Polskie czerwce. Co najmniej siedem czerwców podczas ostatniego stulecia wpisało się trwale w historię naszej ojczyzny

30 lat temu w 1989 roku odbyły się niedemokratyczne wybory do Sejmu i wolne wybory do Senatu w wyniku kompromisu części Solidarności z władzą komunistyczną przy tzw. okrągłym stole.

Arkadiusz Siński

97 lat temu w 1922 – Wojsko Polskie pod dowództwem gen. Stanisława Szeptyckiego wkroczyło do Katowic, przejmując część Górnego Śląska wywalczonego w Powstaniach i plebiscycie. Oddział żołnierzy polskich witał Wojciech Korfanty. Słowa wypowiedziane przez posła Wojciecha Korfantego i gen. Stanisława Szeptyckiego przypomniał ks. Abp Marek Jędraszewski Metropolita Krakowski podczas homilii wygłoszonej 26 maja 2019 r. do męskich pielgrzymów przed bazyliką w Piekarach Śląskich. Powiedział, odnosząc się do matki – ojczyzny: „W słowo »Czcij!« z IV przykazania Dekalogu wpisana jest także miłość do Ojczyzny. Ona również jest naszą matką. Jak bardzo niełatwa jest ta nasza miłość do niej, ale i jak bardzo konieczna, świadczą trzy kolejne powstania śląskie. W tym roku przypada setna rocznica pierwszego z nich. (…)

63 lata temu w 1956 – wybuchło powstanie poznańskie robotników przeciw władzy komunistycznej, krwawo stłumione (kilkudziesięciu zabitych) przez wojsko z czołgami i milicją.

43 lata temu w 1976 –w Radomiu, Ursusie i innych miastach wybuchły masowe strajki robotników po drastycznych podwyżkach cen żywności ogłoszonych przez rząd komunistyczny. Strajki zostały stłumione przez ZOMO za pomocą tortur i „ścieżek zdrowia”. „Nieznani sprawcy” zamordowali ks. Kotlarza.

40 lat temu w 1979 – nastąpiła pierwsza pielgrzymka Papieża Polaka do Ojczyzny. Jan Paweł II wezwał Ducha Świętego do odnowy „tej ziemi”. Polacy się policzyli.

Kalendarium Arkadiusza Sińskiego pt. „Polskie czerwce” znajduje się na s. 1 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Kalendarium Arkadiusza Sińskiego pt. „Polskie czerwce” na s. 1 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Część Rodzin Katyńskich nie zaprzestała starań o powrót szczątków ich bliskich do kraju, część jest temu przeciwna

Wśród Rodzin Katyńskich trwa walka o ofiary zbrodni katyńskiej i to w sytuacji, kiedy to strona rosyjska nie daje gwarancji, że cmentarze w przyszłości nie zostaną sprofanowane czy wręcz zniszczone.

Józef Wieczorek

Czy ofiary zbrodni katyńskiej wrócą do Polski?

Wraca sprawa powrotu szczątków ofiar zbrodni katyńskiej do Polski, o czym było głośno przed kilku laty (Ciała ofiar Katynia wrócą do kraju?, Newsweek, 27.01.2012), ale problem jakby zniknął z przestrzeni publicznej. Tadeusz Płużański, zważywszy na obecną sytuację w Rosji i powtarzanie kłamstwa katyńskiego w państwie Putina, w kwietniu w „Tygodniku Solidarność” ponowił pytanie: „czy nie lepiej zabrać z nieludzkiej ziemi szczątki zamordowanych polskich oficerów i pochować je w kraju?.

Chodzi o realizację testamentu ofiar

Pytanie jak najbardziej zasadne, tym bardziej, że część rodzin katyńskich bynajmniej nie zaprzestała starań o powrót szczątków ich bliskich do kraju, czyli o realizację testamentu ofiar zbrodni katyńskiej.

Krystyna Krzyszkowiak, córka oficera Policji Państwowej zamordowanego w Twerze, ukrytego w Miednoje w składowisku zwłok ofiar z obozu w Ostaszkowie, w książce Poszukiwania (Warszawa 2016) pisze:

„Nikt z zamordowanych 22 tysięcy Polaków nie wychodził na wojnę, nie przekazawszy ustnie swoich oczekiwań związanych ze śmiercią. Nikt też, znając prawo wojenne, nie wyobrażał sobie, że nie zostanie pochowany w ojczyźnie, co gwarantuje to prawo”.

Mając to na uwadze, część rodzin katyńskich występuje z roszczeniami obywatelskimi o doprowadzenie przez władze Rzeczypospolitej do sprowadzenia szczątków ofiar zbrodni katyńskiej z Katynia, Miednoje i Charkowa do ojczyzny.

W folderze wydanym na okoliczność konferencji „Katyń w myślach i w sercu”, która miała miejsce 16 maja w Muzeum Katyńskim w Warszawie, czytamy: „Rodziny Ofiar, sukcesorzy prawni zamordowanych w Katyniu, Charkowie i Twerze z obozów Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa, na których dokonano zbrodni wojennej na stalinowski rozkaz z 5 marca 1940 roku, działając w oparciu o przysługujące i niezbywalne prawo pochowania zwłok – wraz z prawem do ekshumacji oraz prawnym obowiązkiem do sprawowania kultu zmarłych – osób najbliższych, dążą do prawnego, rodzinnego i chrześcijańskiego zakończenia faktu tej zbrodni”.

Jednocześnie rodziny Ofiar informują o bulwersujących faktach, o których na ogół Polacy nie wiedzą: „Prowadzone przez Polskę prace archeologiczne doprowadziły, w myśl obcego kulturowo i religijnie nakazu, do pozostawienia szczątków w miejscu zbrodni. Zostały one wydobyte w sposób przeczący światowym zasadom prac archeologicznych, włożone do »śmieciowych« worów bez jakichkolwiek zabezpieczeń, a następnie ponownie wrzucone do dołów śmierci z 1940 roku, tak w Charkowie, jak i w Miednoje”.

A zatem dokonano chwilowej ekshumacji szczątków z dołów śmierci, a następnie z powrotem tam je zdeponowano w workach po śmieciach.

Te rodziny stanowczo argumentują: „Żadne eksponaty w Muzeum Katyńskim, malutkie pomniczki rozsiane po miasteczkach czy napisane na ten temat książki nie załatwiają najistotniejszej sprawy – pogrzebania doczesnych szczątków. Taki właśnie nakaz wiary, który nie został dotąd zrealizowany, ciąży i spoczywa na Rzeczypospolitej”. Oraz: „Są dowody zbrodni, są Porozumienia, Umowy i Konwencje, czas na ekshumację i sprowadzenie szczątków zwłok Ofiar zbrodni katyńskiej z Katynia, Miednoje i Charkowa w celu pochowania ich w ziemi ojczystej”.

Artykuł 4 Umowy między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Federacji Rosyjskiej o grobach i miejscach pamięci ofiar wojen i represji, sporządzonej w Krakowie dnia 22 lutego 1994 r. mówi: „Ekshumacja szczątków zwłok żołnierzy i osób cywilnych w celu identyfikacji pochowanych lub przekazania ich do pochowania w ojczyźnie będzie prowadzona wyłącznie na prośbę zainteresowanej Strony i za zgodą Strony, na której terytorium państwowym one spoczywają”.

A zatem brano pod uwagę możliwość pochowania zwłok Ofiar Katyńskich w ojczyźnie po ekshumacji, a nie pozostawienie ich na miejscu zbrodni, na nieludzkiej ziemi.

W 1996 roku powstał nawet projekt utworzenia w dolnym kościele Świętego Krzyża w Warszawie Narodowego Sanktuarium Katyńskiego, z uznaniem pobłogosławiony przez Ojca Świętego Jana Pawła II.

„(…) Trzeba żywić nadzieję, że Sanktuarium Katyńskie, jako miejsce modlitewnej zadumy i niegasnącej pamięci o tych bolesnych dniach, stanie się ośrodkiem kształtowania sumień w oparciu o świadectwo wierności, jakie dali pomordowani synowie Narodu polskiego…”. Następnie w 2011 roku Metropolita Warszawski ks. Kazimierz Kardynał Nycz ustanowił w dolnej Bazylice Świętego Krzyża na Trakcie Królewskim Sanktuarium Katyńskie w Warszawie.

W wyniku umów z władzami rosyjskimi i ukraińskimi doszło do budowy polskich cmentarzy wojennych w Charkowie-Piatichatkach, Katyniu, Miednoje (r. 2000) i Kijowie-Bykowni (r. 2012) jako miejsc pochówku polskich jeńców wojennych rozstrzelanych wiosną 1940 roku przez NKWD. Ale do dziś nie zlokalizowano miejsca pochówku prawie 4 tysięcy ofiar i z tzw. listy białoruskiej.

Witomiła Wołk-Jezierska, córka zamordowanego w Katyniu por. art. Wincentego Wołka, oficera 10 Pułku Artylerii Ciężkiej w Pikulicach-Przemyślu uważa, że „Tam nie ma grobów, są doły śmierci. Pamiętając o historii, nie mamy żadnych gwarancji, że cmentarze w Rosji i na Ukrainie nie zostaną w przyszłości zniszczone albo zlikwidowane”. Jest ona artystą plastykiem, autorką projektu sztandaru Warszawskiej Rodziny Katyńskiej, była jedną z 13 krewnych Ofiar Katyńskich wnoszących Skargę katyńską do Trybunału w Strasburgu. Należy do coraz większej grupy krewnych ofiar zabiegających o sprowadzenie doczesnych szczątków ofiar zbrodni katyńskiej do ojczyzny, argumentując:

„Cmentarz w Polsce położy kres zamiarowi Stalina, aby zatrzeć historię zamordowanych ludzi. Tylko w kraju mogą liczyć na godny pochówek. Na Wschodzie powinny zostać jedynie symboliczne miejsca pamięci”.

Krzysztof Tomaszewski, wnuk Szymona Tomaszewskiego, oficera policji zamordowanego w Twerze (obecnie w dołach śmierci w Miednoje) na konferencji w muzeum katyńskim zaprezentował Listę, udokumentowaną w latach 1994–2005 oryginałami podpisów osób zabiegających o sprowadzenie doczesnych szczątków ofiar zbrodni Katyńskiej na cmentarz w ojczyźnie, liczącą 1017 podpisów. Na sprowadzenie szczątków ofiar zbrodni katyńskiej do Polski czeka więc niemałe grono krewnych.

Rozdarcie wśród Rodzin Katyńskich

W przemówieniu Prezes Zarządu Federacji Rodzin Katyńskich Izabelli Sariusz-Skąpskiej w Kijowie-Bykowni 22 października 2017 znalazły się słowa zdumiewające i wręcz obraźliwe dla takich działań:

„Niestety, odlane w żeliwie i wykute w kamieniu słowa z katyńskich nekropolii muszą bronić tych miejsc także przed słowami głupoty i bezmyślności. Odradza się podła idea, aby Polskie Cmentarze Wojenne, gdzie spoczęły ofiary zbrodni katyńskiej zniszczyć, a to, co jeszcze zostało w ziemi, przenieść do kraju. Tutaj, w Bykowni, w imieniu rodzin zebranych w ogólnopolskiej Federacji Rodzin Katyńskich, mam obowiązek powiedzieć z całą mocą: nigdy nie dopuścimy do zacierania śladów zbrodni!”. A w liście otwartym z dnia 10 maja 2016 r. Federacji Rodzin Katyńskich czytamy nie mniej zdumiewającą argumentację: „Udzielanie jakiejkolwiek instytucji prawa do ekshumowania grobów naszych Bliskich oznaczałoby możliwość ponownego zbezczeszczenia Ich szczątków, jakiego wcześniej dokonywali sowieccy barbarzyńcy. Demagogiczny apel o »przenoszenie« do Polski katyńskich nekropolii to zarazem wezwanie do niszczenia dowodów zbrodni katyńskiej tam, na miejscu. Dzięki temu po latach niechętni prawdzie pseudonaukowcy uzyskaliby argument, że ten bezprecedensowy mord na polskich jeńcach wojny 1939 nigdy się nie wydarzył!”.

Widać rozdarcie Rodzin Katyńskich i ostry spór odnośnie do dalszych losów szczątków Ofiar Katyńskich.

Władze Państwa Polskiego stoją w tym sporze raczej po stronie Federacji Rodzin Katyńskich i nigdy nie występowały do władz Rosji czy Ukrainy o sprowadzenie szczątków Ofiar Katyńskich, choć możliwość takiego rozwiązania zakładały umowy 1994 r. Jedynie Jarosław Kaczyński w relacjach z rodzinami katyńskimi wyraził zdanie, że ofiary zbrodni katyńskiej winny spocząć na Polskiej ziemi, aby ich groby nie były przedmiotem politycznych gier Rosji.

Żołnierze Wyklęci – tak, Ofiary Katyńskie – nie?

W ostatnich latach ekipy IPN pod kierunkiem prof. Szwagrzyka przeszukują miejsca zbrodni komunistycznych na żołnierzach podziemia niepodległościowego. Prof. Szwagrzyk zapowiada, że nie spocznie, dopóki wszystkie szczątki Żołnierzy Wyklętych nie zostaną wydobyte i pochowane po chrześcijańsku w grobach, a nie bezczeszczone w „dołach niepamięci”. Co pewien czas dokonuje się pochówku zidentyfikowanych szczątków czy to w Panteonie na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach (jeszcze nie ukończonym), czy w innych grobach na innych cmentarzach. Wola rodzin jest decydująca. Np. szczątki majora Zygmunta Szendzielarza odnalezione na Łączce spoczęły nie w Panteonie, lecz w grobie rodzinnym. W Krakowie czekają na chrześcijański pochówek ekshumowane na cmentarzu Rakowickim (ul. Prandoty) szczątki ks. Władysława Gurgacza, zamordowanego w więzieniu na Montelupich. Nie pojawiają się argumenty, że ekshumacja szczątków, wydobywanie ich z dołów, gdzie miały pozostawać w niepamięci, prowadzi do zacierania dowodów zbrodni komunistycznych i ponownego bezczeszczenia pomordowanych. Na miejscach zbrodni odsłania się tablice pamięci, ale szczątki grzebie się po chrześcijańsku w grobach, a nie pozostawia w dołach, tam gdzie zamordowani byli wrzucani.

Identyfikacja wszystkich szczątków Żołnierzy Wyklętych nie jest możliwa, ale jednak nie wysuwa się takich argumentów jak w przypadku Ofiar Katyńskich, że skoro jednoznaczna identyfikacja osób w mogiłach zbiorowych jest bardzo trudna i nie wszyscy zostaną zidentyfikowani, to ich ekshumacja i sprowadzenie do Polski jest niemożliwe. Widać jawną sprzeczność oficjalnego postępowania i argumentacji wobec szczątków Żołnierzy Wyklętych i Ofiar Katyńskich. Co więcej, szczątki Żołnierzy Wyklętych przed ekshumacją na ogół spoczywają w ojczyźnie, a szczątki katyńskie na nieludzkiej ziemi.

Cywilizacyjne dylematy

Trzeba przypomnieć, że po katastrofie smoleńskiej też były pomysły pochowania szczątków ofiar w jednej zbiorowej mogile i to na miejscu katastrofy, jednak takiego pomysłu nie zrealizowano.

Ekshumacja szczątków ofiar katastrofy, przeciwko której też były protesty (m.in. przewodniczącej Federacji Rodzin Katyńskich), przyniosła wiele dowodów profanacji szczątków przez stronę rosyjską.

Poprzez sprowadzenie szczątków ofiar katastrofy i ich pochowanie w grobach nie zlikwidowano dowodów katastrofy, tak jak sprowadzenie szczątków samolotu też by takiego dowodu nie zlikwidowało, wręcz przeciwnie. Jego zbadanie na miejscu w Polsce dawałoby większe szanse na wyjaśnienie przyczyn katastrofy, podczas gdy pozostawianie wraku na miejscu katastrofy takiej możliwości nie daje, a dowody są niszczone.

