z nami po pandemii koronawirusa. Niestety nie jest jedynym.

Kolejny to nowa międzynarodowa umowa – traktat w sprawie pandemii, który miałby zapewnić skuteczniejszą niż dotychczas obronę przed globalnymi zagrożeniami zdrowotnymi. Traktat przygotowywany jest w ramach prac Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Warto zapoznać się z założeniami tego dokumentu i wytyczonymi tam głównymi tezami, bo niektóre z nich mogą naprawdę zaniepokoić. Przede wszystkim widać, że w imię bezpieczeństwa i ochrony przed infekcjami jeszcze bardziej niż do tej pory zostaną usprawiedliwione ograniczenia w zakresie wolności, w tym wolności słowa.

Zdaniem ekspertów Światowej Organizacji Zdrowia ani poszczególne rządy, ani żadna instytucja nie są bowiem w stanie stawić czoła globalnym kryzysom zdrowotnym. W związku z tym to właśnie WHO miałaby mieć uprawnienia do ogłaszania kolejnych pandemii, lockdownów, ograniczeń handlu, turystyki czy zamknięciu ruchu lotniczego. Także WHO miałoby uprawnienia do koordynacji i dostarczania rozwiązań medycznych, takich jak szczepionki, leki, diagnostyka czy sprzęt ochronny.

Czy na pewno ta światowa organizacja traktowałaby wszystkie kraje tak samo? Czy nie pojawiliby się na międzynarodowej arenie równi i równiejsi, którym wolno więcej, np. kraje które krócej i mniej restrykcyjnie miałyby jakiś lockdown albo niekoniecznie musiałyby kupować astronomiczne ilości leków, których dany kraj nie jest w stanie wykorzystać?

Niepokój budzi i to, że pierwsze publiczne przesłuchania w sprawie tego proponowanego globalnego „Traktatu pandemicznego” zostały zamknięte i dysponujemy dziś jedynie szczątkowymi informacjami na ich temat. Kolejna runda rozmów ma się rozpocząć w połowie czerwca, ale już w przyszłym roku raport z podjętych działań ma być już prezentowany na sesji Światowego Zgromadzenia Zdrowia. Czasu wcale nie jest więc dużo.

Informacje na temat traktatu pełne są sprzeczności – niektórzy widzą w nim jedynie kolejny spisek, która ma się urzeczywistnić w czasie, gdy na Ukrainie toczy się wojna zagrażająca wręcz światowemu bezpieczeństwu, a chyba już każdy z ulgą chce zapomnieć o covid-19. Inni widzą w nim tylko wzmocnienie instrumentów ochrony zdrowia.

Ale trudno nie widzieć zagrożeń, jakie przyniosłoby wprowadzenie tego paktu – jest ich kilka, zwrócę uwagę jedynie na te związane właśnie z wolnością słowa

Nie da się ukryć, iż powszechne przyjęcie proponowanych wstępnie rozwiązań oznaczałoby wręcz wprowadzenie cenzury informacji zdrowotnych na całym świecie.

Po przyjęciu paktu w proponowanym kształcie globalne medialne korporacje, jak Facebook, Google, Twitter czy Instagram mogłyby usuwać bez problemu niewłaściwe treści, a nawet pozbawiać dostępu do Internetu każdego, kto zamieszczałby na temat zdrowia informacje sprzeczne z wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia, pod pretekstem siania dezinformacji i tzw. fake newsów, nie zważając na weryfikację faktów. To naprawdę niebezpieczna praktyka. I ogromny przywilej, a więc i ogromna władza dla WHO.

Trzeba przypomnieć, że tuż przed wybuchem pandemii koronawirusa to właśnie WHO zmieniła jej definicję i usunęła z niej wymóg masowych ofiar danej choroby. Zgodnie z tą definicją obecnie pandemią może stać się każda choroba występująca w wielu krajach, nawet jeśli ryzyko związane z nią jest hipotetyczne. To także niepokojąca praktyka.

To wszystko tematy do dyskusji, ale jest ona konieczna już teraz. W przyszłości może być za późno na pytania i wątpliwości, bo przecież nikt nie ma uprawnień do kontrolowania WHO, a organizację tę chroni immunitet dyplomatyczny, nie ma więc jak pociągnąć do odpowiedzialności decydentów z tej organizacji, nawet jeśli podejmą kiedykolwiek w imieniu np. naszego państwa decyzje niekorzystne dla nas.

Warto więc dyskutować na ten temat publicznie już teraz i zastanowić się, czy Polska w ogóle powinna ten globalny traktat pandemiczny przyjmować. Oby się nie okazało, że zamiast dodatkowej ochrony naszego zdrowia, przyjmiemy na siebie jedynie obowiązek kupowania usług medycznych czy leków, których nie będziemy potrzebować, albo na które nas nie będzie stać.

Przedsmak takiej praktyki właśnie mamy za sobą i niestety, jak widać, sporo nas to kosztuje.

Artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Globalny traktat pandemiczny” znajduje się na s. 2 majowego „Kuriera WNET” nr 95/2022.

 


  • Majowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Globalny traktat pandemiczny” na s. 2 majowego „Kuriera WNET” nr 95/2022

"Dofinansowany

Kimkolwiek Jesteś Życzę Ci Dobrze. Muzyczni Czarodzieje u Radio Aktywnych.

Muzyczni Czarodzieje- Kimkolwiek Jesteś Życzę Ci Dobrze

Rozmowa z Bartkiem Miecznikowskim.

27 kwietnia 2022 r. gościliśmy w audycji Radio Aktywni Bartka Miecznikowskiego z zespołu Muzyczni Czarodzieje. Porozmawialiśmy o najnowszej płycie tej niezwykle oryginalnej grupy, w której skład wchodzą m.in. osoby z niepełnosprawnością intelektualną. Piękna rozmowa, szczytny cel, ważna płyta! Polecamy.

https://www.facebook.com/MuzyczniCzarodzieje/

Prowadzenie: Radek Ruciński, Natalia Suchcicka, Andrzej Telatycki, Bartek Osiński

Realizacja dzwięku: Asia Rejner

Radio Aktywni o Dniu Przyjazni Polsko- Węgierskiej oraz o Międzynarodowym Dniu Zespołu Downa

Radio Aktywni

Radio Aktywni,23 marca 2022 r.

Oczywiście nie mogliśmy nie wpomnieć o tym co dzieje się za naszą wschodnią granicą. Przy okazji zrodziła się polemika; „na” czy „w” Ukrainie? Zapraszamy serdecznie do odsłuchu.

Radio Aktywni

Radio Aktywni: Andrzej Telatycki, Natalia Suchcicka, Radek Ruciński, Bartek Osiński, Michał Popiński.

Studio 37 Dublin – 23 02 2022 – Irlandia myśli o zjednoczeniu. Irlandia a konflikt ukraiński. Wybranowski & Feręc

W Studiu 37 Dublin słów kilka o poradach i podpowiedziach irlandzkiej opozycji dla brytyjskiego rządu : „Brytyjski rząd powinien porzucić swoje „partyzanckie podejście” do Protokołu Irlandzkiego”.

Tak przynajmniej twierdzi krajowy przewodniczący i członek Zgromadzenia Irlandii Północnej z partii Sinn Féin – Declan Kearney. Deputowany powiedział, że powiedział, że

Rząd brytyjski powinien „porzucić” swoje stronnicze podejście do Protokołu Irlandzkiego i zacząć działać w interesie większości obywateli oraz przedsiębiorstw.

Tutaj do wysłuchania cały program:

Ukraina wezwała Republikę Irlandii by czyniła naciski na swoich europejskich partnerów i ONZ, w celu wymuszenia wprowadzenie ostrych sankcji wobec Rosji.

Republika Irlandii mimo tego, że daje swoje pełne poparcie dla wprowadzenia sankcji wobec Rosji, to ostrzega:

To może wywołać konflikt zbrojny na dużą skalę!

Takich obaw nie wykazuje natomiast Wielka Brytania, która rozpoczęła już wprowadzanie własnych sankcji na Rosję. Najmocniejsze uderzenie może przyjść jednak ze strony amerykańskiej, bo tamtejsza administracja zapowiada zaostrzenie konfliktu między Rosją a Ukrainą.

Może to skutkować odłączeniem Federacji Rosyjskiej od systemu SWIFT, czyli globalnego systemu przesyłania głęboko zabezpieczonych wiadomości, w tym przekazów pieniężnych.

Taki krok, o ile nastąpi, odetnie Rosję od pieniędzy płynących ze świata, więc stanie się niewydolna finansowo i nie będzie mogła realizować ponadnarodowych operacji pieniężnych.

Inwazja na Ukrainę podniesie ceny w Irlandii. Ekonomiści są przekonani, że rosyjska inwazja na Ukrainę sprawi, iż ceny na nośniki energii, ponownie poszybują w górę.

Tak samo stanie się po nałożeniu sankcji gospodarczych na Federację Rosyjską, a proces został już zapoczątkowany, więc niebawem, należy oczekiwać kolejnych podwyżek cen na gaz, ropę i prąd.

To będzie miało też wpływ na ceny detaliczne, bo zarówno do ich produkcji, jak i transportu, wykorzystywane są paliwa kopalne.

Giełdy gazu, ropy i prądu, zareagowały już na wkroczenie wojsk rosyjskich do Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej. Wartości cen zaczęły zachowywać się nader niestabilnie.

W programie Studio 37 Dublin także przypomnienie o pierwszych nagrodach sieci Radia Wnet, Studia 37 Dublin i portalu Polska-IE.com – „Wnetowe Koniczynki AD 2021”.

Zapraszamy – Tomasz Wybranowski & Bogdan Feręc

Całe spektrum możliwych działań niepożądanych tzw. szczepionki antycovidowej prędzej czy później wyjdzie na jaw

Z jakiegoś powodu dziedzina wakcynologii mRNA nie jest świadoma, że sekwencje mRNA często integrują się z genomami ludzi i innych organizmów. To wzbudziło moje zainteresowanie jako naukowca.

Tomislav Domazet-Lošo

Wraz z wprowadzeniem pierwszych szczepionek COVID-19 mRNA w 2020 roku, media głównego nurtu bardzo agresywnie twierdziły, że cząsteczki mRNA nie mogą być zintegrowane z genomem. Bardzo mnie to zdziwiło, ponieważ wiem, że sekwencje mRNA integrują się z genomami i że jest to ważny mechanizm powstawania nowych genów.

To dziwne twierdzenie skłoniło mnie do poszukania więcej informacji w literaturze dotyczącej wakcynologii mRNA. Początkowo założyłem, że problem rozwiązano za pomocą jakiejś inżynierii genetycznej, która sprawia, że cząsteczki mRNA szczepionki są odporne na integrację z genomem.

Jednakże, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, odkryłem, że z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu dziedzina wakcynologii mRNA nie jest świadoma, że sekwencje mRNA często integrują się z genomami ludzi i innych organizmów. Ta bardzo dziwna niekonsekwencja wzbudziła moje zainteresowanie jako naukowca. (…)

Można powiedzieć, że nasze komórki nie życzą sobie obecności obcego mRNA wewnątrz siebie. Z tego powodu nasze ciała pełne są RNaz – enzymów, które niszczą cząsteczki mRNA. Enzymy te obecne są na powierzchniach naszego ciała, w przestrzeniach pozakomórkowych oraz wewnątrz komórek.

Jeśli jednak obce mRNA przedostaną się do cytoplazmy naszych komórek, czujniki komórkowe wykrywają ich obecność i uruchamiają kaskady molekularne, które zatrzymują zwykłe procesy komórkowe, uniemożliwiając obcym mRNA przeprogramowanie naszego transkryptomu i zintegrowanie się z naszym genomem.

Należy podkreślić, że biologia retropozycji nie jest mało znaną dziedziną naukową. Przeciwnie, retrotranspozony L1 i retropozycja mRNA są badane od ponad 40 lat. Opublikowano na ten temat ogromną liczbę prac naukowych w najlepszych czasopismach naukowych, a retropozycja jest uznanym problemem biomedycznym, szczególnie w genetyce nowotworów. Pełne szczegóły można znaleźć w mojej pracy, która jest publicznie dostępna na serwerze OSF Preprints.

Transpozony, czyli skaczące geny, zostały odkryte przez Barbarę McClintock w 1950 roku. Jej odkrycie spotkało się początkowo z dużą podejrzliwością, a nawet wrogością, ale znacznie później otrzymała za nie Nagrodę Nobla. (…)

Początkowo myślałem, że badacze wakcynologii mRNA wzięli cząsteczki mRNA ze szczepionek i specjalnie przetestowali ich potencjał integracji genomowej, lub, ewentualnie, że genetycznie zmodyfikowali szczepionkowe cząsteczki mRNA w sposób, który zapobiega ich integracji genomowej.

Jednakże, ku mojemu całkowitemu zaskoczeniu, moje bardzo szczegółowe badania literatury dotyczącej wakcynologii mRNA, dokumentów WHO i dokumentów organów regulacyjnych ujawniły, że potencjał integracji genomu cząsteczek mRNA szczepionki nigdy nie był testowany, w żadnej formie i w żadnych okolicznościach.

Później znalazłem prace naukowe, w których inni badacze zauważyli zasadniczo to samo, aczkolwiek niebezpośrednio.

Powtórzę i podkreślę: wakcynologia mRNA nigdy nie badała, czy szczepionkowe cząsteczki mRNA integrują się z ludzkim genomem. (…)

Po pierwsze: nieprawda, że cząsteczki mRNA nie mogą być zintegrowane z genomem, dobrze służyła do ukrycia faktu, że szczepionki mRNA są szczepionkami genetycznymi lub, innymi słowy, terapią genową. Terminy te są używane w literaturze naukowej przez wakcynologię mRNA, ale zostały wyparte w narracji publicznej i medialnej przez nieprawdę, że cząsteczki mRNA nie mogą być zintegrowane z genomem.

Po drugie: nieprawda, że sekwencje mRNA generalnie nie mogą być zintegrowane z genomem, posłużyła za wymówkę dla nieprzeprowadzenia badań nad możliwą integracją mRNA szczepionki, choć takie badania należało przeprowadzić.

Po trzecie: błędne przekonanie, że cząsteczki mRNA nie mogą być zintegrowane z genomem, posłużyło do uzasadnienia całkowitego braku badań nad genotoksycznością i rakotwórczością szczepionek. W dokumentach EMA (European Medicines Agency – Europejskiej Agencji Leków) wyraźnie stwierdzono, że w ocenie szczepionek mRNA nie przeprowadzono żadnych badań na temat genotoksyczności i rakotwórczości. Można zatem stwierdzić, że wszystkie efekty związane z genotoksycznością i rakotwórczością szczepionek mRNA są możliwe. Fakty te są jednak ignorowane w narracji mediów głównego nurtu, a co za tym idzie, w wiedzy publicznej. (…)

A teraz dochodzimy do najbardziej dramatycznej części moich badań: mRNA w szczepionce firmy Pfizer jest genetycznie zmodyfikowaną syntetyczną cząsteczką, która ma różne unikalne sztuczne właściwości. Wszystkie one mają jedną wspólną cechę: zwiększają prawdopodobieństwo integracji szczepionkowego mRNA z naszymi genomami. Wyróżnię kilka z tych interwencji inżynieryjnych.

Obecność ogona poli-A w cząsteczce mRNA Pfizer została już wspomniana i powiedzieliśmy, że integracja z genomem poprzez elementy L1 zależy od istnienia tego ogona poli-A. Oprócz ogona poli-A, cząsteczka mRNA Pfizera naśladuje architekturę naszych natywnych cząsteczek mRNA. Ta właściwość automatycznie zwiększa szanse na integrację z genomem. Ponadto mRNA Pfizera jest niewidzialne dla naszych czujników komórkowych, odpowiedzialnych za wykrywanie i zapobieganie integracji obcych cząsteczek mRNA z naszymi genomami. Ta inżynieryjna modyfikacja celowo i drastycznie zwiększa prawdopodobieństwo, że mRNA firmy Pfizer zostanie zintegrowane z naszymi genomami.

W dodatku cząsteczki mRNA firmy Pfizer mają znacznie dłuższy okres półtrwania niż nasze przeciętne natywne cząsteczki mRNA, co oczywiście zwiększa prawdopodobieństwo, że cząsteczki mRNA Pfizera zostaną zintegrowane z naszymi genomami.

Prawdopodobieństwo integracji genomu mRNA szczepionki zależy również od stężenia mRNA szczepionki w pojedynczej dawce, które jest ogromne. Ilość cząsteczek mRNA w pojedynczej dawce szczepionki Pfizer lub Moderna COVID jest tak duża, że w zasadzie może przeprogramować każdą komórkę jądrową naszego organizmu. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że nanocząsteczki lipidowe niosące cząsteczki mRNA szczepionki są rozprowadzane praktycznie po całym organizmie, to jasne jest, że prawdopodobieństwo integracji mRNA szczepionki z naszymi genomami jest dodatkowo zwiększone przez połączenie jej ogromnej dawki i szerokiej biodystrybucji.

Kolejnym ważnym aspektem wpływającym na prawdopodobieństwo integracji genomowej mRNA szczepionki jest liczba otrzymanych dawek. Z każdą dodatkową dawką wzrasta prawdopodobieństwo integracji genomowej mRNA szczepionki.

Wreszcie – prawdopodobieństwo integracji genomowej mRNA szczepionki zależy od podziałów komórkowych.

Im częściej dzielą się komórki organizmu, tym większe jest prawdopodobieństwo integracji sztucznie zsyntetyzowanych cząsteczek szczepionkowego mRNA. Nietrudno zauważyć, że ze względu na ten aspekt prawdopodobieństwo integracji mRNA jest jeszcze bardziej zwiększone u ludzi młodych, kobiet w ciąży oraz dzieci urodzonych i nienarodzonych.

Powstaje logiczne pytanie: czy szczepionki COVID mRNA są celowo zaprojektowane do integracji z naszymi genomami? Wszystkie dane sugerują, że nie można wykluczyć takiej możliwości.

I kolejne pytanie: czy szczepionki mRNA są wynikiem badań i rozwoju tzw. podwójnego zastosowania? Czy opracowanie szczepionki mRNA było tylko pretekstem do opracowania broni biologicznej?

Z drugiej strony, analiza ewolucyjna, którą przeprowadziłem, pokazuje, że możliwe jest pójście w kierunku rozwoju szczepionek mRNA odpornych na integrację. Tak więc inne i bezpieczniejsze podejście inżynieryjne do rozwoju szczepionek mRNA jest w zasadzie możliwe. Dlaczego ta droga nie została jeszcze obrana?

Tomislav Domazet-Lošo jest profesorem nadzwyczajnym w Szkole Medycznej Katolickiego Uniwersytetu Chorwackiego i starszym współpracownikiem naukowym w Instytucie Ruđera Boškovića. Jego badania naukowe koncentrują się na genetyce ewolucyjnej, biologii rozwoju i medycynie ewolucyjnej.

Z angielskiego przetłumaczyła Maria Słoniowska.

Cały artykuł Tomislava Domazeta-Lošo pt. „Szczepionka anty-covid to terapia genowa” znajduje się na s. 1 i 5 lutowego „Kuriera WNET” nr 92/2022.

 


  • Lutowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Tomislava Domazeta-Lošo pt. „Szczepionka anty-covid to terapia genowa” na s. 1 lutowego „Kuriera WNET” nr 92/2022

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Rzeczywistość koronawirusa zastąpiono opowieścią o rzeczywistości / Piotr Witt, „Kurier WNET” nr 92/2022

Trudno jest wierzyć we wszystko, co mówią władze. „Szczepionka nigdy nie będzie obowiązkowa” – powiedział prezydent Macron 27 XII 2020 r. Od tego czasu mnoży restrykcje, aby zmusić naród do szczepień.

Piotr Witt

Szczepionki – powrót profesora Raoulta

Order Legii Honorowej nadaje się nie tylko za honor i za odwagę. Niedawno, po udekorowaniu Agnes Buzyn, komentatorom nasunęło się trudne pytanie, czy Prezydent Republiki odznaczył swoją byłą minister zdrowia za to, że odważnie kłamała podczas pełnienia mandatu, czy za to, że się honorowo przyznała do kłamstwa. Chodzi naturalnie o jej wypowiedzi podczas epidemii koronawirusa.

Podczas kiedy jednych nagradza się za kłamstwo, innych spotyka potępienie, kiedy zabierają głos w imię nauki i w imię prawdy. Wielu dostało już za swoje. Przed laty doktor Gubler za ujawnienie fałszywych biuletynów zdrowia prezydenta Mitteranda został pozbawiony dożywotnio prawa wykonywania zawodu, podobnie jak profesorowie Debre i Even za sporządzenie listy 4000 leków obojętnych lub szkodliwych dla zdrowia.

Z kolei profesora Chabriera wyrzucono ze szpitala w Marsylii, ponieważ pochwalał terapię chlorochinową swego kolegi, profesora Didiera Raoulta. Tego ostatniego próbowano również usunąć ze stanowiska dyrektora szpitala chorób zakaźnych i tropikalnych, a kiedy to się nie udało, w ślad za pozbawieniem go tytułu profesorskiego, Izba Lekarska udzieliła mu nagany. Z profesorem Peronnem udało się. Usunięto go ze stanowiska dyrektora oddziału chorób zakaźnych szpitala w Garche.

Profesor Eryk Caumes, dyrektor oddziału chorób zakaźnych największego szpitala paryskiego La Salpetriere wyraził przypuszczenie, że zarazek covidu został sztucznie wyprodukowany w laboratorium P4 w Wuhan. Mówiłem o tym w mojej kronice. Gorzej, zdaniem Caumes’a Amerykanie finansowali w P4 poszukiwania nowych, nieznanych wirusów dla wojny bakteriologicznej.

To nie covid wywołał kryzys nerwowy w świecie zachodnim – mówił przed rokiem profesor Didier Raoult i wyjaśniał: jeżeli świat zachodni żyje w strachu od dwudziestu lat, to dzieje się tak z powodu największej manipulacji opinią publiczną w historii.

Dokonali jej Amerykanie, żeby obciążyć Saddama Husseina odpowiedzialnością za atak na wieżowce World Trade Center i mieć powód do wojny w Iraku. Wymyślili bioterroryzm. Przypomina się historia wąglika – antraxu.

Od kilku dni profesor Caumes nie jest już w Salpetriere, lecz w Hotel Dieu, szpitalu częściowo nieczynnym. Jego hipoteza znalazła wszakże potwierdzenie w tajnych dokumentach wojskowych ujawnionych w Stanach Zjednoczonych: dr Fauci skłamał Senatowi USA! Odpowiedzialny za politykę sanitarną Ameryki dr. Fauci zeznał pod przysięgą, że nie ma związku między doświadczeniami w laboratorium P4 finansowanym przez Amerykanów a ukazaniem się w Wuhan złowrogiego wirusa Covid-19.

Uważnie słucham wypowiedzi uczonych, mimo oficjalnego ich potępienia i nałożonych kar, ponieważ należą do najwybitniejszych infekcjologów, jakich Francja, Europa i świat mają. Skąd ta nagonka na nich? Czy stawka jest warta, aby poświęcać dorobek wybitnych naukowców? Szczepionka to lek, który chroni i uodparnia. Tymczasem zastrzykiwane produkty ani nie chronią, ani nie uodparniają. Gorzej – mogą ułatwiać zarażenie.

Trzecia akcja szczepień w ciągu trzech miesięcy trwa. Przyjdzie w ślad za nią czwarta i piąta. Jak się raz zaczęło, nie można się już wycofać. Przypomina się historia tego Australijczyka, który dostał nowy bumerang i zwariował, nie mogąc się pozbyć starego. Świat oszalał, gdyż wg Światowej Organizacji Zdrowia częste powtarzanie szczepionki jest niewskazane! (komunikat 27 grudnia 2021). Europejska Agencja Leków idzie jeszcze dalej. Dr Marco Cavaleri przestrzega: nadmierne powtarzanie szczepionki będzie osłabiać odporność. (11 stycznia 2022).

Szczepionka jest niepotrzebna – mówi ze swej strony profesor Caumes, ponieważ omicron jest niegroźny jak katar. – W ciągu ostatnich 24 godzin wykryto 200 000 nowych przypadków pozytywnych – odpowiada mu rząd. Trudno jest wierzyć we wszystko, co mówią władze. „Mówię i powtarzam – szczepionka nigdy nie będzie obowiązkowa” – powiedział prezydent Macron 27 grudnia 2020 r. Od tego czasu mnoży restrykcje, aby zmusić naród do szczepień.

Co do nowych przypadków – ma rację. Dzisiaj (20 I) już jest ich pół miliona. Wykryto je, ponieważ ich szukano. Gdyby testowano katar – przypadków pozytywnych byłyby pewnie miliony.

Katar jest chorobą spowodowaną przez koronawirusa. Nie należy na niego się szczepić. W styczniu badacze z Imperial College w Londynie odkryli, że koronawirus kataru chroni od zarażenia koronawirusem omicrona. „Wysoki poziom komórek T wytworzonych przez organizm zarażony katarem może chronić przeciwko zarażeniu Covidem-19” stwierdził dr Rhia Kundu. Profesor Lalvani, współautor badań, poszedł jeszcze dalej – wyjaśnił, że komórki T zaatakowane przez koronawirusa kataru chronią przed zarażeniem SARS-CoV-2.

