Czy Rosja szykuje rozbiór Ukrainy na wzór wcześniejszych rozbiorów Polski, a Polskę chce uczynić jego beneficjentem?

Panorama Kijowa |Fot. CC0, Pixabay

Społeczeństwo ukraińskie jest już wojną zmęczone, a codzienne bombardowania, śmierć, mogą kazać im czepiać się rozpaczliwie wszelkich pomysłów, które dają choćby pozór nadziei na ratunek.

Piotr Sutowicz

Sergiej Naryszkin wysunął oskarżenia pod adresem Polski, która rzekomo przygotowuje się do zajęcia zachodnich obszarów Ukrainy, by utworzyć tam pod swoją wojskową i polityczną kontrolą tzw. Ukraińskie Państwo Zastępcze. Uzupełnieniem tego działania ma być stworzenie przez Polskę i jej zachodnich mocodawców, przede wszystkim Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię, dodatkowej strefy buforowej na obszarach centralnej Ukrainy, która oddzielałaby obszar kontrolowany przez Rosję od wzmiankowanej państwowości zastępczej. Plan miałby być wprowadzony w życie w sytuacji klęski wojennej Ukrainy w jej bezpośrednim starciu z Rosją, a raczej uświadomienia sobie przez nas tejże klęski. (…)

Wypowiedź Naryszkina wpisuje się w cały szereg enuncjacji rosyjskich polityków, którzy coraz chętniej szafują losami Lwowa i Ukrainy; pisałem o tym w poprzednim numerze Kuriera oraz w serwisie e-civitas.pl, przywołując choćby rosyjską grę Lwowem w wykonaniu ministra Ławrowa. Warto też przypomnieć, że na długo przed obecną wojną, około roku 1996, śp. Władimir Żyrynowski tu i ówdzie zgłaszał propozycje rozbioru Ukrainy, w wyniku którego Polska miałaby odzyskać Lwów. Przywoływanie Żyrynowskiego może przez niektórych czytelników być odebrane jako działanie niepoważne, uchodził on bowiem za politycznego błazna.

Aby jednak ten medal miał drugą stronę, zaryzykuję stwierdzenie, że nie była to błazenada, a partyzantka prowadzona za wiedzą i w interesie Kremla, przy czym ów interes był tu ważniejszy niż wiedza. Gotów jestem nawet zgodzić się z opinią, że sam Żyrynowski nie wiedział, że działa w czyimś interesie; w końcu rosyjska polityka dalekiego zasięgu zna pojęcie „użytecznego idioty”, kogoś, kto nieświadomie wykonuje czyjąś wolę, bo po prostu tak myśli, a mocodawca dostarcza mu jedynie kanałów komunikacyjnych. W wypadku Żyrynowskiego było to miejsce w Dumie Państwowej, niekiedy na eksponowanych stanowiskach, oraz nagłośnienie w mediach różnej zresztą proweniencji. Po raz kolejny polecam do przeczytania Montaż Vladimira Volkoffa.

Oddawanie zachodniej Ukrainy Polakom ma więc w Rosji współczesnej pewną tradycję. Podobnie w Potopie Onufry Zagłoba ofiarowywał królowi szwedzkiemu Niderlandy. Okoliczności tamtego powieściowego wydarzenia stały się w naszej kulturze przysłowiowe.

Odsuwając na bok żarty i formę wypowiedzi Naryszkina, a wcześniej Ławrowa, oraz zaangażowanie rosyjskiej propagandy w promowanie ich wystąpień, sprawie może trzeba się przyjrzeć dokładniej: co Rosjanie tak naprawdę chcieli i chcą na Ukrainie osiągnąć, innymi słowy, jaki jest ich cel wojenny? (…)

Noworosja, czyli wschód i obszary nadmorskie Ukrainy stałyby się częścią Rosji. Pewnie tej ostatniej chodzi tu o zwyczajną zgodę lub choćby milczącą akceptację Zachodu co do aneksji tych terenów, które mają ogromne znaczenie gospodarcze, ale i geopolityczne – w końcu Rosja powróciłaby dzięki ich posiadaniu na szlak polityki czarnomorskiej, chociaż nie tylko. Ta część, wówczas już byłej Ukrainy, tworzyłaby swoiste okno na Bałkany. Ten obszar Europy jest ważny dla tradycyjnego zaangażowania Rosji, tu też znajdują się kraje, które historycznie jej sprzyjają i można by je objąć jakąś „opieką” oraz tworzyć następne punkty zaczepienia. Zwłaszcza że to przez Odessę wiedzie szlak eksportu surowców rolnych oraz potencjalnie energetycznych. Nowa pozycja Rosji nad Morzem Czarnym utrudniłaby Europie, gdyby była taka wola ze strony Rosji, tworzenie nowych szlaków transportu, dajmy na to z Azerbejdżanu czy Kazachstanu itd.

Niejasna jest kwestia owej strefy buforowej, czyli drugiej z trzech części, na jakie według Naryszkina podzielona byłaby Ukraina. Ów bufor utworzyłby obszar dookoła Kijowa, przy czym nie do końca wiadomo, jaka miałaby być jego wielkość. Wyobraźnia podpowiada mi, że ciągnąłby się pasem od granicy białoruskiej ku południowi, obejmując obszar mniej więcej do starej granicy I Rzeczypospolitej z Chanatem Krymskim i Turcją z czasów sprzed buntów kozackich.

Na zachodzie zaś sąsiadowałby z owym Ukraińskim Państwem Zastępczym, które, jak rozumiem, byłoby rozmieszczone dokładnie na tych obszarach II Rzeczypospolitej, które dziś należą do Ukrainy.

Przy okazji: w tej koncepcji nie ma miejsca na twór taki jak Naddniestrze, w tych nowych okolicznościach Rosji niepotrzebne. Nie wiadomo też, jakie losy miałyby spotkać Ruś Zakarpacką i Bukowinę, do których potencjalne roszczenia mają Węgry i Rumunia. (…)

Najciekawsza wydaje się kwestia zachodniej części obecnego państwa ukraińskiego, czyli owej państwowości zastępczej. Samo istnienie takiego pojęcia nasuwa odbiorcy na myśl pomysł czegoś w rodzaju marchii granicznej, której zadaniem będzie ekspansja terytorialna. Idea taka w wydaniu funkcjonariusza rosyjskiego wywiadu wydaje się mimo wszystko irracjonalna. Jeśli uważnie zastanowić się nad brzmieniem wypowiedzi Naryszkina, przynajmniej w relacjach polskich mediów, to ów obszar od razu miałby się znaleźć pod polską kontrolą militarną i gospodarczą.

Jeśli dodamy do tego wcześniejsze fake newsy płynące ze strony Rosji, że terytorium to miałoby zostać objęte polską organizacją kościelną, uzyskujemy wizję nie tyle państwa, co najwyżej czegoś w rodzaju terytorium mandatowego. Za tym czymś czai się mniej czy bardziej zakamuflowana propozycja aneksji, czy mówiąc inaczej – integracji tego terytorium z Polską, która to integracja miałaby dokonać się pod kontrolą wymienianych wielokrotnie Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii.

W każdym razie w tym module projekcji Naryszkina mamy do czynienia z powrotem do propozycji Żyrynowskiego, tyle że bez udziału Niemiec – w każdym razie nic w relacjach mediów o tym nie ma. (…)

[O] tym, że nie jest to pomysł całkowicie wzięty z kosmosu, świadczą liczne wypowiedzi rosyjskich polityków z Putinem na czele, którzy o takiej przebudowie mówią jako o planie. Dla Zachodu oznaczałoby to niewielkie przesunięcie granic wspólnot na wschód. Jednak przede wszystkim jest to jeden ze scenariuszy, który wpisuje się w powrót do zimnej wojny.

Cały artykuł Piotra Sutowicza pt. „Plan Naryszkina czy propozycja na wypadek…?” znajduje się na s. 6 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 98/2022.

 


  • Sierpniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Piotra Sutowicza pt. „Plan Naryszkina czy propozycja na wypadek…?” na s. 6 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 98/2022

Komentarze