Amsterdam: stan umysłu, utopia, ucieczka od codzienności. Postmoderna, postpolityka, dekonstrukcjonizm itd., itp.

Wszędzie czuć opary blantów – zarówno tych skręconych państwowo, jak i indywidualnie. Wygodnie ulokowana w ogródkach kawiarnianych jest tzw. „stara Europa” – mąż z mężem, żona z żoną, Sodoma i Gomora.

Paweł Rakowski

Geerta Wildersa, chociaż przyjął antyislamską retorykę (wcześniej czepiał się Polaków), nijak nie można nazwać konserwatystą w naszym rozumieniu. PVV opowiada się za Holandią, której obraz znaliśmy od dziesięcioleci – krajem otwartym, tolerancyjnym wobec wszelkich dewiacji, z łatwym dostępem do miękkich narkotyków i otwarcie działającym homolobby. Gdzie tu więc konserwatyzm? (…)

Szybki meldunek w hostelu. Issa, czyli po naszemu Jezus, czterdziestokilkulatek rodem z Maroka, melduje mnie w przybytku o wielkim, europejskim dziedzictwie. Kto w nim się nie szlajał: pokolenie 1968, Keith Richards z Johnem Lennonem, prawie cała dzisiejsza wierchuszka brukselska – oczywiście bez Słońca Peru, bo żelazna kurtyna zasłaniała wtedy Kaszubom Amsterdam. (…)

Niekiedy słyszę język polski. Kto, jak, gdzie i w której dzielnicy zarabia, jest nieistotne. Ważne, żeby przelewy szły do Polski. A mówią, że imigranci nie pracują, tylko żerują na „socjalu”. Póki co, to widzę „starą Europę”, w dosłownym tego słowa znaczeniu, wylegującą się po kawiarniach w środku dnia. Być może tak wygląda praca „na Zachodzie”, o czym prowincjusze znad Wisły nie wiedzą. (…)

Włączam internety i śledzę, co świat pisze o wyborach. Istny dualizm. Jestem w Holandii i z wielkim trudem znalazłem lokal wyborczy, a świat wirtualny ekscytuje się tym tematem do czerwoności. Frekwencja wysoka, PVV Wildersa za plecami partii premiera Ruttego. Jednak niepokój pozostaje. Media już tyle razy nakłamały i uwierzyły w swoje brednie, że może dojść do kolejnej kompromitującej niespodzianki. Tym bardziej, że w Holandii głosy liczone są ręcznie, bez pomocy różnych „tajemniczych” serwerów. Ale, jak to klasyk powiedział – nieważne, kto głosuje, ważne, kto liczy, a inny dodaje – jeśli demokracja miałaby cokolwiek zmienić, to byłaby zakazana. (…)

Murzynka z pięknym afro powiększającym jej głowę trzykrotnie zgrabnym ruchem rolowała papierek z zieloną wkładką. Widać kunszt i doświadczenie w tej dziedzinie. Jej towarzysze wyglądali na reprezentantów „starej Europy”. Poprosiłem o zapałki i zapytałem, czy wiadomo coś nowego o wyborach. – Nic nie wiadomo, ale wszystko będzie dobrze – odpowiada ze spokojem kończąca rolowanie blanta Murzynka.

– Nie bój się, Wilders nie wygra – dodała blondynka z dredami i kolczykami w brwi i w nosie, siedząca plecami do mnie. – A jeśli wygra, to będą chyba jakieś protesty, tak jak po Trumpie w USA – udałem zatroskanego, ale raczej interesowało mnie, czy szykuje się jakiś KOD. – Nie będzie protestów, ciesz się coffeeshopami, nikt tego tutaj nie zamknie – stwierdziła rzeczowo blondynka. – No tak, w państwie ze sprawnie działającym aparatem alimenciarz siedzi w kryminale, a nie awanturuje się politycznie – stwierdzam w myślach, biorąc bucha roślinki, której Allah zezwolił wyrosnąć dla korzyści człowieka.

Cały artykuł Pawła Rakowskiego pt. „W oparach absurdu” można przeczytać na s. 13 kwietniowego „Kuriera Wnet” nr 34/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Pawła Rakowskiego pt. „W oparach absurdu” na s. 13 kwietniowego „Kuriera Wnet” nr 34/2017, wnet.webbook.pl

Komentarze