Kiedy rok temu profesor Raoult zaproponował prowadzenie badań w tym kierunku, spotkał się we Francji z szyderstwem i atakiem czynników odpowiedzialnych. Proponowano nawet poddanie go badaniu psychiatrycznemu.

Wariant omicron jest słabszy od wariantu delta, który był słabszy od swoich poprzedników. Pandemia przebiega zatem według scenariusza dokładnie opisanego przez prof Didiera Raoulta półtora roku temu. Od tego czasu profesor został wrogiem publicznym nr 1.

Jak bardzo prawda jest niebezpieczna, pokazuje podjęta akcja. Co tydzień wysuwa się przeciwko Raoultowi nowe fałszywe oskarżenie. Dociekliwy dziennikarz naliczył tych kłamstw osiemnaście. Oszuści nie wahali się finansować nawet fałszywych statystyk i fałszywych badań, zapłacili 50 mln dolarów bandzie hochsztaplerów za sporządzenie i opublikowanie w „Lancecie” sfałszowanego raportu mającego skompromitować terapię prof. Raoulta oraz opublikowali całkiem ostatnio fałszywe statystyki zachorowań.

Gdy idzie o nasze zdrowie, nie bardziej można zaufać urzędnikom europejskim, którzy zakupili w firmie Gilead za miliard 200 milionów euro remdesivir, lek, jak się okazało, nieskuteczny, a zwłaszcza szkodliwy.

Ponieważ Raoult miał rację, uwaga opinii publicznej zwróciła się ponownie do niego z pytaniem: Czy następne szczepienia do czegoś służą? – Z epidemiologicznego punktu widzenia odpowiedź brzmi – nie! Nie służą – odpowiedział słynny infekcjolog z Marsylii, który wyjaśnił: – Szczepienia nie opanowują epidemii, przeciwnie – kraje, które mają najwięcej szczepionych, mają najwięcej przypadków zachorowań (23 stycznia).

– Istnieje nawet fenomen, niedostatecznie zanalizowany, a który jest bardzo ważny: w 2–3 tygodnie po szczepionce ilość zachorowań wzrasta. Wynika to z faktu naukowego, któremu epidemiolodzy nie poświęcili dostatecznie wiele uwagi: w organizmie istnieją antyciała, które go uodporniają i chronią przed zarazkami. Ale oprócz nich istnieją także inne antyciała, które przeciwnie – ułatwiają zarażenie. (Nawiasem mówiąc to samo stwierdził potępiony genetyk dr Christian Velot, prof. Eric Caumes zaś potraktował zjawisko antyciał sprzyjających zarażeniu jako oczywiste dla każdego wirusologa).

Jeśli przyjrzeć się obciążeniu wirusowemu – tłumaczy dalej prof. Raoult – w przypadku wariantu delta ludzie zaszczepieni mieli obciążenie wirusowe większe od niezaszczepionych. Stwierdziliśmy w naszym szpitalu – mówi profesor – że wśród ludzi, którzy przychodzą, jest wielu bezobjawowych wśród zaszczepionych i nie ma asymptomatycznych wśród niezaszczepionych.

W świetle badań naukowych strategia sanitarna przyjęta przez władze wydaje się zatem błędna. Kto za nią odpowiada? Komitet naukowy? Prowadzone są w tych dniach przez komisję senatu dochodzenia na ten temat. Wynika z nich, że największy udział w ustalaniu strategii mają amerykańskie gabinety konsultingowe działające we Francji. Według liczb podanych przez deputowaną Republikanów, Veronique Louvagie, w lutym 2021 roku ministerstwo zdrowia podpisało 28 umów, od marca 2020 do stycznia 2021 r., na ogólną kwotę 11,353 milionów euro z siedmioma gabinetami konsultingowymi (w tym 4 miliony z najbardziej wpływowym McKinsey) na zarządzanie kryzysem sanitarnym. We wtorek 18 stycznia Thomas London wyjaśnił senatorom, iż rząd zwraca się do jego gabinetu czasami po „radę w przyspieszeniu kampanii szczepień”.

Napisałem w mojej książce i powtarzam: informacje dotyczące covidu nie wyrażają moich opinii, nie jestem uczonym (Pandemia wielka mistyfikacja, wyd. Antyk). Jako publicysta uważam za swoją powinność zawodową przekazać najwierniej jak potrafię opinie innych. Opieram się na wypowiedziach uczonych, którzy zabierają głos po to, aby informować niespecjalistów, takich jak Wy, takich jak ja o tym, jak się sytuacja przedstawia w świetle danych nauki.

Wykładnia oficjalna jest całkiem różna od tych danych. Rzeczywistość zastąpiono przez opowieść o rzeczywistości. Metodę przejęto od reklamy. Z pandemią jest dzisiaj tak, jak z befsztykiem w opakowaniu. Zamiast mięsa, zamiast tego, co jest w środku, pokazują nam fotografię mięsa na opakowaniu.

Pod wpływem stresów i stałego napięcia naród odczuwa rozmaite dolegliwości, bez których by się obył, gdyby nie napędzano mu stracha, gdyby nie „zasrywano mu życia”, mówiąc językiem francuskiego prezydenta. Sytuacja coraz bardziej przypomina historię tej papugi, którą miał pewien paryski konsjierż. Papuga powtarzała przez cały dzień: uwaga na stopień!, uwaga na stopień! I wszyscy rozbijali sobie głowy, bo stopnia nie było.

Konkluzja prof Raoulta: Doprowadzono do szczytu stwierdzenie: Ja wiem lepiej, co jest dobre dla ludzi, i chromolę naukę. – A ja nie chromolę nauki – kończy wirusolog.

Artykuł pt. „Szczepionki – powrót profesora Raoulta” Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w lutowym „Kurierze WNET” nr 92/2022, s. 3 – „Wolna Europa”.

Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdy czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.

 


  • Lutowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Piotra Witta pt. „Szczepionki – powrót profesora Raoulta” na s. 3 „Wolna Europa” lutowego „Kuriera WNET” nr 92/2022

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Studio Dublin – 14 stycznia 2022 – Bogdan Feręc, Wojciech Hoffmann, Piotr Słotwiński

Piątkowy poranek w sieci Radia WNET należy do Studia Dublin, gdzie informacje, przegląd wydarzeń tygodnia i rozmowy. Nie brak też dobrej muzyki i ciekawostek z Irlandii. Zaprasza Tomasz Wybranowski.

W gronie gości:

  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com, Studio 37,
  • Wojciech Hoffmann – gitarzysta i kompozytor, lider kultowej formacji Turbo, muzyk Non Iron i ex – członek grupy Czerwone Gitary,
  • Piotr Słotwiński – politolog z wykształcenia, bloger z zamiłowania, kronikarz Polonii w Irlandii.

Prowadzenie i scenariusz: Tomasz Wybranowski

Redaktor wydania: Tomasz Wybranowski

Współpraca: Katarzyna Sudak i Bogdan Feręc

Oprawa fotograficzna: Tomasz Szustek

Wydawca techniczny: Aleksander Popielarz

Realizatorzy: Miłosz Duda (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin).

 

Tutaj do wysłuchania cały program „Studio Dublin”:

 

 

W piątkowym Studiu Dublin łączyliśmy się tradycyjnie z Bogdanem Feręcem, szefem najważniejszego portalu irlandzkiej Polonii – Polska-IE.com.

12 stycznia 22-letnia nauczycielka Ashling Murphy została zamordowana w Tullamore. Sprawa zszokowała irlandzkie społeczeństwo.

Bogdan Fęręc omawia także sytuację na europejskim rynku gazu. Unijny urząd antymonopolowy wystosował pytania wobec Gazpromu. Feręc ocenia, że zarówno rosyjski koncern, jak i Unia Europejska zostaną przy swoich racjach, a ceny gazy będą dalej rosnąć.

Przewiduje, że zbliża się wielkimi krokami fala protestów społeczeństwa zmęczonego obostrzeniami i próbami wymuszenia na nim szczepień. Największe media społecznościowe jak Facebook, czy Twitter będą blokować przekazywanie informacji na ich temat. Trzeba będzie więc komunikować się w tej sprawie innymi kanałami.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Bogdanem Feręcem:

 

Wojciech Hoffmann w 80. rocznicę urodzin Krzysztofa Klenczona mówi o tym, jak zrodził się pomysł upamiętnienia artysty.

Byłem zakochany w jego twórczości oraz osobowości.

Artysta, lider zespołu Turbo,  z dumą wspomina czas swojej obecności w zespole Czerwone Gitary. Wyznaje, że miał poczucie, że złożenie hołdu Krzysztofowi Klenczonowi jest jego obowiązkiem. Jak tłumaczy, formacja The Klenczon Experience powstała ze względu na to, że nieżyjący już twórca bardzo cenił Jimmy’ego Hendrixa.

Chcemy prezentować piosenki Krzysztofa w aranżacjach jak najbardziej zbliżonych do oryginalnych.

Zdaniem gościa Tomasza Wybranowskiego na scenie muzycznej w Polsce nie ma już tak wybitnych twórców jak w latach 60. Brakuje im świeżości i czegokolwiek, co by ich od siebie rozróżniało.

Tutaj do wysłuchania program z udziałem Wojciecha Hoffmanna:

Pomnik św. Patryka u stóp Croagh Patrick. Fot. Tomasz Szustek.

 

Radiowa ekipa Studia 37 Dublin Radia Wnet powoli już przygotowuje się do obchodów kolejnego dnia świętego Patryka, który przypada na dzień 17 marca.

W świątecznym programie „Studio Dublin”, dwa lata temu, gościła na antenie sieci Radi Wnet Jej Ekscelencja, ambasador Republiki Irlandii w Polsce, pani Emer O’Connell, która 24 sierpnia 2018 złożyła kopie listów uwierzytelniających na ręce Sekretarza Stanu w MSZ, ministra Szymona Szynkowskiego vel Sęk.

Jej Ekscelencja będzie głównym gościem świątecznego bloku programów Radia Wnet z Dublina, w dniu 17 marca 2022 roku.

Z roku na rok Dzień Świętego Patryka w Polsce zyskuje na popularności.

Mamy nadzieję, że po dwuletniej przerwie wielkie Patrykowe parady wrócą na ulice irlandzkich miast.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Jej Ekscelencją Emer O’Connell:

 

 

Dublin i rzeka Liffey przy ujściu do Morza Irlandzkiego i w tle dubliński port. Fot, Studio 37 Dublin.

 

Piotr Słotwiński, kronikarz Polonii w Irlandii. Fot. blog piotrslotwinski.com

 

Ostatnim gościem tego wydania Studia Dublin był Piotr Słotwiński, politolog, dziennikarz, reportażysta i kronikarz Polonii w Cork.

W „Studiu Dublin” opowiadał o tekście swojego autorstwa z miesięcznika „MiR”: „Wolność w złotej klatce”.

Piotr Słotwiński, autor bloga www.piotrslotwinski.com, powiedział się na jego łamach na temat trwającej pandemii koronawirusa oraz jej wpływu na kondycję społeczeństwa. Piotr Słotwiński uważa, że w kwestiach zdrowotnych należy zaufać medykom.

Jeśli zdecydowana większość lekarzy zaleca szczepienie to uważam, że trzeba się zaszczepić.

Dziennikarz i kronikarz irlandzkiej Polonii dodaje jednak, że rozumie ludzi, którzy są sceptyczni względem preparatów mających uchronić przed zakażeniem Covid-19.

Niektóre informacje, które były nam przekazywane nie pokrywają się z tym, co było później – np. że szczepionka zapewni nam 12-miesięczną ochronę.

Rozmówca Tomasza Wybranowskiego wypowiada się również na temat kryzysu gospodarczego wywołanego przez pandemię – zaznacza, że ciężko byłoby znaleźć kraj, który nie będzie musiał się z nim zmierzyć. Piotr Słotwiński mówi również o upadku XVIII-wiecznych podniosłych idei politycznych, jak te głoszone przez Woltera.

W końcu zawsze dochodzi do momentu, gdy się przeciwnikom strzela w głowę. Taki jest nieunikniony rozwój socjalizmu, a potem komunizmu.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z  Piotrem Słotwińskim:

Tutaj do wysłuchania całe Studio Dublin:

 

Partner Radia WNET

 

 

 

 

Partner Radia WNET

 

           Produkcja Studio 37 Dublin Radia WNET – styczeń 2022

 

Studio Dublin na antenie Radia WNET od 15 października 2010 roku (najpierw jako „Irlandzka Polska Tygodniówka”). Zawsze w piątki, zawsze po Poranku WNET zaczynamy ok. 9:10. Zapraszają: Tomasz Wybranowski i Bogdan Feręc, oraz Katarzyna Sudak, Alex Sławiński, Jakub Grabiasz i Piotr Słotwiński.

Pacjentów polskich przychodni pandemiczne przypadki / Magdalena Słoniowska, „Kurier WNET” 90/grudzień 2021-styczeń 2022

Skoro społeczeństwo jakoś sobie radzi bez osobistych spotkań z lekarzami pierwszego kontaktu – mamy doskonały sprawdzian tego, jaka część zorganizowanej służby zdrowia jest zbędna. I tę zlikwidujmy.

Magdalena Słoniowska

Przychodzi do lekarza…

Tym razem facet, nie baba. Ma katar i męczący kaszel. Zapisał się do przychodni (niepublicznej, w ramach pakietu w umowie o pracę) telefonicznie, wyznaczono mu termin. Tydzień przed wizytą zaszczepił się na covid, bo musiał lecieć w delegację do Holandii, a tam bez szczepienia ani rusz. Kaszlał i miał katar, więc kilka dni wcześniej kupił sobie test w aptece, żeby sprawdzić, czy to nie covid. Test wypadł negatywnie.

Przychodzi więc facet do lekarza. Stanął w drzwiach i niestety zakaszlał.

– Kto pana tutaj wpuścił?! Jak pan się tutaj znalazł?! Przecież pan jest chory!

– Tak, pani doktor, wiem, że jestem chory i dlatego przyszedłem po poradę lekarską.

– Ale pan zaraża! Pan stwarza zagrożenie! Pan jest nieodpowiedzialny! To może być covid!

– Zrobiłem dwa dni temu test i wypadł negatywnie.

– A zaszczepił się pan?

– Tak, tydzień temu.

– O, ja znam takich! Są takie przychodnie i lekarze, którzy się umawiają między sobą i wydają fikcyjne zaświadczenia o szczepieniach.

– Nie wiem, na jakiej podstawie oskarża mnie pani o przestępstwo, ale ja jestem chory i potrzebuję porady lekarskiej. Proszę mnie zbadać.

Lekarka niechętnie pozwoliła pacjentowi wejść do gabinetu, odwracając twarz, dotknęła go parę razy stetoskopem na odległość jak najdalej wyciągniętej ręki, na koniec stwierdziła: nie ma pan żadnego zapalenia.

Po czym wybiegła z gabinetu i z krzykiem skarciła rejestratorki, że ośmieliły się zapisać na wizytę pacjenta, który może zarażać.

Historia nie jest zmyślona. Opisałam sytuację, której uczestnikiem był mój syn.

Znam przypadki, że lekarze nie chcą przyjmować w gabinetach osób niezaszczepionych (przeciw covidowi, oczywiście), a nawet wypowiedź lekarza, który stwierdził, że tym, którzy się nie zaszczepili, powinno się odmawiać leczenia.

Lekarze, jak wszyscy ludzie, dzielą się na bardziej i mniej przestraszonych. Rzeczona pani doktor należy najwyraźniej do tych mocniej przerażonych. Pytanie tylko, w jakim celu siedziała w gabinecie? I jakim cudem wybrała swój zawód?

Można jej samoobrończą reakcję na przeziębionego pacjenta rozszerzyć: jakim prawem oczekuje się od lekarzy, że będą zbliżać się, a nawet dotykać chorych, a szczególnie chorych zakaźnie? Przecież lekarz też człowiek i może zachorować. Co sobie taki chory myśli? Naraża przecież lekarza na niebezpieczeństwo.

Pamiętam szkolenie z pierwszej pomocy, jakie parę lat temu odbywałam. Naczelną zasadą przed przystąpieniem do ratowania drugiego człowieka było tam: sprawdź, czy ci nic nie grozi. Na przykład masz prawo zakładać, że ofiara wypadku może być chora zakaźnie i przenieść tę chorobę na ciebie. Wobec tego nie jesteś zobowiązany do udzielenia pomocy, najwyżej łaskawie zadzwonisz po pogotowie. Czyżby ta zasada, w miarę racjonalna w stosunku do osób nieobeznanych z medycyną, obowiązywała również lekarzy?

Po co więc jakiekolwiek przychodnie z lekarzami pierwszego kontaktu? Od zawsze z lekką kpiną i niezadowoleniem pisało się i mówiło o korytarzach pełnych czekających na przyjęcie w gabinetach, kaszlących, kichających i dotkniętych innymi, może zakaźnymi chorobami pacjentów. Tak po prostu było i świat jakoś nie miał prawa się zawalić.

Zapomnieliśmy już, że kiedyś nie było przychodni, tylko lekarze odwiedzali chorych pacjentów w miejscu ich zamieszkania – co było i zdrowsze, i logiczne.

Od dziesięcioleci jest oczywiste, że chorzy muszą wyczekiwać pod gabinetami na badanie i diagnozę, i nikomu nie przyszło do głowy to kwestionować, choć przecież to jest dopiero sytuacja zagrożenia epidemiologicznego. Dziś pacjenci nie mają nawet prawa pójść do przychodni, bo narażą lekarza.

W takim razie przychodnie najlepiej zamknąć, i to nie tylko na okres pandemii. Bo skoro społeczeństwo jakoś sobie radzi bez osobistych spotkań z lekarzami pierwszego kontaktu – to mamy doskonały sprawdzian tego, jaka część zorganizowanej służby zdrowia jest zbędna. I tę część zlikwidujmy. Jaka oszczędność! Od razu składka zdrowotna się zmniejszy, i mniej pieniędzy z budżetu trzeba będzie przeznaczać na resort zdrowia… Albo to, co szło na niepotrzebne przychodnie, dostaną szpitale.

Zostaną tylko dyżurni przy telefonach do stawiania diagnoz na odległość i wypisywania recept. A jak ktoś umrze, zawsze będzie można powiedzieć, że się nie zaszczepił na covid. A jeśli mówił, że się zaszczepił, to na pewno miał zaświadczenie za łapówkę od tych, „co się umówili”.

Felieton Magdaleny Słoniowskiej pt. „Przychodzi do lekarza…” znajduje się na s. 2 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 90/2021.

 


  • Grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Felieton Magdaleny Słoniowskiej pt. „Przychodzi do lekarza…” na s. 2 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 90/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Co oznacza pojęcie „Imperium Rzeczypospolitej”? / Krzysztof Skowroński, prof. Andrzej Nowak, „Kurier WNET” 90/2021

Posłuszeństwo nakazowi wspaniałej kultury, kultury języka, literatury, pieśni, jakie były tworzone na ogromnych przestrzeniach Rzeczpospolitej – to jest to imperium, które wydaje mi się najtrwalsze.

Być Polakiem to mieć odwagę weta wobec niemądrej większości

Z profesorem Andrzejem Nowakiem rozmawia Krzysztof Skowroński.

Krzysztof Skowroński: Niektórzy kiedyś czekali na kolejne tomy Harry’ego Pottera, a my czekaliśmy na kolejne tomy Dziejów Polski prof. Andrzeja Nowaka; i jest już piąty tom. Jego tytuł to 1572–1632. Imperium Rzeczypospolitej. To okres, do którego w myślach na temat Rzeczpospolitej najczęściej się odnosimy.

Andrzej Nowak: Pewnie tak, bo kojarzy nam się z chwilami triumfu naszej niezwyciężonej husarii. Ten szum skrzydeł, które pozwalały zwyciężać w najbardziej błyskotliwy sposób pod Kircholmem, Kłuszynem, Chocimiem… To właśnie sprawia, że przyczepiamy niejako do pojęcia Polski, Litwy – tej wspólnoty Rzeczpospolitej – pojęcie imperium, tej mocy, której często nam tak brakuje… Ale nie tylko i nie przede wszystkim to staram się przypomnieć w swojej książce. Zastanawiam się, czy pojęcie imperium z dominacją centrum nad peryferiami, z nieodłącznym pojęciem imperatora da się w ogóle zastosować do Rzeczpospolitej, bo przecież w Rzeczpospolitej imperatora, a na pewno dominacji króla nie było. Można nad tym ubolewać albo nie, ale król nie dominował nad Radziwiłłem czy Wiśniowieckim, który siedział gdzieś 200 kilometrów na wschód od Kijowa. Rzeczpospolita miała strukturę zupełnie inną, zgodną ze swoją nazwą wspólnoty obywatelskiej, w której zaznaczał się jednak również aspekt magnacki.

To nas niepokoi i to również jest tematem tego tomu – narodziny totalnej opozycji, bo ona już wtedy się pojawia: to część Radziwiłłów wykorzystująca aspekt religijny – protestantyzm, którego bronili przeciwko pokojowej ofensywie katolickiej, czy Jan Zamoyski, który stworzył pierwszą partię, która stawiała swój własny interes ponad interes wspólnoty Rzeczpospolitej, gotowa zniszczyć króla, państwo, byle tylko postawić na swoim.

Stąd wyrósł rokosz. To również jest doświadczenie tamtej Rzeczpospolitej.

Imperium, o którym piszę z największym zamiłowaniem i z przekonaniem, iż do niego na pewno warto nawiązywać, to jest rozkaz, jaki wydaje nam dziedzictwo polskie, polskiej kultury, polskiego ducha, który w tamtych latach wznosił się na kolejne wyżyny. To jest czas Kochanowskiego, nie tylko Jana, ale i Piotra – twórcy pierwszej polskiej epopei, czyli tłumaczenia Jeruzalem Wyzwolonej; czas początku muzyki zawodowej w Polsce, bez której nie byłoby Chopina; mam na myśli opery na dworze Zygmunta III. To jest czas napisania większości tych kolęd, które będziemy niedługo śpiewali w naszych domach. To wszystko, co tworzy naszego ducha i co każe nam być w Polakami, co oczywiście możemy odrzucić, ale właśnie posłuszeństwo temu nakazowi wspaniałej kultury, kultury języka, literatury, pieśni, jakie były tworzone na tych ogromnych przestrzeniach Rzeczpospolitej – to jest to imperium, które wydaje mi się najtrwalsze.

Czy lata 1572–1632 były czasem zbiorów tego, co zasiała w Polsce dynastia Jagiellonów?

Jestem zdecydowanym przeciwnikiem interpretacji rzeczywistości historycznej, według której wszystko zawdzięczamy królom, dynastiom. Chodzi mi o to, że już w XVI wieku, w czasach Zygmunta Augusta, a tym bardziej po jego śmierci, Rzeczpospolita była wspólnotą obywateli. Sześćdziesiąt kilka sejmików zjeżdżało się trzy czy cztery razy do roku, po kilkuset obywateli na każdym, i to tętniące życiem obywatelskie funkcjonowanie tworzyło wciąż coś nowego, choć nie zawsze dobrego.

Pewne elementy psucia ustroju obywatelskiego już niestety można obserwować w całym 60-leciu objętym V tomem, ale podtrzymywało tego ducha, że Rzeczpospolita jest nasza wspólna, nie jest własnością żadnego Zygmunta Augusta ani nawet wspaniałego skądinąd Stefana Batorego, ale jest naszą wspólną własnością, za którą razem odpowiadamy. O tym zresztą kapitalnie pisał John Peyton, agent królowej Elżbiety, którego Jan Zamoyski przyjmował na swoim dworze, odsłaniając mu wszystkie tajemnice Rzeczpospolitej…

Tenże Peyton napisał skądinąd szalenie interesującą relację o Rzeczpospolitej, zdumiewając się tym, że to jest taki wyjątkowy kraj, w którym obywatele zabrali królowi ogromną część władzy, ale dlatego czują się jej współwłaścicielami i współodpowiedzialnymi, co sprawia, że nie da się zniszczyć tej Rzeczpospolitej.

I o tej Rzeczpospolitej, mam wrażenie, prof. Legutko chce w Parlamencie Europejskim zawsze powiedzieć dwa słowa, kiedy zarzuca się Polsce niedojrzałość demokratyczną.

Rzeczywiście to wyjątkowo absurdalne i niegodne, kiedy ludzie niewykształceni, nie mający pojęcia o historii, zacietrzewieni ideologicznie, używają terminu ‘młoda demokracja’, mówiąc o Polsce, albo próbują uczyć Polskę zasad tradycji czy kultury politycznej demokracji.

Bo kiedy w Polsce było 100 tysięcy czynnych obywateli, a tych, którzy mogli korzystać z owych praw obywatelskich, ale niekoniecznie to robili, było jeszcze kilkakrotnie więcej – tych obywateli było mniej we wszystkich krajach Europy razem wziętych. W większości krajów z Francją na czele czy z krajami niemieckimi nie było żadnych obywateli, byli tylko władcy, najczęściej despotyczni.

I przypomnienie nam, Polakom – bo tym, którzy nie chcą nic wiedzieć o Polsce, nie wtłoczymy przecież żadnej wiedzy na ten temat – jak wspaniała, bogata, odpowiedzialna i jednocześnie krucha jest tradycja tej republikańskiej wolności, wydaje mi się szczególnie ważnym obowiązkiem. Żebyśmy nie dali sobie wmówić tego, co powtarzają ludzie niedouczeni, nienawidzący Polski, pogardzający nami w kolonialny sposób, bardzo zresztą właściwy dla Europy Zachodniej, składającej się – przypomnę – z dziewięciu krajów o arcybogatej, w dużej części straszliwie haniebnej tradycji kolonialnej.

To jest spojrzenie na wschód Europy jako na dzikie peryferie, z których nic dobrego nigdy nie mogło wyniknąć i trzeba je zawsze pouczać, bić linijką po palcach. Tego rodzaju spojrzenie ze Strasburga, z Brukseli, Paryża czy Berlina warto konfrontować z prawdą historyczną o Europie Wschodniej i jej wspaniałych tradycjach zawartych w trzech wspólnotach politycznych, jednakowo starych i bogatych pod względami doświadczeń politycznych – Polski, Węgier i Czech.

W Strasburgu dużo się mówi na temat wartości europejskich. A gdybyśmy mieli pokazać wartości płynące z I Rzeczpospolitej, które by Pan wymienił?

Hymnem Unii Europejskiej jest ostatnia część Dziewiątej Symfonii Beethovena, skomponowana do słów Ody do radości Fryderyka Schillera. Wielkości tego autora nie przeczy się w Europie, skoro staje się na baczność do jego słów. Warto przypomnieć ostatni ukończony utwór tego autora – jego dramat Dymitr. Chodzi o Dymitra Samozwańca, o tę epokę, którą opisuję w V tomie Dziejów Polski, kiedy polska załoga stanęła na Kremlu. A właśnie Dymitr Samozwaniec, czyli samozwańczy car, próbował także zająć tron moskiewski.

Z owej sztuki Schillera z 1805 roku przebija fascynacja polską tradycją polityczną, której najważniejszym słowem było ‘weto’ – to, co tak nierozumnie traktujemy jako coś, czego powinniśmy się wstydzić. To zdolność powiedzenia „nie”, rzucenia swojego weta większości głupiej, niemądrej – mam na myśli tę większość, która haniebnie depcze wszelkie prawa mniejszości, dyktuje swój ideologiczny fantazmat w Parlamencie Europejskim.

Nie ma bardziej brutalnego pokazu przewagi większości niż to, co robi ten mafijny konglomerat kilku dominujących partii w Parlamencie Europejskim. To słowo, którego polska tradycja broni i które – choć ma swoje miejsce w strukturze europejskiej – formalnie próbuje się zniszczyć, to jest prawo weta, pojedynczego głosu czy pojedynczego państwa przeciwko przewadze liczniejszych, silniejszych, ale niekoniecznie mądrzejszych i niekoniecznie mających rację.

To fascynowało Schillera i wielu przedstawicieli narodu panów, za jakich się uważali Niemcy; niektórzy uważają się po dziś dzień. Wspomnę Fryderyka Nietzschego, który za największy zaszczyt uważał bycie Polakiem – wolnym Polakiem. I ta wolność obywatelska, która jest ufundowana na prawie weta także wobec niemądrej, głupiej większości, jest chyba tym słowem-kluczem do naszej tradycji.

Przejdźmy teraz od okresu, kiedy w Rosji panował Iwan Groźny, do obecnego władcy na Kremlu. Jakie, Pana zdaniem, są intencje Władimira Putina?

Nie wiem, ale zaczęło mi się nieco wyjaśniać w głowie, kiedy usłyszałem o przygotowaniach do przewrotu w Kijowie. Nie wierzę w żadną otwartą agresję rosyjską na Ukrainę. Nie, oni mogą tam wejść tylko zaproszeni, oczywiście przez kolejne wcielenie takiego PKWN czy ekipy, która zaprosiła wojska Układu Warszawskiego do Pragi lat temu już z górą 50, żeby zdusić Praską Wiosnę, czy jak Kadar na Węgry w ʹ56 roku. Zaczynam się obawiać scenariusza, w którym rosyjska V kolumna prosi o pomoc bratnią armię rosyjską.

Ten scenariusz ukraiński niestety wcale nie jest już nierealny w Polsce, ponieważ stopień zacietrzewienia totalnej opozycji w stosunku do rządu legalnie wybranego, demokratycznie sprawującego swój mandat w Polsce osiągnął taki poziom, że mam wrażenie, iż niektórzy przedstawiciele opozycji znajdują się w takiej sytuacji mentalnej, że gotowi są przywitać każde czołgi, skądkolwiek, byle tylko „wyzwoliły” ich spod panowania strasznego rządu Prawa i Sprawiedliwości.

Tego scenariusza obawiam się najbardziej i taki wydaje mi się w tej chwili bezpośrednio realny, gdy idzie o Ukrainę.

Zajmując się historią, najlepiej dostrzega Pan to, że w geopolitycznej paneuropejskiej atmosferze niewiele się przez wieki zmienia.

Oczywiście ludzi, którzy zajmują się geopolityką jest znacznie więcej i często rozumieją oni jej mechanizmy bez porównania lepiej ode mnie, ale rzeczywiście ja próbuję ukazać w długim trwaniu powstawanie struktur imperialnych na wschód od nas, w Rosji, i obciążające nas sąsiedztwo geograficzne jako zjawisko, które pozwala lepiej rozumieć współczesną politykę Rosji oraz realizujących własny imperialny sen Niemiec; zupełnie innymi metodami, rzecz jasna, nie tak brutalnymi, ale wykorzystującymi mechanizmy Unii Europejskiej, ażeby taką miękką kontrolę narodom Europy Środkowo-Wschodniej, a w gruncie rzeczy całej Europy kontynentalnej, narzucić.

Spojrzenie z perspektywy historii wcale nie musi być anachroniczne czy oderwane od rzeczywistości, ale pozwalaj lepiej zrozumieć to długie trwanie, z którego nie wyrwaliśmy się wcale. Końca historii nie było w roku 1989.

Imperialny sen niemiecki jest związany z podobnym snem na Kremlu. Wygląda na to, że często to jest współsen.

Wspólne w owym śnie czy marzeniu jest przekonanie o tym, że można podzielić na imperialne strefy wpływów strefy wpływów ziemie, w tym przypadku kontynent europejski. Niezwykle bogate są tradycje takich podziałów – od czasów ośrodka, nazwijmy go umownie niemieckim, bo nie zawsze to były dosłownie Niemcy, i carstwa moskiewskiego, aż do czasów, do których bardzo często Władimir Putin nawiązuje, ile razy zwraca się do Niemców w wywiadach w niemieckiej telewizji, nazywając je najlepszymi, złotymi czasami dla Europy: chodzi o okres, kiedy współpracowali kanclerz Bismarck z kanclerzem Gorczakowem. Broń Boże, nie czasy paktu Ribbentrop-Mołotow, bo o tym nikt nie mówi i chyba rzeczywiście o marzeniu o takiej strukturze współpracy opartej na masowym ludobójstwie nie myśli. Ale w czasach, o których Putin przypomina Niemcom, Europa znaczyła najwięcej na świecie, rozwijała się najszybciej. I częścią tej rzeczywistości był brak jakichkolwiek państw między drugą już wtedy Rzeszą Niemiecką a Cesarstwem Rosyjskim. Ta myśl o wspólnej granicy…

Nie sądzę, żeby dziś myślano o scenariuszu likwidacji państw między Niemcami a Rosją, ale o ich uprzedmiotowieniu, o całkowitym podporządkowaniu całkowicie woli Moskwy i Berlina. Ten scenariusz jest jakby wdrukowany w mentalność nie tylko rosyjską, ale do pewnego stopnia niemiecką, co znajduje swoje odzwierciedlenie choćby w wielokrotnie powtarzalnym lapsusie kanclerz Merkel, że Rosja jest największym sąsiadem Niemiec.

