Skoczek: Działalność artystyczna nie jest nastawiona na zysk. Opłata reprograficzna to rekompensata za dozwolony użytek

Jakie są założenia ustawy o statusie artysty zawodowego i kto za to zapłaci? Dyrektor SFP-ZAPA o opłacie reprograficznej, mechanizmie solidarnościowym i o tym, czemu artyści sami się nie ubezpieczą.

Dominik Skoczek komentuje Apel środowisk twórczych w sprawie systemu wsparcia artystów zawodowych z dnia 15 lipca 2021 r. Podpisały się pod nim 53 organizacje apelując do rządu ws. ustawy o statusie artysty zawodowego. Gość Kuriera w samo południe zauważa, że

Ustawa wprowadza wiele ułatwień dla twórców: wspiera zabezpieczenie socjalne, wprowadza ubezpieczenie zdrowotne dla twórców i artystów, szereg ułatwień podatkowych

Dyrektor Stowarzyszenia Filmowców Polskich Związku Autorów i Producentów Audiowizualnych wskazuje, że większość artystów jest poza systemem ubezpieczeń. Przyznaje, że mają oni możliwość się ubezpieczyć, jednak to wymagałoby założenia działalności gospodarczej. Tymczasem, jak wyjaśnia,

Działalność artystyczna to nie jest działalność nastawiona na zysk.

Skoczek podkreśla, że opłata reprograficzna to nie podatek. Stwierdza, że to rekompensata za to, że można udostępniać i kopiować utwory w ramach użytku prywatnego. Tłumaczy, że obecna lista czystych nośników objętych opłatą jest przestarzała. Z tego powodu należy dodać do niej nowe nośniki.

Prosimy jedynie o to, żeby dokonać pewnej aktualizacji i dostosowania tej listy do zmieniającej się rzeczywistości, zmieniającej się technologii.

Rozmówca Adriana Kowarzyka mówi, że cena smartfonów nie musi wcale wzrosnąć po wprowadzeniu opłata od nich.

Czy wzrośnie, czy nie, to decyzja biznesowa importerów.

Stwierdza, że po wprowadzeniu opłaty ekologicznej na pralki cena ich nie wzrosła, a konsumenci mają ekologiczne pralki. Dodaje, że nawet jeśli cena wzrośnie, to mówimy tylko o 1 proc. wartości.

Wyjaśnia, że połowa ma trafiać na Fundusz Artystów Zawodowych, a druga połowa będzie kierowana za pośrednictwem organizacji zbiorowego zarządzania prawami bezpośrednio do twórców wykonawców i producentów. Wyraża nadzieję, że opłata reprograficzna wejdzie w życia.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Siedem firm w jednym samochodzie, czyli ryba psuje się od głowy / Felieton sobotni Jana Azji Kowalskiego

Skoro uzdrawiamy Polskę Nowym Ładem, stwórzmy takie prawo, które wyeliminuje tę patologię. Zacznijmy od TVP, bo skoro ryba psuje się od głowy, to proces uzdrowienia też od głowy należy rozpocząć.

Wymieńmy najpierw te firmy:

  1. Kierowca.
  2. Kierownik produkcji.
  3. Reżyser/dziennikarz.
  4. Operator kamery.
  5. Dźwiękowiec.
  6. Oświetleniowiec.
  7. Efekty specjalne.

Siedem firm jednoosobowych potrzebnych jest do wyprodukowania filmu dokumentalnego lub jakiegokolwiek programu. Wystarczyło dodać jeszcze dwie firmy, montażystę i ilustratora muzycznego. A potem pokazać film widzom. Zleceniodawcą takiej produkcji była nasza państwowa Telewizja Polska.

TVP była prekursorem w zmuszaniu swoich pracowników do przechodzenia na samozatrudnienie. Dzięki temu nasza najlepsza telewizja pozbyła się pracowników i problemów z nimi związanych. Wypchnęła ich na samozatrudnienie, tworząc fikcyjną rzeszę prywatnych przedsiębiorców.

Operacja została przeprowadzona w latach 1993–94. Pierwszym prezesem TVP po likwidacji komuszego Radiokomitetu był Wiesław Walendziak. Wywodził się z Ruchu Młodej Polski. Na koniec swojej kariery politycznej został członkiem Prawa i Sprawiedliwości. Był przywódcą tzw. pampersów w TVP i nadzieją polskiej prawicy. Po ostatecznej utracie wiarygodności trafił do Zygmunta Solorza. A dziennikarz domagający się interwencji Państwowej Inspekcji Pracy, chwilowo szef holdingu grupującego siedem niezależnych firm w jednym samochodzie, na bruk.

Resztę dziennikarzy wyrzucił z pracy etatowej na samozatrudnienie (Agencja Pracy Czasowej Leasing Team) kolejny solidarnościowy prezes, Juliusz Braun, w roku 2014. Unia Wolności nie mogła być gorsza.

W roku 2021 telewizją publiczną rządzi kolejny były pampers, Jacek Kurski. A kolejny solidarnościowy (choć walczący) premier, Mateusz Morawiecki, ogłosił właśnie Nowy Polski Ład społeczny i gospodarczy. Zatem wszystko dobrze się składa. Nareszcie możemy skończyć z patologią samozatrudnienia, zapoczątkowaną kiedyś przez naszą ukochaną TVP (nie oglądam tylko dlatego, że nie mam telewizora 😊).

TVP była prekursorem w dziedzinie wymuszonego samozatrudnienia. W jej ślad poszło wiele firm, zwłaszcza dużych. Obecnie tych fikcyjnych przedsiębiorców jest w Polsce około jednego miliona. Skoro uzdrawiamy Polskę Nowym Ładem, stwórzmy takie prawo, które wyeliminuje tę patologię. Zacznijmy od TVP, bo skoro ryba psuje się od głowy, to proces uzdrowienia też od głowy należy rozpocząć. Po solidnej dawce disco polo nasz najlepszy prezes Jacek Kurski chyba da radę.

Nie wylewajmy jednak dziecka z kąpielą. Likwidując patologię nie likwidujmy zarazem prywatnej drobnej przedsiębiorczości. Warstwy, która tworzy bogactwo i stabilność naszego państwa.

Warstwy, która jest gwarantem naszej obywatelskiej wolności z jednego prozaicznego powodu – dysponuje niezależnym od władzy politycznej kapitałem. Obok Kościoła katolickiego jest to drugi gwarant naszej obywatelskiej niezależności. Pamiętajmy o tym.

Oczyszczenie warstwy przedsiębiorców z grupy przymusowo samozatrudnionych niech będzie początkiem reformy wadliwej struktury polskiego zatrudnienia. Jednak prawdziwych przedsiębiorców – ponad milion osób – nie obciążajmy dodatkowym podatkiem w wysokości 9%. Nie spowoduje to natychmiastowego upadku tej grupy. Mojej firmy również nie. Skutkiem ubocznym będzie jednak podniesienie i tak już bardzo wysokiego progu wejścia w prywatny biznes. I skostnienie tej grupy poprzez pozbawienie jej dopływu świeżej krwi. W I Rzeczypospolitej taki zabieg zakończył się ostatecznie upadkiem szlachty (= drobnych przedsiębiorców) i państwa.

W każdym cywilizowanym państwie europejskim obciążenie przedsiębiorcy – w tym obciążenie ubezpieczeniem społecznym – zaczyna się dopiero po osiągnięciu określonego pułapu dochodu. Na zaczynającego działalność przedsiębiorcę dmucha się i chucha.

Bo wiadome jest mądrym księgowym takiego państwa (Niemcy, Anglia), że jego działalność owocuje dodatkowym dobrem wspólnym, społeczeństwa i państwa. Zwalnia państwo i całą wspólnotę z obowiązku utrzymywania współobywatela. I przynosi dodatkową korzyść w postaci płaconych do wspólnej kasy podatków.

W Polsce 2021, Polsce Mateusza Morawieckiego i Jacka Kurskiego, powinniśmy wreszcie zmienić nasze postrzeganie przedsiębiorcy. Ze skrzywionego postrzegania bolszewickiego jako krwiopijcy i wyzyskiwacza, na postrzeganie zgodne z cywilizacją łacińską – człowieka tworzącego bogactwo społeczeństwa i państwa. I do takiego postrzegania powinniśmy jak najszybciej dostosować przepisy polskiego prawa,

czego życzy sobie z utęsknieniem prawdziwy polski przedsiębiorca

Jan Azja Kowalski