Autoagresja: dlaczego młodego człowieka pociąga samookaleczenie i zadawane sobie cierpienie, fizyczne i psychiczne?

Fabuła filmu Jana Komasy pasuje do medialnych informacji o nastolatkach, którzy padli ofiarą internetowej gry „Niebieski wieloryb”. Kinowa opowieść uprzedziła zaledwie o kilka lat rzeczywistość.

Małgorzata Szewczyk

Dominik to zwyczajny nastolatek. Uczy się w liceum, ma wielu znajomych, dziewczynę, dobrze sytuowanych rodziców, którzy zapewniają mu życie na godziwym poziomie: markowe ubrania, gadżety, imprezy… Pochłonięci sobą, własną pracą i nastawieni na robienie kariery, nie poświęcają synowi zbyt wiele czasu, a ten – mimo wysokiego standardu życia – nie bardzo umie odnaleźć swoją tożsamość.

Skompromitowany w szkole i odrzucony przez rówieśników, przenosi się w wirtualną rzeczywistość, która coraz bardziej go fascynuje i pociąga, tym bardziej, że poznaje w nim tajemniczą i intrygującą dziewczynę Sylwię.

Świat Dominika niemal z dnia na dzień zaczyna ograniczać się do jego pokoju, z którego niemal nie wychodzi, a właściwie do monitora i klawiatury komputera. Poznana w Internecie Sylwia wprowadza go do internetowej „Sali samobójców” – miejsca, gdzie spotykają się ludzie, którzy postanowili odebrać sobie życie…

Kiedy rodzice Dominika orientują się, że rzeczywistość wirtualna wyparła u ich syna realną, i że on sam wpadł w śmiertelnie niebezpieczną pułapkę, jest już za późno.

Fabuła filmu Jana Komasy niemal jak ulał pasuje do medialnych informacji o kilku polskich nastolatkach, którzy padli ofiarą internetowej gry „Niebieski wieloryb”. Nasuwa się gorzka konstatacja, że kinowa opowieść uprzedziła zaledwie o kilka lat rzeczywistość.

Bynajmniej nie insynuuję, że obraz był inspiracją do powstania groźnej gry, zwłaszcza że nie jest to pierwsza tego typu wirtualna „zabawa”. Kiedyś wśród nastolatków modny był w sieci tzw. zegar śmierci, który na podstawie wprowadzonych szczegółowych danych, m.in. wieku, wagi, stosowanych używkach, uprawianym sporcie itd. wyliczał graczom datę śmierci. A że była to najczęściej nieodległa data, dzieci były przerażone…

Czy tego chcemy, czy nie, wirtualna rzeczywistość wpisana jest w naszą codzienność, także tych najmłodszych, bo jest na wyciągnięcie ręki. Informacje o uzależnionych od Internetu kilkulatkach, poddawanych terapiom odwykowym, już nie szokują.

Bulwersuje coś innego: dlaczego młodego człowieka pociąga samookaleczenie i zadawane sobie cierpienie, to fizyczne, i to psychiczne? Być może odpowiedź jest bardziej przerażająca, niż nam się wydaje: żyjąc w świecie wszelkiego rodzaju udogodnień, udoskonaleń i modernizacji, szukają czegoś odwrotnego. Zbyt łatwe, wygodne i proste życie szybko zamienia się w nieznośną pustkę, którą trzeba czymś wypełnić. Przykre jest to, że przyjemność odnajdują tam, gdzie dotąd jej nigdy nie było – w autoagresji.

Felieton Małgorzaty Szewczyk pt. „Autoagresja” znajduje się na s. 2 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 34/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Małgorzaty Szewczyk pt. „Autoagresja” na s. 2 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 34/2017, wnet.webbook.pl

Komentarze