Kolejna szarża Adama Bodnara na Sąd Okręgowy w Warszawie. I kolejna porażka

Sąd Okręgowy w Warszawie/ fot. Adrian Grycuk • CC BY-SA 3.0 pl

Niedawno pisaliśmy o nieudanej próbie odwołania władz Sądu Okręgowego w Warszawie. Adam Bodnar jednak nie zrezygnował ze swojego planu. Jego kolejny atak ponownie został odparty przez kolegium sądu.

Pierwsza szarża Bodnara

Minister Adam Bodnar próbował już odwołać władze Sądu Okręgowego w Warszawie. Na stronie internetowej Ministerstwa Sprawiedliwości pojawił się 18 czerwca komunikat w tej sprawie. Można było w nim przeczytać, że:

Minister Sprawiedliwości wystąpił z uzasadnionym wnioskiem do kolegium Sądu Okręgowego w Warszawie o wyrażenie opinii w sprawie odwołania z pełnionych funkcji Prezes Sądu Okręgowego w Warszawie sędzi Joanny Przanowskiej-Tomaszek i Wiceprezesów Sądu Okręgowego w Warszawie sędziów: Patrycji Czyżewskiej, Małgorzaty Kanigowskiej-Wajs, Radosława Lenarczyka, Agnieszki Sidor-Leszczyńskiej i Marcina Rowickiego.

Dodatkowo każdy z sędziów miał być zawieszony od 19 czerwca.

Zgodnie z ustawą regulującą działanie sądów powszechnych, kolegium sądu okręgowego składa się z prezesa tego sądu i prezesów sądów rejonowych, którzy podlegają pod dany okręg. I takie właśnie kolegium zebrało się jeszcze przed 19 czerwca i obroniło władze Sądu Okręgowego w Warszawie. O sprawie tej pisaliśmy na portalu Radia Wnet.

Adam Bodnar był zmuszony wycofać zawieszenie sędziów. Dokładnie tak, jak napisaliśmy w artykule. W przypadku wiceprezesów odwieszenie nastąpiło 27 czerwca, zaś prezes sądu odzyskała funkcję 28 czerwca.

Sądowi Okręgowemu w Warszawie grozi paraliż

Spowolnienie

Choć działanie ministra zakończyło się fiaskiem, to Sąd Okręgowy w Warszawie boleśnie je odczuł. Trudno się dziwić, wszak największy sąd okręgowy w Polsce pozbawiony władz nie może działać sprawnie.

Jak udało nam się ustalić, 420 pism nie zostało rozpoznanych w Elektronicznym Zbiorze Dokumentów. Są to sprawy bardzo pilne, z wysokim stopniem ważności, terminowe, wymagające szybkiej reakcji. Pozostało też ponad 100 pism w formie papierowej do rozpoznania, część z nich dotyczy materii zarządczej sądu, np. pisma z wydziału wizytacji. Wizytatorzy nie mają upoważnień tożsamych z prezesem czy wiceprezesami. Przygotowują odpowiedzi na podpis kadry zarządzającej.

Sprawy te są ważkie, bo dotyczą funkcjonowania wydziałów oraz odpowiedzi na skargi na przewlekłość, co z kolei może skutkować obciążeniem Skarbu Państwa, gdyż sąd okręgowy nie zajmując stanowiska w sposób dorozumiany uznaje skargi – tłumaczy nam osoba związana z SO w Warszawie.

Kolejna szarża. Tym razem na dużą część mazowieckich sądów

Okazuje się jednak, że szef resortu sprawiedliwości nie zrezygnował ze swojego planu i przystąpił do kolejnego ataku na Sąd Okręgowy w Warszawie, rozpoczynając ponownie procedurę odwołania władz sądu.

Jak donoszą nam nasze źródła w Sądzie Okręgowym w Warszawie, 1 lipca około godziny 16:00 do sądu zaczęły spływać decyzje o ponownym zawieszeniu prezesów. W dekretach tych ministerstwo wskazywało datę 1 lipca. Na tym jednak nie koniec. Podobne informacje napływały odnośnie władz sądów rejonowych na Mokotowie, Żoliborzu, Woli, w Grodzisku Mazowieckim i Pruszkowie.

Była to istotna zmiana w stosunku do poprzedniego ataku Adama Bodnara, który tym razem poprzez skierowanie pism w dniu zawieszenia chciał uniemożliwić zebranie się kolegium złożonego z prezesów, których chciał usunąć.

Takie działanie szefa resortu sprawiedliwości zostało odczytane w sądzie okręgowym, jako skrajnie nieodpowiedzialne. Wszak sędziowie, których zawieszenia chciał minister, w ciągu dnia, jeszcze przed otrzymaniem pism, wykonywali szereg czynności.

To generowanie kolejnego chaosu. Czy wg ministra ważne są czynności podejmowane w kancelariach tajnych Sądu Okręgowego w Warszawie i sądów rejonowych? Czy ważne są decyzje kadrowe, decyzje finansowe przyznające wynagrodzenia, czy ważne są wszelkie inne czynności z nadzoru administracyjnego, czy ważne są czynności podejmowane w imieniu Sądu Okręgowego przez Wiceprezesów np. odpowiedzi na skargi na przewlekłość, odpowiedzi udzielane w trybie informacji publicznej, kwestie biegłych, ławników – mówiła nam osoba związana z Sądem Okręgowym.

Nasi informatorzy podkreślają absurdalność zaistniałej sytuacji.

W czwartek sędziowie, referendarze i asystenci dowiadują się, że dotychczasowe kierownictwo wraca. Praca zaczyna ruszać, a w poniedziałek znów przychodzi informacja, że jednak kierownictwo zawieszone. I to ma zachęcić ludzi do zatrudnienia w sądzie, czy to są stabilne warunki pracy – pyta retorycznie nasz rozmówca.

W tym kontekście wyraża również wątpliwość, czy uda się obsadzić 30 etatów asystenckich, „szumnie ogłaszanych w prasie”.

Asystenci podlegają prezesowi sądu. Czy będą chcieli prasować za marne pieniądze przy takim braku stabilności sytuacji w sądzie? – wątpi informator.

Bodnar „sądzi” dwa razy w tej samej sprawie

Co ciekawe, nowa próba przejęcia władzy w sądzie opiera się na tych samych „kwitach”, co pierwsza.

Decyzje o zawieszeniu prezesów zawierają nawet te same błędy językowe, co poprzednie. Zmienili tylko datę – mówi nasz rozmówca.

Tłumaczy, że odwieszając sędziów 27 i 28 czerwca minister właściwie przyznał rację kolegium sądu. Rozpoczynając kolejna procedurę na tych samych materiałach w zasadzie „sądzi drugi raz w tej samej sprawie”.

Skoro nie zgadzał się z decyzją kolegium, to powinien przejść do procedury przed Krajową Radą Sądownictwa. Dlaczego tak nie zrobił, skoro tę ścieżkę wyznacza obowiązujące prawo – dziwi się nasz rozmówca.

Niespodziewany zwrot akcji

Okazuje się jednak, że w sprawie nastąpił niespodziewany zwrot, który z pewnością nie będzie dobrze przyjęty przez Adama Bodnara. Oto, bowiem kolegium sądu zebrało się i ponownie obroniło władze sądu okręgowego i sądów rejonowych. Jak to możliwe, skoro dekrety zawieszające prezesów wpłynęły 1 lipca pod koniec dnia, więc mogłoby się wydawać, że byli oni zawieszeni w czasie obrad kolegium? Odpowiedź znajduje się w przepisach kodeksu pracy.

Zawieszenie prezesa czy wiceprezesa sądu w trakcie procesu odwołania przez ministerstwo sprawiedliwości to element stosunku służbowego i stosunku pracy. Sądy w sprawach służbowych innych sędziów np. Pawła Juszczyszyna czy Waldemara Żurka stosowały przepisy z zakresu prawa pracy – tłumaczy nam jeden z sędziów.

Jak się dowiadujemy, ustawa Prawo o ustroju sądów powszechnych nie reguluje obliczania terminów. Właśnie dlatego zastosowanie w tego rodzaju sytuacjach ma kodeks pracy. Ten jednak w sprawach nieuregulowanych (art. 300 kp) odsyła do kodeksu cywilnego. A zgodnie z art. 111 §2 k, „jeżeli początkiem terminu oznaczonego w dniach jest określone zdarzenie, nie uwzględnia się przy obliczaniu terminu dnia, w którym to zdarzenie nastąpiło”.

To nieco zawiłe sformułowanie w konsekwencji mówi nam, że zwrot ministra sprawiedliwości „ze skutkiem od dnia 1 lipca 2024” oznacza, iż zawieszeni prezesi czy wiceprezesi nie pełnią czynności od dnia 2 lipca. Tak samo reguluje to art. 57 par. 1 kodeksu postępowania administracyjnego – mówi sędzia.

Oznacza to, że kolegium, które zebrało się legalnie, obroniło prezesów i minister powinien tak samo, jak poprzednio, przywrócić prezesów na ich funkcje.

Uchwała przeciwko upolitycznieniu

Kolegium Sądu Okręgowego w Warszawie nie poprzestało jednak na obronie władz sądu. Uchwaliło również uchwałę, która w zdecydowany sposób potępiło upolitycznione działanie ministra sprawiedliwości, naruszające zasadę res iudicata, czyli powagę rzeczy osądzonej. Chodzi tu o wspomniane już ponowne procedowanie odwołania władz sądu, na podstawie tych samych przesłanek. Sędziowie zarzucają Adamowi Bodnarowi łamanie prawa ustrojowego i naruszenia Konstytucji RP.

Uchwała została przesłana do wiadomości Prezydenta RP, Prezesa Rady Ministrów, Ministra Sprawiedliwości, I Prezes SN, Przewodniczącego KRS, prezesów wszystkich sądów powszechnych w Polsce, Rzecznika Praw Obywatelskich, a także Prezesa Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Komentarze