Jasne, że ew. powrót szczątków Ofiar Katyńskich to trudne przedsięwzięcie, ale jest możliwe. Zasłanianie się brakiem zgody strony rosyjskiej jest nieuzasadnione, gdyż strona Polska o takie przeniesienie w ogóle nie wystąpiła, choć umowa na to zezwala! Sprowadzenie szczątków katyńskich nie stanowiłoby ich profanacji, lecz spełnienie chrześcijańskiego obowiązku pochowania w grobach, zgodnie z wolą niemałej części rodzin katyńskich, które nie powinny być wyszydzane, wyśmiewane przez innych członków rodzin katyńskich – zwolenników ich pozostawienia tam, gdzie zostały wrzucone do dołów i profanowane, także wiele lat po zbrodni, właśnie dla zatarcia jej śladów. Niestety profanacje miały miejsce także podczas prowadzenia prac archeologicznych przez stronę polską.

Wśród Rodzin Katyńskich trwa walka o ofiary zbrodni katyńskiej i to w sytuacji, kiedy to strona rosyjska jest tą, która gra politycznie do dnia dzisiejszego zbrodnią katyńską i nie daje gwarancji, że cmentarze w przyszłości nie zostaną sprofanowane czy wręcz zniszczone. Sprawa powrotu ofiar zbrodni katyńskiej wymaga merytorycznej dyskusji, a nie obrzucania licznych rodzin katyńskich zarzutami o niecne zamiary niszczenia dowodów zbrodni.

Polska jest krajem, jak się podkreśla, cywilizacji łacińskiej, gdzie szczątki zmarłych traktuje się inaczej niż w krajach cywilizacji turańskiej.

Niestety żyjemy w czasach wskazujących na upadek naszej cywilizacji, czego sytuacja wokół ofiar zbrodni katyńskiej może być jednym z dowodów.

Dokumentacja materiałów z konferencji w Muzeum Katyńskim znajduje się na kanale YouTube autora tekstu.

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Czy ofiary zbrodni katyńskiej wrócą do Polski?” znajduje się na s. 3 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Czy ofiary zbrodni katyńskiej wrócą do Polski?” na s. 3 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Do dziś wielu nie chce przyznać, że dali się oszukać przed 30 laty/ Jadwiga Chmielowska, „Śląski Kurier WNET” nr 60/2019

Być może trzeba było czekać czterdziestu lat, aby spełniły się słowa modlitwy Świętego Jana Pawła II. Dlatego tak wyje Zło, bo „zmienia się oblicze Ziemi, tej Ziemi”. Duch Święty działa.

Jadwiga Chmielowska

Aby zrozumieć, co się dzieje teraz, mam nadzieję u schyłku III RP, trzeba znać okoliczności jej powstania. Wielkie oszustwo – zdradę politycznych elit, które uzurpowały sobie prawo przewodzenia narodowi tak miłującemu wolność. Do dziś wielu obywateli nie chce przyznać, nawet sami przed sobą, że dali się oszukać przed 30 laty. Chcieli dobrze, lecz dali się oszukać, bo skąd mieli czerpać wiedzę? Wszak „Gazeta Wyborcza” ze znaczkiem Solidarności, działacze NSZZ Solidarność, nawet Radio Wolna Europa przedstawiały „okrągły stół” jako sukces i wzywały, aby głosować na Solidarność, czyli listę Komitetu Obywatelskiego.

O rozmowach w Magdalence nie mówiono. Jak ktoś o tę zdradę pytał, to zaprzeczano. Teraz dostępne są liczne dowody.

Przypominam moją wypowiedź opublikowaną w prasie Solidarności Walczącej Oddziału Trójmiasto, tuż po okrągłym stole, kiedy już znane były jego ustalenia.

„Wolnych wyborów nie będzie. Komuniści chcą stworzyć pozory, które by dały im pełną legitymizację sprawowania władzy. Absolutna większość w sejmie, którą sobie gwarantują, pozwoli im uchwalać dowolne ustawy, sprzeczne z interesem społeczeństwa polskiego. Odbędzie się to w aureoli prawa. Argumentem komunistów będzie to, że sejm został wyłoniony w drodze niesfałszowanych wyborów z udziałem opozycji. Komunistom są potrzebne takie wybory. Chcą zarejestrować Solidarność, byle tylko oszukać społeczeństwo i zapędzić do urn. My żądamy absolutnie wolnych i niczym nie skrępowanych wyborów – bez określania procentowej ilości mandatów. Nie możemy być wolni w 40%. Wolność jest albo jej nie ma”.

Wzywałam wtedy do bojkotu wyborów. Nie tylko Solidarność Walcząca ostrzegała.

Tego samego zdania była Liberalno-Demokratyczna Partia „Niepodległość” (LDP-N) i Polska Partia Niepodległościowa (PPN), i Młodzież Walcząca. Wszystkie te formacje zostały skazane na zamilczenie w III RP. Trwa to do dzisiaj. Jest to kara za wezwanie w czerwcu ʼ89 r. do bojkotu tej farsy wyborczej. Z przerażeniem wysłuchałam słów młodego dziennikarza TVP, mającego pretensje do rodaków o to, że do urn poszło jedynie 60%. Widać nie zdawał sobie sprawy z tego, że część najbardziej świadomych Polaków wybory 4 czerwca 1989 r. zbojkotowała.

Posłem spoza Komitetu Obywatelskiego został wybrany przez pomyłkę. Kozakiewicz, bo wyborcy myśleli, że głosują na sportowca, znanego z gestu wykonanego na Igrzyskach Olimpijskich w Moskwie – słynnego „gestu Kozakiewicza”. Kandydaci solidarnościowi dostali ponad 80%, a reżimowi 20%. Lista krajowa padła. Trzeba było zmieniać ordynację wyborczą w trakcie wyborów. Napisałam list do dwóch posłanek wybranych w I turze, Anny Knysok i Elżbiety Seferowicz. Został on wydrukowany w „Poza Układem”, wydawanym przez Andrzeja i Joannę Gwiazdów. Napisałam w nim, że naród jako suweren odrzucił komunizm i Zgromadzenie Narodowe – wybrany senat i te 35% sejmu – powinno, zmieniając ordynację, dopuścić demokratyczne wybory na 65%, bo w przeciwnym razie naród nie będzie już wierzył nikomu. Skundlonym elitom brakło odwagi. Głosować na komunistów poszło w II turze tylko ok. 20% uprawnionych.

W przeciwieństwie do różnych niedouczonych tzw. celebrytów i chamowatych profesorów pokroju Hartmana, którego pradziadek, polski patriota, w grobie się przewraca, jestem dumna z mojego narodu. Z jego zbiorowej mądrości i ukochania wolności.

Być może trzeba było czekać 40 lat, aby spełniły się słowa modlitwy św. Jana Pawła II. Dlatego tak wyje Zło, bo „zmienia się oblicze Ziemi, tej Ziemi”. Duch Święty działa.

PS

Komunistyczny reżim chiński skazuje na zamilczenie masakrę na placu Tiananmen. W trwających od kwietnia 1989 r. manifestacjach brały udział tysiące. 4 czerwca 1989 r. zginęło tam ok. 10 tys. manifestantów.

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, na s. 1 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Aby przerwać drut, wystarczy go wyginać na przemian w przeciwne strony aż do skutku. Jak się to ma do ofensywy lewactwa?

Vladimir Volkoff radzi nie przyjmować do wiadomości niczego bez sprawdzenia, nabrać zwyczaju czytania gazet, z którymi się nie zgadza i zawsze zadać pytanie, komu dana informacja czy komentarz służy.

Herbert Kopiec

Znamienne, że encyklopedie i słowniki na Zachodzie ignorują termin ‘dezinformacja’. We Francji – pisze Vladimir Volkoff – zaczęto go używać dopiero w 1963 r. w kontekście pojęcia dezinformacja techniczna, oznaczającego metodę stosowaną przez tajne służby w celu ukrycia lub przekręcenia prawdziwych celów politycznych, ekonomicznych czy dyplomatycznych danego państwa. Samo słowo – informuje „Le Monde”– pojawiło się dopiero, kiedy KGB powołało specjalny wydział mający dezinformować co do rzeczywistych celów politycznych Związku Sowieckiego.

O ile Zachód usłyszał o dezinformacji dopiero w 1963 roku, określenie to figurowało już wcześniej w sowieckich słownikach i encyklopediach.

Okazuje się, że strategia rozszyfrowania dezinformacji jest dość prosta i oczywista, choć wymaga sporo czasu i mozolnego wysiłku. Kluczowe jest to – pisze V. Volkoff – że trzeba zdać sobie sprawę z samego istnienia dezinformacji, jej systematycznego i szkodliwego charakteru. Nie należy przy tym wpadać w paniczną manię dezinformacyjną, odrzucać każdą informację pod pretekstem, że może być ona fałszywa, podejrzewać wszystkich zatrudnionych w środkach masowej komunikacji, że są agentami wpływu.

V. Volkoff doradza przyjąć postawę skrupulatnej nieufności, nie przyjmować do wiadomości niczego bez sprawdzenia, nabrać zwyczaju czytania gazet, z którymi się nie zgadza, a czytając je, zawsze zadać pytanie, komu dana informacja czy komentarz służy. Należy sporządzić – pisze dalej V. Volkoff – listę wszystkich ważniejszych tekstów, artykułów czy emisji autorstwa osoby, którą zamierzamy analizować. W rubryce „ma” należy umieścić te z nich , które stoją w sprzeczności z polityką komunistyczną; w rubryce „winien” te, które są z nią zgodne. Wiele pozycji w rubryce „winien” wyda się opartych na niepodważalnych faktach; komuniści często rozpętują swe kampanie propagandowe na gruncie, na którym fakty zdają się potwierdzać słuszność ich słów (na przykład korupcja czy brak demokracji w jakimś małym kraju będącym celem komunistów). Jeśli jednak okaże się – konkluduje Volkoff – że rubryka „winien”, prokomunistyczna, jest przepełniona, podczas gdy „ma” prawie lub zupełnie pusta, to nawet jeśli nie będzie dowiedzione, że analizowana osoba jest agentem, wszystko świadczy o tym, że jej działalność jest pożyteczna dla ZSRS. (…)

Mimo że książka Volkoffa ukazała się prawie trzydzieści lat temu, nabiera nowej, niepokojącej aktualności. Czytamy w niej, że to, co nazywane bywa dezinformacją, obejmuje też demonstracje, strajki, zamieszki, mające zdyskredytować rządy i podkopać morale społeczeństw.

Skąd my to znamy? Z analizy sowieckiej polityki zagranicznej wynika, że szczególnie użyteczne są demonstracje. Mimo że nigdy nie są one spontaniczne, sprawiają takie wrażenie i zawsze odbijają się szerokim echem wśród opinii publicznej. Dobrze zorganizowana demonstracja może stworzyć całkowicie fałszywy obraz rzeczywistych nastrojów społecznych w danym kraju i przekonać niezdecydowanych. Demonstracja pod ambasadą amerykańską w Londynie (październik 1968 r.) przeciw wojnie w Wietnamie zgromadziła 6000 osób, podczas gdy pod ambasadą ZSRS przeciw agresji na Czechosłowację protestowało 7 osób. Dezinformacja, wykorzystując najprzeróżniejsze środki, zmierza do wmówienia pewnych określonych rzeczy zawsze za pośrednictwem massmediów.

Cały artykuł Herberta Kopca pt. „Przypowieść o wyginaniu drutu” znajduje się na s. 5 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Herberta Kopca pt. „Przypowieść o wyginaniu drutu” na s. 5 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Burzliwe losy Pomnika Powstańca Śląskiego w Chorzowie i nieoczekiwane odkrycie w dramatycznym momencie dziejów monumentu

Niemiec we wrześniu 39 r. jako robotnik brał udział w burzeniu pomnika. Przypadkowo znalazł pamiątkowy rulon ze spisem walczących o polskość Śląska powstańców i ukrył go, ratując ich przed represjami.

Tadeusz Loster

Pomnik Powstańca Śląskiego w Królewskiej Hucie. | Pocztówka ze zbiorów T. Lostera

Dzisiejszy Chorzów to miasto powiatowe w województwie śląskim. Historia jego sięga XIII wieku, kiedy to znany był jako wieś. W 1868 roku prawa miejskie uzyskała Kolonia Królewska Huta. Chorzów jako przyległa wieś nie wszedł wtedy w granice miasta. W 1898 roku miasto Królewską Hutę wyłączono z powiatu bytomskiego i zostało miastem na prawach powiatu. W czerwcu 1922 roku, po powstaniach śląskich i plebiscycie, Królewską Hutę i Chorzów oraz inne części dzisiejszego Chorzowa uroczyście przyłączono do Polski.

Aspiracje i rozwój Królewskiej Huty jako miasta spowodowały, że w 1892 roku przy obecnej ulicy Wolności powstał duży, neogotycki gmach poczty, według projektu architekta J. Schuberta. Tak okazały budynek poczty powstał w związku z uniezależnieniem się placówki pocztowej od ówczesnego urzędu pocztowego w Gliwicach. Cztery lata później, w 1896 roku, pod gmachem poczty odsłonięto pomnik Germanii.(…)

Pomnik Germanii w Królewskiej Hucie uległ zniszczeniu podczas powstań śląskich. Na pozostałym cokole 2 października 1927 roku Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej profesor Ignacy Mościcki odsłonił Pomnik Powstańca Śląskiego. Pomnik przedstawiał Juliusza Ligonia – kowala, śląskiego działacza społecznego. Konkurs na projekt pomnika wygrał 23-letni krakowski artysta rzeźbiarz Stefan Zbigniewicz (1904–1942), a jego wykonaniem zajął się Wincenty Charembalski (1890–1960), polski rzeźbiarz i artysta malarz. (…)

Statua Orła Białego w Chorzowie | Fot. ze zbiorów Muzeum w Chorzowie

Juliusz Ligoń, którego twarz i sylwetka oraz zawód posłużyły artystom rzeźbiarzom do stworzenia postaci powstańca śląskiego, był kowalem, działaczem społecznym i publicystą na Śląsku. Urodził się w 1823 roku w Prądach (obecnie gmina Koszęcin). Pracował jako kowal w ojcowskiej kuźni, był samoukiem. (…) Mimo że nie był powstańcem, całe życie walczył – czynem i piórem – o polskość Śląska. Jego synami byli: poeta Jan Ligoń i dziennikarz Adolf Ligoń, a Stanisław Ligoń – malarz, pisarz i ilustrator – to jego wnuk.

Pomnik Powstańca Śląskiego, a faktycznie „Pomnik ku czci poległych Powstańców Śląskich”, przedstawiał okazałą postać kowala o regularnych rysach twarzy, trzymającego w lewej ręce kowalski młot wsparty na kowadle, a w prawej ręce wykuty miecz. Miecz ten, symbol rycerskiej walki, był skierowany ostrzem za sylwetkę pomnika, w stronę niemieckiego Bytomia.

Odsłonięcie Pomnika Powstańca Śląskiego w Chorzowie, 1971 | Fot. ze zbiorów Muzeum w Chorzowie

1 września 1939 roku wybuchła wojna. Już 3 września wojska niemieckie wkroczyły do Chorzowa, który 5 września włączony do niemieckiej Rzeszy, otrzymał nazwę Kὄnigshὕtte. W niedługim czasie Pomnik Powstańca Śląskiego został usunięty. 26 stycznia 1945 roku armia radziecka wkroczyła do Chorzowa. 20 października 1946 roku w nowej, „rządzonej przez lud” rzeczywistości na pozostałym po pomnikach Germanii i Powstańca Śląskiego cokole została odsłonięta statua Orła Białego ku czci wszystkich powstańców, którzy oddali życie za ojczyznę. (…)

Obecnie w miejscu, gdzie stały te trzy pomniki, została wybudowana w 1998 roku fontanna, a na gmachu poczty wmurowano pamiątkową tablicę o treści: „W tym miejscu stał pomnik Powstańca Śląskiego, zburzony w 1939 roku przez hitlerowców. W 1946 roku wzniesiono tu statuę Orła Białego”.

Lista imienna powstańców Śląskich z Królewskiej Huty, 1923 r. | Fot. ze zbiorów Muzeum w Chorzowie

1 września 1971 roku w Chorzowie na placu gen. Aleksandra Zawadzkiego, obecnie placu Powstańców Śląskich, z okazji 32 rocznicy agresji hitlerowskich Niemiec na Polskę oraz uczczenia 50. rocznicy III powstania śląskiego odsłonięto odbudowany Pomnik Powstańca Śląskiego. Zaprojektowali go śląscy artyści Henryk Goraj i Tadeusz Ślimakowski. Pomnik miał być kopią tego wzniesionego w 1927 roku przed gmachem poczty, ale różnił się od niego tym, że postać kowala trzymała miecz wsparty o podłoże ostrzem do przodu. (…)

W połowie lat 50. XX wieku, kiedy władze PRL zezwoliły Ślązakom czującym się Niemcami na wyjazdy do Republiki Federalnej Niemiec, do muzeum przyszedł niemłody już mężczyzna. Przyniósł ze sobą rulon pożółkłego, rozsypującego się papieru, aby przed wyjazdem pozostawić go w muzeum. Była to lista imienna powstańców śląskich z Królewskiej Huty, zawierająca 281 nazwisk, która w dniu odsłonięcia pomnika 27 października 1927 roku została umieszczona wewnątrz monumentu. Ten wyjeżdżający z Polski Niemiec w pierwszych dniach września 1939 roku jako robotnik brał udział w burzeniu pomnika. Przypadkowo znalazł pamiątkowy rulon ze spisem walczących o polskość Śląska powstańców i ukrył go, ratując ich tym sposobem przed represjami. Wręczając go ówczesnemu pracownikowi muzeum, Januszowi Modrzyńskiemu, prosił, aby pozostał anonimowym darczyńcą.

Cały artykuł Tadeusza Lostera pt. „Pomnik Powstańca w Chorzowie” znajduje się na s. 4 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tadeusza Lostera pt. „Pomnik Powstańca w Chorzowie” na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Kasacja niewygodnego dziennikarza, czyli proces Józefa W. Nie bez przyczyny naprawa sądownictwa jest sprawą pilną

Skazywanie niewinnych przez sądy III RP jest faktem. Większe zainteresowanie opinii publicznej niż uniewinnianie przestępców budzi uniewinnianie sędziów, którzy kradną „z roztargnienia”.

Józef Wieczorek

Od 4 lat jestem „grillowany” w krakowskich sądach za ujawnienie na platformie YouTube nagrania z rozprawy, która podobno miała być niejawna, ale ja o tym nie zostałem skutecznie poinformowany, a niejawny status rozprawy budził zdecydowany sprzeciw oskarżonego w trakcie kampanii wyborczej Adama Słomki, jako naruszający Konstytucję RP. Rozprawa przed Sądem Okręgowym w Krakowie sprzed 4 lat wpisywała się w kampanię wyborczą, ale doprowadziła do uniewinnienia Adama Słomki od absurdalnych zarzutów. To chyba miało pozostać tajemnicą, podczas gdy absurdalne oskarżenia były jawne!

Mimo, że nagranie przebiegu rozprawy odbyło się za wiedzą i zgodą sądu (po protestach!), prokuratura prowadziła dochodzenie, kto tego dokonał i kto film rozpowszechnia. Film od początku za wiedzą i przyzwoleniem prokuratury i kolejnych sądów był i jest dostępny w sieci, a ja jestem sądzony za ten „przestępczy” czyn.

Co więcej, podczas jednej z rozpraw film był emitowany dla zainteresowanych na korytarzu sądowym, za wiedza i zgodą sądu! Co prawda prokurator na rozprawie – dokumentowanej społecznie – oświadczył, że film nie ujawnił żadnej tajemnicy, nikomu nie zaszkodził, ja na nim nic nie zarobiłem (działam bowiem pro publico bono), ale skazać trzeba.

Sąd podzielił ten pogląd i w pierwszej instancji zostałem skazany. Przestroga przed obywatelską działalnością dla dobra publicznego – oczywista! Nadmieniam, że z moich filmów sądy niejednokrotnie korzystały jako z materiałów dowodowych, nieraz ze skutkiem uniewinnienia niesłusznie oskarżanych. Zresztą bezpłatnie, czasem bez mojej wiedzy i zgody. Nieraz zabezpieczałem prawidłowy przebieg procesu sądowego, rejestrując go w ramach kontroli społecznej. Niejako w podziękowaniu, sądy rozpoczęły „grillowanie” niewygodnego dla nich dziennikarza. Tak się złożyło, że nie zgodzono się na przełożenie terminu „grillowania” ze względu na mój udział w pogrzebie Żołnierzy Wyklętych – Danuty Siedzikówny „Inki” i Feliksa Selmanowicza „Zagończyka” w Gdańsku, tak że na pierwszą rozprawę musiałem wracać nocą, bezpośrednio na salę sądową. Później z rozmaitych powodów przesuwano terminy kolejnych rozpraw, bo sąd – z jakichś przyczyn – nie miał mocy, aby je prowadzić.

Fot. Józef Wieczorek

Moja apelacja od wyroku skazującego mnie, jak podkreślałem, za działalność pro publico bono, była 3-krotnie odraczana, a i czwarty termin został przesunięty, co prawda tylko o jeden dzień – ze względu na zbyt duże zainteresowanie opinii publicznej. Mimo rozbudowy krakowskich gmachów sądowych w ostatnich latach, sąd na rozprawie 26 kwietnia 2018 r. nie był w stanie znaleźć większej sali, zdolnej pomieścić weteranów opozycji antykomunistycznej i media społecznościowe. Ostatecznie rozprawa odbyła się w godzinach rannych dnia następnego (27 kwietnia), co nieco zmniejszyło frekwencję zainteresowanych, ale przeniesienie rozprawy chyba dla jej wyniku było korzystne. Sąd miał dodatkowy czas na przemyślenie sprawy i ostatecznie podjął decyzję o uniewinnieniu niewinnego, co nie jest częstym zwyczajem polskich sądów. (…)

Przez wiele lat w Sądzie Najwyższym, wbrew Konstytucji RP, która mówi: Art. 28. 1. Godłem Rzeczypospolitej Polskiej jest wizerunek orła białego w koronie w czerwonym polu; 4. Godło, barwy i hymn Rzeczypospolitej Polskiej podlegają ochronie prawnej,

rozprawy odbywały się w salach z umieszczonymi na ścianach jakimiś zielonymi ptaszyskami (zielone wrony?) i dopiero po przeprowadzeniu kontroli społecznej funkcjonowania Sądu Najwyższego, dokonanej przez grupę opozycjonistów antykomunistycznych (m.in. Zygmunt Miernik, Adam Słomka, Paweł Zdun), doszło do umieszczenia na salach rozpraw godła polskiego, zgodnie z obowiązującą Konstytucją.

To jest jeden z przykładów, że na straży Konstytucji często stoją obywatele (nieraz w sądach karani!), a nie sędziowie, którzy na takiej straży stać powinni i za to są wynagradzani. To pokazuje, jak ważna jest kontrola społeczna władzy, także sądowniczej, aby Polska stała się państwem prawa.

Cały artykuł Józefa Wieczorka pt. „Kasacja niewygodnego dziennikarza, czyli proces Józefa W.” znajduje się na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Kasacja niewygodnego dziennikarza, czyli proces Józefa W.” na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Kapitan WP Henryk Kalemba – jeden z wielu mało znanych bohaterów, którym Rzeczpospolita zawdzięcza niepodległość (II)

Całe życie poświęcił walce o niepodległość Polski: uczestniczył w I wojnie światowej, w powstaniach śląskich, zginął w Katyniu. Był jednym z tych, których latami pomijano w publikacjach PRL-u.

Zdzisław Janeczek

Henryk Kalemba, jako zaprzysiężony członek POW G.Śl., wziął udział w pierwszym powstaniu śląskim, które rozpoczęło się w nocy z 16 na 17 VIII i trwało do 24 VIII 1919 r. Kierując plutonem, odznaczył się w ataku na placówkę Grenschutzu i zdobył kaem. Niestety zagrożenia militarne ze wschodu, gdzie od 14 II 1919 r. toczono wojnę z sowiecką Rosją, uniemożliwiło rządowi w Warszawie wsparcie insurgentów. Powstanie upadło, a H. Kalemba wraz z innymi powstańcami musiał szukać schronienia przed niemieckimi represjami za polskim kordonem. (…)

Chwilowo front wschodni ponownie stał się jego domem. Kresowy epizod dostarczył mu mocnych wrażeń. Nowe pejzaże, inni ludzie. Udział w coraz to nowych potyczkach. Tam zetknął się po raz pierwszy z komunistami tworzącymi armię bolszewicką, tam nauczył się prowadzić życie zbratane ze śmiercią. (…)

Kampania zimowa prowadzona była w trudnych warunkach klimatycznych, mróz rzadko był mniejszy niż –30 stopni C. H. Kalemba nie tylko wziął udział w krwawym szturmie na Dyneburg, ale i w bojach o polskie Inflanty. Znajdował się stale na linii frontu i został ranny. Jego odwaga i trud żołnierski nie poszły na marne. Operacja zakończyła się pełnym sukcesem. Siły sowieckie IV i XI dywizji zostały rozbite, miasto zdobyte, a załoga wzięta do niewoli. Udział H. Kalemby w ciężkiej kampanii dyneburskiej miał duży wpływ na ocenę jego żołnierskich zasług. Do Dyneburga przybył osobiście Naczelny Wódz Józef Piłsudski. Uczestników tej operacji polecił umieścić na pierwszych miejscach listy odznaczonych krzyżami Virtuti Militari za walki z lat 1919–1920. (…)

W połowie maja 1920 r. pułk H. Kalemby walczył z nacierającymi wojskami sowieckimi, m.in. pod Kubliczami w rejonie Berezyny, gdzie 3. batalion poniósł duże straty. O zaciętości walk świadczyła zapamiętana przez H. Kalembę śmierć sierżanta Stanisława Młynarczyka z 4. kompani, który pod Berezyną, otoczony 20 V przez wrogów, ostatnią kulę przeznaczył dla siebie. (…)

Gdy zaleczył rany, otrzymał nowe zadanie. Zwolniony z wojska, został oddelegowany do udziału w akcji plebiscytowej i obrony Górnego Śląska. Zameldował się więc w obozie w Sosnowcu, skąd 20 VIII 1920 r. przedostał się na Śląsk, by podjąć aktywną działalność jako zaprzysiężony członek POW G.Śl., m.in. organizując wiece na Opolszczyźnie. W szeregach POW ujawniły się wszystkie zalety jego osobowości. Oprócz umiejętności dowodzenia ludźmi cechowała go życzliwość. Okazało się, iż był zdolny i lojalny, pracowity, energiczny oraz przejawiał duże zainteresowanie szkoleniem podkomendnych, jak również dalszym pogłębianiem wiedzy wojskowej. Przede wszystkim miał okazję wykazać się odwagą i wykorzystać zdobyte doświadczenie frontowe w drugim powstaniu śląskim. (…)

Wybuchło kolejne powstanie, którego głównym celem była samoobrona. Południową część okręgu VII, podległą A. Dornowi, powstańcy śląscy opanowali już na przełomie 19 i 20 VIII 1920 r. H. Kalemba, dowodząc 3. Kompanią, po zaciętej walce zdobył rodzinną miejscowość Józefowiec. Łupem zwycięzcy padło 200 niemieckich karabinów. Następnie powstańcy z Józefowca wsparli 23 VIII natarcie na Wielkie Hajduki. Inne grupy w powiecie katowickim zdobyły hutę „Baildon”, Nowy Bytom i Chorzów. Opór stawiały niemieckie posterunki w Siemianowicach i Bogucicach. Natomiast bez walki zajęto Giszowiec i Nikiszowiec. 27 VIII 1920 r. objął ich podpisany przez W. Fojkisa akt demobilizacji wszystkich oddziałów bojowych samoobrony. 28 VIII przedstawiciele polskiego i niemieckiego komitetu plebiscytowego wydali wspólną odezwę wzywającą do przywrócenia spokoju i podjęcia pracy. Uczestnicy drugiego powstania zabiegali o usunięcie niemieckiej policji SIPO, a także o rozwiązanie niemieckich bojówek obszaru objętego plebiscytem. Ponadto powstanie przybliżyło cel, jakim było przeprowadzenie plebiscytu. Jego ostateczny termin wyznaczono na 20 III 1921 r. (…)

Postanowił zawrzeć związek małżeński. Okoliczności były sprzyjające. Nie musiał obawiać się przy ślubie trudności, na jakie był narażony ze strony niemieckiego kleru Wojciech Korfanty.

Niemieccy księża w czasie spowiedzi często odmawiali Ślązakom rozgrzeszenia za samo czytanie polskiej prasy i głosowanie na polskich kandydatów do parlamentu. Więc jak ciężkim grzechem musiał być udział w powstaniach i służba pod sztandarem J. Piłsudskiego, poprzedzona dezercją z armii cesarza Wilhelma II?

Dotąd Henryk Kalemba, przystojny blondyn, prowadził kawalerski żywot, gdyż wojna burzyła normalny tryb życia, ograniczała kontakty z kobietami i nie sprzyjała budowaniu trwałych związków. Jednak podczas jednej z akcji plebiscytowych poznał kurierkę Bronisławę z Jędrusków. Podobno spojrzeli sobie w oczy i to wystarczyło. Panna była urodziwa, miała wiele uroku osobistego. Nieduża, dość zgrabna. Ubierała się z dużym smakiem; miała swoisty, ładny styl. Dbała o strój. Z jej kobiecą kokieterią kontrastował umysł raczej męski, wyróżniający się logiką dowodzenia. Była śmiała i rezolutna. Trudniła się przemytem broni dla tajnych magazynów w powiatach katowickim i rybnickim, a także kolportażem materiałów propagandowych przeznaczonych dla Domu Plebiscytowego w Katowicach. Wśród „szwarcowanych” nielegalnych druków były książki, gazety i odezwy. Pośrednio zajmowała się również wywiadem wojskowym, współpracując z Ekspozyturą II Oddziału w Sosnowcu, tzw. biurem Habdank. Jak trzeba było, pomagała powstańcom, opatrywała rany i przewoziła wojenną korespondencję. Wzajemne zauroczenie okazało się trwałe. Henryk oświadczył się poznanej dziewczynie. Gdy propozycja została przyjęta, rozpoczął przygotowania do ożenku. Poślubił Bronisławę tuż po drugim powstaniu – w niedzielę 19 IX 1920 r. (…)

Henryk Kalemba włączył się w ruch niepodległościowy ze zdwojoną energią. Najpierw był to udział w akcji plebiscytowej obfitującej w liczne spory i napięcia, łącznie z utarczkami z niemieckimi bojówkami. Spór się zaostrzył, gdy doszło do niekorzystnej interpretacji wyników plebiscytu.

Polacy oczekiwali, że zgodnie z aneksem do art. 88 traktatu wersalskiego, głosy będą zliczane nie globalnie, a gminami, których za Polską głosowało 44,7%.

Jednakże, wbrew ustaleniom, w Komisji Międzysojuszniczej przewagę zaczęła zdobywać koncepcja brytyjsko-włoska, oparta na globalnym liczeniu głosów i przyznająca Polsce tylko 25% obszaru plebiscytowego, tj. powiaty pszczyński, rybnicki i przylegające do nich lub polskiej granicy skrawki powiatów: raciborskiego, toszecko-gliwickiego, katowickiego, bytomskiego, tarnogórskiego i oleskiego. Wytyczona linia podziału, nazwana od nazwisk komisarzy Anglii i Włoch linią Percivala-de Marinisa, nie zadowalała żadnej ze stron.

Cały artykuł Zdzisława Janeczka pt. „Kpt. Henryk Kalemba. Powstania śląskie” znajduje się na s. 6–7 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Zdzisława Janeczka pt. „Kpt. Henryk Kalemba. Powstania śląskie” na s. 6–7 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Szansa dla polskich złóż węgla i polskiej gospodarki. Technologia podziemnego zgazowania węgla kamiennego

W instalacjach pilotowych w Kopalni Doświadczalnej „Barbara” oraz KWK „Wieczorek” sprawdzono, że Polska ma znaczny potencjał eksploatacji złóż węgla kamiennego metodą podziemnego zgazowania.

Krzysztof Kapusta

Podziemne zgazowanie węgla (PZW) jest metodą pozyskiwania energii chemicznej węgla bezpośrednio w miejscu jego zalegania (in situ) poprzez doprowadzenie do zapalonego złoża czynnika zgazowującego i odbiór wytworzonego gazu o wartości przemysłowej na powierzchni. W przeciwieństwie do tradycyjnych, górniczych metod pozyskiwania surowca, w trakcie procesu podziemnego zgazowania węgla paliwo zamieniane jest na gaz o wartości przemysłowej bezpośrednio w miejscu zalegania w złożu, a następnie wytworzony gaz wyprowadzany jest otworami na powierzchnię. (…)

Eksploatacja pokładów węgla metodą zgazowania podziemnego znajduje szczególne uzasadnienie w przypadkach, gdy wydobycie tradycyjnymi metodami górniczymi jest nieuzasadnione ekonomicznie bądź uniemożliwione względami bezpieczeństwa prowadzenia robót podziemnych (np. w pokładach głęboko zalegających). Możliwości wykorzystania wytworzonego w ten sposób gazu, którego skład chemiczny oraz wartość opałowa zależą głównie od zastosowanego czynnika zagazowującego, są we współczesnej syntezie chemicznej oraz energetyce zawodowej niezwykle szerokie.

Instalacja podziemnego zgazowania węgla na terenie KWK „Wieczorek” | Fot. M. Stańczyk MGW

W Polsce po raz pierwszy do badań nad podziemnym zgazowaniem węgla przystąpiono w roku 1948. Początkowo naukowcy z Głównego Instytutu Górnictwa zostali włączeni do badań nad PZW prowadzonych w Belgii. W ramach projektu belgijskiego przeprowadzono dwa doświadczenia podziemne, stosując zgazowanie powietrzne metodą opływową oraz kilkanaście eksperymentów w tzw. podziemnym gazogeneratorze powierzchniowym. W roku 1949 dla prowadzenia badań w tym obszarze utworzono Dział Zgazowania Podziemnego w ówczesnym Zakładzie Górniczym GIG, który został następnie przekształcony w samodzielny zakład badawczy. Ośrodek doświadczalny zbudowano na obszarze byłej kopalni „Mars” w Łagiszy. W ośrodku przeprowadzono kilka prób zgazowania w reaktorach podziemnych, stosując do zgazowania początkowo tlen, a następnie powietrze. Przyjęty wtedy w kraju kierunek rozwoju technologii PZW preferował wykorzystanie sposobu szybowego i dołowego generatora opartego na otworach generatorowych.

Do badań nad podziemnym zgazowaniem węgla w Głównym Instytucie Górnictwa powrócono w roku 2007. Eksperymenty PZW zostały przeprowadzone dwukrotnie w roku 2010 i 2013 w Głównym Instytucie Górnictwa Kopalni Doświadczalnej „Barbara” w Mikołowie, ponadto w roku 2014 przeprowadzono pilotażową próbę eksploatacji pokładu węgla metodą podziemnego zgazowania w KHW SA KWK „Wieczorek”.

Realizacja prób podziemnego zgazowania węgla została przeprowadzona w pokładzie 310 Kopalni Doświadczalnej „Barbara” w ramach projektu HUGE (ang. Hydrogen Oriented Underground Coal Gasification for Europe) oraz HUGE2, finansowanych przez Komisję Europejską w ramach Funduszu Badawczego Węgla i Stali. (…) Próby podziemne były poprzedzone szeregiem eksperymentów w tzw. laboratoryjnym reaktorze powierzchniowym. (…)

Prace badawcze kontynuowano w ramach projektu HUGE2, w którym – poza zbadaniem możliwości dalszego zwiększenia udziału wodoru w produkowanym gazie – szczególny nacisk położono na aspekty bezpieczeństwa środowiskowego i procesowego technologii PZW. W roku 2013 w KD Barbara przeprowadzono kolejną próbę zgazowania w warunkach podziemnych, w której przetestowano zmienioną geometrię kanałów zgazowania, tj. w kształcie litery „V”.

Przeprowadzony proces charakteryzował się wysoką sprawnością energetyczną, wynoszącą ok. 70% (procent energii chemicznej zgazowanego węgla zawartej w produkowanym gazie). (…) Przeprowadzony 6-dniowy eksperyment udowodnił możliwość prowadzenia procesu w sposób kontrolowany i bezpieczny dla otoczenia naturalnego.

Przeprowadzone dwa eksperymenty PZG w KD „Barbara” pozwoliły na poszerzenie wiedzy i zdobycie doświadczeń przy opracowywaniu projektu technicznego pilotażowej próby podziemnego zgazowania przeprowadzonej w 2014 roku w KHW SA KWK „Wieczorek”. Eksperyment realizowany był w ramach strategicznego programu badań naukowych i prac rozwojowych „Zaawansowane technologie pozyskiwania energii”, finansowanego przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. (…) Po zakończeniu eksperymentu i całkowitym wygaszeniu reaktora podziemnego przeprowadzono wszechstronne prace pozwalające na określenie wytrzymałości mechanicznej powstałej kawerny poprocesowej oraz badania oceniające oddziaływanie procesu na środowisko naturalne. Badania dowiodły pełnego bezpieczeństwa środowiskowego i technologicznego prowadzonego procesu zgazowania.

Kilkudziesięcioletnie doświadczenia światowe w dziedzinie podziemnego zgazowania węgla dowiodły wykonalności technicznej procesu. Wiele danych potwierdza również atrakcyjność ekonomiczną takiego sposobu pozyskiwania energii chemicznej zawartej w węglu. (…) Polscy badacze dzięki pracom prowadzonym w Głównym Instytucie Górnictwa w ostatnich latach przyczynili się do rozwiązania wielu istotnych zagadnień technicznych związanych z procesem PZW.

Cały artykuł Krzysztofa Kapusty pt. „Technologia podziemnego zgazowania węgla kamiennego” znajduje się na s. 9 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Krzysztofa Kapusty pt. „Technologia podziemnego zgazowania węgla kamiennego” na s. 9 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Czy nowy ambasador Polski na Ukrainie zyska zaufanie? Czy uwrażliwi Ukraińców na polską narrację historyczną?

Podstawowym zadaniem nowego ambasadora będzie odbudowa zaufania między Kijowem a Warszawą. Kijów nigdy nie był łatwym miejscem pracy. Przyjeżdżając tu, trzeba być bardzo zmotywowanym.

Eugeniusz Bilonożko

W grudniu 2018 r. prezydent Duda ogłosił odwołanie ambasadora Jana Piekły z dniem 31 stycznia 2019 r. (…) Kadencja ambasadora Piekły przypadła na lata 2016–2018, kiedy Polska i Ukraina zderzyły się z najostrzejszą fazą rosyjskiego natarcia w tak zwanej „wojnie pomników”. (…) Wydarzeniem, rzucającym cień na relacje ukraińsko-polskie, stało się przywrócenie dwóch posągów kamiennych lwów, stanowiących niegdyś integralną część kolumnady Pomnika Chwały na Cmentarzu Orląt Lwowskich. Montażu dokonano w grudniu 2015 r. W styczniu 2016 r. lwowska rada obwodowa zwróciła się do służb z wnioskiem o zbadanie, czy lwy „nie mają charakteru antyukraińskiego”. Warto pamiętać, że o powrót rzeźb zabiegała polska Fundacja Dziedzictwa Kulturowego oraz Towarzystwo Opieki nad Grobami Wojskowymi we Lwowie. Zezwolenie na transport i montaż posągów zostały wydane przez konserwatora miasta Lwów, panią Lilię Onyszczenko, przewodniczącą Wydziału Ochrony Środowiska historycznego miasta Lwowa, która pracuje tam od 2007 roku.

Nie wiadomo, czy pani Onyszczenko wiedziała o umowie między rządem Ukrainy i Polski z 2005 roku, w której lwy nie były wymienione jako element odbudowanego Cmentarza Orląt Lwowskich. Tak czy inaczej, od dwóch lat lwy pozostają zakryte dyktą, a sprawa jest otwarta i nadal niezałatwiona.

W październiku 2018 r. kwestia lwów wróciła. Lwowska rada obwodowa wydała oświadczenie w sprawie posągów, które nazwała „symbolem polskiej okupacji”. „Dążenie do ustawienia potajemnie pomników polskiej okupacji Lwowa trwa w momencie niszczenia ukraińskich pomników na terytorium Polski, co odbywa się za milczącą zgodą polskich władz lokalnych” – głosi oświadczenie władz Lwowa.

Na komunikat radnych odpowiedziało polskie ministerstwo spraw zagranicznych. Wiceszef MSZ Bartosz Cichocki poinformował, że polska strona zdecydowanie sprzeciwia się możliwości nielegalnego usunięcia lwów, a strona ukraińska została uprzedzona o negatywnych konsekwencjach, jakie tego typu ruch miałby dla stosunków dwustronnych. Najważniejszym skutkiem tego wydarzenia jest, że we wrześniu 2018 r. po Lwowie zaczęła krążyć plotka, że Polacy planują przyjazd w rocznicę walk o miasto i „odsłonięcie” lwów. W patriotycznym zapale radni z partii „Blok” Petra Poroszenki i „Samopomoc” Sadowego przegłosowali odezwę, gdzie padły słowa o „symbolach polskiej okupacji” na Cmentarzu Orląt Lwowskich.

Wszystko wskazuje na to, że na Ukrainie nikt nie wierzy słowom polskich dyplomatów, którzy na pewno nie mogli ukrywać albo „potajemnie” przygotowywać prowokacyjnej wizyty, mającej na celu „odsłonięcie lwów”.

Sytuacja z lwami przypomina sprawę Szczerbca na mogile Pięciu z Persenkówki, gdzie spoczęły zwłoki nieznanych żołnierzy, którzy zginęli w walkach o Lwów w 1918 roku. Ta mogiła, zajmująca czołowe miejsce na osi Pomnika Chwały, stanowi ważną część Cmentarza Orląt. Otwarcie cmentarza odbyło się w 2005 r. w obecności prezydentów Aleksandra Kwaśniewskiego i Wiktora Juszczenki. Przywrócenie temu miejscu historycznego kształtu gwarantowało porozumienie polsko-ukraińskie z 2001 r., ale protestowały przeciwko temu lokalne władze. W końcu rada miasta wyraziła zgodę, ale postawiła kilka warunków otwarcia cmentarza: że nie będzie tam historycznych figur lwów oraz napisu, w którym pojawiałoby się stwierdzenie „obrońcy Lwowa” w odniesieniu do polskich uczestników walk z Ukraińcami. W latach 2007 i 2013 lokalne władze na poziomie obwodu i rady miasta stwierdziły, że w miejscu Szczerbca na mogile Pięciu z Persenkówki miał się znaleźć krzyż (…) a napis będzie miał następującą treść: „Tu leży żołnierz polski poległy za Ojczyznę”. Ostatecznie miecz został umieszczony, ale Polacy nazwali go krzyżem.

W opinii ukraińskich ekspertów Polska realizuje strategię małych kroków i wymusza na ukraińskiej stronie ustępstwa, grając na wewnętrznych podziałach. Trudno się nie zgodzić – montaż i transport na cmentarz lwów nie mógł odbyć się bez oficjalnego i nieoficjalnego przyzwolenia prezydenta miasta Andrija Sadowego, który pewnie liczył na zdobycie politycznego kapitału.

Cały artykuł Eugeniusza Bilonożki pt. „Wrażliwość i zaufanie” znajduje się na s. 3 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Eugeniusza Bilonożki pt. „Wrażliwość i zaufanie” na s. 3 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Deklaracje polityków w sprawie węgla z sufitu wzięte. Czy kłamstwo czasie kampanii wyborczych popłaca?

Kto mówi prawdę? Nasi „fachowcy” zarządzający energetyką, czy też Niemcy i Duńczycy, mający przecież wybór lokalizacji farm wiatrowych i budujący je w pierwszej kolejności na Morzu Północnym?

Marek Adamczyk

Szanowni Państwo, ciężko jest mi polemizować na argumenty w dziedzinie górnictwa, energetyki i klimatu z ludźmi, którzy są u władzy, a jeszcze bardziej z tymi, którzy cisną się do zdobycia władzy w czasie kolejnych wyborów. To, co oni wypowiadają i deklarują w sprawie węgla i szkodliwości CO₂ emitowanego przez polską energetykę, zakrawa na groteskę. Przypomnę tu deklarację Roberta Biedronia, szefa nowej formacji politycznej Wiosna, o całkowitym odejściu w Polsce od węgla do 2035 roku, zaprezentowane na konwencji wyborczej jego partii w dniu 3 lutego 2019 roku na warszawskim Torwarze. Ostatnio do tych ludzi dołączyli członkowie kolejnych partii, skupieni w formacji politycznej pod nazwą Koalicja Europejska, przygotowanej na wybory do Parlamentu Europejskiego. Na konwencji tej formacji w Poznaniu na terenie MTP 27 kwietnia 2019 roku lider koalicji i szef PO Grzegorz Schetyna zapowiedział w przypadku wygrania wyborów odejście w ciągu dekady od węgla jako paliwa używanego do ogrzewania domów. (…)

To są po prostu kłamstwa, bo wprowadzenie czystych nośników energii jest niemożliwe w tak krótkim czasie, a plany odejścia od naszych bogactw narodowych – węgla kamiennego i brunatnego – zakrawają na zdradę stanu. Wystarczyłoby tylko zmienić technologię ich przetwarzania i wdrożyć nowe techniki likwidacji smogu, opracowane przez polskich wynalazców. (…)

Pisząc ten artykuł, natknąłem się w internecie na wypowiedź Arkadiusza Sekcińskiego, wiceprezesa zarządu PGE Energetyka Odnawialna, z konferencji Współpraca Konwencjonalnych Źródeł Wytwórczych i Wielkoskalowego OZE. Powiedział tam m.in.: Energetyka morska rozwija się w Europie bardzo szybko. Moc, którą UE była w stanie z niej pozyskać w 2017 roku, wynosiła 16 GW. Również i przyrost jest bardzo wysoki, w 2016 był większy o 25% niż w roku poprzednim. Rynek energii wiatrowej na Morzu Bałtyckim zaczyna gonić ten z płytszego, Morza Północnego. Wietrzność Bałtyku jest również wyższa niż w przypadku Morza Północnego (zwłaszcza tam, gdzie ma być realizowany projekt PGE „Baltica” – przyp. red.), a przede wszystkim wiatr jest stabilny.

Ta informacja zdumiała mnie, ponieważ kłóciła się z moją wiedzą, i zmusiła mnie do dogłębnego zbadania tezy o lepszej wietrzności na Bałtyku w porównaniu do Morza Północnego. Wynik analizy jest następujący:

Większość dotychczas wybudowanych farm wiatrowych zlokalizowano na Morzu Północnym (patrz Niemcy), a nie na Bałtyku. Gdyby teza o lepszej wietrzności na Bałtyku była prawdziwa, to farmy wiatrowe powstawałyby tam.

Także lepsza wietrzność na Morzu Północnym przesądziła o tym, że Rząd Danii w marcu tego roku podjął decyzję o lokalizacji tam morskiej farmy wiatrowej (projekt Thor o planowanej mocy 800 MW – zlokalizowany w odległości 20 km od fiordu Nissum w zachodniej Danii). Początkową lokalizacją dla planowanej inwestycji, która została ogłoszona we wrześniu 2018 roku, było Morze Bałtyckie. Finalnie jednak wschodnia część fiordu Nissum uzyskała lepszą ocenę pod względem opłacalności – według Duńczyków będzie w stanie zapewnić państwu największą ilość zielonej energii w stosunku do kosztów inwestycji. Jan Hylleburg (praktyk, a nie teoretyk), dyrektor Duńskiego Stowarzyszenia Przemysłu Wiatrowego, powiedział: Morze Północne przy zachodnim wybrzeżu Półwyspu Jutlandzkiego było oczywistym wyborem, gdyż bezdyskusyjnie oferuje najlepsze warunki wietrzne w Europie. Te fakty potwierdziły moją dotychczasową wiedzę na ten temat. (…)

Kto mówi prawdę? Nasi „fachowcy” zarządzający energetyką, czy też Niemcy i Duńczycy, mający przecież wybór lokalizacji farm wiatrowych i budujący je w pierwszej kolejności na Morzu Północnym?

Cały artykuł Marka Adamczyka pt. „Deklaracje polityków w sprawie węgla z sufitu wzięte” znajduje się na s. 1 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Marka Adamczyka pt. „Deklaracje polityków w sprawie węgla z sufitu wzięte” na s. 1 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego