USA: nie będzie relokacji amerykańskiej ambasady w Jerozolimie

Głosowanie w Senacie USA zakończyło się wynikiem 97/3. Trzy głosy przeciwne pochodziły od senatorów Partii Demokratycznej: Bernie’go Sandersa, Elizabeth Warren i Toma Carpera.

W czwartek 4 lutego w amerykańskim Senacie miało miejsce głosowanie w sprawie wsparcia nowelizacji rezolucji budżetowej w związku pandemią covid-19.

Jednym z elementów rezolucji jest formalne potwierdzenie woli państwa w utrzymaniu swojej ambasady w Jerozolimie.

W głosowaniu swój sprzeciw wyraziło troje senatorów Partii Demokratycznej: Bernie Sanders, Elizabeth Warren i Tom Carper.

Inicjatywę do głosowania tej wrażliwej kwestii wyrazili senatorowie republikańscy –  Jim Inhofe oraz Bill Hagerty.

Sam Inhofe podczas swojego wystąpienia w Senacie wypowiedział się w następujący sposób:

Decyzja ta nie powinna być dla nikogo kontrowersyjną. Tak wyglądało nasze stanowisko od 25 lat. Jerozolima jest stolicą Izraela i w Jerozolimie powinniśmy mieć naszą ambasadę.

Z kolei Hagerty efekt głosowania podsumował metaforycznymi słowami:

Utwierdzenie tej ambasady stanowi brukowanie drogi do pokoju w tym regionie, a takie działania powinny być objęte ochroną. Teraz nasi sojusznicy wiedzą, że stoimy po ich stronie”.

Czwartkowe głosowanie ma wydźwięk silnie symboliczny. Stanowi ono wyraz potwierdzenia braku chęci relokacji ambasady, ze strony administracji prezydenta Joe Bidena.

W czasie sprawowania funkcji senatorskiej, Biden wsparł kongresową amerykańską Ustawę o Ambasadzie z 1995 r., która nakazywała przeniesienie placówki z Tel-Awiwu do Jerozolimy.

Poprzedni prezydenci Bill Clinton, George Bush i Barack Obama korzystali z opcji opóźnienia realizacji Ustawy. Dopiero Donald Trump zdecydował się na wprowadzenie jej w życie (2018 r.), budząc tym faktem niezadowolenie strony palestyńskiej.

NN

Źródło: The Jerusalem Post

Lasota: Po orędziu Trumpa o stanie państwa kongresmenów zaskoczyło niepopełnienie gaf i nieogłoszenie stanu wyjątkowego

– Orędzie Trumpa o stanie państwa zażegnało wiele obaw. Tydzień przed jego wygłoszeniem krążyły pogłoski, że prezydent poinformuje m.in. o zawieszeniu członkostwa w NATO – mówi Irena Lasota.

Irena Lasota, korespondentka Radia WNET w Waszyngtonie, komentuje wygłoszone przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa w nocy z wtorku na środę czasu polskiego orędzie o stanie państwa. Mówi, że w przeciwieństwie do przemówień wygłoszonych w poprzednich latach tegoroczne wystąpienie odbyło się w atmosferze afery. Dotyczyła ona zawieszenia prac rządu, które z grudnia przedłużyło się aż do stycznia, czyli na miesiąc, w którym głowa państwa powinna wygłosić orędzie. Speaker Izby Reprezentantów Nancy Pelosi osobiście stwierdziła, że w związku z tym faktem nie zaprasza Trumpa do przedstawienia wystąpienia.

Gość Poranka informuje, że tydzień przed terminem przemówienia prezydenta na temat wydarzenia krążyły rozmaite pogłoski. Spekulowano, że podczas orędzia głowa państwa ogłosi m.in. wprowadzenie stanu wyjątkowego i wycofanie się Stanów Zjednoczonych z „Układu o całkowitej likwidacji pocisków rakietowych pośredniego zasięgu” (INF Treaty). Domniemania te nie sprawdziły się, w wystąpieniu nawoływano do zgody, mówiono o chorych dzieciach i bohaterach wojennych. Korespondentka zwraca uwagę, że zachwyty Trumpa nad wojskowymi nie brzmią zbyt wiarygodnie, ponieważ w przeszłości gotów był zrobić niemal wszystko dla uniknięcia pójścia do wojska.

Według Lasoty jedynym charakterystycznym punktem przemówienia, o którym będzie głośno przez najbliższe dni, było stwierdzenie prezydenta, że niewłaściwe jest prowadzenie śledztw w jego sprawie i że póki będą one trwać, nie pójdzie na żadną ugodę z Demokratami.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.