Korzenie Katynia VI. Ostateczne rozwiązanie kwestii polskiej. Operacja wymierzona przeciw Polskiej Organizacji Wojskowej

Spośród wszystkich objętych terrorem w akcji przeciwko Polakom (nie wszyscy byli Polakami), ponad 79% zabito. Było to ponad 111 tys. osób – 16%całkowitej liczby sowieckiego terroru z lat 1937–38.

Wojciech Pokora

POW była konspiracyjną organizacją działającą w latach 1914–1921 na terenie Królestwa Polskiego, zaboru rosyjskiego i austriackiego. Z jej szeregów faktycznie rekrutowało się wielu legionistów i późniejszych oficerów Wojska Polskiego, o czym szerzej pisałem w pierwszym artykule z cyklu. Jednak po jej rozwiązaniu organizacja faktycznie przestała istnieć i nie prowadzono w jej imieniu żadnych działań wywiadowczych na wschodzie. Oczywiście nie przeszkodziło to bolszewikom w uznaniu, że jest inaczej.

W chwili, gdy na Ukrainie walczono z głodem, będącym wynikiem celowego działania Sowietów i kolektywizacji, należało winą za tę sytuację obciążyć kogoś trzeciego. Najpierw wskazano kułaków, następnie zindoktrynowanych przez Polskę chłopów. Stąd już prosta droga do obarczenia odpowiedzialnością polskich agentów na Ukrainie.

Jednak, by wykazać, że faktycznie tacy istnieją, należało wskazać ich palcem. Pomógł w tym szef tajnej policji GPU, Wsiewołod Balicki. To on przyznał rację Stalinowi, że za głód odpowiadają ukraińskie kadry, ale dodał od siebie, że kadry te, wraz chłopstwem, były ofiarami polskiej propagandy. Dowodów nie trzeba było długo szukać, bowiem w latach 20. Polska faktycznie kolportowała na sowieckiej Ukrainie ulotki przestrzegające przed kolektywizacją.

Balicki miał jeszcze jeden atut. Od 1918 r. był bowiem funkcjonariuszem, a następnie szefem Czeki – poprzedniczki GPU, na Ukrainie. Podczas wojny polsko-bolszewickiej miał wielokrotnie możliwość przesłuchiwania polskich jeńców, którzy często byli członkami prawdziwej POW. Wiedział więc o niej wszystko. Część oficerów udało mu się nawet przewerbować. Dlatego w chwili, gdy należało wskazać Stalinowi, kto stoi za dywersją na Ukrainie, wskazał na zinfiltrowaną przez siebie organizację. Nikogo nie obchodziło, czy istnieje ona w rzeczywistości. (…)

Polski Rejon Narodowy im. Juliana Marchlewskiego

(…) Marchlewszczyzna, bo tak potocznie nazwano Polski Rejon Narodowy im. Juliana Marchlewskiego, obok Dzierżowszczyzny na Białorusi (identyczny okręg utworzony na cześć innego polskiego komunisty, Feliksa Dzierżyńskiego, zresztą także członka Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski), miała stać się zalążkiem polskiej republiki sowieckiej. Tu wychować się miały kadry, które w pełni zsowietyzowane, niosłyby tę sowieckość dalej na zachód. Niemniej ważną przyczyną powołania autonomicznego okręgu był jego wymiar propagandowy.

W chwili, gdy w Polsce pojawiały się głosy nawołujące do rozmontowywania Związku Sowieckiego od środka, w celu uzyskania wolności obywatelskich, przejawy wolności, jakimi szczycić się mogli przedstawiciele mniejszości narodowych, zamykały usta propagandystom. Bo faktem jest, że od początku istnienia Marchlewszczyzny szczyciła się ona autonomią kulturowo-językową. Do czasu. Pierwszym momentem, w którym zaczęto baczniej przyglądać się temu okręgowi, był okres kolektywizacji. Nie przebiegała ona tutaj tak sprawnie jak w pozostałych częściach sowieckiej Ukrainy, gdzie – jak wiemy – też nie był to proces łatwy.

Opór przed kolektywizacją uzmysłowił decydentom, że projekt stworzenia modelowej, małej, sowieckiej Polski nie powiódł się. Nie było czego przeszczepiać na Zachód. (…)

I w tym miejscu wkracza znów Balicki. W jego teorii Marchlewszczyzna była miejscem szczególnej aktywności Polskiej Organizacji Wojskowej. Jej agenci mieli pracować nad tym, by oderwać cały rejon od ZSRR i oddać go Piłsudskiemu. (…)

Balicki się rozkręcał. Uznał, że wszystkie jednostki kultury polskiej na całej sowieckiej Ukrainie są agendami POW. Rozpoczęły się aresztowania ich dyrektorów. W ten sposób życie stracił m.in. dyrektor Teatru Polskiego, dramaturg i poeta Witold Wandurski; 9 marca 1934 został on skazany na śmierć z zarzutu o „przygotowanie zbrojnego powstania, szpiegostwo i udział w organizacji kontrrewolucyjnej”.

Zanim nastał Wielki Terror

Dla Polaków zamieszkałych na Ukrainie nastał czas terroru. O ile w całym Związku Sowieckim od 1934 r. aparat represji zredukował skalę swoich działań, o tyle na zachodnim pograniczu prześladowania trwały bez ustanku.

W maju 1934 r. Biuro Polityczne nakazało odnalezienie członków Polskiej Organizacji Wojskowej w szeregach KPP. Machina ruszyła. Każde aresztowanie i tortury przynosiło efekt w postaci listy kolejnych członków tajnej organizacji w szeregach partii. 17 sierpnia 1935 r. oficjalnie zlikwidowano Marchlewszczyznę, dwa lata później Dzierżowszczyznę.

Likwidację tej pierwszej poprzedziło wykrycie „wołyńskiego ośrodka Polskiej Organizacji Wojskowej”. Mieszkańców rejonów deportowano do Kazachstanu i na Syberię. Inteligencję likwidowano. Polityka przesiedlania objęła całe pogranicze. Na początku 1935 r. przesiedlono na wchód Ukrainy 8329 rodzin ujętych w kategorię „niepewne”. Wśród nich było 2866 rodzin narodowości polskiej. Byli też Niemcy. Prześladowano działaczy partyjnych i członków rad sołectw, których wymieniano na Ukraińców. Polacy nie mieli prawa piastować żadnych funkcji, tracili też legitymacje partyjne. Było to o tyle łatwe, że narodowość w Sowietach była kategorią administracyjną, wpisywaną do dokumentów tożsamości. Zatem trudno było ją ukryć, co wykorzystywano do masowych represji.

W 1936 r. rozpoczęły się już planowe czystki etniczne. Do Kazachstanu i na Syberię przesiedlano zarówno Polaków, jak i Niemców.

Na pograniczu nie mógł mieszkać nikt, kto budziłby jakiekolwiek kontrowersje. Zesłańców dzielono na kategorie zgodnie ze stawianymi im zarzutami: kontrrewolucja, współpraca z obcym wywiadem, zamożność, przynależność do kościoła katolickiego, kontakt z krewnymi w Polsce czy przemyt.

W pierwszej fazie przesiedleń do Kazachstanu wysłano 41 772 osoby. W drugiej, jesienią 1936 r. – 70 tys. Drugiej fali deportacji towarzyszyła także druga fala terroru. Tym razem już na obszarze całego Związku Sowieckiego. Nastały dni Wielkiego Terroru. (…)

15 listopada 1938 r. Biuro Polityczne zdecydowało o zakończeniu operacji przeciw Polakom.

Jednym z ostatnich szpiegów został jeszcze współpracownik Jeżowa, a szwagier Stalina, Stanisław Redens (polski komunista), który nadzorował wiele śledztw przeciwko Polakom. Przyznał się, że był szpiegiem od 1926 r.

Spośród wszystkich objętych terrorem w akcji przeciwko Polakom (nie wszyscy aresztowani byli Polakami), ponad 79% aresztowanych zabito. Było to ponad 111 tys. osób, co stanowiło 16%całkowitej liczby sowieckiego terroru z lat 1937–38.

W latach największego terroru, gdy na terenie Związku Sowieckiego masowo mordowano Polaków, przypisując im przynależność do Polskiej Organizacji Wojskowej, polski wywiad także przypomniał sobie o tej nieistniejącej od lat organizacji. 8 czerwca 1935 r. Oddział II rozkazał swoim oficerom odwiedzenie wszystkich pól bitewnych, na których walczyli żołnierze POW w latach 1918–1921. Nakazano także odwiedzenie wszystkich cmentarzy, na których pochowano peowiaków i ich łączników. Z każdego z tych miejsc oficerowie wywiadu mieli pobrać woreczek ziemi, opisać go i dostarczyć do Polski. Z ziemi tej usypany miał zostać kopiec na cześć Piłsudskiego.

Cały artykuł Wojciecha Pokory pt. „Ostateczne rozwiązanie kwestii polskiej” znajduje się na s. 8 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 75/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Wojciecha Pokory pt. „Ostateczne rozwiązanie kwestii polskiej” na s. 8 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 75/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego