Parlamentarny spór wokół kryzysu mieszkaniowego i uchodźców z Ukrainy – Studio Dublin – 24.11.2023 r.

Piątkowy poranek w sieci Radia Wnet należy do Studia Dublin, w którym informacje, przegląd wydarzeń tygodnia i rozmowy. Nie brak dobrej muzyki i ciekawostek z Irlandii. Zaprasza Tomasz Wybranowski.

Bogdan Feręc komentuje coraz bardziej skomplikowaną sytuację w sferze mieszkalnictwa w Republice Irlandii. Jak zauważa, coraz więcej środowisk politycznych wzywa do przemyślenia kwestii przyjmowania kolejnych uchodźców wojennych z Ukrainy: „Na forum parlamentu słychać wątpliwości, wyrażane m.in. przez byłego ministra sprawiedliwości Charliego Flanagana, czy państwo będzie w stanie zapewnić godne warunki życia zarówno tym uchodźcom, jak i mieszkańcom”.

Charlie Flanagan / Fot. Chatham House, Flickr, CC BY 2.0

Omówiony zostaje również temat problemów z eksploatacją autobusów elektrycznych. Przepisy prawne znacznie utrudniają korzystanie z takich pojazdów w Dublinie.

Samochód elektryczny/Foto.kalhh/pixabay

Wspieraj Autora na Patronite

Rosyjska propaganda oczernia emigrantów ukraińskich , a im wmawia, że Europa ich nie chce i będą w niej poniżani

Ukraińskie dzieci z darami | Fot. Wojciech Sobolewski

Ponoć Ukrainki żyjące w Polsce szydzą z „zaniedbanych Polek”, wyśmiewają dary i pomoc. Podobna narracja forsuje tezę, że Ukrainki polują na polskich mężczyzn, czego powinny się obawiać ich kobiety.

Andrzej Szabaciuk

Ci straszni sąsiedzi

Obraz ukraińskiej migracji przymusowej w Polsce w rosyjskiej propagandzie wojennej po 24 lutego 2022 r.

Bezprecedensowy atak Rosji na Ukrainę i barbarzyństwo, jakiego dopuszcza się rosyjska armia wobec ludności cywilnej od 24 lutego bieżącego roku, zmuszają miliony mieszkańców Ukrainy do wyjazdów i poszukiwania bezpiecznego schronienia w innych regionach swojego państwa lub za granicą. Masowy napływ uchodźców wojennych wymaga pomocy humanitarnej, materialnej, ale także często psychologicznej. Według badań Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji przeprowadzonych między majem a wrześniem tego roku, wśród osób wewnętrznie przesiedlonych, których liczba na terytorium Ukrainy szacowana jest na ok. 7 mln, aż 75% utrzymuje się z oszczędności, 68% oszczędza na jedzeniu, 67% ogranicza inne wydatki poza jedzeniem, a 54% oszczędza na wydatkach zdrowotnych. Sytuacja uchodźców wojennych z Ukrainy w poszczególnych państwach Unii Europejskiej jest zróżnicowana, ale z czasem problemem może być zmęczenie wojną społeczeństwa przyjmującego oraz malejąca liczba osób gotowych nieść pomoc potrzebującym.

Tragedia, jaką zgotował milionom niewinnych cywilów reżim Putina, pogłębiana jest przez działania dezinformacyjne, które oczerniają osoby uciekające przed wojną. Ten stan utrzymuje się od początku agresji.

Rosyjska propaganda i dezinformacja ma charakter wielopłaszczyznowy i skierowana jest do różnych odbiorców. Jej zadaniem jest przede wszystkim negatywne nastawienie do osób wewnętrznie przesiedlonych, do uchodźców wojennych oraz do tych, którzy udzielają im pomocy. Dotyczy to działań indywidualnych, działań prowadzonych przez różnego rodzaju organizacje, a nawet przez poszczególne państwa.

Wojna oraz będąca jej konsekwencją masowa migracja przymusowa mieszkańców Ukrainy prezentowane są jako efekt imperialnej polityki państw Zachodu, które dążą do podporządkowania sobie Europy Wschodniej, de facto rządząc „z tylnego siedzenia” Mołdawią i Ukrainą. Prezydent Mołdawii Maia Sandu i Wołodymyr Zełenski w tej narracji są marionetkami Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników oraz popychają swoje państwa do konfrontacji z Rosją, a władze na Kremlu rzekomo bronią się tylko przed agresją „kolektywnego Zachodu”.

Należy podkreślić, że działania propagandowe i dezinformacyjne prowadzone przez Rosjan stanowią kontynuację działań wymierzonych w ukraińskich migrantów ekonomicznych w Polsce i innych państwach Unii Europejskiej. Od 2014 r. starano się oskarżać władze Ukrainy o wywołanie masowej migracji zarobkowej. Miała być ona konsekwencją jakoby antyrosyjskiej postawy Kijowa, której rezultatem był wzrost nastrojów separatystycznych wśród ludności rosyjskojęzycznej i destabilizacja polityczna i gospodarcza państwa. Masowa migracja zarobkowa w tej narracji ma być konsekwencją nieudolności nowych władz pomajdanowych. Z drugiej strony kierowano do Ukraińców przekaz, że nikt ich w Europie nie potrzebuje, że będą tam osobami drugiej kategorii, wykonującymi najgorsze, najbardziej poniżające prace.

Jednocześnie odpowiednio dopasowany przekaz kierowano do społeczeństw z liczną migracją zarobkową z Ukrainy, szczególnie do mieszkańców Polski.

Sugerowano, że ukraińscy migranci odbierają miejscowym pracę, przyczyniają się do wzrostu przestępczości w Polsce, rozprzestrzeniają koronawirusa, wykorzystują system socjalny i masowo pobierają 500+, uczą się za darmo i otrzymują wysokie stypendia na uniwersytetach. Inna narracja utrwalała przeświadczenie, że pracujący w Polsce Ukraińcy prezentują skrajnie nacjonalistyczne poglądy oraz są zwolennikami Stepana Bandery. Często przewijały się również sugestie, że Ukraińcy wykupują w Polsce mieszkania, co przekłada się na rosnące ceny nieruchomości oraz ich wynajmu.

Liczne z tych narracji powielano także po 24 lutego bieżącego roku, forsując przekaz zniechęcający do wsparcia uchodźców wojennych. Jednym z najczęściej przewijających się wątków od początku agresji były oskarżenia osób przyjeżdżających do Polski o to, że tak naprawdę nie potrzebują pomocy, gdyż dysponują znacznym majątkiem, posiadają drogie samochody, a na dodatek przyjmują postawę roszczeniową. Nie są w stanie docenić pomocy, jaką im się oferuje. Oczekują więcej, domagają się lepszych warunków lokalowych, a w otrzymanych mieszkaniach często piją alkohol, palą papierosy, zachowują się wulgarnie.

Kolejnym przykładem dezinformacji były próby przestrzegania przed przyjmowaniem pod swój dach osób z Ukrainy oraz sugestie o rzekomych trudnościach związanych z zakończeniem udostępniania lub wynajmu mieszkania uchodźcom wojennym.

Dodatkowo sugeruje się, podobnie jak to miało miejsce wcześniej, że przez napływ uchodźców z Ukrainy wzrosła cena wynajmu mieszkań i gwałtownie spada ich dostępność.

Internet zalewają informacje na temat rzekomego nadużywania przez przebywających w Polsce Ukraińców ulg oferowanych im przez państwo i samorządy. Dotyczy to m.in. darmowych biletów na przejazdy komunikacją miejską i koleją. Pojawiają się sugestie, że wszyscy Ukraińcy przebywający w Polsce nie płacą za przejazd komunikacją publiczną, że dzieci ukraińskie w pierwszej kolejności przyjmowane są do żłobków i przedszkoli, przez co brakuje miejsc dla polskich dzieci. Podobne oskarżenia kieruje się pod adresem ukraińskich studentów, którzy mają rzekomo zajmować miejsca na prestiżowych kierunkach znanych polskich uczelni.

Ukraińcy oskarżani są o korzystanie z 500+ nawet po powrocie na Ukrainę i o nadużywanie systemu pomocy społecznej. W przestrzeni publicznej pojawiają się sugestie, że obciążenie polskiego systemu opieki społecznej jest tak duże, że zabraknie środków na 500+ i inne świadczenia dla Polaków. Upowszechniany jest również przekaz o uprzywilejowanym traktowaniu uchodźców przez system opieki zdrowotnej. W przychodniach i szpitalach Ukraińcy są rzekomo przyjmowani poza kolejnością i całkowicie bezpłatnie.

Ze wspomnianym przekazem łączą się doniesienia rozprzestrzeniane na rosyjskojęzycznych profilach mediów społecznościowych o wstrzymaniu wsparcia ukraińskich uchodźców przez władze Polski. Jako przykład podano decyzję władz Uniwersytetu Jagiellońskiego o wysiedleniu Ukraińców z budynków tej uczelni. W rzeczywistości budynki uczelniane zostały sprzedane jeszcze przed wojną i władze uniwersytetu były zobligowane do przekazania ich nowym właścicielom. Przy czym uniwersytet deklaruje pomoc w znalezieniu uchodźcom nowego lokum.

Rozpowszechniane są także filmy, na których Polacy wrogo odnoszą się do Ukraińców i wzywają ich do powrotu do domów, co ma sugerować, że są zmęczeni obecnością ukraińskich uchodźców i nie chcą ich dłużej tolerować. Popularyzowane są także informacje o antyukraińskich plakatach w polskich miastach, co miało przyczynić się do upowszechniania narracji, że Polska jest państwem niebezpiecznym dla uchodźców wojennych ze Wschodu. W rosyjskich mediach pojawiły się także informacje, że z Polski na Ukrainę będą mobilizowani mężczyźni w wieku poborowym, przy czym przywoływany jest sfałszowany dokument, wydany jakoby przez władze Ukrainy. Warto też podkreślić, że wśród Ukraińców krążą informacje, że osoby, które otrzymały w Polsce PESEL, będą miały problem z powrotem na Ukrainę.

Odrębnym elementem jest szerzenie informacji o masowym przekraczaniu granicy Polski przez osoby nie będące Ukraińcami, a wykorzystujące uproszczone procedury odprawy na granicy polsko-ukraińskiej. Rzekomo wśród tych osób mieli być także migranci przebywający na Białorusi, którym nie udało się sforsować wcześniej granicy.

Z drugiej strony popularność na całym praktycznie świecie zdobyła forsowana przez kremlowską propagandę narracja, że Polacy na granicy z Ukrainą nie przepuszczają osób ciemnoskórych, gdyż są rasistami. Podobnie utrwalano przekaz, że otwartość na Ukraińców i niechęć do migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki na granicy polsko-białoruskiej mają podłoże rasistowskie.

Kolejnym przykładem propagowanej przez Kreml narracji są informacje na temat rzekomo negatywnych skutków migracji przymusowej z punktu widzenia polskiego rynku pracy, nie poparte żadnymi danymi statystycznymi, badaniami ekonometrycznymi czy socjologicznymi. Sugeruje się wzrost bezrobocia, wyhamowanie wzrostu wynagrodzeń oraz obniżenie jakości wykonywanych usług (m.in. elektryków, hydraulików, kierowców itp.).

Pojawiają się także informacje o rzekomym wzroście przestępczości związanym z napływem uchodźców wojennych z Ukrainy. Kremlowska propaganda straszy niekontrolowanym napływem narkotyków i broni do Unii Europejskiej, w tym także broni dostarczanej przez Zachód. Ma być ona rzekomo wykorzystywana przez organizacje przestępcze oraz terrorystów. Napływ uchodźców ma ponoć zwiększyć liczbę przestępstw pospolitych. Według tych przekazów jest to po części konsekwencja jakoby negatywnego stosunku społeczeństwa ukraińskiego nie tylko do Rosji, ale i do Polski.

Ukraińcy mają być też odpowiedzialni za pojawiającą się w polskich miastach symbolikę neonazistowską. Dodatkowo w rezultacie ich napływu na naszych ulicach ma wzrosnąć liczba pijanych kierowców oraz prostytutek.

Powiązane ze wspomnianą narracją są także posty, rzekomo Ukrainek żyjących w Polsce, które szydzą z „zaniedbanego” wyglądu Polek, wyśmiewają także dary i pomoc, jakie otrzymały. Podobna narracja forsuje tezę, że Ukrainki polują na polskich mężczyzn, czego powinny się obawiać ich kobiety. W Ukrainie z kolei rozpowszechnia się informacje, że kobiety, które znalazły schronienie w Polsce, nie są wierne swoim mężom, prowadzą beztroski tryb życia i nie mają zamiaru wracać do domu.

Rosyjska propaganda krytykuje także zasadność wspierania Ukrainy, gdyż w jej opinii przedłuży to tylko wojnę, której Ukraina nie ma możliwości wygrać. Według tej narracji dłuższa wojna z jednej strony zwiększy skalę zniszczeń oraz liczbę ofiar cywilnych w Ukrainie, z drugiej może skutkować napływem do Unii Europejskiej dodatkowych migrantów przymusowych oraz znacznym zmniejszeniem poziomu bezpieczeństwa m.in. Polski, przy czym główną odpowiedzialność za to ponoszą władze Rzeczypospolitej.

Przekazywana pomoc, w szczególności pomoc militarna, ma zwiększyć prawdopodobieństwo wybuchu wojny o zasięgu globalnym, a Polska będzie jednym z najbardziej poszkodowanych państw w takiej wojnie. Jak by tego było mało, pomoc Ukrainie przyczynia się również do wzrostu inflacji, zmniejszenia dostępności lekarstw oraz niektórych produktów spożywczych.

Zaangażowanie Polski oraz Zachodu we wsparcie Ukrainy, podobnie jak jednoznaczna krytyka Rosji i forsowanie wprowadzenia kolejnych sankcji przeciwko Rosji i Białorusi może mieć, w opinii rosyjskich propagandzistów, katastrofalne skutki. Nie tylko doprowadzi do zerwania budowanych przez lata więzi gospodarczych Rosji i Unii Europejskiej, które przynoszą obopólne korzyści, ale także będzie skutkowało niespotykanym kryzysem energetycznym, który pogłębia przekazywanie Ukrainie nieodpłatnie paliw i innych surowców węglowodorowych.

W tej narracji, w wyniku „rusofobicznej” i agresywnej retoryki, „Europa zamarznie”, nie będzie w stanie przetrwać zimy bez rosyjskich surowców, a nawet jeżeli uda jej się przetrwać kryzys energetyczny, to sankcje i rezygnacja z rosyjskiej ropy naftowej, gazu ziemnego i węgla gwałtownie podniosą koszty produkcji szeregu przedsiębiorstw unijnych, które przestaną być konkurencyjne na rynkach światowych, co jest przede wszystkim na rękę Stanom Zjednoczonym.

Federacja Rosyjska szybko będzie rzekomo w stanie pozyskać nowych odbiorców ropy naftowej i gazu ziemnego w miejsce europejskich, znajdując klientów przede wszystkim w Azji. Jednak praktyka ostatnich miesięcy dowodzi, że Rosja nie jest w stanie szybko sprzedać ogromnych ilości wydobywanego gazu ziemnego, którego nadwyżki są obecnie spalane z powodu przepełnienia magazynów. Ropę naftową Rosja eksportuje przede wszystkim do Chin, jednak po cenach znacznie niższych niż rynkowe.

Celem rosyjskiej propagandy i dezinformacji jest zniechęcenie społeczności międzynarodowej do wspierania Ukrainy, a w przypadku Polski także do podsycania niechęci, czy wręcz nienawiści do Ukraińców i Ukrainy. Rosjanie wykorzystują do tego jawne kłamstwa, półprawdy czy manipulują prawdziwymi danymi, ukazując marginalne zjawiska jako typowe czy przedstawiając fakty w fałszywym kontekście lub bez kontekstu. Szczególnie duża aktywność propagandy rosyjskiej obserwowana jest na portalach społecznościowych, gdzie powielają ją niejednokrotnie środowiska skrajnie nacjonalistyczne

Osoby rozprzestrzeniające propagandę i dezinformację to często „zaniepokojeni” mieszkańcy Polski, krytykujący zachowanie ukraińskich uchodźców wojennych, ewentualnie politykę państwa. Czasami są nimi osoby podające się za ukraińskich migrantów zarobkowych, krytykujące swoich rodaków.

Innym razem są to filmiki niewiadomego pochodzenia, prezentujące niegodne zachowanie lub wypowiedzi przymusowych migrantów. Opisane zjawiska wraz z przeciągającą się wojną i kryzysem przez nią wywołanym będą się nasilać, jeżeli tego typu przekaz będzie padał na podatny grunt.

Dr Andrzej Szabaciuk jest starszym analitykiem Zespołu Wschodniego Instytutu Europy Środkowej w Lublinie. Artykuł powstał w ramach projektu Stop Fake PL.

Artykuł Andrzeja Szabaciuka pt. „Ci straszni sąsiedzi. Obraz ukraińskiej migracji przymusowej w Polsce w rosyjskiej propagandzie wojennej po 24 lutego 2022 r.” znajduje się na s. 15 grudniowego „Kuriera WNET” nr 102/2022.

 


  • Grudniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Andrzeja Szabaciuka pt. „Ci straszni sąsiedzi. Obraz ukraińskiej migracji przymusowej w Polsce w rosyjskiej propagandzie wojennej po 24 lutego 2022 r.” na s. 15 grudniowego „Kuriera WNET” nr 102/2022

Berliński szmatławiec TAZ opisuje niesprawiedliwość i dwulicowość Polaków / Jan Bogatko, „Kurier WNET” nr 97/2022

W Niemczech różnica między tym, co się mówi, co się myśli i co się rzeczywiści robi w związku z konfliktem na Ukrainie, jak głosi fama, trafiło już do leksykonów pod hasłem „podwójna moralność”.

Jan Bogatko

Polskie obozy

Pojawiły się znowu w niemieckich gazetach! Każda metoda jest dobra w walce z przeciwnikiem! Mowa nienawiści jest w Niemczech zakazana. Ale nie u neobolszewików. Tam stanowi ona pożądany instrument politycznej walki.

Tytuł w berlińskim szmatławcu TAZ (znanym z niewybrednych ataków na Polskę) brzmi: Strajk w polskich obozach internowania. Traktują nas jak zwierzęta.

Podpis pod zdjęciem, na którym w ośnieżonej scenerii (wszak mamy dopiero połowę czerwca) widać przy zasiekach z drutu kolczastego patrol polskiej Straży Granicznej, a za nim wóz bojowy, wyjaśnia z kolei, że w obliczu wojny ukraińskiej zapomniano o sytuacji na granicy z Białorusią.

A podtytuł to skrót artykułu: „Ludzie uciekający przed wojną ukraińską do Polski mogą tam poruszać się swobodnie. Innych uciekinierów zamyka się w obozach internowania”.

„Liberalna” gazeta podaje wprawdzie informację, że w piątek przez Zielonymi Świątkami przybyło do Polski z Ukrainy 22 300 osób, a od początku rosyjskiej agresji wjechało tam ponad 3 800 000 Ukraińców. Gazeta dzieli tych ludzi na obie płci, posługując się wymyślonym genderowskim słowem, nie znajdującym się w słowniku języka niemieckiego Duden, do tego nieprzetłumaczalnym na polski, dziwolągiem z dwukropkiem w środku Ukrainer:innen; przez brak zastanowienia i preferując jedynie dwie z nich, wyrządza gazeta krzywdę, wykluczając dziesiątki innych płci, w jakie sama wierzy zgodnie ze świecką religią neobolszewików, której jest misjonarką.

Udało się neobolszewikom w Niemczech znacząco wpłynąć na język powszechnie używany w mediach i na ulicy. Tutaj muszę się cofnąć w czasie do roku bodajże 1992. Wraz z delegacją polskich prawników zwiedzaliśmy byłe więzienie Stasi (niemieckie SB) w Budziszynie. Kiedy w rozmowach, tłumaczonych na oba języki, powiedziałem o niemieckiej minister sprawiedliwości „pani minister” (była nią wówczas Sabine Leutheusser-Schnarrenberger z FDP), towarzyszący nam, rozumiejący polski młody człowiek z „organizacji pozarządowej” zapytał mnie, dlaczego nie mówię „ministerka”, skoro to kobieta. Odpowiedziałem mu, że pani ta reprezentuje tu urząd, a nie płeć, co go nieco dziwiło, ale do końca nie przekonało. Na pewno któregoś dnia pojawi się nowe słowo na określenie osób wszystkich płci razem i osobno, zgodnie z wymogami religii świeckiej w danym okresie. Ale to już inny temat.

TAZ opisuje niesprawiedliwość i dwulicowość Polaków. Otóż ci Ukraińcy/ki mogą się swobodnie poruszać po kraju i pracować, osoby prywatne i państwo oferują im dach nad głową. Im, ale nie wszystkim przybyszom!

Niezorientowany do końca wyznawca neobolszewizmu może mniemać, że w Niemczech, najbardziej demokratycznym od zarania dziejów państwie świata, każdy ubiegający się o azyl ma prawo do mieszkania, pracy i swobodnego poruszania się po Niemczech.

A to nie całkiem tak. Być może nie tylko kwestia językowa sprawia, że Ukrainki (a jest ich znacznie więcej niż Ukraińców) opuszczają Niemcy, udając się na Ukrainę albo do Polski. Wielu Ukraińców karze się tu nadal za pracę na czarno.

Fotoreporterzy, robiąc wstrząsające zdjęcia kobiet i dzieci z krajów kultury półksiężyca, przybywających do Europy w poszukiwaniu lepszego życia, musieli się sporo namęczyć, odpowiednio kadrując zdjęcia, usuwając z nich młodych, wysportowanych mężczyzn. W przypadku Ukraińców praca nie sprawia fotoreporterom aż takich trudności, bo tu rzeczywiście przyjeżdżają kobiety i dzieci, szukające schronienia do czasu powrotu do domu, a nie mężczyźni, których celem jest przygotowanie domu dla sprowadzenia w charakterze osadników bliższych i dalszych członków wielopokoleniowej rodziny.

Jeśli berlińska TAZ przejmuje się losem imigrantów nielegalnie przybywających z Białorusi, to nie kieruje się „liberalnym humanitaryzmem”, lecz ma na uwadze własny interes, jakim jest destabilizacja państwa (przynajmniej w tej postaci), instytucji znienawidzonej przez różnej maści lewaków, socjalistów, komunistów, anarchistów czy neobolszewików, którzy zawłaszczyli pojęcie ‘demokracja’. Nauczył ich tego Józef Stalin, dla którego wszystko inne to faszyzm.

Liberałowie wszystkich krajów łączą się pod tęczowym sztandarem, dopuszczając – nazwijmy to w fazie przejściowej – jako wyjątek zielony sztandar proroka, tak, jak Stalin zezwalał ma msze polowe w „ludowym” wojsku polskim. Ta faza przejściowa ma dopomóc w obaleniu chrześcijaństwa jako głównej przeszkody we wprowadzeniu rewolucyjnej ideologii lewicy. Uważa ona, zadufana w sobie i bogata, że im w tym pomoże, a potem sobie z islamem już poradzi. I tu się niewątpliwie myli. Zresztą jak zawsze.

Berlińska gazeta nie wspomina ani słowem o biurach podróży Łukaszenki, zarabiających krocie w pożądanej twardej walucie na bogatych osadnikach, zmierzających z Azji i z Afryki głównie do Niemiec, owej „Ziemi Obiecanej” co najmniej od chwili zaproszenia, wystosowanego pod ich adresem przez ówczesną kanclerz Niemiec, Angelę Merkel (a które w pewnej mierze zadecydowało o zmierzchu jej ery). Nie wspomina o tym, że tak zwane ucieczki migrantów (których nazywa bez uzasadnienia uchodźcami) odbywają się pod osłoną białoruskich organów bezpieczeństwa. Rozpowszechnia natomiast równie ckliwe, co fałszywe opowieści o „ludziach z Afryki i Azji” brutalnie traktowanych (jeśli udało się im przekroczyć granicę białorusko-polską) przez Polaków.

I tak z reguły trafiają oni – pisze TAZ – „na wiele miesięcy do jednego z około dziesięciu polskich obozów internowania. Chyba trudno o większą dyskryminację” – narzeka berliński organ neobolszewików. Na szczęście w tych „polskich obozach” nie są oni narażeni na napaść rasistów, do czego doszło wobec młodych Ukraińców ze strony muzułmanów w ośrodku dla uchodźców w Szwecji. Tę informacje jednak TAZ przemilcza, bo nie pasuje ona jakoś do „wolnościowej” linii gazety.

Te „polskie obozy” okazują się milsze, niż TAZ je maluje na użytek swych czytelników. Bo co to za „obozy”, skoro można do nich telefonować i przeprowadzać wywiady z „!internowanymi”. Jak na przykład z niejakim Miladem, migrantem z Iranu. Gazeta rozpisuje się o tym, że ów Milad od miesięcy przebywa już w „obozie internowania” w Lesznowoli, 25 kilometrów na południe od Warszawy. Od początku maja 23 migrantów przystąpiło tam do strajku głodowego. Protestują oni przeciwko warunkom w Lesznowoli i domagają się zwolnienia. Są w „obozie” od 7 miesięcy, do Polski przybyli ubiegłej jesieni przez Białoruś. Milad jest ich rzecznikiem – pisze TAZ.

O czym TAZ nie pisze, to o powodach przebywania Milada i towarzyszy w Lesznowoli. Ani o tym, że granicę przekroczył nielegalnie, nie starając się na terenie Białorusi w polskiej placówce konsularnej o wizę wjazdową. A trafić do Lesznowoli można jedynie na podstawie postanowienia sądu.

TAZ powołuje się na mało wiarygodne informacje OKO.press i Grupa Granica, instytucji o tym samym profilu politycznym, co i TAZ, która to gazeta utrzymuje zgoła, że uczestnikom głodówki zagraża śmierć.

A przecież – zwierza się gazecie TAZ Milad z Iranu który z 85 kilogramów wagi schudł do 65 („mimo, że jadłem”), „ludzie przyjechali tutaj dla lepszego życia. A teraz żyjemy w więzieniu”. Uczestnicy głodówki zastanawiają się nad rezygnacją z picia, „ale organizacje pomocowe nam odradziły ten krok”, opowiada Milad. I narzeka, że nie ma tam przymusowego odżywiania, strażnikom jest to obojętne, mówi. Jednego uczestnika głodówki przewieziono do szpitala w Grójcu, dodaje.

Uważa on, że mimo ograniczonego dostępu do informacji, wszyscy tu wiedzą, jak Polska postępowała w okresie minionych trzech miesięcy z przybywającymi tam „Ukraińcami/kami”. „Czym się oni od nas różnią? – pyta Milad. „Dlaczego nie zasługujemy na takie samo traktowanie? Czy to się tłumaczy? To pytanie stawiają tu wszyscy”.

Berliński TAZ mógłby na nie odpowiedzieć Miladowi. Ale nie chce. Woli obłudę. Powołuje się na „zielonego” (w istocie polityka PO) posła Tomasza Aniśkę, który zażądał dopuszczenia „niezależnych”, czyli lewicowych, psychologów do „obozu” w Lesznowoli, by mogli porozmawiać z uczestnikami strajku głodowego. Straż Graniczna – podaje TAZ – nie spełniła tego żądania, informując, że przebywający w ośrodku mają zapewnioną optymalną opiekę medyczną i psychologiczną.

Organizacja Grupa Granica ze zrozumiałych względów jest innego zdania. A TAZ rozpowszechnia niesprawdzone informacje, że od ubiegłej jesieni w lasach przy granicy polsko-białoruskiej umarło z wycieńczenia kilkudziesięciu „uchodźców”. Czytelnicy TAZ stawiają pytania: „Dlaczego nie uważa się Białorusi za bezpieczne państwo? Przecież przewozi ona nawet uchodźców swymi samolotami?” – pyta Alex Foley.

Zwraca on zarazem uwagę na niestosowność używania w Niemczech terminu ‘podwójna moralność’: „W Niemczech różnica między tym, co się mówi, co się myśli i co się rzeczywiści robi w związku z konfliktem na Ukrainie, jak głosi fama, trafiło już do leksykonów pod hasłem „podwójna moralność”. Najpierw powinniśmy pozamiatać pod własnymi drzwiami. Tylu „rusolubów” („Russenversteher”) co na niemieckojęzycznych stronach internetowych nie znajdzie się raczej w całej UE. To wstyd! Jak można to usprawiedliwić moralnie? Nie da się!”.

A czytelniczka VanessaH z kolei cytuje TAZ: „Ludzie przyjechali tutaj dla lepszego życia. A teraz żyją w więzieniu”. – I zauważa: „Nie wolno uchodźców z Ukrainy wrzucać do jednego worka z uchodźcami ekonomicznymi. Zagrożenie na Ukrainie jest realne i jako takie jest uznawane przez wszystkie sąsiadujące państwa. Kto poszukuje tylko dobrobytu, temu nie wolno narażać na szwank prawa azylu”.

Felieton Jana Bogatki pt. „Polskie obozy znajduje się na s. 3 „Wolna Europa” lipcowego „Kuriera WNET” nr 97/2022.

Aktualne komentarze Jana Bogatki do bieżących wydarzeń – co środa w Poranku WNET na wnet.fm.


 

  • Lipcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jana Bogatki pt. „Polskie obozy” na s. 3 „Wolna Europa” lipcowego „Kuriera WNET” nr 97/2022

We Lwowie chcemy zbudować wielkie centrum rehabilitacyjne- mówi prezydent miasta Andrij Sadowy

Prezydent Lwowa Andrij Sadowy/Fot. Piotr Bobołowicz/Radio Wnet

Andrij Sadowy mówi o uchodźcach przebywających we Lwowie i o wyzwaniach, które ich obecność powoduje. Porusza również temat derusyfikacji i wzajemnych relacji polsko – ukraińskich.

Lwów od początku wojny stał się schronieniem dla uchodźców. Przez miasto przeszło 5 mln osób, 2 mln mieszkało tu przynajmniej jeden dzień. Liczba uciekinierów może stać się problematyczna dla funkcjonowania metropolii.

Uchodźcy ulokowani zostali w wielu szkołach. 80% z nich jest zajęta, a we wrześniu musi ruszyć przecież rok szkolny.

Mówi prezydent Lwowa Andrij Sadowy. Do miasta trafia cała rzesza rannych. Miasto chce zatem wybudować wielkie centrum rehabilitacyjne, w którym wszyscy poszkodowani uzyskają pomoc. Lwów żyje jednak nie tylko problemami uchodźców. Ważny w ostatnim czasie stał się również temat derusyfikacji.

Chcemy blokować wszystko co rosyjskie, czy to sport, czy kulturę. Mocno dyskutujemy też o nadchodzącej zimie, gdyż w wyniku rosyjskiej inwazji pojawią się niedobory gazu.

Rajmund Pollak: Odważam się oddać głos autentycznym uchodźcom z Mariupola, którzy znaleźli schronienie w Bielsku-Białej

Zniszczenia wojenne na Ukrainie | Fot. Paweł Bobołowicz

Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Gdy uciekliśmy z Mariupola, na zachodniej Ukrainie nikt nas nie przyjął pod swój dach, a w Polsce na każdym kroku spotykamy się z przyjaźnią.

Rajmund Pollak

Spotkaliśmy się w jednej z galerii, bo znając co nieco język rosyjski, pomogłem im w sklepie wytłumaczyć ekspedientce, jakiego rozmiaru kurtkę chcą kupić dla swojego syna. Potem zapytałem ich, skąd są, bo chciałem się upewnić, czy nie mam do czynienia z Rosjanami. Odpowiedzieli, że dwa tygodnie temu uciekli z Mariupola i od tygodnia znaleźli schronienie w Polsce, za co są ogromnie wdzięczni.

Na pytanie, czy udzielą mi wywiadu, stanowczo odmówili, bo stwierdzili, że my w Polsce nie zdajemy sobie sprawy z tego, że tu, nad Wisłą, znajduje się masa agentów Putina, którzy po 2014 roku przybyli do Rzeczpospolitej pośród Ukraińców poszukujących pracy.

Aby nie było niedomówień, pokazałem im mój dowód osobisty, oświadczyłem, że nie jestem ruskim szpiegiem, lecz polskim publicystą oraz autorem czterech wydanych książek i… nabrali do mnie zaufania. Zaznaczyli jednak, że swoich danych personalnych nie ujawnią, bo po wojnie chcą wrócić na Ukrainę i odbudować swój dom, który został zniszczony przez rosyjskie bomby. Dodali, że dom ich został zbombardowany godzinę po tym, jak ukraińscy żołnierze umieścili w ich ogrodzie stanowiska czterech moździerzy, z których pociski były kierowane na atakujące wojska rosyjskie. Usłyszałem, że obecnie na Ukrainie nie tylko Rosjanie wykorzystują jako tarcze domostwa cywilne.

Zapytałem, czy należeli do rosyjskiej mniejszości na Ukrainie? Mężczyzna od razu odpowiedział, że wojska Putina wyleczyły ich z jakiejkolwiek sympatii prorosyjskiej, a kobieta dodała, że są dwujęzyczni i znają równie dobrze ukraiński, jak i rosyjski.

Wspomniała również, że ich syn chodził do klasy z Polakami, bo w ukraińskich szkołach średnich traktuje się obywateli dwujęzycznych jako mniejszości nieukraińskie, mimo że Polacy mają przecież paszporty ukraińskie i mieszkają w Mariupolu od wielu pokoleń.

Zapytałem wtedy, jakie oni mają paszporty? Pokazali mi tylko okładki tych dokumentów, na których widniał tryzub ukraiński. Stwierdzili ponadto, że czują się Ukraińcami nawet bardziej niż Polacy mieszkający w Mariupolu, bo nasi rodacy należą do organizacji mniejszości polskiej istniejącej w Mariupolu do wybuchu wojny, co wcale nie przeszkadza Polakom z Kresów walczyć teraz w szeregach armii ukraińskiej.

Zapytałem, skąd znają ten termin ‘Kresy’? Oświadczyli, że ich syn przyjaźni się z koleżanką z klasy, która wszędzie powtarza, że jej rodzina nie jest żadną mniejszością narodową, bo Polacy są tutaj u siebie, na dawnych Kresach.

Po pytaniu, jak się wydostali z Mariupola, nastąpiła chwila ciszy i spostrzegłem wyraźne napięcie na ich twarzach. Czekałem cierpliwie, bo rozumiałem, że to musiały być traumatyczne przeżycia. Pierwsza odezwała się kobieta, która drżącym głosem stwierdziła: – Ja nie wiem, czy pozwolą Panu to wydrukować?

Odpowiedziałem, że w Polsce nie ma cenzury i jeśli coś polega na prawdzie, mogę to opisać bez obaw. Na to ona odparła:

– My od tygodnia oglądamy polską telewizję i tam mówią, że Rosjanie blokują korytarz humanitarny z Mariupola, a myśmy jednak zaryzykowali i wsiedliśmy do rosyjskiego autobusu, który został podstawiony na rogatki miasta.

– Wpuścili was bez problemów do autobusu podstawionego przez wojsko Putina?

Tym razem mąż tej pani wyjaśnił: – Oni przed wpuszczeniem do środka sprawdzali, czy mówimy po rosyjsku. Zrobili to bardzo przebiegle, bo rozmawiali z naszymi dziećmi tylko po rosyjsku i był taki facet, chyba z rosyjskiej służby bezpieczeństwa, który wskazywał stojącemu przy drzwiach autobusu żołnierzowi rosyjskiemu, kto może wejść do środka. Tych Ukraińców, co słabo mówili po rosyjsku, odstawiali na bok i nie znamy ich dalszych losów. Gdy autobus ruszył, ten sam bezpieczniak rzucił pytanie: kto chce jechać do Rosji? My i większość innych pasażerów powiedzieliśmy, że chcemy się dostać na zachodnią Ukrainę. Po przejechaniu kilkunastu kilometrów, ku naszemu zdziwieniu, wszystkich, co chcieli zostać na Ukrainie, wysadzili na ziemi niczyjej i z niemałą pogardą wskazali kierunek, gdzie są nasze wojska. (…)

– Czy odczuliście ulgę, gdy wreszcie dotarliście do zachodniej Ukrainy?

Ukrainka uśmiechnęła się sarkastycznie i stwierdziła: – Zaczęło się nowe pasmo rozczarowań, bo był wieczór, gdy w jednym z małych miasteczek pukaliśmy od drzwi do drzwi, mówiąc, że uciekliśmy z Mariupola i chcemy tylko jedną noc gdzieś się przespać.

Najczęstszą odpowiedzią było, żeby nie hałasować, bo już jest późno, albo że mają za małe mieszkanie. W końcu ktoś nam doradził, żebyśmy się udali na dworzec kolejowy i kupili sobie bilety do Lwowa, a tam są już polskie autobusy, które nas odwiozą za Bug, bo Polacy mają duże domy i mieszkania i tam pewnie nam dadzą noclegi.

– Czy państwo ukraińskie daje teraz uciekinierom bilety kolejowe za darmo?

– Nie. Musieliśmy sobie kupić. Gdy dojechaliśmy w strasznym ścisku do Lwowa, poznaliśmy ludzi o zupełnie innej kulturze osobistej. Skierowaliśmy się do namiotu z napisem „Polski Czerwony Krzyż” i tam nas najpierw nakarmiono za darmo, a potem skierowano do polskiego autobusu, w którym poczuliśmy się nie jak uciekinierzy, lecz jak turyści. Jednak nowa gehenna zaczęła się przed granicą Ukrainy z Polską. Nie rozumiemy, dlaczego ukraińscy celnicy tak dokładnie sprawdzają uciekinierów wojennych? Staliśmy dwie doby. Całe szczęście, że po stronie ukraińskiej są już wolontariusze z Polski, którzy częstowali nas ciepłą kawą, herbatą i kanapkami, a w porze obiadowej ciepłą zupą.

– Co się działo po polskiej stronie granicy?

– Znaleźliśmy się jakby w innym świecie. Zamiast kontrolować bagaże, celnicy pomagali nam je zanieść do polskich namiotów, gdzie najpierw znowu mogliśmy się najeść do syta, a potem przeszedł strażak z Ochotniczej Straży Pożarnej i zapytał, gdzie chcemy w Polsce zamieszkać? Okazało się, że on jest z Bielska-Białej i był tak sympatyczny, że postanowiliśmy pojechać wskazanym przez niego autobusem do Bielska-Białej.

– Czy macie państwo zamiar pozostać w Polsce na stałe?

– Jest nam tu bardzo dobrze, ale pragniemy, jak tylko wojna się skończy, wrócić do Mariupola i odbudować nasz dom. (…)

Gdy zapytałem jeszcze, jak to jest możliwe, że pięćdziesięcioletniego faceta nie wcielili do armii Ukrainy, mężczyzna, zamiast odpowiedzieć, lekko podwinął nogawkę i ujrzałem protezę zamiast prawej nogi. Powiedziałem wtedy: – Dziękuję za rozmowę.

– My też dziękujemy, że pan nas wysłuchał, a jak Bóg da, zaprosimy kiedyś pana do Mariupola, gdy go odbudują po tej strasznej wojnie.

Cały artykuł Rajmunda Pollaka pt. „Uchodźcy z Mariupola” znajduje się na s. 15 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 96/2022.

 


  • Czerwcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Rajmunda Pollaka pt. „Uchodźcy z Mariupola” na s. 15 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 96/2022

Jan Bogatko o atakach niemieckiej prasy na Polskę: jej zdaniem Ukraińcy w Polsce są poniewierani

Featured Video Play Icon

Fot. MichaelGaida / Pixabay.com (CC Public Domain)

Korespondent Radia Wnet w Niemczech przytacza opinie niemieckiej prasy na temat sposobu, w jaki w naszym kraju traktuje się uchodźców.

Tomasz Rzymkowski: nie sądzę, by czekał nas kolejny duży napływ uczniów z Ukrainy. Musimy się jednak do tego przygotować

Wiceminister Edukacji i Nauki mówi o wyjątkowej sytuacji w jakiej znalazły się polskie szkoły, w związku napływem do nich uczniów z Ukrainy. Przedstawia również plany rządu na rozwój szkolnictwa.

Tomasz Rzymkowski mówi o przygotowaniach Ministerstwa Edukacji i Nauki na przyjęcie większej liczby uczniów

Wiceminister edukacji i nauki uwypukla znaczenie zasilenia polskiego budżetu m.in. przez środki z Europejskiego Funduszu Odbudowy.

 

Žáček dla Radia Wnet: czeski parlament na pewno poprze akcesję Szwecji i Finlandii do NATO

Pavel Žáček / Fot. Piotr Bobołowicz, Radiio Wnet

Przewodniczący komisji obrony w Izbie Poselskiej Czech wypowiedział się w wywiadzie dla Radia Wnet na temat wojny na Ukrainie, jej konsekwencji dla Europy i sojuszu północnoatlantyckiego.

Wejście w struktury NATO nowych państw, Szwecji i Finlandii jest dla nas oczywiste. Czeski parlament na pewno poprze akcesję Szwecji i Finlandii do NATO.

– powiedział przewodniczący komisji obrony i deputowany do Izby Poselskiej Republiki Czeskiej Pavel Žáček. Nasz rozmówca mówił również o ukraińskiej drodze do Unii Europejskiej. Jego zdaniem Ukraina do wspólnoty powinna wejść jak najszybciej.

Wojna

Czeski parlamentarzysta zauważył, że „straszliwa wojna, którą rozpętał Władimir Putin” służy mu do rozwiązywania swoich wewnętrznych problemów, między innymi ekonomicznych. „Rozwiązuje je poprzez eksport swoich problemów na zewnątrz.” – mówi Žáček. Jego zdaniem, jedynym rozwiązaniem wojny jest całkowite opuszczenie terytorium Ukrainy przez wojska rosyjskie.

Zapytany o to czy wojna może się skończyć tylko upadkiem Vladimira Putina powiedział, że „Nawet służby specjalne tego nie wiedzą, czy Putin upadnie przed zakończeniem wojny czy już po jej zakończeniu. To zależy od sytuacji wewnętrznej w Rosji”. Žáček mówi, że „zawieszenie broni bez warunków wstępnych i rozmowy jest nie do przyjęcia”. Przekazuje, że

Pavel Žáček odniósł się także do Forum Wolnych Narodów Rosji, konferencji, która 8 maja odbyła się w Warszawie. Na tej konferencji padły słowa o deimperializacji Rosji. Zdaniem czeskiego deputowanego deimperializacja w kontekście Rosji może być nazywana denazyfikacją.

Zdaniem czeskiego polityka trzeba dzisiejszą sytuację traktować też w pewnym szerszym kontekście. „Trzeba podchodzić ostrożnie i obserwować co robią na przykład Chiny” – wskazał Žáček.

W tym momencie chodzi o budowanie nowego ładu na całym świecie. Wszystko się zmienia – polityka europejska, globalna, energetyczna. Trzeba o tym rozmawiać nie tylko bilateralnie, ale także z partnerami europejskimi, z partnerami poza Europą i współpracować, żeby jak najlepiej przygotować się na rzeczy, których teraz może nawet nie potrafimy sobie wyobrazić.

Przewodniczący czeskiej komisji obrony uważa, że ujęcie wojny w szerszym kontekście jest skomplikowane. W Rosji na ten moment rządzi propaganda.

Na razie rządzi tam imperialna propaganda, ale moim zdaniem zmiany, kruszenie się siły Rosji pod wpływem sankcji, pod wpływem sukcesów armii ukraińskiej, są pewne, niezależnie od tego czy Putin tego chce czy nie. Tym bardziej musimy o tych sprawach rozmawiać ze wszystkimi partnerami. Bo ten kryzys rzutuje na cały świat. Pamiętajmy, chociażby o tym, że USA które teraz tak mocno wspierają nas i Ukrainę, muszą zarazem uważać na sytuację w Azji Południowo-Wschodniej. Wszystko to musimy brać pod uwagę.

Odbiór wojny w Czechach

Przewodniczący czeskiej sejmowej komisji obrony mówił także o Republice Czeskiej, a także czeskim społeczeństwie w kontekście reakcji na wojnę na Ukrainie. Mówił między innymi o pomocy Czechów Ukraińcom. „Trzeba zaznaczyć, że udzielaliśmy Ukrainie pomocy jeszcze przed wojną” – mówił Žáček.

I tuż przed rozpoczęciem tego konfliktu zostały podpisane umowy zbrojeniowe. Nasz nowy rząd, który jest od jesieni, kontynuował te działania. Od początku tego konfliktu dołączyło do tego całe spektrum polityczne, opozycja. Wszyscy głosowali za udzieleniem Ukrainie wsparcia. I w tej początkowej fazie dołączyło do tego całe czeskie społeczeństwo.

Poseł zapewnił o stałym wsparciu Ukrainy, nie tylko ze strony państwa, ale też społeczeństwa.

To wsparcie społeczeństwa czeskiego jest ciągle bardzo silne. Społeczeństwu udało się zebrać wielkie środki. Jeszcze nigdy nie udało się zebrać tak olbrzymich środków na wsparcie konkretnego państwa, tym bardziej na broń. Był to bardzo ważny moment, ta mobilizacja całego społeczeństwa.

Pomoc kierowana jest w dużej mierze do uchodźców.

Jeśli chodzi o uchodźców, to społeczeństwo też bardzo pomaga. Obecnie mamy tu w Czechach około 350 tysięcy. Staramy się zapewnić im jak najwyższy standard. Oczywiście pojawiają się pojedyncze problemy, ale staramy się je rozwiązać. Trzeba podkreślić, że mimo że ten konflikt się przeciąga, to wsparcie społeczeństwa jest nadal bardzo silne. Naszym zadaniem jako polityków jest zapewnić, żeby pozycja Czech i czeskiego społeczeństwa pozostała silna.

 

NATO

Przewodniczący komisji obrony Pavel Žáček mówił także o kwestiach związanych z sojuszem północnoatlantyckim, między innymi o blokowaniu przez Turcję akcesji do NATO Szwecji i Finlandii. Zapytany, czy turecka blokada się uda, odpowiedział:

Nasz rząd rozmawiał i negocjował na ten temat w zeszłym tygodniu. W naszym parlamencie na pewno przejdzie poparcie dla akcesji Szwecji i Finlandii do NATO. Z Turcją trzeba rozmawiać.

– mówił Žáček, twierdząc, że jest absolutnie przekonany, że uda się przekonać Turcję do akcesji Finlandii i Szwecji do NATO.

Jestem przekonany, że się to uda. Jestem również członkiem delegacji czeskiego parlamentu do NATO, gdzie tureccy koledzy często zwracają uwagę na ogromne problemy, które oni musza rozwiązywać w związku z Syrią. Musimy im pokazać, że mogą liczyć na nasza pomoc i ogólnie podchodzić do tego z wyczuciem.

Odniósł się także do zbliżających się szczytów NATO.

Spotykamy się już w tym tygodniu, w ten weekend w Wilnie. Trzeba powiedzieć, że atak na Ukrainę był przełomowy. Zmieniła się polityka globalna, zmieniło się zupełnie spojrzenie państw europejskich na Rosję. Oczywiście widzimy, że we Francji i Niemczech ta zmiana dopiero następuje, ale jednak jestem pewien, że NATO jako całość zajmie zdecydowane stanowisko w kwestii wzmocnienia wschodniego skrzydła sojuszu.

– mówił przewodniczący sejmowej komisji obrony. Przekazał też, że podczas spotkań przed szczytem NATO „zajmiemy się też kwestią pomocy Ukrainie”.

Pavel Žáček podkreślił również znaczenie wzmacniania wschodniej flanki NATO. „Wzmacnianie wschodniej flanki NATO jest dla nas sprawą jednoznaczną. Chodzi oczywiście o wzmocnienia na Słowacji czy w państwach bałtyckich.” – przekazał poseł, podkreślając jednak, że równie ważna jest akcesja do NATO nowych państw.

Wejście nowych państw, Szwecji i Finlandii jest również dla nas oczywiste. […] Wszyscy musimy zadawać sobie pytanie i poszukiwać odpowiedzi na to, jak stworzyć nową architekturę bezpieczeństwa nie tylko w Europie, ale też na całym świecie.

 

Ukraina w UE

Przewodniczący komisji obrony i deputowany do Izby Poselskiej Republiki Czeskiej Pavel Žáček mówił w Radiu Wnet także o różnicy w podejściu do wojny poszczególnych krajów europejskich.

Bardzo mocno odczuwamy te różnice, praktycznie przy każdych negocjacjach w sprawie sankcji. A my, Czechy, Polska, państwa bałtyckie czujemy, że jesteśmy na pierwszej linii, że mamy doświadczenie i jakąś siłę, żeby przekazywać i wyjaśniać państwom zachodnim jak te sankcje są ważne. A teraz czujemy też bardzo mocne wsparcie w NATO, które uświadamia sobie, jakie to jest ważne. Instytucje Unii Europejskiej, też mają podobne zdanie, że nie możemy pozwolić, aby Ukraina przegrała.

Žáček zapytany został także o politykę Niemiec. „My oczywiście do tego podchodzimy realistycznie i postrzegamy to realistycznie” – odpowiadał.

Wynik tej tak zwanej Ostpolitik, która spowodowała duże przywiązanie do rurociągów, do surowców energetycznych z Rosji, które powodują nie tylko tę zależność, ale wręcz dają Rosji możliwość szantażu.

przekazał Pavel Žáček. Jak dodał, „trzeba powiedzieć, że na przykład w tej chwili minister obrony Czech Jana Černochová wynegocjowała z Niemcami, że teraz, gdy czeski rząd wysyła na Ukrainę technikę wojskową, czołgi i tak dalej, udało nam się wynegocjować przekazanie z Niemiec czołgów Leopard 2.

Teraz też czeski rząd będzie kupować technikę z Niemiec, co umożliwi nam zastąpić to, co przekazaliśmy w darze Ukrainie. W ten sposób Niemcy również za naszym pośrednictwem pomagają Ukrainie.

Gość Radia Wnet mówił także o Ukraińskiej drodze do wspólnoty europejskiej. Jego zdaniem trudno oszacować kiedy Ukraina mogłaby dołączyć do UE.

Czeski Poseł komentował słowa francuskiego ministra ds. europejskich, który twierdzi, że przyjęcie Ukrainy do UE potrwa 15-20 lat. „Postrzegam te wypowiedzi, jako pewne rezyduum starej polityki wobec Moskwy, którą w UE reprezentowały przede wszystkim Francja i Niemcy. Ale uważam, że nasza wspólnota europejska musi wysłać silny sygnał, że musi to być szybciej niż te 15-20 lat. Ale zależy też, jak szybko zaczniemy odbudowę Ukrainy po wojnie. Ale na pewno musi to stać się szybciej, niż zostało to zapowiedziane. Warto zauważyć, że taka decyzja może też mieć wpływ na wewnętrzną politykę w Federacji Rosyjskiej.” – powiedział.

Žáček mówił też o stosunkach polsko-czeskich:

Chciałbym skomentować aktualnie doskonałe związki polsko-czeskie. Jesteśmy razem na pierwszej linii. W wielu sprawach całkowicie się zgadzamy. Zmiana na lepsze zaczęła się jesienią, kiedy w Czechach powstał nowy rząd, ale w związku z wojną nabrała niezwykłego przyspieszenia. Chcę też zwrócić uwagę na pierwszą podróż światowych polityków, premierów Polski, Czech i Słowenii do Kijowa, kiedy zwróciliśmy uwagę całego świata, że można wrócić politycznie do Kijowa, mimo że na północy były jeszcze wtedy wojska rosyjskie.

–mówił poseł, który nawiązał też do ostatniego przemówienie prezydenta Polski Andrzeja Dudy przed Radą Najwyższą Ukrainy:

Bardzo wsłuchujemy się w wystąpienia Andrzeja Dudy i innych polskich polityków i wspieramy polskiej inicjatywy. To wszystko świadczy o bardzo mocnych związkach Polski i Czech. Trzeba nadal współpracować i pomagać Ukrainie – nie tylko w wymiarze humanitarnym i wojskowym, ale także w odbudowie państwa. Nie możemy pozwolić na zwycięstwo Rosji również w tym sensie, że pozostawi Ukrainę w ruinie. To będzie nasze wspólne zadanie.

– powiedział przewodniczący komisji obrony i deputowany do Izby Poselskiej Republiki Czeskiej Pavel Žáček. Na koniec rozmowy pozdrowił „przyjaciół w Polsce”.

J.K./A.P.

Czytaj też:

Maciej Ruczaj: Dotąd brakowało polsko-czeskiej współpracy treści. Okazuje się, że jesteśmy dla siebie niezbędni