Legendarni przywódcy. Skoro Najznakomitszy Związkowiec był człowiekiem Kiszczaka, to może inni byli także…

Nasi liczni historycy nie kwapią się do „grzebania w życiorysach” licznych naszych legendarnych opozycjonistów. Może znają ukraińskie przysłowie: „Nie pchaj ruku pod łopuchu, bo hiwno najdesz”?…

Jan Martini

(…) Można zrozumieć legendarnego przywódcę Rulewskiego, któremu komuniści wybili zęby, że kierując się wielkodusznością i chrześcijańskim wybaczeniem, sprzeciwia się ograniczeniom przywilejów emerytalnych esbekom. Trudniej znaleźć logikę w wolcie legendarnych przywódców Celińskiego i medialnego ostatnio Piniora, którzy wprost z Solidarności trafili do komunistów i wylądowali w SLD. (…)

Innym wrocławskim legendarnym przywódcą „o pięknym życiorysie opozycyjnym” jest Grzegorz Schetyna. Ten polityk, ze względu na wybitne zasługi w podziemiu, zrobił błyskotliwą karierę – przed trzydziestką był już dyrektorem Urzędu Wojewódzkiego we Wrocławiu, wicewojewodą, właścicielem radia Eska i wojskowego klubu sportowego. Schetyna jako marszałek Sejmu pełnił jakiś czas rolę głowy państwa.

Wprawdzie „grzebanie w życiorysach” uchodzi za coś niestosownego (chyba, że dotyczy Piotrowicza), ale niezwykła kariera tego polityka zainspirowała Grzegorza Brauna do kwerendy w dostępnych internetowo stronach IPN. Braun odkrył, że Schetyna miał „parasol ochronny” wewnątrz SB – z centrali do wrocławskich esbeków przyszło polecenie: tego nie ruszamy.

Ryszard Czajkowski, który obsługiwał nagłośnienie podczas obrad Komisji Krajowej Solidarności, opisał ostatnie zebranie 12 XII 1981:

Wałęsa był apatyczny i się nie odzywał. Po skończeniu obrad, około północy, zadzwonił telefon. Do przewodniczącego. Rozmowa była dziwna – Wałęsa słuchał i potakiwał. Po skończeniu wyszedł. Za chwilę przyleciał roztrzęsiony telefonista z centrali. Powiedział, że podsłuchał rozmowę i że dzwonił Jaruzelski, informując Wałęsę o wprowadzeniu stanu wojennego. Nikt nie chciał wierzyć (– Lechu by nam powiedział –), ale za chwilę wpadli zomowcy i wszystkich zgarnęli.

I tu zdarza się rzecz dziwna – internują złapanych członków władz Solidarność i nawet gościa, który zwijał mikrofony, ale legendarni przywódcy uciekają, aby kontynuować walkę.

Wydawałoby się, że zgarnięcie wszystkich 104 członków Komisji Krajowej zgromadzonych w jednym miejscu powinno być dziecinnie proste. Ciekawe, czy dowódca kierujący akcją został ukarany za nieudolność i zaniedbanie. Uciekinierzy – Bujak, Frasyniuk, Borusewicz, Hall – zeszli do podziemia, czyniąc swoje życiorysy jeszcze piękniejszymi. Trzej z nich jako nieliczni przedstawiciele władz Solidarności brali udział w obradach Okrągłego Stołu.

Polityk Zbigniew Bujak wsławił się tym, że na aukcji, w której Kiszczak wystawił przepocony mundur (działania stanu wojennego wymagały wysiłku), sprzedał swoją legitymację Solidarności. Wkrótce „przepraszał za Solidarność” i został jednym z 3 właścicieli spółki Agora. Obecnie prowadzi spokojne życie multimilionera, konsumując owoce swojej walki o demokrację. (…)

Wielotysięczną rzeszę internowanych „zapuszkowano” w ok. 50 zakładach karnych. Istniał jednak jeden „internat” zupełnie inny od pozostałych. Tutaj internowani, zamiast tłuc się wiele godzin w „lodówkach” – więziennych budach, zostali dowiezieni helikopterami, a cotygodniową mszę odprawiał im dojeżdżający z Koszalina biskup.

Przywieziono również owoce południowe – pomarańcze, banany, cytryny, ananasy i wiele innych wiktuałów (np. holenderski tytoń do fajki dla Geremka), o których żołnierze i milicjanci czy pracownicy cywilni ośrodka mogli jedynie pomarzyć.

W wojskowym ośrodku wypoczynkowym na terenie poligonu drawskiego, nad jeziorem Trzebuń, przetrzymywano przyszłą elitę III RP. Tutaj budowały swoje legendarne życiorysy autorytety moralne i intelektualne – m.in. Władysław Bartoszewski, Aleksander Małachowski, Tadeusz Mazowiecki, Bronisław Geremek, Stefan Niesiołowski, Bronisław Komorowski, Andrzej Celiński, Andrzej Czuma, Jerzy Jedlicki, Jerzy Holzer, a także konfidenci „z górnej półki”: literat Andrzej Szczypiorski (TW „Mirek”), późniejszy prezes radiokomitetu Andrzej Drawicz (TW „Kowalski”), dziennikarze „Wyborczej” Henryk Karkosza (TW „Monika”) i Lesław Maleszka (TW „Ketman”). (…)

Borusewicz jest człowiekiem skromnym, unikającym rozgłosu. Właściwie pozostał w dalszym ciągu „tajemniczym konspiratorem” (określenie A. Gwiazdy). NIE był członkiem związku zawodowego Solidarność, bo nigdy nie pracował etatowo. Pieniądze na życie przysyłała mu podobno matka z Ameryki. (…) W przeciwieństwie do „Bolka” legendarny „Borsuk” jest niczym żona Cezara – nie ma na niego kwitów w IPN-nie.

Gdy w „wolnej Polsce” Borusewicz jako przewodniczący klubu parlamentarnego Solidarności powiedział, że „Solidarność nigdy nie oczyści się z tego, że doprowadziła kraj do ruiny”, Anna Walentynowicz nie wytrzymała i sformułowała kilka pytań do posła:

Kogo pan oskarża o spowodowanie nędzy w kraju, czy nie widzi pan tu swego udziału?
Dlaczego pan – opozycjonista spotykał się z majorem Stasi ?
Skąd pochodzą pieniądze (5 tys. miesięcznie), które oferował mi pan w 1986 za zaniechanie krytyki Wałęsy?
W 1983 r. usiłowałam wmurować tablicę upamiętniającą śmierć górników z Wujka. Tablicę zabrano, mnie uwięziono. Potem bezskutecznie domagałam się zwrotu mojej własności przez sąd, prokuraturę, UOP i Ministerstwo Sprawiedliwości. Pan tę tablicę wmurował w 1990 r. Na jakiej podstawie bezpieka wydała ją panu? (…)

Cały artykuł Jana Martiniego pt. „Legendarni przywódcy” można przeczytać na s. 3 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 31/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jana Martiniego pt. „Legendarni przywódcy” na s. 3 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 31/2017, wnet.webbook.pl

Komentarze