Francuska scena polityczna po eurowyborach 2019. Około 25% wyborców nie będzie reprezentowanych w europarlamencie

Francuska scena polityczna znajduje się w stanie głębokiej dekonstrukcji i nieprędko się to zmieni. Rozwiązanie konfliktów powstałych na tle społeczno-gospodarczym staje się więc coraz trudniejsze.

Zbigniew Stefanik

Najwyższa frekwencja nad Sekwaną w eurowyborach od 25 lat. Najwięcej komitetów wyborczych (34) w całej historii V Republiki w eurowyborczym wyścigu. Obóz polityczny Emmanuela Macrona przegrywa z politycznym ugrupowaniem Marine Le Pen. Tradycyjna francuska centroprawica zalicza największą w swojej historii porażkę. Partia Zielonych (ELV) osiąga wysoki, choć nie najwyższy w jej historii eurowyborów wynik. Podzielona lewica w odwrocie. Rządząca dwa lata temu Francją Partia Socjalistyczna Françoise Hollande’a i skrajnie lewicowa partia La France Insoumise z trudem przekraczają pięcioprocentowy próg wyborczy.

Ostatnio frekwencja wyborcza przekroczyła nad Sekwaną 50% podczas eurowyborów w 1994 roku, czyli krótko po przyjęciu traktatu z Maastricht, który przekształcał Wspólnotę Europejską w Unię Europejską, zapowiadał przyjęcie wspólnej waluty i wprowadzał istotne zmiany do wspólnej przestrzeni gospodarczej i rynku wspólnotowego. Dlaczego Francuzi postanowili masowo zagłosować w tegorocznych eurowyborach? (…) Decyzje podejmowane przez unijne instytucje mają czasem decydujący wpływ na życie Francuzów, ale skutki tych decyzji coraz częściej budzą nad Sekwaną kontrowersje i niezadowolenie…

Kolejna przyczyna wyższej niż zwykle frekwencji w eurowyborach we Francji to trwający od ponad pół roku kryzys społeczny. Wybory stały się więc okazją do wyrażenia opinii o dwuletniej prezydenturze Emmanuela Macrona i rządach premiera Edouarda Philippe’a.

Prezydent Francji zresztą spotęgował to zjawisko, biorąc osobiście udział w kampanii wyborczej poprzedzającej eurowybory 2019, co przerodziło się w dużym stopniu w plebiscyt dla samego Emmanuela Macrona i jego prezydentury – który zresztą przegrał.

Po ogłoszeniu jeszcze wówczas sondażowych wyników eurowyborów premier Philippe, zwracając się do działaczy La République en Marche podczas wieczoru wyborczego stwierdził, że „trudno mówić o zwycięstwie, kiedy zajęło się drugie miejsce”. Ugrupowanie Emmanuela Macrona uplasowało się bowiem na drugim miejscu za partią Marine Le Pen. (…)

Pomimo zwycięstwa ugrupowania Marine Le Pen, trudno mówić o znaczącym sukcesie frontystów. Wynik wyborczy potwierdził, że poparcie dla tej partii sytuuje się na poziomie ponad 20%, podobnie jak w pierwszej turze francuskich wyborów prezydenckich dwa lata temu, jak w wyborach regionalnych z grudnia 2015, wyborach samorządowych czy eurowyborach z roku 2014. Frontyści nadal nie są w stanie przekroczyć we Francji pułapu 30% poparcia społecznego, co źle rokuje dla nich w nadchodzących wyborach samorządowych w roku 2020 i wyborach prezydenckich i parlamentarnych w roku 2022. Co więcej, analizy powyborcze sporządzone po tegorocznych eurowyborach pokazują, że Zrzeszenie Narodowe nie jest partią pierwszego wyboru dla przeciwników Emmanuela Macrona, spośród których większość głosuje na inne niż RN ugrupowania.

Marine Le Pen i jej obóz polityczny nie jest więc uznawany przez większość Francuzów za alternatywę wobec obecnie rządzących Francją.

Dla tradycyjnej francuskiej centroprawicy eurowybory 2019 zakończyły się największą klęską polityczną w historii tej formacji. Nigdy w historii V Republiki centroprawica nie uzyskała wyniku jednocyfrowego. Tym razem Partia Republikanie Laurenta Wauquieza oraz lista kandydatów tej partii pod przywództwem Françoise-Xaviera Bellamy’ego uzyskała wynik zaledwie ośmioprocentowy. (…) Krajowy lider listy kandydatów do europarlamentu w tegorocznych eurowyborach, François-Xavier Bellamy, jest politykiem kojarzonym z konserwatywną prawicą. (…)

Zdaniem wyborców Bellamy dyskredytuje się jako lider z powodu swojego zaangażowania w debaty natury religijno-światopoglądowej, co zaprzecza neutralności państwa w kwestiach religijnych.

(…) Uznając klęskę swojego przywództwa i kierunku, jaki nadał ugrupowaniu republikanów, 2 czerwca br. wieczorem Laurent Wauquiez podał się do dymisji. (…)

Wyniki eurowyborów 2019 potwierdzają stan francuskiej lewicy, która – od dwóch lat głęboko podzielona – znajduje się w odwrocie i zmierza ku politycznemu upadkowi. Zarówno Partia Socjalistyczna (jeszcze dwa lata temu partia władzy nad Sekwaną), jak i La France Insoumise (ugrupowanie, którego Jean-Luc Mélenchon był jednym z czterech liderów politycznych pretendujących do drugiej tury wyborów prezydenckich w 2017), uzyskały wynik sześcioprocentowy i ledwie przekroczyły próg wyborczy. (…) Można wręcz postawić pytanie, czy tworzące ją ugrupowania nie należą po prostu do przeszłości? (…)

Ruchowi żółtych kamizelek nie udało się przekształcić działalności demonstracyjno-protestacyjnej w polityczną. W styczniu 2019 roku wszystkie sondaże nad Sekwaną zapowiadały, że jeśli eurowybory odbyłyby się w styczniu, potencjalna lista żółtych kamizelek mogłaby liczyć na co najmniej 13% poparcia. Jednak od stycznia tego roku ruch żółtych kamizelek tracił popularność.

Żadna lista kandydatów, która występowała w wyborach 2019 pod szyldem żółtych kamizelek, nie uzyskała nawet jednego procentu głosów.

Cały artykuł Zbigniewa Stefanika pt. „Krajobraz po bitwie. Francuska scena polityczna po wyborach” znajduje się na s. 16 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Zbigniewa Stefanika pt. „Krajobraz po bitwie. Francuska scena polityczna po wyborach” na s. 16 czerwcowego „Kuriera WNET”, nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Algieria 2019 – protesty społeczne na skalę niespotykaną od 30 lat. Czy klan Bouteflików odda dobrowolnie władzę?

Algieria to kraj, w którym ponad 60% populacji to ludzie w wieku 18–30 lat, często bez pracy i bez perspektyw na rozwój zawodowy. Jednocześnie średnia wieku sprawujących władzę elit wynosi 80 lat.

Zbigniew Stefanik

Algieria: największy kraj afrykański, istotny eksporter surowców (11% gazu wykorzystywanego w Europie jest sprowadzane z Algierii) i istotny partner Francji, USA, Wielkiej Brytanii i innych państw NATO w walce z szeroko pojętym islamskim terroryzmem w Afryce. Państwo, w którym pamięć o wojnie domowej z lat 1991–2002 jest nadal żywa. W tamtym okresie, nazywanym w Algierii czarną dekadą, zginęło około 140 tysięcy osób, kilkadziesiąt tysięcy uznaje się za zaginione, a około miliona opuściło swój kraj.

Algieria cierpi na poważne dysfunkcje: gospodarka sterowana ręcznie, brak praworządności, demokracji i potężna korupcja na niemal wszystkich szczeblach władzy, nieposiadającej zresztą legitymacji społecznej. Od 57 lat nie nastąpiła tam de facto żadna zmiana obozu rządzącego. Krajem rządzą politycy, wojskowi i przedstawiciele służb specjalnych, biorący udział w procesie odzyskiwania przez Algierię niepodległości, która stała się faktem w 1962 r. na mocy traktatu z Evian, po ośmioletniej krwawej wojnie z francuskimi wojskami i innymi francuskimi służbami.

Do kwietnia br. trudno było powiedzieć, kto tak naprawdę sprawuje władzę w Algierii. Od zakończenia wojny domowej wybory centralne i lokalne były systematycznie fałszowane. Grupa trzymająca władzę składała się ze sprawującego od 1999 r. władzę prezydenta Abd al-Aziza Boutefliki i jego braci, głównie Saïda Boutefliki, szefa sztabu generalnego wojska algierskiego Ahmeda Gaïd Salaha i innych wojskowych, przedstawicieli służb specjalnych oraz biznesmenów związanych z wydobywaniem i eksportem algierskich surowców oraz z algierskim sektorem budowlanym.

Wreszcie Algieria to kraj, w którym ponad 60% populacji to ludzie w wieku od 18 do 30 lat, często bez pracy i bez perspektyw na rozwój zawodowy. W niektórych grupach społecznych bezrobocie sięga 60%. Imigracja zarobkowa do Europy (w tym do Francji) staje się dla młodych, zwłaszcza dla tych, którzy nie mają rodziny za granicą, coraz trudniejsza. Jednocześnie średnia wieku sprawujących władzę elit wynosi 80 lat. (…)

10 lutego 2019 r. algierski pałac prezydencki opublikował komunikat, że ponad 80-letni urzędujący prezydent Abd al-Aziz Bouteflika będzie ubiegał się o reelekcję na piątą kadencję. Stan zdrowia algierskiego prezydenta uległ drastycznemu pogorszeniu w 2013 r., po rozległym wylewie

Od tego czasu komunikował się on ze społeczeństwem wyłącznie za pośrednictwem komunikatów prasowych i przez swoich współpracowników. Nie wystąpił publicznie od kilku lat, nawet podczas poprzedniej kampanii wyborczej w 2014 r., w której zresztą, zgodnie z własną deklaracją, miał nie brać udziału. Informacja z 10 lutego br. o jego zamiarze ubiegania się o reelekcję doprowadziła społeczeństwo do wzburzenia, co uznaje się za bezpośredni zapalnik algierskiego buntu.

W pierwszych dniach algierskich protestów rządzący przyjęli strategię ich ignorowania. 24 lutego br. Abd al-Aziz Bouteflika udał się do prywatnej kliniki w Genewie na leczenie. (…) 3 marca br. współpracownicy Abd al-Aziza zgodnie z algierskim prawem wyborczym złożyli w algierskim trybunale konstytucyjnym (nie zważając na oburzenie społeczne) oficjalną kandydaturę urzędującego prezydenta w wyborach prezydenckich, które miały się odbyć 18 kwietnia. Doprowadziło to w nocy z 3 na 4 marca do wielotysięcznych demonstracji w całej Algierii. (…)

8 marca br. w całej Algierii odbyły się kolejne wiece i demonstracje antyprezydenckie, domagające się rezygnacji Abd al-Aziza Boutefliki ze startu w wyborach prezydenckich. W tych protestach licznie wzięli udział Algierczycy przebywający za granicą, którzy specjalnie w tym celu przyjechali 8 marca do ojczyzny. Między 4 a 10 marca br. pojawiały się w algierskiej i międzynarodowej przestrzeni publicznej liczne informacje nie do zweryfikowania, dotyczące stanu zdrowia prezydenta.

Żaden lekarz nie chciał ponoć wydać Bouteflice zaświadczenia o zdolności fizycznej i psychicznej do sprawowania urzędu prezydenckiego. Według innych informacji, nie przeżył on zabiegu, wykonanego w klinice w Genewie.

W końcu, 10 marca br., pojawiła się informacja i potwierdzająca ją fotografia o starcie prezydenckiego samolotu z Genewy. Kilka godzin później algierskie media publiczne podały, że prezydent wrócił do Algierii. Jego samolot miał wylądować nieopodal Algieru w bazie lotniczej Bouffaric. Opublikowano fotografie samolotu po lądowaniu, nie było jednak żadnych dowodów na to, że algierski prezydent z niego wysiadł ani że w ogóle znajdował się na jego pokładzie.

Kilkanaście godzin po rzekomym powrocie Abd al-Aziza Boutefliki do Algierii nastąpił pierwszy przełom w algierskim kryzysie. 11 marca w algierskich mediach został odczytany komunikat pałacu prezydenckiego odwołujący wybory prezydenckie zapowiedziane na 18 kwietnia. Zamiast nich miała się odbyć konferencja w sprawie napisania nowej konstytucji i prawa wyborczego dla Algierii. Po przyjęciu nowej konstytucji i nowych reguł wyborczych miałyby się odbyć wybory prezydenckie, w których Abd al-Aziz Bouteflika nie brałby już udziału. Do tego czasu jednak pozostałby na stanowisku prezydenta Algierii, i to na czas nieokreślony.

Po kilkugodzinnej euforii, która zapanowała w ruchu protestacyjnym, przeciwnicy Boutefliki powrócili do protestu, albowiem zrozumieli, że rezygnacja urzędującego prezydenta z uczestnictwa w wyborach w nieokreślonej przyszłości nie oznacza żadnej szybkiej zmiany. Jedynym skutkiem komunikatu była więc radykalizacja ruchu protestacyjnego, który odtąd zaczął domagać się natychmiastowej rezygnacji Boutefliki i jego współpracowników.

Cały artykuł Zbigniewa Stefanika pt. „Koniec rządów Bouteflików w Algierii” znajduje się na s. 10 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Zbigniewa Stefanika pt. „Koniec rządów Bouteflików w Algierii” na s. 10 majowego „Kuriera WNET”, nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Francuzi jeszcze w grudniu masowo popierali protesty żółtych kamizelek, a w marcu masowo oczekiwali ich zakończenia

Nawet jeśli miałoby dojść do upadku ruchu żółtych kamizelek, przypuszczalnie powstanie inny ruch o podobnym kształcie, zrzeszający niezadowolonych i oburzonych Francuzów, których liczba nie maleje.

Zbigniew Stefanik

Pierwsze ogólnokrajowe protesty żółtych kamizelek z 17 listopada 2018 roku zgromadziły nad Sekwaną według danych francuskiego ministerstwa spraw wewnętrznych 270 tysięcy, a według danych medialnych ponad pół miliona osób. Pod koniec marca bieżącego roku liczba ta wynosiła nie więcej niż nieco ponad 40 tysięcy osób. (…)

Bezpośrednim zapalnikiem, który doprowadził we Francji do największych od wielu lat protestów, była drastyczna podwyżka cen paliw i innych szeroko pojętych źródeł energii; w roku 2018 ceny te wzrosły średnio o 25%. Jednak przyczyn protestów, jak również społecznego kryzysu trwającego we Francji należy upatrywać w pogarszającej się od 20 lat francuskiej sytuacji gospodarczej, w systematycznym od 20 lat spadku siły nabywczej Francuzów oraz w polityce fiskalnej przyjętej nad Sekwaną w ostatnich dekadach. Według danych Eurostatu obywatele Francji płacą najwięcej w UE podatków, składek i innych danin na rzecz państwa, które stanowią 48% francuskiego rocznego PKB.

Charakter protestów, które rozpoczęły się we Francji w drugiej połowie listopada 2018 roku, był więc w zdecydowanej mierze społeczny. Spowodowały go kwestie bytowe. Należy mieć to na uwadze, aby zrozumieć tożsamość ruchu żółtych kamizelek. Przyłączali się do niego wszyscy, którzy mieli jakiekolwiek pretensje do francuskiego państwa albo nie byli zadowoleni z poziomu materialnego swojego życia. Ruch żółtych kamizelek był więc od samego początku niezwykle różnorodny. Ten stan rzeczy spowodował, iż okazało się, że zarówno liderów, jak i działaczy tego ruchu więcej dzieli, niż łączy: składa się on z przedstawicieli różnych grup społecznych, o różnych zapatrywaniach na kwestie gospodarcze, a nierzadko o niekompatybilnych poglądach politycznych.

Wielka różnorodność w kwestii postulatów i poglądów spowodowała, że żółtym kamizelkom nie udało się nigdy wypracować wspólnej linii programowej, wspólnej listy postulatów, spójnej strategii czy jednolitego stanowiska wobec rządzących. Właściwie nigdy nie udało się im przyjąć choć jednej deklaracji ideowej, rewindykacyjnej czy jakiejkolwiek innej, która reprezentowałaby stanowisko całego tego zgromadzenia.

Od początku utrudniało to ruchowi działalność i odbierało wiarygodność w oczach rządzących, którzy publicznie używali argumentu, że nie prowadzą oni rozmów z żółtymi kamizelkami ze względu na brak jednoznacznego i spójnego kształtu ich przekazu i postulatów. (…)

Do znacznego osłabienia społecznego fenomenu żółtych kamizelek zdecydowanie przyczynił się tzw. plan antykryzysowy Emmanuela Macrona, czyli szereg ustępstw o charakterze społecznym i fiskalnym, które francuski prezydent przedstawił Francuzom 10 grudnia 2018 roku. Jego przemówienie zostało wyemitowane przez wszystkie największe francuskie stacje telewizyjne i radiowe. Zapowiedział odejście od planowanych podwyżek cen paliw i innych źródeł energii, obniżkę składki zdrowotnej dla emerytów, których miesięczna emerytura wynosi mniej niż 2000 euro, premię, którą miał wypłacić pracodawca swoim pracownikom na zasadzie dobrowolności (zwolnioną od podatku dochodowego), defiskalizację i odskładkowanie godzin nadliczbowych od stycznia 2019 roku, a także podwyżkę finansowego wsparcia ze strony państwa dla najmniej zarabiających. Zapowiedział również ogólnokrajową debatę, w której mógł wziąć udział każdy, przesyłając swoje postulaty do urzędu w miejscu zamieszkania. Debata ta rozpoczęła się 15 stycznia br. i trwała do końca marca. (…)

Przemoc towarzysząca od czterech miesięcy protestom żółtych kamizelek stanowczo przyczyniła się do tego, iż ruch ten od drugiej połowy stycznia tego roku stopniowo traci poparcie.

Od 17 listopada ponad 3000 tysiące osób cywilnych i ponad 1500 stróżów porządku zostało rannych w starciach z demonstrantami i chuliganami podczas protestów żółtych kamizelek w całej Francji. Straty wynikające ze zniszczeń towarzyszących demonstracjom wyceniono na ponad 8 miliardów euro.

Ten stan rzeczy coraz bardziej przeraża Francuzów, którzy jeszcze w grudniu masowo popierali protesty, a w marcu masowo oczekiwali ich zakończenia. (…)

Tzw. plan antykryzysowy Emmanuela Macrona z 10 grudnia zeszłego roku nieco uspokoił społeczne nastroje we Francji, ale w żadnym stopniu nie zlikwidował negatywnych zjawisk, przeciwko którym powstał ruch żółtych kamizelek. Co więcej, ów plan właściwie nie uwzględnia pracowników francuskiego sektora państwowego; różne grupy zawodowe (służba zdrowia, nauczyciele, służba więzienna i nie tylko) od początku marca tego roku protestują przeciw rządzącym i domagają się poprawy swojej sytuacji bytowej (żądają podwyżek płac). Ich protestami zawiadują obecnie francuskie związki zawodowe. 19 marca tego roku odbył się we Francji ogólnokrajowy protest zorganizowany przez sześć związków zawodowych: CGT, FO, Solidaires, FSU, UNEF i UNL. Tego dnia protestowali głównie nauczyciele, pracownicy służby zdrowia, pracownicy służby więziennej i studenci. Domagali się poprawy warunków bytowych. Protesty zgromadziły według danych francuskiego ministerstwa spraw wewnętrznych 131 tysięcy, a według związkowców – pół miliona uczestników.

Francuski kryzys społeczny trwa i w nadchodzących miesiącach można spodziewać się kolejnych protestów na tle społecznym. Nawet jeśli miałoby dojść do całkowitego upadku ruchu żółtych kamizelek, to przypuszczalnie powstanie inny ruch o podobnym kształcie, zrzeszający niezadowolonych i oburzonych Francuzów, których liczba nie maleje, ale wprost przeciwnie – wzrasta.

Cały artykuł Zbigniewa Stefanika pt. „Koniec społecznego fenomenu żółtych kamizelek?” znajduje się na s. 14 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Zbigniewa Stefanika pt. „Koniec społecznego fenomenu żółtych kamizelek?” na s. 14 kwietniowego „Kuriera WNET”, nr 58/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Z czym tak naprawdę mamy do czynienia w związku z trwającą już ponad pół roku Benallagate? Rodzi się coraz więcej pytań

Kolejne tygodnie i miesiące przynoszą nowe, spektakularne odsłony afery, która została uznana przez komentatorów i ekspertów nad Sekwaną za jedną z największych w całej historii V Republiki.

Zbigniew Stefanik

18 lipca 2018 roku francuski tygodnik „Le Monde” opublikował na swoim portalu amatorski film nakręcony przez działaczy partii Jean-Luca Mélenchona La France insoumise. Na tym filmie można zobaczyć, jak 1 maja 2018 roku mężczyzna w policyjnym ekwipunku atakuje fizycznie uczestników manifestacji w Paryżu. Mężczyzną tym był wysokiej rangi współpracownik prezydenta Francji Emmanuela Macrona, 27-letni Alexandre Benalla. Tak rozpoczęła się Benallagate, która trwa po dziś dzień. (…)

W kontekście wydarzeń związanych z Alexandrem Benallą pojawiło się również we francuskich mediach drugie nazwisko: Vincent Crase. To były przełożony Alexandra Benalli, kiedy ten służył w ochotniczej rezerwie francuskiej żandarmerii narodowej, a następnie jego współpracownik w ochronie Emmanuela Macrona podczas kampanii wyborczej 2017 roku. (…)

24 lipca 2018 roku na zamkniętym spotkaniu z parlamentarzystami należącymi do La République en marche prezydent Macron poinformował, że bierze na siebie całą odpowiedzialność za Benallagate. (…)

Alexandre Benalla pozostawał formalnie pod nadzorem francuskiego wymiaru sprawiedliwości od 22 lipca 2018 roku, co zasadniczo nakładało na niego obowiązek nieopuszczania terytorium francuskiego. Media poinformowały jednak, że „były(?) współpracownik prezydenta Francji” bardzo często w sposób absolutnie nieskrępowany podróżuje za granicę. 5 września 2018 roku miał się spotkać na terytorium Wielkiej Brytanii z islamistą zaszeregowanym nad Sekwaną jako S, czyli „związany z działalnością terrorystyczną”.

Tego samego dnia Benalla spotkał się ponoć, także na terytorium brytyjskim, z przemytnikiem broni i pośrednikiem Muammara Kadafiego Alexandrem Djouhrim. Alexandre Djouhri jest głównym świadkiem oskarżenia francuskiego wymiaru sprawiedliwości przeciwko Nicolasowi Sarkozy’emu, podejrzanemu o przyjęcie w gotówce około 50 mln euro z Libii, ówcześnie rządzonej przez Muammara Kadafiego.

Według francuskiej prokuratury były prezydent miał spożytkować te środki podczas prezydenckiej kampanii wyborczej z 2007 roku. Alexandre Djouhri pośredniczył ponoć w negocjacjach między Sarkozym i Kadafim, miał także dostarczać walizki z gotówką do francuskiego ministerstwa spraw wewnętrznych, do współpracowników Sarkozy’ego, kiedy ten był jeszcze ministrem. Nieoficjalnie mówi się, iż dokumentował on wszystkie transakcje i czynności, które wykonywał dla swoich klientów, a do rangi niemal legendy urósł tzw. notes Djouhriego. (…)

Media doniosły, iż Alexandre Benalla w swych zagranicznych podróżach posługuje się aż czterema francuskimi paszportami dyplomatycznymi. Jednego z nich użył ponoć na początku grudnia ub. roku w podróży do Czadu, gdzie spotkał się z synem prezydenta tego kraju. Benalla przyznał, że faktycznie udał się do Czadu na zlecenie przedsiębiorstwa, dla którego pracuje jako konsultant. 22 grudnia ub. roku z wizytą w Czadzie przebywał Emmanuel Macron.

Czy  Benalla, którego wizyta w Czadzie poprzedziła o kilkanaście dni wizytę prezydenta Francji w tym kraju, prowadził w imieniu Macrona rozmowy z władzami Czadu? Przecież francuski pałac prezydencki podobno rozstał się z Benallą kilka miesięcy wcześniej. (…)

31 stycznia tego roku Benallagate nabrała nowego tempa. Portal informacyjno-śledczy Médiapart opublikował nagranie rozmowy Alexandra Benalli i Vincenta Crase’a z 26 lipca 2018 roku, które dowodzi, iż Benalla i Crase nie przestrzegają sądowego zakazu wzajemnych kontaktów. W nagraniu Benalla twierdzi, że zarówno on, jak i Crase mają pełne poparcie Emmanuela Macrona. Według Benalli miał on dostać od prezydenta smsa w tej sprawie. Jednak głównym tematem rozmowy Benalli i Crase’a okazał się temat współpracy z pewnym rosyjskim oligarchą. Mieli oni pośredniczyć w uzyskaniu przez niego zlecenia w zakresie ochrony i bezpieczeństwa we Francji. Rosyjski wątek pojawił się już wcześniej w kontekście Benallagate, kiedy to francuskie media doniosły, iż firma ochroniarska Vincenta Crase’a miała zostać utworzona na podstawie rosyjskiego kapitału, a sam Crase jest w niej tylko tzw. słupem, podczas gdy w rzeczywistości firma jest własnością rosyjską.

Cały artykuł Zbigniewa Stefanika pt. „Benallagate ciąg dalszy” znajduje się na s. 13 marcowego „Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Zbigniewa Stefanika pt. „Benallagate ciąg dalszy” na s. 13 marcowego „Kuriera WNET”, nr 57/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Stefanik: Wszelkie sondaże wskazują na to, że francuskie żółte kamizelki stopniowo tracą poparcie społeczne

Ruch Żółtych Kamizelek wypala się, co wynika z przemocy towarzyszącej temu ruchowi. Rosną za to słupki Macronowi – mówi w Poranku WNET francuski korespondent Zbigniew Stefanik

Zbigniew Stefanik opowiada o opublikowanym we wtorek memorandum, w którym Dunja Mijatović, komisarz praw człowieka Rady Europy, skrytykowała francuskie władze za sposób tłumienia demonstracji „żółtych kamizelek” i wezwała do większego szanowania praw człowieka. Nadsekwańscy policjanci używają bowiem gumowych kul, aby wyciszyć protesty niezadowolonych obywateli.

Francuskie władze odpowiedziały na krytykę. Rada Państwa odpowiedziała, że jest to konieczny instrument do utrzymania spokoju na ulicach i zastosowanie tak drastycznych środków wynika z tego, że jest to jedyny środek by sprzeciwić się przemocy ze strony „żółtych kamizelek”. Ponadto powiedziały, że zastosowanie gumowych kul było zgodne z prawem i  „miało na celu zapewnienie bezpieczeństwa protestujących”. Minister Spraw Wewnętrznych jako kompromis zaproponowała, by policjanci nosili wpięte w mundury kamery, co umożliwiałoby rejestrowanie każdego zajścia w całości.

– Energia ruchu pomału się wypala – mówi Zbigniew Stefanik. I dodaje: – Wszelkie sondaże wskazują na to, że żółte kamizelki stopniowo tracą poparcie społeczne, rośnie też poparcie Macronowi.

Nasz korespondent uważa, że ma to związek z przemocą, która towarzyszy temu ruchowi.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy!

mf

Stefanik: Francuscy nauczyciele powołali komitet „Ruch Czerwonych Długopisów”. Wkrótce dołączą do nich m.in. lekarze

We Francji protesty zamiast gasnąć wchodzą w nową fazę. Teraz głównymi uczestnikami będą pracownicy sektora publicznego – mówi francuski korespondent Radia WNET Zbigniew Stefanik

– Fala protestów nad Sekwaną nie słabnie, dzisiaj ma dojść do kolejnych masowych protestów, wezwali do bezterminowego strajku – mówi w Poranku WNET nasz paryski korespondent, Zbigniew Stefanik. – Nie wiadomo jak wielkie będą te protesty, jednak wiadomo, że głównymi uczestnikami będą pracownicy sektora publicznego. Pracownicy sektora prywatnego dostali już zapewnienia finansowe w antykryzysowym planie Macrona, wyjątkiem są służby mundurowe.

W odpowiedzi francuscy nauczyciele powołali własny komitet protestacyjny, zwany ruchem czerwonych długopisów. Do protestu mają dołączyć lekarze, studenci, prawnicy, i przeciwnicy reform emerytalnych. Stefanik przewiduje, że może to być „największy kryzys polityczny V Republiki od czasów zamieszek z maja 1968”, a oceniając go pod względem strat finansowych, już go przerósł. – I ciężko mówić o jego zakończeniu – dodaje Stefanik. Co więcej, nawet zapowiadane referendum konstytucyjne może odbić się Macronowi czkawką.

Zbigniew Stefanik odsłania też kulisy Benellagate. – 31 stycznia ujawniono nagranie Alexandre’a Benella, gdzie chwali się, że prezydent Macron udziela mu wsparcia w zmaganiach z wymiarem sprawiedliwości i komisją senacką – opowiada.  – W śledztwie wyszły też powiązania Benelli z rosyjskim oligarchą Iskanderem Machmudowem, bliskim współpracownikiem Władimira Putina.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy!

mf

 

Czym kierował się zamachowiec, który w grudniu zabił ponad 10 osób w Strasburgu? Taksówkarz ocalał, bo był muzułmaninem

Chérif Chékatt zginął na miejscu, niemal dokładnie dwie doby po dokonaniu zamachu. Policjanci otrzymali oklaski od mieszkańców dzielnicy rzecz we Francji nadzwyczaj rzadko spotykana…

Zbigniew Stefanik

Strasburg należy do tych miast, w których od 7 stycznia 2015 roku, czyli od zamachu na tygodnik „Charlie Hebdo”, nie odnotowano zamachów terrorystycznych. Wcześniej jednak udaremniono w tym mieście kilka takich zamachów. W roku 2000 organizacja terrorystyczna o zabarwieniu skrajnie islamskim usiłowała przeprowadzić zamach w centrum Strasburga podczas targów świątecznych, które od kilkudziesięciu lat są niejako wizytówką tego miasta. W przeszłości również kilka wyznających ideologię skrajnie lewicową i radykalnie islamską grup terrorystycznych planowało zamach na strasburską katedrę. Wszystkie te zbrodnicze plany nie doszły do skutku, co dało mieszkańcom miasta poczucie bezpieczeństwa – jak się miało okazać, iluzoryczne.

11 grudnia 2018 roku. Pora wieczorna. W Strasburgu trwa sesja europarlamentu i funkcjonuje pełną parą targ świąteczny, który jak co roku przyciągnął tłumy, i to nie tylko z całej Francji, ale z całej Europy i innych kontynentów. Podczas gdy we Francji trwają protesty społeczne, które generują wielkie straty materialne (zwłaszcza w Paryżu), okazuje się, że choć w Strasburgu również dwa dni wcześniej odbyła się podobna demonstracja, nie doprowadziła ona do większych strat materialnych i dwa dni po jej zakończeniu nie ma po niej śladów na strasburskich ulicach. Tłumy krążą po centrum miasta i odwiedzają świąteczny targ.

Strasburg przygotowuje się do świąt Bożego Narodzenia, od dwóch tygodni panuje świąteczna atmosfera. Żołnierze biorący udział w operacji Sentinelle patrolują ulice. Na wejściach i wjazdach do centrum miasta funkcjonują bramki, ale to przecież już norma, taki stan rzeczy trwa od ponad trzech lat.

11 grudnia pora wieczorna: dzień jak co dzień w Strasburgu o tej porze roku. Nic nie wskazuje na to, co ma się wydarzyć.

Godzina 19.50. Centrum miasta nieopodal targu świątecznego. Rue des Orfèvres. Mężczyzna uzbrojony w rewolwer czarnoprochowy typu caps and balls otwiera ogień do przypadkowych przechodniów. Zaczepia ich, po czym strzela im w głowę. Tak zginął między innymi pracownik warsztatu samochodowego, obywatel Afganistanu. Według świadków, zamachowiec podszedł do niego od tylu. Położył mu rękę na ramieniu, krzyknął „Ej, ty!” po czym, kiedy mężczyzna się odwrócił, strzelił mu prosto w głowę. (…)

Kim był zamachowiec, który 11 grudnia tego roku sterroryzował Strasburg?

Nazywał się Chérif Chékatt miał 29 lat, z czego 6 spędził we francuskich i niemieckich zakładach karnych. Był obywatelem francuskim pochodzenia algierskiego. Wielokrotny recydywista, miał na „koncie” 27 prawomocnych wyroków. Od lipca 2016 roku figurował w kartotece SPRT (Surveillé pour Radicalisation Terroriste), czyli pozostawał pod obserwacją jako podejrzany o radykalizm o charakterze terrorystycznym. W dniu zamachu Chérif Chékatt był poszukiwany przez francuską policję pod zarzutem udziału w napadzie z bronią w ręku, który miał miejsce 25 sierpnia tego roku, oraz usiłowania zabójstwa. Kilka godzin przed zamachem policja przeszukała jego mieszkanie. Policjanci nie zastali tam Chékatta. Podczas przeszukania znaleziono broń palną kalibru 22 mm, kilka sztuk broni białej oraz jeden granat. A więc w dniu zamachu Chérif Chékatt już był poszukiwany w związku z działalnością kryminalną, z adnotacją „najprawdopodobniej uzbrojony i szczególnie niebezpieczny”. Późniejsze śledztwo nie wykazało powiązań Chékatta z żadną konkretną organizacją terrorystyczną. Wszystko więc wskazywało na to, że nie miał on w momencie zamachu żadnych wspólników i działał sam. W związku z tą sprawą dwóm osobom zostały jednak postawione zarzuty. Pierwsza jest oskarżona o to, iż udzieliła Chékattowi schronienia w momencie, kiedy już był on poszukiwany przez policję. Drugiej zarzucono ułatwienie zamachowcowi zdobycia broni palnej, którą się posługiwał podczas zamachu.

Od godzin porannych 12 grudnia Chérif Chékatt był najintensywniej poszukiwanym zbiegiem nad Sekwaną. W próbie jego ujęcia brały udział najbardziej elitarne jednostki francuskiej policji i żandarmerii oraz oddziały wojskowe (w sumie 750 osób). W pościgu brały również udział niemieckie i szwajcarskie służby antyterrorystyczne. Jak już bowiem była mowa, wiele wskazywało na to, że zamachowiec mógł zbiec do Niemiec lub Szwajcarii.

Jednak Chérif Chékatt nie uciekł za granicę, ale, jak się okazało, po zamachu wrócił do dzielnicy, w której się urodził i gdzie policja straciła jego ślad w nocy z 11 na 12 grudnia.

13 grudnia w godzinach popołudniowych alarmowa centrala policji przyjęła zgłoszenie od kobiety, która widziała poszukiwanego w Strasburgu, w dzielnicy Neudorf. Zbieg miał do niej podejść i poprosić o pomoc, ponieważ był ranny w rękę. Kobieta uciekła, a o zdarzeniu poinformowała policję. Po przyjęciu tego zgłoszenia w dzielnicy Neudorf rozpoczęła się kolejna operacja antyterrorystyczna. Chérif Chékatt został namierzony przez patrol policjantów należących do brygady BST (Brigade Spécialisée de Terrain). Trzech policjantów zauważyło go przy budynku mieszkalnym przy ulicy Lazaret 70. Próbowali go zatrzymać, kiedy rzucił się do ucieczki. Zamachowiec nie zamierzał się poddać i strzelił do policjantów z broni, której użył dwa dni wcześniej w zamachu. Trafił w tylne drzwi radiowozu policyjnego. Policjanci odpowiedzieli natychmiast ogniem i oddali w jego stronę w sumie 6 strzałów. Chérif Chékatt zginął na miejscu, niemal dokładnie dwie doby po dokonaniu zamachu. Po unieszkodliwieniu zamachowca policjanci otrzymali oklaski od mieszkańców dzielnicy (rzecz we Francji nadzwyczaj rzadko spotykana…).

Cały artykuł Zbigniewa Stefanika pt. „Zamach w Strasburgu” znajduje się na s. 16 styczniowego „Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Zbigniewa Stefanika pt. „Zamach w Strasburgu” na s. 16 styczniowego „Kuriera WNET”, nr 55/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Stefanik: Nowy traktat niemiecko-francuski to element kampanii wyborczej do PE. Nie wnosi nic nowego

Zbigniew Stefanik o nowym traktacie pomiędzy Niemcami a Francją podpisanym we wtorek w Akwizgranie: Nowa umowa jest zmodyfikowaną wersją Traktatu Elizejskiego. Ma pogłębić partnerstwo obu krajów.

– Wydaje się, że ten traktat nie zastępuje a raczej uzupełnia Traktat Elizejski i jest bardziej wydarzeniem politycznym aniżeli merytorycznym, bowiem jego przepisy nie zmienia zasadniczo współpracy francusko niemieckiej – zaznacza Zbigniew Stefanik, korespondent polskich mediów we Francji.

Zdaniem Stefanika, nowa umowa jedynie precyzuje pewne kwestie, w szczególności te związane ze współpracą transgraniczną oraz z rozwojem infrastruktury drogowej.

Korespondent podkreśla, że należy spoglądać na ten traktat jak na przygotowywanie się Francji i Niemiec do wyborów europarlamentarnych, które odbędą się 26 maja.

Jest to z pewnością jeden z elementów budującej się nad Sekwaną strategii politycznej, która ma podkreślić współpracę niemiecko-francuską i pewną wizję Unii Europejskiej stojącej niejako w kontrze do propozycji premiera Włoch czy premiera Węgier.

Zapraszam do wysłuchania całej rozmowy!

JN

 

 

 

 

 

 

Stefanik: Samobójca wezwał swoich rodaków do kolejnej rewolucji przeciwko władzom

Trzydziestodwuletni tunezyjski dziennikarz zdecydował się popełnić samobójstwo przez podpalenie. Ten dramatyczny gest miał zagrzać jego rodaków do walki ze skorumpowanym rządem- mówi Zdzisław Stefanik

Nasz korespondent, Zbigniew Stefanik, mówi o drastycznym wydarzeniu, które miało miejsce w czwartek w Tunezji. W al- Kasrajn 32-letni dziennikarz Abderrazak Zorgui dokonał wówczas samospalenia. Powodem jego czynu był zły stan gospodarczy w jego kraju. Na wideo nagranym przed śmiercią wezwał swoich rodaków do kolejnej rewolucji przeciwko władzom. W mieście al-Kasrajn doszło więc do starć protestujących z policją. Oficjalne kanały rządowe mówią o co najmniej sześciu ciężko rannych policjantach.

Do złudzenia przypomina to sytuację sprzed 8 lat, gdy z powodów politycznych samobójstwo przez podpalenie popełnił drobny handlarz Mohammed Bouazizi. Jego śmierć doprowadziła do zamieszek, która obaliła wieloletniego prezydenta Tunezji Zina al-Abidina Ben Alego, co było początkiem arabskiej wiosny. Do roztrwonienia dziedzictwa tego właśnie ruchu nawiązał w pożegnalnym wideo Zorgui.

Więcej informacji w audycji Radia WNET

mf

Stefanik: Bartosz Niedzielski, Polak który zmarł po zamachu, był wyjątkowo lubiany przez lokalną społeczność

Sylwetkę Bartosza Niedzielskiego, Polaka, który zginął próbując ratować ludzi przed śmiercią z rąk terrorysty podczas zamachu w Strasburgu, przedstawia nasz francuski korespondent, Zbigniew Stefanik

Nasz francuski korespondent Zbigniew Stefanik mówi na antenie Poranka WNET o śmierci 36-letniego Polaka, Bartosza Niedzielskiego, który został ciężko ranny podczas próby powstrzymania zamachowcy odpowiedzialnego za atak  terrorystyczny w Strasburgu. Polak zmarł w szpitalu w niedzielę wieczorem, po pięciu dniach walki o życie. Niedzielski był piątą ofiarą śmiertelną zamachu. W szpitalu znajduje się jeszcze dziewięć osób, które zostały ranne w ataku terrorystycznym. Stefanik chwali postawę Niedzielskiego, wspomina, że był zaangażowany społecznie, cieszył się sympatią wśród lokalnej Polonii. Stefanik dodaje z niejakim rozgoryczeniem, że francuskie media piszą niestety bardzo mało o bohaterskim Polaka.

Ponadto nasz korespondent komentuje dalsze losy ruchu „żółtych kamizelek”, które w sobotę nielicznie protestowały na ulicach Paryża. Fala protestów na razie osłabła, w całej Francji w protestach udział brało jedynie 66 tysięcy. Emmanuel Macron zapowiedział konsultacje obywatelskie w celu rozwiązaniu kryzysu. Stefanik dodaje, że Francuzi wchodzą w okres świąteczny, idzie zima, więc skala protestów będzie słabnąć.

Wysłuchaj naszej rozmowy już teraz!

mf