„Musztra”. Rady z przymrużeniem oka – nie tylko dla dziesięcioletnich ministrantów. Opowiadanie Aleksandry Tabaczyńskiej

Nie wolno nam ziewać w czasie mszy, a gdyby komuś się zachciało, to mamy całą instrukcję, co zrobić. – Mów, synku. Może też skorzystam – mama chyba żartowała, ale nie byłem pewny, więc odpowiedziałem.

Aleksandra Tabaczyńska

Musztra

Jestem ministrantem od niedawna. Mamy fajnego księdza opiekuna, fajnego prezesa ministrantów, tylko jednego fajnego zastępcę prezesa, bo drugi już nie jest fajny, fajne zbiórki, fajne… Tak sobie rozmyślałem, szykując się na mszę świętą, gdy usłyszałem głos mamy:

– Co robisz tyle czasu w tej łazience?

– Myję się! – odkrzyknąłem i otworzyłem drzwi.

–Tak długo? Coś się stało? – mama, jak zwykle, była zaniepokojona.

– Szkoda gadać, Neptun – wiesz, mamo, nasz prezes – strasznie ciśnie. Powiedział, że obowiązkowo na mszę mamy przychodzić z wyczyszczonymi butami i wymyci. Bardzo dobitnie kazał się trzymać tej kolejności: najpierw buty, potem ręce i dziób. Na niektórych z nas to nawet dziwnie patrzył.

– Może będą nawet kary? – zmartwiła się mama. – Pucuj się, synku, pucuj.

– Jakie kary? – prawie rozśmiałem się. – Traktuję to jako normalkę. Ale, mamo, wiesz, co jest nagrodą? Neptun powiedział, że każdy, kto będzie przestrzegał Musztry Armii Liturgicznej, zajmie I albo II miejsce. Innych miejsc nie będzie, czyli wszyscy wygrają – tłumaczyłem dalej. – Pierwszą nagrodą jest to, że prezes wszędzie zaświadczy, że jest twoim kumplem. Jak go spotkasz w mieście, to się z tobą przywita jak z kolegą ze służby. A najlepszych nawet odwiedzi w szkole na dużej przerwie i zrobi „szacun”. Tacy świetni mają być też dla nas wszyscy starsi ministranci.

Dziwny był ten konkurs. W pierwszej chwili myśleliśmy, że prezes chce nam jakiś obciach zrobić w szkole, więc powiedzieliśmy, że nikt już nie wita się „szacun”, tylko „siema, Eniu, witam, co tam?!” I wiecie, co Neptun zrobił, nie uwierzycie: westchnął i powiedział, że niech będzie.

– Dla takiej nagrody warto się umyć – usłyszałem głos mamy pełen podziwu, tylko nie wiem dla kogo. – A na czym polega ta musztra? – pytała dalej.

– To trening żołnierski, którego celem jest wyszkolenie ministrantów w sprawnym i równoczesnym wykonywaniu komend – wyjaśniałem. – Trening obejmuje szkolenie pojedynczych żołnierzy, czyli sprawne zajmowanie miejsca w szyku podczas zbiórek (między innymi w szeregu, dwuszeregu, kolumnie marszowej), marsz równym krokiem, zwroty w miejscu i podczas marszu oraz oddawanie honorów, czyli klękanie. – Czułem się dumny, gdy to wszystko wyrecytowałem.

– Brzmi bardzo profesjonalnie – zauważyła z uznaniem mama. – A co jest drugą nagrodą?

– Masakra. Indywidualne szkolenie u najlepszego ceremoniarza, Welona, z którym nawet ksiądz biskup konsultuje, co ma być w kolejności na mszy. Już ostatnio u niego zdawaliśmy śpiewanie kolęd przed chodzeniem po kolędzie. Pamiętasz, mamo?

– Oczywiście. Dobra służba przez cały rok i znajomość kolęd. To chyba sprawiedliwe.

– Owszem, ale Welon kazał nam śpiewać wszystkie kolędy od czwartej zwrotki, potem trzecią, a z drugiej i pierwszej wcale nie pytał. Wiesz, co to za kolęda: „potem i króle widziani”?

– Chyba Mędrcy świata.

– Akurat, Bóg się rodzi! – zagiąłem mamę.

– No dobra, czyli jak będziecie wyczyszczeni i wymusztrowani, to rozumiem, że zyskasz dużo dobrych, starszych kolegów, którzy pomogą ci w trudnościach – ucieszyła się mama.

– Właśnie – potwierdziłem – Neptun powiedział, że wszyscy ministranci to wspólnota i mamy sobie pomagać, również poza terenem ołtarza. Bardzo wszystkich chłopaków to ucieszyło i zaczęliśmy zgłaszać Neptunowi różne problemy, które mogliby pomóc załatwić starsi ministranci. Piecyk ma na pieńku z takim chłopakiem z szóstej, który naskarżył na niego, że przyniósł do szkoły zapalniczkę, a na mnie nadali, że mam scyzoryk w kieszeni…

– Dosyć – przerwała mi zdenerwowana mama – bo zaraz ja na ciebie nadam ojcu! To jest nie do uwierzenia!

– Widzisz, mamo, reagujesz jak Neptun. Też się zaraz zdenerwował. To nie koniec, wprowadzili z Lokiem, swoim zastępcą, oprócz musztry i higieny jeszcze inne punkty.

– O! Ciekawe? – mama znowu była podejrzliwa.

– Na przykład nie wolno nam ziewać w czasie mszy, a gdyby komuś się zachciało, to mamy całą instrukcję, co należy zrobić.

– Umieram z ciekawości, mów, synku. Może też skorzystam – mama chyba żartowała, ale nie byłem pewny, więc odpowiedziałem.

– Gdy cię dopadnie taka chętka, to musisz dyskretnie schylić głowę i jeśli jest możliwość, schować się za kolegę, zasłonić usta i w ogóle udawać, że nie ziewasz. Neptun powiedział, że jak ktoś będzie błaznował z ziewaniem, to nie ręczy za siebie. Kolejny punkt to zakaz zabawy w czasie mszy sznurami od alb. Kiedyś się z chłopakami powiązaliśmy podczas kazania, no i oczywiście była draka. Lok poradził nam, że najlepiej wsłuchać się w to, co mówi ksiądz, bo można nawet się wciągnąć i wtedy nie chce się ani ziewać, ani bawić sznurami. Wie, co mówi, bo stosuje to od pięciu lat. Szkoda, że mi nie powiedzieli wcześniej, że jest taki sposób. Ile miałbym mniej kłopotów! Albo to: gdy komuś z wiernych w czasie mszy zadzwoni telefon, to nie mamy jeden przez drugiego patrzeć i zgadywać, komu. Wyglądamy wtedy podobno jak stado surykatek. Każą nam udawać, że tego nie słyszymy. Mimo, że tak cisną, postanowiliśmy z Kefirem i Piecykiem wygrać, ale interesuje nas tylko pierwsza nagroda.

– Ciekawe dlaczego? – ze strachem spytała mama.

– Bo koniecznie chcemy zobaczyć miny Neptuna i starszych chłopaków, jak będą tłumaczyć naszemu dyrkowi i panu woźnemu, że przyszli całą bandą na dużą przerwę powiedzieć nam „siemka, Eniu, witam, co tam?!”.

Opowiadanie pochodzi z książki Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Armia księdza Marka”. Można ją nabyć przez internet: www.armiaksiedzamarka.pl lub www.facebook.com/Armia-Ksiedza-Marka. Kontakt z autorką: [email protected].

Opowiadanie Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Musztra” znajduje się na s. 8 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Cena „Kuriera WNET” w wersji elektronicznej i w prenumeracie pozostaje na razie niezmieniona.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 9 kwietnia 2020 roku!

Opowiadanie Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Musztra” na s. 8 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wszyscy przeciw! Protest organizacji pozarządowych i poznaniaków przeciw Europejskiej Karcie Równości Kobiet i Mężczyzn

Bezprecedensowa jedność: 62 organizacje pozarządowe i tysiące poznaniaków błyskawicznie oprotestowały skandaliczną tzw. Europejską Kartę Równości Kobiet i Mężczyzn. Rada Miasta przyjęła ją 11 lutego.

Jolanta Hajdasz

Ta karta to wręcz instytucjonalne wprowadzanie ideologii gender, ideologii LGBT i seksualizacji dzieci do sytemu edukacyjnego i organizacyjnego metropolii, jaką jest miasto Poznań.

Jedyną nadzieją na zablokowanie skandalicznej uchwały jest uchylenie jej przez Wojewodę. Trwa zbiórka podpisów pod petycją do niego w tej sprawie. (…)

Zagraża małżeństwu i rodzinie

Karta zagraża przede wszystkim konstytucyjnej pozycji małżeństwa i rodziny. Nawiązuje ona wprost do ideologii gender, której założeniem jest pogląd, że przyczyną przemocy w życiu społecznym jest istnienie płci męskiej i płci żeńskiej (art. 22, ust. 2), narzuca wizję ludzkiej płciowości nacechowaną postulatami skrajnych, lewicowych ideologii (część I, pkt 4), postuluje zwalczanie tzw. stereotypowych ról płciowych, a prowadzi do promocji tzw. niestereotypowych ról płciowych, a co za tym idzie, jest ogromnym wsparciem dla idei ruchu LGBT.

Zagraża szkole

Europejska Karta Równości Kobiet i Mężczyzn w Życiu Lokalnym to także złamanie obowiązującego Prawa oświatowego. Karta bezprawnie przyznaje samorządom możliwość wprowadzania poważnych zmian w treściach materiałów edukacyjnych dla szkół (Art. 13 ust. 3) i w konsekwencji wprowadza możliwość narzucenia dzieciom obowiązku uczestnictwa w zajęciach z edukacji seksualnej wg standardów WHO. Karta stwarza zagrożenie zakwestionowania prawa rodziców do wychowania dzieci w zgodzie z własnym sumieniem i przekonaniami.

