Dr Krzysztof Jabłonka: wśród powstańców wielkopolskich powtarzają się nazwiska osób biorących udział w Wiośnie Ludów

Prowadzący audycji „Gawęda historyczna” w Radiu Wnet o powstaniu wielkopolskim w 103. rocznicę jego wybuchu.

Dr Krzysztof Jabłonka wskazuje, że powstanie wielkopolskie 1918 r. nie jest jedynym wygranym polskim zrywem.

To było w obronie dzieci i godności. Te dwie rzeczy się połączyły w sposób tak niesamowity, że do dzisiaj historyk jest lekko zdumiony.

Wskazuje, że to Wojciech Korfanty namówił Ignacego Jana Paderewskiego, aby przyjechał do Poznania.

Już po drodze alarmowano poznaniaków, że jedzie Paderewski, ale również alarmowali Niemcy swoich.

W Poznańskiem powstały dwie organizacje: Straż Obywatelska i Polska Organizacja Wojskowa Zaboru Pruskiego. Zmobilizowały one swoich ludzi.

Paderewski pięknie przemówił, że nie jego witają tylko komitet który walczy o ich sprawę na arenie międzynarodowej i przywrócenie nam wszystkim naszej wolnej Polski.

Wybuch powstania sprowokowało zrzucanie flag ententy i Polski przez Niemców.

Do końca roku 18. Wielkopolska była wolna, a 1 stycznia w Nowy Rok 19 roku wybuchły Kujawy, które miały troszeczkę odrębne powstanie nazywane zresztą tą samą nazwą.

Historyk wskazuje, że Wielkopolanie przekazywali swoim potomkom swoją broń do walki o wolną ojczyznę.

Wielkopolska ma przepiękną kartę. Była w każdym powstania jakie kiedykolwiek wybuchło w Polsce.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy już teraz!

A.P.

Wybuch III powstania śląskiego. 3 maja 1921 roku wszystkie śląskie miasta były już w rękach polskich powstańców

Zanim uderzyły oddziały liniowe, polscy policjanci w nocy z 2 na 3 maja obezwładnili policjantów niemieckich i internowali ich. W tym samym czasie rozpoczęto zdobywanie wszystkich śląskich miast.

Jadwiga Chmielowska

„Powstańcy! Na zatratę ziemi, na dalszą niewolę, na germanizację i na odłączenie od wolnej Polski, na wyrzucenie z naszych warsztatów pracy pozwolić nie możemy. Jeśli spokojnie przeprowadzone, pomimo terroru niemieckiego, głosowanie nie wystarczyło do udowodnienia wobec świata naszych praw, musimy poprzeć je siłą. Z karabinami ukrywanymi w czasie niewoli, z bronią pozostałą z dwóch poprzednich powstań, zerwaliście się na mój rozkaz dzisiaj, zaskoczeniem obsadziliście szereg gmin i miast i gotowi jesteście bronić swej ziemi do ostatniej kropli krwi. Rozkazuję rozbrajać dalej z całą energią bandy stosstruplerów niemieckich, wobec spokojnie zachowującej się ludności niemieckiej okazać, na całym świecie znaną, polską tolerancję. Wszelki rabunek pod karą śmierci zakazany. Wobec władz koalicyjnych zachowywać bezwzględną lojalność i nie dać się porwać pod żadnym warunkiem do zatargu z nimi.

Przez nasze ręce musi odzyskać lud górnośląski te części naszej świętej ziemi, które nam, się należą. W tej myśli walczymy, a zwycięstwo pewne”. Taki oto rozkaz powstania-odezwę wydał 3 maja 1921 r. o godzinie 5 nad ranem naczelny wódz ppłk Maciej hr. Mielżyński „Nowina-Doliwa”.

(…) Siły powstańcze były podzielone na trzy grupy. Każda grupa miała dowódcę, zastępcę i pomocnika dowódcy, szefa sztabu, wydział I organizacyjno-materialny, wydział II operacyjno-informacyjny, adiutanturę i referaty: gospodarczy, broni, łączności i sanitarny.

Dowódcą Grupy I Zachodniej (GO „Południe”) został mianowany ppłk. Bronisław Sikorski ps. Cietrzew. Jego zastępcą i pomocnikiem został Mikołaj Witczak, a szefem sztabu por. Roman Grześkowiak ps. Brunhorst. W skład tej grupy weszły powiaty rybnicki i raciborski oraz grupa pszczyńska pod dowództwem kpt. Rataja, która do opanowania Mikołowa podlegała bezpośrednio dowódcy.

Grupa II „Wschód” była dowodzona przez kpt. Karola Grzesika ps. Hauke. Jego zastępcą został Wiktor Przedpełski, szefem sztabu por. Michał Grażyński „Borelowski”, jego zastępcą ppor. Mieczysław Chmielewski „Grzymała”. Grupa ta liczyła niemal 16 tys. powstańców. Pułkiem katowickim dowodził Walenty Fojkis – znany i zasłużony w II powstaniu dowódca.

Grupa III „Północ”, pod dowództwem kpt. Alojzego Nowaka „Neugebauera”, była wspierana przez kpt. Jana Wyglendę ps. Traugutt – szefa sztabu POW jeszcze sprzed I powstania. Grupa ta składała się z dwóch podgrup. Pierwsza, dowodzona przez kpt Konwerskiego ps. Harden, obejmowała powiaty strzelecki i kozielski, a druga, por. Szajbrowskiego, powiaty tarnogórski, lubliniecki i oleski. To był sam początek. Poszczególne grupy uzupełniały składy.

Wbrew obawom pesymistów, do punktów zbornych stawili się nie tylko wszyscy zaprzysiężeni, ale i wielu niezaprzysiężonych ochotników.

Powstańcza straż przemysłowa na długo przed wybuchem powstania, czyli już podczas strajku generalnego, rozpoczętego 1 maja, obsadziła kopalnie, huty i fabryki, bojąc się aktów sabotażowych ze strony Niemców. Zanim uderzyły oddziały liniowe, polscy policjanci jeszcze w nocy z 2 na 3 maja obezwładnili policjantów niemieckich i internowali ich. W tym samym czasie rozpoczęto zdobywanie wszystkich śląskich miast. 3 maja były one już w rękach powstańców. (…)

W Odezwie do Rodaków Korfanty pisze między innymi: „Zakazuję wszelkich gwałtów, grabieży, znęcania się nad ludźmi, bez względu na ich język, wiarę lub pochodzenie. Zachowanie się powstańców powinno być wzorowe, mienia, życia i zdrowia bezbronnych ludzi naruszać nikomu nie wolno. Zabraniam usuwania urzędników, a ich samych wzywam do sumiennego wypełniania obowiązków i wytrwania na stanowiskach” (jw., poz. 1, 10. 05. 1921 r. CAW, 130.I.33).

To było już trzecie powstanie i wiadomo było, że w poprzednich walczący Ślązacy nie popełniali przestępstw. To byli zaprzysiężeni bojowcy. Istniały sądy polowe. Być może Korfanty bał się, że powstanie przerodzi się w rewolucję. Czyżby tak daleko odszedł od swoich korzeni, że przestał rozumieć lud, z którego pochodził?

