Zabójstwo Jarosława Ziętary – procesu ciąg dalszy. Na ławie oskarżonych zasiada dwóch ochroniarzy. Proces obserwuje CMWP

Oskarżyciel posiłkowy Jacek Ziętara podkreślił, że właściwie tylko dzięki mediom sprawa zabójstwa jego brata do dziś jest wyjaśniana. Sędzia pozwoliła przedstawicielom mediów pozostać na sali rozpraw.

Aleksandra Tabaczyńska

Jarosław Ziętara pomimo młodego wieku dał się poznać jako niezwykle skuteczny i nieprzejednany w poszukiwaniu prawdy dziennikarz „Gazety Poznańskiej”. 1 września 1992 r. został uprowadzony w drodze do redakcji sprzed domu, w którym mieszkał na poznańskim Łazarzu. Od tego czasu wszelki ślad po nim zaginął. Do dziś nie odnaleziono jego ciała. W 1999 roku Ziętara sądownie został uznany za zmarłego. Zdaniem krakowskiej prokuratury, do zabójstwa dziennikarza podżegał były senator Aleksander G., przeciwko któremu toczy się osobny proces również przed Sądem Okręgowym w Poznaniu. W samym porwaniu uczestniczyli trzej ochroniarze Elektromisu o pseudonimach: Lala, Ryba i Kapela. Kapela zginął w dość dziwnych okolicznościach wiele lat temu, dlatego na ławie oskarżonych zasiada tylko dwóch z wymienionych ochroniarzy.

Pierwsza z majowych rozpraw odbyła się w piątek 10 maja. Zeznawało troje świadków: Robert Sz., Robert K. oraz Anna B.

Robert Sz. jest, jak sam się określa, dalekim krewnym Macieja B. ps. Baryła. Baryła z kolei jest kluczowym świadkiem prokuratury, bowiem jego zeznania obciążają nie tylko oskarżonych, ale również byłego senatora Aleksandra G. (…)

Robert Sz. odwiedza Baryłę w więzieniu od początku jego osadzenia. Nie potrafi wyjaśnić swoich koligacji rodzinnych z Baryłą. Nie wie też nic o jego działalności przestępczej.

Nie rozumie, dlaczego jest „ciągany po sądach” tylko dlatego, że odwiedza Macieja B. w więzieniu i zawozi mu paczki. (…) „Maciek ma ogromną wiedzę o Mariuszu Ś. z Elektromisu, o Ziętarze, o Wałęsie, o Jaroszewiczach. Wiem, że Maciej za kasę od Gawronika palił konkurencyjne kantory, a za kasę od Mariusza Ś. przeładowywał tiry. Dlatego Maciej w latach 90. nie potrzebował stałego zatrudnienia. Każdy wtedy w Poznaniu wiedział, że on się bandytką zajmuje. (…) Maciek posiada zbyt dużą wiedzę. I wiem, że gdybym poprosił, to by mi wszystko opowiedział”. (…)

Anna B., była żona Macieja B., nie miała wiedzy o działalności przestępczej byłego męża. Formalnie ich małżeństwo trwało cztery lata, jednak Anna B. oświadczyła, że byli razem tylko półtora roku. Zorientowała się, że mąż może być przestępcą, gdy zaczęła mieć w domu rewizje. Nie brała udziału w jego życiu osobistym, zajmowała się dzieckiem.

Druga rozprawa odbyła się w środę 22 maja. Rozpoczęła się od wniosku adwokata oskarżonych o wyłączenie jawności sprawy aż do końca przesłuchania wszystkich świadków. Mecenas Wiesław Michalski stwierdził, że w mediach pojawiają się relacje z rozpraw, w których cytuje się przesłuchiwanych świadków. Cytaty te dodatkowo opatrzone są komentarzem autorów. Taka sytuacja – zdaniem obrońców – wpływa na proces, bowiem kolejni świadkowie mogą dowiedzieć się z mediów, co zeznawali poprzednicy. Z wnioskiem adwokata nie zgodził się prokurator Tomasz Dorosz oraz oskarżyciel posiłkowy Jacek Ziętara, który podkreślił, że właściwie tylko dzięki mediom sprawa zabójstwa jego brata żyje do dziś i jest wyjaśniana. Sędzia Katarzyna Obst oddaliła wniosek obrony, dzięki czemu przedstawiciele mediów mogli pozostać na sali rozpraw.

Tego dnia zeznawał tylko jeden świadek, Marek Z. Świadek ten według zeznań Macieja B. miał brać udział w zniszczeniu szczątków poznańskiego dziennikarza.

Baryła zeznał, że zwłoki Jarosława Ziętary zostały rozpuszczone w kwasie, a czynu tego dokonano na terenie posiadłości Marka Z. Tym zeznaniom świadek zaprzecza, nazywając je bzdurami.

Cały artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej „Zabójstwo Jarosława Ziętary – procesu ciąg dalszy” znajduje się na s. 2 i 3 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej „Zabójstwo Jarosława Ziętary – procesu ciąg dalszy” na s. 2 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Antoine, czyli sielanka sprzed wojny kultur, kiedy homoseksualizm był sprawą (cechą/przypadłością?) czysto osobistą

O wojnie kultur piszą moi koledzy z łamów „Kuriera WNET”, więc ja postanowiłem sięgnąć dziś pamięcią do czasów, gdy upodobania seksualne okazywano w sypialni, a nie na ulicznych demonstracjach.

Henryk Krzyżanowski

W latach sześćdziesiątych sensacją dla drzemiącego w gomułkowskiej drętwocie Sieradza były wizyty Antoine’a Cierplikowskiego. Chłopski syn (jak znaczna część sieradzan wtedy), urodzony w chałupie nad Żegliną; potem słynny paryżanin, fryzjer-artysta, pełnoprawny uczestnik paryskiej bohemy, w latach dwudziestych także jej mecenas, na starość zatęsknił do stron ojczystych i zaczął przyjeżdżać do rodziny. Był wtedy uroczyście podejmowany w sieradzkiej farze przez swojego znajomego, zresztą też z Francji, ks. infułata Apolinarego Leśniewskiego. Pamiętam Antoine’a, jak zasiadał w ławce kolatorskiej, ekscentryczny i zadbany 80-latek o mocnym makijażu na ruchliwej i wyrazistej twarzy, w fantazyjnym surducie i w zamszowych pantoflach koloru bordo na bardzo grubej podeszwie. A ksiądz infułat od ołtarza witał go jako „naszego znakomitego ziomka”.

Wszyscy wiedzieli o nieskrywanym homoseksualizmie Antoine’a (co prawda w młodości był żonaty i miał nawet dziecko), ale to, co się liczyło, to jego powrót w glorii, pieniądze (podobno zresztą kończyły się), no i fakt, że feta odbywała się wśród swoich, w kościele, a nie w komitecie partyjnym. W tamtych czasach homoseksualizm był czymś (cechą/ przypadłością/ grzechem?) czysto osobistym i nie ustawiał po tej czy tamtej stronie frontu tzw. preferencji – nie było wtedy takiego pojęcia.

Antoine osiadł w końcu na stałe w Sieradzu i do końca życia przyjaźnił się z ks. Leśniewskim – notabene duchownym dużego formatu: przyjacielem, a wcześniej seminaryjnym wychowawcą prymasa Wyszyńskiego, jak on kapelanem AK i jak on więzionym przez komunistów. Czy taka przyjaźń byłaby możliwa teraz? Nie jestem pewien.

Antoine umarł w roku 1976, a po kilku latach na jego grobie stanęła kopia rzeźby jego paryskiego przyjaciela Xawerego Dunikowskiego z cmentarza Passy, gdzie wcześniej zamierzał spocząć. Rzeźba, mimo swej nieco młodopolskiej zmysłowości, stoi spokojnie na cmentarzu w moherowym podobno Sieradzu o kilkanaście metrów od tradycyjnej płyty z czarnego granitu na grobie ks. infułata Leśniewskiego. Estetyczna odrębność obu nagrobków nie razi – w końcu gdzie, jak nie na cmentarzu, ma rację bytu eklektyzm?

Felieton Henryka Krzyżanowskiego „Antoine, czyli sielanka sprzed wojny kultur” znajduje się na s. 2 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Henryka Krzyżanowskiego „Antoine, czyli sielanka sprzed wojny kultur” na s. 2 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Niesprawiedliwość obowiązuje do dziś. Nikt nie stwierdził, że śledztwo, tortury, wyrok i uwięzienie były niesprawiedliwe

Całe oskarżenie było oparte na kłamstwie i całe życie mu zmarnowali. Chociaż nie wiem, czy to jest właściwe słowo, bo dzisiaj jesteśmy dumne z tego, że miałyśmy takiego wspaniałego Ojca.

Jolanta Hajdasz
Wanda Nadobnik

Twój Ojciec w chwili aresztowania miał nawet immunitet poselski. W pierwszych po wojnie wyborach w 1947 r. został wybrany w okręgu w Gnieźnie, choć wówczas powszechnie fałszowano wybory i zastraszano tych, którzy chcieli głosować na PSL. Musiał się cieszyć dużym poparciem.

Na pewno tak. Ojciec zresztą dokumentował wszystkie fałszerstwa i przypadki zastraszania ludzi w Wielkopolsce i pisał o nich do przedstawicieli władz naczelnych PSL-u.

Jego immunitet został zdjęty dopiero w marcu 1951 roku, czyli osiem miesięcy siedział z immunitetem, który, jak widać, tylko teoretycznie gwarantował mu nietykalność. Dziś, jak słyszę te dyskusje o immunitetach i zakresie ich obowiązywania, to po prostu szału dostaję.

Jakie były reakcje ludzi na aresztowanie Twojego Ojca?

Ludzie oczywiście zachowywali się różnie, ale pamiętam przede wszystkim reakcje dobre, serdeczne. Na przykład na tej ulicy, na której mieszkaliśmy, był dentysta, miły, kulturalny pan. Przy jednej z wizyt zachowałam się skandalicznie, krzykiem, płaczem protestowałam, nie pozwalałam, by mógł mi cokolwiek zrobić, ani zastrzyku, ani przeglądu – nic, tylko awantura. Już po wyjściu od niego mama mi powiedziała z wyrzutem „Jak ty możesz tak się zachowywać? Przecież ten człowiek cały czas przyjmuje nas za darmo, bo wie, co się z ojcem dzieje, a ty taka niegrzeczna. Tak nie można…”.

Nie wiem skąd ludzie wiedzieli, bo przecież mama nie chodziła i nie opowiadała sąsiadom, że Ojciec siedzi w więzieniu. A jak byłam w pierwszej klasie, to na lekcji pewnego razu pani pytała dzieci „Co robi twój tatuś?” i im bliżej była mojej ławki, tym bardziej się bałam, nie wiedziałam, co mam powiedzieć, a ona, gdy tylko podeszła do mnie, od razu powiedziała, że nie muszę odpowiadać, bo „Wandziu, nie musisz odpowiadać, bo ja wiem, że twój tatuś jest chory”. I dla mnie to była wielka ulga. Takie to były czasy stalinowskie, wszyscy się bali wszystkich. (…)

Czy odwiedzałaś Ojca w więzieniu?

Tak. Bardzo wyraźnie pamiętam pierwsze widzenie w więzieniu, to było właśnie we Wronkach, bo wcześniej przez ponad 2 lata, gdy Ojciec siedział na Rakowieckiej, nawet mama nie miała widzeń. Te Wronki były koszmarne. Pamiętam olbrzymie bramy wejściowe i taką salę z kratami, bo pierwsze widzenie było przez kraty.

Stanęłam przy tych kratach, zobaczyłam więźniów w więziennych ubraniach, bo kilkunastu ich czekało na widzenia. I nie mogłam rozpoznać swojego Ojca.

Tłum kobiet z dziećmi, bo to żony jeździły przede wszystkim w odwiedziny.

W sumie Ojciec siedział w więzieniu do 1956, wyszedł w czerwcu, do domu wrócił trzy tygodnie przed Poznańskim Czerwcem. Wcześniej była amnestia i zmniejszyli mu wyrok z 13 lat do ośmiu, z uwzględnieniem tych odsiedzianych już sześciu. I przez to on do dziś – w mojej ocenie i w ocenie naszej rodziny – nigdy nie został prawdziwie zrehabilitowany, bo nikt nigdy nie stwierdził jednoznacznie, ze to śledztwo, tortury w więzieniu, wyrok, no i samo uwięzienie były niesprawiedliwe, że on nie zrobił niczego złego.

Jak to nie został zrehabilitowany? Czy możesz to wyjaśnić?

Nie jestem pewna, czy umiem dobrze to określić, ale Ojciec zawsze mówił, że te wszystkie rehabilitacje, które były przeprowadzone, to nie były prawdziwe rehabilitacje. Przecież on był niewinnie oskarżony o najcięższe przestępstwa, o zamach, o obalenie siłą ustroju, o agenturalną współpracę z konsulatem angielskim czy amerykańskim, a przecież Ojciec jako PSL-owiec wszystko robił legalnie. Ojciec był głównie zaangażowany w wybory i w referendum ludowe. W jakiejś książce IPN-owskiej przeczytałam, że nawet chcieli go zabić, bo już jechali do niego z bronią.

W 1991 roku przyszło adresowane do Ojca pismo z prokuratury, bodajże okręgowej w Warszawie, żeby przyszedł na przesłuchanie w związku z tym, że siedział w więzieniu i z prowadzonym śledztwem w sprawie zbrodni komunistycznych. Zdziwiło mnie wtedy niepomiernie, że oni nie wiedzą, że Ojciec umarł w 1981 roku. No chyba już takie dane można było sprawdzić, prawda? Poszłyśmy z Małgorzatą, moją siostrą na to wezwanie do prokuratura i okazało się, że tego pana prokuratora nie ma, ale przyjął nas jakiś człowiek i miałyśmy wyjaśniać. Ja już nie mówię, jak ten pokój wyglądał i jak ten człowiek się zachowywał. Pytał nas, czy my coś wiemy, czy mamy dowody, że wobec Ojca stosowano przemoc i tak dalej? Ja mówię: „Proszę pana jakie dowody ja mogę mieć? Ja mogę tylko opowiedzieć”. On był bardzo zdziwiony, że Ojciec nie żyje, co zakrawa na kpinę, prawda? No bo co to za śledztwo w sprawie kogoś, o kim nawet się nie wie, że od 10 lat nie żyje?! (…)

O co Cię pytano w tym śledztwie?

Prokurator Paweł Karolak mnie pytał, czy wiem, kto Ojca prześladował w więzieniu. Ja mu odpowiedziałam, że nie wiem, kto Ojca bił, bo przecież ja to znam tylko z relacji, wiem tylko, jak Ojca w tym więzieniu zniszczyli. I od razu mówiłam, że to śledztwo skończy się umorzeniem, bo przecież panowie tak długo je prowadzą, więc myślę, że czekacie, żeby już wszyscy umarli i żeby nikogo to nie obchodziło. On nie zaprzeczył…

I 31 grudnia, w sylwestra 2014 roku, umorzono to śledztwo w sprawie nie tylko mojego Ojca, ale nawet wszystkich zamordowanych, nie pamiętam nawet, ilu ich było.

I postępowanie przeciwko ich prześladowcom prokuratorzy umorzyli?

Wszystko. To znaczy stwierdzono, że to była zbrodnia komunistyczna i zbrodnia przeciwko narodowi polskiemu, ale umorzono, bo po pierwsze ci wszyscy oprawcy – i śledczy, i sędziowie, wszyscy już nie żyli. Jeśli chodzi o śledczych, to tam są wymienieni z imienia i nazwiska, ale poza trzema oni już wszyscy umarli, a tym trzem nie postawiono zarzutu, bo nie udało się znaleźć ich adresu. A jeden z nich, przesłuchiwany, powiedział, że Ojca w ogóle nie pamięta. No, to akurat rozumiem, bo co, miał powiedzieć, że go pamięta i że pamięta, jak go bił? Jak ja dostałam pismo o tym umorzeniu na początku stycznia, to się bardzo wkurzyłam. To pismo liczyło chyba ze 100 stron, a mi napisali, że mam tydzień na złożenie zażalenia. To oni prowadzą śledztwo ze 20 lat, a ja mam w ciągu 7 dni dać odpowiedź? To jest niesłychane!

Cały wywiad Jolanty Hajdasz z Wandą Nadobnik, pt. „Nigdy nie został zrehabilitowany”, znajduje się na s. 6 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Jolanty Hajdasz z Wandą Nadobnik, pt. „Nigdy nie został zrehabilitowany” na s. 6 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Atak na abp. Jędraszewskiego w stulecie poznańskiego I LO – „Marcinka” po zmanipulowaniu jego wypowiedzi przez TVN i GW

Przechodziłem obok grupki protestujących, którzy tworzyli żałosny spektakl. Kościół natomiast był wypełniony i brawa, jakie dostał abp Jędraszewski dowodziły, że ten protest był przeciwskuteczny.

Aleksandra Tabaczyńska

12 i 13 maja telewizja TVN oraz „Gazeta Wyborcza” przedstawiły materiał, który miał pokazać reakcję abpa Jędraszewskiego na film pt. Tylko nie mów nikomu Tomasza i Marka Sekielskich. Okazuje się, że zdanie „Z kłamstwa robi się dzisiaj element polityki wielkiej, a właściwie to jest bardzo mała i nędzna polityka” nie jest komentarzem do filmu, a odpowiedzią na zupełnie inne pytanie. Widać to w opublikowanym na stronie internetowej Archidiecezji Krakowskiej nagraniu. Nadanie innego znaczenia wypowiedzi jednemu z najważniejszych hierarchów Kościoła katolickiego w Polsce jest niczym nieuprawnioną manipulacją. Ta zaś stała się przyczyną zorganizowania protestu przeciwko osobie arcybiskupa Marka Jędraszewskiego 18 maja, w stulecie znanego poznańskiego I Liceum Ogólnokształcącego, od nazwiska patrona, Karola Marcinkowskiego, zwanego powszechnie „Marcinkiem”.

Fot. J. Adamik, Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej

Absolwenci, a wśród nich ksiądz arcybiskup, zgromadzili się w kościele przy ul. Stolarskiej w Poznaniu, gdzie metropolita krakowski przewodniczył mszy św. z okazji jubileuszu szkoły. Przed budynkiem kościoła można było zobaczyć grupę osób, która „w imieniu absolwentów” wręcz szykanowała hierarchę. Protest ten odbił się pewnym echem w mediach, głównie wielkopolskich. Dlatego zapytałam znanych w środowisku poznańskim ludzi nauki i lekarzy, którzy są także absolwentami „Marcinka” o ich opinie i emocje, gdy idąc na mszę św., mijali obraźliwe dla arcybiskupa transparenty. A oto, co usłyszałam:

Prof. dr hab. inż. Roman Słowiński, członek rzeczywisty PAN, wiceprezes PAN, absolwent „Marcinka” z 1969 roku:

(…) Nie jest oczywiście prawdą, że to Abp Jędraszewski „wyraził chęć”, lecz Stowarzyszenie Absolwentów Marcinka zaprosiło go do odprawienia mszy św. jubileuszowej, uznając go za jednego ze swoich wybitnych absolwentów. Protest wobec tego zaproszenia był histeryczny i bezprecedensowy. Hasła protestantów przypominały hasła „czarnych parasolek” i niedawną retorykę redaktora „Liberté”. Znam Abpa Jędraszewskiego od 40 lat i śledzę jego wypowiedzi. Nie słyszałem, aby kiedykolwiek wyrażał się z pogardą o kimkolwiek, także inaczej myślącym. (…)

Prof. dr hab. Jan Węglarz, członek rzeczywisty PAN, kierownik Zakładu Badań Operacyjnych i Sztucznej Inteligencji w Instytucie Informatyki Politechniki Poznańskiej:

Idąc na jubileuszową mszę św. Marcinka z zażenowaniem przeczytałem dwa plakaty: „Jędraszewski – wstydzimy się za ciebie” i „Zły dotyk boli całe życie”.

Komentarz do pierwszego: to ja wstydzę się za Was, organizatorzy tej hucpy. (…) Komentarz do drugiego plakatu: taka sugestia jest karalna.

Na szczęście w kościele było już bardzo godnie i uroczyście. Doświadczyliśmy tej drugiej, lepszej rzeczywistości, reprezentowanej przez zdecydowaną większość naszych koleżanek i kolegów. Zakończenie: nadzieja!

Prof. dr hab. Marian Smoczkiewicz, chirurg:

W kościele zauważyłem kolegów o różnych poglądach politycznych. Eucharystia w intencji nauczycieli i całej społeczności szkolnej zgromadziła pełen kościół. Niestety ta informacja już nie przedostała się do mediów, a nielicznej grupie osób, która usiłowała zdyskredytować Arcybiskupa, przypisuje się reprezentowanie absolwentów. Dla mnie jest oczywiste, że ten protest został sztucznie dolepiony do obchodów stulecia szkoły. Nie miał nic wspólnego z rzeczywistością, a próbował skłócić absolwentów, co się na szczęście nie udało.

Cały artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Ponure wysiłki wrogów wiary” znajduje się na s. 3 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Ponure wysiłki wrogów wiary” na s. 7 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Czekaliśmy na ten moment ponad 40 lat, ale doczekaliśmy się”. Wspomnienia uczestnika kampanii wyborczej 1989 roku

Ludzie pytali z niepokojem kandydatów, których uważali za swoich (od tylu lat po raz pierwszy SWOICH), czy nie zawiodą i czy nie dadzą się oszukać, zastraszyć lub zdemoralizować. No cóż…

Henryk Krzyżanowski

Czasu było bardzo mało, na pół podziemna Solidarność wchodziła w wybory bez żadnego aparatu wykonawczego, a ja jako rzecznik prasowy – bez aparatu telefonicznego w domu (przypominam, że nie było wtedy telefonów komórkowych ani internetu). Ostatni problem dał się rozwiązać bezzwłocznie – ówczesny wojewoda wydał stosowne polecenie i w kilka godzin telefon, na który oczekiwałem od połowy lat siedemdziesiątych, został zamontowany. Uff, pierwsza wyborcza wygrana… (…)

Co do aparatu wykonawczego Solidarności – pojawiał się on dosłownie z ulicy. Jedną z najbardziej charakterystycznych cech tamtej kampanii był masowy napływ wolontariuszy zgłaszających się do wykonywania rozmaitych zadań niezbędnych dla prowadzonej akcji wyborczej. Można go porównywać jedynie z powstaniem wielomilionowego związku Solidarność dziewięć lat wcześniej. (…)

Do moich zajęć w tamtym czasie należało m.in. informowanie pojawiających się coraz częściej korespondentów mediów zagranicznych, głównie rozgłośni radiowych. Dziennikarze krajowi nie pojawiali się, a mówiąc dokładniej, owszem, pojawiali się, ale nic z tego, czego dowiadywali się ode mnie, nie trafiało następnie na łamy ich gazet. Niektórzy wyraźnie z nami sympatyzowali i zawdzięczam im życzliwe podpowiedzi co do sposobu pełnienia mojej funkcji – byłem przecież kompletnym amatorem. (…)

Ogłoszony w siedzibie KO w Zamku nabór reporterów szybko zaowocował zespołem młodych (przeważnie) ludzi, którzy rozpoczęli towarzyszenie naszym kandydatom w ich wyborczych zebraniach. Procedura była taka, że na każde spotkanie jechał (często razem z kandydatami) reporter, który pisemną relację zostawiał następnie w redakcji „Biuletynu Informacyjnego” (tak nazwaliśmy nasze pisemko) na Starym Rynku. Biuletyn z relacjami ukazywał się co trzy dni i dostarczany był lokalnym mediom, które go chętnie brały i następnie całkowicie ignorowały, jeśli nie liczyć dosłownie kilku złośliwych wzmianek autorstwa dziennikarzy z prasy, jak ją wówczas nazywaliśmy, reżimowej. Chętnymi odbiorcami były lokalne komitety obywatelskie (powiatowe, miejskie czy dzielnicowe) oraz inne ogniwa solidarnościowej machiny wyborczej, która powstała dosłownie z niczego i w ciągu kilku tygodni rozrosła się do sporych rozmiarów. Takie widać było społeczne zapotrzebowanie.

Kim byli reporterzy? Prawdę rzekłszy, lepiej spytać, kim mieli zostać w następnych latach.

Wśród autorów relacji jest więc późniejszy poseł na Sejm III RP, kilkoro profesorów wyższych uczelni, jest prawnik z najwyższej krajowej półki z epizodem ministerialnym, jest kilku przedsiębiorców z powodzeniem budujących niebawem wielkopolski kapitalizm. Zestaw młodych ludzi, który przyprawiłby o zawrót głowy zawodowych „łowców głów”. Widać Solidarność była wtedy firmą przyciągającą talenty. (…)

Istotnym elementem sprawozdań były pytania zadawane przez publiczność naszym kandydatom. Tylko zdecydowana mniejszość z nich dotyczyły spraw lokalnych, np. odszkodowań dla mieszkańców poznańskich Winograd poszkodowanych parcelacją swoich gruntów za symboliczne odszkodowania czy elektrowni w Klempiczu. Ogromna większość to były pytania i wypowiedzi dotyczące fundamentalnych kwestii ustrojowych i jak najszybszego wyjścia z gnijącego systemu. Oto typowe przykłady:

  • Jaki jest sens wchodzić w demokrację na 35 procent? Czy nie boicie się, że was oszukają albo że sfałszują wybory?
  • Jak przywrócić wojsko i milicję społeczeństwu?
  • Czy wobec braku w Polsce kapitału, zamiast prywatyzować, nie lepiej uspołecznić gospodarkę przez akcjonariat pracowniczy?
  • Jak spowodować, by handel z ZSRR był dla nas korzystny?
  • Jak zlikwidować gospodarcze upośledzenie wsi? Jak zapewnić kredytowanie rolników?
  • Co zrobicie, żeby zniknęły białe plamy z historii? Kiedy zostanie podana prawda o Katyniu?
  • Kiedy zostanie zarejestrowany NZS? To pytanie pojawiało się wszędzie, bez wątpienia dlatego, że trwał właśnie strajk studentów w tej sprawie.
  • Co zrobicie, żeby generał Jaruzelski nie został prezydentem? (Również i to pytanie padało na każdym spotkaniu).
  • Kiedy zostanie przywrócony prawdziwy samorząd terytorialny?

Tę listę można by ciągnąć, a z wyliczenia powstałby katalog sprzeczności, z których składał się realny socjalizm, oraz problemów, z którymi lepiej czy gorzej miały się później borykać kolejne rządy III RP. Niewątpliwie treść tych pytań wskazuje na bardzo wysokie wyrobienie polityczne tamtego społeczeństwa. Później, już w III RP, ilekroć czytałem komunały o Polakach „uczących się dopiero demokracji”, przypominały mi się przedwyborcze spotkania z kampanii 1989 i dyskusje na nich toczone. Czy ktokolwiek z ich uczestników byłby skłonny głosować na dziwoląg taki, jak partia „Wiosna”? Pytanie retoryczne.

Co charakterystyczne, nasi wyborcy podlegali dwóm pozornie sprzecznym emocjom. Z jednej strony, panował nastrój entuzjazmu, wręcz euforii, że oto nadchodzi wolność i pozbywamy się narzuconego kiedyś siłą systemu. Spotkania bardziej masowe z reguły kończyły się odśpiewaniem „Roty”, do dziś mającej w Wielkopolsce status hymnu narodowego. A z drugiej strony, ci sami ludzie pytali z niepokojem kandydatów, których uważali za swoich (od tylu lat po raz pierwszy SWOICH), czy nie zawiodą i czy nie dadzą się oszukać, zastraszyć lub zdemoralizować. No cóż, długo by o tym dyskutować…

Cały artykuł Henryka Krzyżanowskiego pt. „Euforia i nieufność, czyli wybory ʼ89” znajduje się na s. 7 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Henryka Krzyżanowskiego pt. „Euforia i nieufność, czyli wybory ʼ89” na s. 7 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jest nas wielu, więc dajemy świadectwo prawdzie publicznie / Jolanta Hajdasz, „Wielkopolski Kurier WNET” nr 60/2019

Nie pamiętam sytuacji, żeby po jakimkolwiek innym filmie episkopat wydawał specjalne oświadczenie. Czas pokaże, że ten list to była akcja na krótką metę, obliczona na dziś, a nie na jutro.

Jolanta Hajdasz

Popełniłam błąd i muszę za to, właśnie na wstępie, przeprosić wszystkich Czytelników „Wielkopolskiego Kuriera WNET”. Piszę ‘popełniłam’, ale to brak precyzji – powinno być ‘popełniam’, bo błąd dotyczy bieżącego numeru „Kuriera”, tego, który teraz trzymacie Państwo w rękach. O jaki błąd chodzi? Już wyjaśniam. To błąd dziennikarski. Nie rozpoznałam bowiem prawidłowo, co było najważniejszym wydarzeniem mijającego miesiąca w Poznaniu. Jak ćma do światła, mucha na lep, koń z klapkami na oczach pobiegłam za tym, co rzucało się w oczy od razu, czego nie dało się przeoczyć, ale co z perspektywy kolejnych, oddalających nas od wydarzeń dni wydaje się coraz bardziej błahe i sztuczne. Ten błąd to brak obszernej, pięknej, solidnej relacji z rozpoczęcia Nawiedzenia Obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej w naszej archidiecezji.

Pisałam o tym wcześniej i wiedziałam, że to ważne, a mimo to uległam złudzeniu, że temat pedofilii w Kościele jest ważniejszy. Że raptem wszyscy mamy dostrzec problem, który – jeśli ktoś go miał, to tak naprawdę było to wiadome wcześniej – i wbrew temu, co się głosi, nie był zamiatany pod dywan.

Informacja o tym, że producent filmu wypuścił już na rynek koszulki z tytułem głośnego filmu o pedofilii wśród tajnych współpracowników bezpieki w Kościele, o czym w tym „Kurierze” pisze obok Jan Martini, to wymowna, żenująca ilustracja intencji całego przedsięwzięcia.

Zamiast pisać o filmie Tylko nie mów nikomu, powinniśmy raczej pisać o tym, kto i jak chce zarobić na nieistniejącej pedofilii w kościele.

Do tego, by przysłonić medialne informacje o Nawiedzeniu, niechcący dołożył się też Kościół. Nie pamiętam sytuacji, żeby po jakimkolwiek innym filmie episkopat wydawał specjalne oświadczenie, a gdy tytuł dzieła, które będzie symbolem sprytnej i cynicznej propagandy naszych czasów usłyszałam podczas mszy św. w moim parafialnym kościele, zrobiło mi się przykro.

Lepszej przysługi autorom tej propagandowej akcji nie można było zrobić.

Każdy chodzący do kościoła katolik usłyszał i zrozumiał, jak wielka jest wina księży i jak my, katolicy, nie mamy argumentów, by się usprawiedliwić. Czas pokaże, że ten list to była akcja na krótką metę, niepotrzebna, bo obliczona na dziś, a nie na jutro. Kościół tak nie działa.

W Poznaniu doszło do tego jeszcze zamieszanie wokół 100-lecia powstania słynnego „Marcinka” – I Liceum Ogólnokształcącego im. K. Marcinkowskiego. Jego absolwentem jest abp Marek Jędraszewski i z jego obecności na tym jubileuszu zrobił się przekaz dnia. Dla chcących się przypodobać lewackiemu prezydentowi miasta była to dobra okazja do hucznej awantury w mediach, pod pretekstem zbyt radykalnych wypowiedzi metropolity krakowskiego. My też o tym piszemy, bo chcemy obronić przed zniesławieniem szczerze szanowanego i cenionego w Poznaniu kapłana, przyjaciela nas wszystkich – i „Kuriera WNET”, i Radia WNET, i Solidarności, i AKO – bo on jest przyjacielem tych, którzy starają się być uczciwi i walczyć o prawdę w życiu publicznym. Jest nas wielu, więc dajemy świadectwo o tym publicznie.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET””, znajduje się na s. 1 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, na s. 1 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Zgromadzenie na placu Wolności w Poznaniu na znak solidarności z prześladowanymi chrześcijanami w Syrii

Chrześcijaństwo jest najbardziej prześladowaną religią świata. Ataki na chrześcijan zdarzają się w różnych częściach świata kilka razy w miesiącu. Informacje o tym nie przebijają się do mediów.

Andrzej Karczmarczyk

Maronicki arcybiskup Damaszku Samir Nassar napisał do Stowarzyszenia Papieskiego Pomoc Kościołowi w Potrzebie list, w którym opisuje, jak ludzie w Syrii nieustannie cierpią. On sam jest świadkiem tych wydarzeń, żyjąc wśród bomb.

Fot. A. Karczmarczyk

Od odczytania tego listu rozpoczęło się wieczorne zgromadzenie na placu Wolności przy krzyżu ze zniczy ułożonym symbolicznie na znak solidarności z naszymi braćmi w wierze, którzy cierpią za wierność Bogu i Kościołowi.

Następnie prowadzący zgromadzenie przypomniał, że chrześcijaństwo jest najbardziej prześladowaną religią świata. Ataki na wyznawców Chrystusa zdarzają się kilka razy w miesiącu w różnych częściach świata. Dyskryminacja, pogarda i nienawiść wobec naszych braci w wierze są w wielu krajach na porządku dziennym, lecz informacje o tym nie przebijają się do mediów ani światowych, ani polskich… W dalszej części spotkania zostały przytoczone przykłady z obecnego roku napaści terrorystycznych na chrześcijan. Zgromadzenie zakończyło się wspólną modlitwą – koronką do Miłosierdzia Bożego.

Organizatorem zgromadzenia były: Poznań dla Życia i Chrześcijański Kongres Społeczny. Wśród uczestników dało się zauważyć liczną grupę z AKO i Poznańskiego Klubu Gazety Polskiej.

Artykuł Andrzeja Karczmarczyka pt. „Solidarni z prześladowanymi chrześcijanami” znajduje się na s. 8 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Andrzeja Karczmarczyka pt. „Solidarni z prześladowanymi chrześcijanami” na s. 8 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Ojczyzna w nauczaniu kardynała Augusta Hlonda z okresu międzywojennego: wysoko stawiał wymóg miłości ojczyzny

Wielkim przełomem było podejście prymasa Hlonda do roli i znaczenia emigracji polskiej. Traktował ją jako nierozdzielną część narodu polskiego, wymagającą szczególnej troski i opieki.

Stanisław Mikołajczak

Patriotyzm prymasa Augusta Hlonda był osadzony w kontekście historycznym Polski, która w momencie objęcia przez niego urzędu od kilku lat była krajem wolnym, ale zrujnowanym ekonomicznie przez wojnę, okaleczonym duchowo latami zaborów i nowymi procesami społecznymi, będącymi następstwem I wojny światowej. Była to Polska scalona z trzech zaborów, której kapitałem założycielskim stał się wielki patriotyczny czyn zbrojnej obrony granic i obrony młodego państwa, zderzony następnie z powszechną powojenną biedą, z trudami życia codziennego, waśniami, sporami politycznymi.

Kardynał August Hlond był wybitnym hierarchą Kościoła polskiego i powszechnego, którego wielkość i dokonania przyćmiły później osobowości Prymasa Tysiąclecia i Jana Pawła II, ale jego nauczanie było w wielu aspektach przez nich kontynuowane i wzbogacane.

Podkreślił to sam Jan Paweł II podczas swojej pierwszej pielgrzymki do Polski w czerwcu 1979 r. w Gnieźnie, mówiąc o doniosłej roli tego „wielkiego prymasa Polski niepodległej, Polski dwudziestolecia, Polski okupacyjnej”. (…)

W 1922 r. został administratorem apostolskim na polskim Śląsku z siedzibą biskupstwa w Katowicach, a 24 czerwca 1924 r. – arcybiskupem gnieźnieńskim i poznańskim, a tym samym – prymasem Polski.

Był wówczas najmłodszym członkiem Episkopatu Polski. Nominację zawdzięczał papieżowi Piusowi XI, który zaraz po wojnie światowej został nuncjuszem w Warszawie, zachowującym bardzo życzliwy stosunek do Naczelnika Państwa, Marszałka Józefa Piłsudskiego (nominacja na prymasa nastąpiła miesiąc po zamachu majowym). A. Hlond również sympatyzował z Józefem Piłsudskim i obozem sanacji, w czym był dość osamotniony w Episkopacie Polski. Wybitni arcybiskupi tamtego czasu: krakowski – kardynał książę Stefan Sapieha, lwowski – Józef Teodorowicz, wileński – Romuald Jałbrzykowski, podobnie jak większość biskupów (poza kardynałem warszawskim Aleksandrem Kakowskim) sympatyzowali z endecją lub chadecją. Nie ułatwiało to prymasowi rządów w Kościele i ograniczało go w działalności publicznej, świeckiej.

Niemniej jego pozycja zapewniała mu najwyższy prestiż, wkrótce zyskał też autorytet osobisty, pod względem którego równać się z nim mogli tylko Marszałek Piłsudski i Ignacy Paderewski. (…)

Chce Chrystus Król, by się Polska odrodziła, zrywając z laicyzmem, który więzi jej myśli wielkie i siły. Ma się Polska przeciwstawić prądom, które podkopują życie religijne. Nie ma Polska sprzyjać destrukcyjnej pracy różnego rodzaju apostołów i nie ma popierać odszczepieństwa, które nic zdrowego i pożytecznego w życie narodu nie wnosi, a natomiast jedność rozbija i siłę narodową załamuje. Nie ma Polska dopuścić do ustawodawstwa, które by prowadziło do rozprężenia rodziny przez rozwody. Ma Polska porzucić metody partyjne, które nie uznając u nikogo innego zasług i dobrej woli, bezwzględnie wypierają i niszczą przeciwników. Wyrzec ma się Polska niezgody i nieporozumienia i spory ma łagodzić, nie zaostrzać. Wyprzeć się ma owej płytkości i lekkomyślności w traktowaniu spraw publicznych, owego braku odpowiedzialności za losy narodu (…) W ogóle ma Polska zerwać z prądami, które zawodowo propagują laicyzm, pod jakimkolwiek tytułem i w jakiejkolwiek szacie, a przede wszystkim zerwać powinna z masonerią, której ostatnim celem jest systematyczne usuwanie ducha Chrystusowego z życia narodów. Tym więcej zaś zerwać z nią musi Polska, że masoneria to konspiracja zagraniczna, której nie tylko na Polsce nic nie zależy, ale która potężnej Polski nie chce (…)

Dusza polska musi się przejąć Chrystusem (…) Na próżno wołamy o uzdrowienie życia państwowego, jeżeli Chrystusem nie uzdrowią się poszczególne dusze (…) Następnie ma się Polska postarać, aby Chrystus swymi prawami i swoim duchem zapanował w naszym życiu społecznym i politycznym. Tego się laicyzm najwięcej lęka. Nazywa to fanatyzmem katolickim, klerykalizmem, teokracją. A jednak Chrystus powinien być królem także naszego życia publicznego, bo ma do tego Boskie prawo i tylko Jego autorytet Boski da naszemu życiu zbiorowemu siłę i powagę, a Jego duch ustrzeże nas od błędów.

Nie znaczy to, że Kościół dąży do opanowania władzy państwowej lub chce wkraczać w sprawy polityczne. To nie jego zadanie.

Kościół nie solidaryzuje się też z żadną formą rządów i nie jest związany z żadną partią polityczną. Ale jako powiernik i stróż nauki i zasad Chrystusowych, każe tych zasad przestrzegać także w życiu publicznym, zwłaszcza przy rozwiązywaniu zagadnień religijnych i etycznych.

Kościół nie jest ani szkołą polityczną, ani politycznym warsztatem, lecz szkołą sumienia katolickiego, z którym mężowie stanu, politycy, członkowie ciał ustawodawczych i urzędnicy mają wstępować w życie publiczne (Przemówienie na VII Zjeździe Katolickim w Poznaniu, 6.11.1926).

Cały artykuł Stanisława Mikołajczaka pt. „Ojczyzna w nauczaniu kard. Augusta Hlonda z okresu międzywojennego” znajduje się na s. 6 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Stanisława Mikołajczaka pt. „Ojczyzna w nauczaniu kard. Augusta Hlonda z okresu międzywojennego” na s. 6 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Dziś, być może, wielu powiedziałoby Janowi Pawłowi II za mężami ateńskimi: „Posłuchamy cię innym razem”

Jeśli nie będziemy czerpać z tego dziedzictwa, odrzucimy prawdę, a w konsekwencji zakwestionujemy Ewangelię. Jeśli roztrwonimy ten kapitał duchowy i intelektualny – popełnimy grzech zaniechania.

Małgorzata Szewczyk

27 kwietnia minęło pięć lat od kanonizacji Jana Pawła II. Nie sposób dziś wyobrazić sobie, jaki byłby świat bez papieża Polaka. Ten wyjątkowy pontyfikat zaowocował setkami wydarzeń, sytuacji i papieskich gestów, o których mówiono, że odtąd Kościół zmieni swe oblicze i nic już nie będzie takie samo. Zadziwiał, frapował, ba, wielokrotnie wprawiał w konsternację nawet swoje najbliższe otoczenie. Jednak kluczem do zrozumienia jego pontyfikatu jest spuścizna słowa, którą pozostawiał Kościołowi, światu i nam, Polakom.

Jeszcze kilka lat temu to, czego jesteśmy dziś świadkami, byłoby nie do pomyślenia. Podpisana przez prezydenta Rafała Trzaskowskiego karta LGBT w Warszawie, film Kler, propozycje usunięcia lekcji religii ze szkół, projekt ustawy o świeckim państwie przygotowany przez Stowarzyszenie Inicjatywa Polska, „lekcja religii” prowadzona przez prezydenta miasta Poznania Jacka Jaśkowiaka czy profanacja obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej w płockim kościele – to tylko niektóre z wydarzeń czy inicjatyw z pogranicza państwa i Kościoła, bezpardonowo atakujących religię i obrażających katolików.

I na nic tu tłumaczenia o wolności słowa i sztuki, postępie i demokracji, „wartościach” europejskich, o równości płci i innych nośnych dziś hasłach. To po prostu burzenie fundamentów polskiej tożsamości, nierozerwalnie związanej z chrześcijaństwem i przekreślanie spuścizny papieża Polaka.

Kiedy Jan Paweł II odwiedzał Polskę, na Mszach św. i spotkaniach gromadziły się tłumy. Dziś, być może, wielu powiedziałoby za mężami ateńskimi: „Posłuchamy cię innym razem”. Oklaskiwaliśmy jego wypowiedzi, ale nader szybko zapomnieliśmy, o czym mówił. Publikacje gromadzące papieskie dokumenty, homilie, przemówienia, katechezy, wywiady pokrył po prostu kurz. Kto z nas, w ciągu tych minionych pięciu lat sięgnął po jego nauczanie? Kto podjął refleksję choćby nad głoszonymi przez niego katechezami na temat małżeństwa i rodziny? Czy znajomość nauczania papieża Polaka pozostanie (a może już jest?) tylko domeną księży i coraz mniej licznych studentów teologii?

Jeśli nie będziemy powracać do jego myśli, bezpowrotnie zatracimy to, co przez setki lat budowało naszą narodową i religijną wspólnotę. Jeśli nie będziemy czerpać z tego dziedzictwa, odrzucimy prawdę, a w konsekwencji zakwestionujemy Ewangelię. Jeśli pozwolimy na roztrwonienie tego olbrzymiego kapitału religijnego, duchowego i intelektualnego – wciąż przez nas niezgłębionego i nie do końca odkrytego także przez sam Kościół – popełnimy grzech zaniechania.

W czasie niemal 27 lat jego posługi Piotrowej działy się małe i wielkie sprawy: runęły mury, zniknęły granice, przestawały istnieć nieludzkie systemy władzy, narody odzyskiwały suwerenność i odkrywały własną tożsamość, słowa: Bóg, wiara i Kościół, w wielu miejscach zakazane, wracały do narodowych słowników.

Jan Paweł II w trudnym i bolesnym XX stuleciu, nazwanym przez niego samego wiekiem męczenników, mówił ludziom o Bogu i kreślił ewangelijną wizję człowieczeństwa; uczył, jak bronić i ocalać godność człowieka. Przypominanie światu jego uniwersalnych słów to dziś zadanie dla nas, jego rodaków. Nikt tej lekcji za nas nie odrobi.

Felieton Małgorzaty Szewczyk pt. „Nikt tej lekcji za nas nie odrobi” znajduje się na s. 2 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Małgorzaty Szewczyk pt. „Nikt tej lekcji za nas nie odrobi” na s. 2 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Ostrożnie z duszą! Co do duszy – najlepiej wydać dyrektywę unijną, komu wolno się do niej odwoływać, a komu nie

Prymat nad duszą ma ciało, co widać w głośnych przypadkach odbierania dzieci i oddawania ich w opiekę zastępczą. Co tam dusza, nikt jej przecież nie widział, a siniak – jak najbardziej.

Henryk Krzyżanowski

Czasy współczesne uczyniły z ludzkiego ciała obiekt nieustającego kultu, ignorując przy tym duchowy wymiar człowieka. A pamiętamy, że jeszcze nie tak dawno, za bezbożnej komuny, tak skarżyła się Kalina Jędrusik: „Choć oprócz ciała mam przecież i duszę”.

Siłownie, maratony, kijki, kolejne arcyzdrowe diety (wszystkie zgodne z najświeższymi, sprzed miesiąca, ustaleniami nauki), walka z cukrem, tłuszczem, tytoniem, samochodami – no, wszystkim, co nie sprzyja hodowli krzepkiego osobnika o idealnie kontrolowanym wskaźniku masy ciała – wszystko to są obrzędy nowej religii ciała.

Religia ta zdaje się zdobywać coraz to nowych wyznawców. W końcu w coś trzeba wierzyć, prawda? Prymat ciała nad duszą widać także w głośnych przypadkach odbierania dzieci i oddawania ich w opiekę zastępczą. Podejrzenie o przemoc uzasadnione sińcem czy zadrapaniem wystarcza, by pracownicy socjalni bez wahania wyrządzali dziecku nieodwracalną szkodę duchową, jaką jest wyrwanie go z rodziny, nawet rodziny dalekiej od ideału. Co tam dusza, nikt jej przecież nie widział, a siniak – jak najbardziej. Można go nawet sfotografować do akt.

Czy zatem z duszy da się już całkiem zrezygnować? O nie, w żadnym razie. W postępowych krajach Zachodu duchowa strona człowieka przydaje się, kiedy trzeba uzasadnić aborcję zupełnie zdrowego dziecka. Z powodów zdrowotnych, rzecz jasna. Cóż bowiem z tego, że ciąża ciału nie szkodzi, jeśli stanowi śmiertelne zagrożenie dla psychiki niedoszłej matki? Tak, tak, nieważne ciało, dbajmy o duszę nieszczęsnej kobiety, której przytrafiła się (się?) ciąża.

Drugim obszarem, gdzie życie duchowe wykazuje swą przydatność, są rozmaite fobie, z tzw. homofobią na czele. Staroświecka wolność słowa jest może i ważna, ale przecież nie powinna być pretekstem do tolerowania negatywnych uwag pod adresem naszych drogich homoseksualistów. Ich dusze są o wiele wrażliwsze na zranienie niż dusze prostych heteryków, czyż nie? Więc dla dobra wspólnego lepiej, żeby tym drugim po prostu zakazać krytyki. Albo pochwały i zachwyt, albo morda w kubeł. Tak bronimy tolerancji.

A przy tym pamiętajmy jednak, że z duszą trzeba ostrożnie. Bo mogą pojawić się księża czy wychowawcy, którzy będą domagać się eliminacji lektur szkodliwych dla duszy wychowanka, ba, będą nawet gotowi palić szkodliwe książki. Palić książki! – słyszeliście? Tym barbarzyńcom trzeba powiedzieć zdecydowane NIE. A co do duszy – najlepiej wydać dyrektywę unijną, komu wolno się do niej odwoływać, a komu nie.

Tak, tak, dusza jest sprawą zbyt poważną, by puścić ją na żywioł.

Felieton Henryka Krzyżanowskiego pt. „Ostrożnie z duszą” znajduje się na s. 2 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Henryka Krzyżanowskiego pt. „Ostrożnie z duszą” na s. 2 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego