A może spróbować monarchii? Rozczarowanie do republiki jest we Francji powszechne, a tęsknota za tronem nie wygasła

Jedną z największych zalet ustroju monarchicznego w oczach nostalgicznych zwolenników jest odpowiedzialność monarchy przed narodem i potomstwem. Prezydent nie ponosi odpowiedzialności za swoje błędy.

Piotr Witt

W braku własnej dynastii panującej Francuzi masowo interesują się plotkami dochodzącymi z suwerennego księstwa Monaco i przeżywają głęboko wydarzenia rodzinne dworu brytyjskiego. Monarchiści francuscy nie mają reprezentacji w parlamencie. Jedynym miejscem zgromadzeń, jakie im pozostało, jest kościół, jedyną okazją do zgromadzenia jest msza. 21 stycznia w rocznicę śmierci Ludwika XVI modliliśmy się razem z nimi w Kaplicy Pokutnej przy bulwarze Haussmanna za duszę króla męczennika.

Po upadku ostatniego panującego, cesarza Napoleona III, sprawa wyboru ustroju politycznego dla Francji stanęła na ostrzu noża. Monarchiści mieli w parlamencie większość. W głosowaniu demokratycznym siedem lat później wybór republiki przeszedł jednym głosem i był to podobno głos monarchisty. Pan hrabia d’Haussonville głosował za republiką na złość innym monarchistom.

Przekleństwem rojalizmu francuskiego jest bowiem nie to, że brak im pretendenta do tronu, ale przeciwnie, to, że mają ich przynajmniej o jednego za dużo.

Od wieków do tronu pretendują dwie gałęzie tej samej rodziny. Król Francji Ludwik XIV miał brata, młodszego o dwa lata Filipa. Zgodnie z prawami monarchii Filip Orleański nigdy nie panował. Ludwik XIV wstąpił na tron jako dziecko i umarł starcem. Do śmierci w 1715 roku przeżył obu następców tronu – syna i wnuka. Prawnuk zmarłego, Ludwik XV, miał pięć lat, kiedy odziedziczył królestwo. W jego imieniu rządził regent Filip z młodszej linii nigdy nie panującej. To wówczas, jak się zdaje, Orleanowie nabrali pociągu do tronu. Nie przeszło im to do dziś. (…)

Zażarta konkurencja między dwiema gałęziami rodu Kapetyngów nigdy nie wygasła. Od stu lat wielu historyków uważa rewolucję francuską za wynik tej rywalizacji.

Jacques Bainville, wielki historyk, przypominał, że rewolucja zaczęła się na dziedzińcu Palais Royal i była podsycana bibułą drukowaną na polecenie i za pieniądze Filipa Orleańskiego. (…)

Na początku XX wieku w ruch monarchiczny zaangażowali się wybitni intelektualiści Jacques Bainville i Leon Daudet. Charles Maurras, przywódca i ideolog ruchu monarchistycznego, w 1900 roku rozpisał ankietę w sprawie monarchii. Wynikło z niej, że wielu obywatelom, wielu ludziom wpływowym przywrócenie tronu by odpowiadało.

Druga wojna wszystko zmieniła. Republikanin gen. de Gaulle, wyniesiony do władzy przez historię, stał się dla Francuzów namiastką monarchy cenionym i lubianym. (…)

Na krótko przed śmiercią w 1999 roku ostatni pretendent postarał się pogrzebać nadzieje monarchiczne Orleanów. Hrabia Paryża wyprzedał dziedzictwo przodków: cenne obrazy, biblioteka, srebra, miniatury, biżuteria, łącznie z liberiami służby królewskiej poszły pod młotek. Separowany z żoną hrabia miał dziesięcioro dzieci, lecz ostatnie lata życia spędził u pielęgniarki. Po jego śmierci znaleziono tylko aksamitne pantofle ranne haftowane w złote lilie. Głową dynastii został Henri, jego najstarszy syn (1933).

Ze strony starszej linii, następca tronu Alphonse de Bourbon zgilotynował się sam. Jadąc na nartach w Colorado, nie zauważył kabla przeciągniętego w poprzek trasy. Jego syn ma dzisiaj lat 43 i jest formalnym następcą tronu pod imieniem Ludwika XX. Jest wysoki, przystojny, wysportowany, wszechstronnie i gruntownie wykształcony. Ożeniony bogato, z córką hiszpańskiego finansisty Vargasa, sam jest z wykształcenia bankowcem. (…)

Jedną z największych zalet ustroju monarchicznego w oczach nostalgicznych zwolenników jest odpowiedzialność monarchy przed narodem i własnym potomstwem. Prezydent republiki mający uprawnienia monarchy albo nawet i większe, nie ponosi odpowiedzialności za błędy swego postępowania. Mitterrand, który doprowadził kraj do katastrofy, odszedł w chwale. Po jego śmierci nazwano jego imieniem Bibliotekę Francji, ulice i miasteczka. François Holland, który z powodzeniem kontynuował jego politykę otoczony nawet tymi samymi ludźmi, także odszedł na komfortową emeryturę byłego szefa państwa i nikt nie żąda od niego rozliczeń. Monarcha nie jest spółką anonimową z odpowiedzialnością udziałami, lecz żywym człowiekiem, znanym z imienia i nazwiska.

„A może spróbować monarchii?”, artykuł Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w lutowym „Kurierze WNET” nr 44/2018, s. 3 – „Wolna Europa”, wnet.webbook.pl.

Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdą środę w Poranku WNET na falach na WNET.fm.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Piotra Witta pt. „A może spróbować monarchii?” na s. 3 „Wolna Europa” lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

Komentarze