Na mapie mentalnej wielu Niemców najważniejszym, a może jedynym ważnym ich sąsiadem na Wschodzie są Rosjanie, państwo Władimira Putina. Mimo że to przeczy elementarnym zasadom nawet rachunku ekonomicznego, bo obroty gospodarcze Niemiec z Polską są dzisiaj wyższe niż z Rosją. Ale pewnie doświadczenie straszliwej klęski, jaką Niemcy poniosły, kiedy zerwały z polityką współpracy z Rosją – zwłaszcza mam na myśli rok ʹ45 –umacnia ich przekonanie, że tylko współpraca z Moskwą może zapewnić im przewagę w Europie. Co tam Polska, Litwa, Łotwa, Estonia, Ukraina; najważniejsza jest Moskwa. Ten rodzaj mentalności, który opisałem, może w zbyt prostych słowach, jest niestety bardzo żywy wśród elit niemieckich i tak zwanych zwykłych Niemców, o czym nieraz miałem się okazję przekonać

W 1572 roku nie musieliśmy zastanawiać się, o czym śnią sąsiedzi, bo Rzeczpospolita była silna. Jaka jest dzisiaj?

Dzisiaj jest słaba; z jednego, ale zasadniczo niepokojącego powodu: ponieważ ten podział na przełomie wieków XVI/XVII, którego początki próbuję odtworzyć, a wynikający z mentalności partyjnej, którą stawia się ponad wspólnotą Rzeczpospolitej, dziś osiągnął taką intensywność, jakiej nie miał nigdy wcześniej, nawet w XVIII wieku, kiedy spierali się Patrioci z Republikantami, jak wtedy te dwie partie się nazywały – jedna z nich pójdzie ostatecznie do targowicy; nawet w 20-leciu międzywojennym, kiedy stopień intensywności konfliktu między socjalistami a narodowymi demokratami osiągał poziomy niesłychanej agresji, na szczęście w większości tylko słownej, ale były i walki, rodzaj wojny domowej.

Dziś mam wrażenie, że część tych, którzy zostali demokratycznym werdyktem obywateli odsunięci od władzy, jest gotowa sprzymierzyć się z każdym, absolutnie z każdym na całym świecie, a zwłaszcza spośród bezpośrednich sąsiadów, byle tylko obalić znienawidzoną władzę, którą wynieśli do steru rządów właśnie wolnym głosem obywatele.

I to, wydaje mi się, jest największa nasza słabość. To utrudnia bronienie naszych interesów, czasem najbardziej oczywistych, jak ochrona granicy, własnego domu, by nie wtargnęli do nich ci, którzy są po prostu używani przez imperialne sąsiedztwo moskiewskie i jego marchię zachodnią, czyli Łukaszenkę, do rozbijania naszego państwa i wspólnoty europejskiej. To właśnie w imię owego podziału próbuje się zamykać oczy na tę oczywistość i udawać, że jedynym prześladowcą jest „faszystowskie” państwo, rząd w Warszawie.

Ta słabość oczywiście rzutuje na osłabienie pozycji Polski w Europie. Tak się złożyło, że ostatnie kilka tygodni spędziłem za granicą. W telewizji francuskiej, niemieckiej Polska jest oglądana przez okulary „Gazety Wyborczej” i TVN-u.

Publiczność europejska jest przekonywana, że oto straszliwi siepacze rządu Kaczyńskiego prześladują biedne dzieci i kobiety, które umierają z głodu, płynąc z nurtem Bugu, wskutek tej straszliwej, typowej dla faszystowskiej Polski postawy jej władz. To jest komunikat, który wynika z owego podziału; nie tylko nieprawdziwy, ale w oczywisty sposób niezwykle szkodliwy nie dla rządu PiS, ale dla Polski.

Czy w latach 1572–1632 wydarzyła się w Rzeczpospolitej jakaś epidemia?

Epidemie właściwie trwały non stop z mniejszym lub większym nasileniem. W czasach, kiedy na Połock, Wielkie Łuki i Psków, czyli w latach 1579-81 szła armia Stefana Batorego, dziesiątkował ją tyfus plamisty. Zmarł najprawdopodobniej na tyfus największy po Janie Kochanowskim poeta, Sęp-Szarzyński. Różne inne epidemie dziesiątkowały ludność, zwłaszcza miejską. Np. na początku XVII w. epidemia czarnej śmierci zabrała 1/3 ludności Poznania. Receptą na kolejne fale epidemii była ucieczka z miast, po prostu szukanie świeżego powietrza, wolnego od owych miazmatów. Powstawało wiele podręczników i instrukcji, jak radzić sobie z zarazą. Istniały służby sanitarne, które próbowały zapobiegać rozprzestrzenianiu się chorób. Także w tym sensie owe czasy mogą być dla nas fascynujące i instruktywne.

Nasi przodkowie nie mieli dylematu: szczepić się czy nie. Jak Pan go rozstrzygnął?

Ja się zaszczepiłem. Myślę, że to powinna być wolna decyzja każdego człowieka. Byłem kilka tygodni w Austrii i wydaje mi się, że to, co robi tamten rząd, daleko przekracza rozumną troskę o zdrowie współobywateli.

Wprowadzono tam nie tylko pełny lockdown – mogłem się poruszać tylko z rodzajem kenkarty – ale, co najważniejsze, wprowadza się obowiązek szczepienia dla wszystkich, wzmocniony karą 4 lat więzienia dla tych, którzy szczepieniu się nie poddadzą. To jest oczywiście za daleko.

Natomiast jeżeli widzę ludzi, którzy nie noszą masek, bo uważają, że to ogranicza ich wolność – to uważam, że ci ludzie nie rozumieją podstawowej zasady maseczki: chronić w ten sposób może nie siebie, ale innych, a jeżeli odrzucam to założenie, to jestem niemądry i nie rozumiem, na czym polega zasada maseczki, nie rozumiem także, na czym polega zasada szczepienia. Nie tylko chodzi o ochronę siebie, ale o to, żeby zmniejszyć bodaj odrobinę ryzyko przenoszenia choroby na innych. Przypominam sobie nastawienie z początku pandemii, że to jest wymysł, nie ma żadnej choroby, to jest zwykła, lekka grypka. Dzisiaj chyba już nikt nawet z tzw. antyszczepionkowców tego rodzaju tezy nie podtrzymuje. Bo niestety tyle osób odchodzi wskutek tego wirusa…

Wydaje mi się, że skoro mamy szczepionki, skoro szczepiliśmy się na tyle innych chorób, skoro wielkie zarazy, jak choćby ospa, zniknęły dzięki szczepionkom, odrzucenie szczepionki wobec tej nowej choroby nie jest postawą roztropną. Ale jeszcze raz powtórzę: kwestia wyboru, szczepić się czy nie szczepić, powinna być pozostawiona, tak jak w Rzeczpospolitej, nie przymusowi, tylko argumentacji. Wydaje mi się, że pod tym względem akurat sytuacja w Polsce jest najlepsza, ponieważ nie ma przymusu szczepień takiego, jak w zdecydowanej większości krajów Unii Europejskiej.

To mi się podoba: jesteśmy przekonywani, namawiani. Ja też do tego przekonywania się dołączam. Natomiast nie ma tego szaleństwa przemocy państwowej, jak w Austrii, Holandii, w niektórych landach niemieckich.

Na zakończenie zostawiłem najtrudniejsze pytanie. Bardzo modne są rankingi. Któremu z królów polskich przyznałby Pan Złotą Koronę?

Nie upierajmy się przy tych królach. Akurat 60-lecie, które opisuję, było czasem wielkich hetmanów, a oznaką ich władzy była buława. Przyznałbym ją Janowi Karolowi Chodkiewiczowi i Stanisławowi Koniecpolskiemu, przed Stanisławem Żółkiewskim. Nie jestem bynajmniej antymonarchistą i uznaję wspaniałych królów, a w tym tomie akurat bardzo mocno bronię niedocenianego Zygmunta III, który był znakomitym królem konstytucyjnym i bardzo wiele mu zawdzięczamy. W największym skrócie odpowiadając na Pana pytanie: Władysław Jagiełło, wcześniej Bolesław Chrobry. Na pewno Kazimierz Wielki. To są ci władcy, którzy według mnie wnieśli szczególnie wiele swoją polityką do budowania naszej wspaniałej politycznej i kulturowej tradycji.

Bardzo serdecznie dziękuję za rozmowę.

Rozmowa odbyła podczas Poranku Radia Wnet 1.12.2021 roku.

Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z prof. Andrzejem Nowakiem pt. „Być Polakiem to mieć odwagę weta wobec niemądrej większości” znajduje się na s. 5 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 90/2021.

 


  • Grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z prof. Andrzejem Nowakiem pt. „Być Polakiem to mieć odwagę weta wobec niemądrej większości” na s. 5 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 90/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego