Sztuka na wojnie z kulturą. Czy dobro, piękno i prawda staną się pojęciami no name, a po was – choćby potop?

Nietzsche i Marks zredefiniowali związki między sztuką a władzą i ekonomią. Odbiorca, nic o tym nie wiedząc, zaczął się stawać odbiorcą nierozumiejącym, nienowoczesnym, wreszcie „ciemnogrodem”.

Danuta Moroz-Namysłowska

Niemal do połowy XVIII wieku sztuka była teocentryczna i to twórców ani paraliżowało, ani zniewalało, ani szkodziło im w jakikolwiek inny sposób. Najpiękniejsze dzieła i budzące zachwyt budowle zdążyły powstać a nawet ocaleć do dzisiaj. Siła życia starożytnych kultur nadawała dziełom artystów wymiar uniwersalny i artyści mieli tego radosną świadomość (non omnis moriar…).

Odkrywcy ukrytych, głębinowych ludzkich motywacji działania i tworzenia Nietzsche i Marks zredefiniowali związki między sztuką a władzą i ekonomią. Dekonstrukcjoniści i poststrukturaliści oraz krytyka feministyczna zostali psychologicznie dozbrojeni przez freudyzm i nie czekając biernie na uznanie i podziw postanowili dokonać autopromocji poprzez ustanowienie kultu sztuki. (…)

Michał Korsun pisze: „To nie sztuka wygrzebać ze śmieci pisuar, zatytułować „Fontanna” i wysłać na konkurs (…), to nie sztuka zapakować swoje ekskrementy do 30 puszek i dać na wystawę (…), to nie sztuka umieścić w pojemniku z moczem krucyfiks (…). To nie sztuka sprofanować na golasa krzyż albo umieścić na nim zdjęcie genitaliów”.

Autor, poszukując motywacji tworzenia podobnej niesztuki, pyta wprost: „A może chodzi tu o grant z UE? Bo za odchody słonia w zardzewiałej beczce holenderski cwaniak w 2011 roku zamiast kopa w d… dostał 96 tys. euro” (ibidem). Taka refleksja każe stawiać pytanie: czy taka „twórczość” to jeszcze sztuka? (…)

W Polsce to, co się rzucało w oczy w sztuce lat 60., to odwrót od klasycznych dzieł sztuki – rzeźby i malarstwa w kierunku form, które, jak stwierdza M. Mazurek, zaprzyjaźnieni z artystami teoretycy kultury wciągnęli w obręb sztuki i rozciągnęli pojęcie sztuki do kosmicznych rozmiarów tak, że sztuką jest wszystko, co zrobi artysta. Artystów jest coraz więcej. Każdy chce być artystą. (…)

[P]roblem męskiej dominacji nad kobietą postrzega Alicja Żebrowska, autorka dzieła z lalką Barbie w waginie. Wszechobecna jest w sztuce krytycznej obsesja tropienia katolicyzmu, rzekomo redukującego kobietę do macicy…

Bardzo „wyrazistą” refleksję artystyczną na ten temat upatrzono w dziele Artura Rubasa, przedstawiającym figury Chrystusa i Matki Boskiej zanurzone w akwarium. Ma to symbolizować płytkość i banalność polskiego katolicyzmu, który jednocześnie przy swojej ostentacyjności może przerodzić się w groźny funda-mentalizm.

Artysta zatem „stworzył dzieło” w poczuciu misji i powinniśmy być mu za to wdzięczni. Wielką zaś niewdzięcznością byłoby dociekanie, jak wysokie z podatków obrażanych „ciemnogrodzian” odebrał wynagrodzenie. (…)

Jako odbiorca sztuki w zupełności się zgadzam z autorem „O sztuce”, bowiem „nie ma nic bardziej groteskowego jak zinstytucjonalizowana, obrosła tłuszczem dotacji i stypendium awangarda, która hańbi etos artysty. Instynkt artystyczny podpowiada, że sztuka stoi na straży życiowej równowagi, czyli jest czymś, co stanowi przeciwwagę do metabolizmu biologicznego, ekonomicznego i politycznego. Dlatego prawdziwy artysta z należytym dystansem trzymać się będzie z daleka od doraźnych pokus ekonomicznych i politycznych, czując w tym formę zniewolenia” (s. 292).

Jako odbiorca sztuki ciągle tkwię w pułapce tej agresywnej awangardy, dokarmianej z moich podatków i wbrew mojej woli. Jestem bezradna wobec obelg i oszczerstw, że jako katoliczka jestem zakłamana, obłudna, stereotypowa, obsesyjna, niedokształcona.

Cały artykuł Danuty Moroz-Namysłowskiej pt. „Sztuka na wojnie z kulturą” można przeczytać na s. 6 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 34/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Danuty Moroz-Namysłowskiej pt. „Sztuka na wojnie z kulturą” na s. 6 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 34/2017, wnet.webbook.pl

„Ich krew na naszych rękach?” Świetna recenzja książki Pawła Lisickiego o przypisywaniu Polakom winy za Holokaust

Świat jest ustawicznie zasypywany informacjami o tragedii narodu żydowskiego. Niemal zupełnie zaś zaciera się pamięć o martyrologii narodu polskiego, a zwłaszcza o ofiarach zbrodni sowieckich.

Danuta Moroz-Namysłowska

My – Polacy i Europejczycy – „wszyscy mamy krew na rękach”. To oskarżenie, wypowiadane coraz częściej nie tylko w zachodnioeuropejskich, ale i w amerykańskich mediach, ta polska bezradność i to pouczanie m.in. żydowskich intelektualistów skłoniły Pawła Lisickiego do tzw. odrobienia lekcji: do rozpoczęcia polemiki z coraz potężniejszą tzw. religią holocaustiańską i do próby znalezienia miejsca na szacunek do polskich cierpień, ran i strat oraz polskiego wkładu w ocalenie ofiar holocaustu – z narażeniem własnego życia.

Z takiej inspiracji powstała niezwykle interesująca, poważna, nowatorska i merytoryczna książka pt. Krew na naszych rękach?, bo słusznie przecież stwierdza autor, że nam, Polakom, nigdy nie przyszło do głowy „żeby wszystkich wokół oskarżać i ciągle napierać, żeby do winy przymusić”… Jednak w świecie tak bardzo zmienionym wokół nas nie możemy się łudzić, że ktoś pamięta o naszych ranach, milionach ofiar, zasługach, o krwi przelanej. „Jeśli pamiętają, to o tej, co nam ją chcą przypisać, o tej co chcą na nas wylać” – zauważa gorzko.

Dziś w powszechnej świadomości jedyną ofiarą wojny stali się Żydzi. „Przeciętny Amerykanin, Niemiec i Francuz mniema, że druga wojna to był Holocaust, i tyle”. Żydzi byli otoczeni przez mrowie chrześcijańskiej tłuszczy, która czyhała na ich życie i majątek. (…)

Jak stwierdza autor, „przeważająca część elit intelektualnych Zachodu została zainfekowana czymś, co można by nazwać religią Holocaustu”. Jej oparciem są cztery dogmaty:

  1. Holocaust jest zbrodnią nieporównywalną z żadną inną w dziejach świata, a Żydzi byli ofiarą bardziej niewinną niż wszyscy ludzie.

  2. W zbrodni Holocaustu uczestniczyła cała ludzkość (nawet, jeśli naziści byli jej organizatorami, to realizowali oni ohydne ukryte marzenia milionów zwykłych ludzi).

  3. Źródłem tych ohydnych, krwiożerczych pragnień było chrześcijaństwo, które zaraziło ludy wrogością do Żydów (Adolf Hitler był dziedzicem tej nienawiści, a dzieje Kościoła są dziejami przemocy i wrogości).

  4. Konsekwencją trzech pierwszych dogmatów jest dogmat czwarty, że wszyscy ludzie, w tym także ci, co cierpieli pod niemiecką okupacją (a zatem i Polacy), mają krew na rękach. Polacy nawet podwójnie – jako katolicy i jako naród, na którego ziemi doszło do mordu.

Porażające jest to, że opartą na wymienionych dogmatach religię wyznają coraz powszechniej elity uniwersyteckie, intelektualne i polityczne Zachodu, w tym na wielu renomowanych uczelniach w USA. Kościół także zajmuje ambiwalentną postawę.

Polacy w tej sytuacji mają przerażający wybór – bycie sprawiedliwymi ratującymi Żydów lub bycie współsprawcami zbrodni (biernymi lub czynnymi). Dla polskiej pamięci milionów ofiar, dla ludobójstwa Polaków w ogóle w takim ujęciu miejsca nie ma. (…)

Lektura dzieła Pawła Lisickiego nie napawa optymizmem, nie podpowiada żadnych skutecznych środków obrony przed krzywdzącymi oskarżeniami i jawnym fałszowaniem historii. To ostatnie jawi się niemal jak jakaś antypolska zmowa. Nie można jednak ulegać uprzedzeniom, a tym bardziej kompleksom, poczuciu krzywdy, złości, z którą nie wiadomo co począć. To ostatnie doznanie emocjonalne autor wielokrotnie podkreśla – ale to chyba nie najlepszy wybór. Po przeczytaniu książki zapewne każdy pójdzie własną drogą przemyśleń, refleksji, poszukiwań i skojarzeń ze współczesnością.

Całą recenzję książki Pawła Lisickiego „Krew na naszych rękach?” autorstwa Danuty Moroz-Namysłowskiej, pt. „Czy wygra postprawda?”, można przeczytać na s. 6 lutowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 32/2017, wnet.webbook.pl.

______

„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Recenzja Danuty Moroz-Namysłowskiej pt. „Czy wygra postprawda?” na s. 6 lutowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 32/2017, wnet.webbook.pl