Może wpłynęły na niego środowiska endeckie, z którymi od lat współpracował, a te bały się socjalisty Piłsudskiego. Powstańcom rzeczywiście pomagali doświadczeni bojowcy PPS, ale była ich jedynie garstka. Dlaczego kłamał w nocie do rządów państw ententy o tym, że Ślązacy zniszczą przemysł, a nie oddadzą go Niemcom, jeśli było zupełnie odwrotnie? To powstańcy zorganizowali straż przemysłową, bo był znany – i opublikowany przez prasę polską – dokument świadczący o zamiarach Niemców przeprowadzenia dywersji i zniszczenia przemysłu. Lęk Korfantego przed walką zbrojną Ślązaków był wręcz obsesyjny. (…)

Już 4 maja 1921 r. Minister Spraw Wewnętrznych RP Leopold Skulski, endek, ogłosił, że zgodnie z międzynarodowymi zobowiązaniami państwo polskie musi zachować neutralność i nie może angażować się w trwające powstanie.

Władze polskie zobowiązały się do zamknięcia granicy państwa z obszarem plebiscytowym i zakazały werbunku ochotników na terenie Polski. Trzeba pamiętać, że nie istniała żadna granica z Niemcami i ochotnicy mogli swobodnie brać udział w walkach. Jednym z nich był młody Adolf Hitler.

Cały artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Umrzem lub zwyciężym! III powstanie rozpoczęte!” znajduje się na s. 8 wrześniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 75/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Umrzem lub zwyciężym! III powstanie rozpoczęte!” na s. 8 wrześniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 75/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Brawurowa akcja Mosty rozpoczynająca III powstanie śląskie, które wreszcie przeważyło szalę zwycięstwa na stronę Polski

Straty poniesione przez oddziały dywersyjne w akcji „Mosty” to 3 oficerów, 3 podchorążych oraz 18 podoficerów i szeregowych, którzy trafili do niemieckiej niewoli. Nikt nie zginął.

Jadwiga Chmielowska

Zgodnie z planami powstanie miało wybuchnąć w nocy z 2 na 3 maja 1921 r. o godz. 3 nad ranem. Do miejsca postoju Dowództwa Oddziałów Destrukcyjnych w Strzelcach Opolskich trafił rozkaz specjalny: „DOP Brochwicz L.Dz. 229/op. Do pana Wawelberga. Wykonać w nocy z drugiego na trzeci maja tysiąc dziewięćset dwudziestego pierwszego roku. Podpisano (-)M. Mielżyński; (-) z. zg. Lubieniec”. (…)

Wieczorem kpt. Puszczyński i por. Baczyński dotarli do Szczepanowic, gdzie trwały już gorączkowe prace. Rozkaz dotarł około południa, więc Wiktor Wiechaczek i Herman Jurzyca, górnicy pracujący w kopalni w Świętochłowicach, zdążyli przybyć na miejsce. Spod rozkopanych klepisk stodół rodzin Damboniów i Biasów wyjęto materiał wybuchowy, lonty, spłonki i broń, które trzymano w pogotowiu. Sześciu miejscowych peowiaków, nie usłuchawszy bytomskich rozkazów, pozostało, by wspierać zespół dywersyjny.

Okazało się, że lont źle był zabezpieczony i zamókł. Do użytku nadawało się tylko kilka metrów. Zadanie wysadzenia dwóch granitowych przęseł stało się niewykonalne, postanowiono jednak wysadzić przynajmniej jedno. Most w Szczepanowicach był niezmiernie ważny strategicznie, ale zarazem trudny do wysadzenia. Położony był na przedmieściach Opola, w pobliżu siedziby Międzysojuszniczej Komisji Rządzącej i Plebiscytowej, przy której miało kwaterę Dowództwo Wojsk Alianckich. Tą akcja miał dowodzić sam Puszczyński. (…) Ze zszarpanymi nerwami, gdyż najmniejsze potkniecie Wiechaczka niosącego detonator skończyłoby się dla samych dywersantów tragedią, jeszcze przed północą dotarli na miejsce i założyli ładunki.

Górna cześć mostu była oświetlona i patrolowana. Przez most przejeżdżał pociąg. Dróżnik dostrzegł jakieś ruchy i podniósł alarm. Konspiratorzy zdążyli jednak podpalić lont i odskoczyć na miejsce zbiórki.

Ponieważ most nie wyleciał w powietrze, Puszczyński z Piechaczkiem i Jurzycą wrócili i stwierdzili, że lonty zgasły. Jurzyca podpalił je ponownie. Tak więc 18-letni bojowiec ze Świętochłowic zniszczył doszczętnie jedno przęsło. (…)

Do wysadzenia mostu kolejowego na Budkowiczance w pobliżu Starego Popielowa użyto trzech skrzyń ekrazytu w nabojach górniczych. Detonatory stanowiły dwugramowe spłonki z piorunianem rtęci i lonty. Oddział stacjonował w Siołkowicach Starych i w drodze, by nie przybyć za wcześnie do miejsca akcji, zatrzymał się na odpoczynek w zagrodzie Synowskiego w Starym Popielowie. Pomimo dużego ruchu pociągów, zakładanie ładunków trwało 45 min. Czekano jednak na wybuch pod Opolem. Bano się bowiem, że przedwczesny wybuch może zniweczyć tamtą, o wiele trudniejszą akcję. Gdy usłyszano wybuch w Szczepanowicach, natychmiast odpalono lont i most przestał istnieć. (…)

Por. Dąbrowski rozkazał również zniszczenie biegnących obok torów linii telekomunikacyjnych (telegraficznej i telefonicznej). Tuż przed godz. 1 w nocy lont został podpalony. Po zniszczeniu mostu na rzece Białej wycofano się do wsi Malinia.

Drugi zespół grupy „G” pod dowództwem ppor. Nowaczka „Koryńskiego” wysadził most na Odrze pod Krapkowicami i dwa patrole tego zespołu wycofywały się również na Malinię.

Jeden z patroli wpadł w ręce policji plebiscytowej. Dowódca okazał się Polakiem. Pod pozorem odstawienia do gogolińskiego aresztu odeskortował Emanuela Michalika i Gracjana Malinowskiego w opanowany przez wojska powstańcze rejon Góry św. Anny, skąd bez problemu dotarli do miejsca koncentracji w Kamieniu Śląskim. (…)

Oddział destrukcyjny pchor. Józefa Sibery „Nowackiego”, po przejściu 9 km bezdrożami i mokradłami, dotarł do swojego mostu. Mieli go pilnować Włosi. Okazało się, że tej nocy nie wystawili posterunków. 100 kg melinitu podzielono na partie. 25 kg umieszczono pod mostem, a resztę na torach. Ładunki połączono lontem detonującym, z którym był związany lont prochowy Bickforda. Ponieważ w oznaczonym czasie ładunek nie wybuchł, trzech bojowców na czele z dowódcą wróciło na miejsce założenia ładunku. Lont się tlił. Zdążyli odskoczyć, gdy potężny wybuch rozrzucił belki mostu i szyny w promieniu 1 km. (…)

Po akcji wysadzania mostów i torów poprzedniej nocy, Niemcy wzmocnili posterunki. Drezynami i specjalnymi pociągami jeździły patrole. Zrezygnowano więc z wysadzenia mostu pod Wołczynem. Postanowiono skupić się na moście i torach pod Smardami. I znów nastąpiła długa odprawa – jedni twierdzą, że do 21.30, inni, że nawet do 23.00. Po katorżniczym marszu w ulewnym deszczu, gdy źle zapakowane skrzynie raniły plecy bojowców, ok. godz. 3 nad ranem, już 4 maja, pododdział pchor. Stanisława Czapskiego wysadził tory na odcinku ok. 3 metrów oraz most na Stobrawie. Pozostali bojowcy, a wśród nich saper Helman i pchor. Pasterski, osłaniali minerów. Po wykonaniu zadania wycofywano się na Fossowskie.

