Wystąpienie Barbary Bubuli na konferencji CMWP SDP nt. własności mediów w Polsce / „Wielkopolski Kurier WNET” 45/2018

Szkód dokonanych przez 27 lat – słabości dostępu do rynku medialnego grup światopoglądowych związanych z prawicą, konserwatywnych, chrześcijańskich, katolickich w Polsce, nie można odrobić w dwa lata.

Barbara Bubula

Media a sposób myślenia obywateli

Dziękuję za zaproszenie na tę bardzo interesującą konferencję. Chciałabym od razu uczynić zastrzeżenie: chociaż nie wypieram się, że jestem posłanką Rzeczypospolitej, i to posłanką Prawa i Sprawiedliwości, to jednak to, co tutaj będę mówić, mówię jako ekspert, od wielu lat wykładowca ekonomiki mediów na Uniwersytecie Jana Pawła II w Krakowie, a nie jako przedstawiciel rządu czy partii Prawo i Sprawiedliwość. (…)

Nawiązując do tego bardzo interesującego materiału, który otrzymaliśmy (chodzi o opracowanie „O własności mediów w Polsce” przygotowane w CMWP SDP – przyp. JH) pozwolę sobie w 10 punktach króciutko skomentować czy uzupełnić to, co autorzy tego opracowania nam przedstawili.

Po pierwsze i najważniejsze, na podstawie mojej wiedzy, mojego wieloletniego doświadczenia i obserwacji tego, co dzieje się nie tylko w Polsce, ale i za granicą, brakuje nam do tej pory pogłębionych badań i dyskusji nad nimi w zakresie nie tyle ilościowej, jeśli chodzi o tytuły czy nawet pewną strukturę własnościową, ale badań dotyczących wpływu mediów na opinię publiczną. Pojęcie opinii publicznej jest medioznawcom znane. Chodzi o wpływ na sposób myślenia obywateli, na ich deklaracje polityczne, na ich sposób dokonywania wyboru władz; o grupy nacisku wpływające na podejmowanie poszczególnych decyzji.

W innych krajach, tam, gdzie prowadzi się wieloletni monitoring wpływu mediów, badane jest bardzo szczegółowo, z jakich źródeł wyborcy czerpią informacje polityczne krajowe i międzynarodowe i co wpływa na ich decyzje polityczne; czy zmienili je podczas ostatnich wyborów i pod wpływem jakich mediów.

U nas niestety to jest w bardzo szczątkowej postaci, bardzo brakuje jakościowego badania o tym, jaki jest wpływ poszczególnych mediów na opinię publiczną. To się nie pokrywa z wpływem ekonomicznym. W tym gronie nie muszę mówić, że wpływ tabloidu na środowiska opiniotwórcze jest dużo mniejszy niż wpływ opiniotwórczej gazety czy opiniotwórczego radia.

Punkt drugi. Brakuje nam, nie tylko w analizie, którą nam przedstawiono, ale również w całym obiegu informacji w Polsce, analizy wszystkich elementów medialnego łańcucha wartości i wzajemnego wpływu na siebie tych elementów. Podam pierwszy z brzegu przykład, można powiedzieć „na czasie” – mianowicie monopolizacja po stronie produkcji materiału źródłowego, np. praw do transmisji igrzysk olimpijskich czy innych wydarzeń sportowych, połączona z całym łańcuchem dystrybucji tych treści, czyli posiadaniem kanałów telewizyjnych i na końcu listą klientów, którzy będą płacić za dostarczanie tych treści.

To jest element bardzo mocno w dyskusji publicznej zaniedbany u nas, rzeczywiście nie analizuje się, także w obiegu eksperckim, tego, jaki ma wpływ to, że ktoś posiada cały „łańcuch pokarmowy” w mediach, począwszy od praw do treści, które są w tych mediach prezentowane (czy to będzie transmisja z igrzysk olimpijskich, czy prawa do jakiegoś formatu rozrywkowego w telewizji), i na końcu, czy ma listę klientów, którym to sprzeda.

I widać wyraźnie na polskim rynku, że są na nim tacy gracze – nie mówię nawet o narodowości – ale tacy, którzy dokładnie wiedzą, o co chodzi, np. Discovery i TVN. Discovery posiada płatny kanał sportowy Eurosport o zasięgu międzynarodowym i uzyskujący w tej chwili, na skutek fuzji z właścicielem TVN-u, prawa do kanału otwartego właśnie w postaci TVN-u, prawa również do redystrybucji tego sygnału na innym polu od dotychczas posiadanego. I to oznacza oczywiście zepchnięcie do narożnika nadawcy publicznego, czyli Telewizji Polskiej, nadawcy, który do tej pory ma kanał otwarty i możliwość prawa dystrybucji sygnału z wielkich wydarzeń sportowych, a teraz traci w pewnym sensie swoją przewagę konkurencyjną na rzecz prywatnego, międzynarodowego nadawcy o o wiele większej sile biznesowej, ponieważ posiadającego ogromny kapitał, którym może przelicytować każdą stację tego typu jak Telewizja Polska w uzyskiwaniu praw do transmisji.

Po trzecie – to się wiąże z punktem drugim – kwestia właściwości polskiego Urzędu Antymonopolowego w przypadku fuzji, zakupów, łączenia różnych elementów rynku medialnego. Polski Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów został pozbawiony prawa decyzji w sprawie fuzji Discovery z TVN-em na rzecz Komisji Europejskiej, która orzekła, że to ona jest właściwa do rozstrzygnięcia, czy wolno było zakupić międzynarodowemu potentatowi stację telewizyjną posiadającą tak szeroki dostęp do widzów w Polsce w kanałach otwartych, zasięg na otwartych multipleksach cyfrowych. To świadczy o tym, że jest tutaj bardzo poważny problem, taki, że nawet gdybyśmy chcieli wprowadzać u nas jakieś ograniczenia rozszerzające pluralizm mediów w naszym kraju, ograniczające kolonizację naszego rynku medialnego przez zewnętrznych, międzynarodowych graczy o sile rażenia ekonomicznego wielokrotnie większej od tych, którzy są osadzeni na naszym rynku, czy tych, którzy należą do narodu polskiego czy państwa polskiego, jakim są media publiczne – to jesteśmy w sytuacji dużej trudności prawnej, międzynarodowej, widocznej właśnie w tym międzynarodowym precedensie, który został teraz ujawniony.

Po czwarte – polskie przepisy w tym względzie, czyli tzw. ustawa dekoncentracyjna czy repolonizacyjna, o której się dyskutuje od dwóch lat i której od lat jestem rzecznikiem i zwolennikiem. Uważam, że brak takich przepisów w polskim systemie prawnym od ponad 20 lat to jest poważne ograniczenie naszej zdolności do samodzielnego kształtowania naszej polityki wewnętrznej i międzynarodowej.

Te szerokie reperkusje prawne, polityczne i międzynarodowe ujawniają się na innych polach. Choćby kwestia nowelizacji ustawy o IPN-ie i w jej kontekście ustawy reprywatyzacyjnej pokazują, że ewentualna ustawa o dekoncentracji mediów może się spotkać z dokładnie taką samą, o ile nie silniejszą reakcją, która może spowodować różnego rodzaju perturbacje

Stąd proszę się nie dziwić ostrożności, bardzo dyplomatycznemu rozgrywaniu tej sprawy. Ja nie jestem upoważniona do tego, żeby reprezentować tutaj zdanie rządu czy partii Prawo i Sprawiedliwość, ale musimy sobie zdawać sprawę z tego kontekstu, który teraz Państwo widzą na własne oczy, jaki ma miejsce w przypadku zmiany ustawy o IPN.

Po piąte. Szkód poczynionych przez 27 lat, można powiedzieć: nierówności dostępu do rynku medialnego poszczególnych grup światopoglądowych w Polsce, nie da się odrobić w dwa lata. To jest materia, można powiedzieć, o charakterze organicznym, tzn. tego się nie da zadekretować. Cały świat medialny, który został w ciągu 27 lat ukształtowany z taką właśnie dysproporcją, polegającą na słabości środowisk medialnych związanych z prawicą, konserwatystami, chrześcijańskimi czy katolickimi środowiskami, to jest sytuacja, w której odrobienie tego rodzaju strat w ciągu dwóch lat, jakie mają miejsce od roku 2015 z niewielkim odkładem, jest po prostu niemożliwe.

Musimy sobie zdawać sprawę, że dodatkowo na to nakładają się inne czynniki, wzmacniające silnych, a osłabiające jeszcze bardziej tych słabych. Postępująca globalizacja i wzmacnianie ekonomiczne mediów o szerszym zasięgu powoduje, że osłabiane są i tak słabe już media o charakterze, powiedzmy, niezależnym, prawicowym czy konserwatywnym.

Po szóste, poczynione w ciągu ostatnich 27 lat szkody, których nie da się szybko odrobić, dotyczą także kompetencji medialnych polskiego społeczeństwa. Jesteśmy społeczeństwem słabo poinformowanym, które rzadko korzysta z gazet, mamy bardzo niskie czytelnictwo gazet, bardzo niski udział w korzystaniu z mediów o pogłębionym charakterze.

To jest zjawisko, bardzo groźne, nie ze względu na to, kto rządzi, tylko groźne ze względu na suwerenność polskiej opinii publicznej. Jeśli nie ma odbiorcy, który chce korzystać z takich mediów, który byłby tym naturalnym podłożem, na którym funkcjonują dobre media, dziennikarze, także śledczy, którzy kontrolują władze; dziennikarze, których stać na to, żeby nad pogłębionym reportażem popracować dwa miesiące; właściciel, który się czuje niezależny od reklamodawców na tyle, że nie będzie musiał od nich uzależniać treści, które prezentuje np. na swoim portalu internetowym – to problem jest bardzo poważny.

Jeżeli Polacy nie chcą płacić na media, nie płacą np. abonamentu telewizyjnego, nie kupują gazet, tygodników, miesięczników, nie wyobrażają sobie tego, że za dobrą informację trzeba dobrze zapłacić, a w dużej części u nas nie uświadamiają sobie tego nawet elity, w przeciwieństwie do innych krajów – to mamy do czynienia z problemem, który jest bardzo poważny i nie dotyczy tylko jednych czy drugich takich samych światopoglądowo mediów, ale również dotyczy tego, jak silne, jak odporne na różnego rodzaju zabiegi kolonizujące naszą przestrzeń medialną jest nasze społeczeństwo, nasza wspólnota narodowa.

W związku z tym słabe wychowanie obywatelskie i słabe zainteresowanie kulturą, i tabloidyzacja mediów – to jest nasza pięta Achillesowa; i brak wychowania do wspólnoty, odbudowania tej wspólnoty, to jest problem, nad którym się trzeba bardzo mocno zastanawiać, nie tylko tutaj, ale również w innych środowiskach.

Po siódme – to jest też ważne – że siła wyborców szeroko rozumianej prawicy, mogę to powiedzieć jako posłanka Prawa i Sprawiedliwości, jest dużo niższa niż siła wyborców o poglądach lewicowych czy liberalnych. To ma znaczenie dla mediów, dlatego że zawsze kultura, dostęp do mediów, chęć zapłacenia za dobrą informację jest na dalszym miejscu w każdym budżecie konkretnego obywatela niż czynsz czy bieżące rachunki. To jest prawda oczywista, ale bardzo słabo uświadamiana, że baza ekonomiczna ludzi o poglądach niekoniecznie związanych z głównym nurtem dominującym przez 27 lat jest słaba.

Wreszcie po ósme, i to też się wiąże z tym, co powiedziałam wcześniej – to jest słabość struktur państwa. My nie mamy wypracowanego mechanizmu polegającego na tym, że mielibyśmy silne, odpowiednio finansowane media publiczne, ale również silny, dobrze finansowany i dobrze wyposażony w ekspertów Urząd Antymonopolowy, który mógłby reagować, i równie silne oprzyrządowanie eksperckie tych instytucji, które mają czuwać nad równością dostępu do mediów i nad rzetelnością prezentowanych przez nie informacji. To też jest bardzo poważny problem, na który trzeba zwracać uwagę.

Po dziewiąte – powstaje bardzo negatywny efekt synergii pomiędzy wielkimi reklamodawcami o charakterze międzynarodowym a strukturą mediów w każdym kraju.

To jest obserwowane nie tylko w Polsce, ale w Polsce szczególnie. Duzi wspierają dużych, międzynarodowych, w związku z tym zanik mediów lokalnych, słaba możliwość funkcjonowania ich w ogóle, coraz to dalej idąca koncentracja na tym, co w centrali, co w Warszawie, albo jeszcze lepiej, na arenie międzynarodowej, a nie tym, co w Olkuszu, Rawie Mazowieckiej czy Jeleniej Górze. To jest poważny, bardzo negatywny efekt synergii.

I ostatni punkt tego, co chcę powiedzieć. Wszystko to sprawia, że otoczenie polityczne i warunki zewnętrze nie sprzyjają uregulowaniu kwestii własności. I nie tylko zagraniczni, ale i krajowi potentaci, którzy zyskują na tym fakcie, obejmują wszystkie elementy medialnego łańcucha wartości, praw do treści, poprzez pakietowanie i wprowadzanie wręcz na listę klientów – patrz Polsat, który właśnie kupił kolejny element swojego pakietu klientów poprzez zakup Netii; czyli produkujemy, pakietujemy i sprzedajemy i mamy listę klientów, o których wiemy wszystko: jakie produkty kupują do tej pory, więc łatwo możemy im sprzedać dodatkowe elementy.

Podsumowując: dyskusja i wiedza o tym jest potrzebna, potrzebne są badania i w kolejnych elementach uzupełnianie wiedzy na ten temat. Potrzebne jest też budowanie wsparcia eksperckiego i społecznego, tego, co Feliks Koneczny nazywał siłą społeczną do zbudowania mocniejszej podstawy dla mediów, czyli pogłębiania kompetencji i świadomości roli mediów ze strony naszych obywateli, także tych słabszych ekonomicznie, którzy do tej pory nie doceniali tego, jak ważne jest to, że istnieje bardzo ścisły związek między tym, czy kupił gazetę, czy potem będzie miał dostęp do właściwej informacji. Ja trochę upraszczam, ale to dotyczy również kliknięcia w konkretną stronę internetową czy ustawienia strony internetowej w swoim tablecie.

Wystąpienie Barbary Bubuli na konferencji CMWP SDP „O własności mediów w Polsce” znajduje się na s. 4 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wystąpienie Barbary Bubuli na konferencji CMWP SDP „O własności mediów w Polsce” na s.4 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl

Komentarze