Bołkun: Współpracownicy gubernatora Obwodu Lwowskiego to młodzi self-made mani, myślący po europejsku

Cmentarz Orląt Lwowskich, współpraca z Polską, reformy na Ukrainie i wybory samorządowe. O tym, kontynuujący ukraiński zwiad WNET, Paweł Bobołowicz rozmawia z Andrijem Bołkunem.

Paweł Bobołowicz jest obecnie we Lwowie, gdzie siedzi wraz z Andrijem Bołkunem, szefem służby patronackiej gubernatora Obwodu Lwowskiego, w kawiarni przy ul. Teatralnej. Korespondent opowiada  w kilku słowach o okolicy, w jakiej się znajdują. Tutaj znajduje się, obecnie grekokatolicki, kościół św. Piotra i Pawła, gdzie żegna się ukraińskich żołnierzy „którzy zginęli wojnie przeciw rosyjskiemu okupantowi”. Tu jest także budynek dawnego Kolegium Jezuickie, w którym, jak przypomina tablica, uczył się Bohdan Chmielnicki, mimo swego prawosławnego wyznania. Bobołowicz dodaje, że uczniem Kolegium był także książę Jeremi Wiśniowiecki.

Jestem dziennikarzem i analitykiem. Średnia wieku u nas w urzędzie wojewódzkim wynosi 30 lat. To bardzo młody zespół. […]  To są ludzie, którzy nie pamiętają Związku Radzieckiego,  ludzie nowej generacji, którzy nie znają starych układów partyjnych. Większość z nich studiowała w Europie, znają po kilka języków obcych.

Rozmówca naszego korespondenta od niedawna jest szefem gabinetu gubernatora lwowskiego. Od momentu, kiedy pracują tam nowi urzędnicy, którzy, jak mówi Bołkun, „myślą po europejsku”, można zauważyć zmianę charakteru pracy urzędu lwowskiego gubernatora. Albowiem młoda kadra odchodzi od standardów radzieckich, a wprowadza zachodnie.

Cmentarz [Orląt Lwowskich — przyp. red.] jest na miejscu. Codziennie odwiedzają go tysiące turystów z Polski i Ukrainy. Cmentarz jest w opiece raczej rady miejskiej niż urzędu wojewódzkiego.

Urzędnik mówi o relacjach polsko-ukraińskich. Nie widzi problemu w obecnym stanie Cmentarza Orląt Lwowskich. Stwierdza, że we Lwowie „urzędnicy wyższego szczebla znają język polski”, co ułatwia rozszerzanie współpracy z Polską. Ostatnio ich urząd odwiedziła wojewoda podkarpacki, Ewa Leniart. Rozmawiano o poszerzaniu przejść granicznych i nowych połączeniach transgranicznych.

W przyszłym roku będzie zmiana układy administracyjnego na Ukrainie. Zamiast 450 będzie ich rejonów tylko 100.

Ze zmianą administracyjną wiąże się konieczność przeprowadzenia nowych wyborów samorządowych, których Bołkun wieści sukces nowym partiom, a starym wynik na poziomie progu wyborczego.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!


K.T./A.P.

Co przyniosą Ukrainie rządy Zełenskiego?/ Wywiad Pawła Bobołowicza z Witalijem Portnikowem, „Kurier WNET” nr 60/2019

Państwo jest ostoją nacji – jak Polska dla Polaków, Niemcy dla Niemców, Izrael dla Żydów. Ukraina jest dla tych, którzy chcą być Ukraińcami. Inni wyjadą albo ze swoimi terenami przyłączą się do Rosji.

Paweł Bobołowicz
Witalij Portnikow

„Zełenski to produkt konsensusu oligarchów”

Co czeka Ukrainę pod rządami Wołodymira Zełenskiego? Czy może dojść do zmiany jej granic, otwartej wojny z Rosją? Czy Ukraina może się rozpaść? Czy mieszkańcy Ukrainy sformowali polityczną nację, czy jej tworzeniu będzie sprzyjał nowy prezydent Wołodymyr Zełenski i jaki wpływ mają na niego oligarchowie? Czy Ukrainie grozi dyktatura? Z ukraińskim publicystą, dziennikarzem, pisarzem Witalijem Portnikowem rozmawia Paweł Bobołowicz.

Wydarzenia Rewolucji Godności i pięć lat obrony przed rosyjską agresją miały przyczynić się do budowania etosu współczesnego uriańskiego narodu. Jednocześnie po tych pięciu latach wybory prezydenckie na Ukrainie wygrywa Wołodymyr Zełenski – człowiek, który politycznie jest… znikąd. W czasie kampanii wyborczej nie były znane jego poglądy na żaden z dotychczasowych kluczowych problemów Ukrainy. Ani w odniesieniu do Zachodu, ani Wschodu. Nie był znany jego stosunek do ukraińskiej historii i ukraińskiego języka. Znane były żarty z jego występów kabaretowych – często bardzo proste, płytkie, wręcz prymitywne. Czy taki wybór nie przeczy poglądowi o formowaniu się współczesnego ukraińskiego narodu?

Moim zdaniem, po pierwsze, nie można mówić o tworzeniu się ukraińskiego narodu – chodzi o budowanie ukraińskiej nacji politycznej. Ta nacja polityczna jest złożona z różnych grup etnicznych. Od etnicznych Ukraińców do Rosjan, Żydów, Rumunów i innych, z różnych grup mieszkających w różnych regionach Ukrainy. To budowanie odbywa się na dwóch poziomach. Pierwszy – i to jest oczywiste, i Pan o tym mówi – to jest tożsamość, to jest język ukraiński, to jest historia ukraińska. Drugim – i to jest faktyczny wyznacznik elektoratu Wołodymyra Zełenskiego – jest sprawiedliwość. W różnych jej wymiarach. Od bolszewickiego do cywilizowanego.

Żyjemy w kraju oligarchicznym, w kraju skorumpowanym, w którym elity nie są zjednoczone z narodem. Moim zdaniem wybór pana Zełenskiego to jest faktyczny rezultat właśnie tego drugiego poziomu. Tej idei sprawiedliwości.

Dlatego, że politycy nie są z tej samej gliny, co zwykli ludzie, a oni właśnie zechcieli prezydenta – zwykłego człowieka.

Mówiłem o tym już 10 miesięcy temu. Twierdziłem, że nie będzie prezydentem ani Petro Poroszenko, ani Julia Tymoszenko. W jednym z wywiadów, dla programu telewizyjnego Ukrlive TV, powiedziałem, że prezydentem będzie „nikt”. Nie ma znaczenia, kim jest ten „nikt”. Po prostu ktoś, kto nie pochodzi ze świata polityki, nie z procesów politycznych i który będzie mógł mówić ludziom „jestem taki jak wy”. Co prawda to nie sam Zełenski mówił ludziom, że jest taki jak oni, ale to mówiła postać z filmowego serialu Sługa narodu. Naprawdę „projekt Zełenski” to nie są dowcipy Kwartału 95 (kabaret Zełenskiego; przyp. red.), to nie jest jakiś żart – to jest cały projekt technologiczny. Serial Sługa narodu przekonywał ludzi, że prezydent może być z narodu, że może być taki jak oni. A to jest zwykły populistyczny projekt i w każdym państwie populista mówi, że jest „z narodu”, a inni politycy z narodu nie są. To jest taka odmiana demokracji w naszym świecie – są ludzie, którzy mówią o sobie, że są narodem, a inni nie są narodem; i że oni są z prawdziwego narodu, a ten, kto się z nimi nie identyfikuje, do prawdziwego narodu nie należy.

Czy to, że Ukraińcy dali się złapać w taką prostą socjotechniczną pułapkę, nie świadczy o tym, że jest poważny problem z dojrzałością ukraińskiego narodu politycznego?

Oczywiście, i mówiłem już o tym w 2014 roku w czasie Rewolucji Godności. Mówiłem, że jej pierwszym rezultatem powinno być powstanie ukraińskiej nacji politycznej, ale nie wiedziałem, jaka będzie jakość tej nacji. Teraz możemy stwierdzić dokładnie, jak ta jakość jest niska. Ta polityczna nacja jest na razie w trakcie drogi do współczesnego świata. Nie wiem, ile na to potrzeba czasu: 25, 30 lat? Nie wiem, ile to może trwać w perspektywie historycznej i nie wiem, w jakich granicach geograficznych będzie to państwo istnieć już po okrzepnięciu tej politycznej nacji. Nie potrafię tego przewidzieć.

To wydaje się być bardzo niebezpieczna perspektywa. Zarówno w kontekście możliwych zmian granic, jak i wniosku o niedojrzałości politycznej. Wielu przeciwników państwowości Ukrainy, a tacy także zdarzają się w Polsce, uważa, że Ukraińcy nie zasługują na własne państwo…

Nie wiem, czy są jakieś narody, które zasługują albo nie zasługują na własne państwo. Można powiedzieć, że żaden naród europejski nie zasługuje na swoje państwo, bo i Polacy, i Francuzi, i Belgowie, i Czesi, i Słowacy – wszyscy nie dali rady w czasie II wojny światowej obronić swoich państw. Polska jest teraz w innych granicach, niż była przed wojną. Ma granice, jakie zostały ustalone przez państwa-sojuszników, a nie te, w jakich żyje naród polski.

Jasne, że państwowość ukraińska będzie tam, gdzie da radę realnie przetrwać, a nie w granicach zaproponowanych przez bolszewików i funkcjonujących od 1917 do 1991 roku.

Faktycznie Ukraina radziecka była sformowana z różnych regionów i z różnych wyobrażeń o jej przyszłości i perspektywach. I teraz możemy zobaczyć odmienność tych regionów i tych poglądów. W innym rozdaniu, innym czasie wszystkim ludziom od Użhorodu do Charkowa bliska jest idea sprawiedliwości.

Ale dalej to niebezpieczeństwo w Pana wypowiedzi pobrzmiewa. Czy można sobie wyobrazić, że Ukraina bez Krymu i Donbasu to byłaby Ukraina bardziej stabilna politycznie?

Moim zdaniem stabilnie politycznym krajem jest kraj, w którym wszyscy ludzie mają wspólny pogląd na jego przyszłość. Na europejską, demokratyczną przyszłość. I na tożsamość. I jeśli jest jakaś część ludności, która nie chce tej tożsamości, to jest oczywiste, że ich się nie zmieni i nie przekona. Wiele osób, które mieszkają na Ukrainie, żywi iluzję, że jak ktoś nie jest Ukraińcem, to można go do tego przekonać. Nie chodzi o pochodzenie, ale o polityczne tego rozumienie. Wcześniej czy później z tymi ludźmi trzeba się będzie rozstać, bo i tak nic z tego nie będzie. Czy mamy żyć 10, 20, 30 lat z takimi problemami, jakie Polska miała przed wojną? Bo przecież Ukraińcy w Galicji Wschodniej nie chcieli być Polakami, chociaż mogli. A Żydzi chcieli być Polakami, ale tego nie chciało państwo polskie i społeczeństwo polskie.

Z tych, co nie chcieli być Polakami, chciano zrobić Polaków, a ci, którzy chcieli nimi być – tych nie chciano. Po co mamy powtarzać wszystkie te problemy w państwie ukraińskim?

Wyjściem z tego jest zbudowanie nowoczesnego państwa, z poczuciem perspektywy narodowej i ekonomicznej. Państwo wszystkich ludzi mieszkających od Charkowa do Użhorodu, które zaspokoi ich potrzeby i oczekiwania. Odpowiedzią na to wszystko będzie historia. Nie mogę Panu powiedzieć, jak to ma się stać. Czy kogoś oddać – nie, oczywiście, że nie. Czy ma wybuchnąć jakiś konflikt pomiędzy regionami – oczywiście, że nie. Ale tylko historia może nam odpowiedzieć, jak będziemy współistnieć.

Czy prezydent Zełenski odpowiada tej wizji stworzenia współczesnej Ukrainy? I właściwie, czy już wiadomo, kim jest prezydent Zełenski i w jakim kierunku będzie podążać?

Prezydent Zełenski to typowy prezydent czasu przejściowego, i to też już mówiłem w 2014 roku. Pierwsze reformy obejmowały okres 5 lat. Po tym czasie musiał nastąpić albo dalszy czas na reformy – „reformację” – albo na „kontrreformację”. Prezydent Zełenski albo stworzy grunt dla dalszych reform, albo – poprzez swój brak kompetencji – grunt do przeciwdziałania im. Nic innego nie może zrobić, bo nie ma wizji, poglądów na świat, na państwo, na społeczeństwo. Nie ma wizji, bo nie jest politykiem, bo po prostu nie jest człowiekiem z wizją, perspektywą. Jest po prostu wypadkiem w historii ukraińskiej.

Ale jednak stoi za nim potężny człowiek, który wypadkiem w historii Ukrainy nie jest i raczej ma sformułowaną wizję, nawet jeśli nie Ukrainy, to swojej przyszłości. Nie jest tajemnicą, że sponsorem Zełenskiego, nie tylko politycznym, jest oligarcha Ihor Kołomojski. Jak Pan ocenia jego wpływ i wpływ tego środowiska na nowego prezydenta?

Ihor Kołomojski nie jest jedynym sponsorem Wołodymyra Zełenskiego. Zełenski to produkt oligarchicznego konsensusu. Konsensusu pomiędzy Pińczukiem, Firtaszem i Kołomojskim – potężnymi ukraińskimi oligarchami. To jest prawda. Ale prawdą jest również to, że taki konsensus był i za Poroszenki w 2014 roku po Rewolucji Godności, a także i za Janukowycza w 2010 roku. Tylko wtedy konsensus obejmował Kołomojskiego, Firtasza, Pińczuka i Achmetowa.

Ale tak naprawdę wpływy oligarchów nie są już tak decydujące dla rozwoju kraju. Dlaczego? Pieniądze na wydatki budżetowe, na problemy socjalne, na wojnę Zełenski może mieć już nie od Kołomojskiego, nie od Pińczuka, nie od Firtasza, lecz od międzynarodowych organizacji finansowych. I moim zdaniem wpływ oligarchów będzie się zmieniać za 3–5 miesięcy. Nie będzie już taki jak teraz. Ukraina znajdzie się faktycznie pod kontrolą krajów, które ją otaczają. Albo krajów wschodu, albo zachodu. Ukraina bez pieniędzy, zadłużona wobec wszystkich organizacji międzynarodowych, nie może być niezależnym aktorem światowej gospodarki. Jak w gospodarce światowej zaczną się problemy w 2019, 2020 roku, zła sytuacja Ukrainy będzie się z czasem tylko potęgować. Dlatego Kołomojski, Pińczuk chcą zachować swoje wpływy, ale konkretnie nie mogą nic prezydentowi zaproponować.

Ale czy oni chcą coś zaoferować, czy może coś zabrać?

Oni chcą kupić wszystko, co tu jest, ale czy mogą to zrobić, to tego nie wiem.

Kołomojski na przykład chciałby odzyskać może nawet nie tyle Prywatbank, co wyciągnąć z niego pieniądze. Przecież mówi o tym oficjalnie…

Kołomojski chciałby defaultu, żeby wszystko upadło, żeby ludzie pozostali bez pieniędzy, żeby tu wszystko było za kopiejki i żeby to wszystko wykupić. Ale nie wiem, czy rozumie, że rządy Zełenskiego nie wytrzymają nawet miesiąca, jeśli zdarzy się taka sytuacja. Będą strajki, protesty społeczne, rewolucja. I nic nie kupi, a może jeszcze stracić to, co ma.

Ukrainę czekają wybory parlamentarne. Data lipcowa okazuje się nie być wcale taka pewna, ale tak czy inaczej, w tym roku wybory się odbędą. Wszystkie sondaże wskazują, że wygra je prezydencka partia Sługa Narodu –siła polityczna, o której nie wiadomo nic. Duże poparcie mają też te siły, które wcześniej były zapleczem Janukowycza.

Tak rzeczywiście jest. „Efekt Zełenskiego” przeniesie się również na wybory parlamentarne. Jeśli będą za 2 miesiące, to większość w parlamencie będzie mieć partia Zełenskiego, jak za 3–4 miesiące, to wciąż uzyska większość głosów, ale już może nie tak przeważającą. Tylko co z tego?

Co zrobi taki rząd w tym biednym kraju, w którym ludzie nie chcą płacić podatków, w którym faktycznie korupcja jest sensem życia społecznego, gdzie przemyt wyznacza ceny we wszystkich sklepach? I jak to zmienić?

Życie ludzi zmieni się nie na lepsze, ale na gorsze. Ludzie odczują zmianę na lepsze tylko wtedy, kiedy zapanują normalne relacje ekonomiczne. Przecież dzisiaj w każdym sklepie jest czarny, szary import i ceny, jakie płaci Ukrainiec za produkt, to nie ceny, jakie płaci w Polsce Polak. Faktycznie społeczeństwo jest w kryminalnym związku z kontrabandą i korupcją. Każdy przeciętny Ukrainiec jest sojusznikiem kontrabandy we własnym kraju. Żeby to zmienić, musimy płacić większe podatki, nie takie jak teraz: po 5 procent wymyślonych podatków funkcjonujących w przedziwnych układach. I tylko musi powstać droga do realnej zmiany, do wyjścia z korupcji. Przeciętny Ukrainiec tego nie zrozumie, bo chce sprawiedliwości nie dla siebie, a dla innych. Chce, żeby to nie urzędnik miał wielkie pieniądze, tylko żeby on sam je miał. Wszyscy są małymi przemytnikami i „korupcjonerami”. Ale tak nie może być. Pierwszy krok do realnej zmiany sytuacji z korupcją to zmiana sytuacji w społeczeństwie.

To jak do tej zmiany ma dojść? Czy na Ukrainie może wybuchnąć kolejna rewolucja?

Nie wiem. Rewolucja na Ukrainie oznacza powstanie niepodległościowe. Nie wiem, czy prezydent Zełenski będzie demontować ukraińską niepodległość, czy będzie sojusznikiem Władimira Putina. Moim zdaniem teraz nie. Ale może będą strajki, społeczne, polityczne protesty. Jeśli nie nastąpi bowiem jakaś zmiana w ciągu 5–6 miesięcy, to Zełenski będzie najmniej popularnym politykiem w tym kraju.

Jest oczywiste, że do przeprowadzenia zmian potrzeba 5–10 lat, ale ludzie nie chcą czekać i jak Zełenski nic nie zmieni, to stanie się wrogiem każdego, kto na niego głosował.

Są dwie drogi wyjścia: albo realna dyktatura, nie taka jak Putina, ale raczej jak Łukaszenki na Białorusi – ale Zełenski nie jest typem takiego dyktatora. Drugi wariant to krach tego reżimu i zmiana na jakiś nowy. To jest realne.

Świat zewnętrzny wydaje się być zmęczony problemami Ukrainy, które oczywiście nie są tylko jej problemami. Ale po wyborach czuje się nowy oddech – oto przyszedł człowiek, który może doprowadzi do kompromisu z Rosją. Być może będzie on niekorzystny dla Ukrainy, ale pozwoli otworzyć Zachód na współpracę z Putinem i zakończy niezrozumiałą dla świata wojnę. Czy Zachód może pozwolić na to, żeby Ukraina stała się kolejną strefą przejściową z dużymi rosyjskimi wpływami?

Jak Ukraina zechce stać się strefą wpływów Rosji, to nią będzie. Ale moim zdaniem, Ukraina tego nie zechce. Ale ważne jest, czego chce sam Putin. A Putin chce prostej sprawy: przedłużenia obecnej sytuacji do czasu, aż tereny ukraińskie zostaną inkorporowane do państwa rosyjskiego. Zresztą podobnie jak i Białoruś. On nie chce żadnego kompromisu. On wcale nie chce jakiejś neutralnej Ukrainy. On ją po prostu zamierza wcielić. Bo dla niego to terytorium rosyjskie. Dlatego mówi: „jesteśmy jednym narodem”.

Dla Putina cała Ukraina od Użhorodu do Ługańska jest Rosją. I tak myślą też mieszkańcy Federacji Rosyjskiej.

Kompromis Rosji z Zachodem to akceptacja państwa rosyjskiego od Użhodordu do Władywostoku.

Czy sami Ukraińcy zechcą się temu przeciwstawić? Która część? Te 25 procent, które nie głosowało na Zełenskiego?

Tak, oni i 50 procent elektoratu Zełenskiego też jest w stanie. Połowa ludzi głosowała za polityką narodowo-demokratyczną. 50 procent elektoratu to elektorat socjalny i kolaboracyjny – nieukraiński, politycznie indyferentny. 50 procent zaś podejmie wojnę, by bronić się przed przyłączeniem do Rosji. To będzie realna wojna w Europie, która się stanie centralnym elementem historii Europy. Być może miliony osób będą musiały wyjechać do Polski, Słowacji, innych krajów zachodnich. Realne mogą być naloty bombowe na Kijów, Lwów. Jeśli nastąpi zagarnięcie Ukrainy przez Rosję, to będzie wojna w Europie. Jedyna szansa, by ten scenariusz się nie sprawdził, to ewolucja.

Dzisiaj następuje ewolucja i państwa ukraińskiego, i rosyjskiego. Ewolucja może zmienić te państwa i pod względem granic, i idei. Nie zawsze ewolucja jest pozytywna. Obecnie na Ukrainie mamy do czynienia z ewolucja negatywną. Ale nawet ta ewolucja negatywna jest jakimś krokiem do narodzenia nowego państwa. W realnych granicach, z realnymi ideami. Bo bez tożsamości ukraińskiej, bez historii ukraińskiej, bez poczucia odrębności – żadnego państwa nie będzie. Ani z Zełenskim, ani bez niego; ani z tymi ludźmi, którzy myślą, że ten kraj jest po to, by płacić im jakieś pieniądze, jakieś pensje, ani z tymi, którzy myślą, że to jest źródło korupcji i kontrabandy.

Państwo jest ostoją dla nacji – tak jak Polska jest dla Polaków, jak Niemcy dla Niemców, Izrael dla Żydów. Ukraina jest dla tych, którzy chcą być Ukraińcami. Inni wyjadą z kraju albo ze swoimi terenami przyłączą się do Federacji Rosyjskiej. Wcześniej czy później. To też jest ewolucja. Ważne, żeby odbyło się to bez wojny, w trakcie zmian na kontynencie europejskim. Ważne jest, żeby mieszkańcy Ukrainy zrozumieli, do czego im Ukraina jest potrzebna.

Ci, którzy teraz głosowali na Zełenskiego, nie rozumieją tego, po co im jest Ukraina.

Co musi zrobić Ukraina, żeby wygrać z Putinem?

Do zwycięstwa z Putinem trzeba stać się jak Polska albo Finlandia. Bo w 1919 roku w Polsce nie było żadnej myśli, że nie jest to Polska, bo w Finlandii nie było myśli, że to nie jest Finlandia. Polacy i Finowie gotowi byli walczyć, a Ukraińcy jakoś są już tą walką rozczarowani. Główną pretensję mają do swojego rządu, że nie zdołał zatrzymać wojny. Jeśli naród nie chce walczyć, to przegrywa i znika z politycznej mapy świata.

Jestem z narodu, który już parę razy mówił „do widzenia” różnym narodom, wśród których żył. Żydzi w Izraelu mieszkali wśród narodów, które nie chciały walczyć o swoją tożsamość, i tych narodów już nie ma – pozostała po nich tylko archeologia.

Teraz mieszkamy wśród innych narodów, które powstały w innych czasach. I te z nich, które nie chcą walczyć o wolność, nie będą istnieć już za 50 do 100 lat. Nie chcę, żeby Ukraińcy byli takim narodem, o którym będzie można jedynie przeczytać w książkach.

Co sądzi Witalij Portnikow o znaczeniu Żydów w ukraińskiej przestrzeni politycznej, a także o relacjach z Polską, mogą się Państwo dowiedzieć z dźwiękowej wersji wywiadu na www.wnet.fm.

Cały wywiad Pawła Bobołowicza z Witalijem Portnikowem pt. „Zełenski – produkt konsensusu oligarchów” znajduje się na s. 13 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Pawła Bobołowicza z Witalijem Portnikowem pt. „Zełenski – produkt konsensusu oligarchów” na s. 13 czerwcowego „Kuriera WNET”, nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

W czasie kampanii prezydenckiej Zełenski nie przerwał występów kabaretowych i niewiele mówił o programie politycznym

41-letni aktor nie angażował się wcześniej w politykę. Na Ukrainie jest znany głównie jako komik. Nikt nie przypuszczał, że zostanie politykiem, gdy zaczynała się produkcja serialu „Sługa narodu”.

Paweł Bobołowicz

Ukraińcy 31 marca br. wybierali prezydenta spośród rekordowej liczby 39 kandydatów. Ale to dopiero było preludium walki, która będzie się toczyć w II turze wyborów z finałem 21 kwietnia br. Pierwszą turę z ponad 30% poparciem wygrał komik i aktor Wołodymyr Zełenski. O prezydenturę walczy z nim Petro Poroszenko, który zdobył w pierwszej turze niecałe 16%. (…)

Poroszenko musi pokonać Wołodymyra Zełenskiego – człowieka, o którym jeszcze niedawno było wiadomo tylko to, że jest komikiem, który stał się popularny dzięki zagraniu roli ukraińskiego prezydenta w filmie Sługa narodu.

Nie ulega jednak wątpliwości, że chcąc go pokonać, przede wszystkim uderzy w Ihora Kołomojskiego, swojego głównego konkurenta politycznego i biznesowego, który jest cieniem, a może właściwie prawdziwym obliczem Zełenskiego.

Fenomen wyniku Zełenskiego nie da się zamknąć stwierdzeniem, że jest to tylko efekt sprytnej technologii wyborczej. Po pierwsze Ukraińcy chcą zmiany politycznej elity, chcą nowych twarzy. Na razie, pomijając naiwność próby realizowania tego oczekiwania poprzez wybór osoby, która do tej pory nie miała nic wspólnego z polityką i która jednocześnie jest w nią dramatycznie uwikłana, trzeba zauważyć, że ukraińskie elity od lat na to pracowały. Dziś olbrzymia część elektoratu powiedziała politykom: dość. (…)

Zełenski nie jest jednak tylko komikiem i aktorem, ale też współwłaścicielem firmy producenckiej Kwartał 95, a jak się okazało w czasie kampanii, także udziałowcem firm producenckich w Rosji i zarejestrowanych na Cyprze (m.in. Green Family LTD). W 2017 roku, według oficjalnych deklaracji, zarobił 7,3 mln UAH (ponad milion złotych). Na kontach bankowych ma 434 tys. USD i 1,2 mln UAH. W gotówce trzyma 285 tys. USD, 50 tys. euro i 220 tys. UAH. Pod Kijowem ma dom o powierzchni 353 m2, w Kijowie 132-m mieszkanie, jest współwłaścicielem jeszcze dwóch mieszkań w Kijowie (255 i 199 m2). Oprócz tego mieszkania w Kijowie i w Jałcie ma jego żona. W deklarację wpisał jeszcze mieszkanie wynajmowane w Londynie i jedno w Kijowie, należące do cypryjskiej firmy. Jak przystało na ukraińskiego biznesmena, posiada też dobre zegarki firm: Rolex, Breguet, Bovet, Piaget, Tag Heuer i samochód land rover o wartości 4,7 mln UAH, a jego małżonka jeździ mercedesem klasy S za 1,8 mln UAH. Ukraińscy dziennikarze znaleźli też 15-pokojowy dom aktora we włoskim kurorcie Forte dei Marmi o wartości 3,8 mln euro. Zełenski nie wpisał go do deklaracji majątkowej, bo jak twierdzą jego sztabowcy, dom należy do firmy, a nie bezpośrednio do aktora. Produkcja filmowa Zełenskiego stanowi lwią część zawartości kanałów należących do Kołomojskiego. Dlatego też należy uważać, że w tym sektorze Zełenski jest partnerem biznesowym oligarchy. Jednak patrząc na skalę interesów, nie ma wątpliwości, kto od kogo w tym układzie zależy.

41-letni aktor nigdy wcześniej nie angażował się w politykę. Na Ukrainie jest znany przede wszystkim jako komik. I nikt nie mógł przypuszczać, że zostanie politykiem, gdy zaczynała się produkcja serialu Sługa narodu w 2015 r. Jednak już rok później powstał pierwszy wariant partii, która w 2017 r. zmieniła nazwę na tożsamą z tytułem serialu, a w styczniu 2019 r. partia Sługa narodu wysunęła na kandydata na prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, aktora, który w serialu gra główną rolę. Czy zatem serial od początku był politycznym projektem?

Serial opowiada historię ukraińskiego nauczyciela, który zostaje sfilmowany przez swoich uczniów w momencie, kiedy w niewybredny sposób krytykuje ukraińską rzeczywistość. Wideo podbija sieci społecznościowe, a nauczyciel Wasyl Hołoborodko (grany przez Zełenskiego) w efekcie wygrywa wybory prezydenckie. Hołoborodko to zwyczajny Ukrainiec, mieszkający w typowym ukraińskim bloku, z rodziną i problemami przeciętnego Ukraińca. W zderzeniu ze światem polityki stara się pozostać sobą i prowadzić dalej zwyczajne, uczciwe życie.

Kampania Zełenskiego wykorzystuje jego popularność jako aktora i komika. W czasie kampanii prezydenckiej Zełenski nie przerwał swoich występów kabaretowych, ale właściwie nie spotykał się w klasyczny sposób ze swoimi wyborcami. Niewiele mówił o programie politycznym. Starsza część elektoratu znała go dzięki mediom Kołomojskiego i transmisjom kabaretu Kwartał 95 i wspomnianego serialu. Do młodzieży trafił poprzez media społecznościowe. Jego profil na Instagramie ma 3 mln obserwujących. Pomijając konta bootów, media społecznościowe rzeczywiście docierały do młodych ludzi, czego dowodem jest, że Zełenski cieszył się w tej grupie największym uznaniem spośród wszystkich kandydatów.

W I turze wyborów poparli go głównie mieszkańcy centralnych i południowych regionów Ukrainy, ale dobre wyniki uzyskiwał wszędzie, nawet w specjalnych komisjach, gdzie głosowali żołnierze walczący na wschodzie Ukrainy. Na co dzień posługując się rosyjskim, po ogłoszeniu wyników I tury Zełenski do dziennikarzy starał się mówić po ukraińsku, ale na Instagram wrzucił nagranie w języku rosyjskim, które rozpoczął od „Priwiet riebiata” (Cześć, dzieciaki; tu w znaczeniu: koledzy, przyjaciele). Zełenski przede wszystkim mówi swoim wyborcom, że są świetną drużyną, że są niesamowici, zapewnia ich, że wygrają. Bardziej przypomina to treningi motywacyjne niż polityczne przemówienia. I zapewne o to chodzi. Przyparty do ściany, musiał jednak wypowiedzieć się na poważniejsze tematy, np. czy spotka się z Putinem. Z odpowiedzi wynikało, że spotka się tylko wtedy, gdy Putin zwróci Krym i Donbas, a na spotkaniu ustali wysokość rekompensaty za straty Ukrainy. Taka odpowiedź musi satysfakcjonować szeroki elektorat.

Jednak krytycy Zełenskiego uważają, że w rzeczywistości z Rosją łączy go o wiele więcej sympatii i dziwnych powiązań, które wypłyną po wyborach. Jedni wskazują, że jego włoska willa stoi w miasteczku faktycznie zarezerwowanym dla putinowskiej elity, a jego główny sztabowiec Dmytro Razumkow jeszcze niedawno nie krył prorosyjskich sympatii. Inni po prostu uważają, że Zełenski będzie takim prezydentem, jakiego będzie potrzebować Kołomojski.

(…) Również Iwan Łenio – artysta estradowy, muzyk, lider grupy Kozak System – w przededniu I tury apelował, żeby Zełenski wycofał się z wyborów. Łanio starał się pokazać, jaką osobistą krzywdę wyrządzi Zełenskiemu wybór na prezydenta. Krytycy zwracają uwagę, że jest on po prostu słaby merytorycznie, nie zna języków (rodzimy ukraiński też zna słabo) i jego prezydentura to będzie wielki blamaż. Jednak nie brakuje takich, którzy tej sytuacji odnajdują szansę dla siebie. Jednoznacznie poparł Zełenskiego Michael Saakaszwili, któremu ukraińskie obywatelstwo odebrał Poroszenko. Silnego wsparcia udzielił mu Anton Heraszczenko, najbliższy człowiek z otoczenia ministra spaw wewnętrznych Arsena Awakowa. Ten ostatni nie kryje swoich sympatii do Zełenskiego, a wystąpienie Heraszczenki zostało uznane za głos samego ministra, który przecież jest jednym z liderów Frontu Ludowego, koalicjanta w Radzie Najwyższej Petra Poroszenki. Pikanterii dodaje sprawie fakt, że Awakow to też nieformalny sponsor i organizator zarówno pułku Azow, partii Nacjonalny Korpus, jak i Drużyn Narodowych. Wszystkie te formacje mają ostre zabarwienie nacjonalistyczne, a zwolennicy Poroszenki uważają, że minister wykorzystuje ukraińskich nacjonalistów przeciwko prezydentowi. Często ukraińskich nacjonalistów oskarża się o prowokowanie Rosji, psucie wizerunku Ukrainy, tworzenie wręcz ustawionych sytuacji dla rosyjskich mediów.

Zełenski zatem, choć nowy polityce, od początku tkwi absolutnie w starych i jak najgorszych schematach ukraińskiej polityki. Czy będzie potrafił wyjść ze swojej aktorskiej roli, stać się mężem stanu, który spełni ukraińskie oczekiwania? Tak mogłoby się wydarzyć w filmowym serialu, ale życie okaże się raczej bardziej prozaiczne. No i przed Zełenskim jeszcze ostre starcie z Poroszenką, który łatwo się nie podda.

Cały artykuł Pawła Bobołowicza pt. „Zełenski – kandydat z cieniem oligarchy” znajduje się na s. 1 i 4 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Pawła Bobołowicza pt. „Zełenski – kandydat z cieniem oligarchy” na s. 1 kwietniowego „Kuriera WNET”, nr 58/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego