Wolność 2.0 – Amerykański dług czy polski sen? Rozważania w 40. rocznicę zstępowania Ducha Świętego na polską ziemię

Bank nigdy nie powie: zabrakło nam pieniędzy. Człowiek czy przedsiębiorstwo zawsze otrzyma w banku kredyt, jeżeli posiada zdolność kredytową. Przyczynia się to do wielu problemów społecznych.

Adam Domaradzki

Zmiany 1989 roku i system neoliberalny

Polska nie była jedynym krajem, w którym ograbiono obywateli z oszczędności. Stało się to również w krajach Ameryki Łacińskiej (Argentyna…).

System pieniądza dłużnego, ustanowiony w 1913 roku w Stanach Zjednoczonych (założenie FED), umiędzynarodowiony częściowo po II wojnie światowej, a całkowicie po 1971 roku, domaga ciągłej spłaty odsetek lub zaciągania kolejnych kredytów (nie z własnej woli) przez państwo, przedsiębiorstwa czy gospodarstwa domowe. Potrzebuje on, aby się ocalić, od czasu do czasu dokonać grabieży całych społeczeństw.

Tym właśnie była denominacja złotówki w latach 90., kradzież OFE za rządów Donalda Tuska, kredyty tzw. frankowe, a może nawet afera Amber Gold. System ten stworzyli ekonomiści i politycy skupieni wokół tzw. szkoły chicagowskiej (Jeffrey Sachs), którzy wyznają zasadę monetaryzmu (Milton Friedman i kolejni szefowie FED). W tym systemie, który służy przede wszystkim międzynarodowym korporacjom, oferowane jest finansowanie bez limitu, a na owoce pracy poszczególnych społeczeństw nakładane są ciężary (podatki dochodowe na spłatę międzynarodowych odsetek, podatki od pracy, etc.). System ten w żadnej mierze nie służy gospodarce narodowej i lokalnym społeczeństwom. Charakteryzuje się raczej drapieżnym przepływem kapitału międzynarodowego i tzw. prywatyzacją, co fachowo określa się jako fuzje i przejęcia (M&A), wprowadzając niestabilność lokalnych społeczności.

W Polsce tzw. transformacja ustrojowa doprowadziła do zainstalowania ustroju gospodarki neoliberalnej w 1997 roku (uchwalenie nowej konstytucji oraz ustawy Prawo bankowe, ustawy o NBP i ustaw o sądach i komornikach). W ten sposób międzynarodowy system finansowy został wkomponowany w polską rzeczywistość społeczno-gospodarczą i działa już przeszło 20 lat. Od tego czasu obowiązuje zasada „wzrost PKB”, a w mediach nie wymawia się drugiego członu tej zasady – „w oparciu o wzrost zadłużenia”. Tak jest skonstruowany ten system.

Solidarność i solidaryzm

Jako Polacy uwięzieni w „więzieniu informacyjnym” PRL i posiadający na przełomie lat 80. i 90. w sobie coś, co nazywam „mentalnością peweksowską”, łatwo daliśmy się uwieść kolorowemu Zachodowi z pełnymi półkami, które i do nas zawitały. Podobnie dają się uwodzić (przekupić?) osoby rządzące w państwach rozwijających się. Za dolara czy euro można przecież zaspokoić konkretne potrzeby osobiste czy rodzinne. (…)

Ustrój pieniądza dłużnego, w którym się znaleźliśmy, całkowicie przeczy zasadom solidaryzmu społecznego. Wyklucza on większość społeczeństwa z udziału w owocach pracy. Pożyteczna praca często nie jest w nim odpowiednio wynagradzana (zawody służby społecznej, np. nauczyciele, lekarze, kolejarze, rolnicy), a

zawody w sektorach będących blisko bankowości, które nie przyczyniają się często do rozwoju społeczeństwa, a czasem wręcz je okradają, są najlepiej wynagradzane w gospodarce.

Warto zdać sobie sprawę, że system jest skonstruowany tak, że wraz z każdym zakupem towaru w sklepie część naszych pieniędzy jest odprowadzana do właścicieli sektora finansowego, gdyż każdy produkt zawiera w sobie koszty kredytu. A nikt nas nie pytał o zdanie na ten temat! (…)

Jak przyznają oficjalnie coraz liczniejsi ekonomiści, a nawet sam Bank Anglii, obecnie pieniądze tworzone są przez banki prywatne z niczego (ex nihilo). Takie pieniądze nazywamy również fiat money (niech się staną). Krótko mówiąc, nie ma takiej możliwości, aby człowiek czy przedsiębiorstwo nie otrzymało w banku kredytu, jeżeli posiada zdolność kredytową. Bank nigdy nie powie: zabrakło nam pieniędzy. Przyczynia się to do wielu problemów społecznych i nadmiernej władzy środowiska bankierskiego, zwanego też banksterami. Strumienie pieniędzy są bardzo często kierowane nie na projekty, które przyczyniają się do rozwoju społeczeństwa, ale na te, które generują największe zyski dla sektora finansowego. Ekonomia solidaryzmu społecznego przyznaje bankom rolę pośrednika finansowego między Bankiem Narodowym a społeczeństwem. Obecnie jedynie ok. 8–12% pieniędzy to pieniądz emitowany przez NBP. Reszta jest pieniądzem stworzonym z niczego przez prywatny sektor finansowy, głównie z kapitałem międzynarodowym. Naczelną zasadą w takiej gospodarce – co przekłada się na funkcjonowanie społeczeństwa – jest zysk oraz wzrastające ceny, za którymi starają się nadążyć płace (praktycznie jedyne źródło dochodu), często poprzez podsycane konflikty społeczne. Przypomina to walki klasowe zupełnie niepotrzebne, jeśli byśmy dotknęli źródła problemu. (…)

Warto przytoczyć słowa z encykliki Centesimus annus z 1991 roku („100 lat po” [Rerum novarum[): „Inną jeszcze praktyczną formę odpowiedzi na komunizm stanowi społeczeństwo dobrobytu albo społeczeństwo konsumpcyjne. Dąży ono do zadania klęski marksizmowi na terenie czystego materializmu, poprzez ukazanie, że społeczeństwo wolnorynkowe może dojść do pełniejszego aniżeli komunizm zaspokojenia materialnych potrzeb człowieka, pomijając przy tym wartości duchowe. Jeżeli w rzeczywistości prawdą jest, że ten model społeczny uwydatnia niepowodzenie marksizmu w swoich zamiarach zbudowania nowego i lepszego społeczeństwa, to równocześnie, na tyle, na ile odmawia moralności, prawu, kulturze i religii autonomicznego istnienia i wartości, spotyka się z marksizmem w dążeniu do całkowitego sprowadzenia człowieka do dziedziny ekonomicznej i zaspokojenia potrzeb materialnych”.

Jak wołał nasz wielki rodak: „Nie chciejmy takiej wolności, która nic nie kosztuje!”. Warto podjąć zbiorowy wysiłek i zrealizować nasz polski sen.

Cały artykuł Adama Domaradzkiego „Wolność 2.0. Amerykański dług czy polski sen?” znajduje się na s. 5 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Adama Domaradzkiego „Wolność 2.0. Amerykański dług czy polski sen?” na s. 18 czerwcowego „Kuriera WNET”, nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Może polityczna demokracja odniosłaby w końcu jakiś sukces, gdyby ludzie szli na wybory, mając za sobą modlitwę i pokutę

Wiele encyklik papieskich wskazywało, że optymalnym ustrojem dla społeczeństw jest personalizm, gdzie w centrum ustroju znajduje się człowiek, jego dobro, a wraz z człowiekiem rodzina.

Adam Domaradzki

Układ pojałtański i podział Europy Środkowej na dwie wrogo do siebie nastawione części był – jak możemy się domyślać – elementem planu podboju świata według zasady „dziel i rządź”.

Ludność w strefie komunistycznej była z pewnością bardziej ciemiężona, natomiast ludność w strefie kapitalistycznej była poddana już inżynierii społecznej, znanej i nam, Polakom, po roku 1989 (wydający się trwać wiecznie dobrobyt, kontrolowany liberalizm gospodarczy i promowany liberalizm obyczajowy [wszystko mi wolno, róbta co chceta], w tym rewolucja seksualna lat 60.).

Św. Paweł w 1 Liście do Koryntian 1,12 pisał nieco inaczej: „Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść”.

Z kolei 10-milionowy ruch Polaków „Solidarność” był zbyt niebezpieczny dla tych, co chcieli przyłączyć Polskę do systemu liberalnego socjalizmu Europy Zachodniej, dlatego musiał zaistnieć stan wojenny (kontrola opozycji niewygodnej), a następnie, jak możemy z dużym prawdopodobieństwem przypuszczać, morderstwo ks. Jerzego Popiełuszki. Spotkanie (układ?) Rockefeller – Jaruzelski w Nowym Jorku to jest rok 1985, w 1. roku po śmierci kapłana Solidarności (jak pisał Grzegorz Braun w książce „Rok w kondominium”).

Świadomość tej rzeczywistości w niczym nie umniejsza bohaterstwa naszych przodków w walce o niepodległą Polskę, jednakże dla nas, dzisiejszych Polaków, powinno to oznaczać roztropność i zachowanie czujności w jakichkolwiek działaniach zaczepnych i prowokacyjnych w stosunku do najbliższych sąsiadów. Lepiej jest z nimi dobrze żyć, handlować, realizować wspólne projekty, a wtedy pokój jest zagwarantowany na lata.

Czym charakteryzuje się socjalizm? Charakteryzuje się totalną walką o zdobycie władzy, a następnie, gdy już tę władzę posiądzie, rozpoczyna się walka o jej utrzymanie. Socjalizm został już dawno i wielokrotnie potępiony przez Naukę Społeczną Kościoła. Wiele encyklik papieskich wskazywało, że optymalnym ustrojem dla społeczeństw jest personalizm, gdzie w centrum ustroju znajduje się człowiek, jego dobro, a wraz z człowiekiem rodzina, w której ten człowiek przychodzi na świat, dorasta, dojrzewa i tak przekazuje pałeczkę następnemu pokoleniu. (…)

Postęp technologiczny spowodował, że aby wyprodukować taką samą ilość dóbr, co np. 50 lat temu, potrzeba kilka razy mniej rąk do pracy (bezrobocie technologiczne). W konsekwencji rośnie armia urzędników czy to państwowych, czy finansowego, która wcale życia przeciętnej rodzinie nie ułatwia. Właśnie to jest socjalizm. Dobrze obrazuje to fragment eseju G.K. Chestertona:

Pewna wybitna działaczka polityczna, głęboko przekonana, że reprezentuje najwznioślejszy, najświatlejszy idealizm, oznajmiła (…): „Musimy troszczyć się o dzieci innych ludzi tak, jakby były nasze”. Ledwie to przeczytałem, uderzyłem dłonią w stół, jak czyni człowiek, który nagle zlokalizował i utłukł osę. Powiedziałem sobie: „Otóż to! Trafiła w sedno! Krótko i zwięźle ujęła najgorszą, najbardziej toksyczną ze wszystkich politycznych bredni, które sprawiają, że świat gnije dziś od środka. To właśnie ta brednia przeżarła i wykoślawiła demokrację, zrujnowała życie rodzinne jak demokracja długa i szeroka, zniszczyła godność, na której demokracja i życie rodzinne wspierały się jak na fundamencie.

To ona sprawiła, że niezamożnemu mężczyźnie zabrano dumę i honor, jakie odczuwał niegdyś, będąc głową rodziny. Wskutek tego niezamożny mężczyzna nie potrafi odczuwać dumy i honoru z faktu, że jest obywatelem, a już kompletnie go nie wzrusza, że jest jakimś tam wyborcą. Dom Anglika przestał być jego twierdzą; on sam przestał być panem twierdzy; żaden Tomek nie jest już wolny w swoim domku, jego dzieci nie należą do niego, a demokracja umarła. Ta pani tego nie rozumie. Ona chce dobrze. Ona nawet nie wie, co mówi. Nie dociera do niej sens tych przerażających słów, które wypowiada. Ale przecież je wypowiada, choć jej słowa oznaczają: My, ludzie bogaci, możemy zaopiekować się ubogimi dziećmi, zupełnie jakby były nasze. Ponieważ obaliliśmy instytucję rodziców, one i tak są sierotami.

(…) Inne wielkie pytanie, to gdzie podziały się kongresy eucharystyczne, które przecież odbywały się kilka razy za komunizmu?! Czy to jest wolność? Potrzebujemy życia eucharystycznego indywidualnego i wspólnotowego. Jezus Chrystus zmartwychwstał i żyje, i chce żyć w nas, w naszej wspólnocie widzialnej. Nawet przypomniał nam o swojej przedziwnej obecności w Najświętszym Sakramencie w dwóch miejscach Polski (Sokółka i Legnica). Znów przytoczmy nawróconego na katolicyzm protestanta, wielkiego pisarza i myśliciela Chestertona:

Nic nie potrafi jednoczyć tak jak wspólna wiara – ani udana rewolucja, ani wygrane wybory, ani żadne inne polityczne doświadczenie dostępne dziś na kuli ziemskiej. To, co ujrzałem na kongresie eucharystycznym, to była najdosłowniej chrześcijańska demokracja – nie nazwa żadnej partii, lecz spontaniczne osiągnięcie ogromnych ludzkich rzesz. Te ludzkie rzesze, zdaniem niektórych myślicieli stanowiące tylko ciemną ludzką masę, robiły dokładnie to, czego chciały; a chciały być chrześcijanami. Kto wie, może nawet polityczna demokracja odniosłaby w końcu jakiś sukces, gdyby ludzie szli na wybory jak na spotkanie religijne, mając za sobą modlitwę i pokutę, a nie reklamę i kłamstwa? Nie będę się zapuszczał w sferę aż tak wybujałej fantazji, ale po doświadczeniu z kongresem mam w każdym razie wrażenie, że nie da się odkryć prawdy moralnej, istniejącej we współczesnej demokracji, dopóki owa demokracja nie zacznie funkcjonować w katolickiej atmosferze duchowej. Chodzi oczywiście o taką atmosferę, która nie została przepojona wyziewami dzisiejszego komercjalizmu.

Cały artykuł Adama Domaradzkiego pt. „Zrozumiejmy rzeczywistość” można przeczytać na s. 16 majowego „Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Adama Domaradzkiego pt. „Zrozumiejmy rzeczywistość” na s. 16 „Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl