Zbigniew Stefanik z Francji dla WNET.fm / Sojusz prawie doskonały? Emmanuel Macron: Nic nie jest w stanie nas rozłączyć

Tak zwany scenariusz hamburski nie miał miejsca w Paryżu. Większych protestów ani ekscesów nie było. Dwudniowa wizyta Donalda Trumpa we Francji przebiegła w pozytywnej i konstruktywnej atmosferze.

Mimo obaw niektórych ekspertów od bezpieczeństwa dwudniowa wizyta Donalda Trumpa we Francji przebiegła w miłej, niczym niezakłóconej atmosferze. Można zaryzykować stwierdzenie, że zarówno Emmanuel Macron, jak i Donald Trump postanowili odłożyć na później sporne kwestie i skoncentrować się na tym, co łączy ich oba kraje, czyli na wspólnej historii, długoletnim sojuszu polityczno-militarnym i teraźniejszym zagrożeniu międzynarodowym, którym Stany Zjednoczone i Francja wspólnie – militarnie, politycznie i finansowo – stawiają czoło i zamierzają to robić nadal.

Wypracowano wspólne francusko-amerykańskie stanowisko w kwestii syryjskiej. Francja rezygnuje z domagania się odejścia Baszara Al-Asada, co było niegdyś z francuskiego punktu widzenia podstawowym warunkiem do spełnienia na drodze do przywrócenia pokoju w Syrii. François Hollande, poprzednik Emmanuela Macrona, postawił taki warunek i nigdy od niego nie odstąpił.

Prezydenci przyjęli wspólne francusko-amerykańskie stanowisko w kwestii wojny z islamskim terroryzmem oraz w sprawie zwiększenia wysiłku logistyczno-finansowego państw NATO na rzecz wspólnego bezpieczeństwa. Zachowali odmienne zdania w odniesieniu do tak zwanej umowy paryskiej, czyli do międzynarodowej umowy klimatycznej podpisanej w listopadzie 2015 roku, choć podczas wspólnej konferencji prasowej Macron-Trump amerykański prezydent dał do zrozumienia, że w jego stanowisku w tej sprawie może jeszcze coś się zmienić.

„Nikt ani nic nie jest w stanie nas rozłączyć” – powiedział Emmanuel Macron, odnosząc się do francusko-amerykańskiego sojuszu.

Warto jednak odnotować, że w dniu przybycia Donalda i Melanii Trumpów do Paryża (przed wylądowaniem Airforce One we Francji) odbyło się w Paryżu połączone posiedzenie francuskiej i niemieckiej rady ministrów. Efekt tego wspólnego posiedzenia to francusko-niemiecki projekt stworzenia europejskiego lotnictwa bojowego – projekt, który został ogłoszony na wspólnej konferencji prasowej Macron-Merkel.

Donald i Melania Trumpowie przylecieli do Paryża 13 lipca. Francuski prezydent powitał amerykańską głowę państwa w Pałacu Inwalidów (Hôtel National des Invalides). Później doszło do spotkania i rozmów Macron-Trump we francuskim pałacu prezydenckim. Po tym spotkaniu w godzinach wieczornych odbyła się wspólna konferencja prasowa, na której obaj prezydenci podkreślali długoletni francusko-amerykański sojusz.

– Francja to najstarszy sojusznik USA – powiedział Donald Trump. – Francja ma szczęście, że ma takiego prezydenta jak Emmanuel Macron – dodał, zapewniając jednocześnie, iż jest przekonany, że Emmanuel Macron bardzo dobrze dba i nadal będzie dbał o bezpieczeństwo w trudnych czasach; bezpieczeństwo Francji i Francuzów oraz bezpieczeństwo na świecie.

Pierwszy dzień wizyty amerykańskiej pary prezydenckiej w Paryżu zakończył się wspólną kolacją z pierwszą parą francuską na drugim piętrze wieży Eiffla w restauracji „Jules Verne”.

Drugiego dnia wizyty we Francji Donald i Melania Trumpowie uczestniczyli wraz z Emmanuelem i Brigitte Macron we francusko-amerykańskiej defiladzie wojskowej z okazji francuskiego święta zburzenia Bastylii.

Poza rozmowami na bieżące tematy związane z szeroko pojętym globalnym bezpieczeństwem wizyta Donalda Trumpa we Francji miała również za cel upamiętnienie setnej rocznicy przybycia sojuszniczych wojsk amerykańskich do Francji w 1917 roku, kiedy to trwała nad Sekwaną krwawa wojna z Drugą Rzeszą Niemiecką. Setną rocznicę militarnego sojuszu francusko-amerykańskiego postanowiono uczcić, organizując wspólną defiladę w największe francuskie narodowe święto, właśnie w dniu zburzenia Bastylii (14 lipca).

Czy francusko-amerykański sojusz jest zatem prawie doskonały? Emmanuel Macron uczynił bardzo wiele, aby pokazać, że stosunki francusko-amerykańskie mają się bardzo dobrze pomimo poniesionej przez Francję porażki politycznej i wizerunkowej, kiedy to Donald Trump postanowił odstąpić od umowy klimatycznej.

„Pamiętamy, ale odkładamy tę kwestię na później, ponieważ obecnie skoordynowane działania na rzecz zwiększenia wspólnego bezpieczeństwa i wojna z Państwem Islamskim to kwestie pilniejsze i być może wręcz ważniejsze. Odłóżmy więc na bok, na później to wszystko, co nas dzieli, i skoncentrujmy się obecie wyłącznie na tym, co nas łączy”. Taki komunikat popłynął znad Sekwany do amerykańskiego prezydenta podczas jego wizyty w Paryżu.

Chociaż dwudniowa wizyta w Paryżu amerykańskiej pary prezydenckiej nie stanowi jakiegoś wielkiego przełomu, to jednak jej największym efektem jest reset stosunków francusko-amerykańskich, które pogarszały się od momentu wyboru Donalda Trumpa na prezydenta USA.

Inaczej niż jego poprzednik François Hollande, Emmanuel Macron wysyła do Donalda Trumpa sygnał, że to, co dzieli francuską i amerykańską administrację, nie może być przeszkodą w realizacji strategicznych celów związanych z globalnym bezpieczeństwem, stabilizacją sytuacji na Bliskim Wschodzie oraz walką z Państwem Islamskim i szeroko pojętą obroną przed islamskim terroryzmem.

Do Berlina zaś z Paryża w tych dwóch ostatnich dniach popłynął komunikat, że choć Francja nie rezygnuje z umowy klimatycznej i nadal ma w tej sprawie wspólne z Niemcami stanowisko, to sprawę tę Paryż odkłada na później i nie zamierza czynić z rozbieżności zdań pomiędzy Francją a USA w kwestii klimatu przeszkody w budowaniu efektywnej współpracy francusko-amerykańskiej na rzecz globalnego bezpieczeństwa i pokonania islamskiego terroru.

Warto w końcu zauważyć komunikat, który wysyła Emmanuel Macron zarówno do Donalda Trumpa, jak i Angeli Merkel, którzy przecież przyjechali z wizytą do Francji tego samego dnia: „Sojusz z Niemcami jest dla Francji bardzo istotny, jednak nie może on być budowany na politycznej konfrontacji z Donaldem Trumpem i Stanami-Zjednoczonymi. Francusko-amerykański sojusz zaś jest w tej samej mierze dla Francji istotny, jednak nie może on być budowany na konfrontacji z Berlinem i kosztem długoletniego sojuszu francusko-niemieckiego”.

Można wiec założyć, że Emmanuel Macron stara się przyjąć rolę mediatora w sporze amerykańsko-niemieckim i w politycznym sporze Angeli Merkel z Donaldem Trumpem, a czyniąc to, chce doprowadzić do wzrostu politycznego znaczenia Francji na arenie międzynarodowej.

Zdaje się, że Emmanuel Macron zamierza trwale zapisać się na arenie międzynarodowej jako polityczny przywódca, jako ważny polityczny byt, który godzi zwaśnione strony w obozie świata zachodniego i czyniąc to, staje się swojego rodzaju jego politycznym spinaczem i skutecznym rozjemcą, który odkłada na bok to, co świat zachodni dzieli, i nakłania do współpracy wokół tego, co łączy największych zachodnich politycznych i gospodarczych graczy.

Zbigniew Stefanik