„Był perłą i wyjątkiem”. Maria Gutowska, córka Czesława Niemena, wspomina swojego ojca w rozmowie ze Sławkiem Orwatem

Ocenę powstawania i rozsławiania kolejnych przebojów zostawiałam zawsze jego wielbicielom. Dla niego był to świetny okres prosperity, dla mnie było to po prostu chłonięcie ojca jako zjawiska.

Sławomir Orwat
Maria Gutowska

Czesław Juliusz Wydrzycki jako dziecko | Wszystkie zdjęcia pochodzą z prywatnego archiwum Marii Gutowskiej

Czy zgodzi się Pani ze mną, że w przebogatej biografii Czesława Niemena najważniejszym momentem był rok 1958, kiedy to w ramach ostatniej fali przesiedleń Polaków z Kresów Wschodnich rodzina Wydrzyckich zdecydowała się na repatriację? Dlaczego Pani tato czekał z tą decyzją tak długo?

Czesław Juliusz Wydrzycki

Jeśli prawdziwe jest twierdzenie, że los człowieka kształtuje się wraz z powstaniem jakiejś zapalnej myśli w nim – myśli, która rozwija ideę, to na losie Czesława Wydrzyckiego zaważyło lato 1957 roku. Z pierwszą turą repatriacji tuż po wojnie w latach 40. wyjechał do Polski stryj Czesława – Józef Wydrzycki wraz z żoną i dwoma synami – Romualdem i Jerzym. Osiedlili się na Ziemiach Odzyskanych w Świebodzinie. Brat Józefa, Antoni – mój dziadek – nie palił się do wyjazdu, gdyż wierzył, że na tereny nad Niemnem wkrótce powróci Polska. Kochał ziemię rodzinną, gdzie się urodził, wychował i gdzie od XVI wieku żyli przodkowie Wydrzyckich. Widząc tę zwłokę i niezdecydowanie oraz wiszący nad jego głową pobór do Armii Czerwonej, mój ojciec latem 1957 roku napisał list do stryja Józefa z prośbą o pomoc w wyjeździe. Okazało się, że przysłanie zaproszenia znacznie usprawni wyjazd. Co ciekawe, Czesław prosił stryja o zaproszenie w pierwszej kolejności dla siebie, ponieważ nie miał zamiaru czekać na decyzję rodziców. Oczekiwanie na odpowiedź z Polski dłużyło mu się, ponieważ w październiku 1957 roku wyjechała do Gdańska jego dalsza rodzina, w tym także kazachscy zesłańcy, którym udało się powrócić z katorgi w rodzinne strony. Stryj stanął jednak na wysokości zadania i na czas przysłał zaproszenia dla wszystkich członków rodziny: rodziców – Anny i Antoniego, siostry Jadwigi i dla Czesława. Wyjechali w maju 1958 roku i byli ostatnią polską rodziną, która opuściła Wasiliszki. (…)

Jak Pani postrzega decyzję o repatriacji w kontekście rozwoju artystycznego swojego taty?

W Mielenku, 1958

Mając możliwość obserwowania rozwoju i życia dzisiejszej Białorusi – ja szczególnie, bo jeździłam tam do rodziny mojej mamy jeszcze w latach 60.,70.,80. – mogę przypuszczać, że talent Czesława Wydrzyckiego – późniejszego Niemena – nie miałby takiego bodźca do rozwoju, gdyby nie wyjechał we właściwym czasie do Polski. Potwierdziły to dwa powroty mojego ojca do Wasiliszek, najpierw w roku 1976 i potem w 1979.

 

Jakie emocje przywiózł z tych sentymentalnych podróży?

Przywoził rozczarowanie. Wszystkie cenne wspomnienia, które nosił w sobie tyle lat, w świecie fizycznym były już tylko prochem. Jego piękny, budowany przez ojca i stryja dom, zastał zdemolowany i zrujnowany. Odsprzedany jakiemuś krajanowi, trafił w końcu w ręce białoruskich władz jako sklep spożywczy. Bujny, zadbany ogród – miejsce zabaw i odpoczynku, zasobny i hołubiony przez matkę i starszą siostrę – był zryty koleinami dostawczych samochodów, traktorów kołchozowych, zarósł chaszczami. Rzeka Lebiodka, niegdyś obrośnięta pachnącym tatarakiem, malowniczo meandryczna, miejsce radości dzieciaków i młodzieży, kąpielisko i romantyczne uroczysko, a zimą lodowisko – została przeobrażona w zwykły ciek wodny, kanał melioracyjny, nad którym już nic nie chciało rosnąć. Pola pełne pagórków, skupisk drzew i kęp krzewów zostały zrównane na potrzeby płaskich zasiewów pobliskiego kołchozu. Jest takie zdjęcie z 1979 roku, na którym ojciec siedzi na kamieniu na wasiliszkowskim polu, w tle kościół Piotra i Pawła. I jeszcze jedno – profilowa zaduma nad widzianym przed sobą krajobrazem. Te zdjęcia są jak kropka na końcu rozdziału. Więcej nic nie ma. Nie chciał już nigdy wracać w te strony – wszystko, co cenne, uniósł i zachował w sercu. Do końca.

Z przyjaciółmi i przyszłą żoną Marią Klauzunik na wasiliszkowskich pagórkach

To, że los skierował Pani rodziców do Trójmiasta, to dowód na to, że oprócz wyjątkowego talentu Czesław Wydrzycki miał w życiu też dużo szczęścia. To przecież tam działał Franciszek Walicki, bez którego trudno dziś sobie wyobrazić pierwsze lata Jego kariery.

Wpływ Trójmiasta na karierę muzyczną mojego ojca miał ogromne znaczenie, ale wybór, że zostanie właśnie tam, nie był taki oczywisty. Pierwszy pomysł rozwijania swojej muzycznej edukacji powstał w nim od razu po przyjeździe do Polski. Niestety Białogard, gdzie w rezultacie zatrzymała się rodzina ojca i dokąd dojechała z Wasiliszek moja mama, gdzie w końcu i ja się urodziłam, nie stwarzał możliwości muzycznego rozwoju. Ojciec chciał się uczyć w szkole muzycznej w Poznaniu i prosił o pomoc swojego stryja Józefa, który był pedagogiem, dyrektorem liceum i mieszkał blisko Poznania – w Świebodzinie, o rekomendację w jego staraniach dostania się do szkoły. Nie było to jednak takie proste dla repatrianta i w rezultacie jedyne miejsce znalazło się właśnie w Gdańsku, w Liceum Muzycznym na ul. Partyzantów. Jednak klasa śpiewu czy fortepianu dla dorosłego absolwenta radzieckiej dziesięciolatki, z radziecką maturą, też była szalonym wyzwaniem. Ojciec wybrał jedyną możliwą opcję nauki – klasę fagotu. Od września 1959 roku zamieszkał u swojej rodziny na gdańskim Osieku i to tutaj dojechała do niego z Wasiliszek 19-letnia żona Maria, która też rozpoczęła naukę w Gdańsku, w szkole pielęgniarskiej przy Akademii Medycznej.

Gdańsk, lata 60.

Jak tato godził naukę z pracą zarobkową?

Szkoły muzyczne, tak wtedy, jak i dzisiaj (moja najmłodsza córka, a wnuczka Czesława Niemena, jest uczennicą IX klasy Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej II stopnia), są dosyć elitarne oraz hermetyczne w metodyce nauczania i stanowią wyzwanie dla niepokornych, mających swoją wizję rozwoju i idących własną drogą uczniów. Dość powiedzieć, że wybitny indywidualizm ojca nie był mile widziany przez dyrektora szkoły muzycznej. Gdy w sierpniu 1960 roku umarł mój dziadek Antoni Wydrzycki, ojciec musiał sam utrzymać się i oprócz nauki podejmować różne, dorywcze prace (w tym także w porcie przy przeładunkach). Często były też występy w kawiarniach i restauracjach do tzw. kotleta, co – rzecz jasna – w tamtych czasach nie było dobrze widziane, a wręcz tępione. Przemęczenie, często pusty żołądek, na utrzymaniu żona i dziecko w Białogardzie, doprowadziły do opuszczania godzin lekcyjnych, opuszczenia się w nauce, a w rezultacie do wyrzucenia ze szkoły i z bursy szkół muzycznych przy ul. Gnilnej. W liście do siostry ojciec skarżył się wręcz na prześladowanie ze strony dyrektora, a z treści listu wynika, że był na granicy załamania. (…)

W roku 1962 Czesław Wydrzycki odniósł sukces na Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie i w nagrodę pojechał w trasę z Czerwono-Czarnymi. Jak bardzo ten moment wpłynął na Pani ojca oraz na funkcjonowanie całej rodziny?

Wasiliszki 1979

Nie mogę pamiętać nic z początków kariery mojego ojca. Urodziłam się w 1960 roku i przez pięć lat wychowywała mnie w Białogardzie babcia Anna – matka mojego ojca, bez rodziców, którzy oboje wrócili na Wybrzeże, aby ukończyć szkoły. Do Białogardu wieści z wielkiego świata nie dochodziły. Dopiero, gdy zamieszkałam z mamą w Gdyni, dotarło do mnie, że – po pierwsze mam rodziców, ojca, który jeździ po świecie i nigdy nie ma go w domu, i ludzi dookoła, którzy moim ojcem szalenie się ekscytowali. Do domu mamy przychodziły kolorowe pocztówki ze świata i listy do mnie, a przyjazd taty wiązał się z okupowaniem go przez wielbicieli i zwykłych gapiów, którzy podziwiali jego samochody. Nie mam niestety wspomnień domowego ojca w kapciach, przy pracy, przy stole, gdyż moi rodzice rozwiedli się w 1969 roku. Oblicze ojca jako głowy rodziny, patriarchy poznałam dopiero z wizyt w jego domu w Warszawie, w otoczeniu nowej rodziny, przyrodnich sióstr. Na podstawie obserwacji gościa trudno się jednak wypowiedzieć, szczególnie że byłam już wtedy dorosłą kobietą, wkrótce mężatką, matką.

Z rodziną stryja Józefa Wydrzyckiego. Świebodzin

Jakie wspomnienie z dzieciństwa szczególnie Pani zachowała?

Ojciec z mojego wczesnego dzieciństwa zawsze będzie dla mnie efemerycznym gościem, owianym tajemniczością i tajemniczym zapachem, z długim spojrzeniem oceniającym mój wzrost i rozwój, ale nie taksującym. Patrzył na mnie jakby przez coś, przez namacalną perspektywę, z czułością, jaka zawsze była w tym wzroku. Miał też łagodny głos i uśmiech. Zabierał mnie od mamy na wszystkie swoje występy na Wybrzeżu i stąd w sopockim Grand Hotelu czułam się jak we własnym domu, a Opera Leśna zawsze będzie mi się kojarzyć ze sceną Niemena. Miałam wówczas także okazję przysłuchiwać się próbom, słuchać koncertów, poznać współpracujących z ojcem muzyków i chodzić z nimi na plażę. (…)

Pani ukochany album Czesława Niemena?

Bardzo przeżywam słuchanie płyty Terra Deflorata. Nie tylko ze względu na opisane w niej także i moje widzenie świata, ale też dlatego, że dane mi było zostać jednym z pierwszych słuchaczy roboczej taśmy i poczuć się dumną recenzentką, z której opinią tata zawsze bardzo się liczył. Jechaliśmy wtedy razem jego żółtym mercedesem dostawczakiem (przede wszystkim sprzętu muzycznego na koncerty) na mazowiecką wieś. Sielski, typowo polski krajobraz, nieśpieszna podróż, rozmowa i zasłuchanie – Dałeś nam Panie…

Cały wywiad Sławomira Orwata z Marią Gutowską pt. „»Był perłą i wyjątkiem wyodrębnionym z chaosu swoich dziejów i przeżyć«” znajduje się na s. 14–15 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Sławomira Orwata z Marią Gutowską pt. „»Był perłą i wyjątkiem wyodrębnionym z chaosu swoich dziejów i przeżyć«” na s. 14–15 marcowego „Kuriera WNET”, nr 57/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wspomnienia Czesława Niemena. Przypomnienie obchodów 80. rocznicy Jego urodzin. A dziś mija 17 lat od Jego odejścia…

23 lutego 2019 roku, na antenie WNET doszło do niezwykłego wydarzenia radiowego. Przez całą dobę trwał „Dzień wspomnień o Czesławie Niemenie, w 80. rocznicę Jego urodzin”. Przeżyjmy to jeszcze raz.

Przed dwoma laty moim głównym gościem naszych radiowych, WNETowych wspomnień o autorze „Bema pamięci żałobnego rapsodu” i całej legendanej płyty „Enigmatic” była Maria Gutowska, pierworodna córka Czesława Niemena.

 

Maria Gutowska, córka Czesława Niemena. For. archiwum Marii Gutowskiej.

 

Rozmowa z panią Marią była dla mnie przeżyciem niezwykłym. To pełna ciepła i tęsknoty, nostalgiczna i bardzo szczera rozmowa o największym twórcy muzycznym, jakiego nasza ziemia wydała.

Talent Czesława Wydrzyckiego, późniejszego Czesława Niemena, nie miałby takiego bodźca do rozwoju, gdyby nie wyjechał we właściwym czasie do Polski.

 

Potwierdziły to dwa powroty Czesława Niemena do Wasiliszek, najpierw w roku 1976 i potem w 1979.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Marią Gutowską, córką Czesława Niemena, gdy świętowaliśmy na antenie Radia WNET Jego 80. rocznicę urodzin Artysty:

 

Pani Maria powiedziała, że Czesław Niemen tęsknił za swoimi Starymi Wasiliszkami, arkadią dzieciństwa i młodości:

„Zdecydowana decyzja Czesława Wydrzyckiego o szukaniu ojczyzny, skoro ona nie wraca na swoje dawne tereny, wypaliła w nim ślad na resztę życia. Tęsknotę za krainą dzieciństwa w jego twórczości muzycznej i w poezji słychać już było zawsze. Każda myśl warta wyśpiewania, oglądana była przez czas przeszły, zaszczepione wartości domu rodzinnego – wartości szlachetnego, prostego życia, grobów przodków, smętek straty cennego, pierwotnego daru, który jednocześnie dał mu wolność tworzenia i stworzył prekursora nowych nurtów w polskiej muzyce. „

W marcowym wydaniu miesięcznika „Kurier Wnet”, z roku 2019 znalazł się wywiad specjalny z panią Marią Gutowską, którego autorem był nasz redakcyjny kolega Sławomir Orwat.

Link do wywiadu znajdą Państwo tutaj: wnet.fm/kurier/byl-perla-i-wyjatkiem-maria-gutowska-corka-czeslawa-niemena-wspomina-swojego-ojca-w-rozmowie-ze-slawkiem-orwatem/

 

Józef Skrzek, legendarni i wciąż twórczy współzałożyciel grupy SBB.

W kolejnym niezwykłym zakątku wspomnień o wielkim Czesławie Niemenie, opowiadania i anegdoty Józefa Skrzeka, jednego z naszych najważniejszych muzyków i kreatorów dźwięku ostatnich pięćdziesięciu lat.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Józefem Skrzekiem:

 

Józef Skrzek, w latach 1972-1973, właśnie z Czesławem Niemenem i innymi muzykami, pod nazwą Grupa Niemen, nagrali albumy: „Strange Is This World” (1972), „Ode to Venus” (1973), oraz „Niemen Vol. 1” i „Niemen Vol. 2” (oba albumy później w reedycji kompatowej zebrano, jako krążek  „Marionetki”) (1973).

 

Zdjęcia Czesława Niemena, wykonane w Wasiliszkach Starych w roku 1979, ze zbiorów pani Marii Gutowskiej, z jej zgodą na publikacje w materiałach Radia WNET, związanych z programami specjalnymi „Wspomnienie Czesława Niemena w 80. rocznicę Jego urodzin”.

Autorką fotogramu Czesława Niemena (profil w kapeluszu) jest pani Małgorzata Niemen.