Dr Jabłonka: mało dzisiaj się mówi o wkładzie Francji w nasze zwycięstwo nad bolszewizmem

Dr Krzysztof Jabłonka / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

15 marca 1923 r. Konferencja Ambasadorów Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch i Japonii uznała wschodnie granicę Polski. Wokół tego wydarzenia skoncentrowany jest miniwykład dra Krzysztofa Jabłonki.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

102 rocznica plebiscytu na Górnym Śląsku. Dr Jabłonka: 80% przemysłu przypadło Polsce

Okiem sceptyka: Kto (nie) zamordował generała Sikorskiego? Jaką rolę odegrał pilot samolotu, czeski oficer Prchal?

Można sobie wyobrazić, że pilot cudem ocalał i doznał czegoś w rodzaju amnezji lub zwyczajnie kilkadziesiąt kolejnych lat nie potrafił spójnie i przekonująco określić przyczyn katastrofy.

Zamach na samolot to zwykle śmierć wszystkich na pokładzie. Ukrycie zamachu i upozorowanie katastrofy jest trudne, gdy ktoś ocaleje, zwłaszcza ktoś z załogi; i tym bardziej pilot. Stąd tak powszechnie podejrzewano zamach, gdy katastrofę samolotu generała Sikorskiego w Gibraltarze w roku 1943 przeżył właśnie pilot. Był nim oficer czeski – porucznik Eduard Prchal. Drobiazgowo badano jego życiorys, karierę i przebieg służby. Podejrzeń potwierdzić się nie udało; ale i nie udało się ich ostatecznie rozwiać. Aż do śmierci Prchala w 1984 r. pilnie śledzono, skądinąd nieliczne, jego wypowiedzi o katastrofie.

Z tzw. braku laku teorie zamachu opierano tedy na innych szczegółach tragicznego lotu i jego kontekstu: obecności czy nieobecności rozmaitych osób w Gibraltarze w czasie katastrofy, równoczesnej wizycie delegacji sowieckiej, składzie załogi i tak dalej. Owe inne szczegóły często zwyczajnie zmyślano.

Te inne teorie zamachu, „wtórne”, pomijające ewentualny udział w spisku pilota – a doprawdy spisano je w niejednej książce – mam za brnące w coraz większe nieprawdopodobieństwo (i coraz większy bezsens) z powodów podanych na wstępie: zamach byłby bardzo trudny lub niemożliwy do zorganizowania bez udziału pilota, a skoro udziału nie było lub go nie wykazano – to najprawdopodobniej nie było i zamachu.

Naturalnie, jak w sprawie mordu na błogosławionym księdzu Popiełuszce, na podstawie znanych faktów możemy tylko stopniować prawdopodobieństwo; tymczasem świat logiczny być nie musi (zwłaszcza nie musi do końca) i bywają rzeczy, co nie śniły się filozofom. Można sobie tedy wyobrazić, że pilot samolotu, na który dokonano zamachu, cudem ocalał i doznał czegoś w rodzaju amnezji lub zwyczajnie kilkadziesiąt kolejnych lat nie potrafił spójnie i przekonująco określić przyczyn katastrofy; że cudem ocalał i przerażony wydarzeniami postanowił do śmierci milczeć; a nawet, że na pokładzie startującego samolotu stoczył z zamachowcami walkę, w której odniósł obrażenia i o której natychmiast po uratowaniu… zapomniał! Kpię? A jednak taką właśnie, niedorzeczną teorię całkiem serio wysunął jeden z polskich sensatów, Tadeusz Kisielewski.

Ja skupię się na prostej logice i osobie pilota.

Śmierci generała Sikorskiego pragnąć mogły rządy kilku państw; głównie Brytyjczycy (wszak katastrofa nastąpiła na ich terytorium), Sowieci, Sowieci wspólnie z Brytyjczykami, a w dalszej kolejności inni – Niemcy i Amerykanie. Także Polacy: wywiad polski miał być niechętnie lub wrogo nastawiony do, jego zdaniem, nieskutecznej i szkodliwej dla Polski polityki Sikorskiego. To dla któregoś z tych państw musiałby działać porucznik Prchal, gdyby uczestniczył w spisku na życie generała.

Tadeusz Romer, Władysław Sikorski, Władysław Anders i Tadeusz Klimecki podczas podróży inspekcyjnej Naczelnego Wodza na Bliskim Wschodzie 1943 | Fot. nieznanego autora, Wikipedia

Zastanówmy się.

