Chcielibyśmy być tygrysami Europy, mówi Marlena Gołębiowska, st. analityk w Zespole Bałtyckim Instytutu Europy Środkowej

Konferencja prasowa po Szczycie Inicjatywy Trójmorza w Bukareszcie we wrześniu br. Premier Chorwacji Andrej Plenković, Prezydent RP Andrzej Duda, gospodarz szczytu – prezydent Rumunii Klaus Iohannis i, prezydent Litwy, Gitanas Nausėda | Fot. Piotr Mateusz Bobołowicz

Widzę dwa główne cele Inicjatywy Trójmorza: współpraca wewnątrz regionu i wizerunek, nie pojedynczych państw, biedniejszych niż państwa Europy Zachodniej, ale regionu, który bardzo szybko się rozwija.

Co będziemy z tego mieli?

O trójmorskiej gospodarce z Marleną Gołębiowską, starszym analitykiem w Zespole Bałtyckim Instytutu Europy Środkowej z siedzibą w Lublinie, rozmawia Piotr Mateusz Bobołowicz.

 

Ideą Inicjatywy Trójmorza było połączenie infrastrukturalne Europy Środkowej, mające pomóc jej nadgonić zaległości w rozwoju gospodarczym, które nas dzielą od państw starej Unii. Skąd wziąć na to pieniądze?

Zacznę od tego, jak Inicjatywa Trójmorza podchodzi do kwestii finansowania i co chciałaby finansować. W 2018 r. na szczycie w Bukareszcie stworzono listę najważniejszych projektów i inwestycji. Wpisano na nią 48 pozycji, które miały przyczynić się lepszego rozwoju regionu. Do dzisiaj lista powiększyła się do 91, które mają kosztować około 168 mld euro.

Jak je sfinansować? Aż 40% środków ma pochodzić z Unii Europejskiej, zwłaszcza z programu „Łącząc Europę”. 24% mają zapewnić państwa członkowskie.

Kilka procent pokryje Europejski Bank Inwestycyjny i Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju. Czyli duża część jest finansowana poza Inicjatywą Trójmorza. Natomiast 9% tych 168 mld euro ma zapewnić instrument, który Inicjatywa Trójmorza stworzyła, czyli Fundusz Inwestycyjny Inicjatywy Trójmorza. To oznacza, że fundusz miałby dołożyć do tych 91 inwestycji ok. 15 mld euro. Do dziś nie zebrał nawet jednego miliarda, na razie dysponuje 913 mln euro.

Mamy też deklarację wsparcia ze strony Stanów Zjednoczonych, wspomniano o nim podczas szczytu w Rydze w ubiegłym roku. Nie zostało ono jeszcze przekazane, ale już sama deklaracja tego, że Amerykanie chcą inwestować w Fundusz Trójmorza, była nam wtedy bardzo potrzebna, bo kiedy szczyt się odbywał, od kilku miesięcy trwała wojna w Ukrainie i oznaczało to duże zagrożenie dla całego regionu, jeśli chodzi o potencjał inwestycyjny, dlatego że dla globalnych inwestorów nasz region stał się po prostu niebezpieczny. Więc zapowiedź zasilenia funduszu, która pojawiła się w Rydze, była pozytywna. Była mowa o kwocie 300 mln dolarów, czyli około 280 mln euro, dzięki czemu przekroczylibyśmy ten pierwszy miliard euro, jeśli chodzi o środki zgromadzone w Funduszu Trójmorza. To sporo, ale wobec planów Inicjatywy Trójmorza mamy jeszcze trochę pieniędzy do zebrania.

Jaki jest pomysł na ich zgromadzenie? Kto ma dać te pozostałe 14 miliardów?

Dotąd na Fundusz Trójmorza przekazało środki 9 z 12 państw regionu – właściwie Banki Rozwoju z tych państw. Nie ma wśród nich na razie Austrii, Czech i Słowacji. Natomiast liczymy na to, że Funduszem Trójmorza zainteresują się globalni inwestorzy, że będzie on ściągał kapitał zagraniczny, ponieważ jest funduszem komercyjnym, czyli takim, który obiecuje zyski tym, którzy wkładają do niego środki.

Aktualnie fundusz inwestuje w spółki, które prowadzą działalność w zakresie kluczowych dla Inicjatywy Trójmorza elementów, czyli transportu, energetyki albo cyfryzacji. Kupuje udziały w tych spółkach z nadzieją, że spółki te dobrze się rozwiną i przyniosą zysk inwestorom, a równocześnie przyczynią się do rozwoju regionu. Czyli to nie są przypadkowe inwestycje, tylko takie, które mają rozwijać region.

Takich inwestycji na razie dokonano już – lub dopiero – pięć. Pierwszą firmą, której akcje zakupiono, była Cargo United, która działa na rynku wynajmu lokomotyw, czyli mamy część transportową. Drugą firmą była Green Energy, która buduje centrum danych w Estonii, i to jest inwestycja w cyfryzację. Kolejna inwestycja to jest firma Energy z Austrii, która zajmuje się odnawialnymi źródłami energii. To trzy z kluczowych dla Trójmorza sektorów. I kolejne dwie inwestycje: akcje operatora portu w Burgas w Bułgarii i najnowsza, całkiem świeża inwestycja: R.Power – firma, która buduje instalacje fotowoltaiczne.

Początki są zawsze trudne, ale spodziewamy się, że to i zaangażowanie amerykańskie plus, miejmy nadzieję, większe zaangażowanie środków z państw regionu spowoduje, że fundusz będzie wzrastał i będzie jeszcze o nim głośno.

Co zyskają państwa regionu na tych inwestycjach? I czy Trójmorze ma wspólne interesy gospodarcze?

Każda inwestycja funduszu ma dać korzyści przynajmniej dwom państwom regionu, bo ciężko jest znaleźć firmy, które działają na wszystkich dwunastu rynkach naraz. I widzimy różnicowanie kierunków tych inwestycji: firma z Austrii, z rynku polskiego i z rynku estońskiego. Co do potencjału współpracy w regionie: w założeniach twórców inicjatywy jest on ogromny i mają oni na to argumenty.

Często konferencje Trójmorza zaczynają się wielkimi liczbami: że państwa Inicjatywy Trójmorza to 30% ludności i 30% powierzchni Unii Europejskiej. Ale zwykle nie mówi się, ile to procent PKB Unii Europejskiej, podając inną wartość – aktualnego wzrostu gospodarczego. Dlaczego? Bo gospodarki zrzeszone w Inicjatywie Trójmorza generują zaledwie około 15% PKB unijnego, ale bardzo prężnie rozwijały się w ostatnich latach. Przed pandemią znacząco wyprzedzały, jeśli chodzi o poziom osiąganego wzrostu gospodarczego, Europę Zachodnią. Pandemia, a później bardzo bliska dla tego regionu wojna w Ukrainie spowodowały spowolnienie, ale te zawirowania uznawane są za chwilowe i mamy nadzieję wrócić na ścieżkę szybkiego wzrostu. Już teraz mówi się, że wpływ wojny na Ukrainie jest mniejszy niż spodziewano się na początku, więc liczymy na to, że przyspieszenie nastąpi.

Ja osobiście widzę dwa główne cele, jakie Inicjatywa Trójmorza mogłaby osiągnąć. Po pierwsze: rozwinięcie współpracy wewnątrz tej inicjatywy, chociażby pod względem wymiany handlowej.

Np. udział państw Inicjatywy Trójmorza w wymianie handlowej Polski to zaledwie 15%, podczas gdy Niemiec – dwadzieścia kilka procent, co dowodzi, że mimo bardzo dużej liczby ludności i dużego potencjału gospodarczego, przedsiębiorcy w regionie środkowoeuropejskim chętnie kierowali się wzdłuż osi wschód–zachód, a nie północ-południe.

Podobno cechą wspólną wszystkich państw Inicjatywy Trójmorza jest to, że głównym ich partnerem handlowym są Niemcy. Czy Polska ma ambicję, żeby Niemcy pod tym względem zastąpić w regionie?

Jako ekonomistka muszę powiedzieć, że są na to proste wzory: im bliżej i im większe państwo, tym chętniej z nim handlujemy. Niemcy są największą gospodarką w całej Unii Europejskiej, z ogromnym rynkiem i potencjałem rozwoju, więc nic dziwnego, że państwa Inicjatywy Trójmorza po wstąpieniu do Unii Europejskiej zwróciły się w ich kierunku, bo to dawało największe możliwości przedsiębiorcom. Ale potencjał regionu jest widoczny i wynika właśnie ze wspólnoty rynków i rozszerzenia tej współpracy na oś północ-południe. To jest pierwszy bardzo ważny aspekt, jeśli chodzi o inicjatywę Trójmorza.

Jest też drugi, nawet ważniejszy:

Celem inicjatywy Trójmorza jest to, żeby duży globalny gracz miał przed oczami nie tylko małe, pojedyncze państwa: Estonię, Litwę, Łotwę, Chorwację, którym trudno walczyć o globalny kapitał, ale postrzegał nasz potencjał jako regionu, w który warto angażować kapitał.

Więc widzę dwa główne cele Inicjatywy Trójmorza: współpraca wewnątrz regionu i wizerunek – nie pojedynczych państw, biedniejszych niż państwa Europy Zachodniej, ale regionu, który bardzo szybko się rozwija.

Pojawiały się kiedyś sformułowania o tygrysach Europy, trochę na wzór tych azjatyckich tygrysów, o których się wiele mówiło. Chcielibyśmy być takimi tygrysami Europy. Dla Polski to nie jest aż tak duży problem, bo wytwarzamy ok. 28% PKB całego regionu Trójmorza. Druga jest Austria – około 19%. Tak więc na tym, że bylibyśmy postrzegani jako region gospodarczy, a nie pojedyncze gospodarki, najwięcej mogłyby skorzystać małe państwa Inicjatywy.

A czy nie ma ryzyka, że największe państwa Inicjatywy Trójmorza dostaną dużo większy kawałek tortu?

Tak, i z tej przyczyny te mniejsze państwa niekiedy mniej się angażują. Niekiedy, bo np. w państwach bałtyckich ten problem nie występuje. Te państwa bardzo zaangażowały się w Inicjatywę Trójmorza, w fundusz inwestycyjny, organizowały szczyty. Prawdopodobnie po tegorocznym szczycie w Rumunii stery przejmie Litwa, a wtedy wszystkie państwa bałtyckie będą miały ten szczyt u siebie. Ale w Europie Środkowej, rozumianej wąsko jako państwa Grupy Wyszehradzkiej, ten problem się pojawia.

Podczas rozmów z ekspertami z Czech, Słowacji, bardzo często pada pytanie: co będziemy z tego mieli? I w interesie wszystkich nas jest tłumaczenie, że w miarę rozwoju naszego regionu wzrost będzie promieniował na wszystkie państwa.

Polska jest największą gospodarką w regionie, więc pewnie najbardziej zależy jej na rozwoju tej inicjatywy, co zresztą widać, bo jest jej bardzo aktywnym uczestnikiem, była jednym z jej współtwórców, zaangażowała się kapitałowo, nasz polski BGK rozkręcał Fundusz Inicjatywy Trójmorza. Polska podejmuje mnóstwo działań, które mają na celu spopularyzowanie tej inicjatywy.

Początkowo, kiedy pojawiło się sformułowanie ‘Inicjatywa Trójmorza’, pytano, czy jest ona w kontrze do Unii Europejskiej, co np. w Czechach czy na Słowacji budziło pewien niepokój. Ale inicjatywa nie jest wymierzona przeciw Unii. Nawet pojawiają się głosy, aby stała się jej wewnętrznym elementem. Wypłynęło to podczas szczytu w Rydze, kiedy Ukraina, w której toczyła się wojna, zgłosiła chęć uczestniczenia w Inicjatywie Trójmorza. Powiedziano wtedy jasno, że do inicjatywy Trójmorza należą tylko państwa unijne, a Ukraina otrzymała status partnera uczestniczącego.

Co do „dzielenia tortu”, miejmy nadzieję, że w innych państwach również zostanie dostrzeżony potencjał tej inicjatywy. Może szczególnie przekona małe państwa rozwój wzajemnych stosunków w regionie.

Bardzo często w ramach Inicjatywy mówimy, że się nie znamy, że brakuje połączeń. Gdyby udało się to poprawić i mielibyśmy tuż obok większe, bliskie sobie rynki, biznes mógłby się całkiem dobrze w ramach regionu kręcić.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Rozmowa Piotra Mateusza Bobołowicza z Marleną Gołębiowską, starszym analitykiem w Zespole Bałtyckim Instytutu Europy Środkowej z siedzibą w Lublinie, pt. „Co będziemy z tego mieli?” znajduje się na s. 6 dodatku „A może Trójmorze?” do wrześniowego Kuriera WNET” nr 111/2023.

 


  • Wrześniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Rozmowa Piotra Mateusza Bobołowicza z Marleną Gołębiowską, starszym analitykiem w Zespole Bałtyckim Instytutu Europy Środkowej z siedzibą w Lublinie, pt. „Co będziemy z tego mieli?”, na s. 6 dodatku „A może Trójmorze?” do wrześniowego „Kuriera WNET” nr 111/2023

Komentarze