W „Programie Wschodnim” prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski mówi o wizycie prezydenta Andrzeja Dudy w Turcji i w Gruzji. Ekspert przybliża słuchaczom temat nowej, polsko-tureckiej współpracy.
Prowadzący: Paweł Bobołowicz
Realizacja: Michał Mioduszewski
Goście:
Dr Mariusz Zajączkowski – historyk, Zakład Studiów Politycznych PAN
Dr Tomasz Lachowski – redaktor naczelny Obserwatora Międzynarodowego, Uniwersytet Łódzki
Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski – pracownik naukowy Uniwersytetu Łódzkiego
Pierwszym gościem audycji jest dr Mariusz Zajączkowski, który opowiada o 75. rocznicy ataku na NKWD i UB w Hrubieszowie. W nocy z 27 na 28 maja 1946 r. żołnierze Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość wspólnie z Ukraińską Powstańczą Armią (UPA) dokonali tam ataku na rosyjskie służby, NKWD i UB. Historyk tłumaczy genezę nietypowego sojuszu UPA i WIN na Wołyniu w związku z akcją w Hrubieszowie:
To dosyć skomplikowana sytuacja. Porozumienie nastąpiło rok wcześniej, wiosną 1945 r. Działo się to w zmienionej sytuacji politycznej, kiedy Polacy doszli do wniosku, że ani oni ani Ukraińcy nie będą decydowali o przebiegu granicy i kształcie przyszłych, niepodległych państw – tylko ktoś trzeci.
Dr Mariusz Zajączkowski opowiada o organizacji akcji w Hrubieszowie. Jak komentuje ekspert, brało w niej udział prawie pół tysiąca polskich i ukraińskich partyzantów:
W maju 1946 r. doszło do największej i najbardziej spektakularnej akcji zbrojnej połączonych sił WIN i UPA, jak również bojówek służb bezpieczeństwa UN. (…) W akcji na Hrubieszów brało udział ponad 450 partyzantów – mówi dr Mariusz Zajączkowski.
Jak podkreśla dr Mariusz Zajączkowski, akcja w Hrubieszowie miała kilka celów, z których nie wszystkie udało się osiągnąć:
Celów akcji było kilka. Dla podziemia ukraińskiego był to garnizon MWD oraz siedziba Komisji Wysiedleńczej. Ze strony polskiej był to Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, komenda milicji, gmach PPR-u. Sukcesem było UBP oraz uwolnienie przetrzymywanych tam więźniów – to było ponad 20 osób, w tym 5 Ukraińców.
Drugim gościem Pawła Bobołowicza jest dr Tomasz Lachowski, który opowiada o wydarzeniach z 23 maja, kiedy reżim Łukaszenki zmusił do zmiany kursu i awaryjnego lądowania w Mińsku samolotu linii Ryanair. Według oceny eksperta działania Mińska zasługują na międzynarodowe potępienie:
Rzeczywiście wydarzenia z Mińska czy z przestrzeni powietrznej nad Białorusią są bez precedensu. Zasługują na potępienie i negatywną ocenę też z tego względu, że Białoruś naruszyła wiele umów międzynarodowych, w tym tych dotyczących lotnictwa – komentuje dr Tomasz Lachowski.
Dr Tomasz Lachowski dotyka również problemu pojęcia terroryzmu państwowego, którym inne państwa określają uprowadzenie samolotu Ryanair przez białoruskie władze. Jak zaznacza , jest to zupełnie nowy termin stworzony na potrzeby zaistniałej sytuacji:
Rzeczywiście, pojęcie terroryzm państwowy w prawie międzynarodowym do tej pory nie funkcjonowało – podkreśla dr Tomasz Lachowski.
Dr Tomasz Lachowski analizuje termin terroryzm. Według niego był on dotychczas zarezerwowany dla ugrupowań niezwiązanych z państwowością:
Wynika to z faktu, że mamy wiele dokumentów, konwencji w celu walki z działalnością terrorystyczną, ale tak naprawdę do tej pory zakładano, że terrorem posługują się jednostki pozapaństwowe, domagające się swoich politycznych celów – mówi dr Tomasz Lachowski.
Ekspert pochyla się również nad tematem nałożonych na Białoruś sankcji. Według opinii historyka sankcje za jakiś czas mogą zostać zniesione:
Stan sankcji uzależniony jest od relacji politycznych. Nie ma tutaj terminu, który nakazywałby ich odwołanie (…) W tym przypadku, ocena moja jest taka, że wszystko zależy od stanu relacji politycznych. Jeśli Łukaszence albo Putinowi uda się jakoś przekonać Zachód być może sankcje będą zniesione.
Trzecim gościem „Programu Wschodniego” jest prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski, który mówi o wizycie prezydenta Andrzeja Dudy w Turcji i w Gruzji. Ekspert przybliża słuchaczom m.in. temat nowej, polsko-tureckiej współpracy w związku z zakupem dronów TB2:
Kupiliśmy od Turcji cztery zestawy. W skład każdego zestawu wchodzi 6 płatowców, czyli razem kupiliśmy 24 płatowce – zaznacza prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski.
Ekspert porusza także temat wymiaru politycznego wizyty polskiego prezydenta w Turcji. Według eksperta Polsce zależy na silnym przywiązaniu armii tureckiej do NATO:
Jest to dosyć naturalny krok związany z szerszą sytuacją. Polska jako państwo wschodniej flanki NATO jest zainteresowana aby najpotężniejsza armia NATO, czyli armia turecka – na dodatek posiadająca unikalną cechę określaną w NATO jako dying capability, czyli zdolność do tolerowania przez opinię publiczną strat krwawych – była silnie związana z NATO i stanowiła solidny filar na południowo-wschodniej flance.
Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski poszerza perspektywę relacji polsko-tureckich o kwestie ostatniej, pogłebionej rywalizacji Turcji z Rosją:
Obserwujemy rosnącą rywalizację Rosji i Turcji w Libii, gdzie przy użyciu wspomnianych dronów została zatrzymana ofensywa rebeliantów popieranych przez Rosję. Z kolei na Kaukazie, gdzie Turcja popierała Azerbejdżan. Na dodatek Turcja wspiera materiałowo (dronami) Ukrainę.
Na koniec audycji Dymitr Antoniuk opowiada o swojej audycji „Wspólne Skarby” i o swojej nowej książce „Rzymsko-katolickie klasztory na Ukrainie”, która została wydana w tym tygodniu w Winnicy:
Książka zawiera 472 strony, z czego połowę stanowią zdjęcia. W części zdjęciowej jest ponad 750 moich autorskich fotografii – przybliża Dymitr Antoniuk.
Ostatni rozmówca Pawła Bobołowicza opowiada o chakterze swoiej nowej książki oraz o celu, który przyświecał mu przy opracowywaniu publikacji:
To nie jest stricte naukowa publikacja. To raczej moje podróżnicze refleksje, z elementami historii tych historycznych zabytków. Moim marzeniem i celem było to, żeby zachęcić Ukraińców do podróżowania po Ukrainie, śladem klasztorów rzymsko-katolickich i pokazać ich dzisiejszy stan.
Zapraszamy do wysłuchania całej audycji w formie podcastu!
O tym, czy Apollo w wierszu „Apollo i Marsjasz” to naprawdę Marian Cimoszewicz – agent NKWD i UB, a Marsjasz to kpt. Konrad Strycharczyk pseudonim Słowik, możemy się nigdy nie dowiedzieć.
Sławomir Matusz
Pamięci Żołnierzy Wyklętych
O wierszach Zbigniewa Herberta
Tajemnicze słowa i obrazy z wiersza Herberta Pięciu z tomu Hermes, pies i gwiazda (1957) można odczytać jako scenę zarówno z czasów niemieckiej okupacji, jak i stalinizmu. Poeta zdaje się celowo nie precyzuje, o jakich zdarzeniach pisze, nie oznacza czasu, dając tym samym czytelnikowi do zrozumienia, że mrok dalej trwa, czas zbrodni nie zakończył się:
1 Wyprowadzają ich rano na kamienne podwórze i ustawiają pod ścianę pięciu mężczyzn dwu bardzo młodych pozostali w sile wieku nic więcej nie da się o nich powiedzieć 2 kiedy pluton podnosi broń do oka wszystko nagle staje w jaskrawym świetle oczywistości
Co jest oczywistością? Zbrodnia, o której milczymy. Niewinna śmierć. Dlatego w trzeciej strofie czyni sobie wyrzut, napomina czytelników i poetów:
nie dowiedziałem się dzisiaj wiem o tym nie od wczoraj więc dlaczego pisałem nieważne wiersze o kwiatach o czym mówiło pięciu w nocy przed egzekucją
Ich imion i nazwisk zakazano, nie można ich używać. Złamanie zakazu może ściągnąć nieszczęście – areszt, więzienie lub nawet śmierć dla wielu ludzi.
Zamiast tego poeta proponuje używanie antycznych pseudonimów, by ocalić pamięć tych, którzy nie byli bandytami, ale ludźmi, ludźmi zdradzonymi, którzy kochali, pragnęli, którzy grzeszyli w myślach, mowie, a może w uczynkach, ale którym należy się hołd:
a zatem można używać w poezji imion greckich pasterzy można kusić się o utrwalenie barwy porannego nieba pisać o miłości a także jeszcze raz ze śmiertelną powagą ofiarować zdradzonemu światu różę
Zatem mowa jest o zdradzie, można się domyślać, że o zdradzie ze strony komunistów – choć poeta otwarcie o tym pisać nie może; także o potrzebie przypomnienia po latach, kto ukrywał się pod imionami greckich pasterzy. Czy chodzi tu o Witolda Pileckiego, Tadeusza Bejta, Wacława Alchimowicza, Władysława Kielima i Leona Knyrewicza – tego się już nie dowiemy.
W innym wierszu, z debiutanckiego tomu Struna światła (1956), zatytułowanym Cmentarz, warszawski poeta pisze: „wapno na domy i groby / wapno na pamięć”, zwracając uwagę na amnezję, jaka ogarnęła Polaków, a wiersz kończy tak:
a na powierzchni spokój płyty wapno na pamięć na rogu alei żywych i nowego świata pod stukającym dumnie obcasem wzbiera jak kretowisko cmentarz tych którzy proszą o pagórek pulchnej ziemi o nikły znak znad powierzchni
Dumnie stukają obcasy żołnierzy, którzy przyszli z Armią Czerwoną, a „o pagórek pulchnej ziemi” proszą żołnierze AK, ZWZ i WiN ukradkiem zamordowani i bezimiennie chowani, o nich upomina się Herbert.
Podobne słowa znajdziemy w wierszu Do Apollina, w tym samym zbiorku, będącym sprzeciwem wobec kultu jednostki, estetycznego i intelektualnego zubożenia, a także wobec zakłamywania historii komunistycznych Apollinów – w domyśle Leninów – których pomniki masowo stawiano po wojnie. W części pierwszej utworu podmiot wchodzi w dialog z posągiem:
– by w części drugiej jasno stwierdzić fałszowanie historii, fałsz nowej, socjalistycznej mitologii:
inny był pożar poematu inny był pożar miasta bohaterowie nie wrócili z wyprawy nie było bohaterów ocaleli niegodni szukam posągu zatopionego w młodości pozostał tylko pusty cokół ślad dłoni szukający kształtu.
Zwracają uwagę słowa: „bohaterowie nie wrócili z wyprawy / nie było bohaterów / ocaleli niegodni”. Z jakiej wyprawy, z jakiej odysei? – można by zapytać. Bohaterowie nie wrócili, więc ich nie było, nie ma. Zostali skrycie zamordowani. Ocaleli niegodni – ich oprawcy.
Pięć lat po debiutanckiej książce, w 1961 roku ukazuje się trzeci w kolejności tomik Zbigniewa Herberta – Studium przedmiotu, a w nim jeden z jego najgłośniejszych, najbardziej znanych wierszy – Apollo i Marsjasz. Utworowi temu poświęcono dziesiątki szkiców. Literackie i kulturowe odniesienia zawarte w tym wierszu tropili: Ryszard Przybylski (Między cierpieniem a formą, 1978), Jan Józef Lipski – który widział w wierszu cechy nadrealizmu czy też surrealizmu (Między historią i Arkadią wyobraźni, 1962), Jacek Łukasiewicz czy też Stanisław Barańczak, doszukujący się w Apollu i Marsjaszu ironii.
Tak z kolei o wierszu pisał Jan Błoński w 1970 roku, w szkicu Tradycja, ironia i głębsze znaczenie: „Nie przypadkiem rywalem Apollina nie jest dla Herberta Dionizos, jak zazwyczaj bywało, ale obdarty ze skóry Marsjasz: jego to los nie przestaje nawiedzać podświadomości poety. Zazwyczaj jednak lęk zostaje wysublimowany w ironię, zaś dokuczliwa chwiejność uczuć – uspokojona kontrapunktem lirycznych tonacji. Także ta poezja jest świadectwem zwycięstwa nad własną niemocą”.
Wiersz Herberta o dziwnym „pojedynku”, w którym Apollo torturuje Marsjasza, wsłuchując się w dźwięki wydawane przez swoją ofiarę, jest niemałą zagadką dla czytelników.
Jeśli go czytamy w kontekście innych klasycyzujących, pełnych odniesień do mitologii greckiej utworów Herberta, wydaje się filozoficznym traktatem o cierpieniu, granicach sztuki, okrucieństwie, granicach sadyzmu, patologii, do jakiej zdolny jest człowiek. Znajdujemy w nim sceny, które w kulturze popularnej mogą się kojarzyć z Milczeniem owiec – powieścią Thomasa Harrisa (1988) lub filmem Jonathana Demme’a (1991), gdzie piękny Apollo wciela się w Hannibala Lectera, torturując swoje ofiary, zanim dokona aktów kanibalizmu. Jednak wiersz Herberta powstał blisko 30 lat wcześniej i nie jest tylko literackim studium sadyzmu i okrucieństwa.
W 1961 roku Jerzy Kwiatkowski tak „na gorąco” pisał w „Życiu Literackim” o tym wierszu: „Warto się przyjrzeć, warto raz jeszcze przeczytać ten wiersz, by zobaczyć, jak w Apollinie i Marsjaszu Herbert gra na uczuciach, jak bardzo dba o to, żeby plastyka bólu Marsjasza odcisnęła się w psychice czytelnika; z jaką maestrią prowadzi czytelnika po stopniach tego bólu” (Imiona prostoty, 1961). Te słowa mogłyby być komentarzem do powieści i do filmu o Hannibalu Lecterze.
Tu należałoby zapytać, kim są lub kim byli Apollo i Marsjasz? Czy mieli jakieś odpowiedniki w realnym świecie Herberta? Bo może ten wiersz opowiada jakąś prawdziwą historię?
Być może blisko prawdy był cytowany Jerzy Kwiatkowski, może znał ją albo słyszał coś o niej, bowiem tak kończył swoją recenzję tomiku Studium przedmiotu: „Nie jest to też humanitaryzm naiwny ani patetyczny. Wnosi swoją – uroczą – poprawkę dla ludzkich słabości. Ściskanie w gardle maskuje się tu uśmiechem ironii i żartem. Ale zawsze – poezja ta jest po stronie Marsjasza przeciw Apollinowi, po stronie potępionych przeciw aniołom, po stronie »pana od przyrody« przeciw »łobuzom od historii«”.
Widocznie nie mógł podać prawdziwego nazwiska Apollina, bo ten jeszcze żył i mógł być bardzo niebezpieczny. Nie mógł podać nazwiska Marsjasza, jeśli ten żył, a i nawet jeśli już nie żył – bo mógł narazić na niebezpieczeństwo jego samego, jego rodzinę i przyjaciół. Należałoby zapytać, kim był – lub kim mógł być – Apollo, nazwany przez Kwiatkowskiego „łobuzem od historii”?
Może sam Herbert podpowie? Może są jakieś wskazówki w utworze, które pozwolą zidentyfikować obie postaci? Przyjrzyjmy się jeszcze raz wierszowi:
właściwy pojedynek Apollona z Marsjaszem (słuch absolutny contra ogromna skala) odbywa się pod wieczór gdy jak już wiemy sędziowie przyznali zwycięstwo bogu
Wydaje się, że mamy wyraźne odesłanie do realiów stalinowskich sądów, gdzie wyroki były oczywiste, a śledztwo było spektaklem w pokoju przesłuchań albo w celi, przeznaczonym dla kilku wybranych osób.
Tortury, jakim jest poddawany Marsjasz, są tak straszne i wymyślne, że przy nich, cytując słowa Rotmistrza Pileckiego, który był przesłuchiwany w równie okrutny sposób: „Oświęcim to była igraszka”.
Jednak gdyby chodziło o Witolda Pileckiego, straconego 25 maja 1948 roku, to z pewnością Zbigniew Herbert by to wyjawił, kiedy można już było mówić i pisać o bohaterskim Rotmistrzu.
Skoro nie jest to Pilecki, śledźmy zapis przesłuchania dalej. Marsjasz jest: mocno przywiązany do drzewa dokładnie odarty ze skóry Marsjasz krzyczy zanim krzyk dojdzie do jego wysokich uszu wypoczywa w cieniu tego krzyku
Odpoczynek w „cieniu krzyku” jest omdleniem, które daje chwilę wytchnienia, kiedy nie czuje się bólu. Pominę opisy tortur w wierszu, bo nie o ich opis teraz chodzi. Gustaw Herling-Grudziński wiele razy pisał w Innym świecie i w Dzienniku pisanym nocą o znaczącej różnicy między śledztwami w hitlerowskich więzieniach a tych w więzieniach stalinowskich. O ile Niemcom chodziło o wydobycie zeznania, informacji, to komunistom o zmuszenie do przyznania się do winy – mimo iż wyrok był z góry ustalony.
Hitlerowcy kończyli tortury i całe przesłuchanie, kiedy ofiara wyjawiła informację, o którą im chodziło. W więzieniach NKWD i UB nie miało to znaczenia – torturowano więźniów dalej, bo celem było całkowite upokorzenie.
Jak pisze historyk Michał Jankowski w artykule Metody śledcze UB, sądy, wyroki. Polska rzeczywistość po II wojnie światowej (czasopismo internetowe Papricana.com): „Podstawowa strategia śledczych UB polegała na wymuszaniu przyznania się do winy i złożenia obciążających zeznań, bez względu na wszystko i stosując do osiągnięcia tego celu wszelkie możliwe sposoby, które przede wszystkim sprowadzały się do najbardziej wyszukanych tortur. A śledczy w tym względzie dysponowali niemal nieograniczoną paletą możliwości. Przesłuchanie trwało 7–15 godzin. Przez cały ten czas podejrzany był wyzywany, lżony i poniżany. Jeśli przesłuchiwany nie składał zeznań zgodnych z założeniem oficera śledczego, to systematycznie był bity i kopany…”.
Tomasz Stańczyk w artykule Geografia terroru („Do Rzeczy”, 1/2013) przytacza relację więźnia: „Bili wszelkimi sposobami. Po upadku na ziemię nawet dziur mi narobili. Twarz mi tak spuchła, że na oczy nie widziałem. Bili, żeby zabić. Od tego katowania tyłek mi pękł, krew broczyła”.
Mateusz Wyrwich w książce W celi śmierci (Warszawa 2012, s. 67) przytacza inne wspomnienie więźnia:
„Tłukli we mnie jak w bęben, najczęściej metalowym prętem w pięty. To był straszny ból, myślałem, że zwariuję. Mieli też inną nie mniej ciekawą metodę. Wkładali mi papier pomiędzy palce u nóg i podpalali. Wieszali też na kiju głową w dół. W takiej sytuacji łapczywie się oddycha. Więc wlewali mi do nosa wodę z octem. To była straszna męczarnia. Dość szybko po tym wszystkim gardłem, uszami i nosem ciekła mi krew”.
To dlatego głos Marsjasza jest monotonny i składa się z jednej samogłoski A. Wycie lub śpiew Marsjasza jest wokalną opowieścią, z towarzyszeniem „instrumentów”, do której później przyłączy się chór. Jest arią, kantatą albo oratorium. Przypomina operowe, a może soulowe popisy solistów. Marsjasz świadomie moduluje swój głos niczym śpiewak. Przesłuchanie – w dwojakim rozumieniu – trwa dalej:
w istocie opowiada Marsjasz nieprzebrane bogactwo swego ciała łyse góry wątroby pokarmów białe wąwozy szumiące lasy płuc słodkie pagórki mięśni stawy żółć krew i dreszcze zimowy wiatr kości nad solą pamięci
Opisy tortur, którym poddawany jest Marsjasz, bardzo przypominają też autentyczne relacje więźniów. Co robi w tym czasie Apollo? W dwóch miejscach w wierszu:
wstrząsany dreszczem obrzydzenia Apollo czyści swój instrument
Tym instrumentem może być flet, puzon, trąbka albo metalowy pręt, noga od stołka, imadło do łamania palców, pas do bicia lub łańcuch, cokolwiek, czym można zadać ból.
Marsjasz zdaje się pozostawać „niezłomny” – zamiast przyznania się do winy i „tak” kończącego przesłuchanie, tortura trwa dalej:
teraz do chóru przyłącza się stos pacierzowy Marsjasza w zasadzie to samo A tylko głębsze z dodatkiem rdzy
Rdza wskazuje na metaliczność głosu Marsjasza. Rdzą mogą być pokryte metalowe części instrumentów: struny, ustniki, klapki, młoteczki. Trudno nie zauważyć analogii ze strofą wiersza Ornamentatorzy, który zaczyna się od słów: „Pochwaleni niech będą ornamentatorzy” (t. Hermes, pies i gwiazda):
a także skrzypkowie i fleciści którzy dbają aby ton był czysty oni strzegą arii Bacha na strunie G
Marsjasz jest nie tylko ofiarą tortur, ale i muzykiem, śpiewakiem. Jest nie tylko imitatorem, ale będąc ofiarą tortur, artystą najbardziej autentycznym, absolutnym – jak Beethoven w tomie Raport z oblężonego miasta:
Mówią że ogłuchł a to nieprawda demony jego słuchu pracowały niezmordowanie i nigdy w muszlach uszu nie spało martwe jezioro
Cierpienia i skala głosu Marsjasza przekraczają możliwości percepcji Apollina: „to już jest ponad wytrzymałość / boga o nerwach z tworzyw sztucznych”, zatem:
odchodzi zwycięzca zastanawiając się czy z wycia Marsjasza nie powstanie z czasem nowa gałąź sztuki powiedzmy konkretnej
Rodzą się pytania o granice i sens sztuki, o jej związek z życiem. Oprawca wie, że zrobił wszystko, czego od niego oczekiwano. Więcej już nie mógł zrobić, sam jest wyczerpany pracą, jaką mu powierzono. Jest zaangażowany ideowo, wie, że tworzy historię – dlatego ma nadzieję, że jego praca zostanie kiedyś doceniona, może nawet uwieczniona w sztuce, w pieśni, w piosence, w wierszu.
W tym bardzo precyzyjnym opisie tortur pojawia się coś bardzo zaskakującego, niepasującego do scenerii, nieoczekiwanego:
nagle pod nogi upada mu skamieniały słowik odwraca głowę i widzi że drzewo do którego przywiązany był Marsjasz jest siwe zupełnie
Posiwiałe drzewo może być drzewem Krzyża, świadkiem Męki Pańskiej. Drzewa opowiadają o bohaterskiej walce i śmierci Polaków w powstaniu styczniowym w noweli Gloria victis Elizy Orzeszkowej. Symbolika słowika jest równie bogata. Ptak ten pojawia się w wierszach Mickiewicza, Słowackiego, Tuwima, Staffa, Keatsa.
Jednak nie sądzę, że w tak realistycznym wierszu, pełnym opisów tortur, Herbertowi chodziło wyłącznie o symboliczny i liryczny akcent czy wtręt. To raczej jakaś podpowiedź, wskazówka.
Herbert urodził się we Lwowie w 1924 roku. Po maturze, zdanej na tajnych kompletach, zaangażował się w działalność konspiracyjną, współpracując z Armią Krajową. W maju 1944 roku, jeszcze przed wkroczeniem Armii Czerwonej, wyjechał do Proszowic pod Krakowem.
Słowik to ptak, ale też pseudonim. W czasie wojny takiego pseudonimu używał kpt. Konrad Strycharczyk, kilka miesięcy starszy od Herberta, urodzony w Nisku (25.05.1923), które wtedy należało do województwa lwowskiego, działający w strukturach AK na Podkarpaciu i w okolicach Lublina, w oddziale Franciszka Przysiężniaka ps. Ojciec Jan (oddział partyzancki NOW-AK „Ojca Jana”).
Kpt. Konrad Strycharczyk ps. Słowik znany był z zamiłowania do śpiewu – dlatego nosił taki pseudonim. Pierwszy raz aresztowało go NKWD w Lublinie w 1944 roku. Udało mu się jednak zbiec z więzienia. Drugi raz był aresztowany w 1946 roku w Olsztynie przez UB. Wyszedł na wolność w wyniku tzw. amnestii w 1947 roku. Po wojnie pracował jako aktor i tenor, był m.in. przez kilkanaście lat solistą Operetki Szczecińskiej.
Zanim jednak wyszedł na wolność, kpt. „Słowik” przez 11 miesięcy był torturowany i przesłuchiwany przez Mariana Cimoszewicza – funkcjonariusza Informacji Wojskowej, a wcześniej donosiciela NKWD i członka Jednostki Specjalnej NKWD SMIERSZ. Na rozkaz Mariana Cimoszewicza w więzieniu, w którym przebywał kpt. „Słowik”, kazano wybudować specjalną salę tortur pod schodami. Cimoszewicz przesłuchiwał „Słowika” z bronią w ręku i bił wiele razy do utraty przytomności.
Marian Cimoszewicz służył w Informacji Wojskowej, a potem w WSW aż do 1972 roku. Nie wiem, czy kpt. Strycharczyk i Zbigniew Herbert się znali, spotkali – jest to bardzo prawdopodobne.
Mogli się poznać w czasie wojny na Podkarpaciu lub we Lwowie. Mogli się spotkać po wojnie, w Warszawie. A może Herbert, znawca muzyki klasycznej: Bacha, Beethovena, miłośnik oper Alessandra Scarlattiego, Mozarta, Moniuszki i Szymanowskiego, tylko słyszał o historii „Słowika” – operowego śpiewaka, torturowanego przez wiele miesięcy przez funkcjonariusza NKWD i UB? Ponieważ Marian Cimoszewicz był „czynny zawodowo” jeszcze przez długie lata po wojnie i mieszkał w Warszawie, nierozsądnie i niebezpiecznie by było umieszczać w wierszu dedykację dla kpt. Strycharczyka lub jakąś konkretną informację. „Słowik” mógł się pojawić w wierszu tylko jako skamieniały ptak-symbol, co sugerowało śmierć żołnierza. Konrad Strycharczyk, pseudonim Słowik, zmarł w Szczecinie 10 lipca 2015 r.
O tym, czy Apollo w wierszu Apollo i Marsjasz to naprawdę Marian Cimoszewicz – agent NKWD i UB, a Marsjasz to kpt. Konrad Strycharczyk pseudonim Słowik, możemy się nigdy nie dowiedzieć. Może odnajdą się jakieś zapiski, zachowane po śmierci poety, które to potwierdzą. Ale możemy niczego nie odnaleźć. Niemniej ta historia rzuca nowe światło na wiersz Apollo i Marsjasz Zbigniewa Herberta oraz całą jego twórczość poetycką, i uprawomocnia nową wiersza interpretację.
nad lotniskiem Смоленск-Северный nisko krążą jaskółki i dusze [poległych]
Artykuł Sławomira Matusza pt. „Pamięci Żołnierzy Wyklętych” znajduje się na s. 1 i 4 marcowego „Kuriera WNET” nr 81/2021.
Marcowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Bo góry mogą się poruszyć i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie i nie zachwieje się moje przymierze pokoju, mówi Pan, który ma litość nad tobą (Iz 54,10)
W Uroczystość Świętej Rodziny 27 grudnia br. odszedł do Pana śp. Tadeusz Jurkowski.
Patriota, człowiek prawy, pracowity, wierny, dzielny, o bardzo szerokich zainteresowaniach i wszechstronnej wiedzy.
Od roku 1955 do 2005 mąż śp. Heleny (1031-2005). Ojciec czworga dzieci, dziadek 15 wnuków, pradziadek 21 prawnuków. Inżynier mechanik, projektant wielu budów i instalacji przemysłowych w Polsce i za granicą.
W dniu 90 urodzin | Fot. archiwum prywatne
Członek Armii Krajowej i Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Wiceprezes Ogólnopolskiego Środowiska Żołnierzy AK korpusu „Jodła”, kapitan Wojska Polskiego. Odznaczony Krzyżem AK, Krzyżem Zrzeszenia WiN, Krzyżem Partyzanckim, Złotym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Okręgu Radomsko-Kieleckiego AK, Medalem Pro Memoria, Medalem Pro Patria, Odznaką Akcji „Burza”, Odznaką Weterana Walk o Niepodległość i in. Po wojnie aż do lat siedemdziesiątych nękany przez służby bezpieczeństwa PRL.
Msza św. pogrzebowa śp. Tadeusza Jurkowskiego odbędzie się 4 stycznia (poniedziałek) o godz. 10.30 w kościele pw. św. Andrzeja Boboli w Warszawie, przy ul. Rakowieckiej 61. O godzinie 12.00 nastąpią obrzędy pogrzebowe na Cmentarzu Wolskim, kwatera 111, rz. 2, miejsce nr 9.
Niech aniołowie zaniosą go do raju i z Chrystusem Zmartwychwstałym ma radość wieczną!
Modlimy się i prosimy o pamięć i modlitwę za Zmarłego Tadeusza i za wszystkich, dla których Bóg, Honor i Ojczyzna były i są ważne.
Tadeusz Płużański o tym, co jest w odtajnionych przez Rosję materiałach i jak się do nich odnosi, obchodach 75. rocznicy zakończenia wojny i osądzeniu zbrodni komunistycznych.
Tadeusz Płużański krytykuje władze rosyjskiej za kłamstwa wypowiadane naszego państwa w czasie drugiej wojny światowej. Szczególnie podłe słowa Władimir Putin wypowiedział wobec Armii Krajowej. Wedle odtajnionych przez Ministerstwo Obrony Rosji AK miałoby w mordować Żydów i Ukraińców po przegranym powstaniu warszawskim:
Trudno to brać na poważnie […] To stek bzdur […] Strona polska będzie tam zawsze przedstawiana w złym świetle […] To ich punkt widzenia, ich wizja historii, która politycznie nastawiona jest przeciwko Polsce.
Nasz gość wskazuje, że relacja sowieckiego oficera towarzyszącego biorącej udział w powstaniu warszawskim Armii Ludowej nie jest rzeczą nową czy nieznaną. Wojskowy „pisał to, co musiał napisać”, gdyż „Armia Krajowa nie mogła występować jako siła pozytywna”. Płużański przypomina tekst Adama Michnika i Michała Cichego, „Czarne karty powstania” z 1994 r. w którym zawarte były podobne oskarżenia wobec powstańców. Jak mówi, to co Rosja ujawniła to „propagandowe chwyty, stek bzdur, ścinki z prasy sowieckiej, wewnętrzne okólniki”. Są to zatem, jak podkreśla, „wyprodukowane przez nich materiały”, a nie np. dokumenty polskie czy niemieckie, w których posiadaniu też zapewne są.
Putin szykuje się na maj i na sierpień.
Historyk zauważa, że zbliża się 75. rocznica zakończenia II wojny światowej, a prezydent Rosji „będzie chciał to propagandowo wykorzystać”. Przypomina, że nie dla wszystkich wojna skończyła się w maju, czy sierpniu 1945 r. Żołnierze wyklęci walczyli bowiem dalej. Huczne obchody rocznicowe służą zaś Rosji na „przykrywanie rzeczy wewnętrznych”.
Płużański mówi także w 31. rocznicy zabójstwa ks. Stefana Niedzielaka, kapelana Armii Krajowej i WiN-u. Materiały zabezpieczone podczas sekcji zwłok i ślady zabezpieczone na miejscu zbrodni zniknęły w niejasnych okolicznościach i do dziś nie wiadomo, kto dokonał zabójstwa. Nasz gość mówi o społecznej inicjatywie osądzenia zbrodni komunistycznych.
„Ta osoba jest chyba pozbawiona rozumu”. Tadeusz Płużański o uroczystościach upamiętniających bohaterów podziemia antykomunistycznego i tych, którzy nie potrafią uszanować narodowych świętości.
Tadeusz Płużański odnosi się do sprawy Klaudii Jachiry, kandydatki na posłankę z list Koalicji Obywatelskiej. Jachira podczas Młodzieżowego Strajku Klimatycznego pod Pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej wystąpiła z transparentem „Bób, Hummus, Włoszczyzna” jako przeinaczenie hasła „Bóg, Honor, Ojczyzna”.
Powinna być ścigana z urzędu, ponieważ nie szanuje naszych tradycji […] Powinna być kara za takie zachowania. Jeśli nic się nie dzieje, to zachęta dla innych, żeby bezcześcili takie miejsca.
Gość „Poranka WNET” podkreśla, że nie wystarczy, żeby autorka „happeningu” została skreślona z list PO KO, powinna również ponieść konsekwencje prawne. Podobnie do odpowiedzialności karnej należałoby, jak mówi, pociągnąć „towarzyszkę Senyszyn” za to, co każdego roku mówi o żołnierzach wyklętych. Nazywa ona antykomunistycznych partyzantów przestępcami, bandytami, gwałcicielami, nierobami i frustratami. Płużański wskazuje, że powtarza ona w ten sposób narrację tych, którzy żołnierzy wyklętych mordowali.
Historyk opowiada także o pochowaniu na „Łączce” szczątków 22 ofiar komunistycznych zbrodni.
To są chwile, na które czekaliśmy wiele, wiele lat.
[related id=86104]Uroczystość odbyła się w niedzielę. Na Powązkach pochowano „grono wspaniałych polskich żołnierzy”. Wśród nich był Stefan Skrzyszowski, ps. „Janusz Patera”, którego tragiczną historię Płużański przytacza. Skrzyszowski był członkiem zagranicznych struktur Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. W 1953 r. został zrzucony na teren kraju, aby dołączyć do struktur krajowych. Te jednak były już przejęte przez agenturę komunistyczną. Przekonany, że trafił do swoich dowódców, zdradził wszystkie informacje, jakie miał, po czym został aresztowany i skazany w pokazowym procesie na śmierć.
[Inną ciekawą postacią, która w niedzielę doczekała się pochówku, jest kpt. Lech Karol Neyman, ps. „Butrym”, „Domarat”, który walczył w teorii i praktyce o rozszerzenie polskich granic na zachód. Był autorem broszur propagujących powrót Polski na zachodzie do granic piastowskich, a po wojnie budował na Pomorzu i Śląsku struktury NSZ-OP.-przyp. red.]
Przywracamy ich pamięć. Jednak do dzisiaj nie została rozliczona ta druga, komunistyczna, strona.
Płużański zwraca uwagę, że na uroczystościach nie było prezydenta, ani premiera czy innych członków rządu. Andrzej Duda i Mateusz Morawiecki ograniczyli się do przesłania listów. Jak mówi, kampania wyborcza okazało się ważniejsza od obecności na Powązkach, które z punktu widzenia nadchodzących wyborów, byłoby „przekonywaniem przekonanych”. Dodaje, że trzeba dążyć do tego, by wszyscy zamordowani przez stalinistów polscy bohaterowie, pochowani w bezimiennych masowych grobach, spoczęli każdy we własnym imiennym grobie w wielkim panteonie narodowym.
Poza godnym upamiętnieniem potrzeba jednak również rozliczenia dawnych komunistycznych oprawców, gdyż dawni staliniści dożywają spokojnej starości, a ich potomkowie obrażają bezkarnie polskich bohaterów, zgodnie z hasłem, że trwa „wojna trzeciego pokolenia ubecji z trzecim pokoleniem AK”.
22 września odbędzie się uroczysty pogrzeb 22 bohaterów walczących o wolną Polskę, zamordowanych przez władze komunistyczne w mokotowskim więzieniu.
Uroczystości pogrzebowe rozpoczną się od mszy św. o godz. 13, odprawionej w Katedrze Polowej Wojska Polskiego przez biskupa polowego Wojska Polskiego Józefa Guzdka. Po niej nastąpi przejazd karawanów z asystą na Cmentarz Wojskowy na Powązkach.
W latach 1944-47 dzięki wsparciu Armii Czerwonej i NKWD komuniści przejmowali i wzmacniali swoją władzę w Polsce. W ramach „umacniania władzy ludowej” rozbudowywany był aparat represji wymierzony przeciwko niepodległościowo nastawionym siłom wojskowym i politycznym. Sprawnej eliminacji domniemanych i rzeczywistych wrogów systemu miało służyć także opresyjne prawo, przewidujące karę śmierci w kilkudziesięciu przypadkach. Między 1946 a 195454 zapadło w Polsce kilka tysięcy wyroków śmierci, z których większość wykonano. Szacowana łączna liczba straconych, zabitych w walce i zakatowanych w śledztwie sięga ok. 50 tys. osób. Cechą charakterystyczną dokonywanych mordów było ukrywanie ciał ofiar w nieznanych miejscach przez lata miejscach.
W latach 2012–2017, W wyniku prac Instytutu Pamięci Narodowej w kwaterze „Ł” i „ŁII” Cmentarza Wojskowego na Powązkach w Warszawie odkryte zostały szczątki ok. 300 osób. Do tej pory udało się zidentyfikować 71 z nich. 35 zidentyfikowanych ofiar zostało pochowanych 27 września 2015 roku.
W niedzielę pochówku doczekają się kolejne ofiary stalinowskiego terroru, pamięć, o których ich oprawcy chcieli zatrzeć. Są to weterani Wojska Polskiego oraz wojskowych organizacji niepodległościowych: Armii Krajowej, Konspiracyjnego Wojska Polskiego Narodowej Organizacji Wojskowej, Narodowych Sił Zbrojnych, Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”.
A.P.
Kontynuując przeglądanie strony zgadzasz się na użycie plików cookies. więcej
The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.