Kazimierz Łaszewski o Gryficach: Ludzie nie widzą związku między tym, kogo wybierają, a swoim losem

Dzień 59. z 80 / Gryfice / Poranek WNET – Jak „kładzie się chodniki nad azbestowymi rurami wodociągowymi”, o innych problemach toczących Gryfice i czy Dobra Zmiana wpłynęła na tutejszą sytuację.

Radio WNET pięćdziesiątego dnia podróży gościło w Gryficach, gdzie zostało przyjęte przez Mikołaja Pańkowskiego, spółdzielcę WNET, muzyka i gryficzanina. Dzisiaj Poranek WNET nadawany był z jego ogródka.

Pierwszym gościem był Kazimierz Łaszewski, pierwszy przewodniczący rady miejskiej w Gryficach, szachista, a w latach 80. działacz Solidarności.

Kazimierz Łaszewski opowiedział o swoich wrażeniach po tym, jak wiele lat temu przeniósł się z Trójmiasta do Gryfic – miejscowości, która przed wojną należała do Niemiec. Zobaczył to, co znał do tamtej pory jedynie z książek – system, w którym zależność ludzi od partii była bardzo silna. Wcześniej z czymś takim się nie spotkał ani w Gdańsku, ani w Słupsku. Miastem rządzili ludzi „z awansu partyjnego”, dyrektorami byli dawni traktorzyści. Dzisiaj sporo zmieniło się już na lepsze. Jednak ludzie, którzy przyjeżdżają do Gryfic z miejsc, gdzie zawsze była Polska, czują się ty trochę dziwnie… i odwrotnie.

Mikołaj Pańkowski zwrócił uwagę, że pokolenie jego rodziców, które po wojnie przyjechało do Gryfic przejętych z rąk niemieckich, żyło w pewnej tymczasowości, nie wiedzieli, czy na pewno wojna się skończyła. Mogłoby się wydawać, że kolejne pokolenia będą od tego wolne. Poczucia tymczasowości już nie ma, ale „wraca się do niemieckości”. Dlatego ważne jest, żeby dzięki różnym inicjatywom społeczno-kulturalnym doprowadzić do tego, żeby młodzi Polacy tych terenów nie opuszczali.

Nie jest to łatwe, gdyż w Gryficach w miejsce zlikwidowanych po 1989 roku zakładach przemysłowych praktycznie nie powstały żadne nowe, nie ma też nowych inwestycji. Młode pokolenie opuszcza Gryfice, czego przykładem są nawet dzieci Kazimierza Łaszewskiego, które zdecydowały się na życie w większych miastach Polski. Dlatego przyszłość miasta widzi on może nie w czarnych, ale na pewno w ciemnych barwach.

Przyczyną takiego stanu rzeczy jest brak sprzyjającego klimatu dla inwestorów. Ci, którzy coś zainwestowali, mówią, że są stawiani przed wyborem – albo dogadać się z obecną władzą, „wpisać się w jej koło sympatyków”, albo zrezygnować z inwestycji. Skutek jest taki, że nie powstają dobre miejsca pracy dla młodych ludzi. [related id=35468]

Krytyka lokalnej władzy wiąże się z różnymi kłopotami. Kazimierz Łaszewski doświadczył tego, gdy był radnym w powiecie gryfickim; teraz w takiej sytuacji jest radny Grzegorz Burcza. To, że w Gryficach i podobnych miejscach rządzi „układ”, przyznała nawet kiedyś „Gazeta Wyborcza”.

– Największym problemem demokracji samorządowej, na dole, jest to, że ludzie nie widzą korelacji między tym, kogo wybierają, a swoim losem – tak Kazimierz Łaszewski podsumowuje sytuację w Gryficach.

Symbolicznie problemy z gryfickimi władzami można ująć w ten sposób, że „kładzie się chodniki nad azbestowymi rurami wodociągowymi”. Jeśli samorząd będzie inwestować nie w chodniki czy klomby, a w infrastrukturę „niewidoczną”, ryzykuje, ze nie zostanie wybrany na następną kadencję. Tego doświadczyła Solidarność.

Czy są efekty Dobrej Zmiany? Na pewno ludziom jest lepiej, bo dzięki programowi 500+ mają więcej pieniędzy. „Jeździ więcej samochodów po mieście i jest większy tłok w hipermarketach”. Zasadniczej różnicy  Kazimierz Łaszewski jednak nie widzi.

Mikołaj Pańkowski przyznał, że ten pesymistyczny obraz jest prawdziwy, jednak dodał, że nie do końca jest tu „cisza i pustynia”. Jest wiele dobrych i pożytecznych inicjatyw, szczególnie w dziedzinie kultury, bliskiej mu jako muzykowi.

Zapraszamy do wysłuchania Poranka WNET z Gryfic. Rozmowa z Kazimierzem Łaszewskim i Mikołajem Pańkowskim jest w pierwszej części.

JS

 

 

Komentarze