Na co Ukraińcy mówią NIE w rozmowach z Rosją. „Czerwone linie” – wytyczne opozycji dla prezydenta Zełenskiego

Może prezydent Zełenski nie przekroczył „czerwonych linii” w czasie rozmów normandzkich, ale nie pokazał światu determinacji w walce o interesy Ukrainy ani że ukraińska kapitulacja nie jest możliwa.

Paweł Bobołowicz

Pierwsze spotkanie przywódców Francji, Niemiec, Ukrainy i Rosji odbyło się 6 czerwca 2014 r. (…) po zwycięstwie Petra Poroszenki w pierwszych wyborach prezydenckich po Rewolucji Godności, ale jeszcze przed jego zaprzysiężeniem, gdy nie było wiadomo, czy Rosja w ogóle uzna legalność wyborów prezydenckich na Ukrainie. (…)

To w czasie tego spotkania, gdy Putin udawał, że nie ma wpływu na tzw. separatystów i próbował przerwać ukraińskiemu prezydentowi, Poroszenko powiedział do niego: „Ty po prostu przestań strzelać”.

Atmosfera tego spotkania, uwieczniona na zdjęciach i w tysiącach memów, wskazywała na olbrzymie różnice zdań pomiędzy liderami Ukrainy i Rosji, i jednoznaczne traktowanie przez ukraińskiego prezydenta Putina jako agresora i osobę odpowiedzialną za wojnę przeciwko Ukrainie. (…) W dyplomacji czasów Poroszenki ważne było bowiem, że Ukraina korzysta ze wsparcia zachodnich państw nie tylko jako pośredników, ale strony faktycznie wspierającej jej pozycję w negocjacjach z Rosją.

Fot. Paweł Bobołowicz

W sferze retoryki jednoznaczne używano sformułowań: państwo-agresor w odniesieniu do Federacji Rosyjskiej, okupacja – w odniesieniu do działań RF na Donbasie i Krymie i jako terrorystyczne określano formacje zbrojne tzw. separatystów. W końcówce rządów ekipy, która do władzy na Ukrainie doszła w wyniku Rewolucji Godności, praktycznie uznano, że jedyną drogą do pokoju jest zwycięstwo. Pomijając może brak pełnej politycznej definicji, co miało ono oznaczać, łączyło się ono z przywróceniem integralności terytorialnej Ukrainy, z siłą ukraińskiej armii i wspieraniem postaw patriotycznych. Taka definicja konfliktu z Rosją umożliwiła też jednoznaczne stanowisko w mobilizacji opinii międzynarodowej i działaniach przed międzynarodowymi instytucjami wymiaru sprawiedliwości w sprawach dotyczących naruszenia ukraińskiej integralności, bezprawnego przetrzymywania w putinowskich więzieniach obywateli Ukrainy, zagarnięcia ukraińskich okrętów, czy nawet w kwestiach sporu z Gazpromem.

Wołodymyr Zełenski już na etapie kampanii wyborczej zastąpił słowo ‘zwycięstwo’ słowem ‘pokój’. Mówiąc o tych, którzy walczą przeciwko Ukrainie, nazywa ich najczęściej „drugą stroną”, termin ten zamiennie stosując w odniesieniu i do działań Federacji Rosyjskiej, i tzw. separatystów.

Ta zdecydowanie bardziej miękka retoryka czasem wprost się wpisuje w obraz konfliktu, który do niedawna tworzyła tylko rosyjska propaganda. Bez jednoznacznego wskazywania Rosji jako odpowiedzialnej za wojnę i sytuację na wschodzie Ukrainy, umożliwia to wprost przedstawianie sytuacji na Donbasie jako konfliktu wewnętrznego.

Na kilka dni przed spotkaniem w Paryżu Wołodymyr Zełenski spotkał się z kilkoma wybranymi dziennikarzami zachodnich mediów (z polskich mediów otoczenie prezydenta Ukrainy wybrało „Gazetę Wyborczą”). Zełenski stwierdził, że „nie pójdzie z wojną na Donbas”. Komentatorzy szybko zwrócili uwagę, że na Donbas z wojną poszedł już dawno Putin. W podobnym duchu wypowiada się Julia Mendel – rzecznik prasowa prezydenta Zełenskiego. Jej główną formą komunikacji są wpisy w mediach społecznościowych. Są one przesycone odmianą słowa ‘pokój’, ciężko też znaleźć tam informację, że wojna toczy się przeciwko Ukrainie (podobnie jak i inne osoby z politycznego środowiska prezydenta, tzw. komandy Ze, używa ona sformułowania „wojna na Donbasie”), a jako odpowiedzialnego za konflikt Mendel wskazuje „siły w środku kraju gotowe podważać wysiłki na rzecz pokoju dla swojej politycznej popularności”.

Analizując wypowiedzi komandy Ze, trudno oprzeć się wrażeniu, że wojna to spadek po prezydenturze Poroszenki, wywołany z pobudek politycznych, którego można się jednak pozbyć w duchu pokoju i dialogu, bez względu na pozycję Rosji. (…) Najbardziej zaskakujące w tej retoryce jest prawie zupełne wyparcie kwestii powrotu do Ukrainy Krymu. (…)

Przed wyjazdem Zełenskiego do Paryża połączone siły opozycji parlamentarnej i pozaparlamentarnej (…), szeroki ruch społeczny, ukraińscy intelektualiści, przedstawiciele emigracji ukraińskiej, więźniowie Kremla – zdecydowali się na wspólne zorganizowanie akcji „Czerwone linie dla Zełenskiego”, czyli wyznaczenie granic negocjacyjnych w rozmowach z Rosją.

Ukraińcy nie chcą federalizacji ich kraju, nie zgadzają się na oddanie Krymu, chcą przywrócenia kontroli nad granicą z Rosją, do której przylegają okupowane tereny. Uczestnicy akcji nie chcą też bezwarunkowej amnestii dla tzw. bojowników i nie wierzą, że na okupowanych terenach uda się przeprowadzić wolne wybory. Niepokój budzi też wycofywanie ukraińskich sił zbrojnych i powiększanie strefy między stronami konfliktu, która faktycznie może pozostawać poza kontrolą Ukrainy.

Cały artykuł Pawła Bobołowicza pt. „Czerwone linie Zełenskiego” znajduje się na s. 8 grudniowego „Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 16 stycznia 2020 roku!

Artykuł Pawła Bobołowicza pt. „Czerwone linie Zełenskiego” na s. 8 grudniowego „Kuriera WNET”, nr 66/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Komentarze