Jesteśmy bezbronni wobec technologii pozyskiwania danych / Krzysztof Skowroński, Tomasz Soczyński, „Kurier WNET” 65/2019

Przyglądając się rewolucji cyfrowej, która nastąpiła, musimy zauważyć, że tak naprawdę dane osobowe przekroczyły wartość ropy naftowej, i to zdecydowanie. Stały się one znaczącym środkiem płatniczym.

Krzysztof Skowroński, Tomasz Soczyński

Pozyskiwanie danych: to dopiero początek

O podstępnym pozyskiwaniu naszych danych – w świetle afery Cambridge Analytica – z Tomaszem Soczyńskim z Urzędu Ochrony Danych Osobowych rozmawia Krzysztof Skowroński.

Tomasz Soczyński zainspirował mnie do obejrzenia filmu na temat afery związanej z wykradaniem danych osobowych w czasie rozmaitych kampanii wyborczych.

Sprawa Cambridge Analytica jest ostatnio dość głośna, ale w Urzędzie Ochrony Danych Osobowych dostrzegamy problem od lat. Są firmy i instytucje bardzo zainteresowane naszą prywatnością. Przejawia się to między innymi w tym, że aplikacje, z których na co dzień korzystamy, takie jak komunikatory, mają stały dostęp do naszych danych, do wszelkich informacji o nas, zapisanych na naszych urządzeniach elektronicznych.

A co to znaczy: mają dostęp?

To znaczy, że instalując aplikacje w telefonie, czy w komputerze – oprogramowanie do przeglądania zasobów internetu, i korzystając z tego, tak naprawdę wyrażamy zgodę na udostępnienie właścicielom tych aplikacji i programów naszych zdjęć, naszych mejli, sms-ów – wszystkiego, co przepływa przez nasze kanały komunikacyjne. Kto z Państwa przeczytał w całości regulamin danej aplikacji? Kto zapoznał się z uprawnieniami dostępu tych aplikacji do naszych informacji, do naszych prywatnych danych?

Pozyskiwanie danych wydaje się na tyle skomplikowane i trudne, że żadna osoba na co dzień korzystająca z komunikatora nie przywiązuje wagi do tego, jaką cenę płaci za użytkowanie darmowej – pseudodarmowej – usługi.

Bo te usługi z reguły są dostarczane nam jako darmowe. Niemniej jednak środkiem, którym płacimy za nie, jest nasza prywatność, nasze dane osobowe. I z tym wiąże się wiele pytań, jak te dane są przetwarzane: czy w celach dostarczania nam coraz lepszej reklamy, czy też na przykład w kwestiach politycznych.

I temu był poświęcony ten dokument. Dane osobowe powinny być własnością właściciela, ale nie są i żadne prawo nie gwarantuje tego, że informacje, które przekazuję, pozostaną moją własnością. Przywłaszcza je sobie system, do którego wchodzę.

Nie do końca wygląda to tak, jak Pan Redaktor mówi…

Na szczęście.

Na szczęście. Pamiętajmy o dyrektywie dziewięćdziesiąt pięć, która była przed RODO. Te przepisy na gruncie europejskim uniemożliwiają tego typu korzystanie z naszych danych, z naszej prywatności. Ale już czym innym jest prawo amerykańskie, common law, które rządzi się troszeczkę innymi zasadami, mimo że pojęcie ochrony prywatności wyszło ze Stanów Zjednoczonych i przez Kanadę dotarło do Europy. Przepisy, które obowiązują w Europie, mają nam gwarantować i gwarantują pozostanie naszych prywatnych danych w naszych zasobach. Niemniej jednak, przyglądając się rewolucji cyfrowej, która nastąpiła, musimy zauważyć, że tak naprawdę dane osobowe przekroczyły wartość ropy naftowej, i to zdecydowanie. Stały się one znaczącym środkiem płatniczym.

Na czym ta wartość polega i kto za to płaci?

Sukces takich portali jak Facebook, gigantów jak Google polega na tym, że w zamian za nasze dane osobowe, za informacje, które sami im podajemy, dostarczają nam treści cyfrowe. Powstaje efekt skali. W pewnym momencie, w pewnych warunkach darmowa usługa – która tak naprawdę nie jest darmowa, bo każda rzecz jest związana z kosztami – sama się zaczyna napędzać, płacąc właśnie naszymi danymi. W kwestiach targetowania – i tu wracamy do sprawy Cambridge Analytica – nie mamy tak naprawdę do czynienia z danymi osobowymi; tam nie chodziło o dane osobowe jako wartość, ale o sieć powiązań: naszych sąsiadów, naszych kolegów, naszych znajomych z portalu.

W filmie Great Hack, który jest punktem wyjścia naszej rozmowy, postawiono tezę, że w momencie, w którym wszyscy Amerykanie zostaliby zbadani, można byłoby określić portret psychologiczny każdego użytkownika sieci, dostarczać mu to, na co ma zapotrzebowanie i w ten sposób przekonywać go do rozmaitych rzeczy; nie tylko do zakupów, ale do odpowiedniego udziału w wyborach. Była tam mowa o pięciu tysiącach punktów dostępowych. Co oznacza te pięć tysięcy punktów dostępowych?

Oznacza to tyle, że w trakcie kampanii skierowanej do określonej grupy użytkowników, pozyskano pięć tysięcy różnego rodzaju informacji o każdej osobie.

W marketingu typu hacking growth przekłada się to na to, że informacja o jakimś naszym upodobaniu, na przykład, że lubimy słodzoną kawę, może wiązać się np. z tym, że tego typu osoby są skłonne zagłosować na tę czy na inną partię. W taki sposób te akcje marketingowe zostały zastosowane do celów politycznych.

W tym filmie jest jednak coś dla mnie niezmiernie dziwnego: mimo, że jest spójny w zakresie tego, że takie technologie i ich zastosowanie są możliwe, nie jest spójny w wymowie. Ewidentnie kształtuje jeden pogląd, nadaje jeden kierunek, czyli stosuje te same metody, o których mówi.

A do tego wskazuje jednego winnego używania takiej technologii, chociaż wiemy, że korzystają z nich właściwie wszyscy. Jesteśmy na krawędzi wielkiej manipulacji. Mówimy o Stanach Zjednoczonych, o Facebooku… Tam jeszcze Kongres może przesłuchać szefa Facebooka; tutaj może być jakaś dyrektywa Unii Europejskiej… ale są Chiny, Rosja – kraje niedemokratyczne, w których też umieszczamy informacje o sobie i stamtąd może przyjść coś nowego i gorszego.

Tak. Przerażające jest, że tego typu wiedza jest pozyskiwana i gromadzona. Przepisy europejskie mówią o retencji, o tym, że takie dane należy usuwać po pewnym czasie. Ale musimy mieć również na względzie to, że obecnie komputer kwantowy jest w stanie przetworzyć informacje dużo szybciej. To, co naszym komputerom zajęłoby obecnie dziesięć tysięcy lat, komputer kwantowy przetwarza w trzy minuty. Czyli pozyskanie, zebranie tak dużej liczby informacji i przetworzenie staje się możliwe i tanie.

Czyli informacje o wszystkich w ciągu jednej godziny.

A jesteśmy dopiero na początku rewolucji, tak jak kiedyś byliśmy na początku lotów przez Atlantyk, które sprawiły, że ten świat się zmienił. Tak samo teraz jesteśmy w przededniu wielkich zmian.

Rozmowa Krzysztofa Skowrońskiego z Tomaszem Soczyńskim pt. „Pozyskiwanie danych: to dopiero początek” znajduje się na s. 7 listopadowego „Kuriera WNET” nr 65/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 19 grudnia.

Rozmowa Krzysztofa Skowrońskiego z Tomaszem Soczyńskim pt. „Pozyskiwanie danych: to dopiero początek” na s. 7 listopadowego „Kuriera WNET”, nr 65/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Big Brother stał się rzeczywistością. Kolejne rządy monitorują, oceniają i kategoryzują ludzi w sieci i na ulicy [VIDEO]

– Australia, która zakupiła rozwiązanie techniczne do monitoringu, nadzorowania ludzi […] w Chinach ten system zbudowany jest na zasadzie przydzielania punktów danym obywatelom – dodaje Soczyński.


Tomasz Soczyński, dyrektor Zespołu Informatyki Urzędu Danych Osobowych mówi na temat wartości, jaką mają dane, które udostępniamy w Internecie oraz coraz częstszych wyciekach danych:

Obserwujemy znaczący wzrost wycieków zgłaszanych do urzędu […] bardzo często jest tak, że dane osobowe gdzieś krążą, są w systemach, a nie mamy informacji o tym, jakie to są dane i przez kogo są przetwarzane […]

Dane te są zbierane przez każdorazowe użytkowanie Internetu. Nasz gość oznajmia, że te informacje są pozyskiwanie i przetwarzane w coraz to prostszy sposób i tylko niekiedy dowiadujemy się o spektakularnych wyciekach danych:

Afera z Facebookiem która wynikła w zakresie udostępniania naszych danych osobowych podmiotom zewnętrznym […] pamiętajmy o tym, że w świecie gospodarki cyfrowej […] w momencie kiedy oddajemy nasze dane za darmo, tak na prawdę to my jesteśmy produkte, a nie usługa z której korzystamy. […] walutą, która zmienia gospodarkę są dane, informacje.

Każdy ruch, którego dokonujemy w internecie, pozostawia ślady, które są bezcennym źródłem informacji dla firm marketingowych:

Umożliwiają one identyfikowanie, profilowanie i targetowanie wobec nas różnego rodzaju produktów i usług.

Narzędziami takimi oprócz dużych firm, czy partii politycznych coraz częściej stają się także całe państwa:

Przykładem może być tutaj Australia, która zakupiła rozwiązanie techniczne do monitoringu, nadzorowania ludzi […] w Chinach ten system zbudowany jest na zasadzie przydzielania punktów danym obywatelom. Te punkty decydują o przyszłości, użyteczności danego obywatela. […] Big Brother, który od wielu dekad był wspominamy, stał się rzeczywistością

mówi Krzyżanowski, omawiając systemy kamer miejskich, które są w stanie zidentyfikować nasze twarze. Następnie podkreśla, że Facebook nie jest wolnym medium do przekazywania informacji i przedstawia, jakie serwis ma zamiar wprowadzić rozwiązania w przyszłości, które wydają się nieetyczne.

K.T. / A.M.K.

Soczyński (UODO): Usługi takie jak Facebook czy Google są pozornie darmowe, jednak płacimy naszą prywatnością i danymi

Tomasz Soczyński z Urzędu Ochrony Danych Osobowych analizuje aferę Cambridge Analytica, mówi o sposobie pozyskiwania danych osobowych oraz wykorzystaniu ich w kampaniach marketingowych i politycznych.

 

Tomasz Soczyński z Urzędu Ochrony Danych Osobowych o wykradaniu danych osobowych w odniesieniu do słynnej afery Cambridge Analytica:

Sama sprawa Cambridge Analytica jest dość głośna, ale jako UODO dostrzegamy głębszy problem. Aplikacje, z których codziennie korzystamy, dalej mają dostęp do naszych danych, zasobów, informacji na naszych urządzeniach. […] Oprogramowanie, którego użytkujemy do przeglądania zasobów internetu, ma dostęp do naszych maili, zdjęć, SMS-ów czy kanałów komunikacyjnych.

Na to wszystko wyrażamy zgodę podczas instalacji danej aplikacji. Jednak jak zauważa gość „Poranka WNET”, mało kto czyta klauzule podczas instalacji aplikacji:

Kto z państwa zapoznał się z uprawnieniami, jakie dane aplikacje mają, jaki mają dostęp do naszych prywatnych danych? Ważne jest, aby podkreślić, że sama kwestia zdobywania danych jest na tyle skomplikowana, że żadna osoba normalnie korzystająca z komunikatora nie zastanawia się, jaką cenę płaci za korzystanie z tej pseudodarmowej usługi.

Jak zauważa, usługi te dostarczane są pod płaszczykiem darmowości, jednak jeśli coś jest za darmo, to zawsze istnieje spore prawdopodobieństwo, że faktycznie to użytkownik jest produktem:

Środkiem, który płacimy, jest nasza prywatność i dane osobowe. Jest wiele pytań, jak te dane są przetwarzane, czy też w celach dostarczania nam coraz to lepszej reklamy, czy też na przykład w kwestiach następujących zmian politycznych.

Tomasz Soczyński analizuje, jakie mamy prawne zabezpieczenia odnośnie ochrony naszych danych osobowych. Okazuje się, iż europejska dyrektywa 95, która była jeszcze przed RODO, uniemożliwia korzystania z naszych danych, z naszej prywatności do tego typu działań:

Czym innym jest prawo w USA. […] Pomimo że prywatność wyszła ze stanów zjednoczonych, to przepisy, które obowiązują w Europie, gwarantują nam zachowanie naszych prywatnych danych w naszych zasobach.

Dane osobowe przekroczyły wartość ropy naftowej. Sukces takich gigantów jak Facebook czy Google polega na tym, że w zamian za nasze dane osobowe i informacje, które sami umieszczamy, dostarczają nam treści cyfrowych:

To jest troszeczkę efekt skali. W pewnym momencie i warunkach darmowa usługa, która tak naprawdę nie jest darmową, zaczyna sama się napędzać, płacąc naszymi danymi. […] W aferze Cambridge Analityca kluczem nie były same dane osobowe, ale sieć powiązań pomiędzy naszymi znajomymi.

The Great Hack to film, który opowiada o tym procederze. W trakcie kampanii Cambridge Analytica uzyskano 5000 informacji o każdej z badanych na Facebooku osób:

Oznacza to tyle, że w trakcie kampanii pozyskano 5000 różnego rodzaju informacji odnośnie jednej osoby. […] Te akcje marketingowe zostały zastosowane do celów politycznych. W tym filmie jest coś dziwnego […] film stosuje te same metody, o których mówi, ewidentnie kształtując jeden kierunek i pogląd, stosując te same metody, o których mówi.

A.M.K.