Nie ma większego sensu przywiązywanie nadmiernej wagi do czyjegokolwiek pojęcia praworządności, lojalności czy przyzwoitości tam, gdzie w grę wchodzą interesy i niejawne operacje państwa; i stąd, gdyby porucznik Prchal uczestniczył w spisku na rozkaz brytyjski, i to na terytorium brytyjskim, to zapewne wkrótce po wyłowieniu z wody i ewentualnie złożeniu przed komisją ds. wypadków niewiele wnoszących zeznań – rząd brytyjski zaaranżowałby mu wypadek drogowy, atak serca itp.

Kluczowych świadków usuwa się i rządy państw tzw. demokratycznych nie są w tym względzie gorsze od najkrwawszych tyranii, choć może częściej dbają o pozory.

W tym wypadku nic podobnego nie nastąpiło. Brytyjczycy szybko po katastrofie przywrócili porucznika Prchala do służby i do końca wojny pilotował on samoloty VIP-ów. W rezultacie rząd brytyjski nadal był podejrzany, choć moim zdaniem mniej już sensownie: musiałby bowiem zawierzyć interes polityczny i tajemnice państwa świadkowi, którego winien raczej zlikwidować. Ale teoria tajnego działania porucznika Prchala na zgubę delegacji polskiej, a na rozkaz Brytyjczyków, ostatecznie moim zdaniem runęła, gdy po zakończeniu wojny porucznik bez przeszkód opuścił Wielką Brytanię, by wrócić do Czechosłowacji. Jeśli można sobie (z trudem) wyobrazić pozostawienie przez Brytyjczyków przy życiu kluczowego dla nich świadka, to zdecydowanie trudniej – ostateczne wyzbycie się wszelkiej kontroli nad jego poczynaniami.

Naturalnie Anglicy mogli zamach zorganizować bez udziału porucznika Prchala, i to łatwo – wystarczyło za liberatorem generała wysłać nocny samolot myśliwski RAF-u z misją specjalną. Gdyby jednak z tych czy innych (wcale nie tak mało prawdopodobnych) powodów konieczny był udział kogoś z załogi, kto powinien przeżyć, to musiałby to być porucznik Prchal, a on nie tylko przeżył katastrofę, żył do końca wojny, ale i po jej zakończeniu swobodnie opuścił Wielką Brytanię i udał się do Czechosłowacji – kraju kontrolowanego przez Sowiety.

Tedy to nie Brytyjczycy zorganizowali śmierć generała Sikorskiego ze świtą. Powyższa logika stosuje się i do pobytu porucznika Prchala w Czechosłowacji.

Gdyby porucznik był wykonawcą zamachu na zlecenie Sowietów, NKWD lub czechosłowacka bezpieka zadbałyby o to, by skrócić mu życie – jeśli nie jeszcze w Anglii, to na pewno po powrocie do Czech, aranżując mu wypadek drogowy, atak serca itp., by tajemnicę zabrał z sobą do grobu.

Opcjonalnie winny skłonić lotnika np. do wystąpienia przed mikrofonami radia i w sowieckim stylu rytualnych potępień – oskarżenia o zamach Brytyjczyków. Wiemy, że nie nastąpiło ani to, ani to. Co prawda, publiczne oskarżenie Brytyjczyków czeska bezpieka porucznikowi sugerowała; ale bez specjalnego nacisku i jakby bez przekonania. Koniec końców, z Czechosłowacji Prchal uciekł.

Tedy i nie Sowieci zamordowali generała Sikorskiego ze świtą. Wprawdzie podobnie jak Brytyjczycy, mogli zamach ten zorganizować bez udziału porucznika Prchala. Gdyby tak było, czyli gdyby Sowieci zorganizowali zamach bez udziału Prchala, to nie musieliby go likwidować ani zmuszać do oskarżania o zamach rządów państw wrogich Sowietom (choć znając obyczaj sowiecki, należałoby tego oczekiwać). Jednak zamach taki byłby o wiele mniej prawdopodobny – i nieporównanie trudniejszy niż dla Brytyjczyków.

* * *

Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach prowadziła śledztwo w związku ze śmiercią gen. Sikorskiego w Gibraltarze w 1943 r. Umorzono je w ubiegłym roku w Warszawie. Niemal rok temu, w lutym 2017 r., ustalenia Komisji na spotkaniu publicznym omówili goście IPN i Piotra Zychowicza: dr hab. Tomasz Konopka z Zakładu Medycyny Sądowej Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego i prokurator Psiuk. Zapis filmowy tego spotkania znaleźć można na YouTube; polecam.

Z ustaleń śledztwa zdaje się wynikać, bardzo przekonująco, wniosek, że zamachu nie było.

Sądzę, że wniosek ten warto oprzeć i na podanej wyżej, nieskomplikowanej logice i rachunku prawdopodobieństwa.

 

Mariusz Cysewski