kpt. Józef Gawłowicz z barwnymi opowieściami i anegdotami zbieranymi przez 43 lata służby morskiej

Gościem „Popołudnia Wnet” jest kpt. Józef Gawłowicz – polski kapitan żeglugi wielkiej, pisarz marynista, który przybliżył kilka ciekawych historii związanych z jego niezwykle bogatą karierą morską.

Kpt. Józefa Gawłowicza uznać można bez cienia wątpliwości za weterana żeglugi nie tylko polskiej, ale i światowej. Zdają się to potwierdzać również same statystyki: 43 lata doświadczenia w zawodzie i brak wypadków lub jakkolwiek niebezpiecznych sytuacji zaowocowały reputacją tzw. „lucky captain”.

Kapitanem byłem 3 lata dłużej, niż kapitan Titanica i nikogo nie utopiłem, więc to uważam za swój życiowy sukces. Ponadto doszedłem do takiej perfekcji, że przez te 43 lata, manewrując, byłem „lucky captain”, pasażerowie bardzo chętnie u mnie pływali, a w czasie dobijania do kei szczęśliwie nie ukruszyłem nawet jednej cegiełki. Jest to rodzaj takiej dumy zawodowej nawigatora.

Co ciekawe, mało brakowało a kpt. Gawłowicz obrałby zupełnie inną ścieżkę zawodową – po skończeniu liceum aplikował bowiem na historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Sytuację odmieniło przypadkowe spotkanie z człowiekiem o dużym doświadczeniu na morzu.

Przyszedł taki pan z czterema złotymi paskami i zaczął opowiadać o tych swoich śniadych pięknościach na Karaibach, o gejszach hiszpańskich i japońskich i tak dalej. Na przerwie mi mówi: „Słuchaj, jak skończysz historię sztuki to będziesz sprzedawał starocie, a jak skończysz szkołę morską to zwiedzisz sobie świat”.

Gość „Popołudnia Wnet” jest specjalistą od tzw. astronawigacji – metody nawigowania rejsu za pomocą obserwacji gwiazd i ich układów. Metoda ta jest uznawana za dość skomplikowaną i przez pewien czas szkolenia z jej zakresu nie zaliczały się do obowiązkowych, po części przez postęp technologiczny. Technologia ma do siebie jednak to, że zawodzi – o jednej z takich sytuacji wspomniał kpt. Gawłowicz.

W 2018 roku na wodach norweskich w czasie manewrów Rosjanie wyłączyli złośliwie swoją część GPS-ów i dzielni chłopcy po akademiach wojskowych w Annopolis i w West Point nie trafili do Narwiku. Stąd Kontradmirał amerykański dowodzący flotą zarządził odnowę nauki astronawigacji – i dlatego też mi się udało, gdyż wyszła wtedy moja książka „Astronawigacja wykreślna”. I dzisiaj ta astronawigacja przeżywa renesans.

Wśród wielu anegdot opowiedzianych przez kpt. Gawłowicza znalazła się również ta nawiązująca do okresu współpracy z Jerzym Giedroyciem – redaktorem naczelnym „Kultury”, którego to magazynu egzemplarze pomagał na skalę światową rozprowadzać.

Dostawałem w różnych portach transporty, średnio dwie 6-kilowe paczki i w porcie czekałem dobę lub dwie, żeby stwierdzić, czy koledzy wynieśli inne towary i czy celnicy nas nie pilnują.  Później przechodziłem przez bramę dając strażnikowi dwie pomarańcze i słodycze dla dzieci – wtedy on mówił: „Proszę przechodzić”.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

PK

Komentarze