Ks. Isakowicz-Zaleski: strona ukraińska nic nie zrobiła w sprawie ekshumacji mimo ogromnej pomocy, która idzie z Polski

Featured Video Play Icon

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski/fot. Nina Nowakowska

W jaki sposób polscy publicyści próbują rehabilitować Stepana Banderę i UPA? Z czego wynika postawa papieża Franciszka wobec wojny na Ukrainie? Wyjaśnia ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski porusza kwestię ekshumacji ofiar zbrodni OUN-UPA w Małopolsce Wschodniej i na Wołyniu.

Jak można zakazywać pochówków swoich krewnych?

Czytaj także:

Ukraina zgadza się na polskie ekshumacje. Komentarz Pawła Bobołowicza i dr Witalija Perkuna

Duszpasterz Ormian wskazuje, że ekshumacje nadal są blokowane, mimo całej pomocy udzielanej przez Polskę Ukrainie. Polscy politycy nie podnoszą tej kwestii.

Prezydent Andrzej Duda był w Kijowie i ani słowem nie zająknął się o tym.

Ks. Isakowicz-Zaleski sprzeciwia się próbom rehabilitowania Stepana Bandery i UPA przez polskich komentatorów.

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk komentuje postawę papieża Franciszka wobec rosyjskiej agresji. Stwierdza, że Ojciec Święty się pogubił- zamiast występować jako niezależny mediator, usprawiedliwia Rosję.

Ks. Isakowicz-Zaleski: Sprawa Wołynia musi zostać w końcu rozwiązana. Ekshumacja i pochówki ofiar zamknęłyby ten problem

Duszpasterz Ormian o braku pomocy rządu ws. pomocy uchodźcom i rozwiązania kwestii spornych z Ukrainą oraz o rosyjskim ludobójstwie i o Wielkim Piątku.

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski o znaczeniu Wielkiego Piątku.

Mówi o postawie ukraińskich księży wobec rosyjskiej agresji. Pasterze zostają ze swoimi wiernymi, ponosząc tego konsekwencje.

Duszpasterz Ormian komentuje decyzję papieża Franciszka, który postanowił, że Ukraińcy i Rosjanie będą wspólnie nieść krzyż podczas Drogi Krzyżowej. Stwierdza, że w chwili, gdy wciąż trwa wojna, to nie jest jeszcze czas na pojednanie.

Czytaj także:

78. Rocznica Rzezi Wołyńskiej. Studio Dublin: Nie można budować wspólnej przyszłości na kłamstwie historycznym

Pojednania potrzebują także Polacy i Ukraińcy. Ks. Isakowicz-Zaleski apeluje o „przecięcie wrzodu” jakim jest sprawa mordu ukraińskich szowinistów na Polakach. Trzeba w końcu zatroszczyć się o szczątku ofiar ludobójstwa.

Zdaniem gościa Poranka Wnet widać brak woli ze strony polskiego rządu, żeby rozwiązać problemy takie jak ekshumacja ofiar UPA, czy traktowanie rzeźb lwów na Cmentarzu Lwowskim.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego opowiada o działalności Fundacji Brata Alberta, która wspiera uchodźców. Ci ostatni otrzymują pomoc od wielu organizacji pozarządowych, które przed 24 lutego zajmowały się czym innym. Brakuje jednak dialogu między nimi a rządem.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Nie ma jednolitej Ukrainy. Każdy z regionów ma własny stosunek do historii Ukrainy, do Bandery i historii najnowszej

Ukraińcy mają już swoje państwo i tworzą własne narracje. Nacjonalizm ukraiński jest antyrosyjski, nie antypolski. Warto o tym pamiętać, gdy protestujemy – słusznie – przeciw gloryfikacji OUN i UPA.

Rajmund Pollak, Jerzy Kowalewski

O promowaniu polskości na Ukrainie z Jerzym Kowalewskim, doktorem nauk humanistycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego, rozmawia Rajmund Pollak.

(…) Czy Pana zdaniem rządy niepodległej Ukrainy sprzyjają ideologii UPA i OUN?

Pamięć o OUN i UPA jest niewątpliwie obecna na Ukrainie, szczególnie na Zachodniej. Kolejne rządy szukają sposobu na „sklejenie” z obywateli Ukrainy narodu. To jest żmudne poszukiwanie tożsamości. Warto jednak zauważyć, że postrzegają historię lat 40. i 50. XX w. jako zmagania z komunizmem i ZSRR. „Epizod wołyński” zdaje się być nieobecny, pamięć niewygodna, fakty negowane.

Spotkałem się z poglądem, że prawda leży w ziemi i niech tam zostanie. Jeśli już dochodzi do rozmów, idą w kierunku relatywizowania: była wojna, straszne czasy, zbrodnie z obu stron, nie da się ludzkiej krzywdy zmierzyć liczbami ofiar, najlepiej tematu nie ruszać.

Nie spotkałem się nigdy z odwołaniami do samej ideologii, jest to już temat zupełnie historyczny. We Lwowie, na przykład, jest ulica Bohaterów UPA. A więc odwołania do jasnej strony. Pomniki, tablice, marsze, manifestacje pod pomnikami, czerwono-czarne flagi – to wszystko musi się dziać za przyzwoleniem rządów i za inspiracją samorządów. Bardzo się to nasiliło po aneksji Krymu i gdy rozpoczęła się wojna w Donbasie. Malowano płoty, przystanki, balustrady itd. w barwy flagi państwowej, ale też w barwy czarno-czerwone. Mnie osobiście najbardziej zszokowała figura Matki Boskiej z tymi flagami po bokach. (…)

Znamienne są wypowiedzi wnuka Bandery (też Stepana, mieszka w Kanadzie, to on przyjął odznaczenie dziadka), który stwierdził, że dziadek walczył z państwem polskim, nie z Polakami.

Nas to może szokować, ale gdy rozmawiamy o relacjach polsko-ukraińskich, powinniśmy próbować spojrzeć na zagadnienie z drugiej, ukraińskiej strony. Ukraińcy chcieli mieć swoje państwo, niepodległą Ukrainę, nie autonomię w ramach Polski, przewidzianą, o ile dobrze pamiętam, na lata 40. XX wieku. Bandera, który to państwo ogłosił w 1941 roku, jest dla Ukraińców symbolem państwowości, zwłaszcza że za ten akt stał się męczennikiem Niemców, a potem ofiarą ZSRR (zginął, jak wiemy, w Monachium w 1959 roku od kuli agenta KGB).

Musimy też pamiętać, że Ukraińcy mają już swoje państwo i prowadzą własną politykę historyczną, tworzą własne narracje, niekoniecznie zgodne z tzw. obiektywną prawdą. W tych narracjach – np. w podręcznikach do historii – Bandera nie jest bohaterem antypolskim. Dla nas jest symbolem ideologii, która doprowadziła do Rzezi Wołyńskiej – dla Ukraińców nie.

Jednak, jak pokazuje przykład Juszczenki, takie czy inne posunięcia nie prowadzą do sukcesów wyborczych. Nie ma bowiem jednolitej Ukrainy: wschód, zachód, południe, centrum – każdy z tych regionów ma inny stosunek do historii Ukrainy, w tym do Bandery i historii najnowszej. W czasach ZSRR zachodni Ukraińcy to byli dla tych wschodnich „faszyści”. Wschodni przez 70 lat ZSRR zostali totalnie zmanipulowani i zindoktrynowani, centralni – złamani przez Wielki Głód.

Władza centralna – każda – musi się do czegoś odwoływać, aby z tych regionów uczynić jedno państwo, a z jego mieszkańców naród. To nie jest tak, jak w Polsce: jedna wiara, jeden język i „3 x tak”. Różnorodność wyznaniowa (w jednej wsi świątynie czterech wyznań), język rosyjski na przeważającym obszarze kraju, różny stosunek (lub brak stosunku) do historii. Bandera był próbą takiego bohatera dla wszystkich, jak Chmielnicki na przykład. Choć na Ukrainie Zachodniej bardzo to wzmocniło nacjonalizm.

Pewnego razu jedna z moich studentek – Polka! – powiedziała, że może i Bandera tam coś złego dla Polaków zrobił, ale dla swego kraju chciał dobrze. Tak są uczeni w szkołach – dla Ukrainy chciał dobrze i tu opowieść się kończy. Powtórzę: nacjonalizm ukraiński jest antyrosyjski, nie antypolski. Warto o tym pamiętać, gdy protestujemy – słusznie – przeciw gloryfikacji OUN i UPA. Trzeba to robić mądrze. (…)

Co Pan sądzi o polityce rządów RP po 1990 roku wobec Ukrainy?

(…) W polityce nie ma sentymentów – są interesy. Naszym interesem jest, jak mniemam, wspomaganie Polaków na Ukrainie, ochrona polskiego dziedzictwa kulturowego, utrzymanie dobrych stosunków z Ukrainą w celu wspólnej (ewentualnej) walki z Rosją (oby nie) i „posiadanie” choć jednego przyjaznego sąsiada.

Nie można też stawiać żądań rodem z XVI wieku – Rzeczpospolita Jagiellońska to już historia, a koncepcje jakichś Trójmórz to kompletna utopia. My, jako Polska, naprawdę nic tam nie możemy, nie będziemy już w tym regionie potęgą dominującą i różne „prezenty” (jak ostatnio szczepionki, doposażanie szpitali, budowa dróg) nie mają sensu. I będzie tylko gorzej.

Paradoksalnie chaos polityczny i gospodarczy panujący na Ukrainie nieprzerwanie od 1990 roku spowodował, że sporo tam robimy; aż dziwne, że ciągle na różne rzeczy Ukraińcy pozwalają.

Na przykład w zakresie edukacji – istnieje cała sieć szkół społecznych (tzw. sobotnich), które są poza wszelką kontrolą państwa ukraińskiego. Możemy – o ile taka jest wola nauczycieli – wprowadzać dowolne treści i narracje, też historyczne. Oczywiście trzeba to robić z głową. Trzeba też być gotowym na przejście tego szkolnictwa pod nadzór pedagogiczny – ale generalnie jesteśmy na to gotowi. To niezależne szkolnictwo to jednak już tylko margines. Dziś największa część Ukraińców uczy się polskiego w ramach szkoły przez pięć-sześć lat jako drugiego języka obcego.

W czasie, gdy pracowałem we Lwowie, ogłoszono konkurs na podręczniki do tego nauczania i znalazłem się w zespole autorów. Mogłem więc wprowadzać – zgodnie z założeniami metodyki kulturowej – treści promujące Polskę, polskie wartości, zachowania socjokulturowe, nawet elementy historii w ramach religioznawstwa. To musi być jednak pokazane – zgodnie z zasadami dydaktyki międzykulturowej – jako nasza wspólna historia, wspólna kultura. Zawsze z szacunkiem dla kultury – w uproszczeniu – ukraińskiej.

Szukamy tego, co łączy, z delikatnym i przyjaznym zaznaczeniem różnic. Czasami trzeba inaczej postawić akcenty, coś przemilczeć, żeby ukazać jakąś zasadniczą myśl czy prawdę.

Tu jest duża szansa dla nauczycieli, żeby ukazywać w miejscu zamieszkania uczniów wspólną historię, bo przecież tak było: byliśmy razem do II wojny światowej. Nauczanie regionalne (i geografii…) generalnie na Ukrainie „leży”, więc duża szansa dla nas, dla lekcji języka polskiego, by podać pewne informacje z naszego punktu widzenia. O metodyce kulturowej mógłbym długo mówić, podam jeden przykład: uczymy się czytać, czytamy więc nazwy miejscowości. Możemy czytać polskie atlasy, a możemy zorganizować reprint przedwojennej mapy II RP i czytać, jak nazwy okolicznych miejscowości brzmiały i były zapisane po polsku. Jest różnica? W ogólnoukraińskim podręczniku nie da się zamieścić takiej mapy, ale jeśli mieliby ją nauczyciele?

Czy jednak ktoś (MEN, Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą – ORPEG – Wspólnota Polska i inne podmioty odpowiadające za szkolenia nauczycieli) w ogóle szkoli nauczycieli w kierunku metodyki kulturowej? Obecnie mamy wysyp szkoleń online. Proponowałem Wspólnocie Polskiej (ogromny ośrodek szkoleniowy w Ostródzie) – w odzewie na ich ofertę – takie szkolenia; nawet nie otrzymałem odpowiedzi.

Prowadziłem szkolenia na Ukrainie podczas pracy we Lwowie, w Centrum Metodycznym i w ramach projektów; powstały trzy wersje poradnika metodycznego – ale to trzeba kontynuować, tworzyć wciąż nowe pomoce, korzystać z kreatywności nauczycieli, tworzyć bazy pomocy. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów (KPRM) projekty odrzuca. Z podręcznikami serii Język polski zetknęły się już dziesiątki tysięcy uczniów, zawsze coś zostało. Ale polskie rządy wspierały i wspierają szkolnictwo społeczne polskie (te tzw. szkoły sobotnie), ale wciąż nie wspierają szkół ukraińskich.

Ogłoszono kolejne konkursy na podręczniki (co mniej więcej 10 lat trzeba je wymieniać jako przestarzałe) i zamiast wspierać te z propolskimi treściami poprzez nową ich formę i aktualizację, przygotowano nowe. Są piękne, ale puste wychowawczo. Podam jeden przykład – w podręczniku dla klasy V znanych Polaków reprezentuje Natalia Przybysz.

O ile wiem, nie są one drukowane i dystrybuowane za darmo w ukraińskich szkołach. Zresztą naszej serii Język polski nigdy w Polsce nie doceniono, a – śmiem twierdzić – zrobiły więcej dla polskości na Ukrainie niż wiele projektów razem wziętych. Jest też, szczególnie ostatnimi laty, wiele dobrych projektów promujących polskość, i to polskość pozytywnie pokazaną, choć raczej polskość w Polsce, nie na Ukrainie. Aż nieraz mi żal, że nie biorę w tych projektach udziału, że nikt się nie zwraca z prośbą o opinię, konsultacje, bo po niewielkiej korekcie można by było znacznie poprawić ich efektywność na rzecz kształcenia międzykulturowego, w kierunku wizji, modelu absolwenta.

Pomoc dla oświaty jest od lat ogromna, ale często chaotyczna, a przeraża marnotrawstwo – np. olimpiada historyczna za ćwierć miliona! Przykładem pozytywnym może być kilkuletni projekt Biało-czerwone ABC…, który kompleksowo ujmował edukację polską na Ukrainie. Wiele konkursów, olimpiad, dyktand, kursów, szkoleń – ogólnie fajerwerki, a przecież edukacja to żmudna praca, rozłożona na lata. Trzeba przede wszystkim wspierać nauczycieli, budować sieć szkolnictwa w ukraińskich szkołach, doposażać pracownie, proponować odpowiednie treściowo podręczniki, drukować je. To miękkie oddziaływanie może odnieść skutki. Póki Ukraińcy zechcą z takiej pomocy korzystać, bo wcale nie muszą i wówczas nie będziemy mieli żadnego wpływu na nic. Musi być wizja – dokąd zmierzamy.

Marzy mi się wielka koordynacja działań, wspólnota instytucji – a jest ich sporo – w działaniu na rzecz wychowania absolwenta naszej ukraińskiej edukacji. Wielu z nich przyjedzie do Polski, ale wielu zostanie.

A więc z jednej strony przygotowujemy przyszłych imigrantów, obywateli, wyborców (!), z drugiej – przychylnych nam obywateli Ukrainy, którzy będą – miejmy nadzieję – chcieli i umieli współpracować z Polską i Polakami na Ukrainie w duchu polskich i – szerzej – europejskich wartości.

Tak więc edukacja nie może być wyjałowiona z treści, nie tylko gramatyka i ortografia, nawet nie tylko polskie rzeki i kilka historycznych dat, ale umiejętność zachowania się, umiejętność myślenia po polsku, budowanie polskiej mentalności. Nauczyciele z Polski uczący na Ukrainie, a jest ich sporo, też powinni wspierać takie działania i być do tego odpowiednio przygotowani.

Błędem kolejnych rządów jest – moim zdaniem – opieranie pomocy na zasadach narodowościowych, przynajmniej w założeniach. To znaczy pomagamy Polakom (osobom polskiego pochodzenia, jakkolwiek to definiować), a niby „przy okazji” np. ukraińskim dzieciom w polskich szkołach, choć proporcje są tu inne. Tak skonstruowane są kryteria rozpatrywania projektów – jako działanie na rzecz środowiska polskiego, a powinny – jako promocja polskości.

Osób mających nawet mgliste polskie pochodzenie jest coraz mniej, a polskość może przetrwać na Ukrainie także (a może w niektórych regionach tylko) w środowiskach niepolskich.

Pierwsza część wywiadu Rajmunda Pollaka z Jerzym Kowalewskim, pt. „Musimy uszanować ukraiński punkt widzenia”, znajduje się na s. 1 i 13 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 90-91/2021. Druga część zostanie opublikowana w lutowym numerze „Kuriera WNET”.

 


  • Grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Rajmunda Pollaka z Jerzym Kowalewskim, pt. „Musimy uszanować ukraiński punkt widzenia”, na s. 13 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 90-91/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Rafał Dzięciołowski: Wołyń czeka na skrupulatną, naukową monografię

Prezes Fundacji Solidarności Międzynarodowej o uroczystościach upamiętniających rocznicę rzezi wołyńskiej i o tym, czemu Ukraińcy czczą sprawców ludobójstwa Polaków.


Rafał Dzięciołowski relacjonuje przebieg wizyty Małgorzaty Gosiewskiej na Ukrainie, w której czasie upamiętniano miejsca pamięci na terenie Wołynia. Wiele z polskich grobów jest nieoznaczonych i należy je odszukać. Nasz gość mówi, jak takie miejsca są odszukiwane. Pomaga w nich konsulat w Łucku.

Polski Wołyń jest już światem trochę nieistniejącym.

Gość Poranka Wnet informuje, że tym roku na uroczystościach rocznicowych w Hucie Stepańskiej i katedrze w Łucku zgromadziły się setki Polaków z Polski i Ukrainy.

Prawda jest taka, że Wołyń czeka na opis, który nie tylko zerwaniem zasłony milczenia, ale skrupulatną, naukową monografię.

[related id=149385 side=right] Jak wyjaśnia prezes Fundacji Solidarności Międzynarodowej, dowódcy UPA organizujący rzeź wołyńską walczyli później przeciw komunistom i za to ostatnie są obecnie na Ukrainie upamiętniani. Wskazuje, że Ukraińcy nie pochwalają rzezi wołyńskiej, lecz zaprzeczają, aby miała miejsce.

Opór na Ukrainie trwał nawet dłużej niż naszych Żołnierzy Wyklętych.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Program Wschodni: obserwujemy rosnącą rywalizację Rosji i Turcji w Libii

W „Programie Wschodnim” prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski mówi o wizycie prezydenta Andrzeja Dudy w Turcji i w Gruzji. Ekspert przybliża słuchaczom temat nowej, polsko-tureckiej współpracy.

Prowadzący: Paweł Bobołowicz

Realizacja: Michał Mioduszewski


Goście:

Dr Mariusz Zajączkowski – historyk, Zakład Studiów Politycznych PAN

Dr Tomasz Lachowski – redaktor naczelny Obserwatora Międzynarodowego, Uniwersytet Łódzki

Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski – pracownik naukowy Uniwersytetu Łódzkiego

Dymitr Antoniuk – pisarz, współpracownik Redakcji WNET


Pierwszym gościem audycji jest dr Mariusz Zajączkowski, który opowiada o 75. rocznicy ataku na NKWD i UB w Hrubieszowie. W nocy z 27 na 28 maja 1946 r. żołnierze Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość wspólnie z Ukraińską Powstańczą Armią (UPA) dokonali tam ataku na rosyjskie służby, NKWD i UB. Historyk tłumaczy genezę nietypowego sojuszu UPA i WIN na Wołyniu w związku z akcją w Hrubieszowie:

To dosyć skomplikowana sytuacja. Porozumienie nastąpiło rok wcześniej, wiosną 1945 r. Działo się to w zmienionej sytuacji politycznej, kiedy Polacy doszli do wniosku, że ani oni ani Ukraińcy nie będą decydowali o przebiegu granicy i kształcie przyszłych, niepodległych państw – tylko ktoś trzeci.

Dr Mariusz Zajączkowski opowiada o organizacji akcji w Hrubieszowie. Jak komentuje ekspert, brało w niej udział prawie pół tysiąca polskich i ukraińskich partyzantów:

W maju 1946 r. doszło do największej i najbardziej spektakularnej akcji zbrojnej połączonych sił WIN i UPA, jak również bojówek służb bezpieczeństwa UN. (…) W akcji na Hrubieszów brało udział ponad 450 partyzantów – mówi dr Mariusz Zajączkowski.

Jak podkreśla dr Mariusz Zajączkowski, akcja w Hrubieszowie miała kilka celów, z których nie wszystkie udało się osiągnąć:

Celów akcji było kilka. Dla podziemia ukraińskiego był to garnizon MWD oraz siedziba Komisji Wysiedleńczej. Ze strony polskiej był to Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, komenda milicji, gmach PPR-u. Sukcesem było UBP oraz uwolnienie przetrzymywanych tam więźniów – to było ponad 20 osób, w tym 5 Ukraińców.

Drugim gościem Pawła Bobołowicza jest dr Tomasz Lachowski, który opowiada o wydarzeniach z 23 maja, kiedy reżim Łukaszenki zmusił do zmiany kursu i awaryjnego lądowania w Mińsku samolotu linii Ryanair. Według oceny eksperta działania Mińska zasługują na międzynarodowe potępienie:

Rzeczywiście wydarzenia z Mińska czy z przestrzeni powietrznej nad Białorusią są bez precedensu. Zasługują na potępienie i negatywną ocenę też z tego względu, że Białoruś naruszyła wiele umów międzynarodowych, w tym tych dotyczących lotnictwa – komentuje dr Tomasz Lachowski.

Dr Tomasz Lachowski dotyka również problemu pojęcia terroryzmu państwowego, którym inne państwa określają uprowadzenie samolotu Ryanair przez białoruskie władze. Jak zaznacza , jest to zupełnie nowy termin stworzony na potrzeby zaistniałej sytuacji:

Rzeczywiście, pojęcie terroryzm państwowy w prawie międzynarodowym do tej pory nie funkcjonowało – podkreśla dr Tomasz Lachowski.

Dr Tomasz Lachowski analizuje termin terroryzm. Według niego był on dotychczas zarezerwowany dla ugrupowań niezwiązanych z państwowością:

Wynika to z faktu, że mamy wiele dokumentów, konwencji w celu walki z działalnością terrorystyczną, ale tak naprawdę do tej pory zakładano, że terrorem posługują się jednostki pozapaństwowe, domagające się swoich politycznych celów – mówi dr Tomasz Lachowski.

Ekspert pochyla się również nad tematem nałożonych na Białoruś sankcji. Według opinii historyka sankcje za jakiś czas mogą zostać zniesione:

Stan sankcji uzależniony jest od relacji politycznych. Nie ma tutaj terminu, który nakazywałby ich odwołanie (…) W tym przypadku, ocena moja jest taka, że wszystko zależy od stanu relacji politycznych. Jeśli Łukaszence albo Putinowi uda się jakoś przekonać Zachód być może sankcje będą zniesione.

Trzecim gościem „Programu Wschodniego” jest prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski, który mówi o wizycie prezydenta Andrzeja Dudy w Turcji i w Gruzji. Ekspert przybliża słuchaczom m.in. temat nowej, polsko-tureckiej współpracy w związku z zakupem dronów TB2:

Kupiliśmy od Turcji cztery zestawy. W skład każdego zestawu wchodzi 6 płatowców, czyli razem kupiliśmy 24 płatowce – zaznacza prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski.

Ekspert porusza także temat wymiaru politycznego wizyty polskiego prezydenta w Turcji. Według eksperta Polsce zależy na silnym przywiązaniu armii tureckiej do NATO:

Jest to dosyć naturalny krok związany z szerszą sytuacją. Polska jako państwo wschodniej flanki NATO jest zainteresowana aby najpotężniejsza armia NATO, czyli armia turecka – na dodatek posiadająca unikalną cechę określaną w NATO jako dying capability, czyli zdolność do tolerowania przez opinię publiczną strat krwawych była silnie związana z NATO i stanowiła solidny filar na południowo-wschodniej flance.

Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski poszerza perspektywę relacji polsko-tureckich o kwestie ostatniej, pogłebionej rywalizacji Turcji z Rosją:

Obserwujemy rosnącą rywalizację Rosji i Turcji w Libii, gdzie przy użyciu wspomnianych dronów została zatrzymana ofensywa rebeliantów popieranych przez Rosję. Z kolei na Kaukazie, gdzie Turcja popierała Azerbejdżan. Na dodatek Turcja wspiera materiałowo (dronami) Ukrainę.

Na koniec audycji Dymitr Antoniuk opowiada o swojej audycji „Wspólne Skarby” i o swojej nowej książce „Rzymsko-katolickie klasztory na Ukrainie”, która została wydana w tym tygodniu w Winnicy:

Książka zawiera 472 strony, z czego połowę stanowią zdjęcia. W części zdjęciowej jest ponad 750 moich autorskich fotografii – przybliża Dymitr Antoniuk.

Ostatni rozmówca Pawła Bobołowicza opowiada o chakterze swoiej nowej książki oraz o celu, który przyświecał mu przy opracowywaniu publikacji:

To nie jest stricte naukowa publikacja. To raczej moje podróżnicze refleksje, z elementami historii tych historycznych zabytków. Moim marzeniem i celem było to, żeby zachęcić Ukraińców do podróżowania po Ukrainie, śladem klasztorów rzymsko-katolickich i pokazać ich dzisiejszy stan.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji w formie podcastu!

N.N.

Bronisław Ciołek: Sowieci spokojnie sobie siedzieli w pobliskim miasteczku, a ludobójcy dokonywali makabrycznych mordów

Hraczja Bojadżjan o rocznicy ludobójstwa Ormian w 1915 r. i wojnie w Górskim Karabachu oraz Bronisław Ciołek o zbrodni UPA w Kutach nad Czeremoszem w 1944 r.

Krzysztof Jabłonka przypomina dwie tragiczne rocznice dla Ormian, z których pierwsza związana jest z I wojną światową.

24 kwietnia doszło do początku zagłady Ormian na terenie państwa o Ottomańskiego. Tu bardzo wyraźnie zaznaczam, że nie była to Turcja- to była Armenia pod okupacją turecką.

Na temat upamiętniania rocznicy ludobójstwa Ormian mówi Hraczja Bojadżjan. Jak zauważa, obecny rok jest szczególnie trudny ze względu na sytuację w Górskim Karabachu.

Turcja, Azerbejdżan i dżihadyści z terenów w Syrii i Libii wynajęci przez państwo tureckie zaatakowali Górski Karabach- Republikę Arcach, historyczne tereny ormiańskie zamieszkane przez Ormian.

Także jak w 1915 r. Ormianie zostali zostawieni bez pomocy przez resztę świata. Prezes Ormiańsko-Polskiego Komitetu Społecznego przypomina, że wówczas Turcy przesiedlali na zamieszkane przez Ormian tereny ludność turkijską. Obecnie zaś

Na terenie Górskiego Karabachu siedzi dzisiaj około 4-5 tysięcy dżihadystów, których sprowadzili z Syrii i Libii. Teraz dostali prawo, żeby z całymi rodzinami się tam osiedlić.

Świat nie reaguje, jak mówi Bojadżjan, na zbrodnie Azerbejdżanu i Turcji. Ta ostatnia pod rządami prezydenta Erdoğana okupuje Cypr i terroryzuje Grecję. Dodaje, że

Co roku Ormianie zbierają się pod ambasadą Turcji […] My protestujemy, ponieważ Turcja do dzisiaj nie uznaje ludobójstwa Ormian.

W tym roku jednak na przeszkodzie stoi koronawirus.

Jak informuje Krzysztof Jabłonka, dzisiaj przypada 77. rocznica zagłady Ormian w Kutach nad Czeremoszem.  Współprezes Fundacji Ormiańskiej Maciej Bohosiewicz wyjaśnia, że Ormianie byli dobrze zorganizowani na Pokuciu, przy dawnej granicy polsko-rumuńskiej. Od 19 do 21 kwietnia 1944 r. trwały mordy ukraińskich szowinistów na ludności polskiej i ormiańskiej.

Sowieci spokojnie sobie siedzieli w pobliskim miasteczku, a ludobójcy dokonywali makabrycznych mordów.

Bojówki OUN-B wykorzystały czas między wycofaniem się sił niemieckich w nocy z 19 na 20 marca, a wkroczeniem Armii Czerwonej 21 kwietnia. Relację z tych tragicznych wydarzeń przekazał Bronisław Ciołek, któremu udało się wraz z rodziną przeżyć:

Płonące domy, wpadający jacyś ludzie z siekierami, kosami, cepami podpalający te domy,  wyciągający mieszkańców, przybijający do płotów.

Zginęło 220 osób, Polaków i Ormian. Ocalali schronili się w kościele. Pomordowani zostali upamiętnieni na grobie Stanisława Ciołka. Na granitowej płycie wyryte są nazwiska ofiar.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Dr Targalski: Lobby energetyczne blokuje w Polsce współpracę z Ukrainą. Przy wizycie prezydenta brakowało konkretów

Dr Jerzy Targalski o ukraińskiej wizycie prezydenta Andrzeja Dudy, współpracy energetycznej z Ukrainą i tym, kto ją blokuje oraz o kwestiach historycznych.

Wszyscy podkreślają, że nie ma tutaj konkretów.

Dr Jerzy Targalski wskazuje, że podczas wizyty prezydenta Andrzeja Dudy podpisano umowę dotyczącej prywatyzacji na Ukrainie. Nie wiadomo jednak, co będzie przedmiotem tej prywatyzacji.

Zełenski stwierdził, że Ukraina jest zainteresowany by być obserwatorem przy projekcie Trójmorza.

Ze strony polskiej padła deklaracja pogłębienia współpracy, ale bez konkretów. Historyk ocenia, że w sprawach historycznych zrobiony został krok do przodu. Ukraińcy żądali odbudowy pomnika żołnierzy UPA poległych w walce z oddziałami NKWD, który jest na górze Monastyr. Został on odbudowany, ale bez wykazu nazwisk i napisu, że zginęli za wolność Ukrainy, co nie spodobało się stronie ukraińskiej.

Najważniejsza dla strony polskiej, od strony propagandowej, jest możliwość dokonywania ekshumacji ofiar polskich.

Dr Targalski wskazuje także na brak gwarancji bezpieczeństwa dla polskich inwestycji na Ukrainie. W kraju tym jest bowiem duża korupcja, a zapewnienia jego prezydenta, że wprowadza się nowe mechanizmy walki z nią, to za mało.

Tak naprawdę to lobby energetyczne blokuje w Polsce współpracę z Ukrainą. To ono zablokowało realizację ropociągu, który miał prowadzić z Brodów po stronie ukraińskiej do Adamowa.

Nasz gość wskazuje, że jest wiele projektów współpracy z naszym południowo-wschodnim sąsiadem na polu energetyki. Chodzi zarówno o transport ropy z Kaukazu, jak i przesył energii elektrycznej. Podpisana została umowa na poszukiwania gazu przez PGNiG i ERU.

Dopóki nie będzie konkretów, to nie będzie można ocenić, czy sytuacja faktycznie się radykalnie zrobiła. Nie wiemy, czy za deklaracjami pójdą czyny.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Ks. Isakowicz-Zaleski: Zełenski mówił o abp. Andrzeju Szeptyckim w samych superlatywach. To był kolaborant hitlerowski

Jakich flag nie było na uroczystościach w Auschwitz? Czego zabrakło w przemowie polskiego prezydenta? Czy Izraelowi zależy na dobrych stosunkach z Polską? Odpowiada ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.


Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski o obchodach 75. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Przypomina, że jego dziadek przeżył 5 lat w obozie Mauthausen-Gusen. O samych obchodach mówi, że były dobrze zorganizowane. Zwraca przy tym uwagę, że nie było na nich polskich flag. Nie wpuszczane były grupy z biało-czerwonymi flagami, stwierdza duchowny, dodając, że powinno się to spotkać z jakąś reakcją. Przejmująca była dla ks. Isakowicza-Zaleskiego wypowiedź byłego więźnia KL Auschwitz. Nie podobała mu się za to przemowa prezydenta Andrzeja Dudy, który mówił o Krymie i Donbasie i zapewniał Ukrainę o sojuszu. Męczeństwo Polaków w Auschwitz było w tym przemówienia, zdaniem naszego gościa, wątkiem pobocznym, a prezydent Duda „nie powiedział nic na temat męczeństwa Polaków na terenie Ukrainy”.

III Rzeczpospolita jest kontynuatorką II Rzeczypospolitej.

Podkreśla, że Polska powinna ona upominać się o swych zamordowanych obywateli. Zauważa, że w przeciwieństwie do polskiego prezydenta, „Prezydent Ukrainy upomniał się o swoje sprawy”, gdyż upominał się o odbudowę pomników  ku czci UPA w Polsce. Wspomniał też w swojej mowie o metropolicie lwowskim obrządku bizantyjsko-ukraińskiego Andrzeju Szeptyckim. Zełenski o tym Czcigodnym Słudze Bożym Kościoła Katolickiego mówił w samym superlatywach. Ks. Isakowicz-Zaleski zaś stwierdza, że abp Szeptycki „to jest kolaborant hitlerowski, który błogosławił SS”.  Duszpasterz Ormian uważa, że polska za mało dba o te sprawy. Zauważa, że polscy rządzący zabiegają o dobre stosunki z Izraelem, tymczasem trzeba sobie zadać pytanie:

Czy Izraelowi zależy na dobrych stosunkach z Polską?

Rozmówca Adriana Kowarzyka odnosi się też do sprawy proboszcz Stanisława Puchaczewskiego z Żyrardowa (woj. Mazowieckie), który w ulotce skrytykował swoich parafian, którzy nie przyjęli go po kolędzie. Stwierdza, że taka postawa duszpasterza, to „strzelanie sobie w stopę”. Zauważa, że może być wiele powodów dla których wierni mogą nie chcieć przyjąć kapłana. Podkreśla, że trzeba się wsłuchać w głos parafian, żeby dostosować wyjść im na przeciw.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Szef ukraińskiego IPN: Mowa o ludobójstwie dokonanym przez Ukraińców na Polakach to nieporozumienie. Należy oceniać akty

Anton Drobowycz, nowy dyrektor Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej podzielił się w wywiadzie z portalem polukr.net swoim poglądem na to, co wydarzyło się na Wołyniu i w Galicji Wsch.

17 grudnia 2019 r. Anton Drobowycz został nowym dyrektorem ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej, w miejsce Wołodymyra Wiatrowycza. Ten ostatni wydarzenia, które polski Sejm nazwał ludobójstwem na ludność II RP dokonanym przez ukraińskich nacjonalistów, nazywał „wojną polsko-ukraińską”. Jego następca nie chce mówić ani o ludobójstwie ani o wojnie polsko-ukraińskiej, lecz o poszczególnych przypadkach zbrodni na ludności cywilnych popełnianych przez Polaków i Ukraińców, dodając, że „nie należy dążyć do konkurowania o liczbę ofiar”.

Mowa o ludobójstwie dokonanym przez Ukraińców na Polakach to nieporozumienie. […] Należy ocenić poszczególne akty przemocy, jeśli uznamy, że jest tendencja sumaryczna, to można będzie je wspólnie oceniać. Jeśli dojdziemy do wniosku, że ukraińskie oddziały dokonywały ataków na Polaków, a potem miały miejsce działania realizowane przez stronę polską wobec ludności ukraińskiej – i w obu wypadkach miały miejsce ataki na ludność cywilną, to należy zidentyfikować winnych i ofiary po obu stronach. Nie może być tak, że zbrodnie popełniały obie strony, a winna jest tylko jedna. Powinna istnieć równowaga, bazująca na naukowych faktach i powadze do ludzkiej godności.

Jak podaje polski IPN, świeżo sformowana Ukraińska Powstańcza Armia pierwszego masowego mordu na ludności polskiej dokonała 9 lutego 1943 r. w kolonii Parośla w pow. sarneńskim. Mordy były kontynuowane w kolejnych miesiącach, choć nie objęły całego Wołynia. W czerwcu 1943 r. Dmytro Klaczkiwski „Kłym Sawur”, członek Centralnego Prowidu (kierownictwa) Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i komendant jej zbrojnej ramienia (UPA) na Wołyniu, przekazał ustnie dyrektywę „o powszechnej fizycznej likwidacji całej ludności polskiej”. Drobowycz w wywiadzie, podobnie jak Wiatrowicz łącznie się wypowiadał o antypolskiej akcji UPA i o polskich akcjach odwetowych. Stwierdza przy tym, że:

 Jeśli chodzi o wskazane wypadki, to nie nazwałbym ich wojną polsko-ukraińską. Myślę, że jesteśmy z Polakami po tej samej stronie barykady w walce o godność i sprawiedliwość. Jeśli jest i trzecia strona, która chce, abyśmy ze sobą sprzeczali się o historię, to należy zrobić wszystko, aby nie udało się osiągnąć jej tego celu.

Anton Drobowycz zapowiedział chęć powrotu do spotkań Polsko-Ukraińskiego Forum Historyków. Odbywające się dwa razy w roku spotkania miały miejsce od 2015 do 2017 r., kiedy to ukraińska strona zerwała współpracę ze względu na nowelizację 26 stycznia 2018 r. przez polski parlament ustawy o IPN, w której przewidziano odpowiedzialność karną za negowanie zbrodni ukraińskich nacjonalistów popełnionych w latach 1925-1950.

A.P.

 

Cejrowski: W Izraelu za zbudowanie masztu 5G grozi 15 lat więzienia. Może weźmiemy przykład z Izraela?

– Mówi się, że jak dobrze nasteruje się te fale, to można wpływać na ludzkie emocje, bo słyszy je mózg ludzki. Nie są obojętne dla człowieka. – Dodaje Cejrowski.

Wojciech Cejrowski porusza temat historycznego dialogu o Zbrodni Wołyńskiej ze stroną Ukraińską. Jak zauważa, komisja dialogu z Ukraińcami:

Ma tyle samo sensu, co komisja dialogu z Żydami. Wiemy, że to się nie powiodło. Ze 20 lat temu była taka komisja, która prowadziła donikąd, gdyż jedna strona ma swoją utrwaloną wizję i żądania. Polacy próbują dialogować, co polega na wymianie zdań i uszanowaniu drugiego puntu widzenia. Tutaj są tylko roszczenia i negacje. Dialog z żydami skończył się niepowodzeniem i tu też każde podejście kończy się niepowodzeniem.

Jak dodaje, kulturę na teren Ukrainy przywiozła Polska. Dziedzictwo narodowe na Ukrainie w stu procentach jest polskie:

Ukraińcy twierdzą, że mają jakąś własną kulturę, podczas gdy mają tylko dzicz. […] To dzicz która historycznie ruszała na kulturę.

Wojciech Cejrowski zastanawia się, czy Polska jest jedyną drogą Ukrainy do Europy. Zauważa, że nie mają oni jednej drogi i NATO może być furtką bezpośrednio omijającą Polskę. Jak zaznacza, Polska może zostać „ograna”, jeśli tylko taki będzie interes USA:

Turcja wygania NATO od siebie i tutaj Ukraina może wygrać swój interes i odwrócić się od Polski.

W drugiej części wypowiedzi gospodarz „Studia Dziki Zachód” omawia różnice w programach wyborczych, które prezentuje się w Polsce i USA. Ze względu na Amerykańskie JOW-y, zarówno demokraci, jak i republikanie mają tyle programów, ilu kandydatów. Dopiero w kongresie po wyborach ustala się jedną wersję.

Skupiając się na programie PiS-u, mówi, iż powinien on być spójny i napisany przez jednego człowieka, tymczasem wymienia różnicę pomiędzy zapowiedziami Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego, które rozmijają się w pewnych kwestiach:

W PiS-ie powinien być jeden gość, który układa dobry program, zbiera informacje, konsultuje je, a później program jest prezentowany przez polityków — mówców.

Kontynuując przegląd obietnic ostatniej konwencji PiS-u, mówi, iż Jarosław Kaczyński zapowiedział ochronę przed eutanazją. Podróżnik zastanawia się, czy skończy się tak samo, jak z ochroną życia poczętego:

Czy to będzie taka sama ochrona jak przed aborcją? W poprzedniej kampanii była mowa o aborcji, potem cała sprawa została zamieciona pod dywan.

Kolejną obietnicą była podwyżka minimalnych emerytur. Jak zauważa Cejrowski, Państwo znów będzie musiało zwiększyć ucisk fiskalny, szczególnie w kontekście przedsiębiorców:

Uważam to za grandę i nielegalne, bo niezgodne z tym na co umawialiśmy się wcześniej, a nikt nie pytał nas o zgodę na 13 i 14 emeryturę.

Ostatnia kontrowersja programu PiS-u związana jest z technologią 5G, którą Cejrowski uważa za potencjalnie niebezpieczną:

Technologia 5G jest w kilku krajach zakazana. […] To jest wysokie stężenie fal, które mogła wpływać na fale mózgowe i rozwalać ludziom organizm. Mówi się, że jak dobrze nasteruje się te fale, to można wpływać na ludzkie emocje, bo słyszy je mózg ludzki. Nie są obojętne dla człowieka. W Izraelu grozi 15 lat więzienia za wybudowanie takiego masztu. Może weźmiemy z nich przykład? – Pyta Cejrowski.