Rakowski: Irański program nuklearny zagrażał głównie Arabii Saudyjskiej. Ajatollahowie boją się, że Chiny są za silne

Paweł Rakowski pięć miesięcy po zamordowaniu gen. Sulejmaniego przez USA o możliwej zbieżności interesów Teheranu i Waszyngtonu, rywalizacji Iranu z Rosją i planach aneksji Terytoriów Okupowanych.

Jesienią 2019 roku przez szyicki półksiężyc czyli przez irańskie kondominium przeszedł przeszła fala protestów antyrządowych zarówno rząd Mahdiego w Iraku jak i też rząd Haririego w Bejrucie został obalony no i przyjeżdża kazał Sulejman żeby kierować zaistniałą sytuację zgodnie z interesem Teheranu.

Paweł Rakowski przypomina okoliczności zamachu na gen. Kasema Sulejmaniego, który Amerykanie przeprowadzili na początku roku. Zauważa, że

Irański program nuklearny zagrażał głównie Arabii Saudyjskiej.

Jak przypomina, Kasem Sulejmani mówił, iż „z Królestwa Saudów zostaną tylko dwa święte meczety”. Po śmierci generał stał się symbolem dla swego narodu.

Miliony ludzi żegnało Kasema Sulejmaniego.

Sytuacja ta wzmocniła wewnętrznie reżim ajatollahów. Ze strony tego ostatniego Amerykanie musieli spodziewać się odpowiedzi na swój zamach. Odpowiedzią, jak mówi Rakowski, miało być wypchnięcie Amerykanów z Bliskiego Wschodu, a przede wszystkim z Iraku. Z tego ostatniego jednak Amerykanie i tak się wycofują. Negocjują oni z nowym irackim rządem wycofanie swoich kontyngentów. Gdy to zrobią zasługę będzie sobie przypisywał Teheran. Dziennikarz zwraca uwagę, że

Zastanawiające jest to, że cała sprawa z Kasemem Sulejmanim jakoś wielce nie cieszyła Izrael.

Irański generał, tak jak zlikwidowany Baha Abu al-Ata, przywódca Islamskiego Dżihadu w Strefie Gazy i Hasan Nasrallah, przywódca Hezbollahu; należał do osób priorytetowo przeznaczonych do likwidacji przez izraelski wywiad. Jednak Izraelczycy nie skaczą po dachach z radości. Jak mówi Rakowski:

Pojawiają się koncepcje takie, że to ten zamach miał prowadzi do pewnej zbieżności interesów Teheranu i Waszyngtonu, ponieważ jak widzimy na samą mapę te interesy muszą być zbieżne.

Zauważa, że Iran to wielki konkurent Rosji. Rozbieżność ich interesów widać w Syrii. Jednocześnie ajatollahów niepokoi zbytni wzrost potęgi Chin, który grozi popadnięciem ich kraju w poddaństwo:

 Chiny oczywiście nie mają w tym interesu, ale mogą usunąć ajatollahów. To jest krok na który Stany Zjednoczone i Zachód się raczej nie może zdecydować w najbliższej przyszłości.

Rozmówca Jaśminy Nowak komentuje również sytuację Palestyńczyków, których terytoria chce anektować Izrael. Stwierdza, że nieprawdą jest, ze Palestyńczykom nie zostało już nic do stracenia:

Informuję od wielu tygodni, że opcja jordańska może być uruchomiona, czyli tak jakby stworzenie z Jordanii Palestyny.

Wskazuje, iż Tel-Awiw musi liczyć się z tym, że inkoroporacja Terytoriów Okupowanych uniemożliwi mu jakikolwiek sojusz z państwami arabskimi. Choć Izrael może się dogadać z Saudami, Bahrajnem, czy Emiratami Arabskimi, to ludność tych państw będzie przeciwko niemu. Rakowski tłumaczy, co się stanie z Palestyńczykami z terenów, które zostaną wcielone do Izraela:

Może Palestyńczycy stamtąd dostaną takie jakby pomarańczowe dowody jak w Jerozolimie czyli że akurat oni niby mogą tam siedzieć, ale nie mają praw wyborczych.

Zauważa, że, choć jest to tematem tabu, to „większość Arabów woli mieć izraelskie dokumenty”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Duńczycy wrócą do bazy Al-Asad w Iraku 1 marca

Jak ogłosiła w poniedziałek Trine Bramsen, szefowa duńskiego MON, Dania 1 marca wyśle swój kontyngent z powrotem do irackiej bazy Al-Asad.

Stacjonujący w ramach międzynarodowej koalicji w irackiej Al-Asad personel duński to, jak przypomina Reuters, ok. 130 osób. Został on wycofany z Iraku do Kuwejtu po amerykańskim zamachu na gen. Sulejmaniego.

A.P.

Polska racja stanu po zabiciu przez Amerykanów generała Sulejmaniego/ Felieton Jana Azji Kowalskiego

Proponuję kryterium opłacalności, co dla państwa i narodu wiąże się zawsze i niezmiennie z zapewnieniem mu bezpieczeństwa zewnętrznego i możliwością rozwoju wewnętrznego. Tylko tyle i aż tyle.

Krótka wykładnia dla Witolda Gadowskiego i jego sympatyków

W swoim komentarzu tygodnia z 8 stycznia Witold Gadowski zwrócił się z prośbą, żeby ktoś wreszcie mu wytłumaczył, na czym polega polska racja stanu. Nikt z rządu nie odpowie, a i sam Witold Gadowski również nie oczekuje odpowiedzi. Potwierdził to w następnym zdaniu, twierdząc, że polską racją stanu jest głoszenie prawdy. Jednak spróbuję się nie zgodzić i zgłaszam się do odpowiedzi na wcześniej postawione pytanie: co jest polską racją stanu?

Najpierw przyjrzę się kryterium prawdy, a potem spróbuję rozdzielić osobne porządki, które Witold Gadowski z góralską pasją miesza i podgrzewa ku uciesze wiernych fanów.

Kryterium prawdy, które próbuje on ustanowić jako główne w myśleniu o interesie państwa polskiego, jest bardzo ryzykowne w sferze geopolityki, ale niech będzie.

Obalenie w Iranie lewicowego rządu Mohammada Mosadeka, który chciał znacjonalizować wydobycie ropy naftowej na terenie tego państwa, Publicysta przedstawia jako przykład złej i agresywnej amerykańskiej polityki na Bliskim Wschodzie. Obalenie zerkającego w stronę Związku Sowieckiego Mosadeka, w czym duży udział odegrały CIA i MI6, to oczywiście fakt. Ale czy wyjaśniająca wszystko prawda? Przecież Prawda nie może być wyrywkowa i zaczynać się od dogodnego dla nas roku, miesiąca czy dnia.

Dlatego cofnijmy się o parę lat. Do czasów, gdy roponośne złoża kryła jałowa pustynia, a zamieszkujące ją plemiona egzystowały w nędznych warunkach. Ich wartość wynosiła wtedy ZERO, zwłaszcza dla ludów cwałujących po nich na wielbłądach. Dopiero ogromny nakład finansowy, technologiczny i duch ryzyka Zachodu wydobył tę wartość na powierzchnię ziemi. I dopiero wtedy, gdy uśpiony potencjał został obudzony i zamieniony w petrodolary, nie oglądając się wstecz, przychodzi populistyczny przywódca, który mówi ludowi, że to jest jego ziemia, jego złoża i jego powinny być wszystkie pieniądze z eksploatacji. Oczywiście zostaje entuzjastycznie wybrany.

A co z wcześniejszymi nakładami, prawami i umowami? Tak miałaby wyglądać obiektywna prawda? I dlaczego Kuwejt i Emiraty kwitną, a Iran nie potrafi nawet przerobić własnej ropy? A Wenezuela, która rzyga ropą i znacjonalizowała ją dawno temu, właśnie zbankrutowała? A może na te pytania też warto by było odpowiedzieć zgodnie z kryterium prawdy? Ale nie tej trzeciej z Tischnerowskich prawd.

Dlaczego, w swoim umiłowaniu prawdy, słowa naszych bliźnich w Wierze, Amerykanów, traktuje Pan na równi ze słowami wyznawców Allacha, pozostawiając rzekomo wolny wybór umysłowi widza? Wiedząc zarazem, jak nietolerancyjną, fanatyczną i fałszywą religią jest islam. I przez jakiego oszusta został stworzony.

I po co te opowieści, że Iran to Persowie, a nie Arabowie, i że to wszystko zmienia? Przecież to bzdury, skoro wiemy, że Iran (Persja) został podbity przez Mahometa w połowie VII wieku. Cała warstwa rządząca musiała przyjąć islam. Chomeini i jego następcy, którzy rządzą współcześnie Iranem, to tylko w 50% Persowie, w 99% mahometanie, podobnie jak zabity generał Sulejmani. A pierwotną perską religię, czyli zoroastryzm, wyznaje jedynie kilka/kilkanaście tysięcy osób. Odejście od islamu jest przecież w tej innej Persji karane śmiercią, podobnie jak w Pakistanie czy Arabii Saudyjskiej. Ale to Arabii Saudyjskiej powinniśmy nie lubić, bo… jest sojusznikiem USA(?)

Rozdzielmy jednak porządki. Przecież już Pan Jezus apelował o ich niemieszanie. Oddajcie Bogu co boże, a Cezarowi co Cezara – możemy przeczytać w Ewangeliach. Jezus Chrystus, Syn Boga Jedynego, udzielił nam jednoznacznej i niepodważalnej do końca świata wskazówki. (Dlaczego nic sobie nie robimy z Jego nauki?). I przyjmijmy kryterium ustanowione przez Jezusa Chrystusa za wiążące dla nas, a nie to proponowane przez Witolda Gadowskiego, niezależnie od pomniejszych sympatii. A jeżeli tak, to musimy zrezygnować z kryterium cząstkowej prawdy w pojmowaniu świata i roli w nim Polski. I poszukać innego kryterium polskiej racji stanu.

Proponuję kryterium opłacalności, nie odkrywając przecież niczego nowego. A opłacalność dla państwa i narodu wiąże się zawsze i niezmiennie z zapewnieniem mu bezpieczeństwa zewnętrznego i możliwością rozwoju wewnętrznego. Tylko tyle i aż tyle.

Zapytajmy zatem: czy położeni między Niemcami i Rosją (o czym Witold Gadowski wielokrotnie przypomina) możemy opierać nasze bezpieczeństwo zewnętrzne i rozwój wewnętrzny na poparciu Baszara al-Asada, irańskich ajatollahów i Strażników Rewolucji, Hezbollahu, czy wręcz samego przywódcy Autonomii Palestyńskiej? Bo przecież niedawno zabity, odpowiedzialny za śmierć wielu żołnierzy amerykańskich generał Sulejmani już nam nie pomoże.

Na koniec chcę oświadczyć, że Iran, Irak, Syrię i Liban zamieszkuje prawdopodobnie wielu przyzwoitych ludzi. I podobnie jak generał Sulejmani kochają swoje żony i dzieci. Myślicie, że w Arabii Saudyjskiej, Izraelu i Stanach Zjednoczonych jest inaczej?

Jan A. Kowalski