Zagraża równości gospodarczej

Przedsiębiorcy protestują przeciwko „Europejskiej Karcie”, gdy orientują się, iż jest to ideologiczna ingerencja w zakres wydatków i kontraktów publicznych. Karta tworzy zobowiązanie przeznaczania środków publicznych na szkolenia, programy i kampanie promujące założenia kontrowersyjnych ideologii (Część I, pkt 6) i zobowiązuje przedsiębiorców do preferencyjnego zatrudniania niektórych osób, bez względu na kwalifikacje zawodowe (Art. 11 ust. 4). Karta nie wprowadza żadnych dodatkowych przepisów prawnych, które faktycznie chroniłyby równość obywateli. Natomiast w dłuższej perspektywie będą one prowadziły do osłabienia rodziny i zburzenia porządku społecznego. (…)

OŚWIADCZENIE

FORUM WSPÓŁPRACY WIELKOPOLSKICH ORGANIZACJI POZARZĄDOWYCH z wielkim niepokojem przyjęło informację o uchwaleniu przez Radę Miasta Poznania „Europejskiej Karty Równości Kobiet i Mężczyzn w Życiu Lokalnym”. Zdumienie budzi fakt, że Karta, mimo że regulować ma wszystkie obszary aktywności Miasta, została przyjęta bez szerokiej debaty i konsultacji społecznych. Takie zachowanie Radnych Koalicji Obywatelskiej budzi nasz stanowczy sprzeciw.

Co najbardziej niepokoi, to totalny charakter Karty. Miasto uznaje sprawę równości płci jako sprawę dla samorządu najważniejszą, pierwszoplanową i fundamentalną, której podporządkowane mają być wszystkie działania w każdym obszarze aktywności. Sprawa równości płci ma mieć pierwszeństwo i być przedkładana ponad inne chronione wartości, w tym dobro rodziny.

Co więcej, szereg zapisów Karty jest sprzecznych z obowiązującym prawem. Niepokoją nas szczególnie zapisy, które jawnie naruszają polskie prawo. Np. Art. 13 ust. 3 Karty zobowiązuje Sygnatariusza (w tym przypadku Miasto Poznań) do „sprawdzania materiałów edukacyjnych szkół i innych programów edukacyjnych oraz metod nauczania, w celu zapewnienia, że zwalczają one stereotypowe postawy i praktyki”. Tego rodzaju forsowanie zmian w programach nauczania stanowi istotną ingerencję w prawa rodziców do wpływu na wychowanie i edukację swych dzieci, chronionych przez art 48 ust. 1 Konstytucji. Co więcej, oznacza także złamanie Prawa oświatowego, które nie przewiduje kompetencji do kształtowania przez prezydenta miasta treści nauczania dzieci w szkole.

Innym przykładem jest stawiany przez Kartę, niezgodny z obowiązującym prawem wymóg prowadzenia polityki równości przez podmioty współpracujące z Miastem i realizujące zadania przez nie zlecone.

Przyjęcie Karty i aplikacja podjętych w niej zobowiązań będą miały długofalowo katastrofalne skutki dla całego Miasta. Realizacja utopii zawsze prowadzi do dramatów jednostek, które takim eksperymentom są poddawane, a w tym wypadku chodzi o wszystkich mieszkańców naszego Miasta. Dlatego będziemy apelować do Wojewody Wielkopolskiego, aby korzystając ze swoich prerogatyw, uchylił uchwałę Rady Miasta Poznań przyjmującą Europejską Kartę Równości.

Cały artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Wszyscy przeciw!” oraz listę 62 organizacji pozarządowych, które podpisały Oświadczenie, znajduje się na s. 1 marcowego „Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Cena „Kuriera WNET” w wersji elektronicznej i w prenumeracie pozostaje na razie niezmieniona.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 9 kwietnia 2020 roku!

Artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Wszyscy przeciw!” na s. 1 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wolność słowa Anno Domini 2020. Wybrane interwencje Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP w lutym 2020 roku

Kolejny miesiąc i kolejne sygnały o naruszaniu zasady wolności słowa, niestety znowu z sądami w tle. Charakter wyroków wskazuje na częste zajmowanie przez sądy stanowiska w walce politycznej.

Jolanta Hajdasz

Absolutnie bulwersujący wyrok dla dziennikarza, który był jedną z osób uniemożliwiających wydanie funkcjonariuszom ABW słynnego laptopa Sylwestra Latkowskiego, gdy po ujawnieniu nagrań z nielegalnych podsłuchów polityków z rządzącej PO wkroczyli oni do redakcji tygodnika „Wprost” i zażądali wydania nośników nagrań, co wywołało tzw. aferę taśmową. Protestujemy przeciwko temu wyrokowi. Naprawdę trudno zrozumieć, za co skazany ma zapłacić 18 tysięcy złotych. Co szczególnie bulwersujące – sąd nie bierze pod uwagę tego, iż sprawa dotyczy dziennikarzy, których praca polega także na odwadze poruszania i publikowania nawet bardzo kontrowersyjnych materiałów, bo wymaga tego interes społeczny. By to robić, dziennikarze muszą chronić źródła swoich informacji.

Dziś z pewnością wiemy, iż redakcja „Wprost” działała wówczas w interesie społecznym i miała prawo chronić laptop jako źródło wiedzy o swoich informatorach z tej i innych spraw. Skąd w takim razie wyrok skazujący, co sąd chciał przekazać tym wyrokiem naszemu środowisku ? Czy ktoś wie?

I jeszcze jedna trudna sprawa z lutego – skandaliczna publikacja „Gazety Wyborczej” o żonie ministra sprawiedliwości. Artykuł, w którym opierając się na zeznaniach byłego członka gangów Piotra K. ps. Broda z 2009 r., skierowano pod adresem Patrycji Koteckiej zarzuty bliskich kontaktów ze środowiskiem przestępczym Warszawy, to kolejna historia pokazująca, jak kontrowersyjnie może zachowywać się jakaś redakcja i jak niewiele ma to wspólnego z prawdziwym dziennikarstwem. Informacje, na których oparto tę publikację, autor znał od kilku lat, w międzyczasie zdążyła je negatywnie zweryfikować prokuratura, a główne ich źródło, czyli ex-świadek koronny, już dawno utracił jakąkolwiek wiarygodność, skoro ma tak duże kłopoty z prawem, iż trzeba go ścigać listem gończym. Dlatego w ocenie CMWP SDP zarówno termin, jak i treść opublikowanego artykułu wskazują na to, iż jest on elementem nieuczciwej walki politycznej, której celem jest dyskredytowanie ministra sprawiedliwości i związanego z nim obozu politycznego w toczącej się obecnie w naszym kraju kampanii prezydenckiej.

Ciekawe, jakim „interesem społecznym” będzie redakcja uzasadniać tę publikację w sytuacji, gdy swój artykuł oparła na konfabulacji i insynuacjach? Niestety mam przekonanie graniczące z pewnością, iż w tym wypadku sąd stanie murem po stronie redaktora z „Gazety Wyborczej” serwującego kłamliwe sensacje i na pewno go nie ukarze. Mamy przecież wolność słowa.

Cały artykuł Jolanty Hajdasz, dyrektor CMWP SDP, pt. „Wolność słowa A.D. 2020. Luty” znajduje się na s. 3 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Cena „Kuriera WNET” w wersji elektronicznej i w prenumeracie pozostaje na razie niezmieniona.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 9 kwietnia 2020 roku!

Artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Wolność słowa A.D. 2020. Luty” na s. 8 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Zwycięski projekt Pomnika Bitwy Warszawskiej to pomyłka i porażka / Jolanta Hajdasz, „Wielkopolski Kurier WNET” 69/2020

Jestem prawie pewna, że to poznańskie porozumienie ponad podziałami oznacza, iż odbudowanie Pomnika Wdzięczności odpływa w daleką, daleką przyszłość. Ale o Pomnik Bitwy Warszawskiej powalczmy.

Jolanta Hajdasz

Ten pomnik, a raczej karykatura pomnika, to cena, jaką przyjdzie nam zapłacić za „współpracę nad podziałami”. W stolicy PO i PiS wspólnie sfinansują budowę pomnika z okazji 100 rocznicy Bitwy Warszawskiej. Udało się niemożliwe – porozumienie samorządu z rządem. W sumie tanio wyszło. Warszawa, której budżet wynosi ponad 21 mld złotych, wyściboliła na pomnik aż… 3 miliony. Co się czepiać, pomnik duży, bo 23 metry, a architekt-zwycięzca doświadczony; co prawda, w projektowaniu muzeów, budynków, a nie pomników, ale nie bądźmy drobiazgowi.

W efekcie bryła o kształcie świdra czy wiertarki ma upamiętnić jedno z największych zwycięstw polskich żołnierzy, jedną z najważniejszych bitew w Europie. – Nikt nie dojdzie do tego, co ta forma wyraża… z kim była ta wojna, czy zakończona, czy niezakończona… (…) Jest w tym chaos, nie ma prawdy – powiedział o projekcie Pomnika Bitwy Warszawskiej słynny rzeźbiarz Jerzy Kalina i wyraził to, co wielu myśli, ale czego nie ma odwagi powiedzieć głośno. – Poczekamy do końca kampanii prezydenckiej i wtedy nagłośnimy ten temat – powiedział mi jeden z działaczy związanych z PiS, który zresztą nie ma wątpliwości, że Pomnik Bitwy Warszawskiej w kształcie zaproponowanym przez zwycięzców konkursu jest pomyłką, porażką i wstydem dla nas wszystkich i że koniecznie konkurs powinien być powtórzony.

Gołym okiem widać, że projekt jest nie tyle kontrowersyjny, ile po prostu beznadziejny.

Czekamy tyle lat na upamiętnienie Cudu nad Wisłą, że cudem jest to, iż pamięć o zwycięstwie polskiego wojska nad bolszewikami w ogóle przetrwała, ale dlaczego władze Warszawy i minister kultury chcą nas tak bardzo z tego powodu upokorzyć, naprawdę trudno zrozumieć.

Obserwuję to, co dzieje się wokół Pomnika Bitwy Warszawskiej, z perspektywy Poznania i naszego Pomnika Wdzięczności, nieodbudowanego na 100 rocznicę odzyskania niepodległości. W Poznaniu władze miasta nie pozwoliły na restytucję pomnika, choć po drodze była też 100 rocznica wybuchu powstania wielkopolskiego i 100 rocznica jego zakończenia, a w tym roku mija 100 lat od podjęcia na I Ogólnopolskim Zjeździe Katolików w Poznaniu oficjalnej decyzji o budowie „wotum wdzięczności narodu polskiego za odzyskaną niepodległość”. I nie chodzi o miejsce, gdzie miałby stanąć odbudowany Pomnik, bo to tylko pretekst.

Przyglądałam się zapowiedziom zgodnej współpracy rządu i samorządu w Warszawie z zazdrością. Byłam prawie pewna, że w sprawie Bitwy Warszawskiej chcą się naprawdę porozumieć, bo rocznica, bo mieszkańcy, bo promocja i duma z własnej historii

Głupio wyjdzie, myślałam, bo warszawiacy się dogadają, a poznaniacy niestety nie… Ale się przeliczyłam. Miało być tak pięknie, a wyszło tak jak zwykle.

Komu i dlaczego zależy na tym, byśmy jako naród nie mieli pomników, które ucieleśniają chwałę i zwycięstwo, wielkie momenty naszych dziejów? Jeden taki nieodbudowany czy niepostawiony pomnik można uznać za przypadek, ale dwa na pewno nie.

Tymczasem Poznań śmiało podąża za wytyczonym przez Warszawę „porozumieniem ponad podziałami”, bo liderka listy PiS w Poznaniu z ostatnich wyborów, minister Jadwiga Emilewicz, tworząca u nas energicznie struktury partii Porozumienie Jarosława Gowina, podpisuje z prezydentem Jaśkowiakiem wielomilionowe kontrakty, np. na przebudowę starego dworca PKP czy modernizację szpitala. Nie ma przy tym nikogo ze znaczących polityków PiS, ale to pewnie przypadek.

I znów jestem prawie pewna, że to poznańskie porozumienie ponad podziałami oznacza, iż odbudowanie Pomnika Wdzięczności odpływa w daleką, daleką przyszłość. Ale o Pomnik Bitwy Warszawskiej powalczmy, w końcu od marca do sierpnia jest jeszcze trochę czasu.

Za kilka lat nikt nie będzie pamiętał, czego symbolem jest zakręcony świder, co wydarzyło się 15 sierpnia 1920 r. i dlaczego nazywamy tę bitwę cudem.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, na s. 1 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Cena „Kuriera WNET” w wersji elektronicznej i w prenumeracie pozostaje na razie niezmieniona.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 9 kwietnia 2020 roku!

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, na s. 1 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Kolejne opowiadanie o przygodach sympatycznego dziesięciolatka z tomiku Aleksandry Tabaczyńskiej „Armia księdza Marka”

– Za chwilę wybuchnę. Słowo daję, nie dotrwam do końca. Co dalej? – Moja mama strasznie wszystkim się przejmuje, mimo to opowiadałem, bo wiedziałem, że będzie ze mnie bardzo zadowolona.

Aleksandra Tabaczyńska

Skok

Wróciłem z zebrania ministrantów w świetnym humorze.

– Stało się coś? Jesteś taki zadowolony po tej zbiórce – w głosie mamy, jak zwykle, było „złe przeczucie”.

– A tam, Neptun jest niesprawiedliwy. No prawie nie dotrzymał słowa – odpowiedziałem zgodnie z prawdą i uśmiechnąłem się tajemniczo. A co!

– Żartujesz? – zdziwiła się mama. – Wydawało mi się, że bardzo mu zależy na młodszych ministrantach. Znam jego mamę i chętnie, polubownie oczywiście, załatwię ci każdą sprawę.

– Mamo, błagam – zawołałem – jak zrobić komuś obciach, to ty zawsze pierwsza! Po prostu Neptun był w szkole i okazało się, że nie stoimy najlepiej z matmy. Do tego mieliśmy pecha, na ostatnim sprawdzianie nie było Łukasza i tego Piotrka, co repetuje. Ludwiczak też zrobił unik na ból brzucha, więc ktoś musiał być ostatni i to byłem ja.

– Słucham?! – tym razem mama już krzyknęła. Widać było, że nie ma żartów. – Najgorzej napisałeś sprawdzian z matmy? I ty mi mówisz o robieniu obciachu?

– Oj mamo – tłumaczyłem – ci trzej zawsze są ostatni, tym razem ich nie było, to nie moja wina.

– Wrócimy do tego za chwilę – mama była wyraźnie zdenerwowana – A co na to wasz prezes Neptun? Tylko, proszę, bez wygłupów, powiedz, jak było, bo i tak się dowiem.

– Strasznie się przejął i powiedział, że nie będzie prezesem ciemnoty matematycznej – dosłownie powtórzyłem słowa prezesa, a że miałem na końcu rewelacyjnego newsa, więc bez ściemy opowiedziałem dalej. – Neptun uważa, że wszyscy ministranci powinni się dobrze uczyć i palnął nam, jak zwykle, okolicznościową mówkę. Na koniec dodał, że starsi chłopcy są najczęściej w klasach matematycznych i przodują w logicznym myśleniu, więc kazał im przyjść pół godziny później. My, podstawówka, w tym czasie pouczymy się matmy właśnie z prezesem. Ci, którzy napiszą następny sprawdzian najlepiej z klasy, dostaną nagrodę od księdza Marka, który też podobno bardzo zmartwił się – jak powiedział Neptun – że przy ołtarzu ma armię matematycznych analfabetów.

– Nie wiem, czy nie powinniśmy przerwać tej rozmowy, za chwilę wybuchnę. Słowo daję, nie dotrwam do końca. Co dalej? – Moja mama strasznie wszystkim się przejmuje, mimo to opowiadałem, bo wiedziałem, że będzie ze mnie bardzo zadowolona.

– No i zaczął dyktować zadania – wyjaśniłem. – Na przykład o wannie, co to ją zapomnieli odetkać i kapała do niej woda i coś tam trzeba było zgadnąć, o dwóch pociągach i trzeba było wykombinować, gdzie się spotkają i takie tam. O, to będziesz wiedziała – ucieszyłem się, bo to zadanie było wprost idealne dla mojej mamy – prosto z kuchni: oblicz wagę ryby, wiedząc, że jej ogon waży 3 kg, głowa tyle samo, co ogon i pół tułowia, a tułów waży tyle co głowa i ogon razem.

– Ja używam wyłącznie filetów. Ogonów się brzydzę – odpowiedziała mama srogim głosem. Wcale się nawet nie zastanowiła, tylko ponaglała mnie, żebym dalej mówił. – Co było potem? Zrozumieliście te zadania?

– Nie, no skąd – odpowiedziałem szczerze. – Uczciwie mówiąc, jestem prawie pewien, że nie było sposobu na te zadanka. Ale Neptun tak się starał, tak nam tłumaczył, że nikt nie miał odwagi mu powiedzieć prawdy. Zresztą uważaliśmy z chłopakami, że to byłoby bardzo nieelegancko w stosunku do prezesa ministrantów. W końcu podał do wyliczenia zadanie z naszej branży: w ciemnej zakrystii ministrant zapalał 100 świeczek. Każdą kolejną świeczkę zapalał 6 minut po poprzedniej. Ile czasu było jasno, jeśli jedna świeczka pali się 15 minut?

I Piecyk na to (ten to zawsze coś zbroi), że wystarczy spytać pana kościelnego, nie trzeba liczyć. Po tej odpowiedzi prezes wyglądał, jakby chciał się rozpłakać. Nikt nie miał serca przyznać, że nie kumamy.

– Prawdziwi wrażliwcy z was – jakoś dziwnie powiedziała mama.

– Rachujemy sobie w najlepsze – opowiadałem dalej – a tu zaczynają wchodzić starsze chłopaki – same biegasy z matmy. Więc Neptun podał wszystkim zadanie, takie na gimnastykę umysłu. O księdzu proboszczu, co miał trzy wejścia do kościoła, przez które mnóstwo ludzi wchodziło i wychodziło, z dziećmi i bez, do tego spóźniało się lub wychodziło przed czasem. Neptun chciał, żebyśmy zgadli, ile jest najwięcej ludzi w kościele, zanim wyjdą ci, co wychodzą wcześniej, i uwzględnili tych, co się spóźnili. No i zaczęła się licytacja. Ktoś zawołał 369, inny 7523 albo 1020. Padało dużo propozycji, chłopcy spierali się. Niektórzy liczyli na kalkulatorze, inni mówili, że źle postawili przecinek. Jeden twierdził, że do problemu należy podejść algebraicznie, drugi, że arytmetycznie. Jednym słowem… Neptun znowu był bliski płaczu.

– Biedny chłopak – mama pożałowała Neptuna. – I ty mówisz, że jest niesprawiedliwy, nie dotrzymuje słowa.

– To, o czym ci opowiadam, działo się tydzień temu. Prezes prawie nie dotrzymał słowa po tym, jak dziś najlepiej w klasie napisałem sprawdzian z matmy. – Wiedziałem, że mama się ucieszy i że ją zaskoczę.

– Żartujesz?! Cudnie, widzisz, jednak wysiłek nie poszedł w las. Mówisz wreszcie coś pozytywnego. – Mama była uradowana, uściskała mnie. Poczułem się świetnie, bo bardzo lubię sprawiać przyjemność moim rodzicom.

– W szkole nie było Emilki, Igora i tej Marzeny, co zawsze skarży. Właściwie to byliśmy tylko trzej z naszej klasy, bo reszta ma grypę i pani połączyła lekcje z innymi piątymi klasami. Z naszej V A ja byłem pierwszy, Kefir drugi, a Piecyk trzeci. Na 6 zadań miałem tylko 9 błędów, Kefir 11, a Piecyk 12. Ubłagaliśmy panią, żeby dopisała na sprawdzianie, że mamy te miejsca w V A i pani w końcu się zgodziła.

– No i co?! – mama krzyknęła tak, że aż się wystraszyłem. – Chyba nie poszedłeś się pochwalić? Nie wolno ci tego sprawdzianu nikomu pokazywać!

– Oj mamo, jasne, że poszliśmy pokazać. Prezes spojrzał, a potem zapytał nas bardzo groźnym głosem: co to jest? Zaczęliśmy tłumaczyć, no i zrobiła się draka. Na to właśnie wszedł ksiądz Marek i powiedział do Neptuna, że nic tak nie dodaje skrzydeł, jak poczucie sukcesu. Żeby zachęcić nas do dalszych postępów w nauce, kazał nam trzem, za fantastyczny skok z ostatniej pozycji na podium, ufundować lody.

Opowiadanie pochodzi z książki Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Armia księdza Marka”. Książkę można nabyć pod adresem internetowym: http://www.armiaksiedzamarka.pl lub https://www.facebook.com/Armia-Ksiedza-Marka. Kontakt z autorką: [email protected].

Opowiadanie Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Skok” znajduje się na s. 8 „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Opowiadanie Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Skok” na s. 8 „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Ojciec Wojciech Męciński, jezuita i męczennik z XVII w., jedyny niebeatyfikowany z patronów Polski pod Krzyżem 2019

Niezależnie od czasów, w których żyjemy, Dekalog i Boża Obietnica są niezmienne i ciągle aktualne. Bóg dał nam czas na nawrócenie, a nie do zabawy. Stawką jest wieczność, a nie krótka chwila.

Tekst i grafika Andrzej Karpiński

Wizerunek o. Męcińskiego stworzony dla Polski pod Krzyżem

Jezuita o. Wojciech Męciński za niewyrzeczenie się wiary katolickiej został zamęczony na śmierć w Nagasaki w 1643 r. Torturowany przez kilka miesięcy wielokrotnym napełnianiem wodą przez lejek oraz związany, topiony głową w dół w dole kloacznym. Była to jedyna postać wśród męczenników-patronów Polski pod Krzyżem nie wyniesiona jeszcze na ołtarze. Ojciec Wojciech Męciński ciągle czeka na beatyfikację. Starania o nią podjęli polscy jezuici już ponad 400 lat temu. Chwały ołtarza w międzyczasie dostąpiło już 40 innych jezuitów-męczenników w Japonii, w tym chrześcijański samuraj Takayama Ukona z Osaki. Niestety o. Wojciech Męciński musi jeszcze trochę poczekać. Jego postać wybrałem do lutowego „Kuriera WNET”, gdyż 6 lutego w Kościele katolickim jest dniem wspomnienia męczenników w Japonii. Niedługo, 23 marca, przypada także rocznica śmierci o. Męcińskiego.

Było to jedno z najtrudniejszych opracowań graficznych. Nie istniały bowiem żadne dokładne wizerunki o. Męcińskiego. Jedynym dostępnym dla mnie wzorcem okazał się portret nieznanego autora z Archiwum Księży Jezuitów. Niestety zarówno w wersji olejnej, jak w dwóch grafikach wizerunki były rażąco podobne do św. Franciszka Ksawerego. Dodatkowo portrety były anatomicznie nasiąknięte stylem japońskim. Nikły światłocień, wąskie usta, kocie brwi i przylegające, zaczesane do tyłu włosy. Słowem, na dostępnych wizerunkach o. Wojciech Męciński był mało europejski.

Wzorce i materiały wyjściowe do wizerunku męczennika

Dlatego pozostały mi do dyspozycji jedynie opisy anatomiczne męczennika np. w Herbarzu polskim autorstwa Kaspra Niesieckiego (wyd. J.N. Bobrowicz, Lipsk 1839–1845, tom 6, str. 359–368: „Był ks. Wojciech wzrostu większego, twarzy nieco pociągłej, czoła równego, żywych oczu, nosa na kształt orlego, twarzy pszenicznego koloru, włosa czarnego i kędzierzawego, oblicza przyjemnego, łagodnej mowy”. Postanowiłem zachować układ postaci z istniejących grafik: z otwartą prawą dłonią leżącą na sercu i lewą, w której trzyma Biblię, przyciśniętą do piersi.

Dysponowałem dość dokładnym opisem sylwetki. Wiedziałem, jak wyglądał w XVII w. strój jezuity. Wystarczyło na tej podstawie zbudować portret 44-letniego mężczyzny. Ale to byłoby zbyt proste. Zamierzałem zawrzeć w jego wyrazie twarzy i spojrzeniu opowieść o tym, co się stało. Jednocześnie chciałem, aby jego wzrok skierowany był w przestrzeń, w niedaleką przyszłość, z pełną świadomością tego, co się wydarzy. Bowiem w pierwszej i w drugiej fali prześladowań chrześcijan w Japonii każdy misjonarz liczył się z tym, że może już do Europy nie wrócić. (…)

Jako majętny szlachcic mógł zarządzać miasteczkiem i kilkunastoma wsiami. Miał możliwość zostać lekarzem, drzwi do kariery stały przed nim otworem. Tymczasem po wczesnej śmierci ojca, jako jedyny spadkobierca, cały majątek zapisał zakonowi jezuitów. Chciał bowiem koniecznie być misjonarzem w Japonii.

Wojciech Męciński wstąpił do nowicjatu jezuitów przy kościele św. Andrzeja w Rzymie w kwietniu 1621 r. Nadal myślał o misjach na Dalekim Wschodzie. Gdy w 1628 r. w portugalskiej Évorze przyjął święcenia kapłańskie, uzyskał wreszcie zgodę na podróż do Japonii. W 1633 r. wypłynął ostatecznie do Azji. W tamtym czasie statki na tej trasie należały do protestanckich Holendrów. Po drodze, u wybrzeży Afryki okręt podczas sztormu prawie utonął. Pasażerowie przywiązali do kotwicy relikwie św. Franciszka Ksawerego. Po burzy okazało się, że kotwica została urwana, ale okręt przetrwał. O. Męciński i współpasażerowie uznali to za cud. Przerwa w podróży nastąpiła w indyjskim Goa, gdzie o. Wojciech pod pseudonimem Alberto Polaco ewangelizował w języku portugalskim. Następnie trafił w niewolę do Holendrów, gdzie jako jeniec leczył współwięźniów, a po pewnym czasie uciekł. Kolejną przerwę w podróży stanowiła praca misyjna w Kambodży. W końcu o. Wojciech wraz z innymi misjonarzami dotarł do Japonii. Trafili na czas olbrzymich prześladowań chrześcijan. Mimo iż przybyli w przebraniach, już po dwóch miesiącach ich aresztowano. Trafili do więzienia w Nagasaki.

Tortury stosowane wobec o. Wojciecha Męcińskiego i jego atrybuty jako męczennika

Japończycy przez kilka miesięcy dzień w dzień torturowali skazanych „karą wody”. Ta japońska tortura polegała na wlewaniu do gardła przez lejek wody aż do całkowitego napełnienia ciała. Następnie ściskali i deptali ofiarę po brzuchu, aby woda została zwrócona tę samą drogą. Skazańcowi zostawiali lewą rękę wolną, aby mógł na znak wyrzeczenia się wiary dotknąć swojej piersi. Ojca Męcińskiego poddawano tej torturze ponad 100 razy. Ponieważ wiary się nie wyrzekł, został wraz ze współbraćmi poddany jeszcze gorszym torturom. Przywiązywano ich po dwóch plecami do siebie i głową w dół opuszczano do dołów z fekaliami, niemal do zupełnego utopienia. Na chwilę ich wynurzano, by zaczerpnęli powietrza, i zanurzano ponownie. Takie podtapianie trwało przez kilka dni. Ojciec Wojciech Męciński zmarł, wierny Chrystusowi, 23 marca 1643 r., po sześciu dniach takich tortur, w dzień Zwiastowania Najświętszej Marii Panny, utopiony w fekaliach. Japończycy jednak na tym nie poprzestali. Wyciągnięte z szamba ciała wszystkich torturowanych rzucono na rynku w Nagasaki i z wściekłością pocięto siekierami. Szczątki publicznie spalono na stosie, a prochy wyrzucono do oceanu. (…)

Podczas tworzenia portretu męczennika myślałem o współczesnym świecie. O ludziach, którzy dzisiaj wypierają się wiary z własnej woli.

Niezrozumiała jest dla mnie taka krótkowzroczność. Przecież niezależnie od czasów, w których żyjemy, Dekalog i Boża Obietnica są niezmienne i ciągle aktualne. Bóg dał nam czas na nawrócenie, a nie do zabawy. Stawką jest wieczność, a nie krótka chwila. W Ewangelii św. Jana czytamy: „Kto kocha swoje życie, straci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne” (J 12, 25).

Cały artykuł Andrzeja Karpińskiego pt. „O. Wojciech Męciński, męczennik” znajduje się na s. 8 „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Artykuł Andrzeja Karpińskiego pt. „O. Wojciech Męciński, męczennik” na s. 8 „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Polska Harcerska Szkoła Społeczna w Brześciu – duma Forum Polskich Inicjatyw Lokalnych Brześcia i Obwodu Brzeskiego

Języka polskiego uczy się 200 osób. Dlaczego? Najczęściej chcą kontynuować naukę w Polsce albo jeździć na wycieczki, obozy harcerskie do Polski i nawiązywać nowe znajomości. Albo jedno i drugie.

Jolanta Hajdasz

Anna Paniszewa – główny koordynator Forum Polskich Inicjatyw Lokalnych Brześcia
i Obwodu Brzeskiego | Fot. FPILBiOB

Loteria charytatywna, licytacja różnych fantów, pyszne jedzenie i tańce do rana – to stałe elementy balu organizowanego w karnawale przez Motocyklowe Stowarzyszenie Pomocy Polakom za Granicą WSCHÓD-ZACHÓD im. rtm. Witolda Pileckiego z Grodziska Wielkopolskiego. W tym roku zbierano także na zakup mundurków harcerskich dla uczniów Polskiej Harcerskiej Szkoły Społecznej im. Romualda Traugutta w Brześciu. 11 stycznia, tylko w czasie jednego balowego wieczoru, udało się zebrać ponad 3 tysiące zł.

Polska Harcerska Szkoła Społeczna w Brześciu działa od września 2015 r. Jej założycielką jest Anna Paniszewa – główny koordynator Forum Polskich Inicjatyw Lokalnych Brześcia i Obwodu Brzeskiego.

Co to za szkoła?

Szkołę tworzy wspólnota 18 nauczycieli oraz rodziny polskie z Brześcia i z obwodu brzeskiego. Szkoła ma filie w Iwacewiczach i Kobryniu. W ubiegłym roku uczęszczało do niej 160 uczniów w wieku lat 6 i powyżej.

Głównym celem istnienia szkoły jest chrześcijańskie wychowanie młodzieży, która poprzez zaangażowanie społeczne uczniów i rodziców, a także dzięki zjednoczeniu dzieci i młodzieży w drużynach harcerskich, krzewi polskość w Brześciu, opiekuje się miejscami pamięci narodowej, propaguje kulturę polską w Brześciu i obwodzie brzeskim.

Jak czytamy na stronie internetowej szkoły, Polska Harcerska Szkoła Społeczna im. R. Traugutta zajmuje się nauczaniem języka polskiego oraz wychowaniem dzieci i młodzieży zgodnie z ideami harcerskimi. Kiedy się wchodzi do jej pomieszczeń przy ulicy Sowieckiej 64, to czuje się klimat, w jakim przebywają uczniowie – opisuje szkołę Dorota Prążyńska, jedna z nauczycielek języka polskiego, skierowana do pracy w Brześciu przez Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą. (…)

Dlaczego mundurki?

Zbiórki zuchowe i harcerskie odbywają się w drugiej większej sali. W niej z kolei znajduje się portret zesłańca, Ryszarda Snarskiego. Obok niego leżą znaleziska, symbole katorżniczej pracy w kopalniach Workuty – fragment zardzewiałego drutu kolczastego i kawałki węgla. Zostały one znalezione podczas letniego rajdu przedstawicieli harcerzy i członków FPIL śladami polskich zesłańców.

Na ścianie wisi tabliczka z prawem harcerskim, które zawsze można wskazać i przypomnieć zasady postępowania godne harcerza. Są też inne symbole świadczące o tym, że tu w wychowaniu ważne są Bóg, Honor i Ojczyzna – obraz Matki Boskiej, brzozowy krzyż i flaga Polski. Atmosfera miejsca widać odpowiada uczniom, bo ciągle ich przybywa.

W szkole można się uczyć języka polskiego na każdym poziomie zaawansowania i w każdym wieku. Najmłodsi uczniowie mają 5, 6 lat. Jest dla nich specjalna grupa. Są także grupy dla dzieci 7–8-letnich, 9–14-letnich, dla dzieci uczących się języka polskiego drugi rok, dla młodzieży uczącej się trzeci rok, a także dla dorosłych, którzy są na poziomie początkującym i zaawansowanym. W sumie uczących się języka polskiego jest około 200 osób. Dlaczego chcą się uczyć języka polskiego ? Najczęściej po to, aby kontynuować naukę i studia w Polsce, w polskim systemie nauczania, albo jeździć na wycieczki, obozy, biwaki harcerskie do Polski i nawiązywać nowe znajomości. Albo jedno i drugie. (…)

Szkoła współpracuje ze Światową Radą Badań nad Polonią.

Cały artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Motocykliści z Wielkopolski, harcerze z Brześcia” znajduje się na s. 7 „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Motocykliści z Wielkopolski, harcerze z Brześcia” na s. 7 „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Św. Urszula Ledóchowska: Jak wychować i ochronić dzieci? / Katarzyna Purska USJK, „Wielkopolski Kurier WNET” 68/2020

Co możemy jeszcze zrobić, aby ochronić najmłodsze pokolenie? Jak wpłynąć na – zdawać by się mogło – nieuniknione procesy cywilizacyjne? Założycielka Urszulanek Szarych ma receptę na dobre wychowanie.

Święte rady dla rodziców i wychowawców

Katarzyna Purska USJK

Co możemy jeszcze zrobić, aby ochronić najmłodsze pokolenie? Jak wpłynąć na – zdawać by się mogło – nieuniknione procesy cywilizacyjne i czy jest recepta na dobre wychowanie?

Na początek przytoczę dwie wypowiedzi: „Żywy, chociaż w dużej mierze sztucznie wykreowany przez opozycję spór o tzw. edukację seksualną ma czytelne podłoże światopoglądowe. Tylko ktoś naiwny i zupełnie niezorientowany może bowiem pomyśleć, że podstawową kwestią jest tu dobro dzieci. Nic takiego! To nowy, a właściwie stary front wojny ideologicznej, stawiającej sobie za cel trwałe odkształcenie albo wręcz uszkodzenie polskiego społeczeństwa. Jest to jednak front obrzydliwy, bo wkraczający do szkół i próbujący ich przestrzeń zamienić w pole demoralizujących zmagań”.

„Świat nasz dzisiejszy (…) wypowiedział wojnę Chrystusowi Panu. Mody ohydne przyzwyczajają dziecko, przyzwyczajają młodzież do robienia wystawy ze swego ciała, – lektura brudna zajmuje umysł bezwstydnymi wyobrażeniami, widowiska niemoralne, wolność, niekrępowanie się w stosunkach z mężczyznami (…) – to wszystko pozbawia młodzież naszego wieku poczucia skromności”.

Autorem pierwszej z nich jest wybitny pedagog z UMK w Torunia – prof. Aleksander Nalaskowski, natomiast druga – pochodzi od św. Urszuli Ledóchowskiej i jest fragmentem jej przemówienia, które wygłosiła podczas Zjazdu Sodalisek Szkół Średnich w Poznaniu w roku 1928. Zważywszy na dużą odległość czasową, jaka dzieli obie, a także na różne okoliczności, w jakich powstały, nasuwa mi się nieodparcie wniosek, że oto od wielu lat mamy do czynienia z destruktywnym procesem przemian cywilizacyjnych, który w ostatnim czasie gwałtownie przyspieszył. To, co z rosnącym niepokojem obserwujemy w naszej rzeczywistości społecznej, prof. Nalaskowski nazywa „starym frontem wojny ideologicznej”. Jest to wojna cywilizacyjna, która szczególnie mocno uderza w najmłodsze pokolenie. Dostrzega to już wielu rodziców i śledzą zafrasowani dziadkowie.

Miłość rodzicielska i poczucie odpowiedzialności sprawiają, że nie możemy nie angażować się w nasilający się spór o kształt polskiej edukacji i zasady wychowania. Zatroskani o los dzieci i młodzieży nauczyciele, rodzice i opiekunowie zastanawiają się nie tyle nad przyczynami destruktywnych zjawisk społecznych, ile nad środkami zaradczymi.

Co możemy jeszcze zrobić, aby ochronić najmłodsze pokolenie? Jak wpłynąć na – zdawać by się mogło – nieuniknione procesy cywilizacyjne i czy jest recepta na dobre wychowanie?

Problemy edukacyjno-wychowawcze są mi znane z wieloletniego doświadczenia pracy w szkole. Mimo to nie czuję się specjalistką w dziedzinie pedagogiki na tyle, aby proponować własne rozwiązania, czy też polemizować ze znawcami tematu. Pragnę jedynie na łamach tego pisma pochylić się i zadumać nad radami oraz wskazówkami świętych pedagogów. Wśród nich poczesne miejsce zajmuje św. Urszula Ledóchowska – Założycielka Zgromadzenia Sióstr Urszulanek SJK. W minionym roku upłynęło 80 lat od jej śmierci. Zmarła 29 maja 1939 r. w rzymskim domu „szarych” sióstr urszulanek. Pośmiertne peregrynacje do jej łoża zdawały się nie mieć końca i były świadectwem powszechnego już wówczas przekonania o jej osobistej świętości. W pogrzebie Matki Urszuli Ledóchowskiej uczestniczyli biskupi, ambasadorzy, dyplomaci, politycy i przełożeni zakonów.

Fot. Święta wśród dzieci w Aalborgu | Fot. archiwum MUL

Kim była kobieta, która zgromadziła tak liczne tłumy żałobne? Była to osoba niezwykle zaangażowana nie tylko w religijne życie Kościoła, ale też – społeczne, kulturalne, a nawet polityczne. Doceniał ją za to, a nawet podziwiał sam papież Pius XI, który podobno mawiał o niej żartobliwie: „Ona jest jak obecność Boga, można ją spotkać wszędzie”. Jej odejście było wielką, niepowetowaną stratą dla Kościoła katolickiego. Znana była z wszechstronnej i niestrudzonej aktywności na różnych polach, jednak zasłynęła przede wszystkim jako pedagog i autorka oryginalnych, daleko wyprzedzających swoją epokę inicjatyw wychowawczych. Wprawdzie nie opracowała dokumentów ujmujących jej poglądy i metody pracy pedagogicznej w odkreślony system wychowawczy, ale można z całą pewnością stwierdzić, że stworzyła nowatorski system, który, jak się okazuje, był dokładną realizacją Deklaracji o Wychowaniu Chrześcijańskim – dokumentu Soboru Watykańskiego II. Co istotne, jej koncepcja wychowania ma nadal znaczenie dla całej współczesnej pedagogiki. Zrozumienie i właściwa interpretacja poglądów Świętej na wychowanie wymagają sięgnięcia do źródeł. Stanowią je przede wszystkim doświadczenia wyniesione z domu rodzinnego, a także jej zainteresowania współczesną myślą pedagogiczną.

Rodzina, w której wyrosła, była niewątpliwie dla niej wzorem i punktem odniesienia. Była to rodzina na wskroś katolicka, o której można powiedzieć za Janem Pawłem II, że w stopniu doskonałym realizowała misyjność Kościoła wobec swoich dzieci. Rodzice – Antoni i Józefina – wychowali gromadkę dzieci na wspaniałych Polaków i heroicznych chrześcijan. Dość przypomnieć, że dwie ich córki – Maria Teresa i Julia (przyszła m. Urszula) zostały wyniesione przez Kościół katolicki do chwały ołtarzy. Maria Teresa Ledóchowska – żarliwa Apostołka Afryki, założycielka zgromadzenia zwanego Sodalicją Św. Piotra Klawera, została beatyfikowana przez papieża Pawła VI w Rzymie 19.07.1975 r., młodsza zaś z sióstr – Urszula (chrzestne imię Julia) – została kanonizowana przez Jana Pawła II 18.05.2003 r. W opinii świętości zmarli też dwaj synowie Antoniego i Józefiny: o. Włodzimierz – długoletni generał zakonu jezuitów, oddany bez reszty Kościołowi i zakonowi oraz gen. Ignacy Ledóchowski – bohaterski uczestnik Bitwy Warszawskiej 1920 r., człowiek żywej wiary i wielkiego hartu ducha, który zginął za sprawę polską w obozie niemieckim w Dora-Northausen w 1945 r. Co więcej, aż troje dzieci i troje wnuków Antoniego i Józefiny Ledóchowskich obrało drogę życia zakonnego. Czyż tego faktu nie można by nazwać fenomenem świętości rodzinnej?

To rodzi ważne pytania: w jaki sposób małżonkowie Ledóchowscy stworzyli środowisko rodzinne, w którym wartości chrześcijańskie i patriotyczne zostały przekazane dzieciom i wnukom? Jak to się stało, że ten przekaz został nie tylko przez nie przyjęty i uznany, lecz stał się motywem ich świadomego i heroicznego dążenia do świętości?

Św. Urszula (Julia) Ledóchowska urodziła się 17.IV.1865 w Loosdorf, na terenie Austrii, dokąd rodzina jej ojca zmuszona była przenieść się w obawie przed prześladowaniami zaborcy rosyjskiego. Ojciec, pochodzący z polskiej rodziny ziemiańskiej o tradycjach patriotycznych i katolickich, przekazał swoim dzieciom doskonałą znajomość historii i literatury polskiej oraz gorące przywiązanie do wartości patriotycznych. To jemu Julia zawdzięczała żywą świadomość przynależności do narodu polskiego.

s. Urszula Ledóchowska z wychowankiem Jasiem | Fot. archiwum MUL

Matka pochodziła z rodziny szwajcarsko-niemieckiej, katolickiej, której nieobca była tradycja protestancka. I to właśnie ona odegrała decydującą rolę w wychowaniu dzieci, zwłaszcza religijnym. „Wszystko, czym jesteśmy i co posiadamy (…) zawdzięczamy po Bogu Twej macierzyńskiej miłości i twemu światłemu przykładowi” – wspominały ją po latach. Wiele postaw, a nawet powiedzeń św. Urszula zawdzięczała matce. „Dzieci, choćby wam się powodziło bardzo źle, nie traćcie nadziei” – powtarzała za nią św. Urszula. To wielonarodowe pochodzenie Świętej oraz światłe, otwarte umysły jej rodziców sprawiły zapewne, że doskonale czuła się na salonach Europy i miała szerokie kontakty z przedstawicielami różnych narodów i religii. A mimo to samą siebie określała jako „gorące serce polskie”.

Oboje rodzice św. Urszuli dbali o wszechstronny rozwój swoich dzieci. Każdemu odpowiednio do jego zainteresowań i zdolności starali się zapewnić możliwości kształcenia, pamiętając również o jego rozwoju fizycznym, w którym mieściło się nie tylko stwarzanie im możliwości aktywnego wypoczynku na świeżym powietrzu, ale też uprawiania sportów, zwłaszcza sportów zimowych i jazdy konnej. Doświadczenia wyniesione z domu rodzinnego sprawiły, że rodzina była dla m. Urszuli ważnym obszarem życia społecznego obok Ojczyzny, wspólnoty religijnej i kręgu kulturowego. Twierdziła, że rodzina to klucz do krzewienia komunii, ofiarności, dostrzeganie dobra i odrzucanie egoizmu.

Od roku 1886, po wstąpieniu do klasztoru SS. Urszulanek w Krakowie, s. Urszula nabyła doświadczenie jako mistrzyni pensjonatu i nauczycielka w krakowskim gimnazjum Sióstr Urszulanek.

Wysłana przez przełożone do Francji w celu zdobycia formalnych kwalifikacji do nauczania j. francuskiego, osiągnęła znakomitą orientację w nowych prądach pedagogiki, dzięki czemu potrafiła wnikliwie, ale też samodzielnie i krytycznie korzystać z osiągnięć tego, co w Europie określane było terminem „nowe wychowanie”.

Miała zresztą sposobność osobiście spotkać na swej drodze życia sławne pionierki reform pedagogicznych. Były wśród nich szwedzka pisarka Ellen Key, inicjatorka ogłoszenia wieku XX wiekiem „stulecia dziecka” i propagatorka wychowania skrajnie indywidualistycznego, a także włoska lekarka – Maria Montessori, autorka programów wychowania dzieci przedszkolnych opartych na założeniu, że rozwój fizyczny dziecka powinien być traktowany równorzędnie z jego rozwojem psychicznym. Pomimo krytycznych uwag i zastrzeżeń, św. Urszula wykorzystała wszystko to, co uznała w ich programach i koncepcjach za wartościowe. Jedynym kryterium przyjęcia była zgodność z jej podstawowymi celami i założeniami.

Jako nauczycielka i wychowawczyni Matka Urszula dbała przede wszystkim o wielostronność wychowania dziecka, o jego bliski związek z życiem, kontakty z przyrodą i sztuką. Trzeba podkreślić, że jej metody wychowawcze były nie tyle wynikiem wiedzy wyniesionej z podręczników czy kontaktów z przedstawicielkami myśli pedagogicznej, lecz przede wszystkim owocem wieloletnich doświadczeń, jakie zdobyła, nauczając dziewczęta w Polsce, w Rosji i w Skandynawii. Uczennice tak wspominały ją po latach: „Matki wykład nie mógł być mniej lub bardziej interesujący, porywał zawsze. Wszystko jedno, czy była to lekcja historii sztuki, literatury czy gramatyki francuskiej, z chwilą, kiedy swoim szybkim, elastycznym krokiem wchodziła na katedrę i obejmowała klasę bystrym spojrzeniem, przykuwała z miejsca naszą uwagę do swej woli nauczania nas tego, czego nauczyć chciała (…) Matka nie tylko umiała, ale lubiła uczyć. Wyczuwałyśmy to dobrze. Na wykładach nigdy nie była zmęczona, zawsze mówiła z niegasnącym zapałem”. Ten sposób (zapał, ożywione podejście do nauczanego przedmiotu, sposób bycia w klasie) wskazują i wyjaśniają, co w pracy nauczyciela uważała za ważne. Niewątpliwie dla niej ważne były same uczennice.

Gdybym próbować streścić założenia wychowawcze św. Urszuli, byłaby to pedagogika miłości, bezwarunkowej dobroci, szukania w każdym człowieku dobra, a w każdej sytuacji – tego, co może łączyć w dążeniu do dobra.

Pisała: „Czasem więcej dobrego może zdziałać jeden serdeczny uśmiech, dobre, życzliwe słowo, aniżeli bogaty dar pochmurnego dawcy (…) Ganić, ganić i gderać – to strasznie oddziaływa na człowieka (…) Łajania nie są zachętą do pracy wewnętrznej (…) Trzeba być dobrą, ale rozumnie dobrą. Dobroć rozumna potrafi znaleźć słowo poważne – nie twarde, lodowate, lecz karcące słusznie zło” (zob. K. Czarnecka, Urszuli Ledóchowskiej refleksja o wychowaniu, „Dzwonek św. Olafa”; K. Olbrycht, Zarys systemu wychowania bł. Urszuli Ledóchowskiej, Pniewy 1991).

Wizyta u Ellen Kay | Fot. archiwum MUL

„W swojej pracy wychowawczej m. Urszula miała dwie metody: lubiła podtrzymywać rozmowy i dyskusje na tematy religii i wiary oraz kontaktować dziewczęta bezpośrednio z biednymi, aby w ten sposób rozbudzić w nich poczucie odpowiedzialności i chęć przyjścia z pomocą, wyrzekając się czegoś na rzecz mniej zamożnych. Inny rys charakterystyczny jej działalności polegał na tym, że potrafiła – bez przymusu – nakłaniać młodzież do gorliwej pobożności maryjnej oraz szczerego pragnienia częstej Komunii świętej” – napisał o niej jezuita, o. Molinari.

Św. Urszula Ledóchowska dawała wyraz swoim poglądom na wychowanie w licznie wygłaszanych przez siebie odczytach i konferencjach. Podczas jednej z nich, wygłoszonej 4.02.1910 r. w Petersburgu na zebraniu Stowarzyszenia Pedagogicznego, mówiła o wadach współczesnego wychowania. Wśród nich wymieniła brak jasności i konsekwencji w wychowaniu, które nie wykluczało Boga, lecz również nie szukało w Nim oparcia. Święta wyrażała pogląd, że współcześnie w wychowaniu zbyt duży akcent kładzie się na to, aby przygotować dziecko do „zdobycia całego świata”, a za mało troski wykazuje się o jego duszę. Zwracała też uwagę, że co prawda dzieci są przygotowywano do przyszłych „zadań czysto świeckich”, ale jednocześnie przyzwala się im na lekceważenie obowiązków religijnych.

Zdaniem m. Urszuli, sami rodzice są odpowiedzialni „za gaszenie w dzieciach ognia miłości Boga”. Twierdziła, że w konsekwencji prowadzi to do zaniku szacunku dzieci w stosunku do własnych rodziców.

Przypominała również rodzicom i wychowawcom, że wiara jest łaską, która „wyraża się choćby w dziecięcej egzaltacji, której nie wolno wyśmiewać”. Błędem też – według Matki Urszuli – była ślepa miłość rodziców do dzieci, w efekcie której „rodzice usuwali sprzed dzieci wszelkie trudności, nie pozwalając im nauczyć się przyjęcia cierpienia jako ofiary” (za: B. Czaplicki, Katolicka działalność dobroczynna w Rosji w latach 1860–1918, Warszawa 2008, s. 87).

Ważnym elementem oddziaływania wychowawczego w koncepcji św. Urszuli była praca. Włączyła ją do swego programu jako odrębną wartość. Uważała, że jest wartością specyficznie ludzką i dlatego przywiązywała ogromną wagę do właściwego porządku pracy, do wszystkiego, co łączy się z rzetelnością, sumiennością i uczciwością. Wyznawała też pogląd, że praca nie może być nigdy uważana za karę i stosowana jako kara! Musi się stać naturalną, akceptowaną częścią życia, co wymaga długiej i trudnej pracy wychowawczej: „Uczmy nasze dzieci pracować, kochać pracę, znaleźć szczęście w pracy. Ale żeby tak być mogło, trzeba od najmłodszych lat przyzwyczajać dziecko do pracy” – pisała.

Refleksje św. Urszuli o pracy mogą okazać się szczególnie cenne dla egzystencji współczesnego człowieka, żyjącego w stanie permanentnego zapracowania, a często przepracowania i zapominającego o tym, że praca jest formą służby bliźniemu: „Odbiorcą ludzkiego wysiłku, powtórzmy, jest zawsze inny człowiek (bliźni), choć najczęściej niewidoczny zza biurka, nieznany z wyglądu i imienia”. Wymiar społeczny, jej zdaniem, należy też uwzględnić w wychowaniu moralnym. Uważała, że wychowanie religijne i moralne winno przekładać się na konkretne czyny, rodzić gotowość do podjęcia zadań dla dobra innych. Z tego powodu dbała, aby uczennice i wychowanki zakładanych przez nią szkół i internatów prowadziły nie tylko szeroką działalność charytatywną, ale też same podejmowały pracę wśród ludzi i dla ludzi. Dlatego tak mocno uświadamiała im potrzeby społeczne oraz wymagała od nich działania.

Zapewne stąd apel, jaki skierowała w 1927 r. do byłych uczennic: „Jesteś stworzoną do czegoś wyższego, pożyteczniejszego jak do służenia za ozdobę (czasem wątpliwą) salonów, do tańców murzyńskich, do manikiury i rozmaitych innych, równie pożytecznych rzeczy – pouczała je, nie bez ironii.

„Proponuję, byście zechciały dwa, trzy lata swej młodości poświęcić Bogu i Ojczyźnie, podobnie jak mężczyźni odbywający służbę wojskową. Praca społeczna byłaby świetnym przygotowaniem do zamążpójścia” (Rok Święty, „Dzwonek…” 1933 nr 2, s. 12).

W odpowiedzi otrzymała ponad 700 listów. Owocem jej inicjatywy była duża grupa młodych kobiet, które po zakończonej nauce wyjechały na Kresy, aby wesprzeć siostry w działalności oświatowo-opiekuńczej. W ten sposób św. Urszula stała się prekursorką wolontariatu świeckich na wiele lat przed Soborem Watykańskim II.

Wychowanie człowieka jako osoby zakłada kształtowanie jego tożsamości. Budowanie jej dokonuje się w odniesieniu do najważniejszych wspólnot życiowych. Obok rodziny takimi ważnymi dla rozwoju człowieka obszarami życia są: ojczyzna, historycznie ukształtowany krąg kulturowy i wspólnota religijna. Św. Urszula wyznaczała dwa główne cele wychowawcze: „Mamy więc w dziele wychowania dwojakie zadanie: pierwsze – wychowanie dzieci dla Boga, dla ojczyzny niebieskiej, drugie, to wychowanie dzieci dla społeczeństwa, dla ojczyzny ziemskiej”. Pisała: „wiara i polskość są dopełniającymi się czynnikami wychowawczymi. Oba żądają walki z połowicznością i rzetelnego spełniania obowiązków codziennych”.

W realizacji obu tych celów – według niej – nieocenioną rolę odgrywała rodzina, a zwłaszcza matka. Dlatego też pomoc rodzinom była jednym z najczęściej poruszanych przez nią tematów. Wiele uwagi poświęcała też formacji kobiet i przekonywaniu ich do podejmowania obowiązków związanych z macierzyństwem. Twierdziła, że „wychowywać dziewczęta to znaczy wychowywać matki rodzin”. Była zdania, że osobisty przykład matki, jej miłość oraz przekazywane przez nią podstawy życia religijnego są najważniejsze dla rozwoju i szczęśliwej przyszłości dziecka. Zwracając się do matek, mówiła: „O szanowne panie, zapewniając dziecku bogactwa, zaszczyty, przyjemności, wszelkie rozkosze świata – czy wieleście dały? Nic, nic, trochę dymu, który uniesie się w powietrze i tam zginie. Boga trzeba dać dziecku! Boga trzeba mu dać, a w Bogu znajdzie źródło szczęścia, które nigdy nie wysycha – nigdy, nawet wśród łez, nawet wśród najbardziej rozszalałych burzach życia”.

Twierdziła, że matki w rodzinie mają decydujący wpływ na kształtowanie w dziecku uczuć patriotycznych: „Wszak wiemy, przyszłość narodu nie tyle w rękach polityków, ile w ręku matek spoczywa. Na kolanach świętej matki wychowują się świątobliwi kapłani, dzielni urzędnicy państwowi, bohaterscy obrońcy ojczyzny”.

Z tego powodu wychowywanie dziewcząt uznawała za formę służby Polsce. Jak tego dokonać? Jak przekazywać dzieciom wiarę i patriotyzm? Przez przykład osobistego życia – odpowiadała św. Urszula. „Przykład więcej zdziała niż najwznioślejsze kazanie (…) Za świętością matki podążą dzieci (…) Na kolanach świętej matki wychowują się święci”. Udzielała przy tym wielu konkretnych i cennych rad: „Boga trzeba dać dziecku już od pierwszej chwili jego istnienia (…) Daj dziecku Boga, daj mu Jezusa w Komunii św., a możesz o jego przyszłość być spokojna”; ale trzeba również pamiętać, że „Gorliwość bez miłości i dobroci nie pociąga do Boga, ale od Niego, od religii, od pobożności odstręcza (…) „Prawdziwej, zdrowej, nie egzaltowanej pobożności dzieciom potrzeba, pobożności, która życie rozjaśnia i upiększa, ale broń Boże nie zatruwa! (…) Oto pierwszy warunek wychowania dzieci dla Boga – tworzyć wokół nich atmosferę szczęścia. Gdy to zrobione, reszta pójdzie łatwiej”.

Ta reszta, o której wspomina, to praca nad charakterem. Aby była skuteczna, najpierw musi nastąpić zakorzenienie człowieka w wierze. Była przekonana, że dopiero wówczas, gdy dziecko zostanie wprowadzone w życie wiary, można spodziewać się skutecznych rezultatów pracy nad jego charakterem.

Konieczny jest też właściwy stosunek do prawdy, czyli umiłowanie prawdy, wierność prawdzie. Praca nad charakterem domaga się bowiem od człowieka odwagi stanięcia w prawdzie. Stąd tak ważne jest wychowanie dzieci do bezwarunkowej prawdomówności.

Matka Urszula i dzisiaj przypomina rodzicom, że dziecko przyzwyczaja się do prawdy przez to, że oni sami skrupulatnie liczą się z tym, co mówią: „Nie można pozwolić sobie na najmniejszą niedokładność w słowach – pilnować siebie ciągle – by nie przesadzać, nie przekręcać”. Matka w listach do swoich dawnych wychowanek napominała je, aby unikały w swoim zachowaniu jakiegokolwiek fałszu, którego wyrazem jest bezwzględne podporządkowywanie się modzie, egzaltacje i kreowanie własnego wizerunku.

Praca nad charakterem wymaga również od człowieka dzielności i samodyscypliny. A te z kolei zależą od ukształtowania woli. Jak tego dokonać? Recepta św. Urszuli zawiera się w diagnozie: „Dlaczego obecna młodzież nasza tak często choruje na brak woli? Bo nikt nie przyzwyczaja jej do ćwiczenia się w małych umartwieniach, małych ofiarach” – czytamy w artykule św. Urszuli Ledóchowskiej zamieszczonym w wydawanym przez nią piśmie pt. „Dzwonek św. Olafa”. I wreszcie rzecz najważniejsza w pedagogicznych poglądach św. Urszuli: dążenie do świętości jako podstawowy obowiązek chrześcijanina: „Największe dobro na ziemi to – świętość, jedynie ważny cel, do którego warto na ziemi dążyć – świętość, jedyny skarb, który należy zdobywać” – pisała. W świętych upatrywała nadzieję dla podupadającej moralnie Europy.

W artykule niedawno opublikowanym na łamach tygodnika „Sieci” Wojciech Reszczyński opisał głośny w mediach przypadek prof. Ewy Budzyńskiej z UŚ, której rzecznik dyscyplinarny prof. Wojciech Popiołek zarzucił wypowiedzi „o charakterze wartościującym” i „homofobiczne” oraz „brak tolerancji”, a to dlatego, że mówiła na wykładzie o wartości tradycyjnie pojętej rodziny oraz o antykoncepcji i aborcji jako o złu moralnym. Przyczyną bezpośrednią nagany, jak pisze dziennikarz, był „donos do władz uczelni, jaki złożyli studenci UŚ, widać już wcześniej indoktrynowani w liceach”. Sytuacja, którą opisał, przypomniała mu jego własne doświadczenie, jakim było nieudane wystąpienie w jednym z olsztyńskich liceów ogólnokształcących. Powodem wyrażonej przez młodzież dezaprobaty było odwołanie się autora podczas wystąpienia w szkole do arystotelesowskiej koncepcji prawdy, a także do etyki naturalnej i do etyki katolickiej, opartej na porządku nadprzyrodzonym, jak również do tradycyjnej definicji małżeństwa jako cechy głównej naszej cywilizacji. Młodzież zarzuciła red. Reszczyńskiemu, że za mało w jego wystąpieniu było akcentów o wolności i tolerancji, na co zresztą zwróciła najpierw uwagę nauczycielka. Dziennikarz był tą sytuacją zdumiony i zasmucony, gdyż na podstawie dotychczasowych doświadczeń był przekonany, że „młodzi ludzie, podążając za prawdą, idą raczej pod prąd konformistycznym poglądom”. Na koniec felietonu pisze: „Tak było w moich czasach, gdy wrażliwsza i nie taka mała przecież część młodzieży odrzucała marksistowską indoktrynację” (W. Reszczyński, Przeciw hunwejbinom, „Sieci”, 2020/5(374)).

„Młodym ludziom zagraża materializm: Umysł dzisiejszego człowieka, zbyt obciążony wszelkimi wymaganiami coraz bardziej panoszącego się materializmu, nie umie już wznosić się wyżej – umie tylko grzebać się w ziemi”

(„Dzwonek…” 1925, nr 4, s. 2) – jakby komentuje te wątpliwości św. Urszula i pisze jednocześnie o konieczności „zatrzymania fali wzrastającego materializmu, który wysusza serce człowieka, zabija wszelkie objawy życia nadprzyrodzonego” („Dzwonek…” 1933, nr 2, s. 18.) Postawiona przez nią diagnoza niejako wyjaśnia stanowczość, z jaką przeciwstawia się nasilającym się tendencjom społecznym: „Świat dzisiejszy goni nieustannie za szczęściem, ale że szczęścia prawdziwego znaleźć nie może, więc goni za zabawami, przyjemnościami, rozrywkami, gubi się w szale używania, by tym sposobem zagłuszyć tęsknotę do czegoś lepszego, umorzyć nudę i niesmak, które życie poświęcone zabawom i rozrywkom za sobą pociąga” („Dzwonek…” 1927, nr 2, s. 1). Można by tę diagnozę skwitować lekceważącym wzruszeniem ramion albo też uwagą, że jako zakonnica odrzuca przyjemności, jakie niesie życie, gdyby nie to, że sami coraz mocniej widzimy objawy destrukcji i dekadencji, którą wywołał lansowany powszechnie sposób myślenia i życia. Można by ją schować do lamusa, gdyby nie budząca podziw owocność jej pracy wychowawczej, trafność, z jaką odczytywała znaki czasu i optymizm, z jakim patrzyła na człowieka i świat.

Święty Jan Paweł II podczas kanonizacji Matki Urszuli Ledóchowskiej 18 maja 2003 r. powiedział: „Wszyscy możemy się uczyć od niej, jak z Chrystusem budować świat bardziej ludzki – świat, w którym coraz pełniej będą realizowane takie wartości, jak sprawiedliwość, wolność, solidarność, pokój”.

Artykuł Katarzyny Purskiej USJK pt. „Święte rady dla rodziców i wychowawców” oraz informacje o jubileuszu stulecia Zgromadzenia Sióstr Urszulanek Szarych, których założycielką jest św. Urszula Ledóchowska,  znajdują się na ss. 4 i 5 „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Artykuł Katarzyny Purskiej USJK pt. „Święte rady dla rodziców i wychowawców” i „Wielki Jubileusz Urszulanek 2020” na ss. 4 i 5 „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jak uatrakcyjnić Poznań i sprawić, by stał się cudownym miejscem na Ziemi? Rada Miasta Poznania znalazła sposób

To proste: ustalić takie ceny za bilety, by był to najdroższy transport w Polsce, i jednocześnie wprowadzić horrendalne opłaty za miejsca w strefie parkowania przy równoczesnym jej powiększeniu.

Małgorzata Szewczyk

Głosami Koalicji Rada Miasta przegłosowała w styczniu projekt zmian opłat za komunikację miejską i za parkowanie w stolicy Wielkopolski. I tak w Poznaniu od 1 kwietnia za pierwszą godzinę parkowania w centrum zapłacimy 7 zł, za kolejne 7,40 i 7,90. Od 1 czerwca strefa obejmie też Jeżyce – tutaj za pierwszą godzinę zapłacimy 5 zł, za drugą – 6 zł, a za trzecią – 6,90 zł. W śródmiejskiej strefie płatnego parkowania zostały też wydłużone godziny jej funkcjonowania do godz. 20, które obowiązywać będą także w soboty. Gdyby ktoś myślał, że radni zatrzymali się w swoich pomysłach na „lepszą rotację miejsc parkingowych”, to srodze się pomyli. W październiku za parkowanie trzeba będzie płacić w kolejnych częściach Poznania. Strefa zacznie wtedy obowiązywać na Wildzie i Łazarzu. W dalszej perspektywie strefy mają zacząć działać także na Ogrodach, Grunwaldzie i Sołaczu.

Trzeba przyznać, że prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak robi wszystko, by błyszczeć wśród włodarzy polskich miast. Mówiąc o podwyżkach za bilety komunikacji miejskiej, stwierdził, że nie boi się, że część pasażerów przesiądzie się do własnych samochodów, gdyż… opłata za miejsca postojowe w centrum też wzrośnie.

Co więcej, konieczność wprowadzenia wyższych opłat motywował… obniżeniem przez PiS podatków. Po prostu gospodarz pełną gębą. Nie przekonuje mnie argumentacja o wzroście płacy minimalnej ani o tym, że stawki od kilku lat nie były zmieniane. Nie zgadzam się też z opinią, że ta decyzja rozładuje korki w mieście i zachęci przyjezdnych z podpoznańskich gmin czy gości z dalszych stron do korzystania z Kolei Metropolitalnej czy transportu miejskiego.

Od 1 lipca wzrosną ceny biletów. Bilety okresowe podrożeją o 20 do 30 proc. Za roczny trzeba będzie zapłacić o złotówkę więcej, pod warunkiem rozliczania się z fiskusem w Poznaniu lub w gminie objętej porozumieniem. Bilety jednorazowe mają podrożeć o złotówkę, przy czym zniknie ten 10-minutowy, a zastąpi go 15-minutowy. Podwyżki obejmą też uczniów – w miejsce bezpłatnych przejazdów rodzice będą musieli wykupić bilet roczny dla swoich pociech za 60 zł. Podwyżki nie ominą też rodzin 4+ i seniorów, którzy zamiast 50 zł za cały rok w strefie A zapłacą… 99 zł. Ma się też zmienić opłata z tPortmonetki na karcie PEKA, czyli tzw. bilet przystankowy. Tutaj ceny będą wyższe w zależności od przejechanych przystanków. To rozwiązanie godne mistrza szachowego. Szach-mat.

Cóż, takie propozycje pana prezydenta i decyzje rajców miejskich pociągną za sobą bardzo pozytywne efekty: jeszcze mniejszą liczbę studentów od 1 października, spadek obrotów śródmiejskich restauracji, kawiarni i nielicznych już sklepów, także niegdyś przy reprezentacyjnej ulicy Poznania – św. Marcinie; spadek zainteresowania repertuarem teatrów i kin w centrum, a może nawet likwidacją niektórych z nich?; większą liczbą wolnych miejsc siedzących w tramwajach i autobusach… i wolnych miejsc w strefach parkowania…

Bo i po co wybierać się do centrum, skoro wszystko, co potrzebne do życia, mieszkańcy stolicy Wielkopolski znajdą na swoich osiedlach czy w miejscach wylotowych z tego „cudownego miejsca na Ziemi”. Przyjezdni i goście też.

Komentarz Małgorzaty Szewczyk pt. „Cudowne miejsce na ziemi” znajduje się na s. 2 „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Komentarz Małgorzaty Szewczyk pt. „Cudowne miejsce na ziemi” na s. 2 „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Baryła widział kości i czaszkę dziennikarza. Sprawozdanie z pracy Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP w styczniu 2020

Sprawy, w których CMWP SDP zabierało publicznie głos w styczniu br., broniąc tych, którzy odważyli się wystąpić otwarcie w ważnych dla nas wszystkich kwestiach – m.in. naukowca i poety.

Jolanta Hajdasz

Postępowanie dyscyplinarne na Uniwersytecie Szczecińskim przeciwko profesor, która ośmieliła się na Facebooku opublikować wpis o tym, jak przed laty musiała zapłacić „na fundację” w szpitalu prowadzonym przez marszałka Grodzkiego, gdy była leczona jej mama; skazanie w Nowym Sączu niepełnosprawnego obrońcy życia na karę grzywny za powieszenie plakatu informującego o zbrodni aborcji w szpitalach; skazanie poety i dziennikarza obywatelskiego z Sosnowca za rozesłanie maili do instytucji samorządowych – to sprawy, w których CMWP SDP zabierało publicznie głos w styczniu br., broniąc tych, którzy odważyli się wystąpić otwarcie w ważnych dla nas wszystkich kwestiach.

Co charakterystyczne – nie byli to zawodowi dziennikarze, ale naukowiec, poeta czy działacz pro-life. Ale z dziennikarstwem mają wiele wspólnego, wykorzystali bowiem środki masowego komunikowania (bilbord, wpis w mediach społecznościowych, a nawet maile), by informować opinię publiczną o sprawach najbardziej istotnych, o których wg nich musiała się ona dowiedzieć. I za to spotkała ich kara na tyle sroga, że nie można było pozostać wobec niej obojętnym, że należało protestować i nagłaśniać skandal łamania przez wymiar sprawiedliwości zasady wolności słowa!

I jeszcze styczniowe sensacyjne zeznania gangstera „Baryły” w procesie o zabójstwo red. Jarosława Ziętary w 1992 roku: „Ja nie pogrążyłem żadnego bandziora czy gangstera, tylko klawisza i ubeka. Bił ludzi. Był dobry w biciu ludzi, gdy był klawiszem. Ciągle piszecie najbogatszy, senator, a to klawisz i ubek” – zeznaje gangster, który mówi przy tym, iż widział w bagażniku kości i czaszkę zamordowanego.

Wiemy o tym dzięki systematycznej, wytrwałej i solidnej pracy dziennikarki Aleksandry Tabaczyńskiej, która w imieniu CMWP obserwuje procesy w sprawie tego niewyjaśnionego do dziś zabójstwa. W prasie codziennej, w mediach tradycyjnych nie ma relacji z tego procesu. Źródłem informacji dla wielu w tej sprawie jest cmwp.sdp.pl i portal sdp. Nikt z nas nie może przewidzieć wyroku, ale dzięki tym relacjom na pewno trudniej będzie wymiarowi (nie)sprawiedliwości umorzyć sprawę po raz kolejny.

2 stycznia 2020. Apel w obronie prof. Agnieszki Popieli i deklaracja wsparcia CMWP SDP dla dziennikarzy pozwanych za materiały o korupcji w szpitalu kierowanym przez Tomasza Grodzkiego.

13 stycznia 2020. Protest CMWP SDP przeciwko skazaniu dra Bawera Aondo Akaa z Fundacji PRO – Prawo do Życia.

14 stycznia 2020. Miasto Sopot przeciw TVP3 Gdańsk. Sprawa objęta monitoringiem CMWP SDP.

16 stycznia 2020. Polsko-niemieckie forum dyskusyjne z udziałem CMWP.

17 stycznia 2020. Apelacja w sprawie red. Daniela Możwiłły odrzucona! Skuteczna pomoc CMWP dla dziennikarza oskarżonego z art. 212 kk.

18 stycznia 2020. Kolejna rozprawa w tzw. procesie ochroniarzy w sprawie zabójstwa red. Jarosława Ziętary. Przesłuchanie założyciela holdingu Elektromis.

20 stycznia 2020. Co kryje „prywatne” nagranie dziennikarki? Kolejna rozprawa w procesie przeciwko red. Agacie Mielczarek i red. Joannie Strzemiecznej-Rozen.

20 stycznia 2020. CMWP SDP w programie „Alarm” w TVP1.

21 stycznia 2020. Zeznania Macieja B. „Baryły” w procesie Aleksandra Gawronika oskarżonego o podżeganie do zabójstwa dziennikarza w 1992 roku.

24 stycznia 2020. CMWP SDP na IV Polsko-Ukraińskim Forum Dziennikarzy w Kazimierzu Dolnym. Przestrzegamy Ukrainę przed kryminalizacją zniesławienia.

Jolanta Hajdasz jest dyrektorem Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP.

Cały artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Wolność słowa A.D. 2020. Styczeń” znajduje się na s. 3 „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Wolność słowa A.D. 2020. Styczeń” na s. 3 „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego