Sto lat dla Vana Morrisona! Twórca hitów „Gloria” i „Brown Eyed Girl”, oraz albumu „Astral Weeks” kończy dziś 75 lat!!!!

Irlandczycy, bo w Belfaście urodził się nasz bohater 75 lat temu, nazywają Go „Van the Man”, albo
„The Belfast Cowboy”. Gdyby nie on nie mielibyśmy celtyckiego folku. Z utęsknieniem czekam na koncert!

Napisałem czekam na koncert, bo tak jest w istocie. Na maj 2021 roku, w sali bankietowej hotelu Europa w Belfaście, Van Morrison zapowiedział trzy recitale. Zrobię wszystko, aby tak się pojawić. 

Tomasz Wybranowski

 

Van Morrison a właściwie Sir George Ivan Morrison urodził się dokładnie 31 sierpnia 1945 w Belfaście. Artysta kocha to miasto. Urodził się przy 125 Hyndford Street we wschodnim Belfaście, w maleńkim maleńki ceglanym domku z tarasem, jakich pełno tutaj. Tylko maleńka mosiężna tabliczka przypomin, że 

Tutaj urodził się Van Morrison 31 sierpnia 1945 roku.

Pasję muzyki mały Van odziedziczył po ojcu George’u, który za dnia był elektrykiem w stoczni Harland and Wolff (o której często słyszeć możecie z ust Agnieszki Białek, naszej korespondentki z Belfastu), był przede wszystkim wielkim kolekcjonerem płyt jazzowych i bluesowych.

Podczas swojej kariery kompozytorskiej i artystycznej Van Morrison bardzo często powracał w sercu i duszy do swojego Belfastu, rodzinnego domu i pobliskich ulic, rzek i parków, bowiem

Te miejsca absolutnie nigdy nie straciły niczego ze swojej magii a ja wciąż je skrywam w swojej wyobraźni. – mawia Van Morrison.

Ten irlandzki wokalista, kompozytor i multiinstrumentalista to jeden z największych poetów i herosów rocka. Był siedmiokrotnie nominowany i dwukrotnie zdobył statuetkę Grammy w tym za piosenkę „Have I Told You Lately That I Love You?” w kategorii „best pop collaboration with vocal” w 1994 roku.

Van Morrison jest często chimeryczny, uparty i ostry we współpracy. Czasami obrażał się i trzykrotnie żegnał z publicznością. Raz przeżyli to widzowie jego koncertu w Nowym Jorku. W połowie piosenki Van powiedział:

„Kończę z tym!” Po czym zszedł ze sceny w połowie piosenki.

By w pełni określić typ twórczości Vana Morrisona, nuzykolodzy oraz krytycy muzyczni wykreowali specjalnie dla niego nuzyczne pojęcie stylistyczne: celtycki soul. Do tej pory nagrał 41 albumów stydyjnych, które wypełnia wspaniała symbioza muzyczna bluesa, rocka, r&b, jazzu, soulu i korzennego, celtyckiego folku.

 

Van Morrison podczas jendego z koncertów w Belfaście. Fot. z witryny Vana Morrisona.

Gdy miał 15 lat dołączył do rhythm’n’bluesowej formacji The Monarchs. Z nią nie wypaliło a Van świata nie podbił, ale w jej miejsce powtał nowy zespół – Them. To był czas, kiedy młody Van Morrison był zafascynowany Howlin’ Wolfem, którego styl śpiewania starał się naśladować.

Z tego okresu twórczości pochodzą dwa wielkie hity: taneczna i pełna pasji życia wersja utworu Big Joe Williamsa „Baby Please Don’t Go” *wspieła się nawet do pierwszej dziesiątki brytyjskiej listy przebojów) oraz pierwsze w pełni autorskie dziełko Morrisona – „Gloria”. Piosenka od razu stała się hitem i wizytówką grupy Them!

 

„Gloria” zachwycała i zachwyca po dziś dzień. Swoje wersje wykonywał m.in. Jim Morrison i The Doors, wielki Bruce Springsteen, czy Patti Smith!

W 1966 roku, po wspólnym koncercie z The Doors, Van Morrison niezadowolony *to bardzo delikatne określenie!) z ciągłych zmian składu zespołu porzucił Them i związał się kontraktem z nowojorską wytwórnią Bang Records. Wtedy Van Morrison napisał i nagrał wielki przebój „Brown Eyed Girl”.

Brown Eyed Girl w roku 1967 dociera do pierwszej dziesiątki amerykańskiej listy „Billboard”. Ale to nie wszystko! Staje się także jednym z hymnów ruchu hippisowskiego.

Ale radość i zadowolenie artysty niestety nie trwa zbyt długo! Oto bowiem pierwszy solowy album Vana Morrisona „Blowin’ Your Mind” … ukazuje się bez zgody samego artysty. Morrison wścieka się drze kontrakt i nie chce widzieć szefów firmy, ani zawrzeć z nimi ugody. Ale cyrograf z branżą muzyczną jest … z reguły diabelskim cyrografem.

Zgodnie z kontraktem, Van był zobowiązany do nagrania jeszcze jednej dużej płyty. Problem rozwiązał w swoim stylu, z irlandzką fantazją, wyspiarską flegmą i dość boleśnie dla przeciwników…  Oto podczas szybko zaimprowizowanej sesji nagrał aż 36 piosenek. Jak piszą krytycy:

Owe 36 piosenek były pozbawionymi sensu improwizacjami. Ale Van odesłał je do swojego amerykańskiego wydawcy i tym samy skończył sprawę z nieuczciwą wytwórnią. Następny kontrakt, zawarty w 1968 roku z wytwórnią Warner Brothers, gwarantował już muzykowi pełną swobodę twórczą.

W czasie realizacji nowych pomysłów po raz kolejny objawił się trudny charakter Vana Morrisona, który nie był w stanie  dogadać się z muzykami sesyjnymi. Ale, choć w bólach, to jednak nadchodził czas albumu „Astral Weeks”.

Dzisiaj na antenie Radia WNET opowieści o Vanie Morrisonie w „Muzycznym Studiu 37„: 19:00.

Zapraszam – Tomasz Wybranowski

 

Komentarze