Zwycięska walka o Iwonicz-Zdrój. Utworzenie „Rzeczpospolitej Iwonickiej” i przejęcie władzy przez Radę Cywilną

Na plac pod Bazarem wkroczył oddział partyzancki, przy dźwiękach hymnu polskiego na wieżę Bazaru wciągnięto biało-czerwona flagę, a władzę przejęła Rada Cywilna z głównym lekarzem uzdrowiska na czele.

Opracował Stanisław Orzeł

Oddział dowodzony przez „Pika” doszedł nie zauważony pod sam budynek Excelsioru, sforsował parkan od strony zachodniej i wbiegł na taras, na którym siedzieli Niemcy. Partyzanci byli już bardzo blisko nich, kiedy zorientowali się w grożącym im niebezpieczeństwie. W panicznej ucieczce tłoczyli się przy drzwiach budynku i wskakiwali do okien, a partyzanci strzelali do nich jak do kaczek. Kiedy partyzanci weszli do budynku, Niemcy podnosili ręce do góry i na nasz rozkaz kładli się na posadzce korytarza. W ten sposób parter budynku opanowany został bez kłopotów.

Następnie „Pik” dał rozkaz wejścia na piętro, ale wówczas już nie szło tak dobrze. Korytarz na piętrze był długi i prosty, a Niemcy strzelali wzdłuż niego. Gdy tylko pojawialiśmy się na korytarzu, Niemcy puszczali serie z automatów, w związku z tym nie było żadnej możliwości zajęcia korytarza. W tej sytuacji „Pik” rozkazał obrzucić Niemców granatami. Rzucono do korytarza kilka granatów, po czym dowódca pierwszy wyskoczył na korytarz. Dostał silny ogień i cudem uniknął śmierci. Po tym ostrzale nie kazał już atakować, tylko ostrzeliwać. Zeszedł na parter i polecił wyprowadzić naszych rannych do lasu. Było ich dwóch: jeden ranny w rękę, a drugi w nogę. Gdy tylko pokazali się na tarasie, dostali silny ogień z sąsiedniego budynku lekarskiego, który do tej pory nie był atakowany przez partyzantów.

Ranni wycofali się do wnętrza Excelsioru i wtedy „Pik” jakby na chwilę stracił głowę. Oparł się o ścianę, opuścił ręce i głowę i tak chwilę stał. Następnie rozkazał zebrać wszystkich Niemców leżących na posadzce, wyjść z nimi na pole i strzelać spoza Niemców do sąsiedniego budynku. Zza tego żywego muru Niemców, którzy posuwali się w stronę budynku lekarskiego, partyzanci strzelali do okien budynku. Byli w połowie drogi między budynkami, gdy z okien pokazały się białe prześcieradła, jednakże partyzanci nie przerwali ognia. Dopiero na rozkaz „Pika” przestano strzelać.

Niemcy z budynku lekarskiego, słysząc strzelaninę z dolnej części uzdrowiska, myśleli, że znajdują się tam wielkie partyzanckie siły, dlatego skapitulowali. (…) Z budynku lekarskiego Niemcy schodzili przed główny budynek Excelsioru i tutaj z podniesionymi do góry rękami zatrzymali się, czekając na nasze rozkazy. Naliczyliśmy ich 72 osoby. (…)

Od początku akcji upłynęło ponad dwie godziny (…). „Pik” wysłał gońca na dół do Zdroju z poleceniem, aby się wycofywali. Z całej niemieckiej grupy wyłączył oficerów, których było ośmiu. Ustalił ubezpieczenie przednie i tylne, natomiast pozostałym żołnierzom i podoficerom powiedział do widzenia i cała grupa weszła do lasu. Pozostali Niemcy z uciechą odpowiedzieli odchodzącym partyzantom „auf wiedersehen”.

Poszczególne grupy wycofywały się do lasu, każda osobno. W obawie przed ewentualnym okrążeniem przez Ukraińców, Niemcy prowadzeni przez partyzantów co jakiś czas wołali „nie strzelać”, dopiero po przejściu około 1 km od Zdroju przestali wołać. Grupa niemieckich oficerów pod eskortą partyzantów prowadzona była w kierunku Dukli. W pobliżu miasta zarządzono odpoczynek i wtedy Niemcy zapytali, co z nimi partyzanci zrobią?

„Pik” odpowiedział, że nie mamy obozów jenieckich i nie ma ich gdzie trzymać, dlatego musi puścić ich wolno. Na dopytywanie Niemców, czy to jest prawda, „Pik” odpowiedział, że to jest słowo polskiego oficera. Po tym oświadczeniu Niemcy się jakby trochę odprężyli. (…)

„Pik” wyznaczył trzech partyzantów do dalszej eskorty Niemców, mówiąc, w jakim kierunku mają ich prowadzić i w którym miejscu zwolnić. Zaznaczył kategorycznie, że muszą być zwolnieni w takim stanie, jak są obecnie. Partyzanci podprowadzili niemieckich oficerów w pobliże Dukli, pokazali miasto, mówiąc im, że są wolni, a Niemcy podchodzili kolejno do stojących z boku trzech partyzantów krokiem defiladowym, salutowali partyzantom, którzy też stali na baczność, po czym odeszli do Dukli (L. Such, jw., s. 305–310). (…)

Po wyzwoleniu Iwonicza-Zdroju wczesnym popołudniem 28 lipca 1944 r. na plac pod tzw. Bazarem w jego centrum wkroczył oddział partyzancki, przy dźwiękach hymnu polskiego na wieżę Bazaru wciągnięto biało-czerwona flagę, a władzę nad uzdrowiskiem i okolicą przejęła Rada Cywilna, na której czele stanął naczelny lekarz uzdrowiska jeszcze sprzed okupacji, mjr dr Józef Aleksiewicz. Do zadań Rady należało zapewnienie porządku i bezpieczeństwa (utworzono oddział Żandarmerii), opieka lekarska (w sanatorium Sanato utworzono szpital partyzancki) oraz organizacja aprowizacji dla ludności cywilnej i żołnierzy-partyzantów (uruchomiono jadłodajnię). Przez megafony nadawano komunikaty radia Londyn, w gablocie Bazaru wisiały informacje o sytuacji na frontach wojny…

Cały artykuł Stanisława Orła pt. „Wyzwolenie Iwonicza-Zdroju i utworzenie Rzeczpospolitej Iwonickiej” znajduje się na s. 10 i 11 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 53/2018.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Artykuł Stanisława Orła pt. „Wyzwolenie Iwonicza-Zdroju i utworzenie Rzeczpospolitej Iwonickiej” na s. 10—11 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 53/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Komentarze