Niezastąpiony (?)

W sporcie zespołowym jak w życiu, trzeba czasem mierzyć się ze stratą. Życiowe straty są oczywiście nieporównywalne do tych sportowych. Jednak istnieją pewnego rodzaju analogie.

 

Wpadło mi to to głowy oglądając ostatni mecz ligowy Liverpoolu przeciwko Leicester City. Przed meczem mogliśmy dowiedzieć się o prawdziwej stracie, jaką było odejście Roya Clemence’a, legendarnego bramkarza ,,The Reds’’ w latach 70’, które uznawane są za najlepsze w historii tego utytułowanego klubu.

Przed meczem zespół trenerów i bramkarzy LFC, złożył wieniec za bramką, której tak długo i skutecznie przed napastnikami przeciwników bronił Roy.

Mistrz Anglii do tego meczu wyszedł na boisko bez sześciu podstawowych zawodników i kilku ważnych rezerwowych. Wydawało się, że jest to idealna szansa dla ,,Lisów’’ do zakończenia niesamowitej serii jaką notuje ostatnio drużyna z Merseyside. Ta seria to 63 mecze bez porażki na własnym stadionie w meczach ligowych.

Na papierze, najbardziej w drużynie mistrzów Anglii brakowało Virgila van Dijka, który jest teraz uznawany za najlepszego na świecie na swojej pozycji i który odmienił oblicze defensywy Liverpoolu. Do tego trzeba dodać Alexandra-Arnolda, prawego obrońcę i najlepszego asystenta w drużynie.

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że jeśli The Reds mają komuś ulec na Anfield, to właśnie dzisiaj i właśnie z Leicester, które imponuje formą od początku sezonu .

Lisy próbowały wykorzystać te osłabienia próbując wywrzeć presje na zmiennikach. Na Fabinho, który zastępował Van Dijka, i na Jamesie Milnerze, który wystąpił na prawej obronie. Jaki był tego efekt?

Liverpool zagrał najlepsze spotkanie w tym sezonie, Fabinho dowodził defensywą, która zachowała czyste konto. Z kolei Milner nie dał pograć po swojej stronie skrzydłowym rywali, a sam zanotował dwie asysty.

Co to znaczy? Czy ci wybitni piłkarze pierwszego wyboru, są nie do zastąpienia?

Według mnie, tak. Mimo dobrej gry w tym meczu, Fabinho nigdy nie wejdzie na poziom Van Dijka, a Milner nie zanotuje szesnastu asyst w sezonie jak Arnold. Podobnie jest ze stratą bliskiej osoby. Nikt nigdy jej nie zastąpi.

Pozostaje wspomnienie i szacunek, jakim bramkarze Liverpoolu darzą Roya Clemence’a. Druga sprawa, dużo trudniejsza, to próba wejścia w buty ,,niezastąpionych’’ i danie z siebie wszystkiego. Właśnie taki, najlepszy możliwy przykład w ostatnim meczu dali nam Fabinho i James Milner. Takich ,,zmienników’’ życzę każdemu, bo nigdy nie wiadomo czy siedząc na ławce, nagle nie zostaniesz wezwany do wejścia na boisko.  Wtedy już musisz sobie poradzić, choćby nie wiem co…