Zmarł Bogdan Widera (1947-2020) – „redaktor wszystkowiedzący” i wszechstronny, miłośnik historii Śląska i L. Armstronga

Był człowiekiem ogromnej wiedzy, erudytą, szczególnie interesowała Go historia Śląska. Jego twórczość cechowało duże poczucie humoru. Czytelnicy zaczynali lekturę czasopism zwykle od Jego artykułów.

Bożena Cząstka-Szymon

10 grudnia bieżącego roku odszedł nagle Bogdan Widera – dziennikarz radiowy, publicysta piszący pod własnym nazwiskiem, a przed laty podpisujący swe felietony w „Gościu Niedzielnym” pseudonimem Jarosław Starzyk. Związany był również z miesięcznikiem „Śląsk”, gdzie prowadził dział społeczno-historyczny, systematycznie też recenzował książki. Był człowiekiem ogromnej wiedzy, erudytą, szczególnie interesowała Go historia Śląska. Jego twórczość cechowało duże poczucie humoru, ironia, a nawet kpina, w której odzwierciedlał się dystans do rzeczywistości. Miał lekkie pióro. Czytelnicy zaczynali lekturę tygodników oraz miesięczników zwykle od Jego felietonów i artykułów.

Współpracował – podobnie jak ojciec – z katowickim teatrem „Ateneum”. W Radiu Katowice prowadził przez wiele lat audycje, jednymi z najbardziej popularnych były te, które tworzył wspólnie z redaktor Beatą Tomanek pt. Czy to prawda, że… Przygotowywał wykłady z zakresu literatury współczesnej oraz psychologii do Szkoły bardzo wieczorowej.

Był postacią barwną i charakterystyczną dla Katowic. Miał liczne talenty, był znawcą jazzu; szczególnie lubił L. Armstronga (stąd w jego audycjach tyle było znakomitej muzyki), dobrze grał na fortepianie i śpiewał, miał charakterystyczny niski ciepły głos. Nazywano Go redaktorem wszystkowiedzącym.

Duchowo bliskie Mu zawsze było Zaolzie. Był synem Wandy Gertrudy ze znanego cieszyńskiego rodu Stefków. Prawie wszystkich krewnych z rodziny matki zabrała Mu wojna. Po ojcu, Aleksandrze – folkloryście, radiowcu i poecie – był Górnoślązakiem. Jego rodzina ze strony ojca, pochodząca z Rozbarku i Piekar, musiała po 1922 roku przenieść się na polski Śląsk. Dziadek, Ignacy, był powstańcem śląskim. Ojciec, znany folklorysta, prowadził przez lata w Polskim Radiu Katowice audycje Od Cieszyna do Gogolina. Gawędy, baśnie, legendy, był autorem licznych książek. Obydwoje rodzice, zaangażowani podczas wojny w działalność podziemną, zostali przez Niemców aresztowani (Aleksander w Katowicach, Wanda na Zaolziu) i trafili do obozu koncentracyjnego Auschwitz. Tam się poznali, a kiedy mamie udało się przeżyć obóz, a ojcu jeszcze dodatkowo marsz śmierci, pobrali się jesienią 1945 roku. Mieli dwóch synów. Obecnie żyje tylko wnuczka Magdalena z bliskimi.

Bogdan w okresie Solidarności wygłaszał prelekcje w kościołach diecezji opolskiej (np. w Bytomiu), zaś w stanie wojennym kolportował książki. Z pracy w radiu został zwolniony (podobnie jak wszyscy pracownicy) 14 grudnia 1981 roku i powtórnie Go do niej nie przyjęto, tak więc musiał wyuczyć się nowej specjalności i pracował w okresie grzewczym jako palacz.

Ożenił się z Barbarą Grabską-Widerą, absolwentką katowickiej szkoły plastycznej oraz Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych we Wrocławiu. Przeżyli razem kilkadziesiąt lat.

Pogrzeb śp. Bogdana Widery odbył się 15 grudnia przed południem. Chowało Go dwóch księży: proboszcz parafii bogucickiej i J. Em. proboszcz parafii archikatedralnej, będący przez wiele lat duszpasterzem akademickim w Katowicach. W ostatniej drodze śp. Bogdanowi towarzyszyła rodzina, przyjaciele, koledzy z radia i redakcji czasopism, czytelnicy. Spoczął w grobie rodziców na cmentarzu ewangelickim w Katowicach.

Artykuł Bożeny Cząstki-Szymon pt. „O Bogdanie Widerze (1947-2020)” znajduje się na s. 15 grudniowo-styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021.

 


  • Świąteczny, grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Bożeny Cząstki-Szymon pt. „O Bogdanie Widerze (1947-2020)” na s. 15 grudniowo-styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

O badaniach językoznawczych na Śląsku w czasie Drugiej Rzeczypospolitej oraz podczas II wojny światowej

Ks. Emil Szramek z obozu koncentracyjnego: „Nie tylko zachować nam język i wiarę ojców naszych trzeba na Śląsku, ale zadaniem Ślązaków jest wniesienie regionalnych cnót do skarbca ducha polskiego”.

Bożena Cząstka-Szymon

Polska nauka o gwarach sięga roku 1873, a rozpoczyna ją rozprawa doktorska Lucjana Malinowskiego o gwarach opolskich, wydana w języku niemieckim w Lipsku. Później pojawiły się opracowania narzeczy południowocieszyńskich (dziś powiedzielibyśmy zaolziańskich) Jana Bystronia. Powstał też rękopiśmienny słownik Andrzeja Cinciały. Najważniejszym jednak opracowaniem i jedynym do tej pory całościowym jest monografia Kazimierza Nitscha „Dialekty polskie Śląska”, wydana 109 lat temu i wznowiona w 1939 roku.

Kazimierz Nitsch. Fot. NAC

Prace językoznawcze przygotowywane i wydane w czasie II RP to głównie publikacje gwaroznawcze, onomastyczne oraz prace dotyczące historii polszczyzny na Śląsku, także teksty gwarowe i słowniczki (Nitscha, Steuera, Olescha), a ponadto zbiory przysłów i pieśni ludowych. Dzięki nim udało się opisać stan gwary na terenach nieobjętych zasadniczo zmianami związanymi z przemieszczeniami ludności po regulacji granic w 1922 roku. (…)

Już w roku 1935 wydrukowano tam w serii „Polski Śląsk” m.in. pracę Witolda Taszyckiego „Śląskie nazwy miejscowe. Z mapą” (Katowice 1935). W przygotowaniu była publikacja Stanisława Bąka „Język polski na Śląsku” jako XI tom serii „Śląsk, ziemia, ludzie”. Jednak autor nie zdążył jej przygotować i ukazała się ona w okresie powojennym, ale pod innym już tytułem – Mowa polska na Śląsku. Pozostałe publikacje ukazywały się w Krakowie.

Kim byli autorzy tych prac? Kto je przygotowywał? Byli to przede wszystkim lingwiści z Uniwersytetów Jagiellońskiego i Lwowskiego: Kazimierz Nitsch, Witold Taszycki oraz Zdzisław Stieber; byli ówcześni nauczyciele ze Śląska – z gimnazjum w Mikołowie – Stanisław Bąk z Rzeszowszczyzny i dr Feliks Steuer z gimnazjum z Katowicach (rodem z Sulkowa pod Głubczycami), byli to też zakonnicy werbiści: Piotr Gołąb spod Ozimka i Stefan Łysik spod Tarnowskich Gór. Dołączmy do nich językoznawcę z Poznania, z pochodzenia Małopolanina, Edwarda Klicha, urodzonego w Skałacie na Tarnopolszczyźnie, a przygotowującego pod koniec lat trzydziestych do wydania słownik Andrzeja Cinciały, a także Rudolfa Kobielę z Cieszyńskiego, dialektologa, który podjął się w czasie wojny do doprowadzenia do druku tegoż słownika.

Wśród autorów publikujących swe prace o tematyce językowej podczas międzywojnia trzeba przede wszystkim uwzględnić ks. dra Emila Szramka, człowieka o rozlicznych zainteresowaniach i talentach, kolekcjonera książek, folklorystę, współtwórcę Biblioteki Śląskiej (powstałej w 1922 roku jako biblioteka Sejmu Śląskiego, a później już usamodzielnionej). Ks. Szramek, znany ze swej naukowej pracy „Śląsk jako problem socjologiczny. Próba analizy”, wydanej w Katowicach w 1934 roku, był nie tylko obrońcą języka polskiego na Śląsku, znawcą i użytkownikiem gwary śląskiej, zbieraczem podań, przysłów, pieśni, ale i autorem artykułów o charakterze poprawnościowym. W redagowanym przez siebie piśmie „Głosy znad Odry”, wprowadził w 1919 roku Kącik językowy.

Dziś powiedzielibyśmy, że pokazywał, jakie jest miejsce gwary i języka ogólnonarodowego, w jakich sytuacjach należy używać jednego i drugiego wariantu polszczyzny i jak nie mieszać tych zakresów.

Wymienieni autorzy formowali swą patriotyczną postawę w środowiskach kresowych, środkowomałopolskich oraz na Śląsku (np. podopolski Ślązak, Piotr Gołąb, już w czasie studiów w Austrii założył koło polskich studentów). Wielu z nich za swą postawę zapłaciło życiem. Znaleźli się na niemieckich listach proskrypcyjnych w ramach likwidacji polskiej wykształconej elity (Intelligenzaktion) albo zostali wywiezieni do obozów koncentracyjnych (między innymi K. Nitsch znalazł się w grupie profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego wywiezionych do Sachsenhausen, skąd wrócił po kilku miesiącach zimą 1940 roku, zwolniony na interwencję uczonych z Zachodniej Europy).

Bł. ks. Emil Szramek | Fot. Wikipedia

Z kolei prof. Edwarda Klicha zabito jesienią 1939 roku w Forcie VII w Poznaniu, a księdza dra Emila Szramka wywieziono do Dachau, gdzie zginął w styczniu 1942 r. W tym samym obozie torturowany ks. Piotr Gołąb zmarł z wycieńczenia w 1943 roku (pod koniec życia ważył już 37 kg); wcześniej, po internowaniu jesienią 1939 roku z nauczycielami gimnazjum w Górnej Grupie (którego był dyrektorem), został zimą 1940 r. wywieziony do Stutthofu, potem do Sachsenhausen-Oranienburga, wreszcie do bawarskiego obozu koncentracyjnego. Jego proces beatyfikacyjny jest w toku. Do obozu (najprawdopodobniej Auschwitz) trafił Rudolf Kobiela, gdzie zginął w 1942.

Takie były wojenne losy autorów prac o charakterze językoznawczym z nielicznego przecież grona lingwistów działających na Śląsku. Dodajmy, że zarówno prof. Kazimierz Nitsch, jak i Witold Taszycki oraz Zdzisław Stieber (b. harcerz, komendant chorągwi) związani byli z tajnym nauczaniem. Stanisław Bąk natomiast brał udział w wojnie bolszewickiej. Dali oni wyraz autentycznego zaangażowania w działalność patriotyczną oraz w służbę społeczności, ojczyźnie, prawdzie, także Bogu, wymagającą odwagi i ofiary.

Co po nich zostało? Prace, które do dzisiaj mają ogromną wartość źródłową i dokumentacyjną. Ich postawa utwierdzająca w przekonaniu o wartości wspólnej pracy w prowadzeniu podstawowych badań.

Tak więc 17 lat polskiego Śląska zaowocowało kilkoma fundamentalnymi pracami gwaroznawczymi na wysokim poziomie merytorycznym, opublikowaniem tekstów dialektalnych, ilustrujących wewnętrzne zróżnicowanie gwar śląskich. (…) Można postawić tezę, że w porównaniu z innymi regionami przedwojennej Polski najwięcej chyba prac dialektologicznych opracowano właśnie na terenie ówczesnego województwa śląskiego. Jest to godne podkreślenia dlatego, że w Katowicach – choć było kilka uczelni – brakowało wówczas ośrodka akademickiego sprofilowanego w kierunku badań filologicznych.

Cały artykuł Bożeny Cząstki-Szymon pt. „O badaniach językoznawczych na Śląsku w czasie Drugiej Rzeczypospolitej oraz podczas II wojny światowej” znajduje się na s. 17 listopadowego „Kuriera WNET” nr 53/2018.


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Artykuł Bożeny Cząstki-Szymon pt. „Bożeny Cząstki-Szymon pt. „O badaniach językoznawczych na Śląsku w czasie Drugiej Rzeczypospolitej oraz podczas II wojny światowej” na s. 17 listopadowego „Kuriera WNET”, nr 53/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Serialu o śląskim języku regionalnym ciąg dalszy. Problem znów pojawił się w Sejmie RP. Ciągnie się od roku 2007

Czas zweryfikuje pomysły „uzdrowicieli” śląszczyzny, którzy często własnych dzieci nie zdążyli nauczyć mowy przodków. Wydaje się jednak, że kilkadziesiąt gwar śląskich do tego czasu przetrwa.

Bożena Cząstka-Szymon

Projekt wniosła „Nowoczesna”. Wywody oparto na poszukiwaniu tożsamości NARODOWEJ przez Ślązaków (dlaczego nie grupowej, etnograficznej?). (…) Wprowadza się „nowe” spojrzenie na godkę śląską. Czyli – nieważna przeszłość. Nieistotna (wtórna) staje się systemowa bliskość śląszczyzny i języka polskiego!

Ważna jest „narracja”.

A wygląda ona następująco. Otóż podobno współczesne językoznawstwo nie jest w stanie pokazać różnic między dialektami/gwarami a językiem ogólnym. To wiedzą wnioskodawcy. Nie daje więc ono (językoznawstwo) odpowiednich narzędzi do odróżnienia tego, co jest jeszcze gwarą, a co językiem ogólnonarodowym. A przecież to lingwistyka „wytyczyła” pokrewieństwa języków, wyznaczyła też tzw. ligi językowe, odtworzyła niektóre prajęzyki, np. naszego przodka – język prasłowiański – oraz jeszcze wcześniejszego, dawcę połowy współczesnych języków na świecie – język praindoeuropejski.

Trudno nie pytać językoznawców o opinię, skoro powoływane nowe byty polityczne – jak język regionalny – umożliwiają pozyskanie sporych funduszy, ale równocześnie w preambule ustaw europejskich (dotyczących tychże języków regionalnych) czytamy, że „nie jest językiem regionalnym DIALEKT danego języka”.

Właśnie dlatego chcą wprowadzić nową definicję ustawowo chronionych, czyli dofinansowanych języków. Pomysłodawcy nadal lekceważą Ustawę o języku polskim i zapis w tejże o ochronie gwar jako dziedzictwa narodowego. Ich nie interesują polskie ustawy. Ważne są zapisy europejskie. W takim razie zlikwidujmy naukę o dialektach. Na siłę powołajmy do życia wiele języków regionalnych. Będzie zajęcie dla różnych – rwących się pilnie do działań, wykształconych na polskich uczelniach – humanistów. Ich europejscy koledzy wprowadzili już przecież pojęcie płci kulturowej… Zafundowali na uczelniach nowe kierunki badań, studiów, możliwości publikacji.

Jak jest ze zrozumieniem polszczyzny?

Każdy Ślązak rozumie ogólną polszczyznę. Większość cech gwar śląskich to dawne właściwości języka ogólnonarodowego, który zdążył się szybciej rozwinąć i nie ma w nim już niektórych słów, dawnych głosek, starych końcówek. Niewiele jest cech specyficznie śląskich. Niewiele innowacji. Można wskazać inne gwary, należące do dialektu małopolskiego, wielkopolskiego czy dawnych kresowych, które mają te same cechy gwarowe, co śląszczyzna.

Ale żeby to udowodnić, należałoby gruntownie znać i gramatykę historyczną, i historię języka, a przede wszystkim dialektologię. Cóż, kiedy takich zajęć od dawna nie ma na studiach wyższych. Na paru uczelniach w Polsce „przykleiła się” nauka o dialektach do gramatyki historycznej (tak jest np. w Warszawie), ale na prowincji trudno już znaleźć specjalistów dialektologów, bo to żmudna praca w terenie: trzeba znaleźć odpowiednich informatorów, przeprowadzać wielogodzinne wywiady, spisywać je, analizować, porównywać mowę sąsiednich miejscowości. W dodatku trzeba mieć szeroką wiedzę historyczną, kulturową. Łatwiej przecież poczytać w prasie (polskojęzycznej) parę artykułów, uwierzyć zebranym podpisom, znaleźć odpowiednie przepisy (najlepiej unijne) i na to nałożyć siatkę pojęciową zgodną z postnowoczesnym paradygmatem. Stworzy się więc nowy problem. Aktualna jest sprawa, a właściwie nowy produkt, który trzeba umiejętnie „sprzedać”. Pojawią się nowe dotacje, nowe opracowania. Stworzymy nowe języki regionalne!

To nic, że nie słychać o języku kurpiowskim. Że nikt się o taki nie upomina. Podobnie jak o podhalański. Ale w tomie pokonferencyjnym w Mińsku już od kilku lat można przeczytać o emancypacji dialektów i nowych językach słowiańskich, łącznie z wymienionymi. Nie jest ważne, czy to ludziom służy. Czy jest potrzebne. Czy jest zgodne z tradycją.

Propagatorzy języka śląskiego zdają się mówić: dążmy do podziałów, do wydzielania małych terenów, niezdolnych do samodzielnego rządzenia. Nasi pobratymcy z południa już tego doświadczyli. I powstały maleńkie państewka wielkości naszego województwa, z minijęzykami. W tej sytuacji konieczne jest tworzenie nowych słowników, leksykonów etymologicznych, nowych instytutów naukowych. Będzie praca na kilka pokoleń.

A jaka jest taktyka? Dość prosta.

Podkreślmy raz jeszcze – skoro w Europejskiej karcie języków regionalnych lub mniejszościowych wyraźnie pisze się o tym, że nie obejmuje ona dialektów, no to trzeba zrezygnować z terminu ‘gwary śląskie’ czy ‘dialekt śląski’. Zmienić definicję. Nadać nowe znaczenie. Wykreować termin ‘etnolekt śląski’ i dalej już z górki. Wystarczy przeczytać hasło w Wikipedii, gdzie czytelnik o słabej wiedzy historycznojęzykowej, dialektologicznej, nadmiernie ufający zapisom w Internecie, prasie, niemającej żadnego powodu, by przedstawiać prawdę w czasach postprawdy – niewiele dowie się np. o badaniach śląszczyzny (nie znajdziemy tam nazwisk Kazimierza Nitscha oraz innych badaczy gwar śląskich, szczególnie cieszyńskich).

Cały artykuł Bożeny Cząstki-Szymon pt. „Serialu o śląskim języku regionalnym ciąg dalszy” znajduje się na s. 16 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Bożeny Cząstki-Szymon pt. „Serialu o śląskim języku regionalnym ciąg dalszy” na s. 16 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl