40 lat minęło. „War” U2 to wciąż jeden z najważniejszych rockowych albumów wszech czasów

„War” był pierwszym albumem U2, który otrzymał złoty certyfikat sprzedaży w Stanach Zjednoczonych. Kwartetowi z Dublina udało się zbić ze szczytu brytyjskiej listy przebojów Michaela Jacksona i jego kultowy album „Thriller”. U2 wchodzili na szczyt dostępny tylko dla prawdziwych herosów rocka.

U2 w roku 1982 uznali, że ich trzeci album będzie wstrząsającym dokumentem czasów pachnących wojną. Dosłownie i w przenośni. Na plan pierwszy wysuwa się mrok irlandzkich czasów cichej wojny domowej.

U2, kwartet z Dublina, o którym pisałem na tym portalu nie 7 ani 77 razy, od samego początku byli pod silną inspiracją rewolucyjnego punk rocka, nie tylko w kwestii bałaganiarstwa muzycznego (tak charakterystycznego dla punkowej sceny), ale także filozofii idei i zaangażowania w naprawę świata. Tak naiwną, młodzieńczą, że aż świeżą w swojej baśniowości. Kto kiedykolwiek nie marzył, że może zmienić świat (i go zmieni) niech pierwszy rzuci kamieniem!

Na początku lat 80. ubiegłego wieku U2, młodzi i biedni Irlandczycy, byli ucieleśnieniem młodzieńczej pasji życia i ku istnieniu ludzkim zwracali się w swoich piosenkach, bez upiększeń i ucieczek od trosk dnia codziennego.

Tomasz Wybranowski

 

Tutaj do wysłuchania I. część programu o albumie „War”:

 

„Is That All?” / „Czy to wszystko?” taki tytuł nosi ostatnie nagranie z płyty „October” wydanej w październiki 1981 roku. Było to także pytanie o przyszłość i przetrwanie U2. Młodzi wówczas muzycy przeżywali całe mnóstwo rozterek osobistych i religijnych.

Cała płyta przesiąknięta była duchem mesjanizmu i religijnych uniesień. Bono, The Edge i Larry Mullen Jnr szukali ukojenia w ramionach grupy religijnej Shalom Christianity, którą cechowało życie w ubóstwie i z dala od zgiełku świata. Ta sytuacja męczyła Adama Claytona, który coraz bardziej dystansował się od reszty grupy i uciekał w emigrację wewnętrzną. Gdyby nie postawa producenta Stevena Lillywhite’a i przekonanie The Edge’a, że chce grać rocka, to być może „October” byłby drugą i ostatnią płytą U2.

 

Świat, który pachnie konfrontacją zbrojną! W oku zarzewia ognia wojen!

 

 

U2 pozbierali się jednak, okrzepli niczym lawa po erupcji dwóch młodzieńczych albumów – wulkanów, które odnosiły się do dojrzewania członków grupy, relacji rodzinnych, świadomości strat i śmierci najbliższych, oraz kwestii religijnych i tożsamościowych, o których pisałem już.

U2 w roku 1982 uznali, że ich trzeci album będzie wstrząsającym dokumentem czasów pachnących wojną. Dosłownie i w przenośni. Oczywiście na plan pierwszy wysuwa się mrok irlandzkich czasów określanych mianem „The Troubles” (z języka angielskiego „kłopoty”), które charakteryzowała działalność paramilitarna protestanckich lojalistów ciążących ku Londynowi i katolickich republikanów chcących zjednoczenia Irlandii w jedno państwo.

Lata „The Troubles” usiane nieskończoną liczbą zabójstw i zamachów terrorystycznych w Irlandii Północnej przerażały U2 i budziły w sercach muzyków przestrach, bojaźń, gorycz, które prowadziły do wybuchu gniewu.

Ale początek lat 80. XX wieku w Irlandii, Europie i na świecie, kiedy Bono, The Edge, Adam Clayton i Larry Mullen junior rozpoczynają prace nad kolejnym krążkiem, to nie tylko apogeum czasów „The Troubles” na Szmaragdowej Wyspie.

Barykady na autostradzie w Byblos w Libanie / Fot. Paweł Rakowski Radio WNET

Pierwsze lata ósmej dekady XX wieku to także barbarzyństwo sił izraelskich podczas Wojny Libańskiej, co bezpośrednio doprowadziło do masakr w palestyńskich obozach Sabrze i Szatili. Liban stał się sceną krwawych walk wojny domowej.

Oddziały libańskich chrześcijan walczyły z druzami i muzułmańskimi szyitami wspomaganymi przez Syrię. Bejrut został podzielony między walczące strony i zmieniał się w miasto ruin, miasto śmierci i rozpaczy.

Konflikt brytyjsko-argentyński zamienił się w wojnę o wyspy Falklandy – Malwiny. Wieści o rzeziach chrześcijan albo muzułmanów na Bliskim Wschodzie w radiu i telewizji, przedzielały newsy i prasowe reportaże o rewolucjach i kontr – rewolucjach przeciwko amerykańskiej korupcji w Ameryce Środkowej. Nikaragua, Honduras, Salwador…  I tak dalej, i tak dalej.

Afganistan/Pixabay

Związek Radziecki, który dokonał inwazji na Afganistan miał coraz większe problemy. Mudżahedini sunniccy i sziccy, oraz bojówki maoistów nic nie robili sobie z rojeń Breżniewa, Andropowa, Czernienki, Gorbaczowa i Nadżibullaha o wojnie błyskawicznej, która przeistoczyła się w długotrwały konflikt zakończony dopiero w lutym 1989 roku.

Nie pamiętamy już, że mudżahedinów i afgańskich niepodległościowców wspierały USA, Wielka Brytania, Niemcy a nawet … Chiny. Nie każdy wie, a wielu nie chce pamiętać, że z rzeszy partyzantów sunnickich wykreowała się w 1988 roku terrorystyczna Al – Ka’ida Abd Allaha Azzama, którą „rozsławił” Osama bin Laden.

Początkowo Al-Ka’ida walcząca z ZSRR w Afganistanie zaczęła dławić wpływy Stanów Zjednoczonych i państw Zachodu w krajach muzułmańskich. Co było później? Doskonale wiemy – „wojny z terroryzmem” wypowiedziane przez Busha seniora i Busha juniora, prezydentów USA.

Dziwny jest ten świat? Nie, nie jest dziwny! Jest cyniczny i zły do szpiku kości, gdy mowa o polityce i biznesie.

W 1982 i 1983 roku wszystko i wszędzie, bez względu na długość i szerokość geograficzną, wskazywało na wojnę. Wojny wszystkich ze wszystkimi. Nic dziwnego, że „wojna” – „War” była, wobec tego, wybranym tytułem płyty, która miała skupiać zwięźle zimne lata 80. XX wieku i ohydne czyny, które stały się codziennością.

 

U2 z czasów albumu War. Fot. Anton Corbiojn z witryny u2.com

 

Tutaj do wysłuchania II. część programu o albumie „War” grupy U2:

 

Sunday Bloody Sunday i duch Iana Flemminga

U2 w roku 1982 pachnącym wojnami stwierdzili, że nie będą unikali bolesnych tematów trapiących także podzieloną Irlandię. W sierpniu został napisany utwór „Sunday Bloody Sunday”, upamiętniający wstrząsające wydarzenia z historii najnowszej Irlandii Północnej.

Co ciekawe, w tym czasie Bono nie był w Irlandii. Świeży żonkoś, totalnie zadłużony jak i reszta bandu zastanawiał się, gdzie zabrać Ali w podróż poślubną. Chris Blackwell, jeden z właścicieli wytwórni Island Records dla których U2 nagrywali, wiedział o tych problemach.

Zaproponował bez zbędnych ceregieli, żeby Ali i Bono wyjechali na Jamajkę i wyspy Bahamy na jego koszt.

Blackwell, właściciel kilku posiadłości na Karaibach i fan Jamesa Bonda, jako gniazdko miodowych dni wskazał dom, który niegdyś należał do Iana Flemminga.

Tak oto nowożeńcy znaleźli się w Goldeneye! Tam powstały dwie piosenki na album „War”„Two Hearts Beats As One” i „Drowning Man”.

W tym czasie w Irlandii Dave Evans The Egde przeżywał twórcze męczarnie. Nie wierzył w siebie jako kompozytora i twórcę. Te dylematy ciągnęły się od czasów prac nad albumem „October”.

Sierpniową porą 1982 roku słuchał w radiu kolejnych krwawych doniesień z Ulsteru o kolejnych starciach lojalistów z republikanami. The Edge przypomniał sobie o zdarzeniach z 21 listopada 1920 roku z dublińskiego stadionu Croke Park i 30 stycznia 1972 roku z Derry.

 

Krwawa historia Irlandii, krwawa…

 

21 listopada 1920 roku siły brytyjskie (funkcjonariusze Królewskiej Policji Irlandzkiej i żołdacy z oddziału Czarno – Brunatnych) otworzyły ogień do kibiców oglądających mecz futbolu celtyckiego na stadionie Croke Park w Dublinie. Czternaście osób zginęło, zaś prawie setka została ranna.

Niedoszła panna młoda Jane Boyle, jedna z ofiar Krwawej Niedzieli 21 listopada 1920 roku.

Do tych bestialskich zabójstw Anglików doszło na tle irlandzkiej wojny o niepodległość. Lepszym określeniem od wojny jest walka partyzancka, która rozpoczęła się w 1919 roku między siłami brytyjskimi a Irlandzką Armią Republikańską (IRA), powołaną przez irlandzkiego bohatera, piewcę polskich powstańców styczniowych 1863 roku Michaela Collinsa. IRA dążyła do pełnej niepodległości Irlandii od Wielkiej Brytanii.

 

Pośród zamordowanych uczniowie William Robinson (11 lat), Jerome O’Leary (10 lat) and John William Scott (14 lat).

 

Przed krwawymi wypadkami na stadionie Croke Park, wywiadowcy IRA zlikwidowali 14 osób i zranili kilku innych w serii kilku skoordynowanych ataków w Dublinie. Celem byli brytyjscy agenci wywiadu, szpiedzy i sprzedajni donosiciele. Władze brytyjskie przypuszczały, że niektórzy z ludzi Collinsa rozpłynęli się w tłumie kibiców w Croke Park. Wysłano policję królewską do zablokowania wszystkich wyjść i przeszukania tysięcy widzów. Wybuchła panika, kiedy policja zaczęła nieodpowiedzialnie i na oślep strzelać do tłumu.

Wśród 14 ofiar śmiertelnych było trzech uczniów w wieku 10, 11 i 14 lat – Jerome O’Leary, William Robinson i John William Scott, oraz przyszła panna młoda, która miała się pobrać w ciągu kilku dni.

Stowarzyszenie Gaelic Athletic Association (w skrócie GAA), które w niedzielę 21 listopada 1920 r. zorganizowało ten mecz pomiędzy drużynami Dublina i Tipperary, przygotowało w setną rocznicę w Croke Park ceremonię upamiętniającą mord Brytyjczyków.

Archiwalna fotografia z 1972 roku, bojowniczki z IRA przeszukują zatrzymanego mężczyznę.

Do drugiej krwawej niedzieli doszło 30 stycznia 1972 r. w miejscowości Derry. Manifestacja w Derry była protestem przeciwko uchwalonemu przez brytyjskie władze prawu, które pozwalało na internowanie każdego Irlandczyka podejrzewanego o terroryzm i zakazywało organizowania zgromadzeń.

Na ulice wyszło ponad osiem tysięcy wspierających republikanów mieszkańców miasta.Brytyjscy komandosi, choć ja napiszę o nich – zwykli bandyci – z Patratroop Regiment (Army’s Parachute Regiment) bez zapowiedzi otworzyli ogień do uczestników pokojowego marszu. W bestialski, zwyrodniały i cyniczny sposób zamordowano 14 osób (jedna z ofiar zmarła dwa dni później w szpitalu), a 15 zostało poważnie rannych.

Przejmujące są zdjęcia i filmowe migawki z katolickiej dzielnicy Derry – Bogside. Pomocy rannym udzielał uczestniczący w pokojowym marszu katolicki biskup Edward Daly, który czołgając się do rannych machał do brytyjskich żołdaków chusteczką imitującą białą flagę.

 

 

Ten gest biskupa Daly’ego miał wpływ na wykonanie piosenki U2 „Sunday Bloody Sunday”, która po dziś dzień jest jednym z najważniejszych punktów każdego koncertu Irlandczyków.

Jedna z trzech najsłynniejszych prezentacji na żywo tego songu, została uwieczniona na koncertowej EPce i filmie z koncertu „U2 Live at Red Rocks: Under a Blood Red Sky”. To zapis niezwykłego występu grupy, który odbył się 5 czerwca 1983 roku w amfiteatrze Red Rocks pod niebem amerykańskiego stanu Kolorado.

Światło kilkunastu pochodni, spowity we mgle i dymach amfiteatr „Red Rocks” i U2 grający z wielką pasją i furią bezsilności, a pośród nich natchniony Bono, który w dramatycznym momencie piosenki instaluje na środku sceny wielką białą flagę… Przejmujące. Redaktorzy magazynu „Rolling Stone” urzeczeni nadzwyczajnością wykonania ten występ U2 umieścili na złotej liście „50 momentów, które zmieniły historię rock’n’rolla” – „50 Moments that Changed the History of Rock and Roll”.

 

 

Krwawa niedziela

Tragiczne wydarzenia z Derry posłużyły za kanwę wielu piosenek – mieli je w swym repertuarze m.in. John Lennon, Paul McCartney i grupa Black Sabbath. Jednak żadna nie może się równać popularnością z „Sunday Bloody Sunday” U2, na pomysł której wpadł gitarzysta The Edge.

To właśnie od jego charakterystycznego gitarowego riffu i mocnego, marszowego, pełnego furii rytmu perkusji Larry’ego Mullena rozpoczyna się trwający niemal pięć minut utwór, uważany za jeden z najważniejszych rockowych protest songów w historii rocka.

U2 Red Rocks Amphitheatre, Denver 1983. Fot. wutryna u2.com

Jak przyznaje sam The Edge, ten mistrzowski riff zagrał go po raz pierwszy po burzliwej kłótni ze swoją ówczesną dziewczyną, Źródło frustracji wybiło mocniej z powodu jego niemocy twórczej podczas komponowania muzyki na nową płytę zespołu.

To również The Edge był twórcą pierwszej wersji tekstu piosenki. W przeciwieństwie do wersji ostatecznej była bardziej upolityczniona. W pierwszej redakcji „Sunday Bloody Sunday” The Edge z nazwy wymieniał wszystkie strony północnoirlandzkiego konfliktu. Bono przerobił tekst po swojemu, dorzucił parę biblijnych cytatów i nadał piosence bardziej uniwersalny charakter.

Tutaj do wysłuchania program a debiucie U2, albumie „Boy”:

 

Jeden z trzech koncertów życia U2!

 

Czerwcowa wersja nagrania z amfiteatru „Red Rocks” w Kolorado była oficjalnym teledyskiem U2, który towarzyszył promocji albumu i trasy koncertowej. Dużą rolę w promocji zespołu i całego albumu odegrała stacja MTV, która niemal co godzinę nadawała na swojej antenie wideoklip.

Szczególnie było to ważne przy promocji III. części trasy „WarTour”, która objęła w lipcu i sierpniu 1983 roku najważniejsze muzyczne festiwale ówczesnej Europy (m.in. w belgijskich Torhout i Werchter – „Festival Grounds”, oraz norweskim Oslo podczas „Kalvoya Festival”).

To przyczyniło się do awansu kwartetu z Dublina do ścisłej światowej czołówki rocka lat 80. XX wieku.

Z kronikarskiego obowiązku przypomnę, że „Sunday Bloody Sunday” jako trzeci singel z albumu (tylko w Holandii i zachodnich Niemczech) ukazał się na siedmiocalowej płytce 21 marca 1983 roku.

Krążek „War” pojawił się w sprzedaży 28 lutego 1983 r. Premierę poprzedził singel „New Year’s Day” (10 stycznia 1983). Pozostałe to „Two Hearts Bit As One” (21 marca 1983) i przepiękny, psalmowy „40” (5 sierpnia 1983, tylko w zachodnich Niemczech).

Nowe płytowe dzieło U2 objawiło się na pierwszym miejscu angielskiej listy przebojów. Płyta „War” ostatecznie zdefiniowała styl grupy, którą uznano

za najbardziej zaangażowaną politycznie od czasów rebeliantów z The Clash.

 

Zarazem obwoluta płyty, jak i poszczególnych singli przedstawiają zdjęcia twarzy małego chłopca. Owym młodzieńcem jest Peter Rowen, młodszy brat Guggiego, przyjaciela Bono i byłego członka Virgin Prunes. O Guggim i przygodach bandy młodego Pula Davida Hewsona, późniejszego Bono, przeczytacie na stronach autobiografii tego ostaniego „Surrender. 40 piosenek – jedna opowieść”, do czego zachęcam fanów i gorących jego oponentów Bono. Napiszę krótko: warto tę książkę przeczytać!

Co ciekawe, Peter Rowen był zaznajomiony z U2 już od dawna. Chłopak po raz pierwszy pojawił się na okładce debiutu „Boy”. Tam jednak jego twarz symbolizowała coś odmiennego. Jego odbicie w kontekście longplaya „War” miał określone znaczenie. Tutaj cytat z pisma Hot Press:

Bono uzasadnił, że najłatwiej byłoby umieścić na okładce np. zdjęcia czołgów czy żołnierzy. Grupie zależało jednak na tym, by pokazać, że wojna łączy się nie tylko z fizycznością, ale także dotyka sfery emocjonalnej, mentalnej.

Pierwszym singlem z krążka został utwór „New Year’s Day”. Utwór osiągnął ogromny sukces, jeśli chodzi o opinie krytyków, głosy fanów i komercyjny wymiar na całym świecie. Pisząc tekst Bono myślał o swojej największej miłości – Ali.

Ale akt twórczy i jego geneza ma w sobie funkcję iście magiczną. Oglądając doniesienia z Polski ogarniętej nocą stanu wojennego, z czołgami na ulicach miast i szpalerami uzbrojonych żołnierzy. Bono zrozumiał, że wersy zostały zainspirowane ruchem „Solidarności”.

„Solidarność”, o której na początku lat 80. XX wieku mówił cały świat, zwłaszcza w kontekście stanu wojennego, zwróciła jego baczniejszą uwagę. Zmienił tekst.

Niall Stokes, redaktor naczelny irlandzkiego pisma muzycznego Hot Press, zanotował, że Bono usłyszał informację, że generał Jaruzelski ma zawiesić stan wojenny w Polsce 1 stycznia 1983 roku. I tutaj pojawia się magia.

Wyobraził sobie – pisze Niall Stokes – że żona Wałęsy i żony internowanych tęsknią do swoich mężów. Pada obietnica ze strony reżimu, że wszystko wróci do normy. Ale artysta ma przeczucie, że „nic się nie zmieni w Nowy Rok”.

Jak wiemy tak też się stało! I jak tu nie wierzyć bardom – poetom? – zapytam.

/…/ I will be with you again And so we’re told

This is the golden age And gold is reason for the wars we wage

Though I want to be with you Be with you night and day

Nothing changes On New Year’s Day /…/

„War” był pierwszym albumem U2, który otrzymał złoty certyfikat sprzedaży w Stanach Zjednoczonych. Kwartetowi z Dublina udało się zbić ze szczytu brytyjskiej listy przebojów Michaela Jacksona i jego kultowy album „Thriller”.

U2 wchodzili na szczyt dostępny tylko dla prawdziwych herosów rocka. Ciąg dalszy nastąpi.

 

Tomasz Wybranowski

Pożegnanie (moje) z U2 – w oktawie 40. rocznicy premiery albumu „War”. Tomasz Wybranowski

W czasie ostatnich 10 – 15 lat modnie jest krytykowanie albo jak kto woli „jechanie” po grupie U2 jak „po łysej kobyle”. Jako wielki fan zespołu robię to znacznie dłużej a muzycy U2 dolewają paliwa,

Moja krytyka dublińczyków opiera się na straconych złudzeniach samego siebie, dojrzałości idącej z wiekiem i naiwnej wierze (jednak!), że U2 jeszcze nagrają znakomity album, który szczerze zauroczy i odmieni świat.

Od 1982 roku, kiedy jako dziesięciolatek po raz pierwszy usłyszałem nagranie „Gloria”, stałem się fanem U2. Ten stan trwa do dziś, bo grupa stała się bandem mojego życia, a i losy zawiodły na Szmaragdową Wyspę. Fakt wyjątkowości U2 dla mnie nie uwiera i nie przeszkadza, aby być wobec nich krytycznym. U2 przebyli wielką podróż w czasie i przestrzeni. Z nikomu nieznanych irlandzkich post – punkowych rebeliantów, którzy nie mieli nic prócz marzeń, stali się gwiazdami rocka najwyższego formatu.

Tomasz Wybranowski

 

Niestety ostatnie ich albumy jak „No Line On The Horizon”, „Songs of Innocence” a zwłaszcza „Songs of Experience” udowadniają tezę, że marka związana z nazwą U2, zasługi i dotychczasowy dorobek gwiazdorski nie zwalniają z obowiązku tworzenia po prostu dobrych piosenek.

 

 

Bono, The Edge, Adam Clayton i Larry Mullen junior uczynili swój specyficzny muzyczny świat i rozpoznawalny styl. Gitara Edge’a i jej dźwięki, urywane, cięte i drapieżne, przepełnione efektami poczciwego delaya czy reverba, zna każdy.

Bono, „rockowy apostoł” – jak czasami pisano o nim dawniej – obdarzony głosem pełnym pasji i zadziorności, był niedościgłym wzorem dla wielu wokalistów i jednocześnie poetów rockowych piszących z głębszym przesłaniem. Niezwykła sekcja Adam Clayton – Lary Mullen Jnr, czyli fundament równo odmierzająca melodyczna machina rytmu, stanowią szkielet U2. Oto stare i korzenne U2. Stare, niestety! Stare…

Pamiętam, jak czekałem w 2014 roku na album „Songs of Innocence” wierząc, że oto U2 dokona zwrotu przez rufę po raz czwarty w karierze. Niestety rozczarowałem się. Sam siebie pytałem (czemu dałem smutny wyraz w pewnej recenzji na portalu wPolityce.pl), jak jest możliwe, że legenda rocka nagrywa album odarty z jakiejkolwiek oryginalności, finezji czy muzycznych zaskoczeń, tak miłych uszom (i sercom) słuchaczy?

U2 stroi się w szaty cesarza z pamiętnej baśni, kiedy tak naprawdę są nadzy i niczego ożywczego i wartościowego na ostatnich albumach nie oferują. Chemia i braterska więź, o której wielokrotnie mówili w wywiadach muzycy U2, zniknęła jak poranna mgła, jak śnieg który czasem przyprószy majową trawę. A to właśnie dzięki braterstwu i wzajemności pragnień i marzeń o „swojej muzyce” stworzyli swój styl. Niepowtarzalny, jedyny i oryginalny, bo w młodości, nad granie coverów tych wielkich, woleli tworzyć swoją muzykę. Muzykę!!!

Teraz zostaje odcinanie kuponów od sławy, czego dowodem zestaw „Songs of Surrender”, który ukaże się 17 marca, w dniu św. Patryka patrona Irlandii.

 

„Songs of Surrender” to zestaw szlagierów U2 znanych z poprzednich płyt nagranych na nowo, czasami ze zmienionymi aranżami, a nawet słowami (patrz „With or Without You”).

Kocham U2 od ponad 40 lat. Wielbiąc ich za wiele emocji związanych z ich nutą, przeżycia i oceany radości związanych z ich wyśmienitymi koncertami, muszę napisać, że obecnie

Nie ma teraz (chyba?) bardziej pozerskiego zespołu, niż U2!

Karierę U2 dzielę na trzy etapy. Pierwszy, kiedy byli biednymi, młodymi i naiwnymi Irlandczykami – idealistami przekonanymi, że wymachiwaniem białą flagą i antywojennymi tekstami swoich piosenek wzmocnionymi charakterystycznymi rockowymi riffami zmienią świat. To wtedy nagrali najbardziej fenomenalne krążki jak „War” (1983), „The Unforgettable Fire” (1984), czy „The Joshua Tree” (1987).

Już wówczas mieli na swoim koncie masę przebojów, albumy na szczytach sprzedaży i coraz szybciej sprzedające się bilety na ich koncerty. Nie kryli też, że świadomie chcą docierać ze swoim przekazem do masowego odbiorcy.

Etap drugi nastąpił po wydaniu albumu „Zooropa” (1993). W latach 90. XX wieku, czego ucieleśnieniem był krążek „Pop” (1997), z pozytywnie nawiedzonego rockowego zespołu pacyfistycznego zmienili się w biznesmenów i skomercjalizowanych, stechnicyzowanych i totalnie urentownionych mesjaszy na pokaz.

Gdzieś tak od 1995 roku porzucili natchnienie, kreację siebie i misyjnego rocka, który słuchaczom dawał moc antycznego katharsis.

W latach 80. i jeszcze na krążku „Achtung Baby” dawali słuchaczom możliwość odreagowania stłamszonych wyścigiem zbrojeń i wojnami wiszącymi w powietrzu napięć, emocji, skrępowanych myśli i wyobrażeń.

U2 byli wówczas tym, kim dla antycznych Greków Ajschylos, który w finale tragedii „Król Edyp” napisał:

„A więc bacząc na ostatni bytu ludzi kres i dolę,
Śmiertelnika tu żadnego zwać szczęśliwym nie należy,
Aż bez cierpień i bez klęski krańców życia nie przebieży.”

Ich płyty z lat 80. budziły mocne emocje. Bono, Edge, Adam Clayton i Larry Mullen Junior przedstawiali w swoich piosenkach sytuacje z życia i skrajne, i drastyczne, tak dobrze znane pokoleniu dwudziesto i trzydziestolatków.

U2 wówczas, być może instynktownie (a być może za sprawą boskiego magicznego dotknięcia i wieszczego artyzmu), okazywali milionom słuchaczy i widzów to, co mogło niepokoić ich świadomość.

Takie nagrania jak „Sunday Bloody Sunday”. „Seconds”, czy „Refugee” (z albumu „War”), „Wire” i „Bad” (z krążka „The Unforgettable Fire”), oraz „Bullet the Blue Sky”, „Running To Stand Still” i „Mothers of Disappeared” (płyta „The Joshua Tree”) przywracały balans psychiczny.

Oto U2 twórcy przedstawiali aspekty świata z przyporządkowanymi przez nich emocjami, zaś słuchacze otrzymywali proces katartyczny, czyli przeżycie intelektualno-uczuciowe tegoż świata przedstawionego.

Ja wyciągnąłem z tych albumów szacunek dla pokoju, pogardę dla tyranów i sprzedajnych polityków, odrazę dla hipokryzji i hipokrytów, szczególnie dla tych, którzy niby to niosąc pokój i wolność w miejsce dyktatorów osadzają na tronach spolegliwych prezydentów, którzy kochają mamonę i wielkie korporacje… Przypadek?

Tak dzieje się i dzisiaj, tylko wrzuceni w wiry kategorycznego opowiadania się za kimś (lub czymś) w każdej możliwej dziedzinie i sytuacji, zapomnieliśmy o logicznym myśleniu i możliwości porzucania stada, zwłaszcza wtedy, kiedy biegnie ku przepaści.

W latach 90. XX wieku U2 zaczęli podążać za modami. W głowach członków U2 zwyciężyły względy komercyjne. Nie piszę „niestety”, ponieważ każdy wybiera własną drogę, mając wolną wolą i serce.

Dysonans poznawczy pojawił się na albumie „Pop”. Mimo, że w nagraniach jak „Miami” i „The Playboy Mansion” otwarcie krytykują konsumpcjonizm (wysłuchaj wersów o „big macach” i „coca-coli”) i megalomański styl życia, to cała trasa PopMart była tego zaprzeczeniem.

Mark Fisher, projektant sceny dla U2, próbował ideę przewodnią opisać za pomocą rozpoznawalnych symboli, takich jak połowa znaku McDonalds i gigantyczny kij koktajlowy z oliwką symbolizującą nadmiar picia. Pomysł polegał na wykorzystaniu ogromnego ekranu LED i nasyceniu widza niezwykle szybko zmieniającymi się obrazami i maksymalizacją efektów.

Zespół tłumaczył, że to memento dla nadmiernego konsupcjonizmu i hedonistycznych pobudek otaczania się wszystkim co modne. Zamysł iście chwalebny a pobudki moralitetowe warte braw, ale sama trasa rozczarowała. Nie tyle koncertami, bo te były widowiskowe i wyprzedzające epokę, ale promocją słabych piosenek ze słabiutkiej płyty „Pop”.

131 koncertów, mimo problemów z frekwencją w kilku miastach USA, przyniosło wielkie zyski. Box office zamknął się kwotą ponad 173 milionów dolarów. Przy okazji U2 po raz pierwszy zagrali w Polsce. Stało się to 12 sierpnia 1997 roku, na warszawskim Służewcu.

 

 

Bazgrzę, palę cygara, piję wino, czytam Biblię i występuję w zespole. Taki sobie pozer [śmiech]… który lubi malować to, czego nie widzi. Mąż, ojciec, przyjaciel biednych, czasem też bogatych. Społecznik, wędrowny handlarz pomysłów. Szachista, gwiazda rocka na pół etatu, śpiewak operowy najgłośniejszego zespołu folkowego na świecie. I co ty na to? –Bono o sobie samym. Cytat z książki „Bono about Bono”, która jest zbiorem rozmów z francuskim dziennikarzem Michki Assayasem.

 

Muzycznie ostatnim albumem w całości, jaki da się jeszcze posłuchać jest „Zooropa”, potem to już dała o sobie znać znużenie i rutyna. Wyróżnić można trzy nagrania na „All That You Can’t Leave Behind”, pół materiału z „How To Dismanttle An Atomic Bomb” i dwa nagrania z „Songs of Innocence”. Bezbarwne granie do antrykotu mody dla słuchaczy mainstreamu weszło (niestety!) U2 w krew. Zwłaszcza, że Coldplay czy Jay-Z zaczęli odsuwać czterech dublińczyków od skarbca i splendorów.

Starzy i dozgonni fani U2, jak i ja (bo zawsze będę!), mówią i piszą wprost: „muzyczny statek U2 odpłynął”. Wielu podejrzewa, że sprawia to sytość i spełnienie grupy, która szczerymi i znakomitymi albumami z lat 80. XX wieku wspięła się nie tylko na szczyty list sprzedaży płyt, najchętniej kupowanych singli, ale przede wszystkim zdobyła serca słuchaczy.

Od czasu „Pop” stało się jasne, że U2 stało się już wielką fabryką z korporacyjnymi przybudówkami na niemal każdym kontynencie. Marka U2 ma zarabiać i zarabia, a koncerty, mimo spadku jakości i braków zachwytów nad kolejnymi studyjnymi krążkami, same się kręcą.

Dla wielu fanów U2 to smutny przykład upadku z naprawdę dużej wysokości grupy, która z kultowej zmieniła się w korporacyjną maszynkę do robienia kasy.

Jeszcze surowiej oceniany jest Bono, zwłaszcza w rodzinnej Irlandii. Nie brakuje głosów, że z charyzmatycznego wokalisty przemienił się w najbardziej irytującego przedstawiciela przemysłu rozrywkowego, który sprawia wrażenie omnibusa.

O spełnieniu i niespełnieniu mówi Bono, w cytowanej już książce „Bono AboutBono” tak:

Można nas [U2] porównać do boksera, któremu zabrakło ze sześć cali do trafienia przeciwnika prawym sierpowym. Przeważnie właśnie tak się czuliśmy jako zespół. Bardzo rzadko, dlatego że działaliśmy szybko, jakaś wewnętrzna siła pozwalała nam osiągnąć jeden czy drugi z naszych celów, ale zwykle zamiary były ambitniejsze niż rzeczywiste osiągnięcia.

 

U2 i The Joashua Tree Tour 2017, Tokio. Fot. witryna u2.com

Korporacyjny „rock” od U2 kontratakuje. Apple, Apple, Apple…

Korporacjonizm to trzeci rozdział w dziejach grupy U2. Podczas  „PopMart World Tour” zaczęli romansowanie na całego z nową technologią. Okazało się jednak, że sympatycy U2, zgodnie stwierdzili, że zabrnęło to za daleko.

Oto firma Apple miała zapłacić U2 100 milionów dolarów za album „Songs Of Innocence”, który trafił na konta iTunes 9 września 2014 roku. Przypadek? Zbieg okoliczności? Koincydencja czasu i przestrzeni? Ani trochę. Oto mniej więcej w tym samym czasie hegemon Apple wypuszcza na rynek iPhone’a 6.

 

Bono poczas trasy U2 360° TOUR z 2009. Fot. witryna u2

Starzy fani uznali to za zdradę ideałów z przeszłości kwartetu z Dublina. Jeszcze ostrzej zareagowali młodzi użytkownicy. „Songs Of Innocence” został automatycznie pobrany na konta iTunes ponad 500 milionów użytkowników. To wywołało wielkie oburzenie! Ortodoksyjni fani oniemieli twierdząc, że „muzyka U2 i ich płyta nie może być swoistą reklamówką nowych produktów Apple”! Młodzi użytkownicy sklepu iTunes i często niesłuchający dublińczyków oburzyli się owym „darmowym darem muzycznym”.

Młodzi protestowali, ponieważ 11 nagrań z nowej płyty U2 pojawiło się w ich urządzeniach bez ich wiedzy. Potraktowano to słusznie jako ingerencję w prywatność. Ale brak wiedzy, skąd pochodzi album i dlaczego się znalazł w przenośnych urządzeniach to jedno, bowiem drugim i znacznie większym problemem była niemożliwość usunięcie piosenek U2 z kont.

Firma Apple wypuściła na rynek specjalną aplikację sześć dni po premierze, która wymagała od użytkowników zalogowania się na swoje konta AppleID, aby usunąć wszystkie niechciane 11 utworów U2. Tydzień po zdarzeniu Bono przeprosił. Powiedział, że to wyłącznie jego wina i bierze na siebie pełną odpowiedzialność za wywołane przez niego zamieszanie i oburzenie.

 

 

Ostatnią studyjną płytą, którą nagrali panowie z U2 jest „Songs of Experience” (premiera 1 grudnia 2017 roku). W recenzji sprzed pięciu lat napisałem, że

[…] poza trzema nagraniami: „Lights of Home”, cudną balladą „The Little Things That Give You Away” i „The Blackout” o reszcie nie warto się rozpisywać. I jak to jest, że najlepsza piosenka „Book of Your Heart” jest tylko dodatkiem w wersji Deluxe? Źle nie jest a dobrze wcale – jak mawia mój tata Józef. Tak samo można ocenić ten album, który jest znakomitym, bezbarwnym wypełnieniem tła, gdy potrzebujemy muzyki towarzyszącej. Nic nadto prócz wspomnianych piosenek”. […]

Przestraszyłem się tych słów sprzed lat. Pisząc ten tekst sięgnąłem po płytę i przesłuchałem ją dwa razy. Efekt? Nie zmieniam zdania, z jednym wyjątkiem. Piosenka „Landlady” wybija się ponad miałką średnią. Smutno robi się, kiedy wielcy U2 chcą brzmieć jak Coldplay, który także stał się muzyczną karykaturą siebie.

Jak zwykle łapię się na tym, że polegam wciąż (mimo pięćdziesiątki na karku) łapię się na lep mojej naiwności, która liczy na przebłysk U2 i objawienia kolejnych „War”  czy „Achtung Baby”. Wciąż wierzę, że to się wydarzy! Swoją drogą Bono, Adam, The Edge i Larry wiedzą doskonale, że każda ich nowa płyta będzie konfrontowana z ich muzycznymi szczytami. A to może być nad wyraz stresujące.

Wierzę też, że Bono, ten rockman z kompleksem mesjasza i zbawcy przez muzykę porzuci uniform sarkastycznego weterana o własną sławę i przypomni sobie, że był największym idolem mojej (naszej?) młodości?

Pierwszy krok ku temu już zrobił wydając autobiografię „Surrender. 40 piosenek, jednak opowieść” i wyznając:

„Urodziłem się z sercem ekscentryka i ego większym od poczucia własnej wartości”. – Bono.

Polecam tę książkę absolutnie do przeczytania. Inaczej spojrzymy na Bono, czyli Paula Davida Hewsona i – wierzę, że dacie mu jeszcze jedną szansę. Tak jak ja… od 39 lat.

Tomasz Wybranowski

 

Wyjątkowa muzyka a nie wyjątkowi muzycy. Czterdziesta rocznica premiery albumowego debiutu U2 „Boy”.

Siłą U2 jest braterstwo i szczera przyjaźń wszystkich członków grupy. Polegają na sobie i mogą sobie bezgranicznie ufać, nie tylko na scenie, w studiu nagraniowym, ale także w życiu… na dobre i złe.

Znamienne są słowa The Edge’a, który kiedyś zapytany o to, jak radzi sobie z poczuciem wielkości U2, odparł:

Kiedy po kolejnym dobrym koncercie Bono i Adam twierdzą, że jesteśmy najlepsi, to – prawdę mówiąc – nie mam powodów, aby im nie wierzyć.

O tym, że U2 to jedna wielka i zgodna rodzina, przekonali się ci wszyscy, którzy mieli okazję obejrzeć film dokumentalny o zespole „Rattle And Hum” (premiera: 27 październik 1988 r., Dublin). Panowie z U2 wciąż żyją muzyką. Chcę przypomnieć w tym miejscu znamienne słowa Bono:

U2 to wyjątkowa muzyka, a nie wyjątkowi muzycy.

Tutaj do wysłuchania program poświęcony pierwszej płycie Dublińczyków:

 

Wszystko zaczęło się 1976 r., kiedy Larry Mullen Jnr., wówczas piętnastoletni początkujący perkusista, przyczepił na tablicy ogłoszeń w Dublin’s Mount Temple Comprehensive School wiadomość, że poszukuje muzyków do nowego zespołu. Treść ogłoszenia brzmiała mniej więcej tak:

Wydałem ostatnie pieniądze na kupno perkusji. Szukam kogoś, kto tak samo postąpił z kupnem gitary.

Na apel Larry’ego odpowiedzieli Dave Evans i jego brat Dick, Adam Clayton, Paul Hewson, a także Peter Martin i Ian McCormick. Po kilku spotkaniach i próbach skład ustabilizował się. Paul, Dave, Adam i Larry, czwórka młodzieńców marzących o graniu rocka, regularnie spotykała się w kuchni państwa Mullenów już jako Feedback. Dwa miesiące później Feedback wygrał szkolny konkurs młodych talentów. Warto dodać, że ich pierwszy publiczny występ odbył się 17 marca – w dniu św. Patryka.

U2. Fot. U2.com.

                                             Nowa nazwa, pierwszy singiel

Pod koniec 1977 r. nazwa zespołu zmieniła się na The Hyde. Pod taką nazwą zwyciężyła w konkursie talentów”„Limerick Civic Week”. Na okrzykniętych mianem „talentu ostatnich lat” chłopaków natrafił Billy Graham, dziennikarz magazynu Hot Press. Napisał on o The Hyde entuzjastyczny artykuł i zaaranżował  spotkanie z Paulem McGuinnessem, który został impresario zespołu.

We wrześniu 1979 r., już jako U2, chłopcy wydali w nakładzie 1 tys. egzemplarzy swój pierwszy singel „U2 : 3” – z utworem „Out Of  Control”. Kolejne małe płyty „Another Day”, a zwłaszcza „11 O’clock Tick Tock” powiększyły grono  fanów zespołu.

 

 

Muzyczny sukces wydawnictw skłonił szefostwo wytwórni Islands Records do podpisania z U2 kontraktu, który obowiązuje do dziś. Efektem umowy był wydany w 1980 r. debiutancki album „Boy”, z przejmującą piosenką „I Will Follow”, wyrazem tęsknoty syna do matki, która odeszła zbyt wcześnie (Iris Hewson zmarła nagle 10 września 1974 r., Paul miał wtedy 14 lat).

Rok później na półki trafiła płyta „October” –  pełna religijnej kontemplacji, przemyśleń na temat przemijania i ludzkiej egzystencji, z psalmowym songiem „Gloria”, pasyjnym „Tomorrow” i pełnym nostalgii tytułowym „October”.

U2 od samego początku byli pod silnym wpływem rewolucyjnego punk rocka, nie tyle w kwestii niedbalstwa muzycznego (tak charakterystycznego dla punkowej sceny), ale filozofii idei i zaangażowania. Byli ucieleśnieniem młodzieńczej pasji życia i ku życiu zwracali się w swoich piosenkach, bez upiększeń i ucieczki od trosk dnia codziennego.

Tomasz Wybranowski

Studio Dublin – 15 maja 2020 – Agnieszka Białek, Ewa Witek, Bogdan Feręc – Polska -IE.com i Jakub Grabiasz

W piątkowe przedpołudnie w Radiu WNET jak zawsze informacje z Republiki Irlandii i Ulsteru. Belfast, Dublin i Republika Irlandii w czasach zarazy – tydzień dziesiąty. Dziś także w radiu i na sportowo.

W gronie gości:

  • Agnieszka Białek – pedagog, trener, przedsiębiorca z Belfastu
  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com
  • Jakub Grabiasz – redakcja sportowa Studia 37 Dublin
  • Ewa Witek – trener osobisty, instruktor fitness, doradca ds. metod żywienia

Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Realizator: Dariusz Kąkol (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)


Zanim opowieść radiowa z Dublina, to najpierw gorące i słoneczne pozdrowienia z pięknej irlandzkiej Connemary. Pozdrawia Ewa Witek z Connemara Escape.

 

W Republice Irlandii powoli znoszone są ograniczenia. Wszystko przebiega zgodnie z planem i bez przyśpieszania. Podczas piątkowego (15 maja 2020) posiedzenia Dáil (irlandzki odpowiednik polskiego sejmu) upust swojej walce o dobro społeczeństwa dawali posłowie opozycji, którzy zgodnym chórem cytowali gazetowe ankiety i facebookowe wpisy.

Z tych natomiast wynika, że społeczeństwo chce zniesienia ograniczeń i przyspieszenia faz, które mają doprowadzić do zdjęcia wszelkich obostrzeń, jakie na czas pandemii wprowadził rząd Leo Varadkara.

Jednym z bardziej aktywnych posłów na sali plenarnej był nowy szef Partii Pracy Alan Kelly, który oprócz przypomnienia gabinetowi, iż mieszkańcy kraju chcą zniesienia ograniczeń, wysunął też ciężką artylerię i żądał natychmiastowego przywrócenia wszystkich usług medycznych, jakie zawieszone były na czas irlandzkiej epidemii koronawirusa.

Tymczasem irlandzkie ministerstwo zdrowia z przykrością doniosło o wzroście zakażeń na Szmaragdowej Wyspie. Warto jednak pamiętać, że dane o zakażeniach podane na czwartkowej wieczornej konferencji prasowej dra Tony’ego Holohana, są wynikiem badań przeprowadzonych w poprzedni weekend i w pierwszych dniach tego tygodnia. To oznacza, że ilość dziennych zakażeń może wciąż rosnąć.

Wzrost ilości zakażeń ma też związek z opóźnieniami w przekazywaniu danych i potwierdzonych przypadkach zachorowań. – dodał naczelny lekarz Republiki Irlandii dr Tony Holohan.

Piątkowe wydanie „Studia Dublin” Tomasz Wybranowski rozpoczął od serwisu informacyjnego „Irlandia – Wyspy – Europa – Świat”.

Tutaj do wysłuchania wyspiarski serwis Studia 37 Dublin:

 

W piątkowym Studiu Dublin Tomasz Wybranowski tradycyjnie połączył się z Bogdanem Feręcem, szefem najpoczytniejszego portalu dla Polaków na Szmaragdowej Wyspie – Polska-IE.com. Irlandia i jej samorządowcy są przeciwni technologii 5G.

To jest to, czego powinniśmy się chyba uczyć od Irlandczyków, którzy jednak mogą wymusić na swoich przedstawicielach na poziomie lokalnym, żeby właśnie zajęli się sprawami, które nas interesują czy też, które nas niepokoją.

Bogdan Feręc, portal Polska-IE – Radio WNET Irlandia.

 

Bogdan Feręc skomentował sprzeciw radnego  Kelly’ego z Waterford wobec technologii 5G. Pojawiają się obawy w związku z nim, czy zablokuje to wprowadzenie tej technologii na wyspie.

We wniosku radny Kelly żąda, aby Rada Hrabstwa Waterford oraz Rada Miasta Waterford, wydały decyzje o wstrzymaniu rozwoju technologii 5G na tym terenie, do czasu otrzymania szczegółowych naukowych opracowań w tej kwestii, czyli wpływie 5G na człowieka.

Szef portalu Polska-IE.com wątpi, by do tego doszło, wskazując, że pierwsze nadajniki są już uruchamiane. Piętnuje także liczne krążące w sieci teorie spiskowe na temat 5G czy szczepionek.

Dublin w cieniu zarazy. Fot. Tomasz Wybranowski

Co ciekawe, to nie pierwszy taki wniosek w Irlandii, bo tych w ostatnim miesiącu pojawiło się więcej i będą one omawiane w najbliższych dniach, a mogą doprowadzić do wstrzymania prac związanych z rozwojem sieci 5G w Irlandii.

Jednocześnie we wnioskach wzywa się organ nadzorujący rozwój technologii 5G, czyli ComReg, do wstrzymania wydawania pozwoleń na budowę sieci 5G, do chwili otrzymania prawdziwych i potwierdzonych danych o wpływie tej technologii na człowieka.

Bogdan Feręc poinformował słuchaczy „Studia Dublin”, że liczba chorych na Covid-19 wzrosła. Z tego powodu za zasadne uważa rozważne i „bez brawury” odmrażanie irlandzkiej gospodarki.

Zauważył także, że irlandzka policja mogła daleko lepiej kontrolować obywateli i rezydentów Republiki Irlandii w kwestii przestrzegania reżimu sanitarnego.  Tymczasem połowa irlandzkich przedsiębiorców spodziewa się utraty dochodów na poziomie przekraczającym 60%, a jeszcze większych strat oczekują firmy mniejsze i rodzinne.

Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Bogdanem Feręcem:

 

 

W Studiu Dublin połączyliśmy się telefonicznie także z naszą korespondentką Agnieszką Białek, która mieszka i pracuje w Belfaście. Przytaczyła ona podane najnowsze statystyki zachorowań na Covid-19 w Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej.

428 osób zmarło w ciągu ostatniej doby, co łącznie daje smutną liczbę 33 614 osób zmarłych w Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej od początku epidemii.

Pojawił się też pomysł, żeby darmową szczepionką zaszczepić wszystkich mieszkańców Zjednoczonego Królestwa. Dzięki temu będzie można uniknąć drugiej fali zachorowań.

Agnieszka Białek, głos Radia WNET z Belfastu. Fot. arch. własne.

W Wielkiej Brytanii udało się czwarty dzień z rzędu wypełnić rządowy cel, jakim jest 100 tys. testów dziennie. Za wiarygodny został uznany szwajcarski test serologiczny, co pomóc ma w walce z rozprzestrzenianiem się Covid-19.

Korespondentka Radia WNET w przeglądzie brytyjskiej prasy zwraca uwagę, że „w kwietniu na Wyspy ściągnięto lotem czarterowych pracowników z Rumunii, którzy nie zostali poddani kwarantannie„.

Obecnie kwarantanna jest obowiązkowa dla wszystkich przyjezdnych poza przybywającymi z Republiki Irlandii i Francji. Agnieszka Białek zauważyła, że brytyjska komunikacja publiczna jest bardziej niż zatłoczona po rozluźnieniu regulacji.

Korespondencja Agnieszki Białek z Belfastu do wysłuchania tutaj:

 

W Studiu Dublin wieści sportowe przedstawił jak zwykle  Jakub Grabiasz. Bardziej niż powoli trwa odmrażanie sportu, i na razie tylko amatorskiego, w Republice Irlandii. 

Jakub Grabiasz, redaktor sportowy Studia Dublin. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37.

Od poniedziałku 18 maja br. będzie można uprawiać lekkoatletykę w grupach do czterech osób. Nadal jednak biegać będzie nie dalej niż w promieniu 5 km od miejsca zamieszkania.

Redaktor sportowy informuje, że na razie nie widać chęci wznowienia rozgrywek futbolowych. Sami zawodnicy mają obawy przed zarażeniem się wirusem.

Od 20 maja będzie można grać amatorsko w tenisa. Sportowy ekspert Studia 37 poinformował, że piłkarz Tottenhamu Dele Alli został napadnięty przez dwóch napastników z użyciem noa i lekko pobity. Napad miał charakter rabunkowy.

Tutaj do wysłuchania sportowe wieści i relacja Jakuba Grabiasza:

 

Ewa Witek jest m.in. wykwalifikowanym trenerem osobistym, instruktorem fitness, a także doradcą do spraw żywienia i mentorem duchowym, który zapewnia całościowe podejście do dobrego samopoczucia. Fot. arch. Connemara Escape.

 

Na zakończenie programu „Studio Dublin” Ewa Witek zdradziła, jak zaczęła się jej miłość do Irlandii, w której mieszka od 2009 r. Instruktorka fitness od dwóch lat mieszka w Connemara , w hrabstwie Galway (Irlandia Zachodnia), gdzie między innymi prowadzi indywidualne i grupowe treningi dla ciała – ducha i umysłu.

Ewa Witek powiedziała, że umiłowanie sportu zaszczepili w niej rodzice. Mówi, iż Connemara, do której po szesnastu latach pracy w branży fitness się przeprowadziła, jest miejscem, w którym

Można doświadczyć, dzikiego, pięknego i nieskażonego środowiska.

Ewa Witek w swoim żywiole.

Wykorzystując piękną przestrzeń natury, oferuje wycieczki na kajakach, paddle boardach po lokalnych jeziorach, rzekach oraz Oceanie Atlantyckim, jak również piesze i rowerowe wyprawy w góry, aby móc w pełni eksplorować dzikie zakątki Connemary.

Ewa pracuje jako trener osobisty i grupowy, biorac udział w najważniejszych wydarzeniach fitness i międzynarodowych konwencjach i seminariach.

W stolicy Irlandii – Dublinie uczyła także różnych stylów zajęć fitness, będąc także nauczycielem i korepetytorem w szkole fitness.Koryguje złe nawyki ćwiczeniowe i treningowe. Doradzajac co jeść, pić, czego unikać i jak należycie przestrzegać ram dobrego odżywiania. Podpowiada także od jakiego rodzaju treningu warto zacząć i jak pozostawać w stanie dobrej motywacji. Jak twierdzi Ewa droga ku byciu spełnionym jest w zasięgu ręki. Wystarczy tylko

Żyć w zgodzie z sercem i intuicją, nie rozpraszać się, umieć relaksować i unikać stresu. – mówi w uśmiechem Ewa.

Ewa uwielbia wszystko co związane jest ze sportem i aktywnością fizyczną. Na antenie Radia WNET będzie radziła słuchaczkom i słuchaczom jak żyć z pasją na sportowo i zdrowo. Pojawi się już w niedzielnym podsumowaniu wydarzeń tygodnia Radia WNET (15:00 – 18:00).

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Ewą Witek:

 

„Studio Dublin” Tomasza Wybranowskiego zawsze w piątki na antenie Radia WNET, tuż po Poranku WNET Krzysztofa Skowrońskiego.  Przygotował Tomasz Wybranowski.

Opis: Aleksander Popielarz i Tomasz Wybranowski 


Partner Radia WNET i Studia Dublin

 

                                   Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © maj 2020

 

Tomasz Wybranowski, dyrektor muzyczny Radia WNET i Studia 37 Dublin. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37.

60. urodziny Bono z grupy U2. Specjalny program w rocznicę narodzin irlandzkiej gwiazdy odbył się w niedzielę.

Bono Vox, właściwie Paul Hewson, przyszedł na świat 10 maja 1960 roku w Dublinie. Dzieciństwo i młodość spędził w Glasnevin, w jednej z dzielnic północnego Dublina. Od małego otoczony był muzyką.

Jego ojciec Rob, który pracował jako urzędnik pocztowy, swoje serce i duszę zaprzedał operze. Po pracy, wieczorami śpiewał w zaciszu domowym arie operowe. To właśnie Rob zaraził syna, małego Bono miłością do muzyki. Kiedy umierał Bono z U2 koncertował w Ameryce Południowej. Wyrazem bólu, miłości i tęsknoty do ojca jest przejmująca piosenka z krążka „How To Dismantle An Atomic Bomb”„Sometimes You Can’t Make It On Your Own”.

Bono jak równy z równymi rozmawia o problemach głodu, wykorzystywania dzieci i kryzysie krajów III Świata, który pogłębia się w wielu wypadkach  za wiedzą i często wolą możnych globu. Bakcyla społecznikostwa połknął za sprawą sir Boba Geldofa. Irlandzki rockman zaprosił U2 do udziału w koncercie Live Aid. Od tego momentu czwórka z Dublina stała się gwiazdą.

Ale Bono to nie demagog i „człowiek o pustych słowach bez pokrycia”. W roku 1987, kiedy U2 za sprawą płyty „The Joshua Tree” odnieśli sukces artystyczny, Bono ze swoją piękną żoną Ali wyjechał do Etiopii, aby lepiej poznać tamtejsze realia. Przez kilka tygodni pracowali w jednym z etiopskich szpitali, z dala od wygód i cywilizacji.

Walka Bono o równość wszystkich ludzi w kwestii dostępu do edukacji, lecznictwa publicznego i poszanowania praw jednostki zawstydza wielu. Jeden ze znanych amerykańskich pastorów powiedział kiedyś:

Jestem pastorem, głoszę słowo Boże a ten Irlandczyk jest jak przykład, chwalebny przykład z Biblii. I nie robi tego dla jakichś korzyści.

Bono Vox, czyli Paul Hewson, dublińczyk z dziada pradziada, urodzony i wychowany w Glasnevin, lider i charyzmatyczny wokalista U2, 10 maja obchodził swoje 60. urodziny. To powód dla wydawców Radia WNET i działu muzycznego stacji  do złożenia życzeń artyście, ale także do zaprezentowania unikatowych i mało znanych nagrań tak U2, jak i solowych dokonań Bono.

Tomasz Wybranowski

Tutaj jedno ze wspominkowych programów o muzyce U2: 

Studio Dublin – 10.05.2019 – Goście: Agnieszka Grochola, Agnieszka Mądry, Bogdan Feręc –portal Polska-IE, Jakub Grabiasz

W piątkowym Studiu Dublin, jak zwykle wieści z Irlandii. Obok rozmów i przeglądów prasy, także korespodencja z Galway, muzyczne kalendarium „urodzinowe” oraz zapowiedź sportowych emocji z Dublina.


Prowadzenie: Tomasz Wybranowski

Współprowadzenie: Tomasz Szustek (gościnnie)

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Realizacja: Tomasz Wybranowski (Dublin)

Realizacja: Paweł Chodyna (Warszawa)

Produkcja: Studio 37 – Radio WNET Dublin


 

Bukiet świeżej, piątkowej irlandzkiej prasy. Fot. Studio 37 Dublin

W piątkowy poranek w Studiu Dublin, nasze słuchaczki i słuchaczy tradycyjnie przywitaliśmy z Bogdanem Feręcem, szefem portalu Polska-IE.com. Dzisiejszy program rozpoczęliśmy od tematów wyborczych.

24 maja Irlandczycy z Republiki i rezydenci wybiorą eurodeputowanych oraz swoich przedstawicieli do władz lokalnych nazywanych city counsil albo country counsil. 

Republika Irlandii podzielona jest na 34 okręgi administracyjne, na które skłąda się 29 hrabstw i pięciu dużych miast: Dublin, Cork, Galway, Limerick i Waterford.

W odróżnieniu od Polski, gdzie prawo do głosowania daje nam sam fakt zameldowania w danym miejscu, w  Republice Irlandii wyborca sam musi się zarejestrować w specjalnym spisie wyborczym. 

Republika Irlandii w tym roku wybierze swoich trzynastu reprezentantów do Parlamentu Europejskiego.

 

Najnowsze sondaże przedwyborcze przewidują w eurowyborach zwycięstwo rządzącej Fine Gael, ale wysoko w rankingach wyborczych  także kandydaci opozycyjnej Fianna Fáil. W wyborach lokalnych natomiast, jak przewiduje Bogdan Feręc, będzie inaczej:

„rządzący złapią zadyszkę, co wykorzystają kandydaci niezależni, oraz ci wystawieni przez Fianna Fáil i Sinn Féin.”

 


 

Irlandzki system wyborczy 

Wybory w Irlandii odbywają się w oparciu o proporcjonalny system wyborczy za pomocą pojedynczego głosu przechodniego. Nazwiska kandydatów są umieszczone na karcie do głosowania w porządku alfabetycznym i z ramienia jednej partii politycznej może startować więcej niż jeden kandydat.

Fot. arch. Studio 37 Dublin

Osoba głosująca wybiera poszczególnych kandydatów zaznaczając swoje preferencje '1′, lub '2′ lub '3′, itd. przy nazwisku kadydata. Wyborca może oddać głos na jednego kandydata lub na więcej niż jednego ale zawsze zaczynając  numerem '1′ przy kandydacie pierwszego wyboru, a następnie kontunuując zaznaczanie numeryczne. Zaznaczanie '1′ lub '2′ lub '3′, itd. dwukrotnie, przy więcej niż jednym kandydacie spowoduje nieważność głosu.

Po zakończeniu pierwszego liczenia głosów zostaje określona 'quota’, która wykorzystuje formułę sumy oddanych ważnych głosów i liczbę mandatów do rozdzielenia. Quota określa liczbę głosów, które musi otrzymać kandydat aby zostać wybranym. Kandydaci, których głosy w pierwszym liczeniu przekroczyły „quota” zostają uznani za wybranych, zaś nadmiar głosów które uzyskali rozdziela się pomiędzy pozostałych kandydatów (tych, którzy nie osiągnęli quota).

Zasady głosowania 

Przed wyborami, osoby upoważnione do głosowania powinny się upewnić, że są zarejestrowane i widnieją w Rejestrze Wyborców. Zasady głosowania są następujące: głosując, należy zaznaczyć „1” w kwadracie obok imienia i nazwiska kandydata pierwszego wyboru, na którego chcecie oddać swój głos. Następnie, jeśli wyborca chce też oddać głos na kolejnego kandydata należy zaznaczyć „2” przy jego fotografii i nazwisku.

I tym oto sposobem można dalej oddać głos na innych kandydatów zaznaczając przy ich nazwiskach kolejno 4, 5, 6 itd. Następnie należy złożyć kartę do głosowania i wrzucić do zapieczętowanej urny wyborczej.


 

W przeglądzie prasy irlandzkiej Tomasz Szustek omówił bardziej niż ciekawy tekst, który ukazał się w dzienniku „Irish Times”.

Patsy McGarry w artykule „Państwo musi skończyć z upamiętnianiem Powstania z 1916” zszokował obywateli Republiki Irlandii.

Patsy McGarry napisał o Powstaniu Wielkanocnym między innymi takie słowa:

„Powstanie z 1916 r. było czynem przestępczym popełnionym przez nielicznych, którzy podnieśli broń przeciwko imperium brytyjskiemu, z którego Irlandia wycofywała się stosując środki parlamentarne. Ten właśnie sposób uwolnienia się od imperium był popierany przez zdecydowaną większość Irlandczyków.”

Komentatorowi „The Irish Times” nie podobał się marsz sympatyków Nowej – IRA, którzy w ten sposób uczcili 103. rocznicę wybuchu Powstania Wielkanocnego. Patsy McGarry przypomniał, że miało to miejsce zaledwie kilka dni po zabójstwie północnoirlandzkiej dziennikarki Lyra McKee, do którego przyznała się Nowa – IRA.

Czytelnicy dziennika nie zostawili na autorze artykułu „State must end practice of commemorating 1916 Rising” (tytuł oryginalny) przysłowiowej suchej nitki. Oto fragment komentarza jednego z nich:

„Większość krajów ma swój Dzień Niepodległości i upamiętnia walki i wojny o nią. Większość tych wojen była chaotyczna i nie każdy aspekt ich działań może być w pełni uzasadniony. Takie jest jednak życie, zaś większość szanujących się krajów po prostu /…/ szanuje mężczyzn i kobiety, którzy walczyli o wolność. Aby w pełni ocenić, jak absurdalne jest to, o czym piszesz , to wyobraźmy sobie jak to USA odwołuje święto 4 lipca, ponieważ niektórzy skrajnie prawicowcy także mogą to święto obchodzić i być uczestnikami oficjalnych obchodów?”

 

 


Tomasz Wybranowski, w drugiej części irlandzkiego przeglądu prasy, omówił kilka artykułów z dwóch czasopism polskojęzycznych ukazujących się w Republice Irlandii: dwutygodnika „Nasz Głos” i miesięcznika „MIR – magazynu informacyjno – rozrywkowego”.


 

Agnieszka Mądry i Agnieszka Grochola (w centrum, z flagą Polski), w otoczeniu zaproszonych gości. Uśmiechnięty minister Kancelarii Prezydenta RP Adama Kwiatkowskiego (drugi od prawej), w otoczeniu dyrektor Polskiej Szkoły w Galway i Jolanty Oliwiak. Fot. arch. Polska Szkoła w Galway.

W Studiu Dublin powróciliśmy wspomnieniami do majowych świąt. Irlandzka Polonia miała powody do zadowolenia i dumy. Z okazji Dnia Flagi Polskiej Agnieszka Mądry, uczennica VI klasy Polskiej Szkoły w Galway im. Wisławy Szymborskiej, miała zaszczyt uczestniczyć w uroczystościach państwowych na placu Belwederskim w Warszawie.

Towarzyszyła jej prezes Polskiej Macierzy Szkolnej w Irlandii pani Agnieszka Grochola i Jolanta Oliwiak, sekretarz Macierzy.  Delegacja Polskiej Szkoly w Galway otrzymala z rąk prezydenta RP Andrzeja Dudy flagę Polski podczas oficjalnych uroczystości państwowych w Belwederze.

Tomasz Wybranowski na antenie Radia WNET rozmawiał z bohaterkami uroczystości, Agnieszką Mądry i Agnieszką Grocholą.

 


 

W sportowej części „Studia Dublin” Kuba Grabiasz opowiadał o pasjonujących rostrzygnięciach w półfinałowych meczach piłkarskiej Ligii Mistrzów i supremacji angielskiej piłki nożnej w tym sezonie, oraz łzach argentyńskiego szkoleniowca Mauricio R. Pochettino Trossero. W finale FC Liverpool zmierzy się z jedenastką Tottenhamu Hotspur. 

 

Jakub Grabiasz. Fot. arch. Studio 37 Dublin.

Nasz sportowy ekspert zaprosił także na finał rozgrywek rugby w ramach Heineken Champions Cup, z udziałem irlandzkiego Leinster i angielskiego klubu Saracens. Ten pasjonujący finał Heineken Champions Cup już jutro (sobota, 11 maja 2019) na St. James’ Park w Newcastle.

 


W Studiu Dublin mówiliśmy także o urodzinach Bono Vox, a właściwie Paula Hewsona, który przyszedł na świat 10 maja 1960 roku w Dublinie. Dzieciństwo i młodość spędził w Glasnevin (dzielnica Dublina Północnego). Od maleńkości, późniejszy frontman grupy U2,  otoczony był kultem muzyki.

Jego Ojciec – Rob, mimo, że pracował jako urzędnik pocztowy serce i duszę zaprzedał operze. Po pracy, wieczorami śpiewał w zaciszu domowym arie operowe.

 

Bono 1983, fot. Tom Kern, Pixabay CC0 via Wikimedia Comons

To Rob zaraził syna miłością do muzyki. Kiedy zmarł – Bono z U2 koncertował w Ameryce Południowej. Wyrazem bólu, miłości i tęsknoty do ojca jest przejmująca piosenka z krążka „How To Dismantle An Atomic Bomb”„Sometimes You Can’t Make It On Your Own”.

Bono jak równy z równymi rozmawia o problemach głodu, wykorzystywania dzieci i kryzysie krajów Trzeciego Świata. Bakcyla społecznikostwa połknął za sprawą sir Boba Geldofa. Irlandzki rockman zaprosił U2 do udziału w koncercie Live Aid. Od tego momentu czwórka z Dublina stała się gwiazdą.

Bono w 2011roku. Fot World Economic Forum CC BY SA 2.0, via Wikimedia Commons

W roku 1987, kiedy U2 za sprawą płyty „Joshua Tree” odniosła sukces artystyczny, jak i koncertowy, Bono ze swoją piękną żoną Ali wyjechał do Etiopii, aby lepiej poznać tamtejsze realia.

Przez kilka tygodni pracowali w jednym z etiopskich szpitali, z dala od wygód i cywilizacji.

Walka Bono o równość wszystkich ludzi w kwestii dostępu do edukacji, lecznictwa publicznego i poszanowania praw jednostki zawstydzała wielu. Jeden ze znanych amerykańskich pastorów powiedział kiedyś: „Jestem pastorem, głoszę słowo Boże a ten Irlandczyk jest jak przykład, chwalebny przykład z Biblii. I nie robi tego dla jakichś korzyści.”

W naszym kalendarium Tomasz Szustek nieco „odbrązowił” sylwetkę wokalisty i autora tekstów legendarnej U2. W kalendarium wiele faktów, których nawet najwięksi fani U2 i samego Bono po prostu nie znają.

 

 


 

partner Studia Dublin i Radia WNET

 

                                  Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © 2019