„Starty dla Boga i Ojczyzny”. Ksiądz Władysław Gurgacz SJ / Józef Wieczorek, „Wielkopolski Kurier WNET” nr 52/2018

Ks. Gurgacz zwany jest Popiełuszką czasów stalinowskich, bo te postaci niepokornych, niezłomnych kapłanów są bardzo bliskie i obaj w ciężkich dla społeczeństwa czasach zachowali się jak trzeba.

Józef Wieczorek

Niezłomny na drodze ku niepodległości. Ks. Władysław Gurgacz – dziś na drodze ku beatyfikacji

W sobotę 8 września na Hali Łabowskiej w Beskidzie Sądeckim odbyła się już po raz dwudziesty Msza Święta w intencji księdza kapelana Władysława Gurgacza TJ i Żołnierzy Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej. Msze „gurgaczowskie” odbywają się na Hali od 1998 r. z coraz większą liczbą uczestników – od kilkudziesięciu kiedyś, do setek (a nawet ok. 1000) dziś – mieszkańców Sądecczyzny, ale także przybyszów z odległych nawet stron.

Fot. J. Wieczorek

Kiedyś na Halę nie było łatwo dotrzeć, choć w ostatnich latach można na nią dojechać nawet autem, tyle że zaparkować jest coraz trudniej, bo takie tłumy zdążają na uroczystości. Można też dojść szlakami turystycznymi – czy to z Łabowej, z Krynicy, z Rytra czy Piwnicznej. To mniej więcej 2–4 godz. pielgrzymowania w pięknej scenerii Beskidu Sądeckiego – podejścia na wysokość 1061 m.

Ksiądz Władysław Gurgacz, kiedyś wyklęty przez komunistów, dziś otaczany jest czcią, kultem – i dlatego trudności terenowe na drodze na Halę Łabowską pokonują tak młodzi, jak i starsi. Na Hali można było spotkać także wiekowych, ostatnich kombatantów z Oddziału Żandarmeria, którego kapelanem był ks. Gurgacz. Liczne jest natomiast grono kapelanów sprawujących msze św. – w tym roku pod przewodnictwem bp. Szkodonia.

Uroczystości organizuje Fundacja „Osądź mnie Boże” im. ks. Władysława Gurgacza TJ, przy współpracy innych organizacji lokalnych, a także Instytutu Pamięci Narodowej, bo pamięć o ks. Gurgaczu winna być w narodzie zachowana nie tylko na Ziemi Sądeckiej.

Kim był ks. Władysław Gurgacz?

Msza św. na Hali Łabowskiej 2018 | Fot. J. Wieczorek

Władysław Gurgacz urodził się 2 kwietnia 1914 r. we wsi Jabłonica Polska. W 1931 r. wstąpił do Towarzystwa Jezusowego w Starej Wsi, a do matury kształcił się w Pińsku na Polesiu, wykazując dużą wrażliwość na okoliczną przyrodę, stąd zapewne polubił popularną w okresie przedwojennym piosenkę Polesia czar. Następnie studiował w krakowskim kolegium Towarzystwa Jezusowego, a przed wybuchem II wojny światowej w Wielki Piątek 1939 r. złożył na Jasnej Górze „Akt Całkowitej Ofiary” za Polskę znajdującą się w niebezpieczeństwie.

Po agresji Sowietów na Polskę został aresztowany na krótko w Chyrowie, gdzie znalazł się w Kolegium Jezuitów, uciekając przed Niemcami, a następnie wrócił przez zieloną granicę do Starej Wsi (na teren okupacji niemieckiej). Tam ukończył studia teologiczne i został wyświęcony w 1942 r. w Częstochowie na kapłana.

Msza św. „gurgaczowska” na Hali Łabowskiej 2016 | Fot. J. Wieczorek

Pierwszą Mszę świętą odprawił w kościele parafialnym w Komborni, a kolejne 2 lata wojenne spędził w Warszawie w Kolegium Jezuitów. Po stwierdzonej chorobie poddał się wielomiesięcznej kuracji, spędzając kilka miesięcy w majątku Ludwiki i Adama Grabkowskich w Kamiennej k. Wiślicy, gdzie ukrywał się również światowej sławy profesor Ludwik Hirschfeld. Jeszcze przed końcem wojny 18 sierpnia 1944 r. złożył końcowy egzamin licencjacki w Starej Wsi.

Obraz namalowany przez ks. Gurgacza | Fot. J. Wieczorek

Opuszczenie Warszawy uratowało mu życie – uniknął masakry dokonanej przez Niemców w klasztorze jezuitów przy ulicy Rakowieckiej drugiego dnia powstania warszawskiego. Pod koniec wojny trafił do szpitala powiatowego w Gorlicach, już wyzwolonego od Niemców, gdzie pełnił funkcję kapelana. Dotąd w Gorlicach żyje ministrant ks. Gurgacza – obecnie lekarz Igor Szmigielski (wspomnienia na moim kanale YouTube).

Następnie ks. Gurgacz przebywał w Krynicy u Sióstr Służebniczek, gdzie głosił słynne kazania o wymowie patriotycznej, które ściągały uwagę licznych mieszkańców, a także Służby Bezpieczeństwa. Tam dwukrotnie dokonano zamachów na jego życie, na szczęście nieudanych. Zagrożony, wyjechał z Krynicy i zamieszkał początkowo we Wróbliku Królewskim k. Krosna, skąd pochodził poznany przez niego w Gorlicach por. AK Jan Matejak.

Grób ks. Władysława Gurgacza i Stefana Balińskiego na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie | Fot. J. Wieczorek

Po rozmowach ze Stanisławem Pióro, przywódcą Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowców (organizacja cywilna), podjął decyzję o przyłączeniu się do oddziału zbrojnego PPAN – „Żandarmerii”, aby otoczyć partyzantów opieką duchową. Przyjął pseudonim Sem, będący skrótem od łacińskiego wyrażenia Servus Mariae, czyli Sługa Marii (inicjałami SM podpisywał już wcześniej swoje obrazy – był utalentowanym malarzem). Wszedł jednak w konflikt z regułą Towarzystwa Jezusowego – nie podporządkował się prowincjałowi, od którego nie uzyskał zgody na przebywanie z w oddziale leśnym. Uznał jednak, że jego obowiązkiem jest opieka moralna nad oddziałem partyzantów, dla których odprawiał Msze święte, spowiadał, wygłaszał pogadanki o tematyce religijnej, moralnej i społecznej.

Obozowisko oddziału, ulokowane niedaleko Hali Łabowskiej, było trudne do wykrycia, ale wzmocnione obławy SB spowodowały konieczność rozdzielenia się oddziału i szukania możliwości przetrwania i opuszczenia kraju. Po jednej z akcji oddziału w Krakowie ks. Gurgacz został aresztowany 2 lipca 1949 na ul. Krótkiej – nie chciał opuścić swoich towarzyszy. Był przesłuchiwany na UB przy placu Inwalidów, gdzie do dziś nie może stanąć pomnik „Tym, co stawiali opór komunizmowi”. Sądzono go razem ze Stefanem Balickim, Stanisławem Szajną i Michałem Żakiem w procesie pokazowym, zwanym w komunistycznej prasie „procesem bandy ks. Gurgacza”, który miał na celu skompromitować nie tylko niezłomnego kapłana, ale cały Kościół.

Podczas procesu ks. Gurgacz mówił m.in.: „Myśmy walczyli o wolność…. Ci młodzi ludzie, których tutaj sądzicie, to nie bandyci, jak ich oszczerczo nazywacie, ale obrońcy ojczyzny! Każda kropla krwi niewinnie przelanej zrodzi tysiące przeciwników i obróci się wam na zgubę. Judica me Deus et discerne causam meam (Osądź mnie, Boże, i rozstrzygnij sprawę moją)”.

Skazany na śmierć, przetrzymywany w więzieniu na Montelupich, konsekwentnie odmawiał uznania władz komunistycznych i napisania prośby do Bieruta o ułaskawienie. Karę śmierci wykonano strzałem w tył głowy 14 września 1949 r. w święto Podwyższenia Krzyża Świętego.

Pochowany został potajemnie, bez katolickiego pogrzebu, w mogile razem ze Stefanem Balickim, jak wiadomo od jego współbraci. Spoczywa na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie przy ul. Prandoty. Po latach na grobie ustawiono krzyż brzozowy, zgodnie z życzeniem ks. Gurgacza przekazanym współwięźniom, a na tablicy umieszczono napis: ATTRITUS PRO DEO ET PATRIA – STARTY DLA BOGA I OJCZYZNY.

IPN planuje rychłą ekshumację ks. Władysława Gurgacza i ponowny, tym razem katolicki pochówek.

Pamięć o Niezłomnym Kapelanie

Popiersie ks. Gurgacza w krakowskim Parku Jordana | Fot. J. Wieczorek

Ks. Władysław Gurgacz został zrehabilitowany 20 lutego 1992 roku. Kapłan przez lata wyklęty przez komunistów, także zapomniany przez swój zakon, powrócił do pamięci. Napisano o nim liczne artykuły, broszury, a także książki (m.in. Danuta Suchorowska-Śliwińska, Postawcie mi krzyż brzozowy: prawda o ks. Władysławie Gurgaczu, Kraków, WAM, 1999; Dawid Golik, Filip Musiał, Władysław Gurgacz. Jezuita wyklęty, WAM 2014). Liczne teksty dostępne są w internecie, podobnie jak rejestracje wideo, także ze świadkami historii ks. Gurgacza oraz jego krewnymi (wiele z nich można znaleźć na moim kanale You Tube). Ostatnio trafił na ekrany kin fabularyzowany film dokumentalny Gurgacz. Kapelan Wyklętych w reżyserii Dariusza Walusiaka. Powstało kilka utworów muzycznych dedykowanych ks. Gurgaczowi, wykonywanych przy różnych uroczystościach poświęconych Żołnierzom Wyklętym, których jest coraz więcej.

Oprócz największej, corocznej uroczystej mszy św. na Hali Łabowskiej, odprawianej w pierwszą lub drugą sobotę września, 14 września spotykamy się corocznie przy grobie ks. Gurgacza i jego towarzyszy z PPAN na cm. Rakowickim (przy ul. Prandoty), a spotkanie poprzedza msza św. w Kościele Miłosierdzia Bożego. W Beskidzie Sądeckim odbywają się rajdy górskie śladami ks. Gurgacza i PPAN.

Tablica pamiątkowa w Jabłonicy Polskiej | Fot. J. Wieczorek

Ks. Gurgacz ma swój pomnik (popiersie autorstwa ks. Roberta Kruczka) w Galerii Wielkich Polaków XX Wieku w krakowskim Parku Jordana, odsłonięty podczas pięknej uroczystości w dniu 14 września 2014 r. Upamiętniono też miejsce mordu na ks. Gurgaczu na terenie więzienia Montelupich (zbiorcza tablica zamordowanych w więzieniu oraz krzyż w miejscu stracenia księdza). Tablice memoratywne znajdują się m. in. na Bursie w Nowym Sączu, na murze kościoła w Jabłonicy, gdzie ks. Gurgacz się urodził, we Wróbliku Królewskim, w kościele św. Antoniego w Krynicy, a IPN planuje upamiętnienie miejsca zbrodni sądowej na ks. Gurgaczu na ul. Senackiej 3. W Krakowie, Nowym Sączu i Krynicy jego imieniem nazwano ulice, ale najwcześniej, bo w 1957 roku, ulica im. ks. Władysława Gurgacza zaistniała (na krótko w Piotrkowie Trybunalskim i długo na ekranie) na potrzeby realizacji filmu „Ewa chce spać” (cenzura nie zauważyła?). Na Hali Łabowskiej znajduje się kamienny obelisk poświęcony ks. Gurgaczowi i żołnierzom PPAN poległym w walkach z UB i KBW w latach 1948–1949. W intencji beatyfikacji ks. Władysława Gurgacza odbywają się w Krakowie msze święte.

W 2008 r. prezydent RP Lech Kaczyński „Za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej” odznaczył pośmiertnie ks. Gurgacza Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. W uzasadnieniu powiedział między innymi: Niech to odznaczenie stanie się znakiem hołdu, jaki w imieniu całego narodu składam temu wspaniałemu kapłanowi i jednemu z najlepszych synów Polski. Cześć jego pamięci!

Można obecnie mówić o kulcie ks. Władysława Gurgacza, który się szerzy szczególnie w ostatnich latach wraz z powrotem do świadomości społeczeństwa Żołnierzy Wyklętych, których ks. Gurgacz był kapelanem. Nie bez przyczyny ks. Gurgacz zwany jest Popiełuszką czasów stalinowskich, bo te postaci niepokornych, niezłomnych kapłanów są bardzo bliskie i obaj w ciężkich dla społeczeństwa czasach zachowali się jak trzeba.

Do Sejmu RP został złożony projekt o ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci Kapłanów Niezłomnych, który ma przypadać na 19 października, począwszy od 2018 r. Jest ustanawiany w hołdzie prześladowanym księżom, niezłomnym obrońcom wiary chrześcijańskiej i niepodległej Polski. W uzasadnieniu projektu przywołano również postać ks. Władysława Gurgacza.

„Ks. Gurgacz dla nas jest świętym”

Grupa rekonstrukcji historycznej „Żandarmeria” i weterani na mszy na Hali Łabowskiej 2015 | Fot. J. Wieczorek

Kościół w Polsce od 2008 r. (Zebranie Plenarne Episkopatu Polski w dniach 17–18 czerwca 2008 r. w Katowicach) przygotowuje się do zbiorowego procesu beatyfikacyjnego ofiar komunizmu. Na ołtarze mają zostać wyniesieni katolicy, którzy w latach 1917–1989 zostali zamordowani z nienawiści do wiary przez prześladowców należących do reżimu komunistycznego. Postulator procesu ks. dr Zdzisław Jancewicz powiedział KAI w 2017 r. „Trzeba sprawdzić, czy istnieje kult prywatny lub chwała świętości takich osób. Należy zbadać kwestię męczeństwa: czy ktoś rzeczywiście poniósł śmierć za wiarę i Kościół. Może się okazać, że wiele z tych osób to patrioci, ale niekoniecznie spełniający kryteria, które mogą być podstawą do rozpoczęcia procesu”. Wśród ponad 80 kandydatów na ołtarze jest także ks. Władysław Gurgacz, którego patriotyzm nie ulega wątpliwości, podobnie jak śmierć poniesiona za wiarę i Kościół oraz istnienie jego kultu.

Jeden z ostatnich żyjących żołnierzy „Żandarmerii”, znający ks. Władysława Gurgacza – Zbigniew Obtułowicz ps. Sarat, major, żołnierz PPAN, prezes oddziału Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Nowym Sączu, w rozmowie 4 października 2017 r. (dostępna na moim kanale YouTube) w siedzibie AK w Nowym Sączu powiedział: „Ks. Gurgacz dla nas jest świętym”.

Czy takie będzie też stanowisko będzie postulatora procesu beatyfikacyjnego?

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Niezłomny na drodze ku niepodległości. Ks. Władysław Gurgacz – dziś na drodze ku beatyfikacji” znajduje się na s. 6 październikowego „Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Niezłomny na drodze ku niepodległości. Ks. Władysław Gurgacz – dziś na drodze ku beatyfikacji” na s. 6 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Studio Dublin – 12. 10. 2018. Goście: Agnieszka Grochola – Polska Macierz Szkolna w Irlandii i Bogdan Feręc – Polska-IE

Piątkową porą, tuż przed południem, najświeższe informacje i relacje z Irlandii. W programie Tomasza Wybranowskiego słów kilka o edukacji, budżecie Republiki Irlandii A.D. 2019 i koncercie Nosowskiej.

W Studiu Dublin recenzja koncertu Katarzyny Nosowskiej, który zgromadził prawie półtysięczną publiczność w dublińskim klubie The Academy.

Nasza czołowa wokalistka zaprezentowała nagrania z najnowszej, siódmej solowej płyty, która nosi tytuł „Basta”. Album ma premierę dzisiaj – 12 października 2018 roku.

 

Agnieszka Grochola, wiceprezes Polskiej Macierzy Szkolnej w Irlandii

Pierwszym gościem programu będzie pani Agnieszka Grochola, wiceprezes Polskiej Macierzy Szkolnej w Irlandii. Agnieszka Grochola opowie o wizycie pani Anny Skowrońskiej, szefowej wydawnictwa Muchomor. W czteterech szkołach polonijnych pani Anna Skowrońska opowie o swojej książce historycznej dotyczącej Polski. Jej tytuł „Alfabet Polski”.

W drugiej części rozmowy słów kilka o wprowadzeniu do irlandzkich szkół języka polskiego.

Rozmowa z Agnieszką Grocholą do wysłuchania tutaj:

 

Z Bogdanem Feręcem, twórcą i redaktorem naczelnym serwisu Polska-IE, mówić będę o uchwalonym w ostatni wtorek budżecie Republiki Irlandii na rok 2019, w którym zabezpieczono na wydatek ekonomicznych problemów kwotę 8 miliardów euro. Podwyższono także stawke podatku VAT dla dla sektora hotelarskiego, z 9% do 13,5 %.

Bogdan Feręc, szef napoczytniejszego portalu polonijnego w Irlandii – Polska – IE

Podczas rozmowy powrócimy do tematu Brexitu i gorączkowych negocjacji rządu w Dublinie z gabinetem premier Teresy May, via Belfast i Arlene Foster, szefową DUP. W Irlandii Północnej wciąż trwa kryzys rządowy. Od ponad sześciuset dni Irlandia Północna nie ma swojego rządu.

Rozmowa z Bogdanem Feręcem, twórcą i szefem portalu Polska-IE, tutaj:

Muzycznie m.in. powrót na album Pet Shop Boys „Actually”. Zabrzmią także nagrania z krążka „Basta” Nosowskiej. Na irlandzką nutę zagrają Paddy Casey, Enya i Goats Don’t Shave. Zapowiem także niezwykły koncert Robarta Planta i Vana Morrisona (28 października, dublińska 3Arena).

 

Zapraszam w piątek o 10:00 oraz na powtórkę, w sobotę od godziny 7:00 – WNET.fm

Tomasz Wybranowski

współpraca: Katarzyna Sudak

Trójmorze szansą na Europę Schumana. Obecnie Europa działa w oparciu o „lewe płuco”, podczas gdy prawe jest niewydolne

Przed dopuszczeniem Niemiec do partnerstwa w Trójmorzu należy żądać, aby najpierw wycofały się z działań zagrażających jedności i solidarności Europy. Inaczej będzie to przysłowiowy lis w kurniku.

Zbigniew Krysiak

Kolejny Szczyt Narodów Trójmorza odbył się w Bukareszcie w dniach 17–18.09.2018 r. (…) Filary inicjatywy Trójmorza, obejmującej państwa z regionu między Bałtykiem, Adriatykiem i Morzem Czarnym, mają trzy aspekty: rozwój gospodarczy, spajanie Wspólnoty Narodów Europy i więzi transatlantyckie. Zgodnie z decyzją zawartą w warszawskiej wspólnej deklaracji postanowiono ponadto, że równolegle ze szczytem w Bukareszcie odbędzie się Forum Biznesu, jako rozszerzenie formuły Szczytu Trójmorza. (…)

Forum Biznesowe jest ważną platformą dla porozumienia między ważnymi interesariuszami z regionu Trójmorza, takimi jak decydenci, środowiska biznesowe, ośrodki analityczne, środki masowego przekazu, środowiska akademickie, organizacje pozarządowe i inni przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego. Integracja wymiaru akademickiego z biznesowym stanowi idealną kombinację pragmatycznego podejścia społeczności biznesowej i analitycznego podejścia ośrodków analitycznych, tworząc użyteczny koncepcyjny wkład w Inicjatywę Trójmorza. Liczne środowiska, które wzięły udział w Forum Biznesowym, oraz ich nastawienie są świadectwem wielkich potrzeb angażowania różnych i szerokich kompetencji oraz głębokiego pragnienia wspólnoty w formule współpracy i wzajemnego wsparcia, a nie konkurowania i egoistycznych postaw lub traktowania innych z góry. Wydaje się, że klimat i funkcja celu tego Forum można wyrazić słowami Roberta Schumana: Konsekwencją współzależności pomiędzy narodami jest to, że nie da się pozostać obojętnym wobec szczęścia i nieszczęścia wielu ludzi. Myślący Europejczyk nie może się cieszyć lub być złośliwym w obliczu nieszczęścia bliźniego swego i wszyscy powinniśmy jednoczyć się na dobre i złe, znosząc wspólny los i niosąc solidarnie wspólne ciężary. (…)

Niektórzy znawcy Roberta Schumana twierdzą, że był on nieświadomym spadkobiercą I Rzeczypospolitej. Dogłębna analiza idei Schumana i analiza praktycznych efektów jego działania wskazuje na spójność z istotą Rzeczpospolitej od morza do morza.

Swego rodzaju pojednawczy charakter koegzystencji wielu narodów, kultur i religii w tamtym okresie owocował w wymiarze solidarności, czyli dzielenia się dobrami i wzajemną pomocą. W efekcie tworzył znakomity grunt do pokojowego współistnienia przez ok 400 lat takiej wspólnoty, która była w pewnym sensie wspólnotą ducha. WNT ma przypominać Europie i realizować powrót do jej korzeni chrześcijańskich.

Europejski duch oznacza bycie świadomym przynależności do kultury chrześcijańskiej rodziny i gotowym do służenia tej społeczności w duchu całkowitej wzajemności, bez żadnych ukrytych motywów hegemonii bądź egoistycznego wykorzystywania innych (Robert Schuman).

Powracanie do korzeni Europy jest przywracaniem prawidłowego funkcjonowania „prawego płuca Europy”, a poprzez to i właściwej roli „lewego płuca”, które nie może rościć sobie pretensji do dominacji i dyktowania całemu organizmowi swojego charakteru i rytmu. W ten sposób Europa może odzyskać równowagę i braterski styl funkcjonowania. (…)

Wielka dysproporcja między Europą Zachodnią a Wschodnią jest porażką. Może to niewątpliwie wynikać ze skupienia uwagi urzędników i liderów w Brukseli na ideologii zamiast na solidarności.

Po ok. 14 latach od wejścia wielu krajów Europy Środkowej do UE, nadal rosną różnice (od pięcio- do trzydziestokrotności zarobków) między poziomem dochodów mieszkańców Europy Wschodniej i Zachodniej. Przed wejściem państw z naszej części Europy do UE spodziewano się, że celem współpracy w Europie będzie solidarne zarządzanie europejską gospodarką. Bruksela nie poradziła sobie z tym, więc narody Wspólnoty Trójmorza muszą się tym zająć.

(…) Prezydent Rumunii Klaus Iohannis podkreślał istotny element funkcjonowania Wspólnoty Trójmorza – sojusz transatlantycki w zakresie współpracy gospodarczej i militarnej. Silna reprezentacja różnych instytucji rządowych z USA oraz firm biznesowych udowadnia, że kierunek ten jest już realizowany.(…)  Trójmorze ma pomagać reformować się Europie oraz instytucjom UE, które powinny wrócić do działania służebnego, a nie autorytarnego. (…)

Przed dopuszczeniem Niemiec do partnerstwa w Trójmorzu należy żądać, aby Niemcy się najpierw wycofały z NordStream 2 i innych działań zagrażających jedności i solidarności Europy. Brak „żalu za grzechy”, „postanowienia poprawy” i zadośćuczynienia nie tworzy podstaw do zaufania Niemcom w ich roli jako partnera Trójmorza, gdyż będzie to po prostu przysłowiowy lis w kurniku.

W takim wypadku rola Niemiec nie będzie polegać na zablokowaniu Trójmorza, lecz na takim jego deformowaniu, że stanie się repliką UE w kształcie nieakceptowanym przez coraz większe grupy społeczne w Europie. Robert Schuman wielokrotnie przestrzegał takim działaniem, jakie wykazują Niemcy:

Strzeż się tych, których czar prowadzi cię do bierności. Strzeż się tych, którzy chcą uśpić cię w fałszywym poczuciu bezpieczeństwa. Strzeż się dostarczycieli pustych zapewnień dotyczących środków realizacji bezpieczeństwa. Oni starają się wprowadzać etapami i krok po kroku to, co zdrowy duch narodu odrzuca i się temu sprzeciwia. Ostateczny ich cel jest jasny. Oni starają się zgasić życie religijne w kraju i w ludziach. Z miłości do naszych dzieci chcemy zapobiec tym następstwom. Taka nasza postawa, którą przyjmujemy, nie powinna wynikać tylko z przeciwstawienia się, ale przede wszystkim dlatego, że nie możemy zdradzić duszy naszego narodu.

(…) Owoce tego szczytu można podsumować jako przejście od koncepcji i dyskusji do realizacji i praktyki. Taki akcent w sesji końcowej postawił Rick Perry z upoważnienia Prezydenta Donalda Trumpa. Wizyta prezydenta Dudy 18 września 2018 r. w USA, podczas drugiego dnia szczytu, miała także na celu przekazanie ustaleń na szczycie w Bukareszcie. W ten sposób Prezydent RP był „ambasadorem Szczytu” w USA. (…)

Przedsięwzięcie Trójmorza nie jest łatwe, a dla wielu może niemożliwe, podobnie jak myślano o Wspólnocie Węgla i Stali realizowanej pod kierunkiem Roberta Schumana. Tak jak Wspólnota Węgla i Stali, tak też Wspólnota Narodów Trójmorza realizuje się w obliczu perspektywicznego dużego potencjału gospodarczego i jednocześnie wysokiego potencjału intelektualnego Europy Wschodniej.

Cały artykuł prof. Zbigniewa Krysiaka pt. „Trójmorze szansą powrotu do Europy Schumana” znajduje się na s. 8 październikowego „Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł prof. Zbigniewa Krysiaka pt. „Trójmorze szansą powrotu do Europy Schumana” na stronie 8 październikowego „Kuriera WNET”, nr 52/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Iskra”. Ta trasa miała nas poprowadzić po miejscach, w których urodzili się ludzie ważni dla polskiej niepodległości

Czy włączenia Niemiec do Trójmorza nie zmienia polskich snów o jagiellońskiej wspólnocie w starą, niemiecką Mitteleuropę? Podobno nie – i wszystko jest w porządku… A może warto poczytać Dmowskiego?

Antoni Opaliński

Poranek WNET w Wilnie poprzedziła wizyta w Zułowie, gdzie przyszły Marszałek urodził się w roku 1867, oraz w Powiewiórce, gdzie był chrzczony. O tym, jak drewniany kościółek św. Kazimierza przetrwał do naszych czasów, opowiedziała słuchaczom Radia WNET pani Apolonia, która na co dzień pilnuje kluczy do parafii.

Wracamy do Wilna. Pan Witold Rudzianiec, właściciel restauracji Sakwa, udostępnia nam taras na potrzeby audycji. Podczas Poranka słyszymy dzwony z pobliskiego kościoła Świętych Piotra i Pawła. W przeciwieństwie do poprzedniej wizyty w Wilnie, kiedy głównym punktem audycji był trudny dialog z byłym szefem państwa Vytautasem Landsbergisem, tym razem rozmawiamy przede wszystkim z wileńskimi Polakami. Dominują sprawy rodaków, wciąż trwające problemy ze szkolnictwem czy pisownią nazwisk. Świat polskich mediów reprezentują Rajmund Klonowski z „Kuriera Wileńskiego” i Walenty Wojniłło z portalu Wilnoteka.

Rajmund Klonowski mówi m.in. o oligarchicznym charakterze współczesnej litewskiej polityki. Ten mało optymistyczny obraz potwierdza w swojej opowieści pan Roman Gorecki-Mickiewicz, urodzony we Francji potomek Wieszcza, który przeniósł się znad Sekwany najpierw do Polski, a potem nad Niemen. Robi na Litwie interesy, walczy z wciąż obecnymi elementami cywilizacji Wschodu i nie zamierza wracać do Francji.

Z kolei o problemach polskiego szkolnictwa mówił dyrektor polskiego gimnazjum Adam Błaszkiewicz, o polskim życiu intelektualnym Mirosław Szejbak, a o codziennych trudach samorządu – radny rejonu wileńskiego Tadeusz Andrzejewski. W audycji nie pominęliśmy też kontrowersji wokół finansów Związku Polaków na Litwie. Jednak głównym motywem wileńskiego Poranka musiały być historia i niepodległość. (…)

Kolejny przystanek to Suwałki. Patronką Poranka jest urodzona tu Maria Konopnicka. Gościny udziela nam muzeum imienia poetki. Audycja powstaje wśród starych fotografii, zabytkowych mebli i zrekonstruowanych wnętrz sprzed stulecia. Pani dyrektor Małgorzata Wołowska-Rusińska mówi o biografii autorki Roty. Maria Konopnicka żyła w czasach, kiedy emancypacja kobiet nie była sloganem kawiarnianych feministek, tylko realnym problemem. O swoją indywidualność potrafiła walczyć. Żarliwa patriotka, ale też obywatelka świata, zakochana w pejzażach Italii. No i twórczość, przede wszystkim poezja – ta walcząca o polskie i sprawy, ta liryczna dla dzieci i ta czasem zmysłowa, o której się rzadko pamięta… (…)

Kolejny dwór i opowieść o kolejnym wielkim Polaku urodzonym w szlacheckim dworze. O ile jednak dwór Norwida w Głuchach nie chciał nam zdradzić swych sekretów, to kolejny Przystanek – w Borowie, kiedyś majątku rodziny Grabskich, przywitał nas ze staropolską gościnnością. We dworze, w którym urodził się twórca złotówki i premier rządu RP Władysław Grabski, mieści się dziś dyrekcja gospodarstwa rolnego. Wnętrze dworu i zachowany park, a także pomnik premiera świadczą o trwającej pamięci o dawnych właścicielach. Pan Zbigniew Nyga, dyrektor gospodarstwa, opowiada nam o samym miejscu, jak i o właścicielach. Niedaleko Borowa jest inny historyczny obiekt – Pałac Walewskich.

W pałacu, gdzie kiedyś urodził się Aleksander Colonna-Walewski, syn Marii Walewskiej i Napoleona Bonapartego, dziś funkcjonuje stadnina koni. O tradycjach i współczesności hodowli koni w Walewicach, a także o tym, jak polska szkoła hodowli koni przetrwała, a nawet rozwinęła się w PRL, rozmawialiśmy z zastępcą dyrektora stadniny i hodowcą Piotrem Helonem.

Władysław Grabski był nie tylko politykiem, lecz także społecznikiem, propagatorem nowoczesnego rolnictwa i profesorem SGGW. Program poświęcony tej postaci nie mógł więc pominąć spraw rolnictwa i samorządu. Stąd w Poranku kilka rozmów z samorządowcami z Łowicza i okolic. (…)

Po sobotniej wizycie na radomskim Air Show docieramy do Przysuchy. W dawnym dworze Dembińskich mieści się dziś Muzeum Oskara Kolberga. Urodzony niedaleko folklorysta, etnograf i kompozytor ocalił dla następnych pokoleń tradycyjną kulturę ludową z różnych ziem dawnej Rzeczypospolitej, a nawet więcej – jego badania sięgały przecież aż na Śląsk i Słowację. Dziesiątki tomów – wydanych i jeszcze nie wydanych – ocaliły dla nas niezliczone ilości tekstów, melodii i obrzędów. A wszystko to dzieło człowieka, którego przodkowie mówili po niemiecku.

O rodzinie, a przede wszystkim o dziele życia Kolberga opowiadała pani Katarzyna Markiewicz. O różnych stronach wpływu Kolberga na rozwój polskiej muzyki powiedział natomiast dziennikarz i krytyk muzyczny Piotr Iwicki. Narrację o Kolbergu uzupełniała muzyka. W tym Poranku rockowe dźwięki musiały ustąpić miejsca tradycji – brzmiały pieśni i melodie zapisane przez Kolberga, rekonstrukcje Marii Pomianowskiej, a także Szymanowski i Chopin. (…)

Jeszcze jeden poranek. Uroczy rzeszowski rynek i audycja o Adamie Kowalskim, poecie, żołnierzu i dziennikarzu, właśnie z Rzeszowa. Dziś zapomniany, a kiedyś jego piosenki śpiewał cały kraj. Poranek prowadzi z nami Anna Żochowska z Garwolińskiego Teatru Od Czapy. Śpiewają Klara Płatek i Małgorzata Przybysz – artystki garwolińskiego teatru. Śpiewają tak pięknie, że nie potrafię tego opisać.

Dzień wcześniej w podrzeszowskiej Jasionce odbywa się zjazd Polonii – „Kongres 60 Milionów”. Słucham ciekawego panelu o Trójmorzu. Zastanawiam się, czy włączenia Niemiec do tej inicjatywy nie zmienia polskich snów o jagiellońskiej wspólnocie w starą, niemiecką Mitteleuropę? Podobno nie – i wszystko jest w porządku… A może jednak warto poczytać Dmowskiego?

Cały artykuł Antoniego Opalińskiego pt. „Iskra. Źródła niepodległości” znajduje się na s. 17 październikowego „Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Antoniego Opalińskiego pt. „Iskra. Źródła niepodległości” na stronie 17 październikowego „Kuriera WNET”, nr 52/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Zdumiewające przekształcenie treści oświadczenia środowiska Solidarności Walczącej, zmieniające całkowicie jego sens

Historia oświadczenia jest dla mnie przykładem gry operacyjnej. Z jednej strony chodzi o podważenie wiarygodności Premiera RP, a z drugiej skłócenie dość sprawnego środowiska darzącego się zaufaniem.

Jadwiga Chmielowska

We wrześniowym numerze [„Kuriera WNET”] opublikowaliśmy apel Tadeusza Świerczewskiego, jednego z założycieli Solidarności Walczącej, do członków SW o zareagowanie na coraz częstsze wypowiedzi Kornela Morawieckiego chwalące Rosję i Putina. (…)

Przez miesiąc był dyskutowany tekst oświadczenia członków SW, którzy nie zgadzają się z Kornelem i nie chcą uchodzić za miłośników Rosji i sowieckich pomników w Polsce.

Oświadczenie składało się z dwóch punktów: 1. oceny wypowiedzi Kornela Morawieckiego, 2. naszego stosunku jako środowiska do Rosji Putina. W trakcie dyskusji mailowej dopisano pkt. 3., popierający Mateusza Morawieckiego, obecnego premiera RP.

Po publikacji w „Do Rzeczy” apelu Świerczewskiego i rozesłaniu go do innych mediów sprawa trzypunktowego oświadczenia nabrała tempa. O wpół do drugiej w nocy rozesłano mailami tekst oświadczenia z wykreślonym punktem 1., dotyczącym Kornela Morawieckiego, a nad ranem trafiło ono do redakcji. Około godz. 9 rano niezalezna.pl opublikowała oświadczenie. Sygnatariusze nie mieli możliwości ustosunkowania się do całkowicie zmienionego sensu tekstu. Przedstawiam obydwie wersje oświadczenia oraz mój list do jego autora. (…)

Apel Tadeusza Świerczewskiego do członków SW dotyczył zajęcia stanowiska w sprawie wypowiedzi Kornela Morawieckiego w polskiej i rosyjskiej prasie. Wyrwane z kontekstu pisanie w opublikowanym oświadczeniu, że Rosja jest „be”, jest wręcz śmieszne. Nie wiem, jaki cel ma takie oświadczenie grupowe.

Rozumiałabym, że w obronie głodującego w rosyjskim łagrze reżysera, mieszkańca Krymu lub aresztowanych Tatarów. Ale jakoś przed mistrzostwami w piłce nożnej była cisza… (…)

Całkowita zmiana – w ciągu kilku nocnych godzin – sensu podpisanego przez kilkadziesiąt osób oświadczenia, którego treść była uprzednio uzgadniana w środowisku przez miesiąc, to niedopuszczalna manipulacja. Nie będę brać w niej udziału.

Pierwotny tekst oświadczenia działaczy Solidarności Walczącej

1. Rusofilskie wypowiedzi medialne oraz obecne wybory polityczne Kornela Morawieckiego są całkowicie sprzeczne z naszymi poglądami. Pozostając z szacunkiem dla jego działalności w latach 1981–1989, nie zgadzamy się na przypisywanie obecnych działań politycznych Kornela Morawieckiego środowisku Solidarności Walczącej.

2. W naszej ocenie Rosja jest niedemokratycznym, skorumpowanym państwem o imperialnych ambicjach. Agresywne działania rządu Putina i jego tajnych służb coraz bardziej zagrażają bezpieczeństwu krajów z nią sąsiadujących. Brak zaś odrzucenia sowieckiej przeszłości i podtrzymywanie dumy z bolszewickich „osiągnięć” powoduje, że w obecnych warunkach nie widzimy nie tylko możliwości budowania z Rosją przyjaźni, ale i traktowania jej jak normalnego państwa, spełniającego demokratyczne standardy.

3. Wyrażamy zdecydowane poparcie dla rządu Mateusza Morawieckiego i dla niego osobiście. Jest jednym z nas, zaprzysiężonym członkiem SW, i energicznie realizuje ideały, które głosiła podziemna Solidarność Walcząca.

Działacze Solidarności Walczącej: Tadeusz Świerczewski, Ewa Kubasiewicz – członek Komitetu Wykonawczego SW, szef przedstawicielstw SW za granicą, Helena Lazarowicz, Romuald Lazarowicz, Jadwiga Chmielowska, Piotr Hlebowicz, Tadeusz Piątek, Jolanta Piątek, Krystian Piątek, Edward Wóltański, Magdalena Czachor, Marek Czachor, Jerzy Jankowski – przedstawiciel SW na Skandynawię, Krzysztof Tenerowicz, Andrzej Wawrzeń, Kazimierz Michalczyk – przedstawiciel SW w Berlinie Zach., Wojciech Podgórzak, Tomasz Szostek, Stanisław Ryczek, Karol Gwoździewicz, Krzysztof Łucyk, Janusz Kamocki – współpracownik SW, Aurelia Lemańska, Jerzy Lemański, Marek Harasiuk, Wiesław Leśniański, Zbigniew Dudek, Wiktor Skóra, Henryk Kisiel, Janusz Jeżewski, Robert Majka, Witold Bator, Ewa Pietruszka, Stanisław Pietruszka

Zmienione oświadczenie działaczy Solidarności Walczącej

1. W naszej ocenie Rosja jest niedemokratycznym, skorumpowanym państwem o imperialnych ambicjach. Agresywne działania rządu Putina i jego tajnych służb coraz bardziej zagrażają bezpieczeństwu krajów z nią sąsiadujących. Brak zaś odrzucenia sowieckiej przeszłości i podtrzymywanie dumy z bolszewickich „osiągnięć” powoduje, że w obecnych warunkach nie widzimy nie tylko możliwości budowania z Rosją przyjaźni, ale i traktowania jej jak normalnego państwa, spełniającego demokratyczne standardy.

2. Wyrażamy zdecydowane poparcie dla rządu Mateusza Morawieckiego i dla niego osobiście. Jest jednym z nas, zaprzysiężonym członkiem SW, i energicznie realizuje ideały, które głosiła podziemna Solidarność Walcząca.

Podpisy osób z pierwotnej wersji oświadczenia plus: Małgorzata Suszyńska

Cały artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Fakty dokonane, czyli robienie ludzi w bambuko” znajduje się na s. 1 i 2 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Fakty dokonane, czyli robienie ludzi w bambuko” na s. 1 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Ślepy o kolorach, czyli Jadwiga Chmielowska o Kornelu Morawieckim. Odpowiedź na artykuł z „Kuriera WNET” 51/2018

Wielu uzurpuje sobie prawo decydowania o tym, co głosić wolno, a co nie. Kornel Morawiecki o pełnym prawie do wolności wypowiedzi nie tylko nie zapomniał, on w sposób rzeczywisty je realizuje.

Artur Adamski

W poprzednim numerze opublikowany został artykuł – istny wulkan agresji, wycelowanej w Kornela Morawieckiego. Za punkt zaczepienia autorka obrała wypowiedzi marszałka seniora na temat Rosji, ale zasadniczy wątek tekstu to usilne odzieranie niegdysiejszego przewodniczącego Solidarności Walczącej z historycznej roli, jaką odegrał w latach osiemdziesiątych.

Muszę zaznaczyć, że nie podzielam opinii Kornela Morawieckiego na temat Rosji, którego marzenia o Europie od Atlantyku po Pacyfik uważam za utopię, a nawet niedorzeczność. (…) Jego zdaniem ekspansywne więzienie narodów, jakim był ZSRS, był więzieniem także Rosji. (…)  Chciałbym, żeby to Kornel Morawiecki miał rację. Ja nadziei takiej nie mam.

Wielokrotnie dawałem temu wyraz także na łamach „Gazety Obywatelskiej”. W tym kierowanym przez Kornela Morawieckiego periodyku putinowską Rosję definiowałem jako napastliwą azjatycką satrapię i opowiadałem się za usunięciem wszystkich pomników poświęconych armii sowieckiej. Nigdy nie spotkałem się z sytuacją, w której uniemożliwiono by opublikowanie w „GO” artykułu z powodu jego niezgodności z poglądami redaktora naczelnego. Przeciwnie – teksty jaskrawo sprzeczne z jego opiniami zamieszczane były niezliczoną ilość razy.

Kornel Morawiecki pozostał wierny także temu z celów, walce o które poświęcił wielką część swojego życia – nieograniczonemu prawu każdego człowieka do głoszenia każdych poglądów. Nawet przez wszystkich innych uważanych za w największym stopniu niesłuszne czy szkodliwe. O tym wielkim marzeniu ludzi podziemia lat komunizmu większość dziś zapomniała. Wzorem pookrągłostołowych mediów wielu uzurpuje sobie prawo decydowania o tym, co głosić wolno, a co nie. Kornel Morawiecki o pełnym prawie do wolności wypowiedzi nie tylko nie zapomniał, on w sposób rzeczywisty je realizuje. (…)

Przyczynkiem, mającym uzasadniać kolejną z długiej już serii prób wykreowania biografii Kornela Morawieckiego i Solidarności Walczącej w całkowitej sprzeczności z najsolidniej nawet udokumentowanymi faktami ma być pogląd, według którego niegdysiejszy przewodniczący tej organizacji nie ma prawa wypowiadać opinii niezgodnych z zasadami i celami tej organizacji.

Czy jednak, 27 lat po formalnym jej rozwiązaniu, zasadne jest oczekiwanie zgodności poglądów przewodniczącego i członków organizacji, której historia została zakończona w roku 1991?

Utworzone w roku 2008 Stowarzyszenie Solidarność Walcząca w żadnym stopniu nie jest już formacją polityczną. Przeciwnie – jego członkami są osoby związane dzisiaj zarówno z jedną, jak i drugą stroną współczesnego polskiego sporu. (…)

Andrzej Zarach bardzo konsekwentny był w argumentowaniu za fundamentalną zmianą struktury organizacyjnej, która według jego propozycji miała mieć kształt bardziej scentralizowany. Zwyciężyła jednak koncepcja, o której sama Chmielowska pisze, choć ze zdumieniem stwierdzam, że najwyraźniej do dziś nie rozumie jej istoty. To, co prof. Andrzej Kisielewicz (działacz SW, matematyk) nazwał strukturą fraktalną, a prof. Andrzej Myc (działacz SW, biolog) strukturą glonu – dziś określane jest jako struktura zarządzania zdywersyfikowanego. Chmielowska interpretuje to jako stan, w którym „nikt nie kieruje”. Trudno o bzdurę większego kalibru. Z samej istoty rzeczy ten model zarządzania wymaga przywództwa wprost nadzwyczajnej jakości, lidera – najwyższej próby. Bo jak to się w ogóle stało, że organizacja złożona z setek rozsypanych po Polsce i nie tylko Polsce autonomicznych ogniw, zrzeszająca ludzi nie tylko o bardzo różnych charakterach, ale i rozmaitych poglądach, do której rozbicia ze wszystkich sił dążyły wszystkie służby PRL-u – zachowała spójność, a pierwszą osobą, próbującą podważyć przywódczą rolę jej lidera, okazała się być dopiero Jadwiga Chmielowska?

Pól konfliktu przecież nie brakowało. Program SW zakładał np. pogodzenie się z powojennymi granicami, a w strukturach były setki ludzi za swój dom ciągle uważających Lwów lub Stanisławów. Mowa w nim była o zjednoczeniu Niemiec, a wielu (włącznie ze mną) zawsze uważało, że Niemcy ostatecznie udowodnili, że na prawo do zjednoczonej państwowości nie zasługują. W 1986 SW wyemitowała serię znaczków, na których był m.in. symbol ukraińskiego tryzuba, przez setki działaczy SW kojarzonego przede wszystkim z rzeziami, w których wymordowano ich rodziny.

Jak to się więc stało, że pełna tych i wielu innych sprzeczności organizacja zachowała jedność? Odpowiedź jest właśnie w modelu tegoż przywództwa, w ciągłym dialogu, zapobiegającym wszelkim tendencjom odśrodkowym. (…)

Jednym ze skrajnych nonsensów jest zarzucanie Kornelowi Morawieckiemu sprzeciwu wobec lustracji. Nikt nie domagał się jej równie konsekwentnie jak on. Protestował przeciw niszczeniu archiwów, jako pierwszy (i długo – jedyny) w 1992 roku opublikował tzw. listę Macierewicza (z nazwiskami Lecha Wałęsy i Wiesława Chrzanowskiego). Zawsze był orędownikiem badania źródeł informacji, jakimi dysponowały służby. Głośno opowiadał się za zwolnieniem z PRL-owskiej przysięgi funkcjonariuszy służb specjalnych i za prawnym nakazem świadczenia przez nich prawdy o pracy w służbach.

Cały artykuł Artura Adamskiego pt. „Ślepy o kolorach, czyli Jadwiga Chmielowska o Kornelu Morawieckim”, znajduje się na s. 2 październikowego „Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Artura Adamskiego pt. „Ślepy o kolorach, czyli Jadwiga Chmielowska o Kornelu Morawieckim” na stronie 7 październikowego „Kuriera WNET”, nr 52/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Nad sądami w dalszym ciągu unosi się duch Igora Andrejewa – twórcy Centralnej Szkoły Prawniczej im. Teodora Duracza

Kim są posiadacze spiżowych życiorysów w rodzaju Strzembosza, Frasyniuka czy Schetyny? Jako człowiek rozumny i racjonalny, pozostaję przy hipotezie diabła, który kusi zawsze, wszędzie i każdego.

Jan Martini

Sędziowska mądrość etapu

Według Wikipedii inteligencja to „zdolność do postrzegania, analizy i adaptacji do zmian otoczenia”. Nie ulega wątpliwości, że sędziowie są ludźmi inteligentnymi. Szczególnie sędziowie najwybitniejsi. Sędziowie z Koszalina. Sędziowie Sądu Najwyższego.

Posada sędziego SN to ukoronowanie kariery w zawodach prawniczych. Dlatego, aby dostać się na sam szczyt, trzeba wyjątkowych zdolności i wiedzy (nie mówiąc o nieskazitelnej postawie moralnej). Jak to się stało, że aż czterech sędziów z Koszalina (miasta dość średniego) zasłużyło sobie na taki awans? Czyżby bogate w jod morskie powietrze sprzyjało rozwojowi talentów prawniczych? Przyczyna jest bardziej prozaiczna – to stan wojenny umożliwił koszalińskim sędziom ujawnienie w pełni swoich zdolności. Sędziowie Szerszenowicz, Rychlicki i Godyń to oficerowie, którzy awansowali z Sądów Garnizonowych do Izby Wojskowej Sądu Najwyższego, a niewątpliwy wpływ na ich karierę miały taśmowo wydawane wyroki w trybie doraźnym („z dekretu”).

Jedyny cywil w tym towarzystwie – Waldemar Płóciennik – jako sędzia Sądu Najwyższego zasłużył się dla „nadzwyczajnej kasty” niebywale. To on był autorem kuriozalnej ustawy SN z dnia 20 grudnia 2007 roku, która miała na celu ustalenie odpowiedzialności sędziów wydających wyroki za strajki w dniach 13–16 grudnia 1981 roku – a więc za czyny nie podlegające karze, bowiem dokonane przed opublikowaniem w dzienniku ustaw dekretu o stanie wojennym (17 XII), a prawo nie działa wstecz. Według sędziego Płóciennika (i Sądu Najwyższego), sędziowie byli zobowiązani stosować prawo na podstawie wiadomości z telewizji i plakatów obwieszczających wprowadzenie stanu wojennego! Podejmowane próby odsunięcia od orzekania czy pociągnięcia do odpowiedzialności sędziów skompromitowanych w stanie wojennym skończyły się fiaskiem.

Pion prokuratorski IPN prowadził kilkaset spraw przeciw prokuratorom i sędziom wydającym wyroki sprzeczne z prawem w momencie ich wydawania. W obronie tych szemranych sędziów stanął Sąd Najwyższy pod przewodnictwem nieocenionego sędziego Płóciennika. Choć art. 4 ustawy o IPN wyraźnie stanowi, że zbrodnie komunistyczne przedawniają się po 40 latach, 25 maja 2010 roku podjęto uchwałę o przedawnianiu zbrodni sądowych według kodeksu karnego (po 15 latach). Prokuratura IPN musiała wszystkie prowadzone sprawy umorzyć, gdyż okazało się, że przestępstwa sądowe są już przedawnione. Tak więc w praworządnym (?) kraju Sąd Najwyższy wcielił się w ustawodawcę i zmienił prawo…

Gdyby miłujący demokrację postkomuniści odzyskali władzę, wdzięczna kasta sędziowska mogłaby wystawić użytecznemu sędziemu Płóciennikowi jakiś pomniczek. W Koszalinie wciąż jest niezłe miejsce po usuniętym przez pisiorów i solidaruchów pomniku „utrwalaczy władzy ludowej”…

Nie mniej zdolni byli wojskowi koledzy sędziego Płóciennika. W stanie wojennym por. Bogdan Rychlicki i kpt. Bogdan Szerszenowicz mieli pełne ręce roboty, orzekając w sądzie Pomorskiego Okręgu Wojskowego w Bydgoszczy na sesjach wyjazdowych w Koszalinie i Słupsku (prowadzono 327 spraw politycznych w stosunku do 493 osób). W Gdańsku i Szczecinie takich spraw było wielokroć więcej, zbyt dużo nawet na możliwości „rozgrzanych” koszalińskich sędziów wojskowych. Trzeba było posiłkować się sądami cywilnymi. Sprawy były dość banalne – „rozpowszechnianie fałszywych treści”, przewożenie ulotek, pisanie haseł „godzących w sojusze” itp. Wyroki oscylowały w przedziale od roku do 4 lat pozbawienia wolności. Trzeba docenić piękny literacki styl kpt. Szerszenowicza w uzasadnieniu wyroku 3 lat i 6 miesięcy dla Piotra Pawłowskiego z Kołobrzegu: „Szczególnie jątrząca i ostra w swej wymowie treść przewożonych przez oskarżonego pism, ich znaczna liczba, a przez to szeroki krąg potencjalnych adresatów, w okresie nasilonej eskalacji rozruchów i napięć społecznych przeciwdziałających normalizacji sytuacji społeczno-politycznej w kraju nakazuje ocenić stopień społecznego niebezpieczeństwa tego czynu jako szczególnie wysoki”.

Kolega kapitana – por. Bogdan Rychlicki – również miał okazję błysnąć talentami. Np. gdy prowadził sprawę Ryszarda Szpryngwalda, który będąc na kuracji w Kołobrzegu, wręczył ulotkę patrolowi wojskowemu (żołnierze, nie czytając treści, aresztowali straceńca). Sędzia wskazywał na „szczególnie wysokie społeczne niebezpieczeństwo czynu, gdyż oskarżony podjął próbę działań wymierzonych wprost w dyscyplinę i jedność polityczną Wojska i osłabiał gotowość obronną Państwa Polskiego”.

Sąd Pomorskiego Okręgu Wojskowego w Bydgoszczy na sesji wyjazdowej w Koszalinie, pod przewodnictwem sędziego porucznika Bogdana Rychlickiego, uznał kuracjusza za winnego i skazał go za to na karę 3 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności oraz karę dodatkową pozbawienia praw publicznych na okres 3 lat.

Gdy nastała III RP, sędziowie ci, już jako pułkownicy orzekający w Izbie Wojskowej Sądu Najwyższego, przeszli zdumiewającą przemianę – teraz w rewizjach nadzwyczajnych masowo uniewinniali oskarżonych, których skazywali kilka lat wcześniej. I na tym polega sędziowska mądrość etapu.

Ową przemianę tak skomentował adwokat Edward Stępień z Kołobrzegu: „Muszę przyznać, że nie jest wcale zabawne, gdy czytam uzasadnienie wyroku wydanego przez pana sędziego Sądu POW w Bydgoszczy porucznika Bogdana Rychlickiego w sprawie Ryszarda Szpryngwalda oraz wprost odwrotne poglądy pana sędziego Izby Wojskowej Sądu Najwyższego pułkownika Bogdana Rychlickiego w sprawach rehabilitacyjnych kilka lat później”. Bogdana Rychlickiego przemianę Szawła w Pawła wzmocniło umieszczenie dodatkowego imienia. Odtąd sędzia nazywa się Jan Bogdan Rychlicki.

Użyteczny sędzia dwojga imion został wykorzystany do sprawy istotnej dla działających w Polsce środowisk agenturalnych. Agent Tomasz Turowski został oskarżony o kłamstwo lustracyjne, bo zataił fakt pracy w komunistycznym wywiadzie. Turowski (jeśli to jego prawdziwe nazwisko) jako fałszywy jezuita rezydował w Rzymie, „chroniąc Jana Pawła II” (jak sam utrzymywał) i był obecny podczas zamachu na papieża.

Minister Sikorski na wiosnę 2010 roku zatrudnił go jako fachowca w Ministerstwie Spraw Zagranicznych i dwa dni później w jego troskliwe ręce powierzył organizację podróży prezydenta Kaczyńskiego do Katynia. Turowski zadanie wykonał, choć „zapomniał” (czy może wiedział, że nie będzie to potrzebne) zorganizować kolumnę samochodów i autokar do transportu gości ze smoleńskiego lotniska do Katynia.

W sprawie dotyczącej tak ważnej postaci potrzebni byli doświadczeni sędziowie. Sąd Najwyższy w składzie (Jan) Bogdan Rychlicki, Piotr Hofmański i Michał Laskowski (ostatnio aktywny medialnie) uznał, że Tomasz Turowski nie jest kłamcą lustracyjnym, bo zatajając swoją agenturalną przeszłość działał „w stanie wyższej konieczności”.

„Lżył, poniżał i wyszydzał Naród Polski”

Miałem zaszczyt być oprawiany przez kapitana Bogdana Szerszenowicza – późniejszego sędziego Sądu Najwyższego. Moja sprawa została zrelacjonowana w lokalnej gazecie w notatce pt. Niebezpieczne archiwum:

„Sąd Pomorskiego Okręgu Wojskowego w Bydgoszczy na sesji wyjazdowej w Koszalinie ogłosił wczoraj wyrok w sprawie Jana Martiniego (lat 38), znanego koszalińskiego pianisty zatrudnionego w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym. 1 maja br. J. Martini został zatrzymany w swoim mieszkaniu podczas przepisywania na maszynie biuletynów, apeli, odezw wydanych pod firmą różnych ogniw NSZZ Solidarność. Zakwestionowane materiały zajmowały w aktach sprawy dziewięćdziesiąt kilka stron.

J. Martini, który w Zarządzie Regionu Pobrzeże NSZZ Solidarność pełnił funkcję przewodniczącego Komisji Kultury i Informacji, oskarżony został o przechowywanie i sporządzanie w celu rozpowszechnienia treści szkalujących naród polski, ustrój i naczelne organy PRL, jak również treści zawierających fałszywe wiadomości, mogące wywołać niepokój publiczny lub rozruchy, a także osłabiające gotowość obronną kraju. Oskarżony stwierdził na rozprawie, że zakwestionowane materiały gromadził w swoim domowym archiwum dla celów historycznych (…)”.

Miałem zastrzeżenia co do niezawisłości sędziów-wojskowych, gdyż każdy żołnierz ma swojego przełożonego, który może wydać rozkaz sędziemu: „ukarać surowo, dla przykładu”. Dlatego napisałem podanie o przeniesienie mojej sprawy do sądu cywilnego. Argumentowałem, że nie jestem szpiegiem ani dezerterem. Przytoczyłem nawet opinię marszałka Montgomery’ego, który też był krytyczny wobec wojskowego wymiaru sprawiedliwości („sprawiedliwość wojskowa ma się tak do sprawiedliwości, jak muzyka wojskowa do muzyki”), ale nie uwzględniono mojej prośby. Skład orzekający z sędzią Szerszenowiczem „skazał Jana Martiniego na karę 3 lat pozbawienia wolności oraz na karę dodatkową pozbawienia praw publicznych na okres 2 lat, opłatę na rzecz Skarbu Państwa w wysokości 4 200 zł, przepadek na rzecz Skarbu Państwa maszyny do pisania marki Łucznik, a także dowodów rzeczowych w postaci różnego rodzaju wydawnictw, druków i maszynopisów. Sąd, wymierzając wyrok, wziął pod uwagę m.in. bardzo dobrą opinię oskarżonego z miejsca pracy, jego zaangażowanie w pracy społecznej datujące się jeszcze sprzed sierpnia 1980 r., zwłaszcza na niwie artystycznej. Wyrok jest już prawomocny”.

Wyrok otrzymałem dość umiarkowany, ponieważ nie udowodniono mi „rozpowszechniania” ani redagowania naszej podziemnej gazetki Regionu Pobrzeże NSZZ Solidarność pt. „Gazeta Wojenna – Grudzień 81”. I pomyśleć, że parę lat później aferzysta Dariusz Przywieczerski za zdefraudowanie 158 mln dolarów dostał wyrok niższy o pół roku…

Już w III RP, po Rewizji Nadzwyczajnej Naczelnego Prokuratora Wojskowego, „Sąd Najwyższy – Izba Wojskowa w Warszawie uniewinnił Jana Martiniego od przypisanego mu przestępstwa, kosztami postępowania odwoławczego obciążył Skarb Państwa”. Ale maszyny do pisania marki Łucznik już mi nie oddali…

Sędzia najzdolniejszy

Trzej koledzy z prowincjonalnego Sądu Wojskowego w Koszalinie spotkali się po latach w Sądzie Najwyższym. Sędzia Janusz Godyń wyraźnie szybciej awansował – dość szybko został przeniesiony do Katowic, a później do Warszawy. W 1990 roku został prezesem Izby Wojskowej Sądu Najwyższego i funkcję tę pełnił 26 lat, do 2016 roku. Na tym stanowisku był dwukrotnie awansowany przez kolejnych prezydentów RP. W 1993 r. Lech Wałęsa wręczył mu nominację na generała brygady, a później Aleksander Kwaśniewski na generała dywizji.

W 2017 roku Krajowa Rada Sądownictwa odznaczyła generała medalem „Zasłużony dla Wymiaru Sprawiedliwości Bene Merentibus Iustitiae” za to, że „wyróżniał się pracą orzeczniczą i pozaorzeczniczą”. Wiele wskazuje na to, że awanse sędziego Godynia wynikają z jego pracy „pozaorzeczniczej”.

Sędzia nie ukrywał w oświadczeniach lustracyjnych swojej pracy dla „organów bezpieczeństwa PRL”, a Polska (w przeciwieństwie do innych byłych „demokracji ludowych”) jest krajem, w którym posiadanie w życiorysie faktu współpracy z „organami” nie hańbi, lecz ułatwia karierę i nobilituje towarzysko. Prezydencki projekt reformy sądownictwa przewidział likwidację Izby Wojskowej Sądu Najwyższego. Czujna „Rzeczpospolita” w artykule pt. Projekt reformy likwiduje izbę wojskową SN alarmuje, że chodzi tu o dekomunizację, a więc działanie naganne, godzące w prawa człowieka („przyjęto rozwiązanie zdaniem ekspertów łamiące konstytucję, tzn. przymusowe wysłanie ich w stan spoczynku”). Na temat projektu wypowiedziały się też autorytety.

Małgorzata Gersdorf: „automatyczne przeniesienie w stan spoczynku sędziów Izby Wojskowej jest sprzeczne z konstytucją – a także to marnotrawstwo doświadczenia i wiedzy osób pełniących najwyższy urząd sędziowski w Polsce”.

Niezawodny prof. Strzembosz Zaś wykrył faszyzm: „Likwidacja Izby Wojskowej z równoczesną »likwidacją« sędziów jest bezprawna. Oni są wybrani do ukończenia 70 lat, a ich przeniesienie w stan spoczynku nie zostało w żaden sposób uzasadnione. Jarosław Kaczyński pomawia Sąd Najwyższy, że są w nim jacyś sędziowie zaplątani w brzydkie sprawy w czasie stanu wojennego. Nie rozumiem, dlaczego sędziów z Izby Wojskowej uważa się zbiorowo za ludzi o splamionych rękach. (…) Obecnie mamy do czynienia z typem ustawy faszystowskiej. Faszyzm tym się charakteryzował, że pociągał ludzi do odpowiedzialności zbiorowej. Potraktowanie wszystkich sędziów Izby Wojskowej jako naznaczonych negatywnie jest zatem postępowaniem faszystowskim”.

Profesor Adam Strzembosz – Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego w latach 1990–1998 – przejdzie do historii jako autor słów „sądownictwo oczyści się samo” (broń Boże nie ruszać!). Pytany przez Ewę Stankiewicz na okoliczność „oczyszczenia”, profesor wypalił zniecierpliwiony: „Kto miał wtedy oczyszczać sadownictwo? Dyrektor departamentu kadr, który był oficerem bezpieki, czy trzech wiceministrów z PZPR?”.

Czy jakaś forma „oczyszczania” miała miejsce?

Internet taktownie milczy na temat okoliczności opuszczenia Sądu Najwyższego przez pułkownika Szerszenowicza. Być może przyczyną była gafa, jaka przydarzyła się temu sędziemu, który prowadząc sprawę rehabilitacyjną prof. Szaniawskiego w 1996 roku, z przyzwyczajenia wydał wyrok w „imieniu Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej”…

Sędzia Strzembosz jest posiadaczem wspaniałego życiorysu z tzw. piękną kartą opozycyjną (członek władz Solidarności, usunięty z pracy w Sądzie Wojewódzkim podczas stanu wojennego, uczestnik okrągłego stołu, przewodniczący Komisji Prawa przy Komitecie Obywatelskim Lecha Wałęsy). Prezydent Kaczyński nadał mu Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski „za wybitne zasługi dla Rzeczpospolitej Polskiej, a w szczególności dla przemian demokratycznych w Polsce, za działalność państwową i publiczną”.

Jednak w 2015 roku coś dziwnego porobiło się z sędzią Strzemboszem (zresztą nie tylko z nim). Stał się nieprzejednanym wrogiem „dobrej zmiany”. Najprostsze i zarazem najbardziej racjonalne wytłumaczenie jest takie, że profesora Strzembosza skusił diabeł. Równocześnie na głowę sędziego posypał się deszcz nagród i odznaczeń: 2016 – Honorowy Obywatel Miasta Stołecznego Warszawy, 2017 – tytuł „Prawnik roku”, 2017 – Nagroda im. Pawła Włodkowica, 2017 – Medal św. Jerzego, 2017 – Nagroda im. prof. Zbigniewa Hołdy.

Jerzy Targalski w swojej fundamentalnej pracy Służby specjalne i pieriestrojka (podtytuł: Rola służb specjalnych i ich agentur w demontażu komunizmu w Europie Środkowej) ukazał mechanizmy, które zastosowali twórcy „naukowego socjalizmu”, aby naukowo i metodycznie przygotować się do „upadku komuny”. Rzeczą podstawową było wytworzenie i uwiarygodnienie kadr przewidzianych do objęcia kluczowych stanowisk w przyszłej „demokracji”.

Wyznawca spiskowej teorii dziejów po przeczytaniu książki Targalskiego może zastanawiać się, kim są posiadacze spiżowych życiorysów w rodzaju Strzembosza, Milczanowskiego, Frasyniuka czy Schetyny. Będąc człowiekiem rozumnym i racjonalnym, pozostaję jednak przy hipotezie diabła, który kusi zawsze, wszędzie i każdego.

Kasta trzyma się mocno

Na początku lat 90. Sejm uchwalił dwie ustawy, które zostały zablokowane przez Trybunał Konstytucyjny i Aleksandra Kwaśniewskiego. Po dojściu do władzy AWS, w 1998 roku uchwalono ustawę o odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów, którzy w latach 1945–1989 „sprzeniewierzyli się niezawisłości sędziowskiej”. Do Sądu Najwyższego wpłynęło 30 spraw, które w większości były od razu umarzane. Wdrożono tylko dwie sprawy, zakończone uniewinnieniem. Żaden zbrodniarz sądowy nie został ukarany, ponieważ „wydawane wyroki zgodne były z ówcześnie obowiązującym prawem”, a sędziowie mieli „immunitet sędziowski”(!). W 1992 roku sejm wydał uchwałę w sprawie urzędników państwowych od szczebla wojewody wzwyż, będących współpracownikami UB i SB w latach 1945–1990, lecz Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem użytecznego prof. Zolla uznał ją za sprzeczną z konstytucją i „odrzucił w całości”. Zszokowany werdyktem premier Olszewski powiedział wówczas: „Trybunał Konstytucyjny był powołany do strzeżenia zgodności aktów prawnych z konstytucją. Natomiast przyznanie sobie kompetencji kontrolowania wszelkich uchwał sejmu, bo w tej chwili TK jakby przyjął założenie, że jest kontrolerem działalności sejmu, to jest w moim przekonaniu pozakonstytucyjna uzurpacja”.

Wkraczanie sądownictwa w kompetencje innych władz jest zresztą problemem nie tylko polskim, ale u nas jest to szczególnie widoczne. Miłośnicy demokracji powołują się na trójpodział władz i na niezależność sądownictwa. Problem w tym, że o ile pozostałe władze poddane były weryfikacji wyborczej, to sądownictwo tylko się powiela w wielopokoleniowych klanach prawniczych, a przecież opresyjny „wymiar sprawiedliwości” był rdzeniem i filarem reżimu komunistycznego. Sądownictwo było nierozerwalnie zintegrowane z policją polityczną. W esbeckich papierach czasem można znaleźć adnotację „skład orzekający zabezpieczony”. To na UB i SB ustalano wyroki, które „niezawisły” sędzia odczytywał na sali sądowej.

W PRL nikt nie wymagał apolityczności sędziów – 60% z nich należało do PZPR (w Sądzie Najwyższym nawet 80%), a wspomniani koszalińscy sędziowie SN stali się apolityczni, bo im „wyprowadzono sztandar”, likwidując PZPR w 1990 roku. Dziś sędziowie nie należą do partii politycznych, lecz nad sądami w dalszym ciągu unosi się duch Igora Andrejewa – twórcy Centralnej Szkoły Prawniczej im. Teodora Duracza.

Dlatego złowrogo brzmią słowa sędzi Kamińskiej (tej od „nadzwyczajnej kasty”): w końcu i tak my będziemy wydawać wyroki”.

Artykuł Jana Martiniego pt. „Sędziowska mądrość etapu” znajduje się na s. 5 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jana Martiniego pt. „Sędziowska mądrość etapu” na s. 5 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Nowa ustawa o nauce i szkolnictwie wyższym to katastrofa! Część środowiska akademickiego podnosi alarm

Od lat wiadomo, że kto spoczął w PAN-ie (ale także na uczelni) z tytułem profesora, nawet jak nic nie robił (bo spoczywał), nawet jak szkodził innym, wynagradzany był znacznie lepiej od aktywnych.

Józef Wieczorek

Szkoda, że przez ponad dwa lata, kiedy ta ustawa była in statu nascendi, opozycyjne wobec tych „korzyści” środowisko akademickie jakoś nie było aktywne. Ministerstwo zachęcało do dyskusji, ale wybierało sobie wygodnych dyskutantów, nie reagując na merytoryczną krytykę nielicznych. Czyli standard. (…)

Świat akademicki od lat widzi głównie jedną patologię – niedostatek pieniędzy i jedno remedium na poprawę systemu: dajcie nam więcej pieniędzy – wyniki/Noble same przyjdą! Czy słyszał ktoś o żądaniach piłkarzy dostających tęgie lanie od drużyn najlepszych: płaćcie nam – wszystkim, rzecz jasna – tak jak się płaci Ronaldo czy Lewandowskiemu, to będziemy grać jak Ronaldo i Lewandowski? Inaczej dobrej gry nie można od nas wymagać!

A tak argumentują słabi intelektualnie i moralnie beneficjenci długotrwałej negatywnej selekcji kadr akademickich, funkcjonującej w systemie zamkniętym, w warunkach chowu wsobnego, ustawianych konkursów, niemobilności, wieloetatowości, intensywnego rozwoju turystyki habilitacyjnej, nepotyzmu, mobbingu, nierespektowania własności intelektualnej itd. Te patologie były podnoszone przeze mnie (w przestrzeni publicznej od początku wieku) i Niezależne Forum Akademickie, funkcjonujące od 2004 r., ale pomijane (z małymi wyjątkami) przez „reformatorów” i walczące o zachowanie status quo środowisko akademickie. Dla sprawdzenia można na wyszukiwarce Google wpisać – 'patologie akademickie’, 'patologie na uczelniach’, aby się zorientować, kto i jak zajmuje się przyczynami degradacji nauki w Polsce.

Tym zasadniczym dla funkcjonowania czynnikom nie poświęcono żadnej z 10 konferencji ministerialnych przed uchwaleniem ustawy! Ale po uchwaleniu ustawy młodzi naukowcy (Akademia Młodych Uczonych PAN) sporo patologii dla nich niekorzystnych zauważyli i m.in. rekomendują: Ocena pracowników naukowych powinna być dokonywana według zrozumiałych, precyzyjnie określonych i publicznie ogłoszonych kryteriów, promujących doskonałość naukową. Rekomendujemy znaczne zwiększenie zróżnicowania całkowitego wynagrodzenia w zależności od osiąganych wyników, wprowadzenie jawnego systemu premiowania jakości pracy oraz wyciągania konsekwencji za jej systematyczny brak, niezależnie od stanowiska. Corocznie aktualizowana zbiorcza lista publikacji oraz najważniejszych osiągnięć naukowych wszystkich pracowników naukowych powinna być łatwo dostępna z głównej strony internetowej każdego instytutu. (…)

Rekomendujemy wprowadzenie otwartych, rzetelnych i pisanych możliwie szeroko oraz ogłaszanych na forum międzynarodowym konkursów na wszystkie stanowiska naukowe, stanowiska kierowników zakładów i grup badawczych oraz stanowiska dyrektorów w jednostkach PAN. (…) Protokoły z przeprowadzonych konkursów wraz z informacjami o ocenach poszczególnych kandydatów powinny być jawne w zakresie dopuszczonym przez Ustawę o ochronie danych osobowych. W kwestii konkursów na dyrektorów jednostek PAN dodatkowo rekomendujemy ogłaszanie ich z co najmniej półrocznym wyprzedzeniem na forum krajowym i międzynarodowym (ogłoszenie również w języku angielskim) oraz włączanie w komisje konkursowe członków zagranicznych PAN. Uważamy, że wybrany na dyrektora instytutu kandydat powinien być zobowiązany do publicznego udostępnienia koncepcji funkcjonowania instytutu, którą przedstawił w konkursie. (…)

Rys. Józef Wieczorek

Od lat funkcjonował bowiem model – od studenta do rektora na tej samej uczelni, z całym związanym tym dobrodziejstwem („pajęczyna akademicka”). Czy nowy model poprawi funkcjonowanie uczelni, czy doprowadzi do jeszcze większej zapaści? Niepokój jest uzasadniony.

Odnosi się wrażenie, że mało kogo niepokoi to, że poza granicami kraju znajduje się około 1/3 potencjału akademickiego, z którego niemal nie korzystano przy pracach nad ustawą i ustawa bynajmniej nie gwarantuje, że zostanie zahamowany odpływ młodych naukowców, ani, tym bardziej, nie zostanie spowodowany powrót tych, którzy wcześniej Polskę opuścili.

Niestety do tej pory nie ma nawet rzetelnej bazy danych polskich naukowców pracujących w ośrodkach zagranicznych. Przez lata tworzono bariery, także prawne, nie skłaniające Polskich naukowców do powrotów, a krajowy świat akademicki jakoś nie jest skłonny, aby z tymi barierami walczyć – wręcz przeciwnie. (…)

Trzeba też pamiętać o tym, że obecna ustawa to decyzja polityczna i że najwięksi krytycy reformy głosowali za jej przyjęciem!

Cały artykuł Józefa Wieczorka pt. „Świat akademicki budzi się po »reformie Gowina«”, znajduje się na s. 7 październikowego „Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Świat akademicki budzi się po »reformie Gowina«” na stronie 7 październikowego „Kuriera WNET”, nr 52/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Żeby pokazać Prawdę, trzeba pokazywać Bohaterów / Jolanta Hajdasz, „Wielkopolski Kurier WNET” nr 52/2018

Nie pijemy trucizny, by przekonać się, że może nas zabić. Prawdy o otaczającym świecie nie szukajmy w tendencyjnych, nienawistnych manipulacjach. Żeby poznać Prawdę, trzeba poznać Bohaterów.

Jolanta Hajdasz

„Żeby pokazać Prawdę, trzeba pokazywać Bohaterów” – powiedział w 2012 r. biskup Marek Jędraszewski w filmie Zapomniane męczeństwo, w którym starałam się przybliżyć powszechnie zapomnianą postać abpa Antoniego Baraniaka. A był on naprawdę zapomniany. Gdy chciałam umówić się na zdjęcia do filmu czy to w Domu Arcybiskupów Warszawskich, czy w więzieniu na Rakowieckiej, musiałam długo tłumaczyć, o kim jest film i jaki ta osoba ma związek z danym miejscem. Sama też niewiele wiedziałam, przecież o tym „wiernym towarzyszu w cierpieniu” Prymasa Wyszyńskiego nie można się było dowiedzieć w szkole, z gazet ani książek. I nie mam na myśli szkół z okresu PRL ani gazet wydawanych pod kontrolą cenzury, tylko czasy po 1989 r. i kolejne lata tzw. III RP. Tymczasem, żeby poznać Prawdę, trzeba poznawać Bohaterów. Wiele mówią o tym, co było i co jest, zwyczajne, niezafałszowane fakty.

Znów przywołam postać abpa Baraniaka, zwanego coraz częściej Żołnierzem Niezłomnym Kościoła. Państwo polskie skrzywdziło go co najmniej dwa razy. Pierwszy raz w latach 50., gdy więziono go i torturowano w kazamatach na Rakowieckiej przez 27 miesięcy, bez postawienia mu zarzutu; drugi raz w czasach nam współczesnych, gdy umorzono śledztwo przeciwko jego oprawcom.

Trzeba bowiem wiedzieć, iż w latach 2003–2011 pion śledczy IPN prowadził śledztwo w sprawie prześladowania abpa Baraniaka, zakończone umorzeniem z braku dowodów na prześladowanie fizyczne i psychiczne. A żyło jeszcze 5 z ponad 30 wymienianych z nazwiska w dokumentach UB oprawców abpa Baraniaka. Żaden z nich nie poniósł odpowiedzialności za to, co robił z tym człowiekiem w celach, karcerach i pokojach przesłuchań na Mokotowie, a na temat skandalicznej decyzji umorzenia nie chciał się wypowiedzieć nawet zobowiązany do tego służbowo rzecznik prasowy IPN.

Rok temu śledztwo zostało wznowione i chwała tym, którzy to zrobili, czyli prezesowi IPN Jarosławowi Szarkowi i Andrzejowi Pozorskiemu, dyrektorowi Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Oni podjęli trud odkłamywania przeszłości. Ale na wyniki tego wznowionego już 15 miesięcy temu śledztwa nadal czekamy.

Żeby pokazać Prawdę, trzeba pokazywać Bohaterów. Ostatnie dni nadają temu zdaniu jeszcze jedno znaczenie. Na ekrany kin wszedł właśnie film pokazujący rzekomo prawdziwe oblicze polskiego duchowieństwa. Pijaństwo, rozpusta, chciwość, nieuczciwość – to ponoć cechy powszechne u polskich księży, których „bezkompromisowi” twórcy filmu nie boją się obnażać. Film finansowany był z funduszy publicznych za pośrednictwem Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, co jest skandalem. Jak to się dzieje, że nadal można otrzymać dotacje na takie „dzieła”?

Każdego, kto choć raz w roku jest w kościele i zna księży z konfesjonału i ambony, nie trzeba przekonywać, jak bardzo wymowa tego filmu krzywdzi tysiące zwyczajnych, pracowitych, dobrych kapłanów, którzy poświęcili życie dla nas – ludzi, których często nawet nie znają osobiście.

Jak długo wolno będzie ich bezkarnie obrażać, i to przy użyciu tak skutecznego środka perswazji, jakim jest film kinowy? Skandaliczne, niewiele mające wspólnego z rzeczywistością obrazy księży wbiją się ludziom w pamięć, zanim zdążą oni sobie uświadomić, iż ktoś nimi manipuluje.

Jedyna metoda, by się temu nie poddać, to nie oglądać tych filmów. Przecież nie pijemy trucizny, by przekonać się, że może nas zabić. A prawdy o otaczającym świecie szukajmy gdzie indziej. Bo żeby poznać Prawdę, trzeba poznać Bohaterów.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, na s. 1 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Nie tylko na młodzież czyhają pokusy łatwizny i taniego sukcesu / Jadwiga Chmielowska, „Śląski Kurier WNET” nr 52/2018

Wypowiedzi niektórych ministrów i ostatnie zachęty Kornela Morawieckiego do współpracy z Chińczykami, którzy mieliby finansować polityczne projekty w zamian za stanowiska, nie nastrajają radośnie.

Jadwiga Chmielowska

W październiku kolejne roczniki młodzieży przekraczają po raz pierwszy progi Alma Mater. Zaczyna się rok akademicki, czas nie tylko zdobywania wiedzy fachowej, ale i kształtowania się młodego człowieka, zawiązywanie przyjaźni na całe życie, zdobywanie umiejętności i przyspieszona socjalizacja, a także ugruntowanie systemu wartości. Te 4–6 lat można wykorzystać nie tylko na poszukiwanie hobby i zabawę, ale i na dojrzewanie odpowiedzialnego, silnego człowieka, który wie, czego chce. Wtedy świat staje przed nim otworem.

Nie tylko na młodzież czyhają pokusy: łatwizna, postawa „pokorne ciele dwie matki ssie”, „nie wychylaj się”, twierdzenie, że nie wartości ogólnoludzkie, a pragmatyzm się liczy, sukces ten chwilowy, a nie zwycięstwo długofalowe. Niedawno przesłano mi artykuł z ukraińskiej prasy. Przestrzega przed niebezpieczeństwem chińskiego kapitału, tak już rozpanoszonego w Afryce. Autorzy nawołują władze Ukrainy, aby badały sprawy prób przejęć zakończonych inwestycji w Pakistanie, Malezji i krajach Sri Lanki pod groźbą „pułapki zadłużenia”, po tym, jak Chiny sfinansowały tam kosztowne projekty infrastrukturalne.

Frank Fang z amerykańskiej gazety „Epoch Times” w tekście Warning Signs Hint at Dangers of Chinese Investment in Ukraine podaje: „Sri Lanka przekazała Chinom kontrolę nad swoim portem Hambantota w grudniu 2017 r., po tym, jak nie była w stanie spłacić pożyczek w wysokości 6 mld USD i przeliczyła dług na kapitał własny. W zeszłym miesiącu w Malezji premier Mahathir Mohamad anulował dwa chińskie projekty OBOR o wartości 23 miliardów dolarów, aby zminimalizować zadłużenie kraju. W lipcu Pakistan zwrócił się do Międzynarodowego Funduszu Walutowego o dofinansowanie, gdy zadłużenie zagraniczne kraju wzrosło rekordowo do 91,8 mld dolarów, znacznie przekraczając wartość 62 mld dolarów proponowanego projektu OBOR, Korytarza Gospodarczego Chiny-Pakistan (CPEC)”.

Jestem pełna obaw, gdyż zarówno wypowiedzi niektórych ministrów, jak i ostatnie zachęty Kornela Morawieckiego do współpracy polityków z Chińczykami, którzy mieliby finansować różne polityczne projekty w zamian za stanowiska, nie nastrajają optymistycznie.

Miało być Międzymorze, jest już tylko Trójmorze – jedynie z państw UE i w dodatku Polska zaprosiła, nie wiadomo dlaczego, do współpracy Niemcy. Podejrzewam, że chyba na złość USA i dla przyjemności Rosji.

Dobrze, że wizyta prezydenta Dudy w USA zakończyła się decyzją budowy stałej bazy NATO w Polsce. Ważna jest jednak jej lokalizacja. Czy stanie w przesmyku suwalskim? Ciekawe, że prasa amerykańska rozpisywała się na ten temat, a polska zajęła się problemem, dlaczego Prezydent Duda stał, a Trump siedział!

Trudno zrozumieć podgrzewanie atmosfery wokół ustaw sądowych i decyzji Trybunału UE. Ważne jest, aby nasi obywatele wiedzieli, o co w tej reformie chodzi i ją wspierali. Ciekawe, czy nasi politycy okażą odwagę, czy zrejterują.

Szkoda, że odchodzą odważni, mądrzy dziennikarze. 28 września pożegnaliśmy Krystynę Grzybowską. W tym zawodzie liczy się wiedza i odwaga, inaczej zanika możliwość nie tylko rzetelnej dyskusji, ale i podejmowania rozsądnych decyzji.

Dyktat poprawności politycznej narzuca rządy autorytarne. Uchwalone ostatnio przez UE AKTA 2 wprowadzą powszechną kontrolę internetu. Wojna cywilizacyjna trwa. Polecam artykuł red. Jarczewskiego o Aborygenach Europy.

Na koniec dobra wiadomość – Radio WNET dostało koncesję w Warszawie i Krakowie. Ciekawe, kiedy będzie można go słuchać też na Śląsku.

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, na s. 1 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego