Niebezpieczne pomysły IPCC składowania CO2 w oceanach: cysterny pod wodą będą jak tykająca bomba – kiedyś przerdzewieją

Gdyby domniemany wpływ CO2 na globalne ocieplenie był prawdziwy, to usunięcie CO2 z atmosfery doprowadziłoby do globalnego oziębienia i wyginięcia mieszkańców Skandynawii, jak kiedyś neandertalczyków.

Jacek Musiał, Karol Musiał

Można odnieść wrażenie, że pomimo dużej części dobrych opracowań naukowych i mniejszej liczby świetnych badań naukowych, kierownictwo IPCC (dalej: animatorow IPCC) wyciąga z tych badań „jedynie słuszne wnioski”, mające udowadniać poprawność teorii CO2-centrycznej, a formułowane tak, aby decydenci polityczni podejmowali katastrofalne w skutkach decyzje dla własnych krajów, a może i całej cywilizacji.

Odnosi się wrażenie, że IPCC dobrze się bawi kosztem nieznajomości przez polityków-decydentów praw fizyki i chemii.

Biorąc pod uwagę medialną indoktrynację całego pokolenia, można powiedzieć, że jest to zabawa kosztem odbiorcy – szarych mas przełomu XX i XXI wieku.

Świat ogarnął powszechny lęk przed CO2. Instytuty wielu krajów podejmują się doświadczalnego zatłaczania CO2 pod ziemię lub do oceanów, mimo że już we wcześniejszej, liczącej ponad 400 stron pracy dla IPCC, wykazano nieopłacalność i szkodliwości takich działań. Pomysł wychwytywania i przechowywania dwutlenku węgla w środowisku w sposób sztuczny zrodził się zapewne wskutek zastraszenia społeczeństw hipotezą globalnego ocieplenia, rzekomo spowodowanym antropogenicznym uwalnianiem CO2 do atmosfery i katastroficznym wpływem tego na życie na ziemi. W tej części pomijamy problem poprawności rozumowania i wad całej teorii CO2-centrycznej. (…)

Biznesowe otoczenie pomysłu podziemnego składowania CO2

W jednym z wcześniejszych artykułów opisaliśmy, jak to były wieloletni przewodniczący IPCC, Rajendra Pachauri, związany z lobby gazowo-naftowym oraz prowadzący firmę zajmującą się wdrażaniem metody EOR, potrzebował znacznych ilości taniego CO2. Metoda EOR (Enhanced Oil Recovery) – intensyfikacji wydobycia ropy naftowej – pozwala z wyczerpanych kiedyś stanowisk pozyskać jeszcze nawet do 30% ilości wydobytego wcześniej surowca. Można do tego celu skorzystać z naturalnych zbiorników CO2, ale te są ograniczone, pod zbyt niskim ciśnieniem i występują w zasadzie tylko w kilku lokalizacjach Ameryki Północnej. Rajendra Pachauri, zajmując najwyższe stanowisko w IPCC, był dostatecznie wpływowy, aby tak pokierować badaniami naukowymi, bądź tak je interpretować, aby pokrywały się z podchwyconymi od rosyjskich uczonych (Budyki i Kondratiewa) hipotezami o złowrogim wpływie globalnego ocieplenia, które miałby spowodować dwutlenek węgla.

Pochodzącą zaś z przełomu XIX i XX wieku hipotezę Arrheniusa o możliwym korzystnym wpływie takiego ewentualnego ocieplenia przedstawiono w sposób przeciwny do zamiaru jej twórcy. Ocieplenie mogłoby być niekorzystne tylko dla lobby paliwowego, a więc i dla Pachauriego. (…)

Składowanie CO2 na lądzie

(…) Rozważano też zatłaczanie dwutlenku węgla pod ziemię wyłącznie celem jego tam składowania. Można próbować deponować CO2 w pewnych strukturach geologicznych, ale prościej w wyeksploatowanych polach naftowych i gazowych, ewentualnie w nieeksploatowanych pokładach węgla. Pożądana głębokość depozycji to co najmniej 800 m, co wynika z krzywej równowagi termodynamicznej dla CO2. Autorzy rozdziału wspomnianego wcześniej raportu Koszt i potencjał ekonomiczny (pod red. Herzog H., Smekens K.) próbowali oszacować koszty takiego przedsięwzięcia. Nie dokonali jednak szerszej analizy środowiskowej. W przypadku podziemnego „grzebania” CO2 pojawia się kilka problemów. Pierwszy związany jest z przenikalnością dwutlenku węgla na powierzchnię. Może się to odbywać w sposób powolny poprzez warstwy. Nie da się jednak wykluczyć gwałtownych jego wycieków z podziemnych zbiorników, jak to miało miejsce z gazem ziemnym z podziemnego magazynu w Aliso Canyon (Porter Ranch Gas Leak) w roku 2015. Należy wtedy spodziewać się nie mniej poważnych, choć nieco innych skutków dla środowiska i zdrowia, a może i życia okolicznych mieszkańców.

Drugi istotny problem wiąże się z chemiczną reaktywnością CO2. Zatłoczony pod ziemię, spotykając się z ciekami wodnymi, tworzy kwas węglowy, a ten nadtrawia otaczające minerały, które przechodząc do wody, czynią ją niezdatną do picia, a nawet innych zastosowań.

W sytuacji ograniczonych zasobów wody pitnej na świecie każdy zniszczony jej rezerwuar to niepowetowana strata. Opisane zjawisko zostało potwierdzone w praktyce. Nie powinny zatem dziwić protesty miejscowej ludności przed podziemnym składowaniem CO2. Nie wspomnieliśmy jeszcze o koszcie energetycznym pogrążania podziemnego. Gdy IPCC finansowało opracowania dotyczące analiz składowania CO2, a wiele państw samodzielnie pokrywało koszty badań w tym kierunku, w Indiach już można było znaleźć informacje o wielkim zapotrzebowaniu firm naftowych na tani dwutlenek węgla. Rajendra Pachauri jako założyciel firmy Glori Oil Company musiał w 2005 r. być świadom, że kierując naukowców i rządy w ślepy zaułek badań, które i tak dadzą negatywny wynik, umożliwi swojej firmie pozyskiwanie dużych ilości sprężonego CO2 za darmo lub nawet z zyskiem. Dziwnym trafem raporty IPCC, których Pachauri był głównym animatorem, milczały o wykorzystania CO2 w takim celu, a mnożyły opracowania o szkodliwości tego gazu dla klimatu. Czyż nie budzi niesmaku fakt przyznania Pachauriemu nagrody Nobla?

Zatapianie CO2 w morzach i oceanach

Składowanie CO2 w oceanach jest kuszące. Wykorzystanie do składowania wyeksploatowanych złóż ropy naftowej i gazu ziemnego jest ograniczone ich pojemnością oraz problemami środowiskowymi, mającymi bezpośredni związek z okoliczną ludnością. Teoretyczna pojemność oceanów dla CO2 wydaje się ogromna, a metoda pozornie prosta. Gdyby wprowadzać CO2 płytko pod powierzchnię oceanu, powstałaby powierzchniowa warstwa wody sodowej z CO2 szybko ulatniającym się do atmosfery. Ulatnianie odbywałoby się w sposób niekontrolowany i nie do wyłapania. Naturalne wzajemne migracje dwutlenku węgla między oceanami i atmosferą, 20 razy większe niż roczne antropogeniczne emisje CO2, zależą w głównej mierze od ciśnienia parcjalnego CO2 i od temperatury oceanu. Zatem powierzchniowe wprowadzanie do oceanów CO2 przez człowieka nie zda się na nic. Dwutlenek węgla należałoby więc zatapiać. (…)

Roczna produkcja energii elektrycznej na świecie wynosi 9,6·10e19J. To oznacza, że blisko 8% światowej produkcji energii elektrycznej musielibyśmy przeznaczać na sprężanie CO2 do pogrążania go w oceanach.

(…) Trwający entuzjazm niektórych naukowców pracujących dla IPCC może wynikać z nieznajomości wcześniejszych prac lub wprost złej woli, o co podejrzewam byłego szefa IPCC, czy ignorancji, o co podejrzewam Ala Gore’a, który naukowcem nie jest. Pomijając problemy energetyczne, trzeba przypomnieć niezwykle istotne aspekty środowiskowe celowego zatłaczania CO2 do oceanów. O ile naturalne wymiany antropogenicznego CO2 z oceanem odbywają się w sposób powolny, o tyle masowe wtłaczanie okazałoby się nieodwracalną katastrofą ekologiczną. Zatłoczony głęboko dwutlenek węgla tworzyłby na dnie jeziora kwasu węglowego, niszczące życie i strukturę minerałów dna morskiego, uwalniając – niewykluczone że trujące – pierwiastki i związki.

Cały artykuł Jacka Musiała i Karola Musiała pt. „Niebezpieczne pomysły IPCC składowania CO2” znajduje się na s. 4 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl.

 


Do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, BEZPŁATNIE, pod adresem gratis.kurierwnet.pl.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Jacka Musiała i Karola Musiała pt. „Niebezpieczne pomysły IPCC składowania CO2” na s. 4 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Za jaką część epidemii nowotworów we współczesnym świecie odpowiadają propan-butan i gaz ziemny w instalacjach domowych?

Gospodynie domowe znają nieprzyjemny tłusty osad na liściach. Co osadza się na skórze, w drogach oddechowych kucharek i co wchłania się do ich organizmów – nie wiadomo (skóra to też narząd oddechowy).

Ciemna strona gazu ziemnego

Jacek Musiał, Karol Musiał

Za jaką część epidemii nowotworów we współczesnym świecie odpowiadają propan-butan i gaz ziemny w instalacjach domowych?

Przyśpieszona gazyfikacja

Jeszcze 20 lat temu wydawało się, że gazyfikacja będzie lekarstwem dla środowiska. W Polsce dominowały wtedy prymitywne węglowe kotły centralnego ogrzewania, nierzadko konstruowane metodą chałupniczą, oraz piece budowane przez domorosłych zdunów.

Do dziś powszechnie popełniany jest błąd – niedopasowanie mocy kotła do kubatury i parametrów energetycznych budynków, najczęściej przewymiarowanie. Musiało to skutkować tzw. niską emisją – popularnym smogiem.

Przyspieszoną gazyfikację ułatwiło wprowadzenie technologii rur polietylenowych PE, umożliwiających tanie i szybkie doprowadzenie gazu do odbiorców. Kolejnymi czynnikami motywującymi była nadpodaż gazu na rynku światowym, z wieloletnią tendencją spadkową cen, oraz polityka pierwszych rządów III RP, bezrefleksyjnie zamykających polskie kopalnie, obciążając je wygórowanymi daninami i czyniąc je deficytowymi (jak wiele innych zakładów przemysłowych przeznaczanych wtedy do prywatyzacji), uzależniając tym samym polską energetykę od importu surowców energetycznych.

Bogactwa naturalne to zasoby naturalne występujące na określonym obszarze, mające wartość dla człowieka, które powinny dawać poczucie majętności ich posiadaczom. Są też przedmiotem pożądania koncernów i źródłem dochodów rządów udzielających koncesji na ich wydobycie. W historii wielokrotnie państwa oddawały swoje złoża do szybkiej eksploatacji za mierne zyski własne, pozostając po wyczerpaniu złóż z problemami ekologicznymi. Nie ma chyba bogactwa naturalnego, którego eksploatacja nie wiązałaby się ze skutkami środowiskowymi.

Gaz ziemny/metan jest surowcem, który względnie łatwo jest wydobyć i przesyłać gazociągami. Dawniej traktowany był jako odpad przy wydobyciu ropy naftowej i węgla. Usuwano go bezpośrednio do atmosfery lub spalano na miejscu. W pierwszych latach hutnictwa i koksownictwa podobny był los gazu wielkopiecowego i koksowniczego. Dzisiejsi entuzjaści wyolbrzymionej roli gazów tzw. cieplarnianych w obserwowanym globalnym ociepleniu wiedzą, że metanowi przypisano wielokrotnie silniejszy od dwutlenku węgla wpływ na klimat, o czym wspomniano np. w 62 numerze „Kuriera WNET”. W ostatnich latach, w związku z zaobserwowanym pewnym ociepleniem przygruntowej warstwy troposfery półkuli północnej, gaz ziemny coraz łatwiej, samoistnie uwalnia się z naturalnych zbiorników do atmosfery, co mobilizuje właścicieli terenów gazonośnych i koncerny wydobywcze, aby zdążyć z jego wydobyciem i sprzedażą z zyskiem.

Fot. Jacek Musiał jr

Szkody środowiskowe powodowane przez gaz ziemny/metan:

– Podobnie jak spalany w profesjonalnych elektrowniach węgiel, jest mniej szkodliwy dla środowiska aniżeli spalany w milionach indywidualnych gospodarstw domowych.
– Ku zaskoczeniu wielu domorosłych ekologów, jest istotnym elementem smogu (o czym szerzej będzie w jednym z przyszłych artykułów).
– W hipotezie CO2-centrycznej globalnego ocieplenia, metanowi przypisuje się od 20 do ponad 100 razy silniejszy wpływ na efekt cieplarniany niż CO2.
– Wpływa negatywnie na wegetację wielu roślin.
– Wpływa negatywnie na zdrowie człowieka.

Wpływ metanu na rośliny

Paleoklimatolodzy przypuszczają, że w okresach geologicznych karbonu i permu (360–250 mln lat temu) stężenie dwutlenku węgla kształtowało się na poziomie trzykrotnie wyższym od współczesnego. Niewiele wiadomo na temat ówczesnych stężeń metanu atmosferycznego. Niewykluczone, że były wielokrotnie wyższe niż obecnie, a roślinność dobrze sobie radziła z metanem lub nawet włączała go w swój metabolizm.

W przedstawionej kalkulacji współczesnych źródeł metanu atmosferycznego („Kurier WNET” nr 62 z sierpnia 2019, Hipoteza „Wrocław”) nie zostało ujęte jedno ze źródeł naturalnych, jakim są drzewa tropikalnych terenów podmokłych. O możliwości wydzielania metanu przez rośliny wiadomo było od 1907 roku, gdy brytyjski naukowiec odkrył wydzielanie w pewnych warunkach tego gazu przez łodygi bawełny. W 2014 roku brytyjska naukowiec Sunitha Pangala ogłosiła o odkryciu swojego zespołu, które pozwoliło wyjaśnić przyczynę obserwowanych przez satelity nad lasami tropikalnymi większych stężeń metanu. Na razie nie wiadomo, jak wygląda cykl metanowy na tych terenach podmokłych, czy drzewa są tylko kanałami przenoszącymi metan z podłoża do atmosfery, czy występuje symbioza pomiędzy drobnoustrojami uwalniającymi w wodzie metan a drzewami? Tym bardziej nic nie wiemy, jak to wyglądało 300 mln lat temu. Przypuszcza się, że wcześniejsze niedoszacowanie może wynosić nawet 10%.

Ponieważ metan jest silnym gazem cieplarnianym, należy wyrazić nadzieję, że w atmosferze globalnej histerii ociepleniowej nie powstanie presja na wycięcie lasów tropikalnych, aby o 10% zmniejszyć emisję metanu.

Dla części roślin metan może być szkodliwy, pośrednio – zabójczy. Najlepiej wiedzą to panie domów, które próbowały upiększyć swoje pomieszczenia kuchenne kwiatami doniczkowymi. Ponosiły klęskę, gdy wybierały rośliny nie nadające się do kuchni z gazem. W kuchennym środowisku występuje nadmiar pary, wahania temperatury, ale także wyziewy gazowe (metan z własnymi domieszkami i zanieczyszczeniami, mogącymi stanowić 15% zawartości, lub propan-butan z domieszkami i zanieczyszczeniami), produkty spalania gazu i odorantów. Gospodynie domowe znają nieprzyjemny tłusty osad na liściach. Co osadza się na skórze i w drogach oddechowych kucharek i co wchłania się do ich organizmów – nie wiadomo (skóra to też narząd oddechowy). W latach 70. ubiegłego wieku Spencer H. Davis w artykule: Wpływ gazu naturalnego na drzewa i inne warzywa, „Arboriculture” 3(8), 08.1977, przeanalizował przyczyny szkodliwości gazu ziemnego na rośliny nietolerujące go. Czynnikiem szkodliwym może być sam metan, ale też inne naturalnie występujące w gazie ziemnym składniki, np. śladowe ilości etylenu i cyjanu. Do tego obecnie dołączają się substancje nawaniające. Kolejnym mechanizmem uszkadzającym rośliny jest wysuszanie podłoża oraz podziemne wycieki metanu, które pozbawiają korzenie tlenu – metan dzięki bakteriom glebowym reaguje z tlenem do dwutlenku węgla.

Zwierzęce i ludzkie naturalne źródła metanu

Metan powstaje w przewodach pokarmowych zwierząt i człowieka jako produkt przemian beztlenowych w procesach trawienia, dzięki obecnym tam bakteriom. Szczególnym jego źródłem są przeżuwacze – bydło. Krowa wytwarza podobno do 500 l metanu dziennie, choć ta ilość wydaje się nieścisła, gdyż metan to tylko część gazów wydalanych przez zwierzęta (obok wydalanego wtórnie połykanego azotu i tlenu, powietrza, wodoru, dwutlenku węgla, dwutlenku siarki, siarkowodoru). Niektóre źródła szacują, że zwierzęta hodowlane mogą być źródłem 14% wszystkich emisji gazów tzw. cieplarnianych, w rolnictwie zaś 1/3 emisji gazów cieplarnianych (za tlenkami azotu i dwutlenkiem węgla). W związku z obecną światową paniką na tle gazów cieplarnianych, w Nowej Zelandii prowadzone są badania nad sposobami redukcji ilości wydalania tych gazów przez bydło. Im więcej bydło spożywa błonnika, tym więcej produkuje metanu. Istnieje grupa naukowców związanych z IPCC, która martwi się, że z powodu rozmiarów światowej hodowli zwierząt nastąpi globalne ocieplenie. Jeśli faktycznie to gazy cieplarniane miałyby pełnić decydującą rolę w globalnym ociepleniu, a to ocieplenie miałoby negatywny wpływ na nasze życie (choć autor samej hipotezy – Arrhenius twierdził, że będzie to korzystne dla planety, dopóki Kondratiew i Al Gore, z powodów wyjaśnionych we wcześniejszych artykułach, nie przedstawili tej kwestii w odwrotny sposób), to amatorzy befsztyków i sera mogliby mieć wyrzuty sumienia.

Niektórzy wegetarianie z dumą mówią, że nie jedząc mięsa, ratują świat przed gazami cieplarnianymi, które wydaliłyby zwierzęta. Jednak, paradoksalnie, jarosze, z uwagi na większą ilość spożywanego błonnika oraz wybranych roślin, zawierających m.in. tzw. aminokwasy niezbędne, sami kompensacyjnie stają się źródłem zwiększonego wydalania gazów jelitowych, cieplarnianych.

Nawiasem mówiąc, „gazy” składające się z metanu są podstawowym gazem wydalanym u ludzi przez końcowy odcinek przewodu pokarmowego. Metan nie ma zapachu. Nieprzyjemny zapach gazów powodowany jest przez zawartość związków siarki w wyniku przyjmowania pokarmów zawierających siarkę. Zwiększone oddawanie gazów ma najczęściej związek z dietą wegetariańską.

Wpływ paliw gazowych na zwierzęta i na zdrowie człowieka

Metan, oprócz gazu ziemnego, występuje na polach naftowych i gazowych, w kopalniach, elektrowniach, wysypiskach śmieci, zbiornikach z odpadami zwierzęcymi, zwałach kopalnianych, w spalinach samochodowych i najczęściej towarzyszą mu inne węglowodory. Wchłania się do organizmu, jednak uważa się, że nie wykazuje bezpośredniej toksyczności i traktowany jest głównie jako gaz duszący, gdy w większym stężeniu wypiera tlen z powietrza oddechowego. W pojedynczym badaniu laboratoryjnym pokazano, że mieszaninę oddechową, w której azot zastąpiono metanem, króliki przez dłuższy czas tolerują dobrze. U ciężarnych myszy natomiast, przy stężeniu LPG zaledwie 5–8% przez godzinę w ósmym dniu ciąży, stwierdzano wady rozwojowe centralnego układu nerwowego u płodów. Takie stężenia w warunkach ludzkich są mało prawdopodobne, gdyż w tej proporcji gaz LPG tworzy w powietrzu mieszaninę wybuchową. Jednakże ciąża człowieka trwa 14 razy dłużej od mysiej, więc nie można wykluczyć, że nawet znacznie mniejsze stężenia, przy tak długotrwałym narażeniu, mogłyby okazać się teratogenne (Patty’s Toxicology, Sixth Edition, 2012, Viley). Użytkownicy zwykłego gazu ziemnego są w lepszej sytuacji, gdyż ten zawiera 85% mniej szkodliwego metanu. Używana jednak powszechnie w kuchniach mieszanina propanu-butanu ma większy potencjał szkodliwości od gazu ziemnego.

Zatrucie ostre

Wdychanie metanu może prowadzić do osłabienia, zaburzeń koncentracji i koordynacji, przyspieszonego oddechu, bólu i zawrotów głowy, nudności, wymiotów, utraty przytomności i zgonu. Masowe zatrucie, gdzie obserwowano powyższe objawy, miało miejsce w 2015 r. podczas wycieku gazu ze zbiornika podziemnego z Porter Ranch w Kalifornii. Nawiasem mówiąc, był to gaz nawaniany. Przypuszczalnie był to największy wyciek gazu ze zbiornika podziemnego na kontynencie amerykańskim. Wyeksponował i uświadomił możliwość toksyczności metanu dla ludzi. Inne zagrożenia występują w razie kontaktu ze skroplonym – lodowatym – metanem: odmrożenia, uszkodzenia oczu.

Toksyczność produktów spalania gazu ziemnego

W jednej z reklam gaz ziemny to „błękitne paliwo”, którego produktami spalania miałyby być wyłącznie woda i dwutlenek węgla. Niestety to niecała prawda. Rzeczywiste spalanie rzadko jest całkowite, a jego produkty są zdecydowanie groźniejsze od samego gazu ziemnego.

Podczas spalania niecałkowitego powstaje m.in. trujący tlenek węgla, wyższe węglowodory nienasycone alifatyczne oraz – co wiadomo od niedawna – WWA. W świetnej monografii sprzed 20 lat: Molenda J., Steczko K., Ochrona środowiska w gazownictwie i wykorzystaniu gazu, WNT, W-wa 2000, liczącej 450 stron, problemowi WWA poświęcono zaledwie pół strony. Książka powstała na fali euforii gazyfikacji Berlina Zachodniego oraz porównania stosowanych wówczas w Polsce jeszcze zapóźnionych, dość brudnych technologii węglowych z zachodnimi, już nowoczesnymi i do tego gazowymi.

WWA to wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (w literaturze oznaczane też PAH, PNAs, POM). Ta miła dla ucha nazwa obejmuje kilkadziesiąt związków chemicznych, z których wiele ma udowodnione działanie rakotwórcze. Starsza literatura nie uwzględnia metanu jako źródła policyklicznych węglowodorów; dopiero w minionym dwudziestoleciu ukazał się szereg prac uwzględniających fakt, że groźne WWA mogą łatwo powstawać podczas spalania gazu ziemnego. Szczególne obawy mogą mieć ciężarne kobiety przebywające w kuchni (jak przy większości czynników teratogennych, ryzyko dotyczy pierwszego i drugiego trymestru ciąży), ale także pozostali domownicy, w tym dzieci, jeśli podczas używania gazu ziemnego wentylacja nie jest skuteczna. Szeroko ostatnio reklamowane kuchnie gazowe bezpłomieniowe, pomimo pewnej estetyki, nie są pozbawione tej wady. Wykaz Substancji Rakotwórczych i Mutagennych w Środowisku Pracy, opublikowany przez Instytut Medycyny Pracy w Łodzi w 2018 roku, obejmuje około 1000 substancji, z których lwia część to pochodne węglowodorów, w tym pochodne metanu, który jest głównym składnikiem gazu ziemnego.

Propan-butan

Ciekły gaz, LPG, gazol – to mieszanina propanu i butanu oraz mniejszych ilości innych węglowodorów. Jest otrzymywany jako cięższa frakcja z oczyszczania gazu ziemnego lub podczas destylacji ropy naftowej. Z butli z propanem-butanem korzysta w Polsce około 40% gospodarstw domowych. LPG jest stosowany jako paliwo domowe, samochodowe, w aerozolach, zapalniczkach, jako czynnik chłodzący w lodówkach. W procesie spalania ma zdecydowanie większy potencjał do tworzenia WWA oraz innych toksycznych gazów aniżeli czysty metan, który jest głównym składnikiem gazu ziemnego. Jednym z zanieczyszczeń gazu płynnego może być butadien – związek silnie rakotwórczy i mutagenny. Nadużywanie w ciąży mieszaniny propanu-butanu celem euforyzacji wiąże się z urodzeniami dzieci z uszkodzonym ośrodkowym układem nerwowym.

Odoranty

To środki nawaniające gaz ziemny.

W Polsce dochodzi rocznie do ok. 100 wypadków związanych z wybuchami przestrzennymi gazu, z czego ponad połowa dotyczy instalacji propan-butan.

W związku z ryzykiem eksplozji gazu ziemnego na całym świecie wprowadzono nawanianie gazu ziemnego, z wyjątkiem gazu przeznaczonego do niektórych procesów technologicznych w zakładach chemicznych. Nawaniania dokonuje się związkami siarkowymi albo bezsiarkowymi, łatwo wyczuwalnymi (już przy niewielkich stężeniach gazu w pomieszczeniu). Na świecie produkuje się ponad 200 000 ton tetrahydrotiofenu (THT). Przyjmując przesyłowe i magazynowe straty gazu ziemnego dochodzące do 8%, 16 000 ton THT mogłoby ulatniać się w powietrze. To wielkość porównywalna z emisjami freonu CFC-11 w 2012 roku. Pary THT również spełniają kryteria gazu cieplarnianego. Pozostała większość THT ulega spaleniu do tlenków siarki, także o nieprzyjemnym zapachu. W Europie związek THT stanowi ok. 70% nawaniaczy. W Polsce stosowany jest prawie wyłącznie THT, w stężeniu 25mg/m3 gazu ziemnego, które jest jednym z najwyższych w Europie. Być może to jest przyczyną, że przyjeżdżający z innych krajów, gdzie stosuje się bezsiarkowy odorant, w Polsce wyczuwają charakterystyczny siarkowy, nieprzyjemny zapach. THT nie ulega biodegradacji. Nierozcieńczony wykazuje toksyczność ostrą wdechową, skórną lub doustną. Biologicznie ma wpływ na aminotransferazę GABA (neuroprzekaźnika), szczególnie w obecności metanu.

Odoranty bezsiarkowe to przede wszystkim akrylan metylu i akrylan etylu (95%) + alkidowe pochodne pirazyny (5%) – propionaldehyd lub butylaldehyd i acetofenon. Mimo że doświadczenie z ich stosowaniem nie jest tak długie jak z klasycznym THT, już wiadomo, że akrylany powodują alergie. Akrylan metylu działa drażniąco na skórę, oczy i drogi oddechowe. Według Chem Distribution. Chem International Group, przy przewlekłym narażeniu obniża ciśnienie tętnicze. Łatwo wchłania się przez skórę i drogi oddechowe. Może uszkadzać wątrobę i nerki, zmieniać niektóre parametry krwi. 8th Report on Carcinogens 1998 Summary U.S. Dept of Health and Human Services, Public Health Service, National Toxicology Program wymienił akrylan etylu R-5-119 jako prawdopodobny ludzki czynnik rakotwórczy. W 2018 roku w uznanym czasopiśmie medycznym „The Lancet” przytoczono fakt zakwalifikowania akrylanu metylu i akrylanu etylu do substancji rakotwórczych. Wymienione odoranty bezsiarkowe też mają właściwości gazów cieplarnianych.

Para wodna

Nie zawsze uświadamiany wpływ pary wodnej pochodzącej ze spalania węglowodorów na klimat został przedstawiony w numerze 66 „Kuriera WNET” z ubiegłego roku. Teraz poruszamy kolejny negatywny, lokalny aspekt spalania węglowodorów. Jednym z produktów spalania metanu jest para wodna. Gdy w starszych domach wymieniono okna na szczelniejsze, uzyskano poprawę parametrów energetycznych, lecz lokatorzy miewają kłopot z wilgocią. Podobny problem występuje w nowych budynkach ze szczelnymi oknami, lecz nieprawidłową wentylacją. Znaczna wilgotność występuje w kuchni, gdzie ze spalania gazu ziemnego powstaje nadmiar pary wodnej, do czego dodaje się para wodna z garnków i czajników.

Wilgoć osiadająca na ścianach staje się środowiskiem dla pleśni. Pleśnie zaś są częstą przyczyną alergii (astma, nieżyt nosa, zapalenie spojówek), reakcji toksycznych, zapaleń grzybiczych zatok i płuc; są podejrzewane o stymulację chorób nowotworowych i autoimmunologicznych.

W przypadku niezamykania drzwi kuchennych podczas gotowania, pleśnie mogą rozwijać się i w pozostałych pomieszczeniach.

Literatura medyczna, w Polsce np. „Medycyna praktyczna”, w przypadku zaparowania i pleśni w mieszkaniu zaleca pewne środki zaradcze:

– Właściwe zasady wietrzenia (np. inne zimą, inne latem);
– Właściwe ogrzewanie (temperatura według zasad komfortu cieplnego, lepiej przy dolnej granicy temperatury, nieosłanianie grzejnika, optymalizacja ekonomiczna);
– Kontrola nawilżania (szczytem marzeń byłoby monitorowanie wilgotności i wyciąganie poprawnych wniosków; wskazany może być nawilżacz, w innych przypadkach – osuszacz);
– Do rozważenia filtr powietrza eliminujący także zarodniki grzybów;
– Środki odgrzybiające są toksyczne, dlatego odgrzybianie, jeśli konieczne, przeprowadzać podczas wyjazdu na urlop;
– Nawiewniki okienne;
– Ewentualny montaż wentylatorków w wywietrznikach (w blokach może być zabronione);
– Unikanie zaparowania kuchni i całego mieszkania (pokrywki na garnki, krótkie gotowanie, automatyka, czajnik elektryczny, usuwanie na zewnątrz pary wodnej).

Gaz ziemny w Berlinie Zachodnim

Berlin Zachodni przypadkowo był w przeszłości oazą czystego powietrza. Miasto, dwukrotnie większe od Warszawy, dzięki sprawnemu metru było zatruwane przez mniejszą liczbę samochodów niż Warszawa. Największą rolę odegrały dwie blokady Berlina. W trakcie krytycznej, pierwszej blokady Berlina w 1948 roku, przez rok Amerykanie i Brytyjczycy dostarczyli tam drogą powietrzną (operacja Vittles/Plainfare) ok.1,5 mln ton węgla i stanowiło to ponad połowę całego lotniczego zaopatrzenia. Gaz miejski był w malejących ilościach wytwarzany w gazowniach z węgla oraz ropy naftowej. Z tego powodu powszechnym wyposażeniem większości berlińskich mieszkań stały się czyste kuchnie elektryczne. Zaopatrzeniem w gaz zajmowała się GasAG, przez lata praktycznie oscylująca na granicy deficytu.

Po odwilży politycznej w 1985 roku zachodnioberlińska sieć gazowa została przyłączona poprzez Czechosłowację i NRD do dostaw syberyjskiego gazu ziemnego, co ekonomicznie było z pewnością korzystne. Jednakże część zachodnioberlińskich kobiet prawdopodobnie odniosła wcześniej niebagatelne korzyści zdrowotne z powodu nieobecności gazu w kuchniach.

Czy możliwa jest elektryfikacja polskich kuchni?

Gaz ziemny i gaz LPG są obecnie relatywnie tanimi źródłami energii. Przyczyny zdrowotne i bezpieczeństwo, szczególnie kobiet w wieku rozrodczym, powinny motywować do rezygnacji z tych paliw w kuchni. Bezpiecznym, komfortowym, lecz obecnie trochę droższym rozwiązaniem są kuchnie elektryczne (indukcyjne lub oporowe). Niestety w starszych blokach mieszkalnych zbyt słabe w większości instalacje elektryczne nie pozwalają na kompleksową wymianę kuchenek.

Pytanie, które w świetle obecnej wiedzy medycznej pozostaje bez odpowiedzi: za jaką część epidemii nowotworów we współczesnym świecie odpowiadają propan-butan i gaz ziemny w instalacjach domowych?

Cały artykuł Jacka Musiała i Karola Musiała pt. „Ciemna strona gazu ziemnego” znajduje się na s. 3 „Śląskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Artykuł Jacka Musiała i Karola Musiała pt. „Ciemna strona gazu ziemnego” na s. 3 „Śląskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jakie związki chemiczne i surowce odpowiadają w rzeczywistości za zagrożenia ekologiczne w ostatnich 40 latach?

Może to strach przed ostracyzmem ze strony kolegów lub zwykła autocenzura dla zachowania tzw. poprawności naukowej nie pozwala wielu naukowcom sprzeciwić się zawężaniu nauki przez polityków do CO2?

Jacek Musiał, Karol Musiał

Gdy obserwacje przeczą uzgodnionym teoriom. Kontynuacja artykułu „Hipoteza Wrocław”

W artykule Hipoteza Wrocław. Metan i gaz ziemny przyczyną największej nowożytnej klęski ekologicznej, opublikowanym w numerze 62 „Kuriera WNET” z sierpnia 2019 roku, została zasygnalizowana szokująca hipoteza, zgodnie z którą to gaz ziemny odpowiada za globalne ocieplenie. Przywołany wykres zmian temperatury w reprezentatywnych europejskich miastach, przypominający „kij hokejowy”, na który tak chętnie powołują się akolici IPCC i interesu giełdy*) spekulującej emisjami CO2, jednak wcale nie pasuje do wykresu historii spalania węgla jako paliwa stałego, lecz wręcz wpisuje się w krzywą wzrostu spalania gazu ziemnego. Artykuł został zakończony pytaniem, czy to w ogóle jest możliwe?

Czy możliwe jest, aby to faktycznie gaz ziemny, zwany niewinnie błękitnym paliwem, a w szczególności zawarty w nim metan, był główną przyczyną klęski ekologicznej obserwowanej w ostatnich 40 latach?

Sam tylko metan ma kilka kluczowych oddziaływań na środowisko. Po pierwsze jest gazem cieplarnianym. Po drugie – wraz z innymi paliwami węglowodorowymi podczas spalania jest źródłem wody – najważniejszego gazu cieplarnianego. Po trzecie, ku zaskoczeniu wielu tych, którym wydaje się, że podczas spalania gazu ziemnego powstaje tylko „zwykła woda”, okazuje się, że gaz ziemny jest niedocenianym, cichym i podstępnym źródłem smogu, o czym będzie w osobnym artykule.

Efekt cieplarniany

O efekcie zwanym cieplarnianym napisano już ponad 10 tysięcy prac naukowych. Odpowiadać mają za niego gazy o cząsteczkach ponaddwuatomowych, co związane jest z możliwością przechwytywania przez nie promieniowania podczerwonego Ziemi i przez to opóźniać ustaloną szybkość oddawania przez Ziemię w Kosmos promieniowania, jakie Ziemia w szerszym spektrum przyjmuje od Słońca w ciągu dnia. Jakieś pół wieku temu przypisano gazom pewne współczynniki, mające charakteryzować ich zdolność do podnoszenia temperatury na Ziemi. Poprawność wyznaczenia tych współczynników budzi współcześnie wiele wątpliwości, przyjmowane są jednak wciąż bezkrytycznie za twarde dane wyjściowe do tworzenia modeli klimatycznych i na tej bazie powstały setki, jeśli nie tysiące lepszych lub gorszych prac uważanych za naukowe. Ta opinia nie dotyczy baz danych HITRAN i podobnych, które służą za dobre i coraz lepsze źródło informacji dla ludzi zajmujących się spektroskopią. Jako gazy cieplarniane wymieniane są tam w kolejności: para wodna z chmurami, dwutlenek węgla, a metan dopiero na trzecim miejscu.

O niedoskonałościach tak powstałych modeli globalnego ocieplenia będzie obszerniej w osobnym artykule.

W drugiej części przywołanego na wstępie artykułu o CO2 zostały podane suche dane statystyczne, uzmysławiające, że spalanie paliw węglowodorowych przyczynia się na świecie do emisji o 40% więcej dwutlenku węgla niż spalanie węgli stałych (w dwóch miejscach we wspomnianym artykule wkradł się błąd podający Gt zamiast Mt, co jednak nie ma wpływu na końcowe wyniki i wnioski).

A może to nie CO2, lecz woda jest winowajcą globalnego ocieplenia?

Czy woda jest niewinna?

Wielu klimatologów zdaje sobie sprawę ze złożoności zjawisk termodynamicznych globu ziemskiego, a także z ogromu naszej niewiedzy w tej dziedzinie. Dla wygodnickiego uproszczenia, jakim posłużył się kiedyś Arrhenius, przyjmują, że w bilansie energetycznym wyłącznie promieniowanie gruntu z zakresu podczerwieni (a nie przewodnictwo i konwekcja ani promieniowanie atmosfery) miałoby pełnić decydującą rolę w chłodzeniu Ziemi. W swoich pracach często przytaczają teorie dotyczące CO2 pochodzące sprzed 100 lat, bagatelizując problem wpływu pary wodnej na efekt cieplarniany, wykręcając się dyplomatycznie, w stylu „wpływ pary wodnej jest bardzo złożony i trudny do pełnej interpretacji”. Czyż nie jest to ucieczka od odpowiedzialności przed przyszłymi pokoleniami, dla których spekulanci CO2 w swojej chciwości szykują deindustrializację dekarbonizacyjną w krajach, które można wyeliminować z konkurencji, lub wprost „oskubać”? Może to strach przed ostracyzmem ze strony kolegów lub zwykła autocenzura dla zachowania tzw. poprawności naukowej nie pozwala wielu naukowcom sprzeciwić się zawężaniu nauki przez polityków do CO2?

O wodzie

Opisanie właściwości wody na łamach czasopisma jest niewykonalne. O wielu ciekawostkach dotyczących wody można dowiedzieć się z fascynującej, wydanej w 2018 r. popularnonaukowej Książki o wodzie, napisanej przez zawsze uśmiechniętą polską naukowiec, dr n.fiz. Aleksandrę Kardaś. Książka ta powinna zostać przedstawiona w postaci filmowej w stylu „Galileo” lub „National Geografic”. Trudno zgodzić się z jednym tylko jej fragmentem, powołującym się na starą teorię dwutlenkowego efektu cieplarnianego i globalnego ocieplenia, z marginalizacją pary wodnej. Szkoda, bo w ten sposób świetna autorka książki swoim autorytetem poparła celebrytów, sprawiających wrażenie, jakby dostali udziały giełdy handlującej emisjami CO2. Precyzja obserwacji świata i dociekliwość naukowa pozwoliłoby Autorce na własne, lepsze hipotezy, gdyż stara, choć zgrabnie skonstruowana teoria globalnego ocieplenia, wyolbrzymiająca udział CO2, adresowana jest głównie do gimnazjalistów i polityków. W miarę zgłębiania wiedzy stara hipoteza powinna budzić coraz większe wątpliwości. W jednym z przyszłych artykułów spróbujemy wykazać nieścisłości w teorii globalnego ocieplenia od CO2 (prawdopodobnie wywodzące się z ośrodka Kondratiewa, ZSRR) i powołamy się na cytat właśnie z Książki o wodzie.

Amatorzy sensacji (ostrzegamy widzów nieodpornych na pseudonaukowe fake newsy) obejrzeć mogą film Woda – wielka tajemnica. To rosyjska produkcja z 2006 roku, którą można nazwać naukowopodobną, zbudowaną na podstawie sensacyjnych doniesień naukowych przeplatanych z informacjami prawdziwymi, hipotezami i przeinaczeniami, pochodzącymi głównie od rosyjskich uczonych, a dla wzmocnienia wiarygodności podpartą kilkoma zagranicznymi tzw. autorytetami. Film do złudzenia przypomina sensacje o globalnym ociepleniu, jakie kiedyś z radzieckich wojskowych instytutów wyciekły na Zachód.

Czy woda może szkodzić?

Woda –jako podstawowy i niezbędny składnik życia i jego środowiska – na pozór wydaje się być przyjaznym, a przynajmniej obojętnym związkiem chemicznym. Człowiek dorosły w naszym klimacie wypija przeciętnie 2,5 l wody na dobę. Jej niedobór dla organizmu może być tragiczny w skutkach. Okazuje się, że jej nadmiar czasem także.

Szwajcarsko-austriacko-niemiecki przyrodnik i lekarz – Filip Paracelsus (1493–1541) zapisał się w historii między innymi sentencją: „Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka decyduje, czy dana substancja nią jest, czy nie jest”.

Gdy organizm jest zdrowy, sam reguluje ilość przyjmowanych i wydalanych płynów. Przewodnienie wiąże się z konkretnymi stanami chorobowymi, jako skutek, ale i jako przyczyna. Powiązane tematy to: nadmierne, patologiczne przyjmowanie płynów – polidypsja, zaburzenia elektrolitowe, nieprawidłowe przesunięcie płynów ustrojowych pomiędzy tkankami i narządami, zaburzenia wydalania płynów, zatrucie wodne. Do przewodnienia może doprowadzić ktoś z zewnątrz, jeśli ingeruje w organizm człowieka, np. podając nieadekwatną do potrzeb ilość płynów w kroplówce. W skrajnych przypadkach zaburzenia płynowe mogą być śmiertelne.

Potraktujmy naszą planetę jako organizm. Przez kilka miliardów lat ustalał się w biosferze poziom równowagi wieloczynnikowej, dotyczący składu chemicznego, parametrów fizycznych, otoczenia biologicznego, a ten znany nam – ludzkości – kształtował się w ostatnich kilkudziesięciu tysiącach lat. Skład i funkcjonowanie istot żywych odzwierciedla ziemskie środowiska, w tym np. ewolucyjne (świetne dostosowanie ras człowieka do klimatów, w jakich się rozwinęły). Biorąc pod uwagę różnorodność środowisk życia człowieka, ten optymalny stan mieści się we względnie szerokich granicach. Liczne mechanizmy stabilizujące, zwane ogólnie buforami (nie tylko o te chemiczne tu chodzi), zapewniają niewielkie tylko odchylenia od stanów średnich. Do najważniejszych czynników należy woda ze swoimi szczególnymi właściwościami fizycznymi i chemicznymi. Co się jednak może stać, jeśli w jakimś przedziale ziemskich zbiorników nastąpi przesunięcie istotnych mas wody? Nie przypadkiem wcześniej została wymieniona podobna sytuacja w organizmie człowieka.

Ile wody może dostarczać spalanie paliw węglowodorowych?

W artykule Dwutlenek węgla po ludzku cz.I („Kurier WNET” nr 64, październik 2019) zostało wykazane, ile podczas spalania paliw węglowodorowych zużywa się tlenu, ile powstaje CO2, i zostało to porównane do spalania węgli stałych, z wnioskiem, że w skali globalnej za większą część emisji dwutlenku węgla odpowiada spalanie paliw węglowodorowych.

W numerze 62 „Kuriera WNET” (Hipoteza Wrocław) została przedstawiona zależność czasowa i ilościowa tendencji wzrostowej temperatury przygruntowej warstwy troposfery i wielkości wydobycia gazu ziemnego. Pytanie: jak to jest możliwe? Wiarygodnym wytłumaczeniem takiego stanu rzeczy wydaje się przypisanie decydującej roli pary wodnej powstającej podczas spalania paliw węglowodorowych. To nie jedyny spośród kilku negatywnych skutków uwalniania gazu ziemnego. W tym miejscu zwolennicy zwiększenia obciążeń społeczeństw spekulacjami emisjami CO2 mogliby odtańczyć taniec zwycięstwa pod hasłem np. „wreszcie złapaliśmy autorów tej serii artykułów na niekompetencji, bo nie wiedzą, że zwiększanie ilości gazów cieplarnianych wpływa na efekt cieplarniany w sposób logarytmiczny; nie znają równania Clapeyrona”. Podobne, mało dociekliwe są np. argumenty na poziomie bloga Skeptical.

Skoro jednak obserwacje przeczą starej, „CO2-centrycznej” teorii, to nie można tego faktu zbywać odpowiedziami ludzi zanadto pewnych siebie, lecz trzeba pilnie znaleźć wyjaśnienie!

Może zjawisk znanych ze spektroskopii nie można wprost transponować na atmosferę, jak spekulował swojego czasu Arrhenius? Może to wszystko działa jeszcze inaczej? Szerzej na ten temat postaramy się napisać w przyszłości.

Globalne ocieplenie – water impact

Poniżej przedstawione są wyliczenia, które mogą się wydać spekulacjami, jednak zapewniamy, że luki zawarte w tym ciągu rozumowania nie są większe od luk, jakie można wykazać w popularnej wciąż jeszcze w Starym Świecie teorii globalnego ocieplenia od CO2.

Przyjmujemy, że ze spalania trzech grup paliw powstaje (na podst. KOBIZE: Wartości Opałowe i Wskaźniki Emisji CO2 do raportowania w ramach Systemu Handlu Uprawnieniami do Emisji za rok 2018) odpowiednio: z ropy naftowej 72kg/GJ, z gazu ziemnego 56 kg/GJ i z węgla (około) 100 kg/GJ. Na podstawie danych BP z 2019 roku za rok 2018, ropa naftowa dostarczyła 1,95x1020J energii, gaz ziemny 1,39x1020J i węgiel 1,58x1020J. Przyjmując, że ze spalania wymienionych grup paliw, wody H2O dostarczają odpowiednio: ropa naftowa 0,03 kg/MJ, gaz ziemny 0,038kg/MJ i węgiel 0,003 kg/MJ (pomijamy w tym miejscu, na razie, uwalnianie pary wodnej w chłodniach kominowych). Wyliczone ilości CO2 wynoszą odpowiednio: z ropy naftowej 1,4x1010t, z gazu ziemnego 0,8x1010t i z węgla 1,6x1010t, oraz H2O: z ropy naftowej 6x109t, z gazu ziemnego 6x109t i z węgla 0,6x109t. Nie wchodzimy w szczegóły nowoczesnych instalacji kondensacyjnych. Okazuje się, że spalanie tych trzech grup paliw dostarcza odpowiednio (za 2018 rok) 54% objętościowych CO2 i 46% objętościowych pary wodnej, co zostało przedstawione na diagramie kołowym „Objętości gazów cieplarnianych: CO2 i H2O powstających podczas spalania 3 głównych paliw (gaz ziemny, ropa naftowa, węgiel)”.

Ten wykres nie robi wielkiego wrażenia, bo i tak nieco więcej powstaje CO2 niż H2O. Ale po raz pierwszy uzmysławia to, że „nie tylko CO2”. Wyliczenia dostarczają też informacji, że spalanie paliw węglowodorowych odpowiada za emisję 95% wody powstającej ze spalania wszystkich paliw kopalnych. Już obecnie ilość powstających cząsteczek H2O ze spalania wszystkich trzech grup paliw jest zbliżona do CO2, a ze względu na rosnące zużycie gazu ziemnego te proporcje wkrótce mogą się okazać jeszcze mniej korzystne dla klimatu. Jak to się przekłada na efekt cieplarniany?

Na próżno szukać jednoznacznej odpowiedzi na pytanie „o ile silniejszy jest efekt cieplarniany H2O niż CO2?”. Można tylko szacować, w zależności od przyjętych kryteriów.

Można powoływać się na wartości podawane przez różnych autorów i oprzeć się na „eminence based science”. Tak jest z porównaniami efektu cieplarnianego powodowanego przez metan wobec dwutlenku węgla, gdzie w literaturze można znaleźć wartości od 20x do ponad 120x. Nie znajdzie się też takiej odpowiedzi w bazach typu HITRAN. Można bardzo zgrubnie próbować szacować, biorąc z tych baz dane pomocne w technice spektroskopowej lub w projektowaniu laserów gazowych, warto wszakże zauważyć, że np. dopiero od niedawna można znaleźć tam informacje o wpływie na pasma pochłaniania innych, „towarzyszących” gazów (i to zaledwie kilku). A gilotyna podatkowa już dawno, na podstawie fałszywych oskarżeń, skazała dwutlenek węgla na karę śmierci. Może tylko zasygnalizujemy, że na tzw. poszerzenie pasm absorpcyjnych mają wpływ masa optyczna (w uproszczeniu – ilość badanego gazu), ciśnienie gazu, obecność pól wektorowych, np. elektrycznego i magnetycznego, obecność innych gazów (towarzystwo), jonizacja, pH, obecność izotopów. Wpływ wymienionych czynników próbuje się opisywać równaniami półempirycznymi (prekursorem był genialny fizyk holenderski Henryk Lorentz, 1853–1928) z odpowiednimi współczynnikami, które same obowiązują tylko w określonych, ograniczonych, zwykle dość wąskich warunkach, lecz są bardzo pomocne w zastosowaniach laboratoryjnych i technicznych. Nie są to jednak wystarczające dane pozwalające na wiarygodne porównanie head-to-head tzw. wymuszenia radiacyjnego różnych gazów cieplarnianych w jakże złożonej atmosferze ziemskiej (vide wymieniony powyżej metan i 500% niepewności współczynnika od 20 do 120). Nie jest to jedyny powód, dla którego nie można doświadczeń spektroskopowch wprost, bezrefleksyjnie ekstrapolować na atmosferę, chociażby z uwagi na przemiany fazowe wody i obecność chmur.

Przyjmujemy hipotetyczne współczynniki dla pary wodnej – scenariusze: a. para wodna tylko 2,5x silniejsza od CO2; b. para wodna tylko 5x silniejsza od CO2 i c. para wodna 20x silniejsza od CO2. Przez skromność powstrzymamy się od zastosowania wyższych współczynników.

Obliczony w ten sposób wpływ spalania 3 głównych paliw został przedstawiony na trzech kolejnych diagramach kołowych, gdzie tym razem uderzający jest nieporównanie większy efekt cieplarniany powodowany przez spalanie paliw węglowodorowych.

 

Bardzo ważne jest jeszcze kolejne, bezpośrednie porównanie gazu ziemnego i węgla. Gaz ziemny obecnie dostarcza już tylko 12% mniej energii niż węgiel. Wkrótce te wielkości się odwrócą. Tabela przedstawia wyliczenia zsumowanego efektu cieplarnianego dla gazu ziemnego i węgla w przypadku trzech scenariuszy (współczynników).

 

Kolejne diagramy słupkowe przedstawiają, o ile mniejszy jest efekt cieplarniany powodowany przez spalanie węgla w porównaniu do spalania gazu ziemnego w tychże scenariuszach. Czy to wystarczająco wyjaśnia przedstawioną w hipotezie Wrocław niezgodność dotychczas obowiązującej, „CO2-centrycznej” teorii z obserwacjami?

Jeśli emisja gazów cieplarnianych, a teraz, jak się okazuje – głównie pary wodnej, ma faktycznie istotny wpływ na zmianę klimatu i jeśli ta zmiana miałaby być tak straszna, jak to w swoim czarnowidztwie przedstawiają animatorzy IPCC oraz spekulanci świadectwami emisyjnymi (i przy okazji gazem ziemnym), to jaka jest perspektywa dla świata? W nr. 60 „Kuriera WNET” z czerwca 2019, w artykule Dobrobyt a energia przedstawiliśmy implikacje i powiązania. Na świecie nie ma chętnych do cofnięcia się z poziomem życia do najbiedniejszych krajów z konsumpcją energii sprzed 2000 lat.

Co więcej, obserwowane ocieplenie klimatu powoduje, że gaz ziemny z rejonów podbiegunowych zaczyna się ulatniać i albo ulegnie on bezpowrotnej, samoistnej stracie do atmosfery, albo państwa, dla których ten gaz ziemny jest potencjalnym źródłem dochodu, zdążą go jeszcze dobrze sprzedać, zanim się ulotni lub zanim jego ceny krytycznie spadną (Gaz ziemny gorący towar, „Kurier WNET” nr 61, lipiec 2019 ). Długo nie da się ukrywać, jak poważnym gazem cieplarnianym jest para wodna i jakie zagrożenia dla klimatu (w istniejącej narracji, że globalne ocieplenie miałoby być katastrofą) niesie wydobycie i spalanie gazu ziemnego.

Cykl hydrologiczny

W tym miejscu trzeba przytoczyć pewne liczby, aby Czytelnik miał wyobrażenie o problemie. Masa atmosfery to 5×1015 ton. Ilość wody na Ziemi to 1,4×1018 ton. Z tego w atmosferze jest 1,4×1013 ton, czyli 10-5, czyli 0,0001% całkowitej wody. Ten niewielki odsetek wody pełni kluczową rolę w cyklu hydrologicznym i w kształtowaniu klimatu. Tylko spalanie paliw kopalnych dostarcza do atmosfery rocznie 1,3×1010 ton wody, czyli 0,1% wody zawartej w atmosferze. Na pozór – mało. Czy mało? – będzie opisane w jednym z kolejnych artykułów poświęconym właśnie cyklowi hydrologicznemu.

To nie ostateczny argument

Być może przedstawiona hipoteza zawiera pewne luki. Niektóre są pozorne i mogą od Czytelnika wymagać głębszych przemyśleń. Dokładniejsze wyjaśnienia nie mieszczą się w ramach tego miesięcznika. Nieścisłości te jednak są mniejszego kalibru aniżeli te, które można wykazać w wyolbrzymionej kondratiewowskiej teorii globalnego ocieplenia od dwutlenku węgla. Przedstawiona hipoteza Wrocław wydaje się o wiele lepiej odzwierciedlać rzeczywistość.

Czy faktycznie to gazy cieplarniane z wodą na czele odpowiadają za obserwowany wzrost temperatury na podobieństwo „kija hokejowego”, tak jak to zostało przedstawione w Hipotezie Wrocław, czy to tylko koincydencja innych przyczyn – zamierzamy opisać w kolejnych, może mocniejszych nawet hipotezach, konkurencyjnych dla hipotezy „CO2-centrycznej”.

W międzyczasie jeszcze będą poruszone nieopisane dotychczas, negatywne oddziaływania gazu ziemnego na środowisko i nasze zdrowie oraz uzupełnione informacje o CO2 i groźnych pomysłach animatorów IPCC zatapiania tego gazu w oceanach.

Czy w świetle przedstawionych faktów uczciwe są działania polityków (lobbystów?), którzy próbują narzucić niesprawiedliwe ciężary społeczne w postaci horrendalnych podatków za prawo emisji CO2? Należy przypomnieć, że koszty obciążające fabryki i elektrownie w rozrachunku i tak są przerzucane na ostatecznych konsumentów („Kurier WNET” nr 56 i 57, luty, marzec 2019). To może być i śmieszne, i tragiczne.

Czy to jest element nowoczesnej, hybrydowej wojny gospodarczej na wyniszczenie przeciwnika, z włączeniem machiny propagandowej i paranauki? Czy chciwi macherzy od handlu emisjami doraźny, potężny zysk, budowany na półprawdach ekologicznych cenią ponad dobro i zrównoważony rozwój miliardów tych, których powinni traktować jako swoich bliźnich?

*) W Unii Europejskiej, po sprowokowaniu Wielkiej Brytanii do Brexitu i praktycznej marginalizacji londyńskiej giełdy ICE, dominującą giełdą handlującą uprawnieniami do emisji CO2 staje się Giełda EEX w Lipsku (dawne NRD) – European Energy Exchange AG. Giełda ta, poza dotychczasowym, bardzo pożytecznym i niezbędnym zakresem handlu energią elektryczną i gazem ziemnym, przejmuje właśnie handel emisjami CO2, co w perspektywie kilku lat daje możliwość astronomicznego wzrostu obrotów świadectwami z kilkunastu miliardów € do rzędu bilionów € oraz potencjalnej możliwości eliminacji z rynku tych rodzajów energii lub surowców energetycznych, którymi sama aktualnie nie handluje, np. węgla lub ropy naftowej.

Artykuł Jacka Musiała i Karola Musiała pt. „Gdy obserwacje przeczą uzgodnionym teoriom” znajduje się na s. 9 i 11 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 16 stycznia 2020 roku!

Artykuł Jacka Musiała i Karola Musiała pt. „Gdy obserwacje przeczą uzgodnionym teoriom” na s. 9 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Histeria wokół dwutlenku węgla, rzekomego globalnego ocieplenia i wykorzystania paliw kopalnych jest bezpodstawna

Roczny względny ubytek tlenu wskutek spalania wszystkich paliw kopalnych wynosi 0,003% i globalnie jest nieistotny, nawet gdyby w jakiejś perspektywie czasowej spalić wszystkie dostępne paliwa kopalne

Jacek Musiał, Karol Musiał

Histeria wywołana wokół dwutlenku węgla doprowadziła do sytuacji, że nawet raportowanie kluczowych wskaźników energetycznych przez poszczególne jednostki i szczeble, a nawet całe państwa, zamiast być wyrażane w jednostkach energii: dżulach, kilowatogodzinach, tonach oleju standaryzowanego (toe), kaloriach, czy innych wielkościach fizycznych, zaczęło się sprowadzać do wykazywania (z fałszywym wstydem) wielkości emisji CO2. Dwutlenek węgla w hipotezie szwedzkiego fizyka z przełomu XIX i XX wieku – Svante Arrheniusa – miał w przyszłości spowodować ocieplenie klimatu i poprawę warunków ludności żyjącej bliżej okolic podbiegunowych.

Wieloletnie anomalie pogodowe zdarzały się już w okresach prehistorycznych i historycznych, bez udziału dwutlenku węgla.

Postulowane ocieplenie taką drogą miałoby być bardziej widoczne w obszarach o niższej temperaturze (np. Szwecja) niż w klimacie okołorównikowym.

Kilkadziesiąt lat później „przecieki wywiadowcze” pochodzące z instytutów radzieckich (tak naprawdę – zajmujących się fizyką atmosfery dla celów ściśle militarnych) wywołały żywe zainteresowanie amerykańskich naukowców, w sumie kilku (w tym Jerry’ego Mahlmana, o którym po raz trzeci będzie wspomniane w przyszłości), ale przede wszystkim wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych – Ala Gore’a, który, zwęszywszy interes, zaczął forsować temat dekarbonizacji i spekulacji świadectwami emisyjnymi CO2. Nawiasem mówiąc, giełda działa tak, że czy instrumenty finansowe („papiery”) drożeją, czy tanieją, zawsze ma zysk z prowizji. Sukces Ala Gore’a okazał się krótkotrwały. Dzięki zdroworozsądkowemu podejściu prawdziwych uczonych w Stanach Zjednoczonych, ten pomysł został zarzucony. I to nie tylko dlatego, że nagła dekarbonizacja USA to deindustrializacja tego kraju i zachwianie równowagi ekonomicznej Zachód-Wschód, ku uciesze wschodnich rywali.

W świadomości wielu ludzi węgiel stał się już jednak synonimem zła, gaz ziemny– „błękitne paliwo” – dobra. Obecnie wielu europejskich polityków szermuje niczym mantrą hasłem ‘zeroemisyjność’ – nb. brzmiącym do złudzenia jak orwellowska nowomowa.

Kilku zaś prominentnych polityków umieszczonych we władzach Unii Europejskiej sprawia swoim zachowaniem wrażenie, jakby od niemowlęctwa nienawidzili Polski*). Dla takich każdy pretekst jest dobry do niszczenia Polski. Jednym z pretekstów, jak się wydaje, jest mit globalnego ocieplenia od polskiego węgla, a celem ataku – polska energetyka, opierająca się na węglu. Ponieważ jednak we wcześniej zindoktrynowanym społeczeństwie i, sporadycznie, w niektórych kręgach naukowych wciąż pokutuje przeświadczenie o zgubnym wpływie węgla, przyjrzyjmy się, jak wygląda statystyka. W pierwszej części artykułu o dwutlenku węgla, zamieszczonym we wrześniowym numerze „Kuriera WNET”, zaprezentowaliśmy dane statystyczne pokazujące, że CO2 uwolniony przez przemysł w Polsce wynosi 315 Gt rocznie (na podst. BP Statistical Review of World Energy 2018), co stanowi mniej niż 1% emisji światowych, a np. Niemcy emitują go 765 Gt rocznie (źródło danych jw.), czyli 2,4 razy tyle co Polska – i nikt z polityków europejskich nie rozdziera z tego powodu szat. (…)

Spalane na świecie paliwa węglowodorowe dostarczają łącznie 1,4 CO2 w stosunku do jego ilości powstałej w wyniku zużycia węgla.

Gdyby przyjąć za prawdziwą hipotezę o wpływie dwutlenku węgla na globalne ocieplenie, jasno widać, że globalnie większa część emitowanego dwutlenku węgla pochodzi współcześnie ze spalania paliw węglowodorowych.

Odbiegając nieco od tematu, porównajmy, ile te paliwa pochłonęły tlenu z atmosfery. Światowe roczne zużycie tlenu podczas spalania paliw kopalnych wynosi około 2,6exp13 m3, czyli 3,7exp10 ton. Atmosfera ziemska ma 5x10exp15 ton, z czego tlen stanowi 23,25% tej masy, czyli 1,15exp15 ton. Zatem roczny względny ubytek tlenu wskutek spalania wszystkich paliw kopalnych wynosi 0,003% i globalnie nie jest istotny, nawet gdyby w jakiejś perspektywie czasowej spalić wszystkie dostępne paliwa kopalne.

* Uprzedzenia narodowościowe wobec Polaków, występujące jeszcze sporadycznie na Zachodzie, mają swoje korzenie w czasach zimnej wojny. Polska była wtedy drugą po radzieckiej armią w Układzie Warszawskim i niemałym zagrożeniem dla NATO. Przez dziesięciolecia prowadzono wojnę ideologiczną, oskarżając przeciwnika o najbardziej niecne czyny i zamiary. Było to i zakłamywanie historii, i nastawianie społeczeństwa wrogo wobec strony przeciwnej. Ówczesnemu RFN-owi cała akcja propagandowa była nawet na rękę, gdyż cichcem dawała przyzwolenie na korzystne w sojuszu państw NATO wybielanie swoich zbrodni wobec Żydów i… przerzucanie własnego antysemityzmu na Polaków, co dla nieświadomego odbiorcy było trudne do weryfikacji z powodu żelaznej kurtyny. Wywołana w tamtych czasach nienawiść do Polski i Polaków przetrwała, jak się okazuje, w niektórych kręgach Zachodu do dziś. Współcześnie, w związku ze zmianą sojuszy (kłania się Orwell – Rok 1984) oskarżanie Polski o antysemityzm i wywoływanie niesnasek przejęły media oficjalnie zarejestrowane na Zachodzie, a w istocie, jak się wydaje, kontrolowane przez byłe STASI i następców GRU. Można też domniemywać udziału w całym procederze agentów przerzuconych z byłego ZSRR na Zachód, w tym do Izraela. Ten drażliwy temat wymaga pilnych studiów, opracowań historycznych i socjologicznych.

Cały artykuł Jacka Musiała i Karola Musiała pt. „Dwutlenek węgla po ludzku”, wraz z danymi liczbowymi i wykresami, znajduje się na s. 4 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 65/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 19 grudnia.

Artykuł Jacka Musiała i Karola Musiała pt. „Dwutlenek węgla po ludzku” na s. 4 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 65/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Źródła i wielkość w liczbach wytwarzanego przez ludzi dwutlenku węgla rzekomo wpływającego na globalne ocieplenie

Przeliczenie emisji na liczbę obywateli przekłada się w pewien sposób na dobrobyt i status w rankingu państw rozwiniętych, z pewnymi wszakże odchyleniami dla państw skrajnych warunków klimatycznych.

Jacek Musiał, Karol Musiał, Michał Musiał

Trochę statystyki

Największymi emitentami dwutlenku węgla na świecie są (BP Statistical Review of World Energy 2019) w [Gt/rok]:

1. Chiny 9,4,
2. Stany Zjednoczone 5,2,
3. Indie 2,5,
4. Rosja 1,6,
5. Japonia 1,1,
6. Niemcy 0,7,
7. Korea Południowa 0,7,
8. Iran 0,7,
9. Arabia Saudyjska 0,6,
10. Kanada 0,5.

Warto dodać, że światowa żegluga morska jest źródłem 0,7 Gt CO2, a lotnictwo – 0,5 Gt CO2. Polska w tym rankingu zajmuje bardzo odległą pozycję z emisją 0,1 Gt rocznie, przy emisjach całej Europy 4,2 Gt.

I ciekawostka: tylko z procesów fermentacyjnych produkcji napojów alkoholowych (czyli pomijając aspekty energetyczne i inne związane z uprawami, produkcją i dystrybucją) emitowanych jest do atmosfery 0,02 Gt CO2 rocznie (oszacowanie Michała i Karola Musiałów z 2015).

Przeliczenie emisji na liczbę obywateli przekłada się w pewien sposób na dobrobyt i status w rankingu państw rozwiniętych, z pewnymi wszakże odchyleniami dla państw skrajnych warunków klimatycznych. Nieco precyzyjniejsze jest też odniesienie do zużycia per capita tzw. energii pierwotnej, gdyż ta uwzględnia inne rodzaje pozyskiwanej energii (np. hydroelektrownie, energetykę jądrową).

Należy zwracać uwagę na niewłaściwe i krzywdzące nazywanie emitentów dwutlenku węgla „trucicielami”, czego dopuszczają się manipulanci, gdyż dwutlenek węgla nie jest gazem trującym!

Zawartość CO2 w atmosferze a fizjologia człowieka

Oddychanie w wypadku człowieka to przyjmowanie tlenu i wydalanie dwutlenku węgla. Drogami oddechowymi powietrze dostaje się do pęcherzyków płucnych, gdzie tlen pokonuje barierę pęcherzykowo-włośniczkową i dalej, układem krążenia, transportowany jest do tkanek i komórek. W odwrotnym kierunku przemieszcza się dwutlenek węgla, który dociera z tkanek do granicy włośniczkowo-pęcherzykowej i przekracza ją o wiele łatwiej niż tlen. O ile organizm jest bardzo wrażliwy na niewielkie nawet wahania zawartości tlenu w powietrzu wdychanym, o tyle radzi sobie dobrze z wydalaniem produkowanego CO2 nawet przy wielokrotnym wzroście jego stężenia w otoczeniu. Jednak niebezpieczny jest nadmierny wzrost poziomu dwutlenku węgla we krwi. Nasuwa się pewna analogia: człowiekowi w procesie oddychania potrzebny jest dwutlenek węgla jak roślinie tlen. Celowe podwyższenie stężenia CO2 w powietrzu wdechowym, np. przez świadomą hipowentylację, bywa stosowane w leczeniu niektórych przypadków migreny, astmy oskrzelowej czy spastyczności. W Polsce najbardziej znanym entuzjastą stosowania w leczeniu podwyższonych stężeń dwutlenku węgla jest lekarz Jan Pokrywka. Według jego doświadczeń, optymalne dla mózgu stężenie CO2 wynosi 3,2%, czyli blisko 100 razy więcej niż w atmosferze!

Oddychanie ludzi w liczbach

Człowiek wydala CO2 drogą oddychania. Podczas spokojnego oddychania 16 oddechów na minutę i objętości oddechowej 500 ml, wentylacja minutowa wynosi 8 l. Wentylacja roczna 365x24x60x8=4,2×103 m3 powietrza. W powietrzu wydechowym jest ok. 4% dwutlenku węgla, zatem w ciągu roku człowiek wydala 168 m3 tego gazu. Planetę zamieszkuje 7,6 mld ludzi. Rocznie wszyscy wydalają 2,4 mld ton, czyli gigaton (Gt) CO2. W związku z faktem, że nie wszyscy stale spokojnie oddychają (jak np. pracownicy umysłowi), a także z coraz powszechniejszą hiperalimentacją i epidemią otyłości, wyliczona wartość może być o ok. 50% większa, czyli osiągać 3,6 Gt CO2.

Zgodnie z danymi BP Statistical Review 2019, emisje roczne CO2 wynikające ze spalania paliw kopalnych dostarczają 34 Gt. Zatem oddychanie ludzi jest rzędu 10% tego, co dostarcza aktywność przemysłowa. To wcale nie jest mało.

Z drugiej strony uzmysławia to, że spalanie paliw kopalnych i produkcja cementu nie są aż tak astronomicznie duże wobec naszego zwykłego, ludzkiego tchnienia pomnożonego przez liczbę mieszkańców Ziemi. Nie wszyscy jednak zdają sobie z tego sprawę. (…)

Ludzki kał jako źródło CO2

Człowiek wydala rocznie ok. 500 l moczu i ok. (zmiennie według różnych kultur i badań) około 150 kg kału. Istotną wartość energetyczną, jaką można uzyskać ze spalenia, ma sucha masa kału. Ludzki stolec składa się w 75% z wody, pozostałe 25% stanowi tzw. sucha masa, która stanowi dziennie ok. 0,1 kg i rocznie blisko 40 kg. Dochodzi do tego cenna energetycznie masa papieru toaletowego, oszacowana w latach 90. w badaniach naukowców. Nowsze badania (np. Andriessen N, Ward B.J., Strandel L., To char or not to char? Revew of technologies to produce solid fuels for resource recovery from fecal sludge, „Journal of Water, Sanitation and Hygiene for Development”, suppl. C, Apr. 2019) oszacowały wartości energetyczne stolca w różnych krajach. Przyjmując do obliczeń suchą masę 0,41 kg rocznie i przeciętną kaloryczność 16 MJ/kg, uzyskać można rocznie 241 MJ energii. Przyjmując, że 1 MJ dla podobnych paliw odpadowych (Wartości opałowe i wskaźniki emisji w roku 2015 do raportowania w ramach Systemu Handlu Uprawnieniami do Emisji za rok 2018, KOBIZE, 2017) daje 0,1 kg CO2, okazuje się, że rocznie ekskrementy 7,6 miliarda ludzi emitują 0,18 Gt dwutlenku węgla. I albo go emitują w sposób naturalny, bezpożyteczny, albo mogą one zostać wykorzystane w celach gospodarczych. Podobny problem mamy zresztą z drewnem gnijącym w lesie. Albo w procesach gnilnych lub butwienia w naturalny, „ekologiczny” sposób odda ono CO2 i metan oraz ciepło do atmosfery, albo część tego drewna zostanie wcześniej wykorzystana zamiast tworzyw sztucznych do wyprodukowania przedmiotów, czy też zamiast paliw kopalnych zużyta do celów energetycznych, zanim jego entropia wzrośnie z oddaniem CO2 do atmosfery.

Oddychać – nie oddychać?

Oddychanie roczne ludzi dostarcza 2,4–3,6 Gt, rolnictwo – 5,1–6,1 Gt, kał ludzki ok. 0,18 Gt CO2. Roczne przemysłowe emisje to 34 Gt CO2. Zatem: emisje pochodzące z metabolizmu ludzi oraz z celowej, rolniczej produkcji substratów dla metabolizmu wynoszą łącznie od ok. 7,7 do 9,9 Gt, co stanowi od 23 do 29% rocznych emisji przemysłowych. To już nie są żarty.

Więc na wesoło: gdyby dla zrobienia przyjemności specom od cyferek z IPCC wszyscy Ziemianie zechcieli zmniejszyć emisje dwutlenku węgla, mogliby wykonywać tylko co drugi oddech.

Gdyby jeszcze bardziej chcieli się im przypodobać – powinni albo jeść co drugi dzień, albo o połowę mniejsze porcje, co by natychmiast zmniejszyło emisje o 12 do 14%. Należy mieć nadzieję, że nie znajdą się w IPCC eugenicy, którzy zaproponują radykalniejsze rozwiązanie wobec połowy populacji Ziemi.

Cały artykuł Jacka Musiała, Karola Musiała i Michała Musiała pt. „Dwutlenek węgla po ludzku” znajduje się na s. 3 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jacka Musiała, Karola Musiała i Michała Musiała pt. „Dwutlenek węgla po ludzku” na s. 3 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Poprawność polityczna stała się synonimem konformizmu, co Orwell nazwał prawomyślnością wobec obowiązujących przepisów

Pod pozorem swojego głównego znaczenia poprawność polityczna staje się perfidnym narzędziem walki politycznej, instrumentem wymuszania posłuszeństwa wobec ideologii, nawet jawnie destrukcyjnych.

Jacek Musiał, Karol Musiał

Społeczeństwo niemieckie, które łączył wspólny język, wspólne wartości, które przez dwa wieki było motorem europejskiej nauki i kultury, w krótkim czasie dało się omamić fałszywym, obcym mu ideom, choć stały one w sprzeczności z tradycją niemiecką wyrosłą na bazie Dekalogu.

Pomijając wartości nadprzyrodzone przypisywane Dekalogowi, a więc patrząc na niego wyłącznie z ateistycznego punktu widzenia, jest on zbiorem praw opartym na doświadczeniach kilkuset pokoleń. W długotrwałej perspektywie przestrzeganie określonych zasad miało być optymalnym postępowaniem dla przetrwania społeczeństwa jako całości. Dekalog nie wyznacza kar – nie jest kodeksem karnym, a jedynie (albo aż) aktem normatywnym. Ujęcie tych zasad w formę nakazów moralnych wiąże się z faktem, że ich łamanie w perspektywie krótkowzrocznej wydaje się miłe, przyjemne, doraźnie niezwykle korzystne. Kilka współczesnych testów na inteligencję stawia szybki zysk i umiejętność łamania zasad ponad tradycją, wiernością, stabilnością. Doraźne korzyści wynikające z łamania wspomnianego zbioru zasad to na przykład szybko odczuwalne zaspokojenie całego szeregu potrzeb – np. poprawa sytuacji materialnej, awanse. (…)

Poprawność polityczna ma kilka znaczeń. Najczęściej używana jest w rozumieniu pozytywnym, czyli szacunku i tolerancji. Pośrednim znaczeniem jest (za Słownikiem języka polskiego) „postępowanie zgodnie z obowiązującym konwenansem”. Na drugim, negatywnym biegunie, może z powodu braku właściwego, innego określenia, poprawność polityczna stała się synonimem konformizmu, biernej postawy wobec zła, wobec błędów, czynów, postaw tradycyjnie negatywnych. Orwell nazwał to prawomyślnością lub ortodoksyjnością (wobec obowiązujących w tym momencie przepisów prawa państwowego). Przykładem historycznym jest usankcjonowana w III Rzeszy zagłada Żydów i Romów, czy E-Aktion, znana jako T4. Wszystko odbywało się przecież zgodnie z obowiązującymi normami. Pod pozorem swojego głównego znaczenia poprawność polityczna staje się przewrotnym i bezwzględnym narzędziem walki politycznej, instrumentem wymuszania posłuszeństwa wobec ideologii, nawet jawnie destrukcyjnych.

Poprawność obwarowaną strachem i opisanymi mechanizmami zachowań psychologicznych można przypisać poprawności politycznej sensu stricte, poprawności moralnej, naukowej, ekonomicznej, ekologicznej i pewnie wielu innym. Zespół zachowań naukowców, polegający na „niewychylaniu się”, można nazwać polityczną poprawnością nauki.

Poprawność polityczna wiąże się z autocenzurą i cenzurą otoczenia, w tym – z donoszeniem na „nieprawomyślnych”. Czasem, chcąc wykazać się własną „poprawnością” – z izolowaniem lub ośmieszaniem myślących inaczej. Według Orwella najbardziej gorliwymi strażnikami i egzekutorami „poprawności” są ludzie o ograniczonej inteligencji.

Społeczeństwa zachodnie, w których wolność i demokracja uśpiły czujność, łatwo poddają się „praniu mózgów” w stylu opisanym w 1948 roku przez George’a Orwella, czego dowodem jest to, jak łatwo uwierzyły w urojonego wroga w postaci CO2. Mieszkańcy byłego bloku wschodniego na własnej skórze mieli okazję poznać, czym jest poprawność polityczna i ci, którzy to pamiętają, są mocno wyczuleni na te metody. Niestety to pokolenie już wymiera, a nowe pokolenie nie odziedziczyło tej wrażliwości.

Przez dobrych 30 lat społeczeństwa były indoktrynowane opartą na bardzo subtelnych przekłamaniach teorią, że dwutlenek węgla pochodzący z działalności człowieka (a nie inne przyczyny) powoduje globalne ocieplenie. Zaangażowane w cały proceder były i są organizacje międzynarodowe, wiodące media, politycy, „poprawni” naukowcy. Wszelkie inne poglądy są tłumione w zarodku, marginalizowane lub umierają pozbawione środków finansowych. Są niezgodne z wielkimi interesami lobby rosyjskiego gazu ziemnego, francuskiej energetyki jądrowej, chińskich turbin wiatrowych i spekulacji giełdowej. Nieliczni, którzy próbują mieć inne zdanie, są ośmieszani, wyszydzani. Polski uczony, profesor Zbigniew Jaworowski (1927–2011) z niezwykłą intuicją próbował uzasadnić, że dwutlenek węgla nie może mieć istotnego wpływu na globalne ocieplenie, lecz nie zdążył udowodnić swoich racji, gdyż stracił za dużo czasu na błędną ścieżkę – ślepy zaułek. Swoją drogą, w środowisku naukowym spotkał się nie tylko z oporem, ale wręcz z izolacją. Cóż, naruszyłoby to piękną konstrukcję ortodoksyjnej teorii globalnego ocieplenia.

Znajomi inżynierowie pytają, po co tracić czas na walkę z mitem CO2 jako domniemanego czynnika sprawczego globalnego ocieplenia, skoro absurd tej teorii jest oczywisty? Otóż w dzisiejszej rzeczywistości – wcale nie tak oczywisty, nie zdroworozsądkowy. Według przywołanej futurystycznej powieści Orwella, napisanej jeszcze w 1948 roku, „za największą herezję uzna(wa)no zdrowy rozsądek”.

Co więcej: przyzwolenie na funkcjonowanie kłamstwa to zgoda na bezzasadne zniszczenie ekonomiczne niektórych państw, a powiększanie ich kosztem dobrobytu innych (nic dziwnego, że będących obecnie wielkimi orędownikami pochodzącej jeszcze z ubiegłego wieku teorii globalnego ocieplenia od CO2). To również niemoralne przyzwolenie dla spekulantów. Jak to zostanie opisane w następnych artykułach – to z dużym prawdopodobieństwem droga do faktycznego (a nie urojonego, od CO2) globalnego ocieplenia i dalszego niszczenia środowiska. Sam zdrowy rozsądek w orwellowskiej rzeczywistości nie wystarcza. W sytuacji „siła złego na jednego” potrzebne są konkretne hipotezy mocniejsze od tej z XX wieku.

Cały artykuł Jacka Musiała i Karola Musiała pt. „Czy Orwell miał rację?” znajduje się na s. 9 wrześniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 63/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jacka Musiała i Karola Musiała pt. „Czy Orwell miał rację?” na s. 9 wrześniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 63/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Bocian czarny i kormoran mają czarne upierzenie, a „jak wiadomo”, czerń ma niskie albedo i absorbuje więcej ciepła

To polski bocian odpowiada za globalne ocieplenie. Tak jak polski, a nie inny węgiel. Czy geniusze podejmą walkę z globalnym ociepleniem poprzez eksterminację ptaków o ciemniejszej barwie upierzenia?

Jacek Musiał, Karol Musiał

W niniejszym krótkim artykule staramy się przedstawić absurdalne pomysły tych, którzy na ociepleniu klimatu starają się nieuczciwie zarobić kokosy. Jednym z koronnych argumentów akolitów zespołu IPCC (International Panel of Climate Changes), działającego przy ONZ, jest wylansowany przez Jerry’ego Mahlmana tzw. efekt kija hokejowego. (To ten sam Mahlman, który kilkanaście lat wcześniej twierdził, że na płaszczyźnie naukowej mało prawdopodobne jest, aby dziura ozonowa była spowodowana freonem… aby później stać się wręcz doktrynerem tej teorii. Dziwnym zbiegiem okoliczności w tym mniej więcej czasie został opatentowany cięższy następca starych, lżejszych freonów). (…)

Gdyby szukać wykresu bardziej zbliżonego w kształcie do kija hokejowego, mógłby posłużyć wykres populacji kormorana i bociana czarnego w Polsce. Wskutek działalności człowieka (antropogeniczność) – m.in. polowań – populacje tych ptaków przez kilkaset lat powoli spadały, osiągając minimum około lat 1970–1980, a od wprowadzenia zaostrzonych przepisów ochrony środowiska gwałtownie zaczęły przyrastać.

Dla IPCC pracuje wielu znakomitych naukowców i nie do nich odnosi się poniższa aluzja, lecz do tych, którzy są specami od „wyciągania wniosków” i spekulacji. Podpowiemy, że bocian czarny i kormoran mają czarne upierzenie, a „jak wiadomo”, czerń ma niskie albedo, absorbując więcej ciepła. W ten sposób powoduje globalne ocieplenie… Tak, proszę Państwa, to polski bocian odpowiada za globalne ocieplenie. Tak jak polski, a nie żaden inny węgiel. Czy geniusze podejmą w takim razie walkę z globalnym ociepleniem poprzez eksterminację ptaków o ciemniejszej barwie upierzenia? Powiecie Państwo, że to absurd i nigdy nie może się zdarzyć. W okresie Wielkiego Skoku 1958–1961 nakazano wytępić wróble, uznając je za szkodniki… doprowadzające do klęski głodu. Z pewnością podpisali się pod tym pomysłem nie tylko komisarze ludowi, ale i poprawni politycznie naukowcy, a inni nie mieli odwagi powiedzieć, że „król jest nagi”. W tym samym czasie wymyślono, że wzrost produkcji stali uzyska się w metodą jej przydomowego wytapiania na wsiach. To ostatnie, to tak na marginesie w związku z presją kilku niebezpiecznych urzędników unijnych na likwidację profesjonalnej energetyki i zastępowanie jej przydomowymi instalacjami OZE.

Cały artykuł Jacka Musiała i Karola Musiała pt. „Kormoran i czarny bocian przyczyną globalnego ocieplenia?” znajduje się na s. 4 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jacka Musiała i Karola Musiała pt. „Kormoran i czarny bocian przyczyną globalnego ocieplenia?” na s. 4 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Gaz ziemny w sytuacji ocieplenia klimatu – w odróżnieniu od węgla – nie może być przechowywany, bo się ulatnia

Ryba na dawnym targu rybnym była sprzedawana coraz szybciej, za coraz niższą cenę, jako „gorący” towar. Taki wyścig, w związku z globalnym ociepleniem, obserwujemy współcześnie na rynku gazu ziemnego.

Jacek Musiał, Michał Musiał

Wiele wskazuje na to, ze przełom XX i XXI wieku to czas wieloczynnikowego wzrostu temperatury powierzchni naszej planety z towarzyszącym mu spektakularnym wzrostem uwalniania i dwutlenku węgla z oceanów, i potężnych zasobów gazu ziemnego uwięzionego przez setki i tysiące lat w zbiornikach pod chłodną pokrywą na średnich i wysokich szerokościach geograficznych oraz z klatratów. Wymienione zasoby są wyjątkowo wrażliwe na zmianę średniej temperatury nawet o ułamek stopnia Kelvina. Widocznym tego dowodem jest powstawanie na Syberii setek potężnych dziur w ziemi i zjawisko falującego wskutek podchodzenia metanu gruntu.

Jeśli obserwowana tendencja wzrostowa utrzyma się jeszcze przez 20–30 lat, to istotna część płytszych zasobów naturalnych gazu ziemnego/metanu po prostu się ulotni, czyli bogactwa naturalne kilku krajów znikną bezpowrotnie. Dla świata biznesu to niepowetowana strata wielu miliardów metrów sześciennych gazu, który mógłby zostać sprzedany. Strata nieporównanie większa od tej, jaką gospodarka światowa poniosła w ubiegłym wieku, gdy budowała potężne kopalnie odkrywkowe węgla bez wcześniejszego pozyskania gazu ziemnego. Gaz jest tym zasobem, który – w sytuacji naturalnego bądź antropogennego ocieplenia klimatu – w odróżnieniu od węgla nie może zostać przechowany na później, bo się ulatnia. Podobnie jak ryba na dawnym targu rybnym, gdy słońce wychodziło wyżej i robiło się ciepło, sprzedawana była coraz szybciej, za coraz niższą cenę, jako „gorący” towar. Taki wyścig, w związku z globalnym ociepleniem, obserwujemy współcześnie na rynku gazu ziemnego.

Przy nadpodaży gazu ziemnego, utrzymanie nieadekwatnie wysokiej ceny wobec kosztów pozyskania i transportu prawdopodobnie stało się jedną z przyczyn rozpowszechnienia kłamstwa ekologicznego, jakoby to dwutlenek węgla (skutek, a nie przyczyna) stał za globalnym ociepleniem.

Nawet Stany Zjednoczone, gdzie przez 40 lat obowiązywał zakaz eksportu własnego gazu ziemnego, od roku 2015 otwarły się na eksport, gdyż dziś jeszcze swój gaz mogą dobrze sprzedać… A za kilka lat zasoby płytkie mogą wyparować samoistnie.

Tylko od roku 1980 sprzedaż gazu ziemnego na świecie wzrosła o ponad 100%!, osiągając w 2017 roku poziom 3680 mld m³ (za PB Statistical Review of World Energy, 2018). To najlepiej obrazuje pośpiech jego producentów i eksporterów. Świat stanął w obliczu nadpodaży gazu ziemnego na rynku energii.

Nadprodukcja wiąże się z tworzeniem podziemnych magazynów gazu ziemnego. Ocenia się, iż od odwiertu do spalania straty metanu są rzędu 20%! Jeśli dodamy do tego naturalne uwalnianie metanu związane z globalnym ociepleniem, nie powinien nikogo dziwić fakt, że krzywa względnego wzrostu stężenia metanu w atmosferze w okresie minionych 200 lat znacznie przewyższa podobną krzywą dla dwutlenku węgla.

Abstrahujemy w tej chwili od prawdziwości efektu cieplarnianego powodowanego przez dwutlenek węgla, wobec którego metan ma mieć działanie dwadzieścia do ponad stu razy silniejsze. Jeśli faktycznie tendencja wzrostu temperatury (obojętnie z jakiej przyczyny) została zidentyfikowana pod koniec lat 70. XX wieku i producenci gazu ziemnego już wtedy zdali sobie sprawę z możliwych z tego tytułu naturalnych strat gazu (gorącości towaru) lub zysków – to na przeszkodzie wzrostowi popytu w Europie stały wtedy silna niemiecka energetyka jądrowa i węglowa. Sprzymierzeńcami mogli za to stać się Zieloni, prezydent Schröder i być może STASI. Przeprowadzona indoktrynacja społeczeństw, i to od najmniejszych dzieci, kłamstwem ekologicznym o globalnym ociepleniu pochodzącym od węgla, mało gdzie natrafiła na tak łatwowierny grunt jak w Europie.

Cały artykuł Jacka Musiała i Michała Musiała pt. „Gaz ziemny – gorący towar” znajduje się na s. 4 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jacka Musiała i Michała Musiała pt. „Gaz ziemny – gorący towar” na s. 4 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Po fali w Stanach Zjednoczonych, która tam była i minęła, obecnie religia CO2 zdaje się święcić tryumfy w Europie

W wypowiedziach wielu polityków dało się zauważyć kontynuację ideologii dekarbonizacji Unii Europejskiej bez względu na merytorykę naukową, koszty realizacji czyjejś idée fixe i światowe trendy.

Jacek Musiał

W Katowicach w dniach 13–15 maja tego roku odbył się po raz jedenasty Kongres Gospodarczy. To prestiżowe wydarzenie na skalę europejską gromadzi corocznie kilkuset eminentnych prelegentow i kilka tysięcy uczestników z całego świata. Należy pogratulować organizatorom świetnego przygotowania tak dużego kongresu. Spotkania odbywały się symultanicznie na wielu salach. Z uwagi ma mnogość tematów, nawet w wąsko wybranej dziedzinie zainteresowań, jeden uczestnik nie był w stanie jednocześnie wziąć udziału we wszystkich i musiał dokonywać trudnych wyborów. Niektóre spotkania cieszyły się tak dużym zainteresowaniem, że trudno było dostać się na salę. (…)

Trochę historii. (…)

W skrócie – w oparciu o spekulacje naukowe kilku naukowców, przy arbitralnym wykluczeniu licznych innych, istotnych przyczyn globalnego ocieplenia, pod koniec ubiegłego stulecia został przez Ala Gore’a, wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych, wylansowany biznes spekulacyjnego handlu świadectwami emisyjnymi CO2.

Jego funkcjonowanie przypomina ideologicznie zasady działania sekty (o czym było w „Kurierze WNET” nr 59). Po kilku zaledwie latach spekulacyjnej aktywności giełdowej system został w Stanach Zjednoczonych zarzucony, nawiasem mówiąc – po aferach. Szeroko zakrojona, wieloletnia akcja propagandowa, wręcz indoktrynacja kłamstwem ekologicznym, adresowana była do całych społeczeństw, w tym najmłodszych dzieci. Wykorzystano całą gamę chwytów socjotechnicznych, w tym argumenty demagogiczne. Należy do nich tzw. uderzenie uprzedzające – by wcześniej przerzucić podejrzenia na potencjalną ofiarę – czyli atak na każdego naukowca, który ośmieliłby się podważyć merytorykę ubiegłowiecznej teorii i osiąganych z niej profitów finansowych. (…)[related id=75358]

Niejednoznaczne wrażenie zaś wzbudził swoją postawą inny polityk europejski – Dominique Ristori, dyrektor generalny ds. energii Komisji Europejskiej. Trzeba mu przyznać wyjątkowe zdolności narratorskie. Jednak rzucają się w oczy pewne braki wykształcenia w dziedzinie technicznej i ekonomicznej. Chwilami sprawiał wrażenie starego wyjadacza-lobbysty. Gdyby tak było istotnie, to rodzi się pytanie – czyjego interesu? Pierwsza myśl – lobbysty Francji, mającego na celu uwikłanie Niemiec – jej odwiecznego rywala – w płacenie największych kontrybucji za emisję CO2 w Europie (przypomnijmy – Francja opiera swoją energetykę głownie na atomie; dane liczbowe i kalkulacje skutków ekonomicznych tego potencjalnego konfliktu francusko-niemieckiego zostały naszkicowane w numerze 57 „Kuriera WNET”). A może lobbysty rosyjskiego gazu lub chińskich generatorów-turbin do elektrowni wiatrowych? A może lobbysty mającego na celu deindustrializację Europy, jako przeciwwagę dla potęgi militarnej Rosji (w końcu – spadkobierczyni ZSRR). Może lobbysty potęgi Chin, które dzięki odprzemysłowieniu Europy staną się niekwestionowaną gospodarką światową numer 1 (Stany Zjednoczone wraz z Europą do tej pory wiodły prym jako tak zwany Świat Zachodni).

Trzeba pamiętać, że Rosja, Chiny, Indie, Stany Zjednoczone, mając naukowców na wystarczająco zaawansowanym poziomie (czego wymaga np. nowoczesny przemysł zbrojeniowy i przemysł kosmiczny), odrzucają jako absurdalną, pochodzącą jeszcze z ubiegłego wieku teorię globalnego ocieplenia od antropogenicznego CO2 i utrzymują energetykę węglową lub wręcz ją rozwijają.

Najlepszym dowodem tego jest fakt, że swoją obecność na ubiegłorocznym (2018) COP-24 w Katowicach potraktowali z przymrużeniem oka. Ewentualne nakładane tam podatki krajowe nie mają na celu niszczenia konkurencji ani wprowadzania nierówności, ani, tym bardziej, charakteru represyjnego.

Cały artykuł Jacka Musiała pt. „Refleksja nt. perspektyw energetycznych Europy i Polski” znajduje się na s. 4 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jacka Musiała pt. „Refleksja nt. perspektyw energetycznych Europy i Polski” na s. 4 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Szczęście i dobrobyt są pojęciami jakoś powiązanymi, z pogranicza ekonomii i filozofii. Łączą się też z pojęciem energii

Dobrobyt jako szczęście na ziemi stał się wzorcem dla ambicji większości ludności krajów uboższych. Parcie do dorównania „tym lepszym” wiąże się z lawinowym wzrostem uwalniania energii pierwotnej.

Jacek Musiał, Karol Musiał

Najczęściej używanymi kryteriami służącymi do porównywania i klasyfikowania państw do grup bardziej lub mniej rozwiniętych są: produkt krajowy brutto (PKB) lub wskaźnik rozwoju społecznego (WRS). Szczęście i dobrobyt są pojęciami w pewien sposób powiązanymi, z pogranicza ekonomii i filozofii. Osiągnięcie stanów kryjących się pod tymi terminami następuje wraz ze spełnieniem fizjologicznych i psychologicznych potrzeb człowieka, których hierarchę ustalił w połowie XX wieku amerykański psycholog Abraham Maslow w teorii motywacji, rozwiniętej w późniejszych latach przez kolejnych naukowców.

Pieniądz, genialny wynalazek przypisywany Fenicjanom, stał się ekwiwalentem ludzkich potrzeb. Wpędził jednak człowieka w spiralę coraz szybciej pędzącej machiny pożądania, dawniej pieniądza metalowego, obecnie – wirtualnego. Z drugiej strony, stał się motorem przyspieszonego rozwoju cywilizacji.

Poeci mówią, że szczęścia ani miłości nie kupi się za pieniądze. Interesowni twierdzą, że na każdej bez wyjątku potrzebie ludzkiej można zarobić.

Człowiek jako istota wykazująca zachowania stadne podlega zewnętrznemu kształtowaniu wielu swoich potrzeb, ich modyfikacji, rozbudzaniu i w końcu – komercjalizacji przez tych, którzy wykorzystując „słabości ludzkie” chcą w sposób egoistyczny zapewnić sobie maksymalną realizację potrzeb, najczęściej w postaci ich ekwiwalentu – pieniądza lub, patrząc szerzej – pożądają większej części dóbr przynależnych całej ludzkości.

Następuje eskalacja ambicji posiadania, człowiek staje się zakładnikiem własnej chciwości. Sęk w tym, że realizacja potrzeb – tych racjonalnych i tych nieracjonalnych oraz tych, które udaje się skomercjalizować – wymaga uwalniania coraz większej ilości energii pierwotnej. Jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku zmartwieniem zdawała się być perspektywa wyczerpania surowców energetycznych prowadząca do śmierci cywilizacji, a w języku katastroficznym, przemawiającym do zwykłego obywatela krajów tzw. rozwiniętych – do braku możliwości zapewnienia ogrzewania w okresach zimowych w szerokościach geograficznych, gdzie są zlokalizowane. Dziś żyjemy w przewrotnym przeświadczeniu, że energii jest za dużo, z apokaliptyczną wizją śmiertelnego globalnego ocieplenia wywołanego jakoby antropogenicznym dwutlenkiem węgla. (…)

Gdyby przyjąć, że 2000 lat temu zużycie energii pierwotnej było na poziomie najbiedniejszych obecnie państw, czyli 0,15 toe, to z porównania obecnej średniej światowej 2,7 toe z tą wielkością można szacować blisko 20-krotny wzrost. Przy wzroście liczby ludności z ok. 250 mln w 1 roku n.e. do 7,5 mld obecnie daje to wzrost 600-krotny!

Przytoczona wielkość komercjalnej, antropogenicznej energii pierwotnej w 2017 roku, wprawdzie astronomiczna, to – pomimo upływu półwiecza od czasów Kondratiewa – w dalszym ciągu w bezpośrednim porównaniu niewielka ilość energii wobec tej, jaką Ziemia otrzymuje corocznie od Słońca.

Cały artykuł Jacka Musiała i Karola Musiała pt. „Energia a dobrobyt” znajduje się na s. 11 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jacka Musiała i Karola Musiała pt. „Energia a dobrobyt)” na s. 11 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego