Wrocław: Zatrzymania w związku z wyłudzeniami VAT. Zamieszana naczelnik jednego z Urzędów Skarbowych

O rozbiciu szajki działającej również na rynku międzynarodowym poinformowała „Gazeta Wrocławska”.

Jak poinformowała na swojej stronie internetowej „Gazeta Wrocławska”, naczelnik jednego z Urzędów Skarbowych stolicy Dolnego Śląska jest podejrzana o współpracę z zorganizowaną grupą przestępczą, zajmującą się wyłudzeniami zwrotów podatku VAT. Działająca na rynku międzynarodowym szajka została rozbita przez policjantów z dolnośląskiej komendy z Wydziału do Walki z Korupcją wspólnie z Prokuraturą Regionalną we Wrocławiu. Zatrzymano również radcę prawnego. Niewykluczone są dalsze aresztowania.

Jak podaje dziennik, wyłudzenia miały miejsce przy fikcyjnym handlu folią stretch. Antyterroryści z dolnośląskiej komendy zatrzymali pięciu członków grupy w ciągu jednego dnia w różnych miejscach. Wśród nich jest szef grupy.

Jak ustalono w toku prowadzonego śledztwa, podejrzana w trakcie pełnienia urzędu naczelnika urzędu skarbowego, w zamian za korzyści majątkowe i osobiste miała udzielać pomocy zorganizowanej grupie przestępczej kierowanej przez jednego z wrocławskich radców prawnych.

Przez siebie firmy pozorowały obrót towarami – głównie folią stretch. Zakup towaru na terenie kraju dokumentowany był fakturami nieodzwierciedlającymi rzeczywistych transakcji, a następnie z wykorzystaniem innych firm miał opuszczać teren kraju z zastosowaniem zerowej stawki VAT.  Następnie, osoby podejrzane występowały o zwrot podatku, który nie został zapłacony na wcześniejszych etapach obrotu towarem.

Według wstępnych szacunków, straty Skarbu Państwa wyniosły kilka milionów złotych. Jest jednak możliwe, iż grupa ma na swoim koncie wyłudzenia na znacznie większą skalę. Obecnie Policja i prokuratura nadal wyjaśniają okoliczności tej sprawy.

Zatrzymanym grozi kara nawet do 8 lat pozbawienia wolności.

A.W.K.

Sadowski: Nie ma czegoś takiego jak nieograniczony dostęp do opieki medycznej przy ograniczonych zasobach

Andrzej Sadowski o reformie służby zdrowia, PPK, podwyżkach akcyzy i czemu są one nieskuteczne, czemu przedsiębiorcom potrzebne są banknoty i do czego Polsce przyda się złoto.

Obywatele uświadomią sobie ile rząd im zabiera przez składki.

Andrzej Sadowski o Pracowniczych Planach Kapitałowych, które zrobiły dużo  dla podniesienia świadomości podatkowej obywateli. Jednak wbrew oczekiwaniom rządu ci ostatni nie ufają obietnicom wyższej emerytury w przyszłości:„połowa po przymusowym zapisaniu natychmiast wystąpiła z nich”.

Obywatele nie przestają palić, a zmieniają źródło na te pochodzące z prywatnego importu, lub wręcz z nielegalnego przemytu.

Nasz gość komentuje też podwyżkę akcyzy na alkohol i wyroby tytoniowe. Stwierdza, że niekoniecznie musi się ona przełożyć na większe wpływy do budżetu ze względu na duża różnicę opodatkowania między Polską, a Białorusią i Ukrainą. Wielu obywateli tej ostatniej pracuje obecnie w Polsce i pokonując często trasę między oboma krajami może przewozić ze sobą alkohol. Rozwiązaniem byłoby zmuszenie Ukrainy by podwyższyła u siebie podatki do poziomu polskiego, ale jest to nierealne.

Potrzebne jest uczciwe przyznanie przez wszystkie partie polityczne, że nie ma czegoś takiego jak nieograniczony dostęp do opieki medycznej przy ograniczonych zasobach.

Ekonomista mówi także o możliwościach poprawy sytuacji w służbie zdrowia. Podkreśla, że rząd nie ma mocy czynienia cudów, może za to lepiej relokować te środki finansowe, którymi już dysponuje. Obecnie bowiem „pieniądze są palone bez sensu”. Stwierdza, że dopiero, po tym jak odkryto, że „w Czechach można wykonać operację zaćmy od ręki” okazało się, że także w Polsce jest to możliwe.  Polska może zreformować swoją służbę zdrowia „na podstawie doświadczeń innych krajów europejskich”.

Czy my zgodzimy się na to, by rząd wszystko o nas wiedział? To, co było niemożliwe za PRL-u, […] teraz jest nam ustawowo narzucane. […] Wtedy tylko nieliczni mieli swoje teczki, […] teraz każdy ma z przymusu ustawowego własną teczkę w Urzędzie Skarbowym, gdzie sam musi na siebie donosić.

Sadowski odnosi się do ograniczeń dla przedsiębiorców w obrocie gotówkowym. Obecny próg dopuszczanych transakcji z użyciem banknotów rząd chce obniżyć z 15 do 8 tys.  Tymczasem jak podkreśla gość Radia WNET, dla przedsiębiorców „gotówka jest substytutem bezpieczeństwa handlowego”. Nie muszą oni przez lata dochodzić niezapłaconej faktury, gdyż dostają pieniądze do rąk. Jednocześnie zmniejszenie możliwości obrotu gotówką to ściślejsza kontrola państwa nad obywatelem.

Wszystkie kraje poprzednio sprowadziły złoto wcześniej.

Prezydent Centrum im. Adama Smitha zwraca uwagę na raport Duńskiego Banku Centralnego, wg którego przed nami jest wielki kryzys finansowy, znacznie większy niż ten z 2008/9 r. i tylko te kraje, które będą miały własne zasoby złota zdołają go przetrwać.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

CBA aresztuje kolejnych przedsiębiorców nacinających Skarb Państwa na lewe faktury

Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego w czwartek (28 marca) zatrzymali kolejnych pięć osób działających w zorganizowanej grupie przestępczej wystawiającej tzw. puste faktury.

Pięciu podkarpackich przedsiębiorców zostało zatrzymanych przez funkcjonariuszy rzeszowskiej delegatury Centralnego Biura Antykorupcyjnego. To kolejne osoby działające w ramach zorganizowanej grupy przestępczej zajmującej się przestępczością gospodarczą, w tym m.in. wyłudzeniami podatku VAT, wprowadzaniem do obrotu dokumentów księgowych poświadczających nieprawdę – tzw. „pustych faktur”. Zatrzymane przez CBA osoby w latach 2014-2018 wprowadziły do obrotu faktury VAT dokumentujące fikcyjny obrót towarów na kwotę niemal 5 mln zł.

Przestępczy proceder opierał się na przeświadczeniu jego uczestników o ich bezkarności związanej z powiązaniami organizatora obrotu „pustych faktur” z pracownikiem jednego z urzędów skarbowych na terenie Podkarpacia.

Zgromadzone materiały trafią teraz do prokuratury, gdzie przedsiębiorcy usłyszą zarzuty.

Zatrzymania są kolejnym etapem wielowątkowego śledztwa prowadzonego przez agentów CBA pod nadzorem Prokuratury Regionalnej w Lublinie.

Do tej pory w sprawie zarzuty usłyszało 11 osób, w tym właściciel przedsiębiorstwa, które wystawiało „puste faktury” oraz naczelnik urzędu skarbowego z Podkarpacia. Wobec pięciu osób sąd zastosował tymczasowy areszt.

Czynności rzeszowskiego CBA trwają, badane są kolejne wątki związane z działalnością przestępczą grupy.

Warto pamiętać, że PO, SLD, PSL, Nowoczesna i Wiosna zapowiadają likwidację Biura.

Długi marsz w kierunku V Rzeczypospolitej (8). Kto z Was lubi swój Urząd Skarbowy?/ Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Żeby nie było niejasności, od razu odpowiadam: ja lubię! Poważnie 🙂 I piszę to w pełni świadomie, zdrowy na ciele i umyśle, tuż po zakończeniu kolejnej kontroli mojej firmy.

I chociaż początek felietonu może na to nie wskazywać, to w trakcie wszystko się wyjaśni.

Zacznijmy zatem od niefortunnego początku. Był początek września ubiegłego roku. Wygrzewałem swoje kości (coraz starsze) na opuszczonej przez „szkołę” nadbałtyckiej plaży, gdy zadzwonił mój telefon. Dowiedziałem się o tym zaraz po powrocie do pensjonatu, gdzie leżał, czyli zdecydowanie po godzinie 16.00. To był ten numer. Oddzwoniłem następnego dnia, zaraz po śniadaniu i odbyłem bardzo nieprzyjemną rozmowę z kontrolerką US, wzywającą mnie do stawienia się w urzędzie następnego dnia. W końcu udało mi się wytłumaczyć, że to niemożliwe (700 km). Wizytę ustaliliśmy na dwa tygodnie później. Niemniej ton głosu kontrolerki nie był zachęcający.

Mielibyście łagodne brzmienie głosu, gdyby ktoś postraszył Was bronią? A taki właśnie przypadek odnotowała w swoim życiorysie moja kontrolerka. Zresztą z własnej winy, bo gdy ktoś wjeżdża na prywatne podwórko i pyta o Waszego brata, to chyba powinien się przedstawić, nieprawdaż? Zamiast odmowy podania powodu i nazwiska. O tym wszystkim dowiedziałem się właśnie podczas pierwszej wizyty w Urzędzie. Dowiedziałem się też, jak działa Jednolity Plik Kontrolny i od tego dnia stałem się jego zdeklarowanym zwolennikiem. JPK pozwala bowiem w szybkim czasie wykryć fikcyjną sprzedaż naszą lub brak jej odnotowania u naszego kontrahenta albo zwykłe gapiostwo. Co przydarzyło się niżej podpisanemu.

A potem było już tylko lepiej. Okazało się w konkluzji protokołu pokontrolnego, że na dodatek nierzetelnie prowadzę księgowość, bo nieodpowiednio księguję wpływy.

A sumienna kontrolerka, którą zdążyłem polubić (mam nadzieję, z wzajemnością), dokonała wszelkich wymaganych korekt w moich deklaracjach. Dla usprawiedliwienia podam, że jakieś 85% firm, z którymi zawieram transakcje, tak samo nieodpowiednio księguje swoje wpływy i wydatki.

Te, dla mnie drobne, uchybienia nie zakończyły się grzywną ani mandatem. Za poprzednich rządów i instrukcji ministra Kapicy dostałbym od progu co najmniej 500 zł mandatu. Najmniejszy możliwy wymiar kary, o czym ze zbolałą miną poinformowałaby mnie inna urzędniczka. I już chciałem napisać tekst wychwalający nowe czasy Dobrej Zmiany, gdy dotarło do mnie to pismo. Pismo z Urzędu Skarbowego, nawet nie pytajcie którego, wzywające mnie do zapłacenia 15 000 zł Vat za I i II kwartał 2018 i 750 zł odsetek. I straszące upublicznieniem mojego nazwiska, gdybym tego nie dokonał w przeciągu 30 dni.

Już wyjaśniam. Urząd oddał mi 16 000 złotych nadpłaconego Vat-u, zakwestionował kolejne 15 000, bo były niewłaściwie zaksięgowane. Będę miał prawo do zwrotu dopiero po złożeniu korekt do faktur sprzedaży, czyli po I kwartale br. Ale oddał mi 16 000 zł na dwa dni przed zakończeniem kontroli. I uznał za fakt bez znaczenia to, że wpłaciłem pieniądze w przewidzianym terminie. W dniu zakończenia kontroli pieniędzy na koncie Urzędu nie było, a zatem zostałem dodatkowo obciążony odsetkami, jakby ich nigdy nie było.

Wiem, w V Rzeczypospolitej coś takiego nie będzie się mogło zdarzyć. Ale żyjemy tu i teraz, w tej III i ½… i jestem w kropce. Bo mogę, co prawda, zwrócić się do naczelnika o umorzenie tych niesprawiedliwie naliczonych odsetek, ale tym samym ryzykuję wlepienie mi mandatu za nierzetelnie prowadzoną księgowość. Wychodzi na to samo, dlatego chyba nie będę się odwoływał.

A dlaczego lubię swój urząd skarbowy? Bo zdarzyło mi się poznać inne i wszystkie były gorsze. Dwa razy udało się mojemu ulubionemu urzędowi mnie pozbyć, na krótko. To wszystko geografia historyczna. Mój ulubiony urząd jest położony na terenie byłego zaboru rosyjskiego. Nawet w urzędzie inne jest podejście do wymogów formalnych, bardziej ludzkie. W urzędach byłego zaboru austriackiego, skąd zdarzyło mi się być wyrzucanym z racji fizycznego przebywania, jest pod tym względem dużo bardziej nieznośnie. Mój znajomy, na przykład, pod koniec lat 90. wysłał do naczelnika urzędu w jednym z miast galicyjskich wiersz jako wyjaśnienie. W zasadzie dwuwiersz o tym, że spóźnił się z deklaracją VAT o 1 dzień „nie ze złośliwości, ale z ludzkiej ułomności”. Tak to zgrabnie ujął i pojechał na urlop. A po powrocie czekała już na niego decyzja Urzędu: to, co wpłacił w terminie, ale bez deklaracji, razy trzy, jako kara za słaby rym.

A w moim urzędzie? Nawet jak zdarzało mi się być ukaranym podczas kolejnych kontroli, w sumie czterech na przestrzeni 20 lat, to zawsze łagodnie.

Wiem, mógłbym jeszcze mieć w papierach superporządek. Ale ponieważ jestem bałaganiarzem, to musiałbym komuś za ten superporządek płacić 6 000, albo nawet 10 000 złotych rocznie. Mandaty i te drobne niesprawiedliwości, jak ostatnia, kosztują mnie dużo, dużo mniej. Taka postawa jest zatem dla mnie zdecydowanie bardziej opłacalna. O opłacalności dla państwa (i Państwa też) będzie następnym razem.

Jan A. Kowalski