W Żabińcu mieli się spotkać z miejscowymi peowiakami. Niestety nikt na nich nie czekał. Zdecydowano się więc na odwrót w dwóch podzespołach. Pierwszy, z dowódcą ppor. Jarosławskim i pchor. Pasterskim, wpadł w ręce niemieckie we wsi Szumirad. Drugi pododdział (Ciepły, Dąbrowski, Helman, Strugarek i dwóch miejscowych peowiaków) został 5 maja aresztowany przez Niemców pod Zębowicami. Mimo to przez linię frontu udało się przedostać Ciepłemu i Dąbrowskiemu. Czapski i Prętkowski od razu postanowili przedzierać się na własną rękę i w ten sposób uniknęli wpadki.Aresztanci zostali przewiezieni do więzienia we Wrocławiu. Tam biciem usiłowano na nich wymusić przyznanie się do wysadzania mostów. Z braku dowodów winy śledztwo umorzono, a więźniów umieszczono w obozie jenieckim w Cottbus. (…)

Wywody MSW Niemiec o przeprowadzeniu akcji przez oddziały przybyłe z Polski pojawiają się do dziś w historiografii niemieckiej i są jak echo powtarzane przez niektóre środowiska RAŚ-u. Są one najlepszym dowodem na świetną konspirację grup destrukcyjnych Wawelberga – ani służby wywiadowcze niemieckie, ani alianckie nie wpadły na ich trop.

Wysadzono w sumie siedem mostów na głównych szlakach kolejowych i uszkodzono tory na dwóch odcinkach. Straty poniesione przez oddziały dywersyjne w akcji Mosty to 3 oficerów, 3 podchorążych oraz 18 podoficerów i szeregowych, którzy trafili do niemieckiej niewoli. Nikt nie zginął.

Cały artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Wybuch III powstania śląskiego – akcja Mosty” znajduje się na s. 6 i 7 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 74/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Wybuch III powstania śląskiego – akcja Mosty” na s. 6 i 7 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 74/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Gwałtowne naciski polskiego rządu, by odwołać powstanie, nie odniosły żadnego skutku. Ślązacy postanowili walczyć!

Argumenty do znudzenia powtarzane przez Korfantego, a potem przez najwyższe władze Polski, o „nieobliczalnych skutkach na forum międzynarodowym”, okazały się niewystarczające. Ślązacy chcieli się bić.

Jadwiga Chmielowska

Już trzy dni po plebiscycie, 23 marca 1921 r., pod presją Korfantego MSWoj. gen. Kazimierz Sosnkowski skierował pismo do dowódcy Okręgu Generalnego, gen. Raszewskiego, w sprawie niedopuszczenia do wystąpień zbrojnych na Górnym Śląsku.

Mowa jest w nim o prowokacjach niemieckich, które mogą nastąpić, by pokrzyżować plany przyłączenia Śląska do Polski. Generał był przekonany, że takie rozruchy mogłyby „stanowić poważne niebezpieczeństwo polityczne w rozstrzygającej chwili. Interwencja rządu u Komisji Alianckiej nastąpi niezwłocznie.

Przypominam zdanie komisarza Korfantego, iż woli 200 trupów niepomszczonych po stronie Polski aniżeli przedwczesny wybuch z jego politycznymi skutkami.

Tajna organizacja wojskowa może wystąpić w formie zwartej jedynie na skutek żądania gen. Le Ronda. Wbić to dobrze w głowę płk. Chrobokowi i zabronić mu wszelkich fantastycznych planów operacyjnych prowadzących za Odrę. Nawet w wypadku, gdy będzie mogło nastąpić ujawnienie organizacji jako takiej i jej zwarte wystąpienie, co przypominam, iż stać się może jedynie na skutek zewnętrznej napaści Niemców i żądania gen. Le Ronda; nawet w tym wypadku wystąpienie organizacji musi być lokalne i ograniczyć się do obrony terenów z większością polską”.

Dalej w tym samym liście burzy koncepcję Chroboka utworzenia oddziałów zbrojnych Ślązaków na terytorium Polski. Ślązacy chcieli się bić, nie czekać. Pierwsze i drugie powstanie wybuchło spontanicznie. Na ich czele stali Ślązacy: Zgrzebniok, Fojkis, Ludyga Laskowski. Szefem Dowództwa Obrony Plebiscytu (DOP) też był Chrobok.

Teraz ideolodzy RAŚ-u usiłują wmówić, że Ślązacy nie chcieli walczyć, a przyszli Polacy i zrobili powstanie. Było dokładnie odwrotnie. Ślązacy chcieli się bić. Brakowało im oficerów, sztabowców, saperów i o nich prosili Polskę.

Po raz kolejny trzeba tu przypomnieć, że Piłsudski obiecał Ślązakom, że gdy będą chcieli walczyć, da im to, co ma najlepszego. Obóz belwederski po cichu i w konspiracji posyłał bojowców PPS, była ich jedynie garstka. Przybyło też kilku Poznaniaków – saperów. Sosnkowski pisze wprost: „Ściąganie gorętszego elementu poza granicę i organizowanie go w wojsko poza Górnym Śląskiem nie uważam za wskazane, gdyż ukryć się nie da, zaś jak Panu Generałowi wiadomo, wszelkie działanie na zewnątrz jest możliwe w wypadku zbrojnego napadu niemieckiego z zewnątrz i spowodowanego tym żądania aliantów o udzielenie im przez Polaków zbrojnej pomocy”. Na koniec Sosnkowski dopisał ręcznie, że prosi o podziękowanie Chrobokowi za to że „zdołał niezmiernie szybko opanować sytuację i nie dopuścić do samorzutnych wystąpień”. (…)

Pod koniec kwietnia śląska organizacja bojowa liczyła 40 tys. zaprzysiężonych członków. Około 2/3 były to odziały bojowe, a 1/3 w instytucjach i służbach na tyłach. Po odwołaniu płka Pawła Chroboka na czele DOP stanął ppłk Maciej Mielżyński („Nowina-Doliwa”). (…)

24 kwietnia odbyło się zebranie w Bytomiu, na które Korfanty zaprosił najbliższych współpracowników i dowódcę Obrony Plebiscytu. „Po zapoznaniu się z założeniami planu operacyjnego Korfanty, pomimo niechętnego stosunku do działań zbrojnych, konkludował, że w zaistniałej sytuacji są one nieuniknione” – napisała w swej pracy Zyta Zarzycka. (…)

Atmosfera na Śląsku gęstniała. W nocy z 29 na 30 kwietnia Le Rond – Przewodniczący Międzysojuszniczej Komisji Rządzącej i plebiscytowej przekazał Konsulowi Generalnemu Danielowi Kęszyckiemu poufną informację, że 5 maja Rada Ambasadorów poweźmie decyzję ws. Śląska. Kęszycki natychmiast w trybie poufnym zawiadomił w Czarnym Lesie Stanisława Niegolewskiego, że decyzja Rady Ambasadorów będzie niepomyślna dla Polski, i jeszcze tej samej nocy wiadomość dostał przez kuriera Korfanty. Stało się jasne, że zwycięży projekt angielsko-włoski.

30 kwietnia spotkali się szefowie polskich związków zawodowych, dowódcy organizacji zbrojnych oraz Jozef Rymer, Wiktor Piecha, Konstanty Wolny, Józef Biniszkiewicz, Michał Grajek i Alojzy Kot. Uchwalono, że strajk generalny rozpocznie się nazajutrz. 1 maja 1921 r. stanęły nieomal wszystkie fabryki i kopalnie. Gazety śląskie opublikowały „uchwałę niemieckiej finansjery mówiącą o zniszczeniu okręgu przemysłowego w wypadku oddania go Polsce”. Tę uchwałę dużo wcześniej uzyskał polski wywiad Komitetu Plebiscytowego. Jakże kojarzy się ona z wypowiedziami szefa RAŚ J. Gorzelika o Śląsku w polskich rękach i małpie, która dostała zegarek. Obrzydliwe powtarzanie niemieckiej propagandy.

Wszyscy śląscy dowódcy byli zdecydowani rozpocząć powstanie. Nie widzieli innej możliwości. Nie godzili się na odwlekanie terminu. Tymczasem zdominowany przez endecję rząd nawet po otrzymaniu informacji o dacie powstania usiłował powstrzymać jego wybuch. (…)

Szef Sztabu DOP S. Rostworowski tak relacjonuje podpisanie 2 maja decyzji o wybuchu III powstania: „Komisarz Korfanty, jako dyktator w powstaniu, zawahał się jeszcze. Nie wierzył w powodzenie walki zbrojnej z Niemcami, ufał nadal, że w drodze dyplomatycznej nadejdzie lepsze rozstrzygnięcie, pragnął wybuch powstania opóźnić. Wobec nadchodzącej daty 5 maja – było niepodobieństwem. Zresztą podniecenie umysłów, wywołane strajkiem, doprowadziłoby na pewno do lokalnych wybuchów (…). Szef sztabu po krótkiej naradzie z szefem oddziału operacyjnego udał się do pokoju komisarza Korfantego, który konferował z Nowiną-Doliwą [Mielżyńskim – J.Ch.] i zameldował, że w myśl wytycznych, pogotowie mobilizacyjne jest już posunięte tak daleko, że o ile rozkaz nie będzie natychmiast wykonany – to rozpocznie się chaotyczna walka, z góry skazana na przegraną. Komisarz Korfanty, po chwili namysłu, rozkaz powstania podpisał (2 maja o godz. 11). Przygotowani gońcy rozwieźli natychmiast umówione hasło do dowódców grup. Wawelberg otrzymał je ustnie. Kości zostały rzucone” (S. Rostworowski, Tajna organizacja wojskowa obrony plebiscytu na Górnym Śląsku, w r. 1921, s. 435–436).

Cały artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Fiasko kunktatorskiej polityki endecji” znajduje się na s. 6 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Fiasko kunktatorskiej polityki endecji” na s. 4 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jabłonka: Marszałek Piłsudski oraz generałowie Rozwadowski, Haller i Dowbór-Muśnicki powinni być traktowani na równi

Krzysztof Jabłonka o Tadeuszu Rozwadowskim w rocznicę narodzin, jego roli w Bitwie Warszawskiego, relacjach z Piłsudskim, służbie w armii austriackiej oraz o potrzebie jego upamiętnienia.

 

154. lata temu narodził się Tadeusz Jordan Rozwadowski herbu Trąby. Krzysztof Jabłonka odnosi się do stwierdzenia, że ówczesny szef Sztabu Generalnego odpowiadał za zwycięstwo w bitwie warszawskiej, a nie marszałek Józef Piłsudski. Stwierdza, że to fałszywe stawianie sprawy, gdyż obaj:

W trakcie trwania bitwy warszawskiej świetnie między siebie role podzielili.

Zauważa, że za klęskę winiono by Piłsudskiego jako naczelnego wodza i zwraca uwagę, że przy rozkazach wydawanych przez gen. Rozwadowskiego można znaleźć nieraz uwagę: „zgodnie z poleceniem Marszałka”.

Nie ma powodu robić z niego kogoś ważniejszego niż był.

Marszałek Józef Piłsudski, gen. Tadeusz Rozwadowski,  gen. Józef Dowbor-Muśnicki i  Józef Haller, w ocenie historyka, winni być traktowani na równi jako dowódcy wojskowi, którzy przyczynili się do odzyskania i utrwalenia polskiej niepodległości. Przypomina spotkaniem trzech Józefów w sanktuarium św. Józefa w Kaliszu, gdzie zrobili sobie zdjęcie będące symbolem scalenia trzech różnych armii w jedno Wojsko Polskie.

Odzyskanie Polski było tak wielkim przedsięwzięciem, że dla wszystkich wystarczy.

Podkreśla, iż  feldmarschalleutnant cesarskiej i królewskiej Armii  był świetnym oficerem wojska austriackiego. Odpowiadał on za „ruchomy wał ogniowy pod Gorlicami”, „który dosłownie zmiótł front na długości kilkudziesięciu kilometrów”.  W rozegrane w rocznicę Konstytucji 3 Maja bitwie wojskom państw centralnych udało się przełamać front rosyjski, rozpoczynają ofensywę, „która wyrzuciła Rosjan daleko na wschód”.

Krzysztof Jabłonka przypomina, że gen. Rozwadowski ruszył na pomoc Lwowowi. Zwraca uwagę na kontrowersyjne rozkazy generały w czasie przewrotu majowego, gdy dowodził wojskami wiernymi rządowi:

Tadeusz Jordan Rozwadowski wydał rozkaz żeby Piłsudskiego dostarczyć żywego lub martwego.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Rozwiązanie Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska przez Wojciecha Korfantego w trakcie II powstania śląskiego

Rozkaz Wojciecha Korfantego natychmiastowego zakończenia II powstania i rozwiązania POW G.Śl., gdy powstańcy zwyciężali, a kolejne powiaty chciały rozpocząć walkę, był dla Ślązaków niezrozumiały.

Jadwiga Chmielowska

Niemcy ponosili klęskę. To oni właściwie zaczęli powstanie, atakując Francuzów w Katowicach. Chcieli stworzyć fakty dokonane – aneksję Śląska, wyprzeć wojska Ententy, korzystając z podejścia bolszewików pod Warszawę. Liczyli na to, że Polska niedługo zostanie zagarnięta przez Sowietów, a wojska międzysojusznicze nie będą się bić za przegraną sprawę. Polacy poszli w bój dopiero w odpowiedzi na bestialski mord polskiego lekarza – Andrzeja Mielęckiego, który usiłował pomagać rannym od francuskich kul Niemcom.

Drugie powstanie, tak zresztą jak i pierwsze, wybuchło spontanicznie – bez wydanych rozkazów z dowództwa. Taki rozkaz padł później. Wiadomo było, że Anglicy i Włosi nie sprzyjają Polsce. Jak Polacy mogą wierzyć Entencie, widać było na Śląsku Cieszyńskim. Liczyły się tylko fakty dokonane.

„Już w czasie samej akcji II powstania zarysowały się dwa obozy, a po zakończeniu walk ujawniły się dwie organizacje bojowe. Jedną była POW, której komendantem głównym był Alfons Zgrzebniok. Druga powołana została do życia przez komisarza plebiscytowego W. Korfantego – stanowić miała przeciwwagę nienawidzonej przez tegoż POW – z kpt. Mieczysławem Paluchem, dotychczasowym kierownikiem Wydziału Aprowizacyjnego Polskiego Komisariatu Plebiscytowego na czele” – napisał w swojej książce Zarys Historii trzech powstań Śląskich były szef sztabu POW, Jan Ludyga-Laskowski (s. 214).

Rozmowę z tym samym Mieczysławem Paluchem, który „pełen irytacji” przyjął informację o wydaniu broni powstańcom przez komendanta A. Zgrzebnioka, relacjonował zaskoczony por. Michał Grażyński. Z wyrażenia zgody na powstanie i podpisania tekstu zredagowanego przez Tadeusza Puszczyńskiego musiał się Korfantemu tłumaczyć dr Franciszek Matuszczyk – szef Biura Prezydialnego Polskiego Komisariatu Plebiscytowego na Górnym Śląsku. Wysłał on 25 sierpnia 1920 r., czyli w tym samym dniu, w którym Korfanty przekazał przez wysłanników żądanie likwidacji POW i zakończenia powstania, taki list: „Po zamachu Niemców w Katowicach na wojsko francuskie i ludność polską udałem się do Pana Zgrzebnioka, by mu przedstawić położenie polityczne na G. Śląsku i omówić z nim kroki, które powinny być natychmiast poczynione, by uratować Śląsk przed zamachem niemieckim. Pan Zgrzebniok, w zupełnym zrozumieniu sprawy, postanowił uczynić wszystko, co możliwe. Zebrał natychmiast swych współpracowników i po naradzie z nimi postanowił przystąpić do działania jeszcze tego samego dnia, gdyż położenie było niesłychanie groźne. Zgromadzono wszelką broń, którą można było dostać i rozdano odpowiednim czynnikom. Jeszcze tego samego wieczora rozpoczęto pod kierownictwem POW G.Śl. walkę o pograniczne miejscowości Górnego Śląska. Walki doprowadziły w dalszym ciągu do opanowania całego terenu pogranicznego i zajęcia dalszych powiatów Górnego Śląska.

Byłem świadkiem niestrudzonej czynności POW. Widziałem, jak kierownicy pracowali z wytężeniem wszelkich sił i mogę zaznaczyć, że oprócz działalności poszczególnych wojowników – Górnoślązaków, nasze dzisiejsze sukcesy zawdzięczamy działalności Dowództwa Głównego POW G.Śl.

Jestem przekonany, że Niemcy, po ich pierwszych wystąpieniach, byliby się rzucili na ludność polską Górnego Śląska i że byliby ją wytępili, gdyby Dowództwo POW G.Śl. nie było się szybko zorientowało i natychmiast przystąpiło do energicznego działania. Muszę zaznaczyć, że na Górnym Śląsku innej organizacji samoobrony, która by mogła rozpocząć działalność, nie było”.

List ten został skierowany do Dowództwa Głównego POW G.Śl. i jest tłumaczeniem się, dlaczego on, Matuszczyk, pod nieobecność Korfantego podjął decyzję zgody na rozpoczęcie walk i skontaktował się ze Zgrzebniokiem, którego Korfanty wraz z całym sztabem usunął z Bytomia.

Warto tutaj przypomnieć walkę Korfantego z POW od samego początku. Było to szczegółowo opisane w poprzednich artykułach.

Korfanty nawet posunął się do zabrania dotacji na funkcjonowanie struktury przed pierwszym powstaniem. Wszędzie, gdzie mógł, deprecjonował siłę bojową Ślązaków.

Tymczasem okazało się, że zarówno pierwsze, jak i drugie powstanie coś dało. Po pierwszym Komisja Międzysojusznicza przejęła władzę na Śląsku i opinia publiczna państw Ententy zdała sobie sprawę z tego, że Ślązacy są Polakami i chcą żyć w odradzającej się z niewoli Polsce. Na Śląsk wkroczyły też wojskowe siły międzysojusznicze, które w pewnym stopniu chroniły ludność polską przed eksterminacją. Po drugim, zwycięskim powstaniu zlikwidowano Sicherheitspolizei (policję bezpieczeństwa) i ustąpiły ogromne prześladowania przez nią ludności polskiej. Nie ulega wątpliwości, że skrytobójczymi mordami i zastraszeniem zmuszano by ludność polską do posłuszeństwa. Po pierwszym powstaniu wymordowano przeszło 2 500 ludności cywilnej. Najlepszy dowód na postępowanie niemieckie to nieutworzenie autonomii Śląskiej na terenach pozostałych w granicach Rzeszy, do czego Niemcy były zobowiązane! (…)

Korfanty wyrażał wielkie pretensje do Zgrzebnioka o wydanie broni. Komendant POW nie spełnił bowiem jego nadziei na hamowanie walk – uległ Fojkisowi i Stankowi. Zdradą stanu można nazwać to, że w czasie, gdy Ślązacy przelewali krew, walcząc z bronią w ręku, człowiek mieniący się ich przywódcą walczył o polityczne wpływy, ustawiając na stanowiskach swoich najwierniejszych totumfackich.

Decyzja likwidacyjna POW skierowana była przede wszystkim przeciwko dowództwu głównemu, a także współpracującym z nim oficerom WP. Było to po prostu całkowite rozformowanie kierownictwa POW G.Śl. Z działalności konspiracyjnej nie było łatwo rezygnować i nie zamierzano tego robić, gdyż było to i tak niewykonalne.

Cały artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Rozwiązanie Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska. Historia powstań śląskich cz. XV” znajduje się na s. 4 i 12 „Śląskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Rozwiązanie Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska. Historia powstań śląskich cz. XV” na s. 4 „Śląskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Prezydent RP Andrzej Duda: Jesteśmy Polakami i obowiązki mamy polskie, od prawa do lewa

Prezydent Andrzej Duda w orędziu z okazji Święta Niepodległości mówił o dziedzictwie II Rzeczpospolitej i osiągnięciach 30-lecia III RP. Wezwał do współpracy ponad podziałami dla dobra Polski.

Prezydent RP Andrzej Duda w przemówieniu wygłoszonym w trakcie uroczystości na pl. Piłsudskiego przywołał opinie historyków, że „dzisiejsza Polska to najzamożniejsza, najbezpieczniejsza i najbardziej wolna Polska od XVII w. […] patrząc powierzchownie na naszą  historię,  to jest to  wielce prawdopodobne” – stwierdził prezydent.

Całe pokolenia nie miały takiego szczęścia jak my, a zwłaszcza ci młodzi, którzy urodzili się po 1989 roku […]

Prezydent Duda przywołał polskie powstania XX wieku: śląskie i wielkopolskie, oraz wojnę polsko-bolszewicką, ze szczególnym uwzględnieniem „cudu nad Wisłą”, którego 100 rocznica przypadnie 15 sierpnia 2020 r.  Zapowiedział kontynuację obchodów rocznic związanych z kształtowaniem się polskiej państwowości. Podziękował za całoroczne obchody stulecia niepodległości w roku ubiegłym.

W przemówieniu nie zabrakło wzmianki o niechlubnych aspektach historii II Rzeczpospolitej, o zamykaniu w więzieniach i przymusowych emigracjach polityków opozycyjnych względem sanacji.

Ci, których dzisiaj nazywamy ojcami niepodległości, nie umieli się porozumieć; mieli odmienne wizje co do przyszłości polskiego państwa, […] nie umieli powrócić wspomnieniem do tamtego wspólnego czasu, kiedy umieli piersią zastawiać Polskę przed  komunistyczną nawałą, nie oglądając się na konflikty i różne wizje.

Prezydent wspomniał ojców polskiej niepodległości: Wincentego Witosa, Ignacego Jana Paderewskiego, Ignacego Daszyńskiego, Romana Dmowskiego, Wojciecha Korfantego i Józefa Piłsudskiego, których pomniki są rozmieszczone między warszawskim placem Trzech Krzyży a Belwederem.

Polska najlepiej się rozwija i Polska jest najsilniejsza wtedy, kiedy rozumiemy, że te sprawy polskie, najważniejsze, musimy prowadzić razem, wspólnie i bez oglądania się na podziały […]

Prezydent RP wezwał obywateli do wspólnej troski o dobro Ojczyzny:

Jesteśmy Polakami i obowiązki mamy polskie, od prawa do lewa.

Andrzej Duda zaproponował  szeroką koncepcję polskości, do której prawo mają obywatele Polski różnych narodowości i  religii.

Podziękował Polakom za coraz liczniejszy udział w wyborach: „tego oczekują od nas ojcowie polskiej niepodległości, że idziemy, i wybieramy […] Domagam się, aby było nas więcej” – dodał.

Prezydent Andrzej Duda wspomniał również o znakomitej obecnie sytuacji gospodarczej Polski. Nie zapomniał o trudnych początkach polskich przemian w latach 90., o „procesach niezrozumiałych, często niepojętych”. „Popełniono wiele błędów” – przyznaje głowa państwa.

Jesteśmy państwem i narodem liczącym się […]

– stwierdził,  mówiąc o obecności Polski w NATO i UE, a w ostatnim czasie także w Radzie Bezpieczeństwa ONZ,  z poparciem 190 państw członkowskich. Przypomiał  niedawne obchody 80. rocznicy II wojny światowej, na które przybyły delegacje wielu państw z całego świata.

Andrzej Duda podziękował wszystkim, „którzy przez te 30 lat prowadzili polskie sprawy”. Wyraził przekonanie, że wszyscy oni robili to „z głębokich pobudek patriotycznych”.

Cześć i chwała bohaterom! Wieczna chwała poległym! Niech żyje wolna, niepodległa,  suwerenna Rzeczpospolita!

– zakończył prezydent swoje przemówienie.

A.W.K

Prof. Żaryn o atakach lewicy na chrześcijańską sferę sacrum: Trzeba będzie być nietolerancyjnym [VIDEO]

Prof. Jan Żaryn o 101 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, jej obchodach, tym, co faktycznie się wówczas wydarzyło i dzięki komu Polska odzyskała niepodległość oraz o nowej i starej lewicy

Prof. Jan Żaryn o odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r. Stało się to za sprawą nie jednego człowieka czy środowiska, ale przyczyniła się do tego „wielka rzesza niepokornych a rozmiłowanych w Polsce” ogólnopolskich i lokalnych liderów. Historyk mówi, dlaczego wybrano datę 11 listopada na święto odzyskania niepodległości. Wybór ten był podyktowany sanacyjną polityką historyczną, która odsuwała na boczny tor pamięć o innych ojcach niepodległości poza Józefem Piłsudskim. Faktycznie zaś tego dnia Józef Piłsudski otrzymał jedynie władzę nad wojskiem od Rady Regencyjnej, organu utworzonego przez niemieckie i austro-węgierskie władze okupacyjne.

Naszego gościa cieszy fakt, że obecnie naprawia się „wygumkowanie” zasłużonych dla niepodległości Polski ludzi, jak Ignacy Daszyński, Roman Dmowski, Wojciech Korfanty, czy Wincenty Witos. Powołuje się na fakt odznaczenia ich przez prezydenta Andrzeja Dudę Orderem Orła Białego.

Prof. Żaryn odnosi się także do wczorajszych obchodów Święta Niepodległości przez londyńską Polonię, mówiąc, że to „długie trwanie niepodległego narodu”. Podkreśla, że obecne pokolenie Polaków, jeśli chce utrzymać niepodległość Polski, musi pamiętać o naszej historii. Redaktor naczelny miesięcznika „Sieci Historii” dodaje, że niestety wciąż jest „nierozliczona komunistyczna przeszłość”.

Nie mają wstydu ludzie odwoływać się do peerelowskiego czasu jako do dorobku, jakby ktoś chciał się odwoływać do gestapo i SS jako do dorobku europejskiego.

Obecnie do Sejmu powróciła stara, postkomunistyczna lewica, „ożeniona” z młodą, nie mniej od niej totalitarną i – jak się obawia – równie agresywną. W związku z tym potrzeba obrony cywilizacji chrześcijańskiej przed dewiacjami. Jak mówi senator PiS, wobec próby wkroczenia sił „pogańskich” do sfery sacrum, „trzeba będzie być nietolerancyjnym”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Wielkanoc 1919 roku – sprzyjająca sytuacja i niewykorzystana szansa na zwycięskie I powstanie na Śląsku

Powstanie odwołano. Był to niestety jedyny termin, w którym mogło odnieść sukces przy minimalnych stratach własnych. Niemcy ściągali cały czas dodatkowe oddziały wojskowe, karne i dobrze wyszkolone.

Jadwiga Chmielowska

Na początku kwietnia 2019 r. na Śląsku, obok oddziałów zbrojnych powiązanych z POW, istniały też małe, kilkunastoosobowe grupy bojowe, które tylko czekały na wybuch powstania. Liczebnie powstańcy i oddziały niemieckie były prawie zrównoważone. Liczba wojsk niemieckich po prawej stronie Odry wynosiła 7 tys. Na Grenzschutz Niemcy specjalnie nie liczyli. W ręce POW trafił raport, w którym dowództwo niemieckie przyznawało, że na wypadek poważniejszych walk można liczyć jedynie na 45% załogi śląskiej, a 55% żołnierzy było zdemoralizowanych i przesiąkniętych ideami komunistycznymi – spartakusowskimi. Nagminnie sprzedawali Ślązakom broń. POW G. Śl. liczyło wtedy 14 649 zaprzysiężonych członków. Korzystając z zaskoczenia, mogli zdobyć brakujące uzbrojenie w koszarach Grentzschutzu. Istniała uzasadniona obawa, że Niemcy zaczną ściągać regularne wojsko, z którym już tak łatwo sobie powstańcy nie poradzą. Nacisk na szybki wybuch powstania był w tej sytuacji ogromny.

Zebranie Komitetu Wykonawczego i komendantów powiatowych POW G. Śl. odbyło się 12 kwietnia 1919 r. w Bytomiu. Jednogłośnie uchwalono, że powstanie rozpocznie się w nocy drugiego dnia Świąt Wielkanocnych – czyli z 21 na 22 kwietnia 1919 r.

W kościele pw. św. Jacka na Rozbarku odprawiono 14 kwietnia uroczystą mszę w intencji powstańców. Delegacja, w skład której weszli Józef Grzegorzek i Wiktor Rumpfeld z Komitetu Wykonawczego oraz Alfons Zgrzebniok i Adam Całka – komendanci powiatowi – udała się 17 kwietnia do Poznania. W Wielki Piątek 18.04.1919 r. w gmachu Głównego Dowództwa odbyła się konferencja, w której uczestniczyli: generałowie Józef Dowbor-Muśnicki, związany z Narodową Demokracją, i Kazimierz Raszewski, uczestnik powstania wielkopolskiego, a od marca 1919 roku szef Wydziału Wojskowego Komisariatu NRL; płk Julian Lange – komendant Straży Ludowej, Wojciech Korfanty i Pluciński z NRL oraz Karol Rzepecki – szef policji miasta Poznania.

Poseł Korfanty, który obradom przewodniczył, oświadczył się stanowczo przeciwko zamierzeniom śląskim. Stanowisko swoje oparł na dwóch zasadniczych argumentach, mianowicie: 1. że wybuch powstania na Śląsku wprowadziłby dyplomację polską w położenie bez wyjścia, 2. że powstanie mogłoby udaremnić lub co najmniej na dłuższy czas wstrzymać przyjazd armii gen. Hallera, wiozącego do Polski potrzebną jak chleb codzienny broń i amunicję. Zdaniem Korfantego, bez tej broni Poznań nie mógłby przyjść Śląskowi z pomocą, gdyby pomoc okazała się konieczną. Ażeby wywodom swoim dodać więcej mocy, Korfanty odczytał 2 telegramy podobne do siebie w treści, a usilnie zakazujące wszczynanie jakichkolwiek ruchów zbrojnych na Śląsku. Jeden telegram pochodził rzekomo od Polskiego Komitetu w Paryżu, drugi wydała podobno Rada Ministrów w Warszawie – czytamy w relacji uczestnika tej narady J. Grzegorzka.

Ślązacy się jednak uparli i argumentowali, że atmosfera jest taka, że jeśli hasło do powstania nie zostanie wydane, to wybuchnie ono samorzutnie, a wtedy nie będzie można wykorzystać zaskoczenia. Chaotyczne walki sprzyjały Niemcom. Wtedy gen. Dowbor-Muśnicki powiedział: Kochane dzieci! Decyzji waszej do wiadomości przyjąć nie mogę, jednakże zaręczam, że jeśli powstanie wybuchnie wbrew waszej woli, to możecie mieć pewność, że Poznań was nie opuści. Później nastąpiła dyskusja o strategii Poznaniaków w przypadku wybuchu powstania na Śląsku.

Na odchodnym Korfanty powiedział: – „Panie Grzegorzek, powiedz mi Pan, po co wy tu przyjeżdżacie?! Czy po to, żeby się nas pytać i na nas zwalać odpowiedzialność za to, co wy chcecie robić? Gdybym ja siedział na Śląsku, robiłbym to, co uważam za potrzebne i nikogo bym się nie pytał”.

Delegaci wracali na Śląsk z poczuciem ulgi, rozumieli, że NRL nie chce jedynie brać odpowiedzialności. Wydano rozkaz powstania. Mobilizacja została przeprowadzona.

W Wielką Sobotę 1919 r. Grzegorzek, Lampner i Wiza zawiadomili niestety podkomisarza Czaplę o mobilizacji. Był zaskoczony decyzją rozpoczęcia powstania. Po wyjściu dowództwa POW, zaczął natychmiast działać. Tej samej nocy do Poznania wyjechał adwokat Konstanty Wolny, ten sam, który później tworzył z Wojciechem Korfantym i Józefem Buzkiem autonomię śląską. Wrócił w drugie Święto Wielkanocne z rozkazem:

Do Podkomisariatu NRL na Śląsku i wszystkich oficerów i podoficerów działających z ramienia Naczelnej Rady Ludowej na Śląsku:

Nakazujemy niniejszym wstrzymać wszelką akcję zbrojną aż do chwili, gdy od nas nadejdzie rozkaz do rozpoczęcia kroków wojennych. Rozkaz ten wyjdzie najpóźniej 15 maja rb. Równocześnie mianujemy p. Józefa Dreyzę decernentem dla spraw wojskowych na Śląsku. Podpisano: Komisariat Naczelnej Rady Ludowej Wojciech Korfanty, ks. Stanisław Adamski.

P. Wizę odwołujemy niniejszem do Poznania do innej roboty. W. Korfanty.

(…) Na podróż do Poznania było za późno, a łączność telefoniczna, którą i tak trudno by było w tym przypadku wykorzystać, zerwana. Nie dało się więc uzyskać wyjaśnień decyzji Korfantego.

Powstanie odwołano. Był to niestety jedyny termin, w którym mogło ono odnieść pełen sukces przy minimalnych stratach własnych. Niemcy ściągali cały czas dodatkowe oddziały wojskowe, ale już karne i dobrze wyszkolone. Od maja 1919 r. coraz bardziej zwiększała się przewaga liczebna wojsk niemieckich nad oddziałami powstańczymi. Rewolucja była opanowana i Niemcy zbierały siły. Warto też zwrócić uwagę na to, że w Paryżu nie zapadła jeszcze decyzja o plebiscycie!

Cały artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Sprzyjająca sytuacja. Historia powstań śląskich” znajduje się na s. 12 majowego „Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Sprzyjająca sytuacja. Historia powstań śląskich” na s. 12 majowego „Kuriera WNET”, nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

W 1918 r. wielu Ślązaków wierzyło, iż przyłączenie Śląska do Polski jest oczywiste. Z dnia na dzień ten entuzjazm gasł

Na terror Polacy odpowiedzieli aktywniejszymi przygotowaniami do powstania. Prowadzono małą dywersję. Pokazywano Niemcom, że to oni są intruzami na tej ziemi i rdzeni mieszkańcy ich sobie nie życzą.

Jadwiga Chmielowska

Przypominamy w cyklu artykułów dzieje walk o przyłączenie do Polski Śląska i Wielkopolski i sylwetki ludzi, którzy poświęcili temu swoje życie.

„Ślązacy powracali do swych domów z doświadczeniami wojennymi, które nabyli w obcych krajach (…) Wzrosła świadomość, że nadszedł czas sprzyjający, aby skorzystać z chwilowej niemocy i rozstroju społecznego Niemiec i pomyśleć o możliwości oderwania się od Niemiec” – wspomina Filip Copik z Lipin, uczestnik trzech powstań śląskich. (…)

Przeciwdziałania niemieckie

Coraz większa aktywność Polaków zarówno na Śląsku, jak i arenie międzynarodowej sprawiała, że Niemcy próbowali przeciwdziałać, tworząc podobne do polskich aparaty propagandowe. Już w pierwszych dniach stycznia 1919 r. założyli w Opolu organizację „Freie Vereinigung zum Schutze Oberschlesiens”. Jej głównym celem było uniemożliwienie przyłączenia Śląska do Polski.

Olbrzymie środki finansowe i niespotykana u Niemców ruchliwość sprawiła, że szkoły były wręcz zasypywane ulotkami. Każda polska rodzina miała kontakt z tymi drukami. Niemcy walczyli nie tylko agitacją.

Już w styczniu zaczęli ściągać na Śląsk kolejne oddziały wojskowe Grenzschutzu i tzw. Heimatschutzu – organizacji wojskowej. Heimatschutz rabował i dewastował – postępował wyjątkowo brutalnie. To właśnie Heimatschutz w dniach od 3–5 lutego 1919 r. ograbił w Lublińcu polskie składy kupieckie.

„Zamek w Piaśnikach był takim punktem na ważnym skrzyżowaniu Lipiny–Królewska Huta (Chorzów)–Świętochłowice–Bytom, skąd miało promieniować bezpieczeństwo i dodawać otuchy Niemcom, że ich obrońcy stoją na straży. Ciągłe pogotowie i ćwiczenia tych obrońców nie zastraszyły Polaków i nie przeszkadzały tajnej organizacji w pracy. Niemcy zaś, wielce niezadowoleni z tego, że wojsko nie miało zamiaru najechać na miejscowość, aby poskromić zuchwalców, pochowali się do swoich nor, lamentując w ukryciu, a policjanci, aby się nie narażać, trzymali pewien dystans i należnym respektem odnosili się do krytycznej sprawy. Bardzo ważnym zagadnieniem i trudnością było zdobywanie i gromadzenie broni. Uszkodzoną trzeba było naprawiać i uzupełniać częściami innej broni. Ten arsenał chowany był pod hałdami, w zasypanych kanałach starych hut, w miejscach, w których nasi przodkowie kiedyś pracowali, ocierając zroszone potem czoła. Np. u nas w Lipinach hałdy leżące za miejscowością nie mogły być odkryte i tylko wtajemniczeni wiedzieli, gdzie ukryta jest broń” – wspomina Filip Copik.

Władze niemieckie na Śląsku zaostrzyły terror wobec Polaków. Dowódca 117 dywizji, gen. Höfer stacjonujący w Bytomiu, ogłosił 18 stycznia 1919 r. stan oblężenia, który następnie z Bytomia i powiatu bytomskiego rozciągnął się na cały Górny Śląsk. Na terror Polacy odpowiedzieli aktywniejszymi przygotowaniami do powstania. Prowadzono małą dywersję, np. uszkadzano sieć telekomunikacyjną. Pokazywano Niemcom, że to oni są intruzami na tej ziemi i rdzeni mieszkańcy ich sobie nie życzą.

26 lutego 1919 r. w wielkiej hali starego sądu ludowego w Bytomiu Niemcy zwołali wiec. „Gdy Radca szkolny Rzesnitzek zaczął przemawiać po niemiecku, z galerii zagrzmiał protest, żądano, by przemawiał po polsku.

Ten odruch polski Niemcy usiłowali zgnieść gromkiem odśpiewaniem pieśni Deutschland, Deutschland über alles. W odpowiedzi na hymn niemiecki, który Polacy wysłuchali w spokoju, rozległ się równie potężnie Mazurek Dąbrowskiego: „Jeszcze Polska nie zginęła” – zapisał we wspomnieniach Józef Grzegorzek.

Drobne zdrady i wielkie hamowanie

Do więzień trafiali polscy patrioci. Mikołaj i Józef Witczakowie przeszło 2 miesiące spędzili w areszcie. Prezydent rejencji opolskiej wydał okólnik, w którym czytamy: „Każdemu, który poda nazwiska przywódców polskich oraz świadków tak, że sądowne ukaranie winnych może nastąpić, zaręczam nagrodę 4 000 marek”. Od tej pory posterunki niemieckie otworzyły drzwi dla wszystkich donosicieli. Polscy spiskowcy musieli się mieć na baczności. Kapitan Józef Kwasigroch z Mysłowic na polecenie Komitetu Wykonawczego POW G.Śl. zajmował się zdobywaniem dużej ilości broni i większego sprzętu w garnizonie w Gliwicach i Brzegu. „Został on aresztowany, ponieważ zdradził go renegat nazwiskiem J. Ujma. Kwasigroch przebył 10 miesięcy w więzieniu sądowem w Gliwicach wśród ciężkich warunków” – odnotował komendant POW J. Grzegorzek.

Donosy sąsiedzkie czasami na szczęście trafiały w próżnię, a werbowani potencjalni kapusie zgłaszali się do organizacji polskich, by siać następnie dezinformację w szeregach niemieckich.

Tak się stało w Tychach. Niemcy podejrzewali Franciszka Kozyrę o członkostwo w polskiej organizacji. Postanowili zrobić z niego konfidenta. Obiecali sowitą zapłatę za plany polskich spiskowców. Kozyra się zgodził i zawiadomił komendę powiatową POW w Pszczynie. Postanowiono wykorzystać sytuację. Dyrektor Banku Ludowego Jan Kędzior i komendant powiatowy POW Stanisław Krzyżowski oraz Józef Loska z Glinki i Brunon Gorol z Tych sporządzili plik podrobionych dokumentów. Opisali straszne represje, jakie spadną na Niemców za dokuczanie Polakom. Kilka dni później Kozyra dostarczył falsyfikaty na umówione miejsce w tyskim browarze. Kierownik miejscowego niemieckiego wywiadu, a zarazem naczelnik poczty Gawelka, nauczyciel Kotlorz i urzędnik z browaru Seifert uznali, że tak ważne dokumenty należy dostarczyć na posterunek policji w Mikołowie. W zapiskach z tamtych lat czytamy: „Komisarz Gentz od razu zabrał się do czytania i wnet trząsł się ze śmiechu – bo poznał cały manewr. (…) – Oddaj te kilka tysięcy marek, które za te bezwartościowe szmaty otrzymałeś – krzyczał naczelnik poczty Gawelka”. Kozyra nie miał żadnych pieniędzy, bo wszystko co dostał przekazał na konto Polskiego Czerwonego Krzyża.

„Podkomisarz Kazimierz Czapla walczył przeciw bezprawiom władz niemieckich śmiało i zręcznie, lecz mógł to czynić tylko w formie publicznych protestów i enuncjacyj. Rychło też okazało się, że prowadził walkę z wiatrakami, albowiem niemieckie władze cywilne i wojskowe robiły swoje, nie zważając bynajmniej na to, jakie pojęcia jurystyczne ma o niemieckiej robocie polski adwokat Czapla” – relacjonuje Józef Grzegorzek.

Wielu Ślązaków, a zwłaszcza nieliczna inteligencja, nadal jednak wierzyło, iż obędzie się bez walki, a zwycięska koalicja nałoży pęta na pruski militaryzm i przyłączenie Śląska do Polski jest czymś zupełnie oczywistym. Z dnia na dzień ten entuzjazm gasł.

Ślązacy rwali się do walki o przyłączenie swych ziem do Polski. Byli też i tacy, którzy – być może dla wygody, własnych interesów i osiągniętej stabilizacji – bali się zmian. Owszem, czuli się Polakami, ale walczyć nie chcieli. Część z nich można usprawiedliwić tym, że byli przekonani, iż zwycięskie mocarstwa podarują Polsce Śląsk. Brali więc na przeczekanie. Nie były to jednak na szczęście postawy masowe. (…)

„Lewe” raporty

Negatywne nastawienie Kazimierza Czapli miało najprawdopodobniej wpływ na treść jego raportów o śląskim POW wysyłanych do NRL w Poznaniu. Posyłał je również do Józefa Dreyzy, który po panicznej i niezrozumiałej ucieczce ze Śląska założył w Sosnowcu strukturę konkurencyjną w stosunku do Komitetu Wykonawczego POW, która niestety wprowadzała jedynie zamęt. Józef Grzegorzek domagał się od Wojciecha Korfantego prawdy i publikacji raportów Czapli – „z powodu opacznego przedstawienia w »Polonji« faktów i zdarzeń z czasów pierwszego powstania śląskiego”. O dziwo, Korfanty zaczął mu opublikowaniem dokumentów i raportów grozić. Grzegorzek w swojej książce wydanej w 1935 r. tak to opisuje: „Wtedy poseł Korfanty otrzymał zapewnienie, że organizacja wojskowa nie lęka się ogłoszenia tych dokumentów, natomiast uważa, iż z tem nie należy zwlekać. Dotychczas dokumenty te nie zostały ogłoszone, chociaż od dnia wspomnianej rozmowy minęło 5 lat. Szkoda wielka. Apel taki do publiczności przydałby się bowiem raczej do przyznania łagodzących okoliczności tym osobom, które świadomie lub nieświadomie paraliżowały zewnętrzny rozmach organizacji wojskowej”.

W okresie międzywojennym Wojciech Korfanty posiadał koncern prasowy. Drukował kilka dzienników. „Polonia” ukazywała się od 24.09.1924 r. Korfanty przejął też po Ignacym Paderewskim akcje w „Rzeczpospolitej”. Trudno więc było już wtedy dochodzić prawdy historycznej.

Kto ma prasę, ten ma władzę i próbuje tworzyć historię na nowo. Skąd my to znamy?

Cały artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Na beczce prochu. Historia powstań śląskich” znajduje się na s. 16 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Na beczce prochu. Historia powstań śląskich” na